Papuas, ano prawda; do śmiechu w ogóle mi nie było; taka pilotka z takim podejściem to porażka i co z tego że kobitka była miła i sympatyczna? - jak jako pilot po tej częsci Francji (i chyba w góle Francji) była jak dla mnie totalnie do bani :
*******************
jeszcze trochę sobie spacerujemy samopas po Carcassonne, mamy trochę czasu wolnego, a uliczki miasteczka są niezwykle ciekawe i doprawdy urocze
wszak to południe Francji- zatem łakocie też lawendowe:))
i rózne przeróżne nugaty
nie... tym razem nie kupiłam laleczki:))) ; jakoś wydała mi się zbyt podobna do tej, którą nabyłam rok temu w Bawarii
lubię zaglądać do takich sklepików z lokalnymi róznościami...
tutaj w Oksytanii jest bardzo popularny pewnien przysmak
to Cassoulet ( wymawiamy to: kasulee ); to danie jak to często bywa, proste, chłopskie , do przyrzadzenia którego wykorzystywano wszelkiego rodzaju skrawki, kiełbasy, wieprzowinę, drób, baraninę a nawet konserwy mięsne; wszystko to lądowało razem do gara i było gotowane godzinami z białą fasolą i warzywami; hmmm... już z opisu brzmi smacznie Pierwotnie cassoulet był gotowany w palenisku lub przygasającym piecu, bowiem niskie ciepło pozwala fasoli rozpaść się na miazgę i przesiaknąć resztą składników.
Nazwa pochodzi od tradycyjnego naczynia do gotowania i zapiekania, głębokiego glinianego ze skośnymi bokami i chyba nie ma w południowo-zachodniej Francji potrawy bardziej kultowej, cenionej a nawet kontrowersyjnej niż cassoulet; a dlaczego kontrowersyjne to danie? , bo przepisów na Cassoulet istnieje tyle, ile jest miast w tym regionie:) a trzy najważniejsze – Carcassonne, Tuluza i Castelnaudary, wręcz spierają się o to, które miasto jest "ojczyzną" tej sycącej potrawy z fasoli, warzyw i mięsiw.
trochę było na lunch za wcześnie (bylismy tu do w pół do 11) , ale i cena tego dania do najtańszych nie należy
a ciekawostka: W Carcassonne cassoulet zazwyczaj zawiera baraninę , w Tuluzie kiełbasę z zapieczoną "skorupką"z bułki tartej, a w Castelnaudary cassoulet przygotowują z kaczki lub z gęsi z dodatkiem łopatki wieprzowej i kiełbasy. Oczywiście każde z tych miast mocno wierzy, że gotuje jedyny, najprawdziwszy i najlepszy na świecie cassoulet
na koniec Carcassonne jeszcze krótka wizyta na pięknym , zabytkowym cmentarzu (choć jest tu też część współczesnych, nowych nagrobków) - nie było tego w programie, kto chciał to sobie sam poszedł , a ja lubię odwiedzać takie cmentarze;
Nie, zupełnie nie pasjonuję się tanatologią, ale jest jakaś nieokreślona magia w tej ciszy wśród mogił.... dlatego lubię odwiedzać takie miejsca (ostatni tego rodzaju piękny cmentarz odwiedziłam niecały rok temu w Norymberdze; ten tutaj Carcassonne jest w nieco innym klimacie, ale też piękny)
jest to stary cmentarz Saint-Martin-de-Poursan, który sam w sobie wygląda jak wymarłe miasteczko... bo jakby nie patrzeć mozna o nim powiedzieć, że jest to "miasto" umarłych...
Cimetière Saint-Martin-de-Poursan
Cimetière Saint-Martin-de-Poursan jest niezwykle malowniczym miejscem (jeśli można tak w ogóle określić jakikolwiek cmentarz) ale tego typu zabytkowym cmentarzom nie można odmówić uroku bo jest tu niezwykle klimatycznie, zwłaszcza dzięki bliskości i widoku w tle murów obronnych z wieżami i bastionami, bo właśnie to jego położenie tuż przy tych malowniczych murach nadaje temu cmentarzowi niezwykły majestat. Cmentarz ten poza odwiedzającymi bliskimi tych, którzy tu spoczywają przyciąga nie tylko turystów ale i filmowców, kręcono tu wiele scen do różnych francuskich filmów i seriali.
Na większości nagrobków można spotkać kamienne tabliczki, często są w kształcie otwartej księgi bądź serca, i co rzuca się tu od razu w oczy - nie ma tu żadnych zniczy; tutaj kupuje się takie pamiątkowe kamienne tabliczki z „dedykacjami” od bliskich osób, którzy zostawiają je swoim bliskim zmarłym z różnych okazji: najczęściej są to urodziny, rocznice ślubu, śmierci a nawet z pozdrowieniami z wakacji :)) , no cóż.... co kraj-to inny obyczaj;
(na meksykańskich cmentarzach mają za to wesoło)
niektóre nagrobki bogatszych familii - jak mini katedry!
i opuszczam to niezwykle ciche, smutne, ale piekne miejsce....; mało osób tu przyszło z naszej grupy, dosłownie chyba ja i 2 inne osoby (autokar stał na parkingu tuż przy murach cmentarza); ludzie nie lubią chyba wizyt w takich miejscach poza 1 listopada ?
też lubię zajrzeć na stary cmentarz, bo to miejsce wiele mówiące o kulturze; a ten niejako w średniowiecznych murach ma niepowtarzalny klimat tak, na francuskim cmentarzu nie ma zniczy, a są souveniry - zupełnie inne zwyczaje niż u nas
ja z cmentarzami nie mam żadnego problemu, mało tego: takie zabytkowe bardzo lubię odwiedzać; no może to być dziwnie postrzegane, ale lubię i juz
jedziemy dalej...
po drodze mijamy Montreal , nie , nie TEN Montreal, tylko taka mała francuska mieścinka czy raczej wioska w Oksytani ; mijamy, co nie oznacza, że się zatrzymujemy; pewnie oprócz kościoła pośrodku winnic nieczego tu nie ma ? tylko kościół św. Wincentego z XIV wieku i winorośle....
i dojeżdżamy do Tuluzy
Tuluza - do niedawna była stolicą rejonu Midi-Pireneje, w południowo-zachodniej Francji; dziś jest stolicą historycznego regionu - Oksytanii - znacznie większego obszaru po dołączeniu w 2016 roku jeszcze Langwedocji;
Tuluza położona jest mniej niż 100 km od granicy z Hiszpanią; to jedno z najstarszych i największych miast Francji, które leży w szerokiej kotlinie, przez którą przepływa rzeka Garonna; jest też siedzibą trzech siostrzanych Uniwersytetów, stąd to miasto stricte studenckie, bo młodzieży jest tu mnóstwo, dodatkowo to "stolica" przemysłu lotniczego i kosmicznego za sprawą znajdującej się tutaj siedziby koncernu Airbusa i Centrum Lotów Kosmicznych; ponadto miasto szczyci się lokalizacjami dwóch obiektów z listy Unesco a jego średniowieczny charakter spotkać można tu co krok ; ale nade wszystko Tuluza to różowy kolor... - bo miasto nazywane jest "La Ville Rose" a dlaczego? bo większość budynków (no, naprawdę dużo) zbudowanych jest z charakterystycznej różowawo-ochrowej cegły, która nadaje miastu niezwykły koloryt....
Tuluza liczy ok 460 tys mieszkańców, dla Francuzów to wystarczająco dużo aby zbudowac tu metro
załapujemy się na lokalny Targ
W V wieku Tuluza była stolicą Wizygotów, a w IX hrabstwa o tej samej nazwie. W XII w., podobnie jak do Carcassonne, do Tuluzy dotarły wyprawy krzyżowe. Straszliwą klęską był wielki pożar w 1463 r., który zniszczył ogromną część ówczesnej zabudowy. Czasy prosperity dla miasta nadeszły w średniowieczu wraz z handlem winem oraz uprawie rośliny zwanej urzet, z której wytwarzano bardzo cenniony i kosztowny błękitny barwnik indygo
W 1229 r. w Tuluzie zainaugurował działalność pierwszy uniwersytet. Dziś miasto jest drugim po Paryżu ośrodkiem akademickim Francji a jego młodzieńczą atmosferę w dużej mierze tworzy olbrzymia rzesza studentów kształcących się obecnie na trzech tutejszych uniwersytetach
Początek uprzemysłowienia Tuluzy datowany jest na czasy I wojny światowej, kiedy to powstały tu wielkie zakłady lotnicze; dzięki którym miasto zyskało miano stolicy europejskiego lotnictwa. Obecnie Tuluza to siedziba koncernu lotniczego Airbus Industrie; znajdują tu się też główne zakłady przemysłu kosmicznego Francji oraz centrum badań lotniczych i kosmicznych, a poza Airbusem wywodzi się stąd też dość znana firma elektroniczna Motorola. (he he, mam taki właśnie smartfon tejże marki, i dotąd nie wiedziałam, że to z Tuluzy:)
w nastepnym odcinku zabiorę Was na zwiedzanie tego uroczego Różowego Miasta, moim okiem i obiektywem
Czy reszta wycieczki, która nie poszła pospacerować po cmentarzu miała jakieś alternatywne miejsca do oglądania, czy się nudzili?
Asiu, nie nie, to nie było tak, że ludzie się nudzili... po prostu był wyznaczony czas powrotu do autokaru; ale ludzie zawsze schodzą się wcześniej, my też doszłysmy z miasta z zapasem czasu ; kierowca otworzył więc drzwi i ludzie powsiadali czekając na wyznaczoną godzinę, (fakt, że wiał mistral i za ciepło nie było) a było jeszcze z kwadrans czasu, więc zamiast siedzieć w autokarze - poszłam sobie między te mogiły ..., inni wybrali autokar; jedni już nawet drzemali:) , inni stali obok i pili kawkę od kierowcy albo piwko, inni po papierosku, albo sobie gadali ... każdemu wolno co chce
Papuas, ano prawda; do śmiechu w ogóle mi nie było; taka pilotka z takim podejściem to porażka i co z tego że kobitka była miła i sympatyczna? - jak jako pilot po tej częsci Francji (i chyba w góle Francji) była jak dla mnie totalnie do bani :
*******************
jeszcze trochę sobie spacerujemy samopas po Carcassonne, mamy trochę czasu wolnego, a uliczki miasteczka są niezwykle ciekawe i doprawdy urocze
wszak to południe Francji- zatem łakocie też lawendowe:))
i rózne przeróżne nugaty
nie... tym razem nie kupiłam laleczki:))) ; jakoś wydała mi się zbyt podobna do tej, którą nabyłam rok temu w Bawarii
lubię zaglądać do takich sklepików z lokalnymi róznościami...
tutaj w Oksytanii jest bardzo popularny pewnien przysmak
to Cassoulet ( wymawiamy to: kasulee ); to danie jak to często bywa, proste, chłopskie , do przyrzadzenia którego wykorzystywano wszelkiego rodzaju skrawki, kiełbasy, wieprzowinę, drób, baraninę a nawet konserwy mięsne; wszystko to lądowało razem do gara i było gotowane godzinami z białą fasolą i warzywami; hmmm... już z opisu brzmi smacznie Pierwotnie cassoulet był gotowany w palenisku lub przygasającym piecu, bowiem niskie ciepło pozwala fasoli rozpaść się na miazgę i przesiaknąć resztą składników.
Nazwa pochodzi od tradycyjnego naczynia do gotowania i zapiekania, głębokiego glinianego ze skośnymi bokami i chyba nie ma w południowo-zachodniej Francji potrawy bardziej kultowej, cenionej a nawet kontrowersyjnej niż cassoulet; a dlaczego kontrowersyjne to danie? , bo przepisów na Cassoulet istnieje tyle, ile jest miast w tym regionie:) a trzy najważniejsze – Carcassonne, Tuluza i Castelnaudary, wręcz spierają się o to, które miasto jest "ojczyzną" tej sycącej potrawy z fasoli, warzyw i mięsiw.
trochę było na lunch za wcześnie (bylismy tu do w pół do 11) , ale i cena tego dania do najtańszych nie należy
a ciekawostka: W Carcassonne cassoulet zazwyczaj zawiera baraninę , w Tuluzie kiełbasę z zapieczoną "skorupką"z bułki tartej, a w Castelnaudary cassoulet przygotowują z kaczki lub z gęsi z dodatkiem łopatki wieprzowej i kiełbasy. Oczywiście każde z tych miast mocno wierzy, że gotuje jedyny, najprawdziwszy i najlepszy na świecie cassoulet
i czas się rozstać z Carcassonne...
Piea
Miasteczko urocze, fajnie pospacerować między starymi bajkowymi budowlami i suiper słodkie przysmaczki, aż ślinka leci
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
na koniec Carcassonne jeszcze krótka wizyta na pięknym , zabytkowym cmentarzu (choć jest tu też część współczesnych, nowych nagrobków) - nie było tego w programie, kto chciał to sobie sam poszedł , a ja lubię odwiedzać takie cmentarze;
Nie, zupełnie nie pasjonuję się tanatologią, ale jest jakaś nieokreślona magia w tej ciszy wśród mogił.... dlatego lubię odwiedzać takie miejsca (ostatni tego rodzaju piękny cmentarz odwiedziłam niecały rok temu w Norymberdze; ten tutaj Carcassonne jest w nieco innym klimacie, ale też piękny)
jest to stary cmentarz Saint-Martin-de-Poursan, który sam w sobie wygląda jak wymarłe miasteczko... bo jakby nie patrzeć mozna o nim powiedzieć, że jest to "miasto" umarłych...
Cimetière Saint-Martin-de-Poursan
Cimetière Saint-Martin-de-Poursan jest niezwykle malowniczym miejscem (jeśli można tak w ogóle określić jakikolwiek cmentarz) ale tego typu zabytkowym cmentarzom nie możnaodmówić uroku bo jest tu niezwykle klimatycznie, zwłaszcza dzięki bliskości i widoku w tle murów obronnych z wieżami i bastionami, bo właśnie to jego położenie tuż przy tych
malowniczych murach nadaje temu cmentarzowi niezwykły majestat.
Cmentarz ten poza odwiedzającymi bliskimi tych, którzy tu spoczywają przyciąga nie tylko turystów ale i filmowców, kręcono tu wiele scen do różnych francuskich filmów i seriali.
Na większości nagrobków można spotkać kamienne tabliczki, często są w kształcie otwartej księgi bądź serca, i co rzuca się tu od razu w oczy - nie ma tu żadnych zniczy;
tutaj kupuje się takie pamiątkowe kamienne tabliczki z „dedykacjami” od bliskich osób, którzy zostawiają je swoim bliskim zmarłym z różnych okazji:
najczęściej są to urodziny, rocznice ślubu, śmierci a nawet z pozdrowieniami z wakacji :)) , no cóż.... co kraj-to inny obyczaj;
(na meksykańskich cmentarzach mają za to wesoło)
niektóre nagrobki bogatszych familii - jak mini katedry!
i opuszczam to niezwykle ciche, smutne, ale piekne miejsce....;
mało osób tu przyszło z naszej grupy, dosłownie chyba ja i 2 inne osoby (autokar stał na parkingu tuż przy murach cmentarza); ludzie nie lubią chyba wizyt w takich
miejscach poza 1 listopada ?
i jedziemy dalej....
cdn...
Piea
Ta mini katedra /wieżyczka , to też grobowiec?
Czy reszta wycieczki, która nie poszła pospacerować po cmentarzu miała jakieś alternatywne miejsca do oglądania, czy się nudzili?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
też lubię zajrzeć na stary cmentarz, bo to miejsce wiele mówiące o kulturze; a ten niejako w średniowiecznych murach ma niepowtarzalny klimat tak, na francuskim cmentarzu nie ma zniczy, a są souveniry - zupełnie inne zwyczaje niż u nas
papuas
Ja też wpadam na ciekawe cmentarze, nie widze w tym nic złego. Wszak to część kultury danego regionu
No trip no life
ja z cmentarzami nie mam żadnego problemu, mało tego: takie zabytkowe bardzo lubię odwiedzać; no może to być dziwnie postrzegane, ale lubię i juz
jedziemy dalej...
po drodze mijamy Montreal , nie , nie TEN Montreal, tylko taka mała francuska mieścinka czy raczej wioska w Oksytani ; mijamy, co nie oznacza, że się zatrzymujemy; pewnie oprócz kościoła pośrodku winnic nieczego tu nie ma ? tylko kościół św. Wincentego z XIV wieku i winorośle....
i dojeżdżamy do Tuluzy
Tuluza - do niedawna była stolicą rejonu Midi-Pireneje, w południowo-zachodniej Francji; dziś jest stolicą historycznego regionu - Oksytanii - znacznie większego obszaru po dołączeniu w 2016 roku jeszcze Langwedocji;
Tuluza położona jest mniej niż 100 km od granicy z Hiszpanią; to jedno z najstarszych i największych miast Francji, które leży w szerokiej kotlinie, przez którą przepływa rzeka Garonna; jest też siedzibą trzech siostrzanych Uniwersytetów, stąd to miasto stricte studenckie, bo młodzieży jest tu mnóstwo, dodatkowo to "stolica" przemysłu lotniczego i kosmicznego za sprawą znajdującej się tutaj siedziby koncernu Airbusa i Centrum Lotów Kosmicznych; ponadto miasto szczyci się lokalizacjami dwóch obiektów z listy Unesco a jego średniowieczny charakter spotkać można tu co krok ; ale nade wszystko Tuluza to różowy kolor... - bo miasto nazywane jest "La Ville Rose" a dlaczego? bo większość budynków (no, naprawdę dużo) zbudowanych jest z charakterystycznej różowawo-ochrowej cegły, która nadaje miastu niezwykły koloryt....
Tuluza liczy ok 460 tys mieszkańców, dla Francuzów to wystarczająco dużo aby zbudowac tu metro
załapujemy się na lokalny Targ
W V wieku Tuluza była stolicą Wizygotów, a w IX hrabstwa o tej samej
nazwie. W XII w., podobnie jak do Carcassonne, do Tuluzy dotarły wyprawy krzyżowe. Straszliwą klęską był wielki pożar w 1463 r., który zniszczył ogromną część ówczesnej zabudowy. Czasy prosperity dla miasta nadeszły w średniowieczu wraz z handlem winem oraz uprawie rośliny zwanej urzet, z której wytwarzano bardzo cenniony i kosztowny błękitny barwnik indygo
W 1229 r. w Tuluzie zainaugurował działalność pierwszy uniwersytet. Dziś miasto jest drugim po Paryżu ośrodkiem akademickim Francji a jego młodzieńczą atmosferę w dużej mierze tworzy olbrzymia rzesza studentów kształcących się obecnie na trzech tutejszych uniwersytetach
Początek uprzemysłowienia Tuluzy datowany jest na czasy I wojny światowej, kiedy to powstały tu wielkie zakłady lotnicze; dzięki którym miasto zyskało miano stolicy europejskiego lotnictwa. Obecnie Tuluza to siedziba koncernu lotniczego Airbus Industrie; znajdują tu się też główne zakłady przemysłu kosmicznego Francji oraz centrum badań lotniczych i kosmicznych, a poza Airbusem wywodzi się stąd też dość znana firma elektroniczna Motorola. (he he, mam taki właśnie smartfon tejże marki, i dotąd nie wiedziałam, że to z Tuluzy:)
w nastepnym odcinku zabiorę Was na zwiedzanie tego uroczego Różowego Miasta, moim okiem i obiektywem
Piea
Fakycznie niesamowite ,że pół milionowe miasto ma metro. Super dla mieszkańców , co za wygoda
No trip no life
Asiu, nie nie, to nie było tak, że ludzie się nudzili... po prostu był wyznaczony czas powrotu do autokaru; ale ludzie zawsze schodzą się wcześniej, my też doszłysmy z miasta z zapasem czasu ; kierowca otworzył więc drzwi i ludzie powsiadali czekając na wyznaczoną godzinę, (fakt, że wiał mistral i za ciepło nie było) a było jeszcze z kwadrans czasu, więc zamiast siedzieć w autokarze - poszłam sobie między te mogiły ..., inni wybrali autokar; jedni już nawet drzemali:) , inni stali obok i pili kawkę od kierowcy albo piwko, inni po papierosku, albo sobie gadali ... każdemu wolno co chce
Piea
Dla mnie nie ma nic złego w chodzeniu po cmentarzach. Zawsze je oglądam, gdziekolwiek w świecie jestem. Ten, który pokazujesz wyjatkowo ciekawy.