--------------------

____________________

 

 

 



Malezja - nasze "the best of" czyli Borneo, Redang i K.Lumpur

288 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

O rany ja jestem wszystko w stanie przezyc w hotelu poza smrodkiem, takze szczerze wspolczuje. Dobrze ze chociaz w pokoju bylo w miare.

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 11 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Aaaa...zdjecia obejrzalam i zbieram szczeke z podlogi...Marcel stwierdzil, ze on chce na Borneo na miesiac zeby opeikowac sie malpkami...jest tam cos takiego, jakis wolontariat?

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Jest Marylko, jest wolontariat u orangutanków i u tych miśków malajskich też, ja tez kiedys myslałam o czymś takim Biggrin

Wrrrrrr.... tyle się napisałam następny dzień opisałam... i mi na koniec wcięło tekst..... no wściekła jestem... idę dalej na nowo pisać... częśc miałam w wordzie ale duzo dopisałam i teraz mnie trafiło Diablo

hyde
Obrazek użytkownika hyde
Offline
Ostatnio: 8 lat 2 miesiące temu
Rejestracja: 25 lut 2014

Mika policz do 10 Wink

nieżle się zaczyna to chyba będzie coraz lepiej Clapping

Explore. Dream. Discover.

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 8 godzin 27 minut temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Mika, kurcze alez pechowy i ten początek wyjazdu ( choroby) i teraz hotel Biggrin nie wiem co gorsze czy ten smród czy halasy nie dajace wam spac . Mam nadzieje,ze spedziilsicie tam tylko 1 noc?

No trip no life

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Dzień 2 sobota.

Na ten dzień pierwotnie mieliśmy zaplanowaną wycieczkę na wzgórza herbaciane - Cameron Highlands. Jednak im bliżej było wyjazdu, tym więcej wątpliwości i wspólnie, rodzinnie ustalilismy, że jednak odpuszczamy, że to będzie zaraz po przylocie, że będziemy umęczeni długą podróżą, przesiadkami, że będziemy odchorowywac róznicę czasową, że będziemy niedospani, a tu trzeba będzie wstac o 6.00, bez śniadania ruszyć z hotelu i prawie cały dzień w drodze, będziemy tłuc się wiele godzin, żeby na chwilę znaleść się na pięknych wzgórzach... a co jak nie będzie super pogody???? No własnie i te wątpliwości zwyciężyły i odpuścilismy całodniową tułaczkę samochodem na zielone wzgórza...

... i całe szczęście... bo nie dość,, że umęczeni podróżą, osłabieni sensacjami żołądkowymi, niedospani przez róznicę czasową i cholerną dyskotekę... to jeszcze ... rano pochmurno i deszcz Diablo Diablo  Diablo 

Zniechęca nas to kompletnie do wczesnego wychodzenia. Na śniadanie nawet idziemy późno. Ciągle pada, obserwujemy ulice miasta z naszego pokokoju. Mamy fajny widok z naszego apartamentu. To naprawdę jedyna zaleta tego pokoju, którą teraz doceniamy. Moglismy mieć teą taką norkę jak nasze dzieci... Postanawiamy się jeszcze przespać, bo nie widzimy sensu ruszać w deszcz. Nawet parasoli przecież nie mamy. 

W południe budzimy się. Nie pada! Przejaśniło się, więc ruszamy pod Petronasy. Pogoda znacznie się poprawia, wychodzi nawet słońce, więc robimy spacery wokół wież i dużo zdjęć. Petronaski są niesamowite! Naprawdę jak się pod nimi stanie i zadrze głowę do góry to ciary przechodzą po ciele... A może to był ucisk na kręgosłup szyjny, te ciary... no nie wiem, ale miałam...

i nasze Bliźniaki z Bliźniaczkami w tle:-)

coraz więcej niebieskich przebłysków na niebie...

 

 

Wchodzimy potem do centrum Handlowego Suria przy KLCC. Kupujemy owoce, napoje. Jemy też lunch w tajskiej restauracji (tom yum, som tam i mango sticky rice).

Bierzemy następnie taxi do Batu Caves. Z tymi taksówkami to naprawdę trzeba się pilnować.

Pierwszy kierowca chciał nas porządnie oskubać! Zaspiewał sobie coś ponad 100 rm za kurs. Wiedziałam że jaskinie są blisko i to cena kosmos. Szukamy dalej. Kolejny też niewiele taniej, chyba z 60 chciał.. Idziemy dalej, byle dalej od Petronasów, bo tam jakaś mafia taxi chyba grasuje... Im dalej tym taniej aż trafia nam się gość, który zgadza sie na "taxi meter" nas zawieźć. Wyszło 25 rm. Kierowca nam wtedy powiedział o tej drogiej korporacji niebieskich taxi, że tylko czerwonych szukać. Poradził nam żeby sobie wrócić kolejką, że będzie duzo taniej. Naprawdę porządny gość. I jeszcze zasugerował, że kierowcy wyglądający na Hindusów są nieuczciwi... faktycznie ten pierwszy to na pewno Hindus był... Metrem, wiemy że taniej, ale my w tą stronę to chcielismy szybko, żeby za dnia zobaczyc groty, a wracać, to sobie możemy kolejką. Jak ktos ma czas, to zdecydowanie kolejką do grot, odjeżdża z Sentral. 

Pogoda super. Wyszło na dobre słoneczko! Az świat wypiękniał! Jaskinie bardzo nam się podobają, wchodzimy wysoko, na samą górę do ostatniej świątyni. W każdym zakamarku postaci hinduistyczne, boginie, bogowie, kolorowe rzeźby. Mnóstwo małp, makakowatych, które obserwują ludzi i czają się na nieświadomych turystów z jedzeniem w rękach. Atakują i wyrywają wszystko co jest do jedzenia albo picia. Małpiszony biegają z butelkami, papierkami, torbami, orzeszkami itp. Są naprawdę agresywne! My nic nie mamy w rękach, więc nas omijają, nie musimy się obawiać.

 

 

i gangi makaków w akcji... wakla o zdobyczną torebkę z chrupkami... co się działo...

na górze wita nas bogini hinduska

 

i schodzimy

i tu nasza ulubiona boginka, pół krowa, pół kobieta, ze skrzydełkami i ogonem pawia Biggrin

Po nacieszeniu się jaskiniami wracamy do centrum (do stacji Sentral) metrem (KTM), a potem przesiadka, żeby dojechac pod Petronasy. I tu szok w stacji metra, przy kasach... zadziwiają  nas kolejki do automatów z biletami. Do każdego stanowiska po kilkadziesiąt osób!! Stoimy kilka minut i w końcu kupujemy. Dobrze że nam się nie spieszy, np na samolot!

w metrze

warto byc na początku pociągu, fajne widoki mamy, jak maszynista Biggrin

częściowo górą, częściowo pod ziemią po szynach suniemy

Chłopaków zostawiamy w CH przy Petronasach, bo chcieli sobie pochodzić po sklepach, a sami wracamy pieszo do hotelu. Odświeżamy się, przebieramy, bierzemy statyw i wracamy. Dzieciaki się nie pogubiły, sukces! Zaspokoili ciekawość, pochodzili po sklepach... i  rozczarowani, że same markowe sklepy, ceny kosmiczne i w sklepach pustki, a sprzedawcy bardzo troskliwi, czyli "nachalni". 

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Wieże robią teraz mega wrażenie, jeszcze większe niż za dnia! Ludzi tysiące! Dosłownie, ciężko doczekać się na dobrą miejscówkę do zdjęcia! Są wręcz kolejki do fajnych miejsc. My wyczajamy wysokie murki, na które się wdrapujemy i tam robimy sobie sesyjkę bez żadnych stresów, że ktos czeka na nasze miejsce.

  

  

  

 

około 21. jesteśmy juz tak umęczeni, że ledwo trzymamy się na nogach, po całym dniu chodzenia.

Zbieramy się i jedziemy taxi (mimo, że to blisko) pod nasz hotel na jedzonko, na naszą uliczkę Jalan Alor. Jesteśmy bardzo głodni, więc nawet rezygnujemy z wjazdu na Menarę, na którą planowaliśmy wjechac wieczorem.

Odpuszczamy, nic na siłę, taka dewiza zaczyna nam przyświecać. Robimy wszystko na lajcie, bo i tak dzień dał nam lekko w kość.  

Na naszej food street – Jalan Alor znajdujemy fantastyczną lokalną knajpkę z pysznym jedzeniem, ponoc malezyjskim. Jedynie sajgonki są dziwne i niedobre. Reszta: Satay, ryba, krewetki, kalmary, sałatki, duszone warzywka i mango shake pychotka! Niestety rachunek spory jak na Azję… (200 rm za ucztę dla 4 osób za 7 czy 8 dań...bez ryzu, bez zapychaczy... same konkrety),  ale dla takich smaków warto było!

żabki...

i wcale nie śmierdzący durian.

jedzonko az do dziś wspominamy... no paluszki lizać, dosłownie!

jakie fantastyczne tam były te wszystkie warzywa, kapustkowate, sałatowate, szpinakowate, zawsze pyszne!

a to poezja smaku... jezu jak to smakowało...kalmary w czymśtam słodko kokosowym... nie wiemy co to było... zdalismy sie tego wieczora na poradę kelnera i nie wiemy co zamówilismy...

Na razie z jedzeniem trafiamy rewelacyjnie! Do pokoju wracamy ok. 23.00 Disco na dole się rozkręca… znów ciężka noc przed nami… ale jutro mamy nadzieję że w dżungli na Borneo będzie cichutko i się wyśpimy…

cdn

katerina
Obrazek użytkownika katerina
Offline
Ostatnio: 8 lat 6 miesięcy temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ach podano do stolu Blum 3 Same pychotki...ukochane smaki Azji Wacko Petronaski noca COS NIESAMOWITEGO Shok Shok Shok

Mara
Obrazek użytkownika Mara
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Fantastyczne foty KL< takie nibiesciutkie niebo, ale trafiliscie miodzio, przynajmniej niedyspozycja zoładkowe wam wynagrodziła pogoda - u nas był  taki smog niestety, ale i tak KL i petronaski meg - zwłąszcza w nocy i jedzonko, mi najbardziej smakowało w KL, a potem w Sepilok Smile

www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu  Dirol

Mika
Obrazek użytkownika Mika
Offline
Ostatnio: 7 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 19 mar 2014

Mara, ale do południa to padało i szaro buro było, zero błękitu. Straciliśmy przez to ładnych pare godzin... tak fajnie zrobio się dopiero po 12.00, ale dobre i to!

Wy też smog mieliście?? Filos pisał, że miał któregoś dnia taki smog, że nie mogli wyjść z hotelu, pamietam. Bardzo sie tym przejęłam. Ale nam się naprawdę udało! Kolejnego dnia pogoda od rana była super, ale o tym jutro:-)

Fakt jedzonko najlepsze w KL, potem w Sempornie, Sandakanie, a najsłabiej wypadło na Redang, niestety. O tym też stopniowo będę pisać.

Na dziś to tyle, uciekam, dobranoc.

Strony

Wyszukaj w trip4cheap