hi hi trochę to tak, Radek, zabrzmiało jakby na objazdówki jeździło się za karę zapewniam Cię - jeździ się dla przyjemności Jest sporo miast, które mogą poszczycić się rzymskimi arenami i dobrze, że dostają drugie życie przez organizowane imprezy.. Nooo, rzymska świątynia świetnie zachowana; będę tu zaglądał na architekturę.
Papuas, de gustibus non disputandum...itd... dla jednego kara, dla innego wręcz odwrotnie dla Ciebie i dla mnie to leżak na plaży byłby raczej "karą" ; nie ma co deliberować.... wszyscy jesteśmy rózni i lubimy różne rzeczy...
**************
to wracam jeszcze do Nîmes
łazimy tak trochę przy placach i uliczkach w poblizu Areny i świątyni "Kwadratowej"
jakaś Galeria Handlowa wzorowana na architekturze Areny
ciekawostka z Nîmes:
wszyscy znamy i bardzo lubimy dżinsy i powszechnie kojarzymy te najsłynniejsze portki świata z Ameryką ; ale mało kto wie, że zanim spodnie te podbiły świat , i zanim w ogóle trafiły do he he... amerykańskich westernów - przywędrowały za ocean z Europy! a dokładniej z Genui, choć ta genueańska tkanina którą wówczas wynaleziono tam 500 lat temu, w niczym nie przypominała jeszcze dżinsu jako dżinsu, była dość sztywna i zgrzebna, dopiero Francuzi - właśnie z Nîmes udoskonalili ją do znacznie miększej formy jaką znamy i do skosnego splotu nitek ;
a sama nazwa blue jeans to przekręcony francuski termin bleu de Gênes (błękit Genui);
Od tego słowa wywodzi się równie popularne , ale juz stricte francuskie słowo “denim” (de Nîmes, czyli dosłownie “z Nîmes, pochodzący z Nîmes”). W średniowieczu do tego oksytańskiego miasta Genueńczycy w ogromnych ilościach dostarczali wymyślony przez siebie piękny błękitny barwnik.
Ciekawostką jest także fakt, że podobno genueńscy marynarze – ci sami, którzy pływali z po morzach z Kolumbem – bardzo lubili nosić wytrzymałe, niebieskie spodnie uszyte z bawełnianego materiału. O Kolumbie mówi się nawet zresztą, że jego okręty miały żagle z dżinsowego płótna
ten piękny budynek, to nie żaden Ratusz, tylko lokalna Uczelnia
znana knajpa vis a vis Uczelni tuz przy Arenie
a obok- waliły basy, grali tam właśnie bardzo głośno muzę; mnóstwo luda, siedzą, piją, lulki palą, tańczą, swawole... te rzeczy ...
Piea, ojej to przykro mi,że wycieczka nie do konca wypaliła ,ale mimo wszystko przy takiej trasie sporo zobaczyłaś.
Nimmes bardzo urokliwe a szczerze mówiąc zupełnie mi nieznane miasto.
Masz rac ję, że ten kraj traktujemy turystycznie ( bardzo niesłusznie) mocno po macoszemu . Ja z pewnościa więcej zwiedzałam fracuskich terytoriów zamorskich niż samego kraju
NIE NIE Każdy ma prawo do swoich odczuć i preferencji, ale ... to "każą patrzeć" zabrzmiało tak trochę karą i stąd mój czarny humor Nimes też osobiście nie znam, a ciekawe. Z tym dżinsem to mnie zupełnie zaskoczyłaś, bo zawsze kojarzył mi się (pewnie jak i większości) z amerykańskim farmerem. Cóż, podróże (i relacje z nich) kształcą. Osobiście dłuższe przejazdy mi nie przeszkadzają, bo zwiedzam za jednym razem miejsca ciekawe choć oddalone. Tak, nocleg w jedną stronę, a nazajutrz zwiedzanie w drugą to już przegięcie; pewnie biuro ma jakiś rabat w hotelu przy większym wykorzystaniu. Bardziej przeszkadzają mi uwielbiane przez innych przerwy na kawę; ja to asceta jestem - nie jem, nie piję, a tylko zwiedzam, w czasie tej kawoprzerwy niedaleko mogę od grupy odejść, więc zmarnowany czas.
Nel, oczywiście, że zobaczyłam sporo nowych miejsc, ale "nie po mojemu" juz o tym pisałam, nigdy jeszcze nie uczestniczyłam w takiej wycieczce w takim tempie! (gdybym od takiej zaczęła kiedyś kiedys przed laty moje zwiedzanie - to pewnie bym je od początku znielubiłam jak Radek czy Żelek, i na nie nie jeździła! ale te wszystkie wcześniejsze były bardzo ok!; ta jedna mi jakoś "podpadła"
Papuas, no Ty to doprawdy Asceta jesteś ! ; ja lubię wszystkiego po trochu - zwiedzanie zwiedzaniem, ale tak samopas też uwielbiam! i cenię sobie takie indywidualne przerwy podczas wycieczek- nieco dłuższe niż tylko na kawę ; zawsze gdzieś polezę i na coś ciekawego trafię , często przez przypadek....
cieszę się, że "dżinsowe opowiastki" przypadły Wam do gustu; mnie też! zwłaszcza, że też nie wiedziałam, ; oczywiście nie dowiedziałam się tego od naszej pilotki/przewodniczki (o tym za chwilę) , tylko od lokalnej Pani Przewodnik, która wspomniała coś na ten temat.... resztę doczytałam sobie w moim starym, ale jarym przewodniku książkowym, który na szczęście zabrałam ze sobą i który zabijał mi nudę w czasie długich przejazdów
jeszcze a propos dżinsu: tkanina ta przywędrowała z Europy do Ameryki mniej więcej w XVIII wieku; najpierw odziewano weń .... niewolników! ; potem szyto z niej głownie portki dla rybaków i robotników ; aż w końcu pewien bawarski emigrant, który w owym czasie dotarł do Ameryki - niejaki Pan Levi-Strauss, który posiadał małą pasmenterię w San Francisco - wpadł na pomysł szycia kombinezonów roboczych dla górników i poszukiwaczy złota w czasie tamtejszej Gorączki! - właśnie z tej nowej, mocnej, nimejskiej tkaniny! i tak narodziła się ta nowa moda, a dalej to już wiecie...... , że tkanina z Nimes zyskała popularnośc na cały świat i tak trwa to do dziś ;
a propos pani Pilotki:
tego dnia (już na samym poczatku tej wycieczki "weszłam z nią w mały konflikt" ; otóż po zwiedzaniu Nimes, wróciliśmy do autokaru, ale tuż przed odjazdem pani Pilot zarządziła przerwę na toaletę!; ja w tym czasie jak zwykle grzebałam sobie w telefonie w Google Maps; okazało się, że stoimy dokładnie 420 metrów od pięknych ogrodów (Les Jardins de la Fontaine) - pokazuje jej ten telefon i pytam czy zamiast tu stać jak świeca, mogę tam sobie podejść? - (szybkim krokiem - to kilka minut, a zanim grupa "załatwi co ma załatwić" to ja już wrócę!, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do wielu- nie korzystam z toalet na każdym postoju ) ) ale oczywiście Pilotka podniosła wielkie larum, że nie! że nie ma czasu, że już odjeżdżamy! ; no dobra, OK! to skoro odjeżdżamy - to odjeżdżajmy! ale niektórzy stoją wciąż na zewnątrz, ...czekamy, bo przecież - toaleta! ; jeden Pan już trzeci raz wychodzi sobie na papieroska.... a my dalej czekamy..... *wacko2*, ! i ciągle kogoś brakuje... i tak postaliśmy tam... Ludzie! dacie wiarę? - ze 40 minut! (tak, tak! grupa ponad 40 osób!!!) , ; zwróciłam więc uwagę pilotce, że juz dawno bym wróciła z tego ogrodu i byłabym jej bardzo wdzięczna gdyby na kolejnym postoju - z góry oszacowała czas przerwy toaletowej (choćby na podstawie dnia pierwszego!) i pozwoliła innym w tym czasie na coś ciekawszego niż "stanie pod kiblem"! no i podpadłam tym pytaniem/prośbą ... , bo mimo, że byłam naprawdę grzeczna i nie wchodziłam z nią w żadne dyskusje to jednak jasno i dosadnie dałam jej do zrozumienia , że marnotrawi czas niektórych uczestników, którzy nie mają akurat ochoty czekać w nieskończonośc na tych z "problemami" ; wielokrotnie w czasie kolejnych takich przerw- oddalałam się gdzieś hen- na z góry założone pół godziny, bez uprzedniegoo juz informowania o tym fakcie i każdorazowo potwierdziła się moja zasada, że "JUŻ odjeżdżamy!" trwało najmniej pół godziny . Amen!
niedaleko Nimes - odwiedzamy kolejne ciekawe miejsce mieszczące uroczy rzymski zabytek - słynny akwedukt Pont du Gard;
rozbudowujące sie wciąż Nimes w tamtych czasach potrzebowało wody, stąd rzymianie wznieśli tą 50 km budowlę dostarczając miastu wodę ze żródeł oddalonego o 25 km Uzès ;
Akwedukt Pont du Gard wzniesiono go po wschodniej stronie Masywu Centralnego. Budowla o łącznej długości około 50 km i całkowitym spadku 17 m, składała się z szeregu tuneli i mostów wzniesionych z przyciętych bloków kamiennych bez zaprawy. Zaprawę używanoo tylko do wylania fundamentów pod filary mostu, które stoją w wodzie. (tajemnica twardości i ścisłego przylegania do kamiennych bloków rzymskiej zaprawy polegała na dokładnym jej wymieszaniu i ubijaniu jej po wylaniu) .
Akwedukt w tym miejscu ma 275 m, i składa się z 3 poziomów łuków; patrząc na to dzieło Rzymian nie trudno sobie wyobrazić ileż trudu kosztowało dostarczenie na miejsce 6-tonowych bloków wapiennych i ich precyzyjne dopasowanie - zadanie to spadło na tysiące żołniezy, rzemieślników i niewolników
zatrzymujemy się ; godzina czasu i każdy idzie gdzie chce i robi co chce- jedni do knajpy z widokiem przy urodziwej skalnej grocie , inni znów do toalety (! ) a inni na most, lub pod most, bo ścieżki są dwie ) ; była też Pani, która poszła się wykąpać w zimnej wodzie rzeki Gard - to pewnie miłośniczka morsowania (jak nasza Alutka) , bo temperatura wody z pewością nie zachęcała do kąpieli ; ja idę pod most jakkolwiek to brzmi
ten odcinek Pont du Gard to trzypiętrowa arkada o wysokości 49 m i 6,4 m szerokości; poszczególne części arkady zbudowano w sumie z 52 łuków
dalej obchodzę okalające dróżki i wchodzę na poziom wyższy mostu
z mostu ładnie widać okolicę i rzekę Gard
i żegnamy się z Pont du Gard
i mkniemy dalej w kierunku Avignon, o czym będzie w kolejnej odsłonie....
Piea, przerwa na toaletę to ważna sprawa (wiem to po sobie), ale na każdej wycieczce jasno określane są przedziały czasowe takiej, czy innej przerwy i zwykle nie ma problemu. Ta pani Pilot-ka jakaś dziwna, przy dużym tempie wycieczki nie niedo określone czasowo przerwy mogły położyć plan dnia. - dziwne.
Dokładnie tak, to pilot narzuca czas przerwy, a nie patrzy ile to max wyjdzie. Często wykorzystuję takie przerwy na zupełnie coś innego nikogo o tym nie informując, bo przecie mam zegarek. Akwedukt super, a Avignion powspominam, chociaż nie tańczyłem.
hi hi trochę to tak, Radek, zabrzmiało jakby na objazdówki jeździło się za karę zapewniam Cię - jeździ się dla przyjemności Jest sporo miast, które mogą poszczycić się rzymskimi arenami i dobrze, że dostają drugie życie przez organizowane imprezy.. Nooo, rzymska świątynia świetnie zachowana; będę tu zaglądał na architekturę.
papuas
Papuas, de gustibus non disputandum...itd... dla jednego kara, dla innego wręcz odwrotnie dla Ciebie i dla mnie to leżak na plaży byłby raczej "karą" ; nie ma co deliberować.... wszyscy jesteśmy rózni i lubimy różne rzeczy...
**************
to wracam jeszcze do Nîmes
łazimy tak trochę przy placach i uliczkach w poblizu Areny i świątyni "Kwadratowej"
jakaś Galeria Handlowa wzorowana na architekturze Areny
ciekawostka z Nîmes:
wszyscy znamy i bardzo lubimy dżinsy i powszechnie kojarzymy te najsłynniejsze portki świata z Ameryką ; ale mało kto wie, że zanim spodnie te podbiły świat , i zanim w ogóle trafiły do he he... amerykańskich westernów - przywędrowały za ocean z Europy! a dokładniej z Genui, choć ta genueańska tkanina którą wówczas wynaleziono tam 500 lat temu, w niczym nie przypominała jeszcze dżinsu jako dżinsu, była dość sztywna i zgrzebna, dopiero Francuzi - właśnie z Nîmes udoskonalili ją do znacznie miększej formy jaką znamy i do skosnego splotu nitek ;
a sama nazwa blue jeans to przekręcony francuski termin bleu de Gênes (błękit Genui);
Od tego słowa wywodzi się równie popularne , ale juz stricte francuskie słowo “denim” (de Nîmes, czyli dosłownie “z Nîmes, pochodzący z Nîmes”). W średniowieczu do tego oksytańskiego miasta Genueńczycy w ogromnych ilościach dostarczali wymyślony przez siebie piękny błękitny barwnik.
Ciekawostką jest także fakt, że podobno genueńscy marynarze – ci sami, którzy pływali z po morzach z Kolumbem – bardzo lubili nosić wytrzymałe, niebieskie spodnie uszyte z bawełnianego materiału. O Kolumbie mówi się nawet zresztą, że jego okręty miały żagle z dżinsowego płótna
ten piękny budynek, to nie żaden Ratusz, tylko lokalna Uczelnia
znana knajpa vis a vis Uczelni tuz przy Arenie
a obok- waliły basy, grali tam właśnie bardzo głośno muzę; mnóstwo luda, siedzą, piją, lulki palą, tańczą, swawole... te rzeczy ...
a my żegnamy się z Nîmes i dalej w trasę....
Piea
Piea, ojej to przykro mi,że wycieczka nie do konca wypaliła ,ale mimo wszystko przy takiej trasie sporo zobaczyłaś.
Nimmes bardzo urokliwe a szczerze mówiąc zupełnie mi nieznane miasto.
Masz rac ję, że ten kraj traktujemy turystycznie ( bardzo niesłusznie) mocno po macoszemu . Ja z pewnościa więcej zwiedzałam fracuskich terytoriów zamorskich niż samego kraju
No trip no life
Piea, bardzo ciekawe informacje "dzinsowe".
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
NIE NIE Każdy ma prawo do swoich odczuć i preferencji, ale ... to "każą patrzeć" zabrzmiało tak trochę karą i stąd mój czarny humor Nimes też osobiście nie znam, a ciekawe. Z tym dżinsem to mnie zupełnie zaskoczyłaś, bo zawsze kojarzył mi się (pewnie jak i większości) z amerykańskim farmerem. Cóż, podróże (i relacje z nich) kształcą. Osobiście dłuższe przejazdy mi nie przeszkadzają, bo zwiedzam za jednym razem miejsca ciekawe choć oddalone. Tak, nocleg w jedną stronę, a nazajutrz zwiedzanie w drugą to już przegięcie; pewnie biuro ma jakiś rabat w hotelu przy większym wykorzystaniu. Bardziej przeszkadzają mi uwielbiane przez innych przerwy na kawę; ja to asceta jestem - nie jem, nie piję, a tylko zwiedzam, w czasie tej kawoprzerwy niedaleko mogę od grupy odejść, więc zmarnowany czas.
papuas
Nel, oczywiście, że zobaczyłam sporo nowych miejsc, ale "nie po mojemu" juz o tym pisałam, nigdy jeszcze nie uczestniczyłam w takiej wycieczce w takim tempie! (gdybym od takiej zaczęła kiedyś kiedys przed laty moje zwiedzanie - to pewnie bym je od początku znielubiłam jak Radek czy Żelek, i na nie nie jeździła! ale te wszystkie wcześniejsze były bardzo ok!; ta jedna mi jakoś "podpadła"
Papuas, no Ty to doprawdy Asceta jesteś ! ; ja lubię wszystkiego po trochu - zwiedzanie zwiedzaniem, ale tak samopas też uwielbiam! i cenię sobie takie indywidualne przerwy podczas wycieczek- nieco dłuższe niż tylko na kawę ; zawsze gdzieś polezę i na coś ciekawego trafię , często przez przypadek....
cieszę się, że "dżinsowe opowiastki" przypadły Wam do gustu; mnie też! zwłaszcza, że też nie wiedziałam, ; oczywiście nie dowiedziałam się tego od naszej pilotki/przewodniczki (o tym za chwilę) , tylko od lokalnej Pani Przewodnik, która wspomniała coś na ten temat.... resztę doczytałam sobie w moim starym, ale jarym przewodniku książkowym, który na szczęście zabrałam ze sobą i który zabijał mi nudę w czasie długich przejazdów
jeszcze a propos dżinsu: tkanina ta przywędrowała z Europy do Ameryki mniej więcej w XVIII wieku; najpierw odziewano weń .... niewolników! ; potem szyto z niej głownie portki dla rybaków i robotników ; aż w końcu pewien bawarski emigrant, który w owym czasie dotarł do Ameryki - niejaki Pan Levi-Strauss, który posiadał małą pasmenterię w San Francisco - wpadł na pomysł szycia kombinezonów roboczych dla górników i poszukiwaczy złota w czasie tamtejszej Gorączki! - właśnie z tej nowej, mocnej, nimejskiej tkaniny! i tak narodziła się ta nowa moda, a dalej to już wiecie...... , że tkanina z Nimes zyskała popularnośc na cały świat i tak trwa to do dziś ;
a propos pani Pilotki:
tego dnia (już na samym poczatku tej wycieczki "weszłam z nią w mały konflikt" ; otóż po zwiedzaniu Nimes, wróciliśmy do autokaru, ale tuż przed odjazdem pani Pilot zarządziła przerwę na toaletę!; ja w tym czasie jak zwykle grzebałam sobie w telefonie w Google Maps; okazało się, że stoimy dokładnie 420 metrów od pięknych ogrodów (Les Jardins de la Fontaine) - pokazuje jej ten telefon i pytam czy zamiast tu stać jak świeca, mogę tam sobie podejść? - (szybkim krokiem - to kilka minut, a zanim grupa "załatwi co ma załatwić" to ja już wrócę!, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do wielu- nie korzystam z toalet na każdym postoju ) ) ale oczywiście Pilotka podniosła wielkie larum, że nie! że nie ma czasu, że już odjeżdżamy! ; no dobra, OK! to skoro odjeżdżamy - to odjeżdżajmy! ale niektórzy stoją wciąż na zewnątrz, ...czekamy, bo przecież - toaleta! ; jeden Pan już trzeci raz wychodzi sobie na papieroska.... a my dalej czekamy..... *wacko2*, ! i ciągle kogoś brakuje... i tak postaliśmy tam... Ludzie! dacie wiarę? - ze 40 minut! (tak, tak! grupa ponad 40 osób!!!) , ; zwróciłam więc uwagę pilotce, że juz dawno bym wróciła z tego ogrodu i byłabym jej bardzo wdzięczna gdyby na kolejnym postoju - z góry oszacowała czas przerwy toaletowej (choćby na podstawie dnia pierwszego!) i pozwoliła innym w tym czasie na coś ciekawszego niż "stanie pod kiblem"! no i podpadłam tym pytaniem/prośbą ... , bo mimo, że byłam naprawdę grzeczna i nie wchodziłam z nią w żadne dyskusje to jednak jasno i dosadnie dałam jej do zrozumienia , że marnotrawi czas niektórych uczestników, którzy nie mają akurat ochoty czekać w nieskończonośc na tych z "problemami" ; wielokrotnie w czasie kolejnych takich przerw- oddalałam się gdzieś hen- na z góry założone pół godziny, bez uprzedniegoo juz informowania o tym fakcie i każdorazowo potwierdziła się moja zasada, że "JUŻ odjeżdżamy!" trwało najmniej pół godziny . Amen!
niedaleko Nimes - odwiedzamy kolejne ciekawe miejsce mieszczące uroczy rzymski zabytek - słynny akwedukt Pont du Gard;
rozbudowujące sie wciąż Nimes w tamtych czasach potrzebowało wody, stąd rzymianie wznieśli tą 50 km budowlę dostarczając miastu wodę ze żródeł oddalonego o 25 km Uzès ;
Akwedukt Pont du Gard wzniesiono go po wschodniej stronie Masywu Centralnego. Budowla o łącznej długości około 50 km i całkowitym spadku 17 m, składała się z szeregu tuneli i mostów wzniesionych z przyciętych bloków kamiennych bez zaprawy. Zaprawę używanoo tylko do wylania fundamentów pod filary mostu, które stoją w wodzie. (tajemnica twardości i ścisłego przylegania do kamiennych bloków rzymskiej zaprawy polegała na dokładnym jej wymieszaniu i ubijaniu jej po wylaniu) .
Akwedukt w tym miejscu ma 275 m, i składa się z 3 poziomów łuków; patrząc na to dzieło Rzymian nie trudno sobie wyobrazić ileż trudu kosztowało dostarczenie na miejsce 6-tonowych bloków wapiennych i ich precyzyjne dopasowanie - zadanie to spadło na tysiące żołniezy, rzemieślników i niewolników
zatrzymujemy się ; godzina czasu i każdy idzie gdzie chce i robi co chce- jedni do knajpy z widokiem przy urodziwej skalnej grocie , inni znów do toalety (! ) a inni na most, lub pod most, bo ścieżki są dwie ) ; była też Pani, która poszła się wykąpać w zimnej wodzie rzeki Gard - to pewnie miłośniczka morsowania (jak nasza Alutka) , bo temperatura wody z pewością nie zachęcała do kąpieli ; ja idę pod most jakkolwiek to brzmi
ten odcinek Pont du Gard to trzypiętrowa arkada o wysokości 49 m i 6,4 m szerokości; poszczególne części arkady zbudowano w sumie z 52 łuków
dalej obchodzę okalające dróżki i wchodzę na poziom wyższy mostu
z mostu ładnie widać okolicę i rzekę Gard
i żegnamy się z Pont du Gard
i mkniemy dalej w kierunku Avignon, o czym będzie w kolejnej odsłonie....
Piea
Piea, przerwa na toaletę to ważna sprawa (wiem to po sobie), ale na każdej wycieczce jasno określane są przedziały czasowe takiej, czy innej przerwy i zwykle nie ma problemu. Ta pani Pilot-ka jakaś dziwna, przy dużym tempie wycieczki nie niedo określone czasowo przerwy mogły położyć plan dnia. - dziwne.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Dokładnie tak, to pilot narzuca czas przerwy, a nie patrzy ile to max wyjdzie. Często wykorzystuję takie przerwy na zupełnie coś innego nikogo o tym nie informując, bo przecie mam zegarek. Akwedukt super, a Avignion powspominam, chociaż nie tańczyłem.
papuas
Pięknie położony ten wiadukt i widoczki z niego malinowe.Czekam na ciąg dalszy ))
Akweduktjak i widok z niego wspaniały
Pani pilotka dramat - brak umiejętnosci porganizacyjnych, co według mnie jest podstawą tej pracy
No trip no life