Postanowiliśmy się pobyczyć na basenie w lodge czyli znowu droga:)
ja chyba lubie life balance;)
po kąpielach i relaksie jedziemy do Sodo. Fajne miasteczko. WOndu mówi żebyśmy absolutnie po mieście sami nie chodzili, więc jak sądzicie co zrobilismy jako pierwsze?
NIe...pierwszy był dobry drink:) a potem długa w miasteczko. Nie musze chyba pisać jak było ekstra! mieszkańcy wszędzie zaciekawieni, przyjażni, cieszyli się ze siadamy z nimi. I co w tym strasznego?
Oto nasz przybytek ...w środku nie pokaże:) H2O? no chance.
Hotel z 60 letnią tradycą - pierwszy w mieście. Klimat czuć. W przeciwieństwie do tego z Konso - na szczęście tylko klimat
Ogród ...
klimat i "ząb" czasu
takie oto miasteczko....
no niczym Azja..tylko karnacje nie te
ten chłopczyk sprzedaje patykowe szczoteczki do zębów. Mam i ja!!:)
Każdy dzień coś nowego...nie tylko nowe rzeczy widzimy w miejscach docelowyc ale i w trakcie. Nie wiem czy byłam w równie różnorodnym kraju. Nie wiem czy ludy plemion wiedzą ze należą do kraju o nazwie Etiopia...czy one wogóle należą? do kogoś do czegoś? Nie ...chyba nie.
Z każdym kilometrem jest tu inaczej. Uwagę moją w drodze do sanktuarium zwierząt przyciągają wozy...wozy i ci którzy je powożą...a zwłaszcza ich kapelusze. Wysokie niczym cylindry.
tu była fajna historia...Wondu mówi ze to sanktuarium Swan - no wiec ja sobieod razu łabędzie wyobraziłam i to zdechła jak na sanktuarium przystało. Gdy przęjął nas przewodnik zaczęliśmy za nim podążać...idziemy i idziemy w upale a godzina blisko południa...Idę i jęczę...kurde Wojtek gorąco mi. Wody mało wzięłam ...kurcze łabędzie mi dziwne...w Polsce mam super łabędzie...a zdychające to już wogóle mi nie potrzebne....
Po chwili...Wojtek a długo tak do tych łąbędzi...zapytaj go...moze tylko tak sobie pochodzimy ...w przeciwnym już kieunku....
Nagle facet staje i woła SWAN SWAN!! Gdzie swan...przeciez tu zero bajora...łabędzie raczej w wodzie...no ale fakt te zdechłe nie muszą....
A ten dalej się drze: SWAN SWAN...no dobra poddaję się...gdzie ten łąbądek...ale uprzedzam jestem wrażliwa i trupów nie lubię....
a tu przed oczami mknie Gazela? Antylopa? ale nie łabądż...
Facet wreszcie wyjaśnia ze to są antylopy łabędzie...taka odmiana w Etiopii.
Wojtek biegając z aparatem zaśmiewał się ze mnie i z moich łabędzi przez kolejne kilka godzin.
a tu ptaszki
no dobra czas na piesze safarii
pierwszy łabądż
drugi i trzeci
i stada łabędzi - hehe dobrze brzmi _ stado łabędzi;)
a na deser HIPCIO. po drodze...znowu drodze...rozglądamy się Wondu nam pokazuje rzekę a Wojek nie na rzekę ale na ruszające się cielko kieruje obiektyw Co za niespodzianka - a tak czekalismy na niego w jeziorku w one sobie w rzece urzędują
i jedziemy dalej do wioski ...ale dla mnie najciekawsze jest to co jest na drodze...
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
wioska wpisana na listę UNESCO
charakterystyczne kamienne mury okalające domostwa i tworzące 3 główne pierścienie wokół wioski
Pani miele zierno...ubija...to chyba właściwsze określenie
W wioskach są takie drewniane obeliski - związane z inicjacją chłopaków -inna niż u Hamerów
ja się tam czułam jak dziecko w sklepie z zabawkami...te uliczki...te domeczki...
piękne uśmiechy:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
i znowu jemy...posiłki w Etiopii to dla mnie uczta...za każdym razem zaskoczenie
Tutaj reklama knajpy:) może traficie:)
i jedno z wielu ujęć...gdy ludzie ida po wodę:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Postanowiliśmy się pobyczyć na basenie w lodge czyli znowu droga:)
ja chyba lubie life balance;)
po kąpielach i relaksie jedziemy do Sodo. Fajne miasteczko. WOndu mówi żebyśmy absolutnie po mieście sami nie chodzili, więc jak sądzicie co zrobilismy jako pierwsze?
NIe...pierwszy był dobry drink:) a potem długa w miasteczko. Nie musze chyba pisać jak było ekstra! mieszkańcy wszędzie zaciekawieni, przyjażni, cieszyli się ze siadamy z nimi. I co w tym strasznego?
Oto nasz przybytek ...w środku nie pokaże:) H2O? no chance.
Hotel z 60 letnią tradycą - pierwszy w mieście. Klimat czuć. W przeciwieństwie do tego z Konso - na szczęście tylko klimat
Ogród ...
klimat i "ząb" czasu
takie oto miasteczko....
no niczym Azja..tylko karnacje nie te
ten chłopczyk sprzedaje patykowe szczoteczki do zębów. Mam i ja!!:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Wioska super
Każdy dzień coś nowego...nie tylko nowe rzeczy widzimy w miejscach docelowyc ale i w trakcie. Nie wiem czy byłam w równie różnorodnym kraju. Nie wiem czy ludy plemion wiedzą ze należą do kraju o nazwie Etiopia...czy one wogóle należą? do kogoś do czegoś? Nie ...chyba nie.
Z każdym kilometrem jest tu inaczej. Uwagę moją w drodze do sanktuarium zwierząt przyciągają wozy...wozy i ci którzy je powożą...a zwłaszcza ich kapelusze. Wysokie niczym cylindry.
Zapraszam na kolejną dawkę DROGI
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
docieramy do sanktuarium
tu była fajna historia...Wondu mówi ze to sanktuarium Swan - no wiec ja sobieod razu łabędzie wyobraziłam i to zdechła jak na sanktuarium przystało. Gdy przęjął nas przewodnik zaczęliśmy za nim podążać...idziemy i idziemy w upale a godzina blisko południa...Idę i jęczę...kurde Wojtek gorąco mi. Wody mało wzięłam ...kurcze łabędzie mi dziwne...w Polsce mam super łabędzie...a zdychające to już wogóle mi nie potrzebne....
Po chwili...Wojtek a długo tak do tych łąbędzi...zapytaj go...moze tylko tak sobie pochodzimy ...w przeciwnym już kieunku....
Nagle facet staje i woła SWAN SWAN!! Gdzie swan...przeciez tu zero bajora...łabędzie raczej w wodzie...no ale fakt te zdechłe nie muszą....
A ten dalej się drze: SWAN SWAN...no dobra poddaję się...gdzie ten łąbądek...ale uprzedzam jestem wrażliwa i trupów nie lubię....
a tu przed oczami mknie Gazela? Antylopa? ale nie łabądż...
Facet wreszcie wyjaśnia ze to są antylopy łabędzie...taka odmiana w Etiopii.
Wojtek biegając z aparatem zaśmiewał się ze mnie i z moich łabędzi przez kolejne kilka godzin.
a tu ptaszki
no dobra czas na piesze safarii
pierwszy łabądż
drugi i trzeci
i stada łabędzi - hehe dobrze brzmi _ stado łabędzi;)
a kuku
piękne drzewo
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
i trochę fajnych ludzi
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
A teraz trochę kurortu w wersji etiopskiej;0 czyli gorące żródła
spęd ...napewno nie warto w weekendy... o ile wogóle warto...powiecie...dobrze się ochłodzić w Etiopii ...taaa ale nie w 50 stopniach;)
a wyglądało to tak...towarzystwo jak w podstawówce na dyskotece podpierało nie ściany a murek...a ja pływałam
no cóż znalezienie miejscówki ...ciężka sprawa
zmyliśmy się szybko...wolę wodospad...przynajmniej chłodno
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
a na deser HIPCIO. po drodze...znowu drodze...rozglądamy się Wondu nam pokazuje rzekę a Wojek nie na rzekę ale na ruszające się cielko kieruje obiektyw Co za niespodzianka - a tak czekalismy na niego w jeziorku w one sobie w rzece urzędują
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................