Po zabawach z małpkami, zjedzeniu zarełka i wypiciu szejków watermelonowych-moich ulubionych, ruszamy w strone hotelu Grand Centara, wycieczke polecam, choć trzeba sie wspiąć po zbitych na słowo honoru schodkach z deseczek, wsród skakajacych małpiszonków kradziejków widoczki po drodze niesamowite!!!
Te małpy tam przy schodach, to takieee wredne małpy....heheh.... jak wchodziliśmy po schodach tam do góry, żeby przejsć na drugą plażą, to się skubane pod stopniami chowały i za kostki łapały, albo za paski od sandałów
Momi, hihhiihihihihihi, no ja tez szłam ze spoconymi nogami, wiesz bez zwracania na nie uwagi, ale cały czas w napieciu zeby w razie czego móc zareagowac. Pochowalismy wszystkie kolorwe rzeczy, tylko plecaki mielismy na plecach *crazy*. ja w pełnym skupieniu patrząc pod nogi bo stromo i wysoko i niebezpiecznie, a tu nagle na wysokości mojej głowy na barierce siedza dwie takie małpeczki i patrza na mnie dziwnie jakby chciały na mnie skoczyc....no powiem ci ze zamarłam...ale Łukasz je spłoszył machając ręka....hihihi
Plaża przy hotelu Grand CENTARA naprawde zrobiła na mnie duze wrażenie, piekna, duza, zadbana, ale jakie nas nzdziwienie ogarneło gdy po zejściu na plaże siedzący przy schodkach Pan Policjant kazał nam sie wpisac w zeszyt, imie nazwisko, godzina wejścia na plaże.... szok pewnie jakbysmy z niej nie wyszli to by nas zas szukał, czy czasami sie w hotelu gdzies nie zabunkrowalismy... oczywiscie na teren hotelu wejścia nie ma...siedza panie ochroniarki i patza odrazu czy jestes gosciem, czy nie, haha to pierwszy hotel który widziałam w Taj który był tak pilnowany. Jak chchiałam sobie wejść na skrawek hotelu zeby zdjęcie zrobic w palemkch Pani odrazu wstała i w moja stronę sie skierowała, więc w tył zwrot zrobiłam...
Wieczorkiem pospacerowalismy jeszcze po deptaku w AONANG, zakupilismy pamiątki, szale, husty, figurki z drewna i takie tam inne pierdoły na prazenty z podrózy i sie rozeszło kasy troche na to wszystko....mimo ze utargowalismy spore rabaty, hehe
Julka no taka gadzina wypełzła na ląd z wody, w której moczyłam nogi...brrrrr. , ale najlepsze było to, że zrobiło sie zbiegowisko ludzi i jakis gościu (miejscowy) kazał sie odsunąć bo wąż był jadowity, trujący i go wziął na patyk i WRZUCIŁ Z POWROTEM DO WODY a on za chwile znowu wypełzl na ląd. Jak sobie pomysłam, że mogłby mnie dziabnąć podczas kapieli....na szczęście sie tam nie kapałam w Ao Nangu
Po zabawach z małpkami, zjedzeniu zarełka i wypiciu szejków watermelonowych-moich ulubionych, ruszamy w strone hotelu Grand Centara, wycieczke polecam, choć trzeba sie wspiąć po zbitych na słowo honoru schodkach z deseczek, wsród skakajacych małpiszonków kradziejków widoczki po drodze niesamowite!!!
życie to nieustająca podróż
Te małpy tam przy schodach, to takieee wredne małpy....heheh.... jak wchodziliśmy po schodach tam do góry, żeby przejsć na drugą plażą, to się skubane pod stopniami chowały i za kostki łapały, albo za paski od sandałów
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi, hihhiihihihihihi, no ja tez szłam ze spoconymi nogami, wiesz bez zwracania na nie uwagi, ale cały czas w napieciu zeby w razie czego móc zareagowac. Pochowalismy wszystkie kolorwe rzeczy, tylko plecaki mielismy na plecach *crazy*. ja w pełnym skupieniu patrząc pod nogi bo stromo i wysoko i niebezpiecznie, a tu nagle na wysokości mojej głowy na barierce siedza dwie takie małpeczki i patrza na mnie dziwnie jakby chciały na mnie skoczyc....no powiem ci ze zamarłam...ale Łukasz je spłoszył machając ręka....hihihi
życie to nieustająca podróż
tam sie fajnie plażowało, cisza spokój...mozna było plecaki zostawić, bo straznik pilnował ..:) a wspinaczka nie taka straszna, no jedynie te małpy
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Plaża przy hotelu Grand CENTARA naprawde zrobiła na mnie duze wrażenie, piekna, duza, zadbana, ale jakie nas nzdziwienie ogarneło gdy po zejściu na plaże siedzący przy schodkach Pan Policjant kazał nam sie wpisac w zeszyt, imie nazwisko, godzina wejścia na plaże.... szok pewnie jakbysmy z niej nie wyszli to by nas zas szukał, czy czasami sie w hotelu gdzies nie zabunkrowalismy... oczywiscie na teren hotelu wejścia nie ma...siedza panie ochroniarki i patza odrazu czy jestes gosciem, czy nie, haha to pierwszy hotel który widziałam w Taj który był tak pilnowany. Jak chchiałam sobie wejść na skrawek hotelu zeby zdjęcie zrobic w palemkch Pani odrazu wstała i w moja stronę sie skierowała, więc w tył zwrot zrobiłam...
życie to nieustająca podróż
Wieczorkiem pospacerowalismy jeszcze po deptaku w AONANG, zakupilismy pamiątki, szale, husty, figurki z drewna i takie tam inne pierdoły na prazenty z podrózy i sie rozeszło kasy troche na to wszystko....mimo ze utargowalismy spore rabaty, hehe
życie to nieustająca podróż
Julka no taka gadzina wypełzła na ląd z wody, w której moczyłam nogi...brrrrr. , ale najlepsze było to, że zrobiło sie zbiegowisko ludzi i jakis gościu (miejscowy) kazał sie odsunąć bo wąż był jadowity, trujący i go wziął na patyk i WRZUCIŁ Z POWROTEM DO WODY a on za chwile znowu wypełzl na ląd. Jak sobie pomysłam, że mogłby mnie dziabnąć podczas kapieli....na szczęście sie tam nie kapałam w Ao Nangu
życie to nieustająca podróż
NIEBIESKA KOSZULKA W PRAWYM GÓRNYM ROGU
życie to nieustająca podróż
Aj...Aga, żywy ten wąż??? Bo to jadowite bardzo!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/