Jak już pisałem, jeśli jadąc drogą mijasz wielką bramę, to za nią znajduje się świątynia bądź szkoła. Niewiele mam wiadomości o szkolnictwie - tak istnieje publiczne i prywatne; i co oczywiste w prywatnym poziom wyższy. Wszędzie obowiązują mundurki - biała góra, granatowy dół. Przy szkołach duże parkowiska, bo dzieci najczęściej tu nie chodzą, a jeżdżą do szkoły, na rowerach i nie tylko. Taki kraj, takie odległości. Nie mam foto, ale zdarza się dziecko (no nie brzdąc) jadące w mundurku szkolnym skuterem; więc pytanie - rodziców stać na skuter do dyspozycji dziecka?? Widocznie to dzieci tych bogatszych, którym zależy na lepszej edukacji i lepszym starcie dziecka w życie. Tak po prawdzie na jednym skuterze zwykle jedzie dwójka lub trójka szkolników.
A znaki drogowe wszędzie podobne; no tutaj istnieje jeszcze znak - uwaga na słonie widziałem w Angkorze, ale jakoś nie zrobiłem foto. Oczywiście w czasie jazdy krótkie postoje na toaletę bądź kawę; czasami można kupić banany lub coś przekąsić. My w drodze do stolicy zatrzymujemy się 2 razy. Pierwsza knajpka na palach nad wodą, a drugi raz na parkingu z różnościami. Pierwszy postój.
Na parkingu przed oczywiście jest kapliczka. Zamiast stać w kolejce do WC szwendam się po terenie i robię foto. Noo, koguty to tutaj mają (na zapleczu) bojowe.
Jedziemy dalej, czasem przy drodze pojawia się trochę śmieci. I popas drugi - no tutaj się można obkupić. Nie żebym jakoś specjalnie uwielbiał, ale nie mam wielkich oporów przed kosztowaniem nowości. W Meksyku próbowałem paprykowych chipsów ze świerszczy, tak jadłem szarańczaki, więc i tu próbuję jakiś owadów. Nie, nie nie muszę wszystkiego jeść, ale tu kosztuję jakichś much oraz pędraków. Kiedyś się zarzekałem że TEGO nie ruszę, bo wygląd nie zachęca, ale ciekawość zwycięża. I powiem Wam, nawet dobree przypominające smakiem ciecierzycę.
właśnie te larwy po lewej, naprawdę smaczne i polecam. Na stoisku widać białe jajka i podejrzewam, że może to być słynne jajko niespodzianka wewnątrz którego znajduje się uformowany już kaczy zarodek z piórkami. Po rozbiciu skorupki ugotowane wnętrze po prostu się zjada. Tego z pewnością nie dał bym rady skonsumować.
bo to w sumie dość naturalne Asia, autokar robi postoje w jakichś tam podobnych odstępach czasowych, miejsce gdzie się zatrzymuje musi być sprawdzone i odpowiadać standardom europejskim, więc często to samo to tylko zahamowania kulturowe - robale są jak chipsy i pyszne przynajmniej te których próbowałem (wielu, zwłaszcza dużych jeszcze nie) no kaczątko jest poza moim zasięgiem - widziałem foto to już większe emocje wywołały po raz pierwszy francuskie mule niż owadzie chipsy problem mógłby być przy takich galaretowatych ale dość o kulinariach Dojeżdżamy do stolicy, która leży u ujścia dwukierunkowej rzeki Tonle Sap do Mekongu. Autokar na parkingu, a my zaczynamy zwiedzanie od sztucznego wzgórka i najstarszej świątyni Wat Phnom od której wg legendy pochodzi nazwa stolicy.
Obok świątyni na sztucznej górce wśród drzew fruwają dzioborożce. No wreszcie - dzioborożec wielki.
wszystko ciekawe; zwłaszcza te niesamowite światynie Angkoru! czego szczerze Ci zazdraszczam , natomiast ta bieda i wszedobylski "pierdzielniczek", no Azja! wiadomo! nie wszedzie jest Singapur, Tokio czy Kuala Luimpur ; genearlnie wszyscy wiemy, że w tych krajach bieda to codzienność,; może nie jest to jakieś skrajne ubóstwo (choć z pewnością w wielu przypadkach jest!) ale jednak patrzenie na nędzę tego świata przygnębia! wszyscy wiemy...; każdy gdzieś tam był i zetknął sie naocznie z TAKĄ biedą "inną niż nasza" i nawet świadomość że znaczna większość (z 3/4 świata) ludzi na ziemii zyje poniżej progu ludzkiej godności , to jednak jest tak jak napisała Nel- oni nie znają innego zycia i nie czują się w tym swoim nieszczęśliwi ! to my , biali z Europy- postrzegamy ich w takich "naszych" kategoriach; no cóż... nędza tego świata nie jest egzotyczna ani miła dla oka, po prostu ją przyjmujemy, ale jednak trochę "boli" to patrzenie na to, zwłaszcza jak w grę wchodzą dzieci, a w tych krajach jest ich znacznie wiecej... więc cięzko się o ich widok nie otrzeć... ;
jak pisałem to dzioborożce, tukany pomimo pewnego podobieństwa zupełnie inna rodzina żyjąca wyłącznie w Ameryce Płd i Centralnej
Teraz najtrudniejszy post, bo jako następne odwiedzamy miejsce tragiczne. W stolicy w dawnej szkole średniej Czerwoni Khmerzy urządzili więzienie i centrum przesłuchań; teren otoczono płotem i drutem kolczastym pod napięciem, w oknach zamontowano kraty, a klasy przekształcono w pokoje przesłuchań, a właściwie tortur. Szacuje się, że przez to miejsce przewinęło się ponad 17tys ludzi z czego przeżyło jedynie 17. Wchodzimy więc do Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng.
I po tych wszystkich okropieństwach kieruję się na miejsce zbiórki przy bramie wejściowej. Czeka tu już żoną, która pyta czy zauważyłem tych (o których mówił przewodnik), co przeżyli i teraz tu podpisują swe książki. Z racji gorszego słuchu czasem nie wszystko słyszę, co mówi przewodnik. Widziałem tych mężczyzn, ale dopiero od żony się o tym dowiaduję. No muszę zrobić zdjęcie. Wracam i kombinuję jak zrobić i nie być nachalnym, podchodzę i ... wtedy ten 98 letni człowiek, który mógłby być przecie z racji wieku moim ojcem, wita mnie po azjatycku. Złożone jak do modlitwy dłonie i skłon głowy. Rozklejam się zupełnie i przez dłuższy czas nie jestem w stanie nic zrobić. Biorę się w garść i jednak robię 2 foto.
Następnie udajemy się autokarem do pałacu królewskiego, ale wcześniej jeszcze foto pomnika Niepodległości, kolonialnej zabudowy placu oraz budynek Muzeum Narodowego. W pałacu królewskim ogrodnicy to muszą się sporo napracować, a do przycinania drzewek potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. Na terenie znajduje się Srebrna Pagoda z cennym wyposażeniem. Najważniejszy jest posążek kryształowego Buddy pochodzący z wieku XVII, ale jest także i nowsze bogactwo - podłogę wyłożono płytkami srebra (w sumie 5t srebra, a jeden z posągów Buddy to 90kg złota i ponad 9500 diamentów. Srebrne podłogowe płytki zasłonięte są dywanami, a we wnętrzu obowiązuje zakaz foto. Ale mam swoje sposoby i prawie zawsze parę foto na zakazie robię.
Królewski, a mój ulubiony pielgrzan madagaskarski.
Powyżej Srebrna Pagoda z zewnątrz i zaraz jej wnętrze.
Właśnie pan ochraniarz macha mi na pożegnanie, kiedy robię z progu ogólne foto wnętrza.
he he, taki ze mnie właśnie "ornitolog" ale tukan czy inny dzioborożec - dla mnie nie ważna nazwa, ważne, że ślicznoty! (hi hi dla mnie czy to bocian czy czapla, to też jedna rodzinka )
********
Czerwoni Khmerzy.... temat niezwykle bolesny ... zwłaszcza, że taki nie za odległy w czasie! Zbrodnie przeciwko ludzkości, pogromy i po prostu masowe mordy całych narodów - to w historii świata z pewnością największe plamy jakie ludzkość "ma na sumieniu" i bez względu na to czy działy się w X, XIII czy XX wieku - miały zawsze współne cechy - inicjowane przez chore ideologie, których celem zawsze było jedno: WŁADZA! najpierw religijna, potem poszło w politykę.... szkoda tylko, że w wiekach historii często bywało tak, że do tej Władzy pchali się mówiąc bez ogródek: psychole! porypane mózgi, patologoie! Pol Pot podobnie jak wielu innych podobnych mu "przyjemniaczków" (Stalin, Hitler, Mao Zedong, Enwer Pasza, Causescu, Hodża i dziesiątki innych mają krew na rękach milionów ludzi.... krew, która nigdy nie zaschnie..., dopóki istnieje pamięć ludzka ....
Jak już pisałem, jeśli jadąc drogą mijasz wielką bramę, to za nią znajduje się świątynia bądź szkoła. Niewiele mam wiadomości o szkolnictwie - tak istnieje publiczne i prywatne; i co oczywiste w prywatnym poziom wyższy. Wszędzie obowiązują mundurki - biała góra, granatowy dół. Przy szkołach duże parkowiska, bo dzieci najczęściej tu nie chodzą, a jeżdżą do szkoły, na rowerach i nie tylko. Taki kraj, takie odległości. Nie mam foto, ale zdarza się dziecko (no nie brzdąc) jadące w mundurku szkolnym skuterem; więc pytanie - rodziców stać na skuter do dyspozycji dziecka?? Widocznie to dzieci tych bogatszych, którym zależy na lepszej edukacji i lepszym starcie dziecka w życie. Tak po prawdzie na jednym skuterze zwykle jedzie dwójka lub trójka szkolników.
A znaki drogowe wszędzie podobne; no tutaj istnieje jeszcze znak - uwaga na słonie widziałem w Angkorze, ale jakoś nie zrobiłem foto. Oczywiście w czasie jazdy krótkie postoje na toaletę bądź kawę; czasami można kupić banany lub coś przekąsić. My w drodze do stolicy zatrzymujemy się 2 razy. Pierwsza knajpka na palach nad wodą, a drugi raz na parkingu z różnościami. Pierwszy postój.
Na parkingu przed oczywiście jest kapliczka. Zamiast stać w kolejce do WC szwendam się po terenie i robię foto. Noo, koguty to tutaj mają (na zapleczu) bojowe.
papuas
Jedziemy dalej, czasem przy drodze pojawia się trochę śmieci. I popas drugi - no tutaj się można obkupić. Nie żebym jakoś specjalnie uwielbiał, ale nie mam wielkich oporów przed kosztowaniem nowości. W Meksyku próbowałem paprykowych chipsów ze świerszczy, tak jadłem szarańczaki, więc i tu próbuję jakiś owadów. Nie, nie nie muszę wszystkiego jeść, ale tu kosztuję jakichś much oraz pędraków. Kiedyś się zarzekałem że TEGO nie ruszę, bo wygląd nie zachęca, ale ciekawość zwycięża. I powiem Wam, nawet dobree przypominające smakiem ciecierzycę.
właśnie te larwy po lewej, naprawdę smaczne i polecam. Na stoisku widać białe jajka i podejrzewam, że może to być słynne jajko niespodzianka wewnątrz którego znajduje się uformowany już kaczy zarodek z piórkami. Po rozbiciu skorupki ugotowane wnętrze po prostu się zjada. Tego z pewnością nie dał bym rady skonsumować.
papuas
Papuas, wygląda na to, że zatrzymywaliśmy się w tych samych miejscach . Ja nie odważyłam się spróbować robali. Czekam na dalszą część.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
bo to w sumie dość naturalne Asia, autokar robi postoje w jakichś tam podobnych odstępach czasowych, miejsce gdzie się zatrzymuje musi być sprawdzone i odpowiadać standardom europejskim, więc często to samo to tylko zahamowania kulturowe - robale są jak chipsy i pyszne przynajmniej te których próbowałem (wielu, zwłaszcza dużych jeszcze nie) no kaczątko jest poza moim zasięgiem - widziałem foto to już większe emocje wywołały po raz pierwszy francuskie mule niż owadzie chipsy problem mógłby być przy takich galaretowatych ale dość o kulinariach Dojeżdżamy do stolicy, która leży u ujścia dwukierunkowej rzeki Tonle Sap do Mekongu. Autokar na parkingu, a my zaczynamy zwiedzanie od sztucznego wzgórka i najstarszej świątyni Wat Phnom od której wg legendy pochodzi nazwa stolicy.
Obok świątyni na sztucznej górce wśród drzew fruwają dzioborożce. No wreszcie - dzioborożec wielki.
papuas
wszystko ciekawe; zwłaszcza te niesamowite światynie Angkoru! czego szczerze Ci zazdraszczam , natomiast ta bieda i wszedobylski "pierdzielniczek", no Azja! wiadomo! nie wszedzie jest Singapur, Tokio czy Kuala Luimpur ; genearlnie wszyscy wiemy, że w tych krajach bieda to codzienność,; może nie jest to jakieś skrajne ubóstwo (choć z pewnością w wielu przypadkach jest!) ale jednak patrzenie na nędzę tego świata przygnębia! wszyscy wiemy...; każdy gdzieś tam był i zetknął sie naocznie z TAKĄ biedą "inną niż nasza" i nawet świadomość że znaczna większość (z 3/4 świata) ludzi na ziemii zyje poniżej progu ludzkiej godności , to jednak jest tak jak napisała Nel- oni nie znają innego zycia i nie czują się w tym swoim nieszczęśliwi ! to my , biali z Europy- postrzegamy ich w takich "naszych" kategoriach; no cóż... nędza tego świata nie jest egzotyczna ani miła dla oka, po prostu ją przyjmujemy, ale jednak trochę "boli" to patrzenie na to, zwłaszcza jak w grę wchodzą dzieci, a w tych krajach jest ich znacznie wiecej... więc cięzko się o ich widok nie otrzeć... ;
PS,. tukany wymiatają
Piea
jak pisałem to dzioborożce, tukany pomimo pewnego podobieństwa zupełnie inna rodzina żyjąca wyłącznie w Ameryce Płd i Centralnej
Teraz najtrudniejszy post, bo jako następne odwiedzamy miejsce tragiczne. W stolicy w dawnej szkole średniej Czerwoni Khmerzy urządzili więzienie i centrum przesłuchań; teren otoczono płotem i drutem kolczastym pod napięciem, w oknach zamontowano kraty, a klasy przekształcono w pokoje przesłuchań, a właściwie tortur. Szacuje się, że przez to miejsce przewinęło się ponad 17tys ludzi z czego przeżyło jedynie 17. Wchodzimy więc do Muzeum Ludobójstwa Tuol Sleng.
I po tych wszystkich okropieństwach kieruję się na miejsce zbiórki przy bramie wejściowej. Czeka tu już żoną, która pyta czy zauważyłem tych (o których mówił przewodnik), co przeżyli i teraz tu podpisują swe książki. Z racji gorszego słuchu czasem nie wszystko słyszę, co mówi przewodnik. Widziałem tych mężczyzn, ale dopiero od żony się o tym dowiaduję. No muszę zrobić zdjęcie. Wracam i kombinuję jak zrobić i nie być nachalnym, podchodzę i ... wtedy ten 98 letni człowiek, który mógłby być przecie z racji wieku moim ojcem, wita mnie po azjatycku. Złożone jak do modlitwy dłonie i skłon głowy. Rozklejam się zupełnie i przez dłuższy czas nie jestem w stanie nic zrobić. Biorę się w garść i jednak robię 2 foto.
papuas
Następnie udajemy się autokarem do pałacu królewskiego, ale wcześniej jeszcze foto pomnika Niepodległości, kolonialnej zabudowy placu oraz budynek Muzeum Narodowego. W pałacu królewskim ogrodnicy to muszą się sporo napracować, a do przycinania drzewek potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. Na terenie znajduje się Srebrna Pagoda z cennym wyposażeniem. Najważniejszy jest posążek kryształowego Buddy pochodzący z wieku XVII, ale jest także i nowsze bogactwo - podłogę wyłożono płytkami srebra (w sumie 5t srebra, a jeden z posągów Buddy to 90kg złota i ponad 9500 diamentów. Srebrne podłogowe płytki zasłonięte są dywanami, a we wnętrzu obowiązuje zakaz foto. Ale mam swoje sposoby i prawie zawsze parę foto na zakazie robię.
Królewski, a mój ulubiony pielgrzan madagaskarski.
Powyżej Srebrna Pagoda z zewnątrz i zaraz jej wnętrze.
Właśnie pan ochraniarz macha mi na pożegnanie, kiedy robię z progu ogólne foto wnętrza.
papuas
he he, taki ze mnie właśnie "ornitolog" ale tukan czy inny dzioborożec - dla mnie nie ważna nazwa, ważne, że ślicznoty! (hi hi dla mnie czy to bocian czy czapla, to też jedna rodzinka )
********
Czerwoni Khmerzy.... temat niezwykle bolesny ... zwłaszcza, że taki nie za odległy w czasie! Zbrodnie przeciwko ludzkości, pogromy i po prostu masowe mordy całych narodów - to w historii świata z pewnością największe plamy jakie ludzkość "ma na sumieniu" i bez względu na to czy działy się w X, XIII czy XX wieku - miały zawsze współne cechy - inicjowane przez chore ideologie, których celem zawsze było jedno: WŁADZA! najpierw religijna, potem poszło w politykę.... szkoda tylko, że w wiekach historii często bywało tak, że do tej Władzy pchali się mówiąc bez ogródek: psychole! porypane mózgi, patologoie! Pol Pot podobnie jak wielu innych podobnych mu "przyjemniaczków" (Stalin, Hitler, Mao Zedong, Enwer Pasza, Causescu, Hodża i dziesiątki innych mają krew na rękach milionów ludzi.... krew, która nigdy nie zaschnie..., dopóki istnieje pamięć ludzka ....
Piea
Podziwiam cię za testowanie tych robali, ja bym w życiu nie tknęła brrr
No trip no life
...heee, Azja,Azja zawsze i wszędzie intrygująca !!!!
i...odwiedzin warta ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav