Edi, ale tu emocji, fantastycznych przeżyć. A Ty to jesteś zuch dziewczyna i widzę, ze wiele potrafisz znieść. Ja już wolałabym namiot i dzień bez wody, niż ten pokój z tą obskurną łazienką (pewnie zapachy tez były odpowiednie )
Kati...oczywiście ze wolałam namiot:) pachnący czysty...Mazury się przypomniały a niebo gwieżdziste. Pokój...no coż musze wam tu zdradzić ze gorszy ( BO MOŻE BYĆ GORZEJ:) miałam tylko w górach w azerbajdżanie w Lachic....tamtego nic długo nie przebije. Już ja się o to postaram:)
mąż w pracy...wieczór wolny...to co kobieta moze robić?:) pisać relacje:)
Chyba najpierw pokaże wam jeszcze jeden wart obejrzenia kościół w gonder.
Kościół Debre Byrhan Syllasje
Aby mieć pełny obraz budownictwa z okresu rozkwitu Gonderu koniecznie trzeba obejrzeć ten kościół. Jest to najważniejszy kościół tego miasta - leżący kilometr od Gonderu – Debre Byrhan Syllasje (kościół Trójcy Świętej). Znajduje się na wzgórzu, z którego widać miasto oraz cały kompleks zamków. Kościół stoi wśród cedrowych drzew sadzonych niegdyś przez cesarza Jana I. Resztki murów rozrzuconych dookoła świątyni świadczą o tym, że wzgórze było zamieszkane. Dziś jest opuszczone.
Kościół wybudowany przez Ijasu Wielkiego jest otoczony murem z wieżyczkami. To perła . Najcenniejszym zabytkiem kościoła są wspaniałe malowidła. Namalowano je na pergaminie, który następnie był przyklejony do kamiennych ścian. Chociaż nie były konserwowane, wciąż mają żywe barwy.
sufit:)
czułam się tam bardzo spokojnie, bezpiecznie...było mi wręcz błogo...przestała myśleć ...o tym z emusze się dostać do Lalibeli...o tym że nie mam jak a mafia juz wie ze my chcemy dziś jechać i winduje ceny...Te chwile były ostatnimi spokojnymi tego dnia...ale o tym mieliśmy się przekonac niebawem
już pierwsze sygnały dotyczące szybkości rozprzestrzeniania się informacji w Gonder docierają do nas w tuk tuku z lotniska, ale wtedy wydaje nam się z e to moze dobrze - a niech dają znać sobie nawzajem ze potrzeba jest. NIc bardziej błędnego - to nie moja potrzeba tylko ich została tu odkryta...to nie ja byłam potencjalnym klientem którego trzeba usatsfakcjonować tylko potencjalną zdobyczą na której w sprytny sposób trzeba zarobić. A na czym spryt polegał? Zanim dotarlismy do miasta mafia ustaliła cenę dla nas którą jak mantrę powtarzał każdy a członkowie mafii...te same twarze...te same osoby pojawiały się wszędzie tam gdzie i my. Juz zaczęliśmy sobie z nimi piatkę przybijać i śmiać się ze zwiedzają z nami...pewnie pierwszy raz...ale śmiech nam szybko minął gdy okazało się ze czas leci...transportu nie ma...cena stoi w miejscu...a oni nieststy krok w krok jak cienie za nami
Wiedziełam zę są 2 miejsca z których mozemy się wydostać : piazza i bus station. Skoro na Piazza chcieli 5...4... tysiące czyli 200 ponad $$$ to niewzruszona stwierdziłam z e biorę tuk tuka i smyr na dworzec . Przecież tyle to samolot kosztuje. Zawsze był plan B - nocleg w tm coaraz mniej fajnym mieście i lot rano....ale nie był to plan na który mieliśmy ochotę. Pewien gość mówi 3 tys...no jakoś nadal drogo ...kurcze 2 to max - no czytałam przeciez...:) hehehe...taaa czytałam....
Wojtek już kręcił głową...ale jeszcze nic nie mówił. Na bus station to samo- 5 tys...schodzą po negocjacjach na 3 tys ...ale w busie z innymi ludżmi i moż ejechać ponad 10 h! jak tu 3 i tam 3 ale autem to wracamy do gościa z autem...ale ten się już rozpłynął za to czekają na nas znani już koledzy...Negocjacje od nowa...myślałam ze trasa z katowic do wrocka za 150 $ bez podatków to fana cena...nie dla etiopczyka. nie chciało im się. Chętnych brak. ZEgar tyka...mafia rośnie w siłę woła 4 tys...schodzi ostatecznie do 3,5 więc my ich ostatecznie olewamy. Idą za nami cały czas. Kurcze...nie miałabym ochoty z nimi wyruszać w trasę...jakąkolwiek...a przeciez ja drogi nie znam ...zabiorą mnie gdzieś i co?:) już mysli splątane do głowy przychodzą.
NAgle woła nas chłopak...zaprasza do hmm biura...mafia za nami. Zatrzaskuję im drzwi...faceci się dogadują na 3 tys ( a mogłam brać od razu - czytałam...taaaa)
KAżą poczekać iść na soczki...no dobra soczki lubię poczekać mogę. Zapewniają ze 6 h i będiemy w Lalibeli...
Oni i czas...osobną książkę mozna napisać...czekaliśmy prawie 1,5 h na tych" soczkach" w koncu zdeterminowany Wojtal skoczył po wzmacniacza który sprawił że czekanie stało się coraz bardziej przyjemne. nagle się pojawiają i mówią ze spokojnie mamy czekać bo oni załatwieją ...znowu dzwonią...znowu telefony...ktoś do kogoś gdzieś...i nadal nic
No nie tak całkiem nic bo znowu zniknąli a pojawił się kto - mafijoso - teraz za 3 mnie zawiezie. Mówię o polsku ze sie juz umówiłam i nich spada...Prosi o angielski a ja na to ze aktualnie zapomniałam:( i zreszta po co mam mówić po angielsku skoro on i tak swoje ...a każdy z kim gadam się rozpływa natomiast on się pojawia...
No to co? zostaliśmy sami...na szczęście nadal z kasą, paszportami. To moz epowrót na bus station - i pojedziemy z innymi?. I w takich momentach jak na filamch pojawia się ON - wybawca- facet wreszcie okazał się skuteczny - jest auto wsiadamy! hurra uf lalibela...
no nie....teraz do jakiegoś biura coś podbić
ale wcześniej zmiana opon
tik tak tik tak...
czas leci
ale dobra jeste w aucie kiedyś stąd wyjadę...
już dobrze
Chciałam przygodę mam przygodę
jadę z kimś - nie wiem z kim
jadę gdzieś - nie wiem gdzie...po raz piąty mijamy zamek...juz zaczynam mieć dość tego widoku...jak w dniu świstaka...MIasto staje się dla mnie Sodomą i Gomorą...koszmarem sennym po obejrzeniu horroru. Tęsknię za spokojnym południem i za dzikimi z kałachami
....
ale przecież wiem do Lalibeli jadę...sama chciałam...moze tak muszą - jeszcze coś załatwią i do przodu!
no nie...właśnie...
w biurze nie dają jakiejś pieczątki
zaczyna mnie obezwładniać bezsilność
jak nie masz na coś wpływu nie zajmuj się tym - słysze swoje słowa ...o jak łatwo mądrym być w Europie
No dobra spróbuję...leci fajna muzyka...w koncu dojadę a ze póżno to trudno...Nic nie poradzę.
Zaczynam akceptowac te sytuację a to już level wyżej od tolerancji - jest dobrze pieczątkę załatwią. Co tam pieczątka - sama im podbiję:)
Stoimy
wracają uf...ruszamy...stajemy - mówią z ezwrócą nam kase ale nie pojadą NIe mogą bez tej pieczątki!
Za 3 h noc - ja od kilku godzin robię trasę wokół Gonder
Chcą mnie wysadzić dać kasę i mam robić co chcę
o nie
w tym momencie mówię nic z tego. Mam być w Lalibeli - w róznych sytuacjach mam różne metody - nie zabijam ale znależli mi innego kierowcę, inne auto. przesiadka...koniec konców znowu jadę
zamek raz...
zamek drugi raz....
drugie podejście...po pieczątkę
i znowu chcą nas zostawić bo zgody brak!
kurna o co chodzi
tym razem nie wytrzymujemy wchodzimy do jak się okazuje urzędu w barakach a tam urzędujący urzędnicy patrzą na nas i mówią nie pościmy was z miasta
Puściło mnie- nie wiem kiedy pleciały mi łzy...bezsilności...nie chcieli słuchać...pyatm jakim prawem? jestem wolnym człowiekiem i nie mogą mnie przetrzymać. Ich prawem- mozemy spać w noclegowni!
W tym czasie podchodzi Wojtek i mówi - słuchaj zabrałem z auta kluczyki, nie pojada bez nas. pokaże ci gdzie je wrzuciłem tylko cicho...
o ja pierniczę tego było za dużo. MAm hotel buknięty lot opłacony ..a ci mi noclegownie proponują a mąż kradnie kluczyki !
Zadzwoniłam do ...Do Wondu - mówię słuchaj stary zrób coś w tym swoim języku z tymi krajanami albo podaj mi odnaleziony w necie tel do ambasady...
WOndu pogadał 5 minut - urzędnik nad urzędnikami łaskawie przybił pięczątkę . Pytam Wondu jakim prawem? Słysze - ich edyta ich prawem.
Na koniec usłyszałam od urzędnika urzędników czyli człowieka prawa o nieograniczonej władzy - wazne słowa: To wasza wina. Kto kazał wam tu przylecieć bez biura podróży? Biura za wyjazd z miasta płacą.
NIe chcecie słyszć w jakich słowach podziękował mu Wojtek - mam to nagrane. DOzwolone od lat 18
wyjeżdzamy z GETTA
nie wiem czy macie ochoę na część dalszą...ale juz będzie tylko lepiej...no...a jednym takim tam małym wyjątkiem ale to później;0
Droga ...była długa...wcale nie trwała 6 h tylko bite 8..dotarliśmy przed północą...po drodze trochę widoków ale adrenalina nas puściła...
Kierowcy okazali się wesołymi chłopakami...a ich wesołość rosła wprost proporcjonalnie do wyrzutego Czatu;). na szczęście rzuł go ten po prawej czyli nie przy kółku...ale obserwacja zmiany nastroju gościa pod wpływem zielska....
ahoj przygodo!...Tylu na raz nie miałam. Zwykle plan wyjazdu...wszystko dopiete...przewidywalne...super hoteliki...a tu Etiopia:)
jeszcze zdążyłam uchwycić takie CÓS
i zasnęłam....
obudziłam się już na miejcu...w hotelu mimo późnej pory czekali na nas z piwem i czyściutkim pokojem....o jak dobrze zatrzasnąć drzwi do tego auta z zewnątzr i przełączyć się na pozytyw:)
- nie podobał mi się, wiem ze nie lubię bezsilności...ale największym wsparciem dla mnie był Wojtal - ostoja spokoju, szukający rozwiązania, myślący i nawet kradnący kluczyki:) - mogę z nim lecieć wszędzie i wiem ze dam radę. Etiopii dziękuję za to. Czasami tzreba coś przeżyć, czegoś dotknąć by coś zagościło inaczej w swiadomości.
To była jedyna sytaucja w tej wyprawie, która nie była fajna...ale wiem ze mogliśmy jej uniknąć, nie nie ...nie tak z ez biurem lecąć...nie - no ja wiem ze ja muszę sama...ale mogłam albo brać od razu transport publiczny albo na drugi dzień samolot. Niestety bylismy zachłanni na Lalibelę...no to w końcu ja mamy
A tu odwrotnie...sielanka ...w ciągu 2 dni przeżyliśmy skrajności emocjonalne
Gonder - złość i bezsilność Lalibela - radość i błogość
pod tymi daszkami ukryte są kościoły
nasz hotel - nówka nie śmigana - oddany niedawno - czysty..duże pokoje...dobre sniadania...i wifi;)
O qurcze Edzia, no to był czad! Ty to jesteś Zosia samosia, ale jednak czasami lepiej być "słodką blondyneczką" z oczami Shreka, ufff jak dobrze że uciekłas z tej matni.
Edi, ale tu emocji, fantastycznych przeżyć. A Ty to jesteś zuch dziewczyna i widzę, ze wiele potrafisz znieść. Ja już wolałabym namiot i dzień bez wody, niż ten pokój z tą obskurną łazienką (pewnie zapachy tez były odpowiednie )
Kati...oczywiście ze wolałam namiot:) pachnący czysty...Mazury się przypomniały a niebo gwieżdziste. Pokój...no coż musze wam tu zdradzić ze gorszy ( BO MOŻE BYĆ GORZEJ:) miałam tylko w górach w azerbajdżanie w Lachic....tamtego nic długo nie przebije. Już ja się o to postaram:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
wracam do pisania:)
mąż w pracy...wieczór wolny...to co kobieta moze robić?:) pisać relacje:)
Chyba najpierw pokaże wam jeszcze jeden wart obejrzenia kościół w gonder.
Kościół Debre Byrhan Syllasje
Aby mieć pełny obraz budownictwa z okresu rozkwitu Gonderu koniecznie trzeba obejrzeć ten kościół. Jest to najważniejszy kościół tego miasta - leżący kilometr od Gonderu – Debre Byrhan Syllasje (kościół Trójcy Świętej). Znajduje się na wzgórzu, z którego widać miasto oraz cały kompleks zamków. Kościół stoi wśród cedrowych drzew sadzonych niegdyś przez cesarza Jana I. Resztki murów rozrzuconych dookoła świątyni świadczą o tym, że wzgórze było zamieszkane. Dziś jest opuszczone.
Kościół wybudowany przez Ijasu Wielkiego jest otoczony murem z wieżyczkami. To perła . Najcenniejszym zabytkiem kościoła są wspaniałe malowidła. Namalowano je na pergaminie, który następnie był przyklejony do kamiennych ścian. Chociaż nie były konserwowane, wciąż mają żywe barwy.
sufit:)
czułam się tam bardzo spokojnie, bezpiecznie...było mi wręcz błogo...przestała myśleć ...o tym z emusze się dostać do Lalibeli...o tym że nie mam jak a mafia juz wie ze my chcemy dziś jechać i winduje ceny...Te chwile były ostatnimi spokojnymi tego dnia...ale o tym mieliśmy się przekonac niebawem
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
już pierwsze sygnały dotyczące szybkości rozprzestrzeniania się informacji w Gonder docierają do nas w tuk tuku z lotniska, ale wtedy wydaje nam się z e to moze dobrze - a niech dają znać sobie nawzajem ze potrzeba jest. NIc bardziej błędnego - to nie moja potrzeba tylko ich została tu odkryta...to nie ja byłam potencjalnym klientem którego trzeba usatsfakcjonować tylko potencjalną zdobyczą na której w sprytny sposób trzeba zarobić. A na czym spryt polegał? Zanim dotarlismy do miasta mafia ustaliła cenę dla nas którą jak mantrę powtarzał każdy a członkowie mafii...te same twarze...te same osoby pojawiały się wszędzie tam gdzie i my. Juz zaczęliśmy sobie z nimi piatkę przybijać i śmiać się ze zwiedzają z nami...pewnie pierwszy raz...ale śmiech nam szybko minął gdy okazało się ze czas leci...transportu nie ma...cena stoi w miejscu...a oni nieststy krok w krok jak cienie za nami
Wiedziełam zę są 2 miejsca z których mozemy się wydostać : piazza i bus station. Skoro na Piazza chcieli 5...4... tysiące czyli 200 ponad $$$ to niewzruszona stwierdziłam z e biorę tuk tuka i smyr na dworzec . Przecież tyle to samolot kosztuje. Zawsze był plan B - nocleg w tm coaraz mniej fajnym mieście i lot rano....ale nie był to plan na który mieliśmy ochotę. Pewien gość mówi 3 tys...no jakoś nadal drogo ...kurcze 2 to max - no czytałam przeciez...:) hehehe...taaa czytałam....
Wojtek już kręcił głową...ale jeszcze nic nie mówił. Na bus station to samo- 5 tys...schodzą po negocjacjach na 3 tys ...ale w busie z innymi ludżmi i moż ejechać ponad 10 h! jak tu 3 i tam 3 ale autem to wracamy do gościa z autem...ale ten się już rozpłynął za to czekają na nas znani już koledzy...Negocjacje od nowa...myślałam ze trasa z katowic do wrocka za 150 $ bez podatków to fana cena...nie dla etiopczyka. nie chciało im się. Chętnych brak. ZEgar tyka...mafia rośnie w siłę woła 4 tys...schodzi ostatecznie do 3,5 więc my ich ostatecznie olewamy. Idą za nami cały czas. Kurcze...nie miałabym ochoty z nimi wyruszać w trasę...jakąkolwiek...a przeciez ja drogi nie znam ...zabiorą mnie gdzieś i co?:) już mysli splątane do głowy przychodzą.
NAgle woła nas chłopak...zaprasza do hmm biura...mafia za nami. Zatrzaskuję im drzwi...faceci się dogadują na 3 tys ( a mogłam brać od razu - czytałam...taaaa)
KAżą poczekać iść na soczki...no dobra soczki lubię poczekać mogę. Zapewniają ze 6 h i będiemy w Lalibeli...
Oni i czas...osobną książkę mozna napisać...czekaliśmy prawie 1,5 h na tych" soczkach" w koncu zdeterminowany Wojtal skoczył po wzmacniacza który sprawił że czekanie stało się coraz bardziej przyjemne. nagle się pojawiają i mówią ze spokojnie mamy czekać bo oni załatwieją ...znowu dzwonią...znowu telefony...ktoś do kogoś gdzieś...i nadal nic
No nie tak całkiem nic bo znowu zniknąli a pojawił się kto - mafijoso - teraz za 3 mnie zawiezie. Mówię o polsku ze sie juz umówiłam i nich spada...Prosi o angielski a ja na to ze aktualnie zapomniałam:( i zreszta po co mam mówić po angielsku skoro on i tak swoje ...a każdy z kim gadam się rozpływa natomiast on się pojawia...
No to co? zostaliśmy sami...na szczęście nadal z kasą, paszportami. To moz epowrót na bus station - i pojedziemy z innymi?. I w takich momentach jak na filamch pojawia się ON - wybawca- facet wreszcie okazał się skuteczny - jest auto wsiadamy! hurra uf lalibela...
no nie....teraz do jakiegoś biura coś podbić
ale wcześniej zmiana opon
tik tak tik tak...
czas leci
ale dobra jeste w aucie kiedyś stąd wyjadę...
już dobrze
Chciałam przygodę mam przygodę
jadę z kimś - nie wiem z kim
jadę gdzieś - nie wiem gdzie...po raz piąty mijamy zamek...juz zaczynam mieć dość tego widoku...jak w dniu świstaka...MIasto staje się dla mnie Sodomą i Gomorą...koszmarem sennym po obejrzeniu horroru. Tęsknię za spokojnym południem i za dzikimi z kałachami
....
ale przecież wiem do Lalibeli jadę...sama chciałam...moze tak muszą - jeszcze coś załatwią i do przodu!
no nie...właśnie...
w biurze nie dają jakiejś pieczątki
zaczyna mnie obezwładniać bezsilność
jak nie masz na coś wpływu nie zajmuj się tym - słysze swoje słowa ...o jak łatwo mądrym być w Europie
No dobra spróbuję...leci fajna muzyka...w koncu dojadę a ze póżno to trudno...Nic nie poradzę.
Zaczynam akceptowac te sytuację a to już level wyżej od tolerancji - jest dobrze pieczątkę załatwią. Co tam pieczątka - sama im podbiję:)
Stoimy
wracają uf...ruszamy...stajemy - mówią z ezwrócą nam kase ale nie pojadą NIe mogą bez tej pieczątki!
Za 3 h noc - ja od kilku godzin robię trasę wokół Gonder
Chcą mnie wysadzić dać kasę i mam robić co chcę
o nie
w tym momencie mówię nic z tego. Mam być w Lalibeli - w róznych sytuacjach mam różne metody - nie zabijam ale znależli mi innego kierowcę, inne auto. przesiadka...koniec konców znowu jadę
zamek raz...
zamek drugi raz....
drugie podejście...po pieczątkę
i znowu chcą nas zostawić bo zgody brak!
kurna o co chodzi
tym razem nie wytrzymujemy wchodzimy do jak się okazuje urzędu w barakach a tam urzędujący urzędnicy patrzą na nas i mówią nie pościmy was z miasta
Puściło mnie- nie wiem kiedy pleciały mi łzy...bezsilności...nie chcieli słuchać...pyatm jakim prawem? jestem wolnym człowiekiem i nie mogą mnie przetrzymać. Ich prawem- mozemy spać w noclegowni!
W tym czasie podchodzi Wojtek i mówi - słuchaj zabrałem z auta kluczyki, nie pojada bez nas. pokaże ci gdzie je wrzuciłem tylko cicho...
o ja pierniczę tego było za dużo. MAm hotel buknięty lot opłacony ..a ci mi noclegownie proponują a mąż kradnie kluczyki !
Zadzwoniłam do ...Do Wondu - mówię słuchaj stary zrób coś w tym swoim języku z tymi krajanami albo podaj mi odnaleziony w necie tel do ambasady...
WOndu pogadał 5 minut - urzędnik nad urzędnikami łaskawie przybił pięczątkę . Pytam Wondu jakim prawem? Słysze - ich edyta ich prawem.
Na koniec usłyszałam od urzędnika urzędników czyli człowieka prawa o nieograniczonej władzy - wazne słowa: To wasza wina. Kto kazał wam tu przylecieć bez biura podróży? Biura za wyjazd z miasta płacą.
NIe chcecie słyszć w jakich słowach podziękował mu Wojtek - mam to nagrane. DOzwolone od lat 18
wyjeżdzamy z GETTA
nie wiem czy macie ochoę na część dalszą...ale juz będzie tylko lepiej...no...a jednym takim tam małym wyjątkiem ale to później;0
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
to trochę tego Gonder i obym już zapomniała
takie moje wspomnienia jak i te zdjęcia;)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Droga ...była długa...wcale nie trwała 6 h tylko bite 8..dotarliśmy przed północą...po drodze trochę widoków ale adrenalina nas puściła...
Kierowcy okazali się wesołymi chłopakami...a ich wesołość rosła wprost proporcjonalnie do wyrzutego Czatu;). na szczęście rzuł go ten po prawej czyli nie przy kółku...ale obserwacja zmiany nastroju gościa pod wpływem zielska....
ahoj przygodo!...Tylu na raz nie miałam. Zwykle plan wyjazdu...wszystko dopiete...przewidywalne...super hoteliki...a tu Etiopia:)
jeszcze zdążyłam uchwycić takie CÓS
i zasnęłam....
obudziłam się już na miejcu...w hotelu mimo późnej pory czekali na nas z piwem i czyściutkim pokojem....o jak dobrze zatrzasnąć drzwi do tego auta z zewnątzr i przełączyć się na pozytyw:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
podsumuję ten dzień
- nie podobał mi się, wiem ze nie lubię bezsilności...ale największym wsparciem dla mnie był Wojtal - ostoja spokoju, szukający rozwiązania, myślący i nawet kradnący kluczyki:) - mogę z nim lecieć wszędzie i wiem ze dam radę. Etiopii dziękuję za to. Czasami tzreba coś przeżyć, czegoś dotknąć by coś zagościło inaczej w swiadomości.
To była jedyna sytaucja w tej wyprawie, która nie była fajna...ale wiem ze mogliśmy jej uniknąć, nie nie ...nie tak z ez biurem lecąć...nie - no ja wiem ze ja muszę sama...ale mogłam albo brać od razu transport publiczny albo na drugi dzień samolot. Niestety bylismy zachłanni na Lalibelę...no to w końcu ja mamy
A tu odwrotnie...sielanka ...w ciągu 2 dni przeżyliśmy skrajności emocjonalne
Gonder - złość i bezsilność Lalibela - radość i błogość
pod tymi daszkami ukryte są kościoły
nasz hotel - nówka nie śmigana - oddany niedawno - czysty..duże pokoje...dobre sniadania...i wifi;)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
O qurcze Edzia, no to był czad! Ty to jesteś Zosia samosia, ale jednak czasami lepiej być "słodką blondyneczką" z oczami Shreka, ufff jak dobrze że uciekłas z tej matni.
Bea
Bardzo dobrze, że opisałaś jak najlepiej wyjść z tej sytuacji. Widać że kombinatoryka nie sprawdza się zawsze i wszędzie, w każdej części świata.
Plan mega intensywny i konkretny
"JEŚLI POTRAFISZ COŚ WYMARZYĆ,
POTRAFISZ TAKŻE TO OSIĄGNĄĆ..."
Walt Disney
Uznałam ze dobrze opisać tak jak było. Może ktoś zainteresowany będzie mógł ułożyć plan swiadomie kombinatoryka rzeczywiście nie zawsze wskazana:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................