Jesli skonczy sie wam po drodze woda, to sa jakieś takie kraniki gdzie mozna sie napic i schłodzic, a na samej górze dostaje sie kubeł zimnej wody, za free:)
Po dwóch godzinach, a może i dłuzej zabieraja nas na treking na słoniach. OJJJJJJ- gdybym ja wiedziała, co to za straszne jest przezycie w zyciu bym sie nie zdecydowała. Biedne słonie, nie zbyt dobrze traktowane, poobijane od tych kijów, które sa zakonczone czymś ostrym. Na poczatku było nawet miło, az do momentu gdy juz na słonia wsiadłam Zaczeło bujac jak na wzburzonym morzu, z kazdym krokiem coraz gorzej , w dodotaku ten taj , który z nami jechał ciagle tego słonia obkładał, az mu zwróciłam uwage zeby go nie bił
Atrakcji nie polecam, i sama nigdy więćęj z niej nie skorzystam. Dla nas moze to i zabawa, i z tego co widziałam chyba tylko ja siedziałm skrzywiona i zasmucona, ze takie biedne te słonie, ze sobie atrakcje głupia, bezsensowna zafundowałam, reszta grupy była zachwycona, zadowolona i rozesmiana...moze cos ze mna nie tak, a może poprostu za bardzo kocham zwierzeta i jetsem zbyt wrazliwa na ich krzywde. Widziałm gdzis tu w relacjach zadowolone słonie, ale to chyba było poprostu w trochę innych warunakch, gdzie słonie sie kąpało w rzece dziekując im za przygode...tak czy siak uważam, że jest to wykorzystywanie jednak tych zwierzat w celu zaspokojenia próżnej ciekawości turysty i żeby nie wiem jak tym słoniom potem dziekowano poprzez kapiele czy karmienie na mnie zrobiło to bardzo złe wrażenie i nigdy w zyciu nie przyczynię sie osobiście do meki tych zwierzat. Zawsze to o dwóch turystów mniej.
Zeby sie troche zrehabilitować, po trekkingu kupiłam żarcie słonikom i je nakarmiłam
Była to juz ostatnia atrakcja tej wycieczki, do Ao Nang wracalismy jakieś 1,5 h Przespałam droge, porozwozili nas po hotelach , wycieczka przebiegła sprawnie , oprócz tych słoni, które wolałabym jednak tylko nakarmic, wszystko było warte zobaczenia. O 16.30 dotarlismy do hotelu, szybki prysznic, odpoczynek i ruszylismy na kolacje na miacho, tym razem z wózeczków za grosze
MOMIŚ no jak to mówią : ROZMIAR MA JEDNAK ZNACZENIE
Nelciu, ja juz odpadłam na 166 ale mój Łukasz wszedł na sama górę w dośc szybkim tempie, a jak schodził wygladał jak nowo narodzony gdzie inni jak patrzyłam wygladali jak przez zejściem na zawał - a on jak rybka w wodzie, hehe
Nastepny (przedostatni dzien, a własciwie ostatni dzień) postanowilismy spędzic na miejscu, bez fakultetów wodnych i bez szlajania się bo szczerze mówiąć juz nam starczyło atrakcji, a i kasy jakos nam było juz szkoda wydawać znowu na kolejne górki i pagórki na wodzie, własciwie to co chchiałam zobaczyc to zaliczylismy i zrobilismy sobie po sniadanku wycieczke po plazy w samym Ao Nang, kierując się w lewą stronę na scierzkę małp i w strone hotelu z prywatna plażą Grand Centara.
Plaza w samym Ao Nangu jest nawet niezła, szczególnie po lewej stronie, gdzie maja swoje legowisko sliczne małpki, kradziejki, ale tutaj były jakieś bardziej sympatyczne
Kilka pstryków z drogi na szczyt
życie to nieustająca podróż
Jesli skonczy sie wam po drodze woda, to sa jakieś takie kraniki gdzie mozna sie napic i schłodzic, a na samej górze dostaje sie kubeł zimnej wody, za free:)
życie to nieustająca podróż
Po dwóch godzinach, a może i dłuzej zabieraja nas na treking na słoniach. OJJJJJJ- gdybym ja wiedziała, co to za straszne jest przezycie w zyciu bym sie nie zdecydowała. Biedne słonie, nie zbyt dobrze traktowane, poobijane od tych kijów, które sa zakonczone czymś ostrym. Na poczatku było nawet miło, az do momentu gdy juz na słonia wsiadłam Zaczeło bujac jak na wzburzonym morzu, z kazdym krokiem coraz gorzej , w dodotaku ten taj , który z nami jechał ciagle tego słonia obkładał, az mu zwróciłam uwage zeby go nie bił
WIDZICIE TE SMUTNE OCZY
życie to nieustająca podróż
Aga, jak mogłaś sobie odpuścić toż to tylko 1231 schodków
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Atrakcji nie polecam, i sama nigdy więćęj z niej nie skorzystam. Dla nas moze to i zabawa, i z tego co widziałam chyba tylko ja siedziałm skrzywiona i zasmucona, ze takie biedne te słonie, ze sobie atrakcje głupia, bezsensowna zafundowałam, reszta grupy była zachwycona, zadowolona i rozesmiana...moze cos ze mna nie tak, a może poprostu za bardzo kocham zwierzeta i jetsem zbyt wrazliwa na ich krzywde. Widziałm gdzis tu w relacjach zadowolone słonie, ale to chyba było poprostu w trochę innych warunakch, gdzie słonie sie kąpało w rzece dziekując im za przygode...tak czy siak uważam, że jest to wykorzystywanie jednak tych zwierzat w celu zaspokojenia próżnej ciekawości turysty i żeby nie wiem jak tym słoniom potem dziekowano poprzez kapiele czy karmienie na mnie zrobiło to bardzo złe wrażenie i nigdy w zyciu nie przyczynię sie osobiście do meki tych zwierzat. Zawsze to o dwóch turystów mniej.
Zeby sie troche zrehabilitować, po trekkingu kupiłam żarcie słonikom i je nakarmiłam
życie to nieustająca podróż
Była to juz ostatnia atrakcja tej wycieczki, do Ao Nang wracalismy jakieś 1,5 h Przespałam droge, porozwozili nas po hotelach , wycieczka przebiegła sprawnie , oprócz tych słoni, które wolałabym jednak tylko nakarmic, wszystko było warte zobaczenia. O 16.30 dotarlismy do hotelu, szybki prysznic, odpoczynek i ruszylismy na kolacje na miacho, tym razem z wózeczków za grosze
życie to nieustająca podróż
dobrze, że już srodek nocy....normalnie się zawstydziłam!.. wybrałaś największego..:)
Co do słoni, to już chyba wszyscy znają moją opinię , więc nie będę zanudzać....Jak nie czytałaś, to tu moje spotkanie ze słoniami
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/2013/03/smutne-zycie-pewnego-maxa-czyli-jak-sa.html
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
O rany, tych schodków to jest troche do przejścia ale jak widac twoich fotek warto, bo widoczki z góry miodzio
No trip no life
MOMIŚ no jak to mówią : ROZMIAR MA JEDNAK ZNACZENIE
Nelciu, ja juz odpadłam na 166 ale mój Łukasz wszedł na sama górę w dośc szybkim tempie, a jak schodził wygladał jak nowo narodzony gdzie inni jak patrzyłam wygladali jak przez zejściem na zawał - a on jak rybka w wodzie, hehe
życie to nieustająca podróż
Nastepny (przedostatni dzien, a własciwie ostatni dzień) postanowilismy spędzic na miejscu, bez fakultetów wodnych i bez szlajania się bo szczerze mówiąć juz nam starczyło atrakcji, a i kasy jakos nam było juz szkoda wydawać znowu na kolejne górki i pagórki na wodzie, własciwie to co chchiałam zobaczyc to zaliczylismy i zrobilismy sobie po sniadanku wycieczke po plazy w samym Ao Nang, kierując się w lewą stronę na scierzkę małp i w strone hotelu z prywatna plażą Grand Centara.
Plaza w samym Ao Nangu jest nawet niezła, szczególnie po lewej stronie, gdzie maja swoje legowisko sliczne małpki, kradziejki, ale tutaj były jakieś bardziej sympatyczne
życie to nieustająca podróż