--------------------

____________________

 

 

 



Malezja - nasze "the best of" czyli Borneo, Redang i K.Lumpur

288 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Witaj Wojtku, tak w Singapurze bylismy niecałą dobę, na końcu pobytu, ale to był nasz drugi raz w Sin., pogoda była kiepska, więc tym razem mało zwiedzalismy, nie mielismy ciśnienia z tym miastem, opiszę na koniec Biggrin

Carmi, Kasik fajnie że jesteście Biggrin

Mariusz, hejka, no wiem że byłeś w galerii, bo ślad zostawiłeś Biggrin no i między innymi na Twoją prośbę tu teraz piszę Biggrin

Ha, o statyw pytasz... no więc tak. To cała historia ze statywami jest, która zresztą się powtarza... Jak mieliśmy duży ciężki statyw, to nam się nie chciało go wozić, a jak był wzięty do walizki to go potem nie nosiliśmy. Kupiłam więc takie małe byle co i okazało się że taki to zawsze znajdzie miejsce w plecaczku, albo weźmie się do ręki wieczorem... ale... juz nie pierwszy statyw typu "małe byleco" przerobiliśmy, juz się kilka przewinęło, rozpadały się, rdzewiały, zacinały itp. Kupiliśmy ze 2 lata temu klejny duży, pożądny, miał być lekki, no mało nie kosztował... i znowu go nie wozimy... bo jednak t "grzmot" i zawsze żal mi miejsca w bagażu... jak z płetwami... zawsze hasło że za duzo miejsca zajmuje i nie bierzemy...

 A to "gówienko" co zauważyłeś, to było za niecałe 50zł kupione i miało być tylko na Birmę, bo tam byliśmy bardzo ograniczeni z bagażem lecąc potem na Filipiny tanimi liniami i redukowaliśmy wszystko do minimum. Idea była taka że taką tandetę tam wykorzystamy i potem bez żalu wyrzucimy... i służy nam na każdym wyjeździe... Oczywiście żal było wyrzucić, a że mało ważył to nie było nadbagażu. Zazwyczaj prowizorki trwają dłużej niż zakłada plan... przynajmniej u nas.

No i oczywiście ten statyw też nam się rozpadł w Singapurze, każda noga była oddzielnie, ale juz sklejony i dalej będzie nam służył:-)

 

Momiś, dzięki piekne, już przez weekend posiedziałam troche na przepisach w necie i poczytałam o kapustce, mam jakies przepisy, choć im prościej tym lepiej i dokładnie jak radzisz, tak zrobię. A z olejem sezamowym to faktycznie dopiero teraz wyczaiłam, że to się na koniec dodaje parę kropli... a ja próbowałam na tym podsmażać... i było intensywne, dominowało wszystko... he he ciągle człowiek się uczy. Dzięki za porady!

Muszę się pochwalić że mi dziś wyszły rewelacyjne sajgonki z rybką a wczoraj mieliśmy ucztę z mango sticky rice!!! Rodzinka była mega szczęsliwa z ryzu z mango. Na chwilę przenieśliśmy się na targ w Chiang Mai Smile

zaraz będzie cd. już trochę napisałam i będę wstawiać

Koniczyna
Obrazek użytkownika Koniczyna
Offline
Ostatnio: 6 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 28 wrz 2013

Ja też przyłączam się do zachwytów nad zdjęciami i czekam na ciąg dalszy Biggrin zazdroszczę sticky rice mango- mi czesto wychodź izby mało kleisty i o dobre mango też ciezko. 

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Dzień 3

Rano słoneczko nas wita. Wychodzimy wcześnie z pokoju, pakując się wcześniej i wymeldowując, zostawiamy bagaże w hotelu. Zamawiają nam taxi na lotnisko na 14.00 (ustalamy uczciwą cenę na 100 rm), i  ruszamy na zwiedzanie miasta. Początkowo liczymy na wzięcie taxi do pobliskiej atrakcji, ale pierwszy i drugi kierowca chcieli za dużo, więc ostatecznie szukając dalej doszliśmy pieszo (20 min) do  Meczetu Masjid Jamek.

Zrobił na nas duże wrażenie, bo jest otoczony wspaniałą roślinnością, palmami, które pięknie kontrastują z ciekawą białą architekturą w stylu Mogołów (mix architektoniczny, połączenie minaretów, kopuł z  łukami gotyckimi). W środku dodatkową atrakcją są fioletowe wdzianka – habity, które każą nam włożyć. Panowie nie muszą zakładać kaptura, a ja muszę przykryć włosy. Wszyscy zwiedzający (niewierni) muszą włożyć takie sztuczne, nieoddychające cudo, pod którym po człowieku strugami lecą krople potu… Mamy przy tym świetne humory i czasem sami musimy się stopować, żeby nie urazić naszymi wygłupami uczuć muzułmanów, dla których to b.ważny meczet, miejsce kultu. Michał np. odstawiał na środku placu taniec derwisza… odsłaniając przy tym krótkie gatki i owłosione łydki…

POzowanie chłopaków na Michela Bolta, to juz standard (od roku tak mają...) i mam nadzieję, że tym nie bulwersowali... to nie wymierzone karabiny...

Masjid Jamek 

do środka wejść nie możemy, tylko zaglądamy

  

Po zwiedzaniu miejscowi zapraszają nas na ucztę. Świętują od dwudziestu kilku dni koniec ramadanu, więc siedzą, jedzą i się cieszą. Tą radością chcą się podzielić z nami. Gorąco nas namawiają na poczęstunek. Dziękujemy za gościnę, rozmawiamy chwilę, bierzemy jedynie po buteleczce wody i ruszamy dalej.

Kolejnym punktem programu jest Merdeka Square, którego trochę szukamy, błądząc. Trafiamy, ale jakoś nas nie zachwyca. Na zdjęciach nawet wychodzi fajnie, jest bardziej fotogeniczny niż w rzeczywistości…

błądząc uliczkami w stylu kolonialnym

Budynek Sułtana przy placu Merdeka

Postanawiamy tu wziąć taxi do chińskiej świątyni i długo niczego nie możemy złapać, a żar z nieba niemiłosierny…

W końcu łapiemy taxi i jedziemy (na licznik) do świątyni Thean Hou. Za parę RM (chyba ok. 10) gość nas podwozi, ale nie chce czekać.

Świątynia jest śliczna, dość spora, dużo w niej modlących się buddyjskich wiernych. Dostajemy tu także darmową wodę. 

  

kolorowe sufity

Po zwiedzaniu chcemy wziąć stąd taxi, ale żadnej nie ma pod świątynia, a to trochę jest na odludziu i na wzgórzu. Nie ma mowy żeby iść stąd pieszo... Strażnik zamawia nam telefonicznie i po paru minutach przyjeżdża transport, tyle, że musieliśmy się zgodzić na ustaloną z góry kwotę ze straznikiem 30 rm, że za mniej nikt tu nie przyjedzie, że t standardowa cena.  

Wracamy pod hotel, idziemy poszukać bankomatu. Kilka atm'ów nie daje nam gotówki, nie działa żadna karta wbk… Liczymy że na lotnisku weźmiemy gotówkę, bo po przylocie przecież udało się wypłacić… Idziemy na lunch do tajskiej restauracji. Jedzenie dobre i tanio. Bardzo fajna sałatka som tum, pad thai i czerwone curry. Moje zielone curry gorsze, bez szału. Za 4 os. płacimy z napojami ok. 80 rm.

O 14.00 jedziemy taksówką na lotnisko i o 17.00 lecimy na Borneo  do Sandakanu, gdzie wita nas deszcz. Stąd bierzemy taxi do hotelu (też na kupon, wzięty przy wyjściu). Opłata standardowa 40rm. Całą drogę leje deszcz. Dochodzi 21.00. Meldujemy się i jemy pyszną kolację (moje warzywa w curry są fantastyczne).

Ciągle pada. Mamy nadzieję że jutro nie będzie deszczowo… choć to przecież lasy deszczowe, więc wszystko możliwe…

Hapol
Obrazek użytkownika Hapol
Offline
Ostatnio: 7 lat 9 miesięcy temu
Rejestracja: 01 sie 2014

Mika....Usaina Bolta Wink

Relacja choć to nie moje klimaty wymiata OkGood

"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Koniczyna :

Ja też przyłączam się do zachwytów nad zdjęciami i czekam na ciąg dalszy Biggrin zazdroszczę sticky rice mango- mi czesto wychodź izby mało kleisty i o dobre mango też ciezko. 

Witaj Koniczyno Biggrin

Ryż mi wychodzi super kleisty, ale trzeba go najpierw namoczyć, jak do sushi (minimum 30 min) odlac wodę, wypłukać, żeby nic nie było białej wody, trzeba pozbyć się skrobi i dopiero potem gotować (ja biorę 1,5 szkl. ryżu, odcedzonego + 2 szkl. wody), po zagotowaniu na 15 min na malutki ogień i po tym dodać mleko kokosowe, zagotowane wczesniej  z cukrem i szczyptą soli. Ja na puszkę mleczka daję 4-6 łyżek cukru. Wymieszać i niech sobie jeszcze tak postoi pod przykryciem z 10 min, może byc na wyłaczonej kuchence, to się nic nie przypali, a wchłonie.

Jest super kleisty, idealnie "tajski", pachnie i smakuje kokosem, jest słodki, niebo w gębie! A to fakt że potem wszystko zalezy od mango. U nas cięzko o żółte, ale czasem to zielone też jest fajne Biggrin A-ha i trochę syropku kokosowego zostawiam do polania na koniec, czyli do ryżu daję 3/4 a reszta na wierzch. To musi się udać! Proste i pyszne!

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Hapolku, miło Cię gościć Biggrin

Widzisz taki ze mnie ignorant sportowy... pewnie że Usaina Bolta. Dziękuję za korektę. Chyba go "zmiksowałam" z Phelpsem...

Hapol
Obrazek użytkownika Hapol
Offline
Ostatnio: 7 lat 9 miesięcy temu
Rejestracja: 01 sie 2014

...a ni ma za co Wink

mnie również miło że mogę poczytać i pooglądać przygody zakręconej jak rogi muflona rodzinki Smile

"Nadzieja to największe skur......two jakie wyszło z puszki Pandory"....

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Już się sama nie mogę doczekać wesołych rudych mordek, to od razu zacznę kolejny, mega udany dzień Biggrin

Dzień 4

Poranek pogodny, ale parno po całonocnym deszczu. Duszno nam strasznie, pocimy się już od śniadania. Pamiętam też z opowieści Mary, że tam w 10 min człowiek przemaka do suchej nitki. Faktycznie momentalnie jesteśmy cali mokrzy, jeszcze nie wyszliśmy z naszego hotelu, a już każdy chciałby się przebrać...

tu mieszkaliśmy (Sepilok Jungle Resort) i takie widoki mieliśmy między pokojem a restauracją:

 

Idziemy do Ośrodka Rehabilitacji Orangutanów na poranne karmienie. To 5 min. spacerem z naszego hotelu. Przy wejściu musimy zostawić w szafkach wszystko oprócz aparatów. Możemy chodzić jedynie wyznaczoną trasą – po drewnianych kładkach. Kilkadziesiąt osób już czeka, wyglądając rudzielców. Jest niesamowicie parno, wilgoć niemal 100%. Pot po nas płynie strugami. Nigdy w takim tempie nie namakaliśmy Shok

Przychodzą najpierw 3 małpy. Dostają banany, rambutany, liście kapusty, które wybierają najchętniej. Obserwujemy je z niedalekiej odległości. Następnie przychodzą jeszcze 2.

jakaś biedna chudzina nadchodzi, chyba po niezłych przejściach... no chyba że to modelka z anoreksją...

rozbrajają nas pozami i jedzeniem, które sobie podają stopami Wacko

sporo wiewiórek się tez pojawia i podkradają jedzonko

Chuligan wpadł, zastraszył, ukradł i uciekł

Cały czas karmienia przy orangutanach siedział opiekun. Jak tylko mężczyzna zaczął schodzić z platformy, orangutany szły za nim i zniknęły pośród roślin. Jeden na koniec wpadł na pomost dla obserwujących, ale strażnik nie pozwolił nam się do niego zbliżać. Mówił, że już koniec i nas wypraszał. Porobiliśmy tylko kilka zdjęć małpie siedzącej i chodzącej parę metrów od nas.

Kochana Dziewczynka, chciała się z nami integrować, ale ochrona nie pozwoliła... pilnują bezpieczeństwa.

Chcieliśmy pochodzić po dżungli, ale szlak zamknięty, ponieważ podobno jeden z misiów uciekł i gdzieś tu chodzi i może być niebezpieczny dla turystów. Dopytujemy się o jakie niedźwiadki chodzi. Okazuje się, że obok jest ośrodek rehabilitacji suny bears i tam można je zobaczyć. Wychodzimy zatem od orangutanków i idziemy na przeciwko, do niedźwiadków.

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Hapol :

...a ni ma za co Wink

mnie również miło że mogę poczytać i pooglądać przygody zakręconej jak rogi muflona rodzinki Smile

Mosking MoskingMosking

Asia
Obrazek użytkownika Asia
Offline
Ostatnio: 7 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

No i pojawili się moi pierwsi ulubieńcy Biggrin

...nieważne gdzie, ważne z kim...

Strony

Wyszukaj w trip4cheap