--------------------

____________________

 

 

 



Szpicbergen - styczeń 2024

25 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
achernar51swiat
Obrazek użytkownika achernar51swiat
Offline
Ostatnio: 12 godzin 6 minut temu
Rejestracja: 01 cze 2020
Szpicbergen - styczeń 2024

Na pomysł zimowego wypadu na Szpicbergen wpadliśmy późną jesienią ubiegłego roku. Początkowo mieliśmy jechać we czwórkę, ale ostatecznie moja małżonka zrezygnowała z wyjazdu i podróż odbyłem z parą naszych przyjaciół. Pierwszym etapem podróży był lot linią Wizzair z Gdańska do Oslo. Po spędzeniu nocy w wygodnym i godnym polecenia hotelu Thon Gardermoen (cisza, spokój, bardzo dobre obfite śniadanie w formie bufetu), położonym w pobliżu lotniska ruszyliśmy w dalszą drogę. Z lotniska do hotelu dojechaliśmy taksówką (280 NOK), na lotnisko pojechaliśmy shuttle-busem (80 NOK/os.) - jak widać, przy podróżujących trzech osobach różnica w cenie jest minimalna. Do Longyerbyen lecieliśmy linią SAS z międzylądowaniem w Tromsø. W trakcie lotu mogliśmy podziwiać widoki przybrzeżnych wysp Norwegii, bo trasa wiodła wzdłuż wybrzeża. W Tromsø była krótka przerwa. Część pasażerów kończyła tu podróż, zaś pozostali musieli przejść odprawę paszportową (do wjazdu na Svalbard, w przeciwieństwie do kontynentalnej części Norwegii, wymagany jest paszport). W Tromsø w południe po raz ostatni widzieliśmy na horyzoncie słońce, potem było już ciemno. Po niemal 2-godzinnym locie ok. 14.00 wylądowaliśmy na Szpicbergenie. Do hotelu Radisson Blu Polar dowiózł nas shuttle-bus w cenie 100 NOK/os. Okazało się później, że już przy dwóch podróżujących korzystniej jest zamówić taksowkę, która kosztuje ok. 170 NOK.

------

Do Oslo przylecieliśmy późnym wieczorem. Udaliśmy się do leżącego w pobliżu lotniska hotelu Thon Gardermoen, a rano następnego dnia po pysznym i obfitym śniadaniu serwowanym w formie bufetu pojechaliśmy z powrotem na lotnisko, skąd odlecieliśmy samolotem linii SAS do Longyearbyen. 

Lot odbywał się wzdłuż norweskiego wybrzeża i przewidywał międzylądowanie w Tromsø.

W Longyearbyen przywitały nas ciemności nocy polarnej i - ku naszemu zaskoczeniu - dość ciepła temperatura w okolicach 0°C. Po krótkim oczekiwaniu na bagaż w towarzystwie widocznego na zdjęciach misia polarnego pojechaliśmy shuttle-busem do hotelu.

W lobby Radisson Blu Polar Hotel powitał nas kolejny biały miś. Wszystkie pokoje w hotelu wyposażone są w telewizor, biurko, lodówkę, elektryczny czajnik, kawę, herbatę. W TV dostępne jest wiele programów (można było oglądać nawet polską TV Republika). W restauracji "Nansen" serwowane są arktyczne specjały oraz dania kuchni międzynarodowej i napoje. Codziennie rano serwowane jest popularne śniadanie w formie bufetu. Bar "Barentz Gastropub" również zaprasza na napoje i lżejsze posiłki. Personel hotelu może pomóc w zorganizowaniu takich atrakcji jak rejsy, piesze wycieczki i spływy kajakowe. Zimą goście mogą wybrać się na przejażdżkę psim zaprzęgiem lub wycieczkę po lodowcu.

-------

Przed wyruszeniem na spacer po Longyearbyen, kilka słów na temat Szpicbergenu. Jest to największa wyspa Norwegii, położona w archipelagu Svalbard, na Morzu Arktycznym. Ma powierzchnię ok. 39 tys. km², jest górzysta (do 1717 m n.p.m.) i w dużej mierze pokryta lodowcami. Odkryta została w 1596 roku przez holenderskiego żeglarza i podróżnika Willema Barentsa (~1550-1597). Populacja wyspy szacowana jest na ok. 2,5 tys. mieszkańców. Występuje tu rozwinięte rybołówstwo, kiedyś wielorybnictwo. Największe miejscowości to Longyearbyen oraz Barentsburg. Na wyspie znajduje się Polska Stacja Polarna Hornsund. W dawniejszym nazewnictwie nazwa Szpicbergen określała cały archipelag Svalbard, którego największą wyspę nazywano wtedy Szpicbergenem Zachodnim (Vestspitsbergen). Najwyższą władzą prowincji jest gubernator (Sysselmesteren), który zapewniając norweskie zwierzchnictwo posiada władzę administracyjną i sądową. Jest też odpowiedzialny za ochronę środowiska. Stolicą i siedzibą gubernatora jest Longyearbyen. Archipelag jest strefą zdemilitaryzowaną. Prawa innych państw do jego eksploatacji określa Traktat Szpicbergeński z 1920 roku. Umowa ta zagwarantowała prawo do eksploatacji występujących tu kopalin, łowiectwa i prowadzenia badań naukowych państwom-sygnatariuszom. Eksploatację węgla prowadzi Norwegia (Longyearbyen, Sveagruva) i Rosja (Barentsburg). Polska jako kraj, który ratyfikował traktat, ma dokładnie takie same prawa użytkowania, eksploatacji surowców i budowania osiedli, jak Norwegia, a polscy obywatele mają prawo osiedlać się, kupować domy i przebywać bez wizy na czas nieokreślony od 1931 roku, kiedy to Polska podpisała traktat.

W 1194 roku Szpicbergen został ponoć odkryty przez Normanów, a w XV wieku prawdopodobnie także przez Pomorców, rybaków z północnej Rusi, jednak informacje o nowym lądzie nie wykroczyły poza ich kręgi kulturowe. Za oficjalną datę odkrycia wyspy uznaje się 17 czerwca 1596 roku, kiedy do Svalbardu dotarli Holendrzy, m.in.: Willem Barents (~1550-1597), Jan Cornelisz Rijp (~1570-1613) i Jacob van Heemskerck (1567-1607). W latach 1669-1778 wyprawy na Svalbard odbywali holenderscy rybacy, którzy założyli osadę Smeerenburg. Szpicbergen odegrał rolę jako punkt startowy wszystkich ważniejszych wypraw podbiegunowych w XIX i XX wieku. Z niego wyruszył w 1894 roku na wyprawę do Ziemi Franciszka Józefa Anglik Frederick George Jackson (1860-1938), a w roku 1896 balonem sterowym Szwed Salomon August Andrée (1854-1897) na biegun północny. Jeszcze w XIX wieku sądzono, że morze wokół bieguna jest wolne od lodów i roi się od zwierząt. Początek XX wieku przyniósł odkrycie znaczących złóż węgla. Podczas II wojny światowej Norwegia trafiła pod okupację niemiecką. 25 sierpnia 1941 roku marynarka brytyjska z wojskami kanadyjskimi dokonała rajdu na Szpicbergen (operacja "Gauntlet"), podczas którego zniszczono kopalnie i składy węgla, wykorzystywane przez Niemców, oraz ewakuowano w całości mieszkających tam obywateli Norwegii i ZSRR.

Prowincja Svalbard jest zbliżona wielkością do Litwy, zajmuje powierzchnię 61.022 km² i obejmuje następujące wyspy: Szpicbergen (Spitsbergen), Ziemia Północno-Wschodnia (Nordaustlandet), Wyspa Edge’a (Edgeøya), Wyspa Barentsa (Barentsøya), Wyspa Biała (Kvitøya), Ziemia Księcia Karola (Prins Karl Forland), Wyspa Królewska (Kongsøya), Wyspa Niedźwiedzia (Bjørnøya), Wyspa Szwedzka (Svenskøya), Wyspa Wilhelma (Wilhelmøya), Wyspa Nadziei (Hopen), Wyspa Niska (Lågøya), Wyspa Wielka (Storøya), Abeløya i kilkaset mniejszych. Wyspa Królewska, Wyspa Szwedzka i Abeløya wspólnie tworzą Ziemię Króla Karola (Kongs Karl Land). Wszystkie wyspy, poza Wyspą Niedźwiedzią, wchodzą w skład archipelagu Svalbard. Najwyższy szczyt archipelagu to Newtontoppen, mający 1713 m n.p.m. Ok. 60% powierzchni pokrywają lodowce, głównie na zimniejszym wschodzie. Na Svalbardzie występują dni polarne od 20 kwietnia do 26 sierpnia, a noce polarne od 26 października do 15 lutego. W głąb wysp archipelagu, zwłaszcza Szpicbergenu Zachodniego, wcina się wiele fiordów, najdłuższe lub najbardziej znane to: Wijdefjorden (108 km), Isfjorden (107 km), Van Mijenfjorden (83 km), Woodfjorden (64 km), Wahlenbergfjorden (46 km).

Svalbard zamieszkuje ok. 2,5 tys. osób, przede wszystkim Norwegów, Rosjan i Ukraińców, związanych głównie z eksploatacją złóż węgla kamiennego. Przyrost naturalny na wyspie wynosi ok. 0%. W 1990 liczba ludności wynosiła 3544, w 2005 roku - 2400, przy czym Norwegów w roku 1990 było 1125, w 2005 roku - 1645, podczas gdy Rosjan w 1990 roku - 2407, a w 2005 roku - 747. Archipelag jest jednym z najdalej wysuniętych na północ osiedli ludzkich. Ludność stała mieszka jedynie na Szpicbergenie, przeważnie tylko na kilkuletnich kontraktach. Większość ludności wyspy posługuje się językiem norweskim, drugim językiem jest język rosyjski. Język polski używany jest w polskich stacjach badawczych. Od osiedli ludzkich nie wolno oddalać się bez broni z uwagi na obecność niedźwiedzi polarnych. Prawie wszyscy mieszkańcy archipelagu mają broń i samochody. Wyznawane religie to: luteranizm (80%), zielonoświątkowcy (2,7%), islam (1%), katolicyzm (0,9%), Świadkowie Jehowy (0,5%), buddyzm (0,2%). Miejscowa ludność zajmuje się wydobywaniem surowców naturalnych, połowem ryb, badaniami naukowymi i obsługą wyrzutni rakiet pomiarowych. Planowane jest także wydobywanie ropy naftowej. 60% ludności norweskiej zatrudnia państwowa firma wydobywcza Store Norske Spitsbergen Kulkompani A/S. Coraz większe znaczenie zaczyna mieć turystyka. Na Svalbardzie znajdują się biblioteka, szpital, szkoła, mały uniwersytet, który oferuje tylko kierunki uzupełniające dla chemików i biologów w specjalizacji arktycznej, cztery lotniska (w tym jedno międzynarodowe), porty, banki, bankomaty, sklepy, kluby, restauracje, poczta, centrum konferencyjne, kościół luterański, w Barentsburgu znajduje się konsulat rosyjski. Rząd norweski stara się zwiększać liczbę ludności. Podatki na Svalbardzie należą do najniższych na świecie, Norwegia nie ma prawa pobierać podatków, a pobierane podatki przeznaczane są na potrzeby miejscowej ludności. Svalbard ma połączenie lotnicze z Oslo i Tromsø (linie SAS i Norwegian). Z północnej Norwegii pływają także statki pasażerskie.

O samym Longyearbyen opowiem więcej, pokazując zdjęcia ze spacerów po miejscowości.

------

Longyearbyen

Longyearbyen to współczesne serce wyspy. Można znaleźć tu wszystko, co niezbędne w codziennym życiu: supermarket, stację benzynową, restauracje, kawiarnie, kilka hoteli, a nawet browar. O górniczej przeszłości miasta przypomina jedynie ustawiony w centrum miasteczka pomnik górnika, dumnie dzierżącego w ręku kilof. Stolica Svalbardu liczy ponad 1,8 tys. mieszkańców. Jest najdalej na północ wysuniętym miastem na świecie (78°13′N). Położona nieco bardziej na północ osada Ny-Ålesund (78°55′N) jest najdalej na świecie wysuniętą na północ funkcjonującą jednostką osadniczą. W zimie przebywa tu 30 osób, a w lecie 130, w sumie ze stałymi mieszkańcami. Istnieją jednak położone jeszcze dalej na północ stale zamieszkane bazy badawcze w Kanadzie - Alert (82°28'N) i Eureka (80°13'N) - oraz duńska baza wojskowa Nord (81°42'N) na Grenlandii, wykorzystywana latem również jako baza naukowa.

Rosyjscy naukowcy utrzymują, że wyspa Szpicbergen została zasiedlona przez rosyjskich osadników już w XV wieku. W 1596 roku do wyspy dotarł holenderski podróżnik Willem Barents. W miejscu obecnego osiedla w XVI-XVIII wieku istniała osada myśliwska, w której mieszkali łowcy przygód i myśliwi z całej Europy Północnej. Pod koniec XIX wieku odkryto tu bogate złoża surowców mineralnych, a w 1899 roku rozpoczęto wydobycie węgla kamiennego. W 1906 roku osadę Longyearbyen założył John Munroe Longyear (1850-1922), główny właściciel firmy Arctic Coal Company of Boston. Pierwszymi mieszkańcami osady było dwudziestu pięciu pracowników kopalni mieszkających w jednym baraku. Z czasem dołączyły do nich kobiety z dziećmi. W 1917 roku osada liczyła już 141 mieszkańców. W 1916 roku norweska firma Store Norske Spitsbergen Kulkompani odkupiła kopalnię i osadę Longyeara. Norwegowie nazwali osadę Longyearbyen (miasto Longyeara). Znaczny rozwój osady nastąpił po II wojnie światowej, kiedy odbudowano ją po zniszczeniach wojennych. Osadnictwo ludzi niezwiązanych z wydobyciem węgla rozpoczęło się w ostatnim dwudziestoleciu XX wieku.

Siedziba lokalnego samorządu. Dopiero w 1976 roku Longyearbyen przestało być miastem firmowym i stało się normalną częścią norweskiego terytorium. Wtedy rozpoczęto budować szkoły i przedszkola oraz szpital, a miasteczko zaczęło funkcjonować w ogólnym obiegu informacji i przestało być miejscem wyizolowanym od świata. Prawdziwy przełom nastąpił w momencie wybudowania lotniska cywilnego - oczywiście jest to najdalej na północ wysunięte lotnisko międzynarodowe na świecie. Do 1974 roku Longyearbyen było odcinane od świata w czasie zimy. Można się tam było dostać tylko statkiem, co było niemożliwe gdy wejście do portu zamarzało. Moment wybudowania lotniska, które umożliwiło regularne dostawy żywności i wszelkich innych produktów potrzebnych człowiekowi do życia, uznaje się za najważniejszy we współczesnej historii miasta.

W Longyearbyen są trzy hotele, w tym jeden czterogwiazdowy i jeden trzygwiazdowy, są także trzy domy turysty i camping. Najwięcej turystów przybywa tu w lecie. Głównymi środkami transportu są statki w lecie i skutery śnieżne w zimie, ponadto śmigłowce, samoloty (między Longyearbyen Ny Ålesundem i Sveą), a także samochody w obrębie osiedli (Longyearbyen, Barentsburg, Ny Ålesund, Svea). Norweska osada Longyearbyen oddalona jest o ok. 55 km od rosyjskiego Barentsburga, planowana jest budowa drogi łączącej obie osady. Wokół Longyearbyen, który jest głównym ośrodkiem życia, gospodarki i kultury archipelagu, istnieje sieć dróg mająca ok. 40 km. Polska stacja badawcza Hornsund oddalona jest w linii prostej o ok. 100 km od Longyearbyen. Działa tu telewizja Longyearbyen TV i ukazuje się gazeta Svalbardposten, która jest najdalej na północ ukazującą się gazetą. Dostępny jest także Internet. W Longyearbyen od 2004 roku corocznie pod koniec października odbywa się kilkudniowy festiwal muzyczny Dark Season Blues Spitsbergen. W mieście działają także dwie galerie sztuki (Svalbard i Nordover) i nowoczesne kino.

Niedźwiedzie polarne i liczba 78°, określająca przybliżoną szerokość geograficzną Longyearbyen są często obecne jako element zdobiący automaty, witryny sklepowe i inne obiekty.

Ze względu na położenie miasta obowiązują w nim specyficzne prawa. Niektóre z nich to zakaz posiadania kotów (stanowią one zagrożenie dla delikatnej populacji ptaków mieszkających na archipelagu) i obowiązek noszenia ze sobą broni w celu ochrony przed niedźwiedziami polarnymi. W Longyearbyen są dwie wypożyczalnie broni, które za opłatą udostępniają niezbędne wyposażenie. Z bronią nie można jednak wchodzić do pomieszczeń publicznych, urzędów, kawiarni, barów i restauracji. Oprócz tego w mieście obowiązuje zakaz pochówków zmarłych z powodu wiecznej zmarzliny znajdującej się na tamtym terenie, która uniemożliwia rozkładanie się zwłok. Decyzja o zakazie zapadła w 1950 roku, kiedy odkryto, że ciała osób zmarłych z powodu epidemii grypy w 1918 roku nie zaczęły się rozkładać, stąd obawy, że dalej mogą zawierać żywy szczep wirusa. Jest zwyczajem, aby ściągać buty, gdy wchodzi się do środka. W mieście i jego okolicach albo wala się śnieg, albo błoto (dawniej był jeszcze pył węglowy). Buty, który z reguły się tu nosi to masywne buty trekkingowe. Dlatego też przy wejściu do większości przybytków, znajduje się miejsce, gdzie należy pozostawić obuwie. Często miejsca te zapewniają kapcie. Dotyczy to kościoła, muzeów, informacji turystycznej, urzędów, domów prywatnych a nawet niektórych hoteli.

Około południa jest ciut widniej, ale tylko ciut...

Średnia płaca na archipelagu to ponad 20.000 NOK na miesiąc, czyli ponad 8.000 PLN. Bardzo dużo osób zarabia tutaj jeszcze więcej. Sporo też wydają, ponieważ Svalbard jest dużo droższym miejscem niż wystarczająco już droga Norwegia. Najdroższe są owoce i warzywa. Co ważne, podatek dochodowy na Svalbardzie wynosi tylko 15%, podczas gdy w Norwegii wynosi on 40%. Sporo pieniędzy zostaje więc w kieszeniach pracujących tutaj ludzi. Svalbard ma status strefy wolnocłowej. Dlatego też tanie są tutaj papierosy i alkohole. Papierosy są 2 razy tańsze niż w Polsce i jakieś 10 razy tańsze niż z Norwegii. Dlatego też w zasadzie każdy Norweg w dzień przed wylotem idzie do supermarketu i kupuje całe siaty papierosów i mocnych trunków. Jeśli chodzi o alkohol, mieszkańcy Longyearbyen mają reglamentowane ilości, które mogą zakupić co miesiąc. Jeśli chodzi o przyjezdnych, gdy kupuje się mocny alkohol, należy okazać bilet powrotny. O dziwo, regulacjom tym nie podlega wino, które można sobie kupować do woli. Zaopatrzenie sklepów w artykuły spożywcze - jak widać powyżej.

Słońce nie wschodzi tutaj przez ponad 4 miesiące. I na odwrót – nie zachodzi w ogóle przez podobną ilość miesięcy. Noce polarne to chyba najtrudniejsza rzecz do zniesienia w tych arktycznych warunkach. Słońce po raz ostatni zachodzi 25 października, aby ponownie powrócić dopiero 8 marca. "Soltefstuka" to święto, kiedy mieszkańcy gromadzą się przy schodach starego szpitala, aby dokładnie o 12:15 przywitać pierwsze promienie słoneczne po kilku miesięcach ich braku. Noc polarna to niezwykle trudny czas dla każdego człowieka. Wielu popada w senność i depresję, wielu po prostu przestaje działać normalny zegar biologiczny.

------

Tuż obok miejscowego uniwersytetu znajduje się Muzeum Svalbardu. Jest to intrygujące miejsce, które opowiada historię archipelagu od czasów jego odkrycia aż po współczesność. To nie tylko skarbnica wiedzy o historii wydobycia węgla, roli regionu w II wojnie światowej oraz jego bogatej flory i fauny, ale także edukacyjne centrum, które przybliża życie w jednym z najbardziej ekstremalnych środowisk na Ziemi. Ekspozycje muzealne obejmują szeroki zakres tematów, od geologii, przez okres polowań na wieloryby, po historię badań polarnych i eksploracji. Znajdują się tam także interaktywne wystawy dotyczące dzikiej przyrody Svalbardu, w tym informacje o jego niezwykłych mieszkańcach, takich jak niedźwiedzie polarne, morsy i renifery, oraz o unikalnych zjawiskach naturalnych, jak zorza polarna. Niestety, w czasie naszego pobytu w Longyearbyen muzeum było okresowo zamknięte, a jego ponowne otwarcie planowano dwa dni po naszym wyjeździe.

------

Udało się nam natomiast zwiedzić drugie z tutejszych muzeów - North Pole Expedition Museum, poświęcone historycznym ekspedycjom na biegun północny. Zlokalizowane w sercu Longyearbyen, muzeum obrazuje determinację i pionierski duch eksploratorów polarnych, którzy odważyli się dotrzeć do najbardziej odległych zakątków Arktyki. Ekspozycje muzealne składają się z oryginalnych artefaktów, fotografii, dokumentów i map, które szczegółowo opisują liczne próby zdobycia bieguna północnego, począwszy od pierwszych wypraw w XIX wieku, poprzez słynne loty balonem i statkami powietrznymi, aż do współczesnych ekspedycji. Odwiedzający mogą zanurzyć się w opowieściach o słynnych badaczach takich jak Roald Amundsen (1872-1928), Robert Peary (1856-1920), czy Fridtjof Nansen (1861-1930). Muzeum kładzie duży nacisk na edukacyjny aspekt eksploracji polarnych, podkreślając znaczenie tych wypraw dla nauki i zrozumienia naszej planety. Jest to miejsce, które inspiruje i edukuje, oferując głęboki wgląd w historię eksploracji polarnych oraz ich wpływ na naszą współczesną percepcję i ochronę środowiska polarnego.

Łódź amerykańskiego badacza Waltera E. Wellmana (1858-1934). W 1894 Wellman poprowadził wyprawę polarną. Wyczarterował norweski parowiec "Ragnvald Jarl" z Ålesund i zebrał zespół 14 członków ekspedycji, głównie z USA i Norwegii. Po łatwym przejściu na północ od Svalbardu statek dotarł do paku lodowego w Waldenøya. Wyprawa na saniach i aluminiowych łodziach udała się do Martensøya, skąd zamierzała kontynuować podróż do bieguna, gdy "Ragnwald Jarl" leżący w Waldenøya został przebity przez lód i zatonął. Wellman porzucił swoje polarne ambicje i zamiast tego zbadał północno-wschodnią część Svalbardu, docierając do 81° szerokości geograficznej północnej. Następnie grupa eksploracyjna i załoga statku wycofały się do Lågøya, gdzie zostały odnalezione przez norweski statek do polowań na foki "Berntine". 

Informacja prasowa o zdobyciu bieguna południowego przez Roalda Amundsena.

Zdjęcie zrobione po katastrofie balonu "Örnen" ("Orzeł") szwedzkiej ekspedycji Salomona Augusta Andréego (1856-1897). Oprócz Andréego w skład załogi wszedł także inżynier Knut Frænkel (1870-1897) i Nils Strindberg (1872-1897); członkiem rezerwowym był Vilhelm Swedenborg (1869–1943). Początkowo balon przemieszczał się bardzo szybko, lecz po dwóch dniach, na szerokości 83°N wskutek mrozu i oblodzenia, został zepchnięty na pak lodowy, a załoga zdecydowała się na lądowanie. Wylądowano ok. 500 km od Danskøya i ok. 700 km od bieguna. Członkowie wyprawy wyruszyli w marsz na południe, odżywiając się mięsem niedźwiedzi polarnych. Dotarli w okolice Wyspy Białej, lecz kra na której się znajdowali rozpadła się. Rozbitkom udało się dotrzeć na ląd, gdzie założyli obóz, jednak żaden z nich nie przeżył. Przyczyny śmierci upatrywano początkowo we włośnicy, której mogli nabawić się przez jedzenie surowego mięsa niedźwiedziego. Później sugerowano również zatrucie jadem kiełbasianym, zatrucie dwutlenkiem węgla w namiocie i samobójstwa. Wnikliwą analizę możliwych przyczyn śmierci przeprowadziła w 2013 roku także szwedzka lekarka Bea Uusma, która doszła do wniosku, że Strindberg zmarł najprawdopodobniej wskutek ran odniesionych po ataku niedźwiedzia polarnego; Frænkel próbował go ratować, lecz sam został ranny i zmarł; przyczyny śmierci Andréego nie da się jednoznacznie określić.

Robert Edwin Peary (1856-1920) - amerykański podróżnik i odkrywca; najprawdopodobniej był pierwszą osobą, która dotarła do geograficznego bieguna północnego. Peary wyruszył z Nowego Jorku na biegun wraz z 23 podróżnikami na pokładzie okrętu "Roosevelt" 6 lipca 1908 roku i przezimował w pobliżu przylądka Sheridan na wyspie Ellesmere’a. Wyruszył stamtąd na biegun 1 marca 1909 roku. Ostatnia z ekip pomocniczych zawróciła 1 kwietnia z szerokości geograficznej 87°47' N. W ostatni etap podróży Peary zabrał ze sobą tylko pięć osób, byli to: Matthew Henson, Ootah, Egingwah, Seeglo oraz Ookeah. W swoim pamiętniku (w rzeczywistości pisanym dużo później, kiedy przygotowywał do druku książkę o swojej podróży), pod datą 7 kwietnia napisał "Obóz Jesup - nareszcie na biegunie! Moje marzenie i ambicja od 23 lat wreszcie spełnione." Za swoje osiągnięcie Peary otrzymał awans na stopień kontradmirała, a kongres amerykański podziękował mu specjalnym aktem 30 marca 1911 roku. Został też uhonorowany przez wiele amerykańskich i europejskich stowarzyszeń naukowych. Sukces amerykańskiego odkrywcy kwestionowano od samego początku. Tuż po powrocie z wyprawy Peary dowiedział się, że inny odkrywca, Frederick Albert Cook (1865-1940), także twierdził, że dotarł na biegun już w poprzednim roku - jego rzekomy sukces został jednak szybko zakwestionowany z powodu braku jakichkolwiek dowodów i dokumentacji udowadniającej jego wyczyn. Peary był osobą bardziej wiarygodną, niemniej większość zarzutów postawionych Cookowi stawiano także Peary'emu. Kwestionowano przede wszystkim prędkość, z jaką Peary doszedł na biegun - zajęło mu to zaledwie 37 dni. W 1989 roku eksperci doszli do wniosku, że dotarł on jedynie w okolice bieguna. Niektóre źródła sugerują, że Peary mógł chybić celu nawet o około 50-100 kilometrów (30-60 mil). W 2005 roku brytyjski podróżnik Tom Avery, używając ekwipunku będącego kopią tego, który był używany przez Peary'ego i podążając dokładnie tą samą trasą co on, dotarł na biegun w ciągu 36 dni, 22 godzin i 11 minut, co jego zdaniem jednoznacznie dowodzi, że Peary był w stanie dotrzeć na biegun i zapewne na nim był.

Umberto Nobile (1885-1978) - włoski pilot i konstruktor sterowców, generał i polarnik. Był pilotem sterowca własnej konstrukcji "Norge" podczas pionierskiego lotu transpolarnego Amundsena-Ellswortha-Nobilego w 1926 roku. W 1927 roku uzyskał zgodę Mussoliniego na przeprowadzenie własnej wyprawy sterowcem. Załoga liczyła 18 osób, w tym 4 uczestników lotu "Norge" oraz 3 naukowców - w wyprawie uczestniczyli włoski fizyk Aldo Pontremoli (1896-1928), szwedzki meteorolog Finn Malmgren (1895-1928) i czeski fizyk František Běhounek (1898-1973). 23 maja 1928 roku "Italia" wyruszyła na biegun północny z 16 członkami załogi na pokładzie. Krótko po północy dotarła nad biegun, lecz silny wiatr uniemożliwił lądowanie i prowadzenie badań. Po zrzuceniu flagi Włoch i krzyża podarowanego przez papieża wyprawa zawróciła do Svalbardu. By uniknąć gęstej mgły, sterowiec leciał nisko, pod silny wiatr, co spowolniło lot. Na metalowych częściach zaczął osadzać się lód, który kruszył się, a fruwające odłamki zagrażały zbiornikom wodorowym. Po tym jak doszło do blokady koła windy, sterowiec, lecący na wysokości 250 m nad ziemią, nagle zanurkował i pomimo szybkiej reakcji Nobilego, który nakazał natychmiastowe wyłączenie silników, statek uderzył w lód. Gondola uległa rozbiciu i 10 członków załogi, w tym Nobile, wraz ze sprzętem i prowiantem wypadło na zewnątrz. Sterowiec stał się lżejszy i uniósł się w górę z pozostałymi sześcioma członkami załogi na pokładzie - ich dalsze losy nie są znane. Jeden z rozbitków poniósł śmierć na miejscu, inny złamał nogę, a sam Nobile doznał złamania ręki i nogi. Ekwipunek, który wypadł ze sterowca, zawierał 4-osobowy namiot, śpiwór, 70 kg jedzenia i nadajnik radiowy. Początkowo mimo sygnału SOS nadawanego co dwie godziny, nikt go nie odebrał i 3 członków załogi wyprawiło się 30 maja po pomoc drogą lądową. 6 czerwca rozbitkom udało się nawiązać kontakt ze statkiem włoskim, jednak Włochy odmówiły ratunku. Akcje ratunkowe zorganizowały natomiast Finlandia, Francja, Norwegia, Szwecja i ZSRR, oraz mieszkańcy Mediolanu. W poszukiwaniach wzięło udział 1500 osób, 18 statków i 22 samoloty. Na ratunek pospieszył również Roald Amundsen. Za pośrednictwem norweskiego biznesmena rząd francuski dostarczył mu łódź powietrzną Latham 47, którą pilotował Leif Dietrichson. Wyprawa ratunkowa Amundsena ruszyła z Tromsø 18 czerwca 1928 roku, lecz trzy godziny po starcie utracono z nią kontakt radiowy. Uważa się, że samolot rozbił się u wybrzeży Wyspy Niedźwiedziej, choć nikogo nigdy nie odnaleziono. Koczująca na lodzie załoga "Italii" została wkrótce dostrzeżona przez samolot włoski, a wkrótce obok obozu wylądował szwedzki pilot, który zabrał Nobilego i jego psa. Pilot wrócił po resztę załogi, lecz samolot rozbił się przy lądowaniu. Rozbitkowie zostali ostatecznie uratowani przez radziecki lodołamacz "Krasin" (na zdjęciu powyżej).

------

W Longyearbyen dostępny jest też pełnowymiarowy basen z wodą o temperaturze +30°C. Wstęp kosztuje 115 NOK.

------

Christmas in Longyearbyen



Kościół w Longyearbyen, znany jako Svalbard Kirke, jest wyjątkowym miejscem nie tylko ze względu na swoje położenie, ale także funkcję - stanowi bowiem centrum życia społeczności lokalnej. Ten prosty, lecz urokliwy budynek jest najbardziej na północ wysuniętą świątynią na świecie. Jego historia sięga 1921 roku, kiedy rozpoczęto budowę kościoła protestanckiego pod wezwaniem Naszego Zbawiciela. Świątynia została jednak zniszczona podczas II wojny światowej. Dopiero kilkanaście lat później, a dokładnie w roku 1956 położono kamień węgielny pod nowy budynek sakralny. Budowę rozpoczęto w 1957, a konsekracja nastąpiła 24 sierpnia 1958 roku. Kościół w swojej obecnej strukturze jest otwarty dla wszystkich, niezależnie od wyznania. Pełni również wiele funkcji: od regularnych nabożeństw, przez koncerty i inne wydarzenia kulturalne, aż po przyjazną przestrzeń spotkań dla osób z całego archipelagu. Świątynia, która jest otwarta 7 dni w tygodniu przez całą dobę, służy mieszkańcom Barentsburga, Svea, Ny-Ålesund, Hopen, czy Bjørnøya. Od 2019 roku pastorką Svalbard Kirke jest Siv Limstrand. Powyższe zdjęcie kościoła pozyskałem z internetu.

------

c.d.n.

achernar51swiat
Obrazek użytkownika achernar51swiat
Offline
Ostatnio: 12 godzin 6 minut temu
Rejestracja: 01 cze 2020

Wycieczka do Obozu Barentsa (Barentz Camp)

Obóz Barentsa szczyci się niesamowitą lokalizacją tuż pod ostatnią czynną kopalnią węgla, u podnóża góry Breinosa. Jeden z budynków obozu, jest kopią chaty, w której w 1596 roku na Nowej Ziemi przezimował odkrywca Svalbardu Willem Barents. Tutaj, z dala od miasta, panują doskonałe warunki do polowania na zorzę polarną. Co więcej, często możemy spotkać tu renifery, a przy odrobinie szczęścia nawet cietrzewia i lisy. Gospodarze są również przygotowani na mało prawdopodobny przypadek pojawienia się niedźwiedzia polarnego. Gdy dotrzemy do przytulnych drewnianych domków, powitają nas gospodarze wieczoru. Nie zabraknie kieliszka popularnego w Skandynawii akvavitu, dobrych drinków i pysznego, domowego gulaszu z renifera, a także kawy i deseru. Po kolacji gospodarz wieczoru dzieli się informacjami i zdjęciami wyjaśniającymi zjawisko zorzy polarnej. Jeśli pojawi się zorza, oglądamy ją na zewnątrz kabiny. Cena obejmuje transport z/do hotelu, gulasz z renifera, napoje (piwo, wino, napoje bezalkoholowe), kawę lub herbatę, domowe ciasto oraz ilustrowany przezroczami wykład o zorzy polarnej. Koszt wycieczki - 1.345 NOK.

------

Dojeżdżamy do Camp Barentz, położonego w odległości kilku kilometrów od Longyearbyen.

Kolacja w Camp Barentz.

Replika chaty, w której Willem Barents zimował na Nowej Ziemi.

 

 

Pierwsze spotkanie ze zorzą polarną.

------

Globalny Bank Nasion (Svalbard globale frøhvelv)

Znajduje się on na zboczu wzgórza w pobliżu Longyearbyen. Zbudowany został w 2008 roku w celu bezpiecznego przechowywania nasion roślin jadalnych z całego świata. Bank działa bez stałego personelu. Jest największym depozytem nasion pochodzących z różnych zakątków świata. Z roku na rok jego zasoby się powiększają. Nasiona są umieszczone w specjalnych opakowaniach i "leżakują" w tunelu wydrążonym w wiecznej zmarzlinie. Temperatura ich przechowywania wynosi -18°C, co sprawia, że w tym wyjątkowym sejfie nie ma potrzeby chłodzenia z wykorzystaniem elektryczności. Bank ten, będąc zlokalizowanym na terenie administracyjnie należącym do Norwegii, nie dopuszcza do przechowywania nasion roślin genetycznie modyfikowanych, gdyż jest to niezgodne z miejscowym prawem. Bank został powołany przez Cary’ego Fowlera - amerykańskiego rolnika i byłego dyrektora Crop Trust oraz Consultative Group on International Agricultural Research (CGIAR). Budowę tak unikatowego skarbca sfinansował rząd norweski. Bank zgromadził już ponad milion kopii zapasowych nasion roślin jadalnych, które w razie potrzeby mogą zostać wykorzystane do odtworzenia rodzimych upraw rolniczych. Obiektem zarządzają Crop Trust, Nordic Genetic Resource Center (NordGen), a także rząd norweski.

Wydawać by się mogło, że zasoby Globalnego Banku Nasion, raczej nie będą szybko wykorzystywane. Jednak klęski żywiołowe oraz działania wojenne napisały inny scenariusz. Po raz pierwszy dokonano transferu zgromadzonych nasion w 2015 roku. Nasiona powróciły do ogarniętej wojną Syrii, by odbudować zniszczone uprawy i pozwolić ludności na przetrwanie. Zasiano m.in. rodzime gatunki fasoli, pszenicy oraz jęczmienia. Ponadto Syria udostępniła nasiona innym krajom Bliskiego Wschodu - tak samo dotkniętych wojną lub klęską suszy. Odbudowa rodzimych upraw była możliwa dzięki wcześniejszej współpracy naukowców International Center for Agricultural Research in the Dry Areas (ICARDA) z Globalnym Bankiem Nasion. Syria, w latach 2008-2014, wysyłała do "skarbca" próbki ponad stu nasion roślin jadalnych. Gdyby nie tak rozsądne posunięcie ze strony syryjskiego środowiska naukowego, prawdopodobnie bardzo ciężko byłoby odbudować unikatowe uprawy, a w konsekwencji - wykarmić ludność syryjską.

 

Bajka wiecznej zmarzliny nie trwa jednak wiecznie… W roku 2017 zaobserwowano, że "światowa zamrażarka" topnieje, a zgromadzone próbki nasion są zagrożone. Rząd Norwegii podjął decyzję o przeprowadzeniu prac remontowych, co pochłonęło 20 milionów euro. Teraz Globalny Bank Nasion jest wodoszczelny i niemal niezniszczalny. Docierają również do niego kolejne transporty nasion. Już na początku 2020 roku bank został uzupełniony kolejnymi transportami, m.in. od Księcia Karola, od plemienia Czirokezów, a także naukowców z Uniwersytetu w Hajfie. Książę Karol (dziś król) przekazał nasiona 27 dzikich roślin i ziół z łąk swojej rezydencji w Highgrove. Warto wspomnieć, że są one również składowane w kolekcji w Kew’s Millennium Seed Bank w Wakehurst, w hrabstwie Sussex. Z kolei Czirokezi, czyli rdzenni mieszkańcy Stanów Zjednoczonych, przekazali pod opiekę wiecznej zmarzliny 9 próbek nasion. Jedną z nich stanowi kukurydza Cherokee White Eagle - uprawiana jeszcze zanim na ziemiach Ameryki pojawili się europejscy odkrywcy. Razem z nią, na Szpicbergen trafiły jeszcze: fasola Cherokee Long Greasy, fasola Cherokee Trail of Tears, czarna i brązowa fasola Cherokee Turkey Gizzard, kabaczek Cherokee Candy Roaster oraz trzy inne rodzaje kukurydzy.

Wiele krajów ma podobne instytucje. W Polsce przechowywaniem nasion roślin tradycyjnie uprawianych zajmuje się Krajowe Centrum Roślinnych Zasobów Genowych. Już niebawem, także i te nasiona staną się bezcennym skarbem ulokowanym w głębi wiecznej zmarzliny. Gwarancją przekazania próbek do spichlerza było uroczyste podpisanie umowy złożenia depozytu nasion polskich zasobów genowych w Globalnym Banku Nasion na Szpicbergenie, które miało miejsce w 2019 roku w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin - PIB w Radzikowie podczas seminarium skandynawsko-polskiego zorganizowanego przez Krajowe Centrum Roślinnych Zasobów Genowych. Pierwszy polski depozyt obejmuje historyczne odmiany naszych roślin uprawnych oraz formy, które zgromadził Bank Genów w Krajowym Centrum Roślinnych Zasobów Genowych podczas ekspedycji terenowych.

Przed wejściem do Globalnego Banku Nasion.

Widok sprzed Globalnego Banku Nasion. Najniższa średnia temperatura występuje na wyspie w lutym i wynosi -20°C, najwyższa średnia temperatura wynosi +4,4 °C i występuje w lipcu. Temperatury w zimie wahają się zwykle między -25°C a +5°C, w lecie między +2°C a +18°C. Najniższa dotychczas zanotowana temperatura to -46,3°C (1978), a najwyższa to +24,5°C (1986). Zimy, pomimo tego położenia geograficznego, nie są bardzo surowe, gdyż dociera tu ciepły Prąd Zatokowy. W związku z tym także cieplejsza jest część zachodnia archipelagu. Na Svalbardzie wieją silne wiatry. Globalne ocieplenie spowodowało zauważalne zmiany klimatyczne. W latach 1970-2020 średnia temperatura na archipelagu wzrosła o 4°C, a zimą o 7°C. Podobnie jak w dużej części Arktyki, niebezpieczne sprzężenie zwrotne związane z lodem i albedo można również zauważyć na Svalbardzie: z powodu znacznego topnienia lodu powierzchnie lodu przekształcają się w otwartą wodę, której ciemniejsza powierzchnia pochłania więcej energii słonecznej, miast odbijać ją z powrotem. W rezultacie wody te nagrzewają się, a lód na tym obszarze topi się coraz szybciej, tworząc bardziej otwarte wody itp. Do końca wieku na Szpicbergenie spodziewany jest wzrost temperatury o 7-10 stopni.

Roślinność Svalbardu jest typowa dla tundry. Rośnie tu ok. 130 gatunków roślin, które spotkać można także w Skandynawii. Można spotkać skalnice, pięciorniki, dębiki ośmiopłatkowe, brodawniki i wełnianki.

Na Svalbardzie żyją niedźwiedzie polarne, których jest około 3 tysięcy, renifery i lisy polarne. Żyjące tu renifery uznaje się za odrębny podgatunek - renifer svalbardzki (Rangifer tarandus platyrhynchus). Nie ma tu dla nich żadnego naturalnego zagrożenia, żadnego predatora, który by na nie polował. O dziwo, niedźwiedzie polarne nie są zainteresowane reniferami, dlatego też podczas fotograficznego safari można zobaczyć scenkę, gdy jeden zwierzak przechodzi obok drugiego i kompletnie na siebie nie reagują. Mieszkańcy nazywają je z kolei świniami Svalbardu. Mieszkające tutaj renifery wyglądają bowiem odrobinę inaczej niż te, które znamy z innych miejsc. Mają krótsze szyje, są bardziej utuczone oraz białe. Przy okazji stanowią główny przysmak mięsny dla mieszkających tu ludzi. W otaczających archipelag wodach żyją białuchy, morsy, foki pospolite, nerpy obrączkowane, fokowąsy brodate, lodofoki grenlandzkie. Sporadycznie spotyka się w nich także, delfiny, płetwale karłowate, orki i kaszaloty. Występuje tu wiele gatunków ptaków, m.in. alki (nurzyki, nurzyki polarne, nurniki, alczyki, maskonury), mewy (blade, trójpalczaste, srebrzyste, modrodziobe, siodłate), wydrzyki (tęposterne, ostrosterne, długosterne, wielkie), kaczki (edredony, turkany, lodówki, nury rdzawoszyje), gęsi (krótkodziobe, bernikle białolice), rybitwy popielate, fulmary, płatkonogi szydłodziobe, biegusy morskie, śnieguły, pardwy mszarne. Wiele z tych ptaków występuje (często w koloniach) na tzw. Nurzykowym Klifie (Alkefjellet) - dolomitowym klifie półwyspu Lomfjordhalvoya w pobliżu przylądka Fanshaw na wyspie Szpicbergen.

------

Wycieczka psim zaprzęgiem.

Podczas pobytu na Szpicbergenie odbyliśmy także przejażdżkę psim zaprzęgiem. Czterogodzinna wycieczka zorganizowana była przez firmę Green Dog i obejmowała transfer z i do hotelu, zapoznanie się z psami, instruktaż kierowania zaprzęgiem, a na zakończenie - poczęstunek składający się z kawy, herbaty, ciasta, gofrów, a dla chętnych - także brandy. Organizatorzy zapewniali także ciepłe. Specjalne kombinezony, buty oraz latarki czołowe. Impreza nie jest może tania (koszt to ok. 1.850 NOK), ale zdecydowanie godna polecenia. Podczas wycieczki temperatura spadła do -13°C, a bezchmurne przejrzyste niebo i oddalenie od miasta i pojedynczych domów dawało dużą - i jak się okazało zrealizowaną - szansę na ujrzenie zorzy polarnej.

Psi zaprzęg to sposób poruszania pojazdu zaprzęgowego, najczęściej sań na śniegu, ale także (w warunkach bezśnieżnych), np. lekkiego wózka, przez zespół liczący od jednego do kilkunastu psów. Liczba psów zależy od ich wielkości i siły, od ciężaru ciągnionego pojazdu, od długości trasy i od pofałdowania terenu. W przeszłości użycie psich zaprzęgów było najlepiej sprawdzającym się sposobem przewozu ludzi i wyposażenia na trasach syberyjskich, alaskańskich, arktycznych i antarktycznych ze względu na znaczną odporność psów na surowe warunki klimatyczne oraz stosunkowo niezbyt wielkie ich wymagania, połączone ze zdyscyplinowaniem tych zwierząt. Na Czukotce psie zaprzęgi wykorzystywano np. do transportu pasażerów i przesyłek pocztowych; są doniesienia, iż tamtejsze zaprzęgi liczące 20 psów potrafiły podobno przebyć w ciągu 6 godzin odległość 120 km i ciągnąć ciężar o masie około 600 kg.

Prócz zastosowań transportowych (skąd wypierane są przez różnego rodzaju pojazdy silnikowe, np. sanie motorowe), psie zaprzęgi wykorzystywane są w sporcie i w rekreacji. W tych przypadkach zadaniem zaprzęgu jest ciągnięcie pojazdu przewożącego pojedynczego człowieka (sanie lub wózek), albo - jak w skijöringu - ciągnięcie narciarza lub w bikejoringu - ciągnięcie kolarza. Psie zaprzęgi potrafią osiągać na zawodach średnie prędkości ponad 30 km/h, a maksymalnie do 50 km/h. Rasami psów wykorzystywanych w psich zaprzęgach są - obok husky syberyjskich, wywodzących się z Jakucji i Czukotki - alaskan malamute i husky, japońskie psy rasy akita, psy grenlandzkie, samojedy i kilka innych, a także popularne ostatnio i najszybsze w sporcie psich zaprzęgów mieszanki eurodogi i greystery, czyli mieszanki psów myśliwskich i chartów. 

Psy w zaprzęgu ustawiane są w następującym porządku:

* Lead - to pies biegnący na przedzie zaprzęgu. Najlepiej nadaje się na to miejsce pies spokojny, inteligentny i posłuszny. Powinien mieć w sobie duży zapał. Dobry lider potrafi rozpoznać zagrożenie dla zespołu (np. cienki lód).

* Swing - to pies biegnący za liderem. Jest to dobra pozycja dla psa który w przyszłości ma zostać liderem.

* Team – pozycja dla reszty zespołu. Psy na tej pozycji są umieszczone między pozycjami Swing a Wheel. To dobra pozycja dla początkujących i młodych psów.

* Wheel - pies biegnący z tyłu zaprzęgu, bezpośrednio przed saniami lub wózkiem; na tej pozycji biegną najsilniejsze psy. Biorą one na siebie największy ciężar.

-------


 

 

Firma Green Dog posiada ok. 300 psów, w tym 240 pracującycch. Pieski są bardzo przyjacielskie. Gdy wejdziesz na teren, gdzie są umieszczone ich budki (każda oznaczona imieniem), wychodzą ci naprzeciw i wręcz domagają się pieszczot. Wiele z nich zamiast leżeć w budzie, która zapewnia jednak jakąś osłonę prze wiatrem woli leżeć i spać na śniegu. 

  

Po przejażdżce zaprzęgiem można jeszcze obejrzeć i poprzytulać szczenięta. 

Poczęstunek na zakończenie imprezy.


Gdy opuszczamy psią farmę, żegna nas oryginalna "choinka" z poroży reniferów.

------

c.d.n.

 

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Online
Ostatnio: 1 godzina 47 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Achernar, czekałam na twoja relację, bo bardzo jestem ciekawa Svalbardu w porze zimowej 

Zabieram się za czytanie

No trip no life

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Online
Ostatnio: 1 godzina 47 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ok, twoj pierwszy wpis dokładnie przeczytany,

Bardzo ciekawy opis i rys historyczny. Nie wiedziałam ,że wyspę odkrył Barents.. 

Wspominasz o wyprawie ratowniczej Amundsena.. a ja właśnie czytam książke opisującej wyprawę Belgici na Antarktydę, gdzie Amundsen uczył się wszystkiego. Na statku zreszta był zresztą również Arctowski i Dobrowolski,,

Jak więc chowają zmarłych ?kremują ? 

Strasznie jednak ciemno.. byłam mniej wiecej w tym samym czasie w Tromso i tez dnia nie było,ale jednak dużo jaśniej, No ,ale Tromso jednak jest znacznie niżej,,

Z ciekawością oglądam stolicę bo widziałam ja parenaście lat temu w sierpniu więc widzę mega ,kontrast.

No trip no life

Piea
Obrazek użytkownika Piea
Offline
Ostatnio: 23 godziny 13 minut temu
Rejestracja: 19 wrz 2017

Relacja lepsza jak najlepszy przewodnik czy film dokumentalny!  Good jak Ty to robisz ? Biggrin całe mnóstwo ciekawych historii, faktów i mniejszych ciekawostek; a najbardziej to Ci zazdroszczę tej zorzy  Air kiss

Piea

achernar51swiat
Obrazek użytkownika achernar51swiat
Offline
Ostatnio: 12 godzin 6 minut temu
Rejestracja: 01 cze 2020

Nel :

Ok, twoj pierwszy wpis dokładnie przeczytany,

Bardzo ciekawy opis i rys historyczny. Nie wiedziałam ,że wyspę odkrył Barents.. 

Wspominasz o wyprawie ratowniczej Amundsena.. a ja właśnie czytam książke opisującej wyprawę Belgici na Antarktydę, gdzie Amundsen uczył się wszystkiego. Na statku zreszta był zresztą również Arctowski i Dobrowolski,,

Jak więc chowają zmarłych ?kremują ? 

Strasznie jednak ciemno.. byłam mniej wiecej w tym samym czasie w Tromso i tez dnia nie było,ale jednak dużo jaśniej, No ,ale Tromso jednak jest znacznie niżej,,

Z ciekawością oglądam stolicę bo widziałam ja parenaście lat temu w sierpniu więc widzę mega ,kontrast.

Zmarłych nie kremują i nie chowają na Svalbardzie, ale odsyłają na kontynentalną część Norwegii... A tam są oni bądź kremowani, bądź chowani tradycyjnie. W Tromso mieliśmy międzylądowanie ok. godziny 12.00. Było widno, ale słońce było na samym horyzoncie... Pozdrawiam. Biggrin

achernar51swiat
Obrazek użytkownika achernar51swiat
Offline
Ostatnio: 12 godzin 6 minut temu
Rejestracja: 01 cze 2020

Zorza polarna

Jednym z celów naszej zimowej podróży na daleką Północ była chęć zobaczenia zorzy polarnej. Przez pierwsze dwa dni było jednak pochmurnie i baliśmy się, że nie ujrzymy tego zjawiska. Pierwszą, ale stosunkowo małą zorzę udało nam się zobaczyć dopiero podczas wycieczki do Obozu Barentsa (Barentz Camp), natomiast piękne efektowne zorze mieliśmy okazję podziwiać podczas przejażdżki psim zaprzęgiem w ostatnim dniu naszego pobytu na Szpicbergenie. Trochę o samym zjawisku...

Zorze polarne to obserwowane w górnej atmosferze, w pobliżu biegunów magnetycznych planety, zjawiska świetlne charakteryzujące się silnym polem magnetycznym. Wyglądają pięknie, a ich obserwacja zdaje się być jednym z najprzyjemniejszych doświadczeń, jakie może przeżyć człowiek. Zorzę polarną na Svalbardzie można zobaczyć od listopada do marca. Przy czym najlepszy moment na wypatrywanie jej to styczeń i luty. Idealne dla obserwacji warunki panują, gdy mróz jest naprawdę duży, nie ma wilgoci w powietrzu i niebo jest bezchmurne. Szanse na zobaczenie zorzy zwiększa aktywność Słońca. Intensywne zorze polarne wydają dziwne dźwięki. Świadkowie mówią, że są podobne do zakłóceń radiowych. Przypominają cichutkie trzaskanie, lekkie szeleszczenie czy syczenie. Są słyszalne przez kilka minut podczas zorzy o dużym natężeniu. Na Ziemi zorze polarne występują na wysokich szerokościach geograficznych, głównie za kołami podbiegunowymi, chociaż w sprzyjających warunkach bywają widoczne nawet w okolicach 50. równoleżnika. Zdarza się, że zorze polarne obserwowane są nawet w krajach śródziemnomorskich. Na półkuli północnej zorza polarna określana jest łacińską nazwą "aurora borealis" (lub angielską nazwą "Northern lights"), a południowa zorza polarna nosi nazwę "aurora australis" (lub "Southern lights").

Powstawanie zjawiska związane jest z przepływem prądu w jonosferze na wysokości ok. 100 km, w obszarze przenikania się pasów radiacyjnych i górnej atmosfery ziemskiej. Słońce stale emituje strumień naładowanych cząstek, czyli wiatr słoneczny. Podczas rozbłysków Słońce wyrzuca większe ilości takich cząstek; należą do nich protony o energiach do 1 GeV oraz elektrony o kilka rzędów wielkości mniejszej energii (co wynika z mniejszej masy spoczynkowej tych cząstek). W pobliżu Ziemi tory lotu tych cząstek są odchylane przez ziemskie pole magnetyczne. Schwytane przez ziemską magnetosferę cząstki poruszają się po torze o kształcie helisy wzdłuż linii pola magnetycznego łączących obydwa ziemskie bieguny magnetyczne, powodując wzbudzenia atomów w obszarze polarnym, a skutkiem tego świecenie zorzowe. Świecenie zorzowe tworzy ponad 270 linii emisyjnych, głównie tlenu i azotu. Wiatr słoneczny tworzą emitowane stale przez Słońce protony i elektrony o mniejszych prędkościach, a zatem i energiach, również wtedy, gdy na Słońcu nie obserwuje się plam. Także one są chwytane przez ziemskie pasy radiacyjne, ale z powodu mniejszej energii nie wzbudzają tak intensywnie plazmy jonosferycznej, jak cząstki emitowane podczas rozbłysków i nie powodują większych zórz. Cząstki elementarne z rozbłysków są wysokoenergetyczną fazą wiatru słonecznego. Z powodu przeciwnego ładunku protony i elektrony obiegają Ziemię w przeciwnych kierunkach wytwarzając różnicę potencjału na krańcach magnetosfery (około 40 kV), która może się zmieniać po rozbłyskach i powodować indukcyjne przepływy prądu elektrycznego w jonosferze. Z tego powodu zorze bywają widywane częściej przed lokalną północą niż nad ranem. Po intensywnych rozbłyskach na Słońcu zorze obserwowano również na średnich szerokościach geograficznych, w tym ponad Polską, a nawet w okolicach równikowych. Zjawisko widywano także w dzień, oraz podczas prawie niezaburzonego magnetyzmu. Zorze były wywoływane - co najmniej dwukrotnie - przez detonację ładunku jądrowego grzejącego jonosferę, co było krytykowane przez ekologów. Zorze są obserwowane podczas burz jonosferycznych, a wysoka wówczas jonizacja powoduje zaburzenia w rozchodzeniu się fal radiowych, a nawet ich zupełny zanik. Nad zorzami unoszą się fale Alfvéna, które mają wpływ na poruszanie się elektronów w obrębie zorzy.

Rozróżnia się typy systematyczne zórz: pasma, łuki, kurtyny, promienie, korony i inne. Stwierdzono emisje w zakresie barwy niebieskiej, zielonej, żółtej i czerwonej, a bardzo często białe. Kolor zjawiska jest skutkiem różnej intensywności linii emisyjnych. Kolor zorzy zależy od rodzaju gazu oraz od wysokości, na jakiej występuje zjawisko. Na czerwono i na zielono świeci tlen, natomiast azot świeci w kolorach purpury i bordo. Zderzenie cząstek z mieszaniną azotu i tlenu daje barwę żółtą. Lżejsze gazy - wodór i hel - świecą w tonacji niebieskiej i fioletowej. Gołym okiem zorze dostrzegamy jako zielonkawe i białe. Pełne barwy widać dopiero na zdjęciach fotograficznych. Dzieje się tak dlatego, że przy słabym świetle oko rejestruje światło przy pomocy pręcików, które nie są wrażliwe na kolory, a jedynie na natężenie światła. Wikingowie uważali, że zorza polarna to światło odbijane od zbroi bogini Walkirii, córki Odyna, miały więc one boskie znaczenie. W języku fińskim zorza polarna określana jest jako "revontulet", co oznacza "lisi ogień". Nazwa ta zaczerpnięta jest z legendy o arktycznym lisie, który biegnąc na północ, rozrzucał swym ogonem iskry ognia, lśniące w świetle księżyca.

Zorze polarne występują także poza Ziemią. Były obserwowane na wszystkich planetach-olbrzymach w Układzie Słonecznym, przeważnie pierwsze rejestracje były spoza zakresu widzialnego. Szczególnie silne zjawiska zorzowe występują na Jowiszu; na kształt i rozciągłość tych zjawisk mają wpływ przepływy plazmy związane z księżycami galileuszowymi. Na Saturnie zorze obserwowano w ultrafiolecie i w świetle widzialnym, dzięki sondzie Cassini. Występują one również na Uranie i Neptunie. Teoretycznie również na planecie pozasłonecznej mającej pole magnetyczne i magnetosferę poddaną oddziaływaniu wiatru gwiazdowego mogą występować zorze polarne. Choć rozdzielczość teleskopów nie pozwala na uchwycenie obrazu takiego zjawiska, towarzysząca zorzom emisja fal radiowych może zostać wykryta za pomocą radioteleskopów.

------


 

Wszystkie powyższe zdjęcia zorzy zrobiłem podczas przejażdżki psim zaprzęgiem. Niestety, nie udało mi się uchwycić pięknej zorzy kurtynowej, obejmującej niemal 1/3 nieboskłonu, która pojawiła się, ale była bardzo krótkotrwała.

------

Następnego dnia odlecieliśmy bezpośrednim lotem linii Norwegian do Oslo, a po przenocowaniu we wspomnianym wyżej hotelu Thon Gardermoen wróciliśmy samolotem linii Wizzair do Gdańska. 

Pożegnanie ze Svalbardem na lotnisku w Longyearbyen.

------

Dziękuję za uwagę.

achernar51swiat
Obrazek użytkownika achernar51swiat
Offline
Ostatnio: 12 godzin 6 minut temu
Rejestracja: 01 cze 2020

Piea :

Relacja lepsza jak najlepszy przewodnik czy film dokumentalny!  Good jak Ty to robisz ? Biggrin całe mnóstwo ciekawych historii, faktów i mniejszych ciekawostek; a najbardziej to Ci zazdroszczę tej zorzy  Air kiss

Oczywiście tych wszystkich informacji o historii i przyrodzie nie biorę z pamięci, ale szukam w różnych miejscach w sieci... Pozdrawiam. Biggrin

Asia-A
Obrazek użytkownika Asia-A
Offline
Ostatnio: 22 godziny 52 minuty temu
Rejestracja: 01 wrz 2015

Dzięki za relację. Zimno i ciemno - ale ciekawie Biggrin

Bye Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach! Yes 3

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 10 godzin 39 minut temu
Rejestracja: 31 maj 2016

..."zorzę zobaczyć"...rozumiem. Ale "reszty" to się raczej trzeba...domyslać...niż ogladać ; ))

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

_Huragan_
Obrazek użytkownika _Huragan_
Offline
Ostatnio: 4 dni 14 godzin temu
Rejestracja: 13 cze 2015

Mozna tylko pozazdroscic takiej wyprawy.Podroz  w okolice 78 stopnia szerokosci geograficznej to juz w lecie niezla przygoda,a w zimie to juz w ogole.No i gratuluje zobaczenia zorzy.Tego widoku sie nie zapomina juz nigdy w zyciu.

https://marzycielskapoczta.pl/

Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci

Strony

Wyszukaj w trip4cheap