Ice Wine jest dość drogie, bo zbieranie winogron w warunkach zimowych nie jest proste. Miałem przyjemność go tylko raz spróbować, gdy otrzymałem w podarunku butelkę o specyficznym, długim kształcie. Od razu muszę powiedzieć, że generalnie nie lubię i nie piję białych win, jedynie wytrawne czerwone, toteż moja opinia pewnie jest daleka od obiektywizmu. Niemniej jednak na mnie nie zrobiło ono wrażenia--smakowało jak białe, posłodzone wino...
Ice Wine jest dość drogie, bo zbieranie winogron w warunkach zimowych nie jest proste. Miałem przyjemność go tylko raz spróbować, gdy otrzymałem w podarunku butelkę o specyficznym, długim kształcie. Od razu muszę powiedzieć, że generalnie nie lubię i nie piję białych win, jedynie wytrawne czerwone, toteż moja opinia pewnie jest daleka od obiektywizmu. Niemniej jednak na mnie nie zrobiło ono wrażenia--smakowało jak białe, posłodzone wino...
Ja z kolei wolę wina białe, ale też wytrawne, więc pewnie też na mnie by nie zrobiło wrażenia, skoro jest słodkie...
Bardzo dziękuję stałym odwiedzającym. Dziękuję Jacek_1000 za obszerne komentarze.
W Montrealu zatrzymałam się w Hotelu Chateau de l'Argoat przy 524 Rue Sherbrooke, jednej z głównych ulic, w cenie 342.73 CAD za 2 noce. Hotel bardzo dobry, niespodzianką było śniadanie w cenie, o którym nie wspomniano przy rezerwacji.
Montreal był dla mnie ważnym miejscem z powodu Leonarda Cohena, którego muzyka towarzyszy mi od piętnastego roku życia i na którego piosenkach uczyłam się angielskiego w liceum.
Leonard Cohen urodził się 21 września 1934 roku w Montrealu, w szpitalu Royal Victoria, po czym zamieszkał i dorastał w rodzinnym domu przy 599 Belmont Avenue w bogatej żydowskiej dzielnicy Westmount. Wrócil do tego domu jeszcze z Marianne Ihlen, która wydaje się być jego największą miłością...chociaż jedną z wielu. To jej dotyczy jedna piosenek.
Szkoła podstawowa do której uczęszczał to Roslyn Elementary School przy 4699 Westmont Avenue.
a szkołą średnią była Westmount High School przy 4350 St. Catherine Street.
W latach siedemdziesiątych Leonard kupił dom przy 28 Rue de Vallieres, tuż przy Parku Portugalskim. Tu zamieszkał najpierw z Marianne, później z Suzanne Elrod, matką jego dzieci Adama i Lorki.Do tego domu wracał już do końca życia.
Często siadał na schodkach z laptopem na kolanach i chętnie rozmawiał z przechodniami. Nigdy nie "gwiazdorzył".
Chciałam spróbować montrealskich bajgli naprzeciwko domu Cohena, gdzie czesto bywał, ale niestety było zamknięte, bo pękła rura i spowodowała powódź w budynku.
Spróbowałam innego montrealskiego przysmaku, bez zjedzenia którego podobno pobyt w Montrealu się nie liczy. Jest to kanapka obficie wypelniona mięsem, które można nazwać skrzyzowaniem peklowanej wołowiny z pastrami, które przed wędzeniem marynuje się przez wiele godzin w sekretnej mieszance przypraw, następnie wędzi i piecze na parze. Podaje się w chlebie posmarowanym musztardą, a dodatkiem jest zwykle ogórek w occie...i oczywiście frytki. Bo frytki tam jedzą do wszystkiego.
Nie mogłam wybrać innego miejsca niż Main Deli Steak House, baru, gdzie takie kanapki czesto jadał Cohen.
A na deser sernik, jak zawsze jadał mistrz O tym powiedziała kelnerka pracująca w barze od ponad 30 lat, która często obsługiwała Leonarda.
Dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się bar Schwartz's, oferujący podobne menu, również bardzo znany. Po pierwsze dlatego, ze jedzenie tam ponoć bardzo dobre ( zawsze tam stoi kolejka), a po drugie, że należy do Celin Dion.
W pobliżu, przy 3981 Saint Laurent Boulevard znajduję się mural autorstwa Kevina Ledo, przedstawiający Leonarda Cohena. Powstał w 2017 roku.
Drugi mural "Tower of songs", chyba bardziej znany, znajduje się na budynku przy 1420 Crescent Street. Został namalowany przez artystę z Montrealu Gene'a Pendona i amerykańskiego artystę portretów ulicznych El Maca. Artystom towarzyszyło 11 asystentów, zużyto 240 puszek farby.Jest to replika fotografii wykonanej przez córkę Cohena, Lorcę
W starym porcie nad rzeką św. Wawrzyńca stoi kościół Chapelle Notre-Dame- de Bonsecours, nazywant również Kościołem Żeglarzy. O Madonnie stojącej na szczycie Cohen śpiewa w piosence "Suzanne" napisanej o tancerce Suzanne Verdal, która mieszkała w porcie a Leonard lubił do nie wpadać na herbatę i pomarańcze. Nigdy nie byli parą, Suzanne była wówczas żoną przyjaciela Leonarda.
"And the sun pours down like honey on our Lady in the harbour"
"A słońce leje się jak miód na naszą Panią w porcie"
Pierwszy z rodziny Cohena przybył do Kanady z Litwy ( wtedy należącej do Rosji) pradziadek Lazarus Cohen.Było to w roku 1860.Zydów w Kanadzie żyło wówczas niewielu, w połowie XIX w. było ich w Montrealu mniej niż pięciuset. Kiedy Lazarus został prezesem kongregacji Shaar Hashomayim było ich już ponad pięć tysięcy. Lazarus był znaną postacią w tej społeczności. Nie tylko zbudował synagogę, ale też założył organizacje mające pomagać nowo przybyłym imigrantom. W roku 1914, gdy Lyon Cohen ( dziadek Leonarda) przejął przewodnictwo w Shaar Hashomayim po ojcu, synagoga mogła się pochwalić największą kongregacją w mieście, gdzie żydowska społecznośc liczyła około 40 tysięcy osób. Wówczas synagogę przeniesiono do nowego budynku, w którym mieści się do dziś.
Przez lata chodził Leonard do synagogi z rodziną w sobotnie poranki,w niedziele do szkółki niedzielnej i dwa razy w tygogniu na zajęcia z hebrajskiego. W wieku 13 lat tutaj świętował swoją bar micwę, symboliczny moment wkroczenia w dorosłość. Na zdjęciu poniżej, to ten młodzieniec z prawej strony.
Chciałam bardzo zobaczyć tę synagogę, ale nie wiedziałam, czy w ogóle mi sie tam uda dostać, bo to nie jest obiekt otwarty dla zwiedzających. Udało się. Nie spodziewałam się jednak, ze będe miała również niezwykłą przyjemnosc poznac Gideona Zelermyera, który od 2004 roku jest kantorem chóru Shaar Hashomayin Choir, z którym towarzyszył Cohenowi w niektórych piosenkach na ostatniej płycie "You want it darker".
Gideon był wielbicielem Cohena od zawsze. Kiedyś dostał adres email od kogoś z rodziny Leonarda ( jakiegoś kuzyna, albo jego żony, nie pamiętam). Długo nie miał odwagi napisać wiadomości, ale w końcu wysłał życzenia do Cohena z powodu święta Jom Kippur. O dziwo Cohen odpisał...i od tego czasu korespondencja mailowa między panami trwała z dziesięć lat. Nigdy się nie widzieli i nigdy nawet nie rozmawiali przez telefon.Gideon zawsze wysyłał Cohenowi życzenia na święta, czasem swoje nowe płyty, a ten zawsze odpisywał, nie szczędząc pochwał. Aż którejś nocy przyszła wiadomośc od Cohena, czy nie zechciałby ze swoim chórem towarzyszyć Leonardowi przy tworzeniu nowej płyty. Wrzasku narobił takiego, że rodzinę całą pobudził i natychmiast odpisał, ze TAK, nie mając nawet pojęcia na czym dokładnie ta współpraca miałaby polegać.
Tytułowa piosenka z ostatniej płyty Cohena ma niezwykłą moc, jest tak prawdziwa, ze przechodzą mnie dreszcze, kiedy jej słucham. A słucham ostatnio często...
Hineni, słowo powtarzane przez chór, w języku hebrajskim ma wielką moc. Oznacza całkowite podporządkowanie się woli Boga. To słowo wypowiada również kantor w synagodze podczas Jom Kippur w znaczeniu, że nie jest godzien stanąć przed Stwórcą.
W piosence jest również fragment Kadisza, żydowskiej modlitwy za zmarłych:
"Magnified, sanctified, be thy holy name"
Wzmocniony, uświęcony, niech będzie święte imię twoje
Gideon nie spotkał się z Cohenem podczas nagrań. Leonard nagrywał w Los Angeles, a kantor z chórem w Montrealu. Jedyny raz spotkali sie twarzą w twarz w Los Angeles już po wydaniu płyty. Wszystkie prace nad płytą były organizowanei nadzorowane przez jego syna Adama. Leonard Cohen zmarł kilka tygodni po wydaniu płyty, 7 listopada 2016 roku.
Pisenka "You want it darker" dostała przyznaną pośmiertnie nagrode Grammy.
A Gideon ortzymał od Cohena autoportret z dedykacją, który zajmuje honorowe miejsce w jego biurze.
Niestety kantor Gideon Zelermyer nie mógł mnie oprowadzić po synagodze, ponieważ miał złamaną nogę. Z tego też powodu nie poprosiłam go o wspólne zdjęcie, żeby się nie czuł niekomfortowo. Oddał mnie w ręce Caroline, ktora pracuje w synagodze od bardzo dawna i wie wszystko :-). U niej też udało mi sie kupić płyte chóru.
Nie miałam problemu, żeby znaleźć grób Cohena na cmentarzu The Congregation Shaar Hashomayin Cemetery, bo dokładnie wiedziałam, gdzie jest.( grób Cohena zaznaczony na czerwono)
Cmentarz jest duży, można po nim jeździć samochodem.
W rodzinnym grobowcu na razie sa pochowane 4 pokolenia Cohenów. Leonard, jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie.
Bardzo ciekawy wątek o Cohenie i jego przodkach. U nas mało znane są piosenki Cohena, które śpiewał on w języku francuskim (nie jest ich zresztą tak wiele). Jedną z nich jest "Un Canadien errant" ("Zagubiony Kanadyjczyk"):
Ice Wine jest dość drogie, bo zbieranie winogron w warunkach zimowych nie jest proste. Miałem przyjemność go tylko raz spróbować, gdy otrzymałem w podarunku butelkę o specyficznym, długim kształcie. Od razu muszę powiedzieć, że generalnie nie lubię i nie piję białych win, jedynie wytrawne czerwone, toteż moja opinia pewnie jest daleka od obiektywizmu. Niemniej jednak na mnie nie zrobiło ono wrażenia--smakowało jak białe, posłodzone wino...
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
Ja z kolei wolę wina białe, ale też wytrawne, więc pewnie też na mnie by nie zrobiło wrażenia, skoro jest słodkie...
Dana, już chyba przestało lać ..można by jechać dalej
No trip no life
hm.. Dana troche się martwię , dawno nic nie pisałaś..daj jakie halo
Mam nadzieję ,że wszystko u ciebie ok tylko zwyczajnie zaganiana jesteś ? albo knujesz po cichu kolejną wyprawę ?
No trip no life
nooo dwa tygodnie minęły, a zdefektowany samochód ciągle w warsztacie wczoraj co prawda Dana mignęła przy zagadkach i ...echo
papuas
Bardzo dziękuję stałym odwiedzającym. Dziękuję Jacek_1000 za obszerne komentarze.
W Montrealu zatrzymałam się w Hotelu Chateau de l'Argoat przy 524 Rue Sherbrooke, jednej z głównych ulic, w cenie 342.73 CAD za 2 noce. Hotel bardzo dobry, niespodzianką było śniadanie w cenie, o którym nie wspomniano przy rezerwacji.
Montreal był dla mnie ważnym miejscem z powodu Leonarda Cohena, którego muzyka towarzyszy mi od piętnastego roku życia i na którego piosenkach uczyłam się angielskiego w liceum.
Leonard Cohen urodził się 21 września 1934 roku w Montrealu, w szpitalu Royal Victoria, po czym zamieszkał i dorastał w rodzinnym domu przy 599 Belmont Avenue w bogatej żydowskiej dzielnicy Westmount. Wrócil do tego domu jeszcze z Marianne Ihlen, która wydaje się być jego największą miłością...chociaż jedną z wielu. To jej dotyczy jedna piosenek.
https://www.youtube.com/watch?v=Slo9oP5p36E
Szkoła podstawowa do której uczęszczał to Roslyn Elementary School przy 4699 Westmont Avenue.
a szkołą średnią była Westmount High School przy 4350 St. Catherine Street.
W latach siedemdziesiątych Leonard kupił dom przy 28 Rue de Vallieres, tuż przy Parku Portugalskim. Tu zamieszkał najpierw z Marianne, później z Suzanne Elrod, matką jego dzieci Adama i Lorki.Do tego domu wracał już do końca życia.
Często siadał na schodkach z laptopem na kolanach i chętnie rozmawiał z przechodniami. Nigdy nie "gwiazdorzył".
Chciałam spróbować montrealskich bajgli naprzeciwko domu Cohena, gdzie czesto bywał, ale niestety było zamknięte, bo pękła rura i spowodowała powódź w budynku.
Spróbowałam innego montrealskiego przysmaku, bez zjedzenia którego podobno pobyt w Montrealu się nie liczy. Jest to kanapka obficie wypelniona mięsem, które można nazwać skrzyzowaniem peklowanej wołowiny z pastrami, które przed wędzeniem marynuje się przez wiele godzin w sekretnej mieszance przypraw, następnie wędzi i piecze na parze. Podaje się w chlebie posmarowanym musztardą, a dodatkiem jest zwykle ogórek w occie...i oczywiście frytki. Bo frytki tam jedzą do wszystkiego.
Nie mogłam wybrać innego miejsca niż Main Deli Steak House, baru, gdzie takie kanapki czesto jadał Cohen.
A na deser sernik, jak zawsze jadał mistrz O tym powiedziała kelnerka pracująca w barze od ponad 30 lat, która często obsługiwała Leonarda.
Dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się bar Schwartz's, oferujący podobne menu, również bardzo znany. Po pierwsze dlatego, ze jedzenie tam ponoć bardzo dobre ( zawsze tam stoi kolejka), a po drugie, że należy do Celin Dion.
W pobliżu, przy 3981 Saint Laurent Boulevard znajduję się mural autorstwa Kevina Ledo, przedstawiający Leonarda Cohena. Powstał w 2017 roku.
Drugi mural "Tower of songs", chyba bardziej znany, znajduje się na budynku przy 1420 Crescent Street. Został namalowany przez artystę z Montrealu Gene'a Pendona i amerykańskiego artystę portretów ulicznych El Maca. Artystom towarzyszyło 11 asystentów, zużyto 240 puszek farby.Jest to replika fotografii wykonanej przez córkę Cohena, Lorcę
W starym porcie nad rzeką św. Wawrzyńca stoi kościół Chapelle Notre-Dame- de Bonsecours, nazywant również Kościołem Żeglarzy. O Madonnie stojącej na szczycie Cohen śpiewa w piosence "Suzanne" napisanej o tancerce Suzanne Verdal, która mieszkała w porcie a Leonard lubił do nie wpadać na herbatę i pomarańcze. Nigdy nie byli parą, Suzanne była wówczas żoną przyjaciela Leonarda.
"And the sun pours down like honey on our Lady in the harbour"
"A słońce leje się jak miód na naszą Panią w porcie"
https://www.youtube.com/watch?v=RF3SJerPG7g
Pierwszy z rodziny Cohena przybył do Kanady z Litwy ( wtedy należącej do Rosji) pradziadek Lazarus Cohen.Było to w roku 1860.Zydów w Kanadzie żyło wówczas niewielu, w połowie XIX w. było ich w Montrealu mniej niż pięciuset. Kiedy Lazarus został prezesem kongregacji Shaar Hashomayim było ich już ponad pięć tysięcy. Lazarus był znaną postacią w tej społeczności. Nie tylko zbudował synagogę, ale też założył organizacje mające pomagać nowo przybyłym imigrantom. W roku 1914, gdy Lyon Cohen ( dziadek Leonarda) przejął przewodnictwo w Shaar Hashomayim po ojcu, synagoga mogła się pochwalić największą kongregacją w mieście, gdzie żydowska społecznośc liczyła około 40 tysięcy osób. Wówczas synagogę przeniesiono do nowego budynku, w którym mieści się do dziś.
Przez lata chodził Leonard do synagogi z rodziną w sobotnie poranki,w niedziele do szkółki niedzielnej i dwa razy w tygogniu na zajęcia z hebrajskiego. W wieku 13 lat tutaj świętował swoją bar micwę, symboliczny moment wkroczenia w dorosłość. Na zdjęciu poniżej, to ten młodzieniec z prawej strony.
Chciałam bardzo zobaczyć tę synagogę, ale nie wiedziałam, czy w ogóle mi sie tam uda dostać, bo to nie jest obiekt otwarty dla zwiedzających. Udało się. Nie spodziewałam się jednak, ze będe miała również niezwykłą przyjemnosc poznac Gideona Zelermyera, który od 2004 roku jest kantorem chóru Shaar Hashomayin Choir, z którym towarzyszył Cohenowi w niektórych piosenkach na ostatniej płycie "You want it darker".
Gideon był wielbicielem Cohena od zawsze. Kiedyś dostał adres email od kogoś z rodziny Leonarda ( jakiegoś kuzyna, albo jego żony, nie pamiętam). Długo nie miał odwagi napisać wiadomości, ale w końcu wysłał życzenia do Cohena z powodu święta Jom Kippur. O dziwo Cohen odpisał...i od tego czasu korespondencja mailowa między panami trwała z dziesięć lat. Nigdy się nie widzieli i nigdy nawet nie rozmawiali przez telefon.Gideon zawsze wysyłał Cohenowi życzenia na święta, czasem swoje nowe płyty, a ten zawsze odpisywał, nie szczędząc pochwał. Aż którejś nocy przyszła wiadomośc od Cohena, czy nie zechciałby ze swoim chórem towarzyszyć Leonardowi przy tworzeniu nowej płyty. Wrzasku narobił takiego, że rodzinę całą pobudził i natychmiast odpisał, ze TAK, nie mając nawet pojęcia na czym dokładnie ta współpraca miałaby polegać.
Tytułowa piosenka z ostatniej płyty Cohena ma niezwykłą moc, jest tak prawdziwa, ze przechodzą mnie dreszcze, kiedy jej słucham. A słucham ostatnio często...
https://www.youtube.com/watch?v=YD6fvzGIBfQ
Hineni, słowo powtarzane przez chór, w języku hebrajskim ma wielką moc. Oznacza całkowite podporządkowanie się woli Boga. To słowo wypowiada również kantor w synagodze podczas Jom Kippur w znaczeniu, że nie jest godzien stanąć przed Stwórcą.
W piosence jest również fragment Kadisza, żydowskiej modlitwy za zmarłych:
"Magnified, sanctified, be thy holy name"
Wzmocniony, uświęcony, niech będzie święte imię twoje
Gideon nie spotkał się z Cohenem podczas nagrań. Leonard nagrywał w Los Angeles, a kantor z chórem w Montrealu. Jedyny raz spotkali sie twarzą w twarz w Los Angeles już po wydaniu płyty. Wszystkie prace nad płytą były organizowanei nadzorowane przez jego syna Adama. Leonard Cohen zmarł kilka tygodni po wydaniu płyty, 7 listopada 2016 roku.
Pisenka "You want it darker" dostała przyznaną pośmiertnie nagrode Grammy.
A Gideon ortzymał od Cohena autoportret z dedykacją, który zajmuje honorowe miejsce w jego biurze.
Niestety kantor Gideon Zelermyer nie mógł mnie oprowadzić po synagodze, ponieważ miał złamaną nogę. Z tego też powodu nie poprosiłam go o wspólne zdjęcie, żeby się nie czuł niekomfortowo. Oddał mnie w ręce Caroline, ktora pracuje w synagodze od bardzo dawna i wie wszystko :-). U niej też udało mi sie kupić płyte chóru.
Nie miałam problemu, żeby znaleźć grób Cohena na cmentarzu The Congregation Shaar Hashomayin Cemetery, bo dokładnie wiedziałam, gdzie jest.( grób Cohena zaznaczony na czerwono)
Cmentarz jest duży, można po nim jeździć samochodem.
W rodzinnym grobowcu na razie sa pochowane 4 pokolenia Cohenów. Leonard, jego rodzice, dziadkowie i pradziadkowie.
Piękna opowieść o Cohenie Dana , dziękuje
No trip no life
Dziękuję za Cohena
Jorguś
Tak Dana, niesamowita opowieść i Twoja wiedza. Byłaś super przygotowana a i trochę szczęścia mialaś w tej synagodze.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Bardzo ciekawy wątek o Cohenie i jego przodkach. U nas mało znane są piosenki Cohena, które śpiewał on w języku francuskim (nie jest ich zresztą tak wiele). Jedną z nich jest "Un Canadien errant" ("Zagubiony Kanadyjczyk"):
https://www.youtube.com/watch?v=ha0Zi6XltF4
Ciekawa jest ta gwiazda Dawida z dwóch serc na jego grobie...