Na kolejny dzień mamy zaplanowane świątynie Rolous Group, a następnie oddalone o około 70 km od Siem Reap - Beng Mealea, by zakończyć dzień w Angkor Wat.
Wyjeżdżamy z samego rana i jeszcze przed całym tłumem Chińczyków udaje nam się dojechać do Preah Ko
Ruszamy do Bang Mealea.. wstęp dodatkowo płatny 5$. Świątynia zbudowana w okresie panowania króla Surjawarman II na początku XII wieku, jako hinduistyczna z buddyjskimi motywami.
Wracamy z Beng Mealea, zatrzymujemy się jeszcze po drodze, żeby kupić pieczony ryż z czarną fasolką w bambusie... bardzo smaczna przekąska.
Późnym popołudniem docieramy do głównej i największej świątyni Angkor Wat. Tutaj już się nie uniknąć tłumów, o której godzinie się nie pojedzie, zawsze jest pełno ludzi...
Tego dnia jeszcze zaplanowany mamy pokaz tańców Apsara w restauracji Koulen http://www.koulenrestaurant.com . Wstęp kosztuje 12 $, bufet z różnorodnym khmerskim jak i międzynarodowym jedzeniem, napoje dodatkowo płatne. O godzinie 18.00 otwierany jest bufet, a sam show zaczyna się o 19.30 i trwa godzinkę. Kilka zdjęć z pokazu.
Po pokazie i obfitej kolacji ruszamy w stronę hotelu. Na jutro jestem umówiony w Soktheen'em na 4:40 rano, żeby pojechać na wschód słońca na Angkor Wat. Moje dziewczyny smacznie sobie śpią, więc umówiłem, ze wrócę na śniadanko, a potem wyruszymy wspólnie na dalsze zwiedzanie świątyń. Byłem trochę zaskoczony tym ich podejściem do zwiedzania, bo raczej spodziewałem się, że po pierwszym dniu dziewczyny zrobią sobie odpoczynek na basenie, a pozwiedzają ze mną jeszcze trzeciego dnia najciekawsze świątynie.
Bea.. Rolous Group oddalona jest o kilkanaście km od Siem Reap, a leży na trasie do Beng Mealea i to ta jest oddalona o 70 km od Siem Reap.... jechaliśmy tam tuktukiem
Bea, nam było całkiem przyjemnie w tuk tuku, wiatr we włosach, jak już wyjechaliśmy ze strefy turystycznej, mogliśmy podejrzeć jak mieszkają tambylcy.. a mieszkają naprawdę skromnie... tutaj typowy przykład chatki...
Zapytałem Soktheen'a czy wszystko jest OK... odpowiedział, że jak my jesteśmy zadowoleni, to on oczywiście też... a że byliśmy zachwyceni obsługą, to sądze, że na koniec jak się rozliczaliśmy, on tez nie miał prawa narzekać
Następnego dnia.. choć raczej w środku nocy, punktualnie o 4.40 czekał już na mnie Soktheen... statyw, aparat, latarka czołówka na głowę i ruszamy. Dojeżdżamy pod świątynie przed 5.00, a bramy wejściowe otwierają punktualnie o 5:00. Jest już spory tłum, ciemnica, nic nie widać, tylko poszczególne światełka latarek. Okazuje się, że tego dnia słońce wzejdzie o 6.55... wiec mam 2 h na dobiegnięcie nad jeziorko, rozstawienie statywu i.... czekanie . Udaje mi się znaleźć miejsce w pierwszym rzędzie.. statyw opieram jedną nogą w jeziorze, żeby już nikt przypadkiem nie wbił się przede mnie i czekam pierwsze promienie słońca...
Było tak ciemno, żę rozstawiając statyw, nawet nie widziałem gdzie są świątynie...
Korzystając z okazji, że jest rano, idę jeszcze obejrzeć wnętrze głównej świątyni, którą otwierają dopiero o 7:40. Poprzedniego dnia nie było szans się tam dostać, kolejka na 2 h stania, wpuszczają tylko po kilka osób i jak ktoś wychodzi, to mogą wejść kolejne osoby... tym razem byłem pierwszy w kolejce .
Na kolejny dzień mamy zaplanowane świątynie Rolous Group, a następnie oddalone o około 70 km od Siem Reap - Beng Mealea, by zakończyć dzień w Angkor Wat.
Wyjeżdżamy z samego rana i jeszcze przed całym tłumem Chińczyków udaje nam się dojechać do Preah Ko
tutaj główna świątynia z grupy Rolous - Bakong
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Ruszamy do Bang Mealea.. wstęp dodatkowo płatny 5$. Świątynia zbudowana w okresie panowania króla Surjawarman II na początku XII wieku, jako hinduistyczna z buddyjskimi motywami.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wracamy z Beng Mealea, zatrzymujemy się jeszcze po drodze, żeby kupić pieczony ryż z czarną fasolką w bambusie... bardzo smaczna przekąska.
Późnym popołudniem docieramy do głównej i największej świątyni Angkor Wat. Tutaj już się nie uniknąć tłumów, o której godzinie się nie pojedzie, zawsze jest pełno ludzi...
biblioteka
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Tego dnia jeszcze zaplanowany mamy pokaz tańców Apsara w restauracji Koulen http://www.koulenrestaurant.com . Wstęp kosztuje 12 $, bufet z różnorodnym khmerskim jak i międzynarodowym jedzeniem, napoje dodatkowo płatne. O godzinie 18.00 otwierany jest bufet, a sam show zaczyna się o 19.30 i trwa godzinkę. Kilka zdjęć z pokazu.
Po pokazie i obfitej kolacji ruszamy w stronę hotelu. Na jutro jestem umówiony w Soktheen'em na 4:40 rano, żeby pojechać na wschód słońca na Angkor Wat. Moje dziewczyny smacznie sobie śpią, więc umówiłem, ze wrócę na śniadanko, a potem wyruszymy wspólnie na dalsze zwiedzanie świątyń. Byłem trochę zaskoczony tym ich podejściem do zwiedzania, bo raczej spodziewałem się, że po pierwszym dniu dziewczyny zrobią sobie odpoczynek na basenie, a pozwiedzają ze mną jeszcze trzeciego dnia najciekawsze świątynie.
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Wojtek, jak zwykle jestem pod wrażeniem relacji i zdjęć. Napiszałeś , że świątynia Rolous Group oddalona 70km , czy Wy tam jechaliście tym tuk tukiem?
Pozdrawiam
Bea
Bea.. Rolous Group oddalona jest o kilkanaście km od Siem Reap, a leży na trasie do Beng Mealea i to ta jest oddalona o 70 km od Siem Reap.... jechaliśmy tam tuktukiem
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
o żesz! to jest moc, tuk tukiem !
Bea
też tak jechaliśmy tukiem. Aż się tukciarz zmęczył. Ale ładnie obcykałeś świątynie. Apsary zresztą też.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Bea, nam było całkiem przyjemnie w tuk tuku, wiatr we włosach, jak już wyjechaliśmy ze strefy turystycznej, mogliśmy podejrzeć jak mieszkają tambylcy.. a mieszkają naprawdę skromnie... tutaj typowy przykład chatki...
Zapytałem Soktheen'a czy wszystko jest OK... odpowiedział, że jak my jesteśmy zadowoleni, to on oczywiście też... a że byliśmy zachwyceni obsługą, to sądze, że na koniec jak się rozliczaliśmy, on tez nie miał prawa narzekać
Tomek, dzięki
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Następnego dnia.. choć raczej w środku nocy, punktualnie o 4.40 czekał już na mnie Soktheen... statyw, aparat, latarka czołówka na głowę i ruszamy. Dojeżdżamy pod świątynie przed 5.00, a bramy wejściowe otwierają punktualnie o 5:00. Jest już spory tłum, ciemnica, nic nie widać, tylko poszczególne światełka latarek. Okazuje się, że tego dnia słońce wzejdzie o 6.55... wiec mam 2 h na dobiegnięcie nad jeziorko, rozstawienie statywu i.... czekanie . Udaje mi się znaleźć miejsce w pierwszym rzędzie.. statyw opieram jedną nogą w jeziorze, żeby już nikt przypadkiem nie wbił się przede mnie i czekam pierwsze promienie słońca...
Było tak ciemno, żę rozstawiając statyw, nawet nie widziałem gdzie są świątynie...
Korzystając z okazji, że jest rano, idę jeszcze obejrzeć wnętrze głównej świątyni, którą otwierają dopiero o 7:40. Poprzedniego dnia nie było szans się tam dostać, kolejka na 2 h stania, wpuszczają tylko po kilka osób i jak ktoś wychodzi, to mogą wejść kolejne osoby... tym razem byłem pierwszy w kolejce .
widok z góry
płaskorzeźby przedstawiające Apsary
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...