Porejsowe foto z chińskiej dzielnicy i wieczornego spaceru, a jutro wyjazd do Kambodży.
Te brązowe kulki to longan - smocze oko; tutaj próbowaliśmy. Po zgnieceniu brązowej łupinki wewnątrz jadalny, biały nieco galaretowaty miąższ; nawet smaczny. Kilka foto z wieczornego spaceru i do łóżeczka.
Nie, nie byłem - żadnej rozpusty, tylko najwyższe wartości A tak na poważnie. Zazwyczaj zadowalam się programem biura chyba, że jakaś ciekawostka jest niedaleko hotelu. No i priorytetem był park umyślony przez ślubną. Z info biura - zabrać 3 foto paszportowe, wpisać do wniosku wizowego wszystkie imiona ... A tu przekraczanie granicy kambodżańskiej perfekcyjnie zorganizowane przez biuro i żadnej straty czasu. Z paszportem i chyba bagażem podręcznym (plecaczek na plecach) pieszo przekraczamy granicę na kilku równoległych stanowiskach po czym oddajemy paszporty i wymieniamy walutę i już. Wsiadamy do nowego autokaru i jedziemy do hotelu w Siem Reap. Ktoś potem te paszporty i wizy podrzuci do naszego hotelu. Dziś jeszcze w programie kolacja w hotelu i spacer we własnym zakresie. Trzeba powiedzieć, że biuro fajnie dobrało hotele, bo są zlokalizowane nie gdzieś na odludziu, ale w centrum, blisko toczącego się życia. Ten w Kambodży chyba najlepiej położony. Jednak największy bonus fotograficzny zaliczam podczas przejazdu, a właściwie postoju na WC - wąż wpełzający na palmę. W Siem Reap jesteśmy w okresie Walentynkowym (a może i w same), więc w wystroju spacerowego deptaka dominują serduszka. Wokoło knajpki, obok pawilon z dobrem wszelakim, więc i żona ma gdzie pobuszować - ogląda, przegląda, wybrzydza, ale na zakup pamiątek wrócimy tu jutro lub pojutrze. Normalnie w kraju nie trawię zakupów razem z żoną, ale tutaj tyle ciekawostek wkoło, że nawet jej nie popędzam. No i Walentynki zobowiązują. Mężczyzna idąc do sklepu wie co chce kupić. kobieta idąc na zakupy tego nie wie i dopiero musi wszystko pooglądać, by zorientowała się co właściwie chciała (by) kupić. Na foto jeszcze kilka obrazków pokazujących rozwiązania komunikacyjne Tajlandii, a potem już Kambodża przez szybę autokaru.
I zaczynają się domy na nogach. Na moje oko nawet jeśli dom jest bardzo wypasiony, to zasada budowy pozostaje ta sama - nogi czy filary odpowiednio obudowane i pomieszczenia reprezentacyjne czy mieszkalne na piętrze. Jeżeli gdzieś przy drodze pojawi się ozdobna brama to za nią z pewnością znajduje się świątynia albo szkoła.
Na planowanych postojach bardzo rzadko tracę czas na toalety; najczęściej biegam i focę wszystko co mnie zaciekawi. Teraz więc pakingowe foty - dziwne drzewo o owocach kul armatnich, owoce dżakfruta, rzeczony wąż wchodzący na palmę i ptaszki - szpak srokaty, bilbil ubogi i synogarlica mała. Nabiegałem się za ptaszkami i mimo tego foto synogarlicy niezbyt udane.
Kilka foto z drogi, zza szyby autokaru, które w zasadzie pokrywają się z moimi wyobrażeniami o tej części Azji.
A może właśnie takich obrazków szukałem?? - bawoły, ryż ... No i jesteśmy w hotelu w Siem Reap i kolacja. Zazwyczaj jedzenie, poza śniadaniami było serwowane nie jako porcje, ale jako przydział czyli wspólnie dla np. 4-osobowego stolika; oczywiście napoje do posiłku dodatkowo płatne, a ceny, a także możliwość zapłaty podane w dolarach. We Wietnamie nie wymienialiśmy praktycznie gotówki i jak przystało na kraj komunistyczny wszędzie oprócz sklepu można zapłacić dolarem.
Jak do tej pory program toczka w toczkę jak przed laty u Asi-A; wszak to ta sama wycieczka chociaż z innym biurem podróży. Zwiedzanie Angkoru - te same obiekty chociaż w innej kolejności. Wczesne śniadanie i na świątynie Angkoru. Przy wsiadaniu do autokaru robię foto dzioborożcom, ale zimny obiektyw natychmiast pokrywa się parą i mimo przetarcia foto marne, a dzioborożce czekać nie zamierzają. Świątynie Angkoru, po raz pierwszy mam bilet ze zdjęciem, ze względu na rozległość zwiedzamy dwoma busikami. Autokar nie mieści się w bramie Angkor Thom, więc dwie podgrupy - zwiedzanie razem, a przejazd osobno. Zwiedzanie pierwszego dnia zaczynamy mostem i bramą Angkor Thom, a kończymy w Angkor Wat. Ale najpierw foto z wieczornego spaceru po turystycznym deptaku.
Skoro świt dzioborożce i ruszamy autokarem spod hotelu, potem foto i bilety i dwoma paradnymi busikami ruszamy pod bramę Angkor Thom. Nad wodą lekka mgiełka, która dodaje klimatu tajemniczości.
Już z bramy patrzą na ciebie tajemnicze twarze. Kawałek podjeżdżamy busikiem i ruiny miasta. Z każdą chwilą możesz się czuć coraz bardziej obserwowany - na każdej wieżyczce zagadkowy uśmiech. Wśród typowych zdobień wielogłowe kobry z rozpostatym kapturem i reliefy boskich tańczących najczęściej na kwiecie lotosu. I tak docieramy do galerii świątyni Bajon. Na ścianach galerii chyba najwspanialszy relief Angkoru - marsz khmerskiej armii. Relief ukazuje nie tylko marsz i walki armii, ale również życie codzienne.
nie zamaco!
znalazłam jeszcze jednego "Misia" ,tez podczas rejsu po kanałach Bangkoku- ten wygrzewał się na innym "tarasiku"
sorki Papuas za te "wtręty"; juz Ci tu nie będę więcej zaśmiecać; to tylko tak w ramach "brakujących waranów"
Piea
Porejsowe foto z chińskiej dzielnicy i wieczornego spaceru, a jutro wyjazd do Kambodży.
Te brązowe kulki to longan - smocze oko; tutaj próbowaliśmy. Po zgnieceniu brązowej łupinki wewnątrz jadalny, biały nieco galaretowaty miąższ; nawet smaczny. Kilka foto z wieczornego spaceru i do łóżeczka.
papuas
...znaczy...nie byłeś w Patpong !????? ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Nie, nie byłem - żadnej rozpusty, tylko najwyższe wartości A tak na poważnie. Zazwyczaj zadowalam się programem biura chyba, że jakaś ciekawostka jest niedaleko hotelu. No i priorytetem był park umyślony przez ślubną. Z info biura - zabrać 3 foto paszportowe, wpisać do wniosku wizowego wszystkie imiona ... A tu przekraczanie granicy kambodżańskiej perfekcyjnie zorganizowane przez biuro i żadnej straty czasu. Z paszportem i chyba bagażem podręcznym (plecaczek na plecach) pieszo przekraczamy granicę na kilku równoległych stanowiskach po czym oddajemy paszporty i wymieniamy walutę i już. Wsiadamy do nowego autokaru i jedziemy do hotelu w Siem Reap. Ktoś potem te paszporty i wizy podrzuci do naszego hotelu. Dziś jeszcze w programie kolacja w hotelu i spacer we własnym zakresie. Trzeba powiedzieć, że biuro fajnie dobrało hotele, bo są zlokalizowane nie gdzieś na odludziu, ale w centrum, blisko toczącego się życia. Ten w Kambodży chyba najlepiej położony. Jednak największy bonus fotograficzny zaliczam podczas przejazdu, a właściwie postoju na WC - wąż wpełzający na palmę. W Siem Reap jesteśmy w okresie Walentynkowym (a może i w same), więc w wystroju spacerowego deptaka dominują serduszka. Wokoło knajpki, obok pawilon z dobrem wszelakim, więc i żona ma gdzie pobuszować - ogląda, przegląda, wybrzydza, ale na zakup pamiątek wrócimy tu jutro lub pojutrze. Normalnie w kraju nie trawię zakupów razem z żoną, ale tutaj tyle ciekawostek wkoło, że nawet jej nie popędzam. No i Walentynki zobowiązują. Mężczyzna idąc do sklepu wie co chce kupić. kobieta idąc na zakupy tego nie wie i dopiero musi wszystko pooglądać, by zorientowała się co właściwie chciała (by) kupić. Na foto jeszcze kilka obrazków pokazujących rozwiązania komunikacyjne Tajlandii, a potem już Kambodża przez szybę autokaru.
I zaczynają się domy na nogach. Na moje oko nawet jeśli dom jest bardzo wypasiony, to zasada budowy pozostaje ta sama - nogi czy filary odpowiednio obudowane i pomieszczenia reprezentacyjne czy mieszkalne na piętrze. Jeżeli gdzieś przy drodze pojawi się ozdobna brama to za nią z pewnością znajduje się świątynia albo szkoła.
papuas
Na planowanych postojach bardzo rzadko tracę czas na toalety; najczęściej biegam i focę wszystko co mnie zaciekawi. Teraz więc pakingowe foty - dziwne drzewo o owocach kul armatnich, owoce dżakfruta, rzeczony wąż wchodzący na palmę i ptaszki - szpak srokaty, bilbil ubogi i synogarlica mała. Nabiegałem się za ptaszkami i mimo tego foto synogarlicy niezbyt udane.
papuas
Kilka foto z drogi, zza szyby autokaru, które w zasadzie pokrywają się z moimi wyobrażeniami o tej części Azji.
A może właśnie takich obrazków szukałem?? - bawoły, ryż ... No i jesteśmy w hotelu w Siem Reap i kolacja. Zazwyczaj jedzenie, poza śniadaniami było serwowane nie jako porcje, ale jako przydział czyli wspólnie dla np. 4-osobowego stolika; oczywiście napoje do posiłku dodatkowo płatne, a ceny, a także możliwość zapłaty podane w dolarach. We Wietnamie nie wymienialiśmy praktycznie gotówki i jak przystało na kraj komunistyczny wszędzie oprócz sklepu można zapłacić dolarem.
papuas
Jak do tej pory program toczka w toczkę jak przed laty u Asi-A; wszak to ta sama wycieczka chociaż z innym biurem podróży. Zwiedzanie Angkoru - te same obiekty chociaż w innej kolejności. Wczesne śniadanie i na świątynie Angkoru. Przy wsiadaniu do autokaru robię foto dzioborożcom, ale zimny obiektyw natychmiast pokrywa się parą i mimo przetarcia foto marne, a dzioborożce czekać nie zamierzają. Świątynie Angkoru, po raz pierwszy mam bilet ze zdjęciem, ze względu na rozległość zwiedzamy dwoma busikami. Autokar nie mieści się w bramie Angkor Thom, więc dwie podgrupy - zwiedzanie razem, a przejazd osobno. Zwiedzanie pierwszego dnia zaczynamy mostem i bramą Angkor Thom, a kończymy w Angkor Wat. Ale najpierw foto z wieczornego spaceru po turystycznym deptaku.
papuas
Skoro świt dzioborożce i ruszamy autokarem spod hotelu, potem foto i bilety i dwoma paradnymi busikami ruszamy pod bramę Angkor Thom. Nad wodą lekka mgiełka, która dodaje klimatu tajemniczości.
papuas
Tak to z tymi aparatami zawsze jest wychodziś z klimatyzowanego hotelu,bierzesz się za focenie a tu obiektyw pokryty "mgłą"
Czekam na dalsza część kambodzańską )))
Już z bramy patrzą na ciebie tajemnicze twarze. Kawałek podjeżdżamy busikiem i ruiny miasta. Z każdą chwilą możesz się czuć coraz bardziej obserwowany - na każdej wieżyczce zagadkowy uśmiech. Wśród typowych zdobień wielogłowe kobry z rozpostatym kapturem i reliefy boskich tańczących najczęściej na kwiecie lotosu. I tak docieramy do galerii świątyni Bajon. Na ścianach galerii chyba najwspanialszy relief Angkoru - marsz khmerskiej armii. Relief ukazuje nie tylko marsz i walki armii, ale również życie codzienne.
papuas