ostatnia kolacja...ostatnie lody ... na zmrożonej tacy koleś wylewał jogurt, dodawał zamówione wcześniej owoce, które siekał, mieszał i następnie robił z tego takie "ruloniki", które podawał w plastikowych kubełkach... PYCHA!!!!!
Ewela... pająk smakował wybornie, pod warunkiem, że ktoś lubi wątróbkę, bo właśnie tak smakował... skorpion przypomniał krewetkę nie obraną z pancerzyka, a wąż - ten na zdjęciu po prawej stronie... taka guma, że praktycznie nie do pogryzienia . Zresztą ja lubię takie wynalazki każde stworzonko w cenie łandola
Następnego dnia, po śniadaniu, Soktheen zawozi nas na lotnisko, żegnamy się, rozliczamy z przemiłym kierowcą (mam nadzieję, że nie zepsuję rynku wynagrodzeniem, jakie według mnie należało się Soktheenowi) i przez Bangkok lecimy do Krabi. Wcześniej wykupiliśmy transfer z lotniska do hotelu w Ao Nang dla 5+1 za 750 THB w firmie www.krabishuttle.com . Wszystko jak w najlepszym porządku, punktualnie, na czas i w komfortowych warunkach dotarliśmy do naszego hotelu przy plaży Noppharat Thara. Kwaterujemy się, zrzucamy bagaże, szybki prysznic i idziemy na tajskie... moim zdaniem najlepsze na świecie jedzonko . Po kolacji załatwiamy sobie jeszcze na jutro wycieczkę na Phi Phi...w firmie www.andamantravelkrabi.com : dorosły 1400 THB, dziecko 1100. Cena obejmuje wejście na Maya Bay.
Zaskoczeniem jest pogoda... w kilkudziesięcioletniej jej historii, początek lutego w rejonie Ao Nang cechuje bezchmurne niebo, lampa i pogoda żyleta... Tym razem jest inaczej, ciemne chmury, złowieszczo przepowiadają deszcz, zamiast słońca...
Początkowo w planach mieliśmy kilka fakultatywnych wycieczek... Phi Phi i okolice, 4 wyspy, Railey Beach, wyspy Hong i szkołę gotowania... akurat, żeby zagospodarować 5 pełne dni pobytu ... Jakiegoś wieczoru mieliśmy wyskoczyć jeszcze na Night Market w Krabi - czynny piątek - niedziela w godz. 17.00-22.00 .
Następnego dnia z samego rana przyjeżdża pod nasz hotel busik i zawozi do portu. Ludzi tłum, masa chińczyków z parasolkami i telefonami na kiju... wydaje się, że rajskość tej wycieczki została zabita już na jej początku...
Pakujemy się na speedboata i po godzinie jesteśmy już na Maya Bay... plaża znana z filmu "Niebiańska Plaża" z Leosiem di Caprio w roli głównej.
można się nieźle zrelaksować...prawda??
chyba trzeba zweryfikować plany kolejnych wycieczek na następne dni...
Odpływamy z Maya Bay
następny postój mamy zaplanowany na snurki... miejsce fajne, sporo kolorowych rybek.. ale tylko tyle
Dopływamy do Moneky Bay, ale nie wysiadamy z łódki.. na brzegu już czekają małpy na jakieś jedzenie... wiedzą, że przypłyną turyści, coś wyrzucą z łódki... i posiłek zostanie podany jak na tacy... Ci którzy nie rzucać jedzeniem, to mają gości na pokładzie
następny przystanek na Phi Phi Don, gdzie jemy lunch... kurczak w warzywach, zupka, owoce.. standard na takich wycieczkach
Płyniemy na Bamboo Island na plażowanie... może tym razem się uda ?? skoro na Maya bay nie było warunków..
no tutaj już jest o wiele przyjemniej... ale tylko jedno zdjęcie, bo chciałem sobie popływać, a nie mam aparatu wodoszczelnego
Widzisz Asiu, ja miałem zupełnie inne wyobrażenie o Ao Nang...teraz planując urlopcałkowicie bym zrezygnował z tego miejsca...
Na następny dzień nie planujemy nic, pogoda słaba, wszędzie tłumy... może wyskoczymy sobie do szkoły gotowania na kurs tajskiej kuchni. Idziemy się rozejrzeć po agencjach turystycznych i wpada nam w oko szkoła gotowania w AoNang http://www.smartcookthailand.com/ . Zanim wykupimy to sprawdzimy jakie opinie ma ta szkoła na tripadvisorze, a że te okazują się doskonałe, to zamawiamy sobie taki popołudniowy kurs. Czas trwania 0d 14 do 19, do wyboru 7 dań z całej listy. Przystawka, zupa, sałatka, danie ze smażonym ryżem/makaronem, pasta curry, następnie jakieś dania z własną pastą curry i deser.
Cena za taki kurs 1100 bahtów, osoba przyglądająca się - połowa stawki, dziecko bez opłat. .
Każdy ma swoje stanowisko, gdzie najpierw przygotowuje składniki, a następnie woka, gdzie robi potrawę.
Po przyrządzeniu wszystkich dań, mamy oczywiście możliwość ich konsumpcji... napiszę nieskromnie, że było bardzo smacznie . Na koniec dostajemy jeszcze książkę/skrypt kucharski ze wszystkimi potrawami, które można można "wyczarować" w tej szkole, są też opisy przypraw ze zdjęciami oraz wszelkich innych składników, bez których nie da się przygotować typowej tajskiej potrawy. Z czystym sumieniem polecam ten fakultet wszystkim, którzy lubią bawić się w kuchni i uwielbiają tajską kuchnię.
Kolejnego dnia.. słońce zaczyna się powoli przedzierać przez chmury, postanawiamy zatem ten dzień spędzić na Railay Beach... Nasza plaża Noppharat Thara podobno najlepsza i najczystsza w Ao Nang nie zachwyca, więc decydujemy się popłynąć na plaże Railay. Przystań z longtailami położona jest 300 metrów od naszego hotelu, bilet w dwie strony 200 THB. Na każdą łódkę wchodzi 10 osób, nie czekamy nawet 5 minut i już mamy wymagany komplet.
Na plażę Railay West płynie się niecałe 20 minut.
Idę na rekonesans półwyspu... niestety nie wziąłem ze sobą gotówki, wstęp do jaskini 200 THB,
po drugiej stronie półwyspu plaża Railay East...takimi traktorami wożą turystom walizki :)idę jeszcze ścieżką zobaczyć plaże Phra Nang
a tutaj już plaża Phra Nang
za chwilę zaczyna kropić deszcz... luty rejon Krabi.... szoooooook... trzeba było się schować do świątyni Tham Phra Nang zwanej również jako Princess Cave.
Jedna z legend dotyczących tego miejsca mówi o księżniczce, która zginęła podczas rejsu na morzu i jej duchu, który zamieszkał w tej jaskini. Podobno w zamian za składane ofiary księżniczka Phra Nang odwdzięcza się przysługami.
Obecność tak dużej ilości fallusów spowodowane jest tym, że legendarna księżniczka zmarła będąc dziewicą, więc jej duch właśnie takich podarków oczekuje.
Inna prawda mówi, że o obecności tak dużej ilości rzeźb męskich penisów oraz form „linga” świadczy fakt, że są one symbolem Boga Sziwa.
jeszcze kilka zdjęć z plaży
a tu już droga powrotna na Railay Beach... na skałach można spotkać dużą ilość niezbyt agresywnych małp.
Edzia, na mnie o wiele większe wrażenie zrobiła Banteay Rey, czy Preah Khan
Aga w Ao Nang, to mi się nawet aparatu nie chciało wyciągać
Witaj, Janjus, dziękuję za miłe słowa
Nelcia,nie miałem odpowiedniego szkła ze sobą do motyli... wyszły jak wyszły... nie chciało mi sie targac 14 kg na plecach w tym upale
Zającu, kbal Spaen nie powaliło... ale zawsze to jakaś odmiana i nie żałujemy, że tam się wspinaliśmy
teraz zabieram Was do Ta Som
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Na koniec zostawiliśmy sobie świątynię Preah Khan
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
ostatnia kolacja...ostatnie lody ... na zmrożonej tacy koleś wylewał jogurt, dodawał zamówione wcześniej owoce, które siekał, mieszał i następnie robił z tego takie "ruloniki", które podawał w plastikowych kubełkach... PYCHA!!!!!
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Super się ogląda Twoje fotki. Proszę o jeszce.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ale uczta Pajączek jak kawior? ;-)))
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Asia postaram się do niedzieli skończyć
Ewela... pająk smakował wybornie, pod warunkiem, że ktoś lubi wątróbkę, bo właśnie tak smakował... skorpion przypomniał krewetkę nie obraną z pancerzyka, a wąż - ten na zdjęciu po prawej stronie... taka guma, że praktycznie nie do pogryzienia . Zresztą ja lubię takie wynalazki każde stworzonko w cenie łandola
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Następnego dnia, po śniadaniu, Soktheen zawozi nas na lotnisko, żegnamy się, rozliczamy z przemiłym kierowcą (mam nadzieję, że nie zepsuję rynku wynagrodzeniem, jakie według mnie należało się Soktheenowi) i przez Bangkok lecimy do Krabi. Wcześniej wykupiliśmy transfer z lotniska do hotelu w Ao Nang dla 5+1 za 750 THB w firmie www.krabishuttle.com . Wszystko jak w najlepszym porządku, punktualnie, na czas i w komfortowych warunkach dotarliśmy do naszego hotelu przy plaży Noppharat Thara. Kwaterujemy się, zrzucamy bagaże, szybki prysznic i idziemy na tajskie... moim zdaniem najlepsze na świecie jedzonko . Po kolacji załatwiamy sobie jeszcze na jutro wycieczkę na Phi Phi...w firmie www.andamantravelkrabi.com : dorosły 1400 THB, dziecko 1100. Cena obejmuje wejście na Maya Bay.
Zaskoczeniem jest pogoda... w kilkudziesięcioletniej jej historii, początek lutego w rejonie Ao Nang cechuje bezchmurne niebo, lampa i pogoda żyleta... Tym razem jest inaczej, ciemne chmury, złowieszczo przepowiadają deszcz, zamiast słońca...
Początkowo w planach mieliśmy kilka fakultatywnych wycieczek... Phi Phi i okolice, 4 wyspy, Railey Beach, wyspy Hong i szkołę gotowania... akurat, żeby zagospodarować 5 pełne dni pobytu ... Jakiegoś wieczoru mieliśmy wyskoczyć jeszcze na Night Market w Krabi - czynny piątek - niedziela w godz. 17.00-22.00 .
Następnego dnia z samego rana przyjeżdża pod nasz hotel busik i zawozi do portu. Ludzi tłum, masa chińczyków z parasolkami i telefonami na kiju... wydaje się, że rajskość tej wycieczki została zabita już na jej początku...
Pakujemy się na speedboata i po godzinie jesteśmy już na Maya Bay... plaża znana z filmu "Niebiańska Plaża" z Leosiem di Caprio w roli głównej.
można się nieźle zrelaksować...prawda??
chyba trzeba zweryfikować plany kolejnych wycieczek na następne dni...
Odpływamy z Maya Bay
następny postój mamy zaplanowany na snurki... miejsce fajne, sporo kolorowych rybek.. ale tylko tyle
Dopływamy do Moneky Bay, ale nie wysiadamy z łódki.. na brzegu już czekają małpy na jakieś jedzenie... wiedzą, że przypłyną turyści, coś wyrzucą z łódki... i posiłek zostanie podany jak na tacy... Ci którzy nie rzucać jedzeniem, to mają gości na pokładzie
następny przystanek na Phi Phi Don, gdzie jemy lunch... kurczak w warzywach, zupka, owoce.. standard na takich wycieczkach
Płyniemy na Bamboo Island na plażowanie... może tym razem się uda ?? skoro na Maya bay nie było warunków..
no tutaj już jest o wiele przyjemniej... ale tylko jedno zdjęcie, bo chciałem sobie popływać, a nie mam aparatu wodoszczelnego
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Ojej, patrząc na Twoje zdjęcia z wycieczki, cieszę się, że wybraliśmy kierunek dżungla, a nie wyspy
Zdjęcia z Kambodży przepiękne!
Widzisz Asiu, ja miałem zupełnie inne wyobrażenie o Ao Nang...teraz planując urlopcałkowicie bym zrezygnował z tego miejsca...
Na następny dzień nie planujemy nic, pogoda słaba, wszędzie tłumy... może wyskoczymy sobie do szkoły gotowania na kurs tajskiej kuchni. Idziemy się rozejrzeć po agencjach turystycznych i wpada nam w oko szkoła gotowania w AoNang http://www.smartcookthailand.com/ . Zanim wykupimy to sprawdzimy jakie opinie ma ta szkoła na tripadvisorze, a że te okazują się doskonałe, to zamawiamy sobie taki popołudniowy kurs. Czas trwania 0d 14 do 19, do wyboru 7 dań z całej listy. Przystawka, zupa, sałatka, danie ze smażonym ryżem/makaronem, pasta curry, następnie jakieś dania z własną pastą curry i deser.
Cena za taki kurs 1100 bahtów, osoba przyglądająca się - połowa stawki, dziecko bez opłat. .
Każdy ma swoje stanowisko, gdzie najpierw przygotowuje składniki, a następnie woka, gdzie robi potrawę.
Po przyrządzeniu wszystkich dań, mamy oczywiście możliwość ich konsumpcji... napiszę nieskromnie, że było bardzo smacznie . Na koniec dostajemy jeszcze książkę/skrypt kucharski ze wszystkimi potrawami, które można można "wyczarować" w tej szkole, są też opisy przypraw ze zdjęciami oraz wszelkich innych składników, bez których nie da się przygotować typowej tajskiej potrawy. Z czystym sumieniem polecam ten fakultet wszystkim, którzy lubią bawić się w kuchni i uwielbiają tajską kuchnię.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Kolejnego dnia.. słońce zaczyna się powoli przedzierać przez chmury, postanawiamy zatem ten dzień spędzić na Railay Beach... Nasza plaża Noppharat Thara podobno najlepsza i najczystsza w Ao Nang nie zachwyca, więc decydujemy się popłynąć na plaże Railay. Przystań z longtailami położona jest 300 metrów od naszego hotelu, bilet w dwie strony 200 THB. Na każdą łódkę wchodzi 10 osób, nie czekamy nawet 5 minut i już mamy wymagany komplet.
Na plażę Railay West płynie się niecałe 20 minut.
Idę na rekonesans półwyspu... niestety nie wziąłem ze sobą gotówki, wstęp do jaskini 200 THB,
po drugiej stronie półwyspu plaża Railay East...takimi traktorami wożą turystom walizki :)idę jeszcze ścieżką zobaczyć plaże Phra Nang
a tutaj już plaża Phra Nang
za chwilę zaczyna kropić deszcz... luty rejon Krabi.... szoooooook... trzeba było się schować do świątyni Tham Phra Nang zwanej również jako Princess Cave.
Jedna z legend dotyczących tego miejsca mówi o księżniczce, która zginęła podczas rejsu na morzu i jej duchu, który zamieszkał w tej jaskini. Podobno w zamian za składane ofiary księżniczka Phra Nang odwdzięcza się przysługami.
Obecność tak dużej ilości fallusów spowodowane jest tym, że legendarna księżniczka zmarła będąc dziewicą, więc jej duch właśnie takich podarków oczekuje.
Inna prawda mówi, że o obecności tak dużej ilości rzeźb męskich penisów oraz form „linga” świadczy fakt, że są one symbolem Boga Sziwa.
jeszcze kilka zdjęć z plaży
a tu już droga powrotna na Railay Beach... na skałach można spotkać dużą ilość niezbyt agresywnych małp.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...