POLECAM KAZDEMU WYPAD DO CHINATOWN, miejsce tak zróżnicowane, że aż żal nie zobaczyć- spędzilismy tam chyba z 3 godziny, nie wiem jakie jest to wielkie, ale uliczki ciągnęły się bez końca, była tez jakaś dziwna akcja, nagle nie wiadomo skąd wjechała policja i wszystkie ludki zaczęly zwijać swój interes z ulic, wszystkie stragany z ciuchami zaczęly sie pakować, okazało sie, że przejeżdżały jakieś limuzyny, pewno ktoś ważniejszy musiał koniecznie sie przedostać przez miasto. Wyglądało to nesamowicie, cały ten majdan zwijał sie w tempie 1000 obrotów na sekunde, chyba maja juz wprawę Tak czy siak, było juz dość późno, więc postanowilismy sie zwijać na naszą uliczkę.
Opcji jest kilka, można jechać tuk tukiem, albo cofnąć sie do portu i wsiąść w promik, który zawiezie was koło Kao San Road. Z uwagi na fakt, że było juz bardzo późno, zdążyliśmy się załapać na ostatni stateczek. Tak naprawde nie wiedzielismy dokładnie gdzie sie zatrzyma. Więc wsiedlismy na ryzyk, fizyk. Bilety kupuje sie na stateczku. Chodzi taka Pani z Puszką i patrzy mniej więcej kto wsiadł nowy. Jak was nie zauważy to was poprostu nie skasuje, hehe, taki system:)
Jakiś koleś wytłumaczył nam , że łódź płynie tylko do portu 4, więć musimy złapać dalej ostanią łódź na przeciwna strone, a potem przejśc pieszo jakieś 2 kilometry na Kao San Road, i że on tez sie tam kieruje, no więc trzymamy się gościa, widzę, że jest jeszcze grupka plecakowiczów, którzy przyłączaja się do nas i do gościa bo tez nie bardzo wiedzą gdzie są
RYZYK FIZYK, gdzies dotrzemy, jest luzik i jest bosko, WAT ARUN PIEKNIE OŚWIETLONY:)
Po dopłynięciu idziemy szybciutko za naszym "gostkiem". Swoją drogą wyglądał dość zjawiskowo, chyba już długo był w Bkk był krótko mówiąć dość zuzyty, parciane spodenki, chudziutki, wyluzowany na maxa i oczywiście plecak+ włosy chyba niemyte z rok:)):):). Tak sobie podróżował po Azji zatrzymując sie od czasu do czasu gdzies po drodze:), niesamowite jak ludzie żyją- poczułam sie jak wyrwana spod klosza
No więc wsiadamy na drugi stateczek, i raz dwa siup jestesmy juz na naszej stronie, idziemy za gostekim na Kao San Road, a że juz po drodze widimy, żesmy tu byli rano w drodze do wielkiego pałacu, zwalniamy tempo.
No to ja sobie siadam na murku zarajać fajkę, a co musze odpocząć, troche był stresik gdzie wogóle jetsesmy i czy dobrze idziemy:), za mną jakiś ładny park, siedzą sobie miejscowe ludki na jakiś matach, czy kocach, tak sobie siedza i gadaja, cos tam jedzą, takie miejscowe młode towarzystwo:)
Nagle czuję, że coś mnie gryzie, ja tu patrzę, a tu po mnie chodzą wstrętne, wielkie czerwone mrówki, jak ja skoczyłam, kwiku narobiłam, dupsko zaczęłam trzepać, ło matko jedyna, żeby tego było mało, za mną patrzę, a tu biegnie stado szczurów, wcale nie małych, i bardzo ich dużo!!!! biegną gdzieś po tym parku, a ci miejscowi sie smieją i żeby było jeszcze lepiej karmią te , które do nich podbiegły.
Jezusie jedyny, ja całe nogi mokre, tak sie spociłam nagle, że buty w reke i biegiem przed siebie, krzycze do mojego, co za koszmar, gdzie my jestesmy, do domu juz chce
Po uspokojeniu się i ogarnięciu docieramy na Kao San Road, także wszystkich siadającym wieczorami na okolicznych murkach radze spojżeć, czy obok nie ma nieproszonych gości
Aga - czytam z uśmiechem /z wieeelkim uśmiechem/ Ja to bym z chęcią nawet te biegające szczury zobaczyła - byle tam być! Mi się podoba i to bardzo! Czekam na cd.
Zgadzam się w zupełności,że Chinatown to zjawiskowa dzielnica Bkk , uwieczniłaś na fotce nasz "dyżurny" hotel , świetlnie usytuowany do zwiedzania nie tylko " starej" cześci Bkk z powodu bliskości przystani promowej na rzecze Chaya Phraya , ale też stosunkowo nieodległej dzielnicy Dusit , którą warto zobaczyć . Świetne " klimatyczne " fotki . Zawsze ubolewam ,że twórcy kamer wideo i aparatów fotograficznych nie wymyślili jakieś pojemniczka osmologicznego , bo wtedy oprócz kolorów , kadrowania i dźwięków mielibyśmy możliwość zabrania zapachów ( różnych, he , he , he ) z miejsc w których jesteśmy . Może kiedyś , nikomu teraz nieznany człowieczek , coś takeigo wymyśli .
Zgadzam się w zupełności,że Chinatown to zjawiskowa dzielnica Bkk , uwieczniłaś na fotce nasz "dyżurny" hotel , świetlnie usytuowany do zwiedzania nie tylko " starej" cześci Bkk z powodu bliskości przystani promowej na rzecze Chaya Phraya , ale też stosunkowo nieodległej dzielnicy Dusit , którą warto zobaczyć . Świetne " klimatyczne " fotki . Zawsze ubolewam ,że twórcy kamer wideo i aparatów fotograficznych nie wymyślili jakieś pojemniczka osmologicznego , bo wtedy oprócz kolorów , kadrowania i dźwięków mielibyśmy możliwość zabrania zapachów ( różnych, he , he , he ) z miejsc w których jesteśmy . Może kiedyś , nikomu teraz nieznany człowieczek , coś takeigo wymyśli .
Sigmuś fotki robione zupełnie przypadkow, zero doswiadczenia w robieniu fotek, a w dodoaku aparacik był nowy więć wiekszość na autofokusie i tak strzelana:)
ZAJRZELISMY NAWET W NAJCIEMNIEJSZE ULICZKI
życie to nieustająca podróż
POLECAM KAZDEMU WYPAD DO CHINATOWN, miejsce tak zróżnicowane, że aż żal nie zobaczyć- spędzilismy tam chyba z 3 godziny, nie wiem jakie jest to wielkie, ale uliczki ciągnęły się bez końca, była tez jakaś dziwna akcja, nagle nie wiadomo skąd wjechała policja i wszystkie ludki zaczęly zwijać swój interes z ulic, wszystkie stragany z ciuchami zaczęly sie pakować, okazało sie, że przejeżdżały jakieś limuzyny, pewno ktoś ważniejszy musiał koniecznie sie przedostać przez miasto. Wyglądało to nesamowicie, cały ten majdan zwijał sie w tempie 1000 obrotów na sekunde, chyba maja juz wprawę Tak czy siak, było juz dość późno, więc postanowilismy sie zwijać na naszą uliczkę.
Opcji jest kilka, można jechać tuk tukiem, albo cofnąć sie do portu i wsiąść w promik, który zawiezie was koło Kao San Road. Z uwagi na fakt, że było juz bardzo późno, zdążyliśmy się załapać na ostatni stateczek. Tak naprawde nie wiedzielismy dokładnie gdzie sie zatrzyma. Więc wsiedlismy na ryzyk, fizyk. Bilety kupuje sie na stateczku. Chodzi taka Pani z Puszką i patrzy mniej więcej kto wsiadł nowy. Jak was nie zauważy to was poprostu nie skasuje, hehe, taki system:)
Jakiś koleś wytłumaczył nam , że łódź płynie tylko do portu 4, więć musimy złapać dalej ostanią łódź na przeciwna strone, a potem przejśc pieszo jakieś 2 kilometry na Kao San Road, i że on tez sie tam kieruje, no więc trzymamy się gościa, widzę, że jest jeszcze grupka plecakowiczów, którzy przyłączaja się do nas i do gościa bo tez nie bardzo wiedzą gdzie są
RYZYK FIZYK, gdzies dotrzemy, jest luzik i jest bosko, WAT ARUN PIEKNIE OŚWIETLONY:)
życie to nieustająca podróż
ale pięknie Wat Arun prezentuje się w nocy
a Ciebie już widać, że słoneczko chwyciło
Po dopłynięciu idziemy szybciutko za naszym "gostkiem". Swoją drogą wyglądał dość zjawiskowo, chyba już długo był w Bkk był krótko mówiąć dość zuzyty, parciane spodenki, chudziutki, wyluzowany na maxa i oczywiście plecak+ włosy chyba niemyte z rok:)):):). Tak sobie podróżował po Azji zatrzymując sie od czasu do czasu gdzies po drodze:), niesamowite jak ludzie żyją- poczułam sie jak wyrwana spod klosza
No więc wsiadamy na drugi stateczek, i raz dwa siup jestesmy juz na naszej stronie, idziemy za gostekim na Kao San Road, a że juz po drodze widimy, żesmy tu byli rano w drodze do wielkiego pałacu, zwalniamy tempo.
No to ja sobie siadam na murku zarajać fajkę, a co musze odpocząć, troche był stresik gdzie wogóle jetsesmy i czy dobrze idziemy:), za mną jakiś ładny park, siedzą sobie miejscowe ludki na jakiś matach, czy kocach, tak sobie siedza i gadaja, cos tam jedzą, takie miejscowe młode towarzystwo:)
Nagle czuję, że coś mnie gryzie, ja tu patrzę, a tu po mnie chodzą wstrętne, wielkie czerwone mrówki, jak ja skoczyłam, kwiku narobiłam, dupsko zaczęłam trzepać, ło matko jedyna, żeby tego było mało, za mną patrzę, a tu biegnie stado szczurów, wcale nie małych, i bardzo ich dużo!!!! biegną gdzieś po tym parku, a ci miejscowi sie smieją i żeby było jeszcze lepiej karmią te , które do nich podbiegły.
Jezusie jedyny, ja całe nogi mokre, tak sie spociłam nagle, że buty w reke i biegiem przed siebie, krzycze do mojego, co za koszmar, gdzie my jestesmy, do domu juz chce
Po uspokojeniu się i ogarnięciu docieramy na Kao San Road, także wszystkich siadającym wieczorami na okolicznych murkach radze spojżeć, czy obok nie ma nieproszonych gości
życie to nieustająca podróż
Aga - czytam z uśmiechem /z wieeelkim uśmiechem/ Ja to bym z chęcią nawet te biegające szczury zobaczyła - byle tam być! Mi się podoba i to bardzo! Czekam na cd.
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
NA KAO SAN ROAD PRZYWITAŁ NAS ISTNY BURDEL - TOWRZYSTWO JUZ MOCNO WCIĘTE, BALANGA NA CAŁEGO- JA W ISTNYM SZOKU, o co kaman??
życie to nieustająca podróż
KAO SAN WIECZOROWA PORĄ- CO KTO LUBI:)
I CHYBA NAJŁADNIEJSZA bYŁA TA PANI- BYŁA MAGICZNA
życie to nieustająca podróż
Zgadzam się w zupełności,że Chinatown to zjawiskowa dzielnica Bkk , uwieczniłaś na fotce nasz "dyżurny" hotel , świetlnie usytuowany do zwiedzania nie tylko " starej" cześci Bkk z powodu bliskości przystani promowej na rzecze Chaya Phraya , ale też stosunkowo nieodległej dzielnicy Dusit , którą warto zobaczyć . Świetne " klimatyczne " fotki . Zawsze ubolewam ,że twórcy kamer wideo i aparatów fotograficznych nie wymyślili jakieś pojemniczka osmologicznego , bo wtedy oprócz kolorów , kadrowania i dźwięków mielibyśmy możliwość zabrania zapachów ( różnych, he , he , he ) z miejsc w których jesteśmy . Może kiedyś , nikomu teraz nieznany człowieczek , coś takeigo wymyśli .
BYŁ TEZ CZAS NA MASOWANIE NOŻEK - po długim dniu czas na relaksik. za 30 minut 120 bht, hehehe, tak to można sie masować:)
Z całego towarzystwa tylko mnie łaskotało, im bardziej sie smiałam tym bardziej Pan gilgał tym patyczkiem
życie to nieustająca podróż
Sigmuś fotki robione zupełnie przypadkow, zero doswiadczenia w robieniu fotek, a w dodoaku aparacik był nowy więć wiekszość na autofokusie i tak strzelana:)
życie to nieustająca podróż