Edzia no proszę, a wcześniej się nie przyznałaś, że też działasz w klubie nieogarniętych
no ...coż myślłam ze to widać;)
ja swoją odzyskałam mniej spektakularnie - w biurze rzeczy zaginonych na Okęciu...ale twój wyczyn zrobił na mnie wrazenie:) teraz wiem że można? można - już się nie lękam
He, he Edzia myślę, że klub "ogarniętych inaczej" jest mega wielki i mega zakamuflowany .
Wiesz ja stwierdziłam, że bez telefonu to jak bez...... życia to poleciałam odzyskać życie bo inaczej bym tylko a na wakacjach musi być
Jeżeli będziecie mieli ochotę odwiedzić świątynię to czynna jest od 6.00 do 23.00. Wstęp dla zwiedzających bezpłatny. Pamiętajcie tylko o odpowiednim stroju *biggrin*i cierpliwości. My tam jesteśmy tylko zwiedzającymi, wierni mają pierszeństwo !
Ganesh dodał nam energii, jedziemy zobaczyć jaskinie Pataleshwa r.
Musimy przedostać się na drugą stronę rzeki. Sanjay troszkę błądzi, dzięki temu z okien samochodu oglądamy mieszkalne dzielnice Puna. Jesteśmy zaskoczeni, że w porównaniu z Radżastanem tutaj jest pięknie, czysto i bogato (oczywiście są to pojęcia względne bo syfek, brud i bieda były widoczne, ale w po stokrotnie mniejszej skali) .
Ciekawostką jest, że jaskinie znajdują się w sercu Pune. Zostały wykute w skale w VIII wieku i poświęcone są Bogu podziemi Pataleshwar i Sziwie.
Wchodzimy na teren parku, rozglądamy się i widzimy znaki prowadzące do świątyni. Nagle z poziomu chodnika widzimy wgłębienie i okrągłą budowlę. O kurczę zapowiada się ciekawie
Schodzimy w dół i słyszymy dzwonki . Nie potrafię tego opisać, ale dźwięk niesamowicie odbijał się pomiędzy konstrukcjami. Wrażenie mega, fajnie, że akurat ktoś się modlił .
Schodzimy do świątyń. Pojawia się gościu, który chce kaskę za wstęp . Zaraz, czytaliśmy, że wchodzi się za free. Odmawiamy zapłaty, magik odchodzi obrażony, bełkocze coś pod nosem, a my idziemy zobaczyć Nandu.
Wchodzimy do kaplic i pomieszczeń dla mnichów, ja przez cały czas mam skojarzenia z mitologią grecką. Kurczę teraz już wiem jak wyglądał Hades
Koniec skojarzeń z kulturą europejską (choć przyznam, że jeszcze niejednokrotnie będziemy zaskoczeni podobieństwem). Zapraszam na spacer po świątyni.
ile oparów z kadzidełek tu było . Musiałam szybko uciec, bo oczy wrażliwe mam i płaczę
To niesamowite miejsce dostępne jest do zwiedzania od 8.00 do 17.30. Wstęp darmowy. Oczywiście jak pisałam znajdziecie naciągaczy, ale nie dajcie się podejść.
Aniu ale się usmiałam- świetny opis ruchu ulicznego- rewelacyjnie to przedstawiłaś- odrazu sobie zwizualizowałam jak ty kruszynko tam sie musiałaś pilnować, hehehe. Fajny ten wasz przewodnik pewnie bez niego byłoby zdecydowanie gorzej, a zresztą nawet sobie nie wyobrażam aby tam samemu się przemieszczac...Kiczowaty słonik mi sie batdzo podoba- tez uwielbiam patrzec na takie świecidełka
Od wyjścia z domu minęło tyle godzin, a my ciągle mamy powera . No to idziemy za ciosem i jedziemy do świątyni Parvati.
Dojechanie na miejsce nie jest problem, świątynię widać praktycznie z każdego miejsca w Pune. Wzniesiona została na wzgórzu o wysokości 2100 m. Niestety zaparkować samochód można tylko na dole (Sanjay próbował pojechać wyżej, wbić się pomiędzy domy mieszkających wokół wzgórza, niestety nie dało się. Przejechać mógł, zaparkować nie). Wysiadamy na parkingu i dyrdamy pod górę. Po drodze spotykamy wiernych idących się pomodlić i sportowców wykorzystujących schody jako ścieżkę zdrowia. Twardo tyramy na górę, co chwilę nas pozdrawiają lokalsi jest miło i już trochę ciężko, ale 103 schody pokonaliśmy i możemy zobaczyć świątynię
Po zachodzie słońca postanawiamy opuścić świątynię
Czas jechać na kolację. Sanjay proponuje nam restaurację. My się godzimy. Po zjedzeniu mega pysznej kolacji dowiadujemy się, że jest to jedna z najstarszych restauracji w mieście i to z tradycjami afgańskimi.
Blue Nile polecam, niestety fotki z kolacji już po zjedzeniu większej ilości tandori chicken, talerze w międzyczasie też nam wymienili Tak nam smakowało, że po dokładce się opamiętaliśmy i fotki zrobiliśmy ( a może tak głodni byliśmy i zmęczeni)
Po kolacji dostaliśmy kolorowe ziarenka. My zdzwieni, pytamy co to , ja oczywiście zaraz wącham i mówię, że pachnie anyżem. Sanjay się dziwi, że podczas pierwszego pobytu w Indiach nigdy się z tym nie spotkaliśmy.
Okazuje się, że w tym stanie normą jest podanie po posiłku sauf- czyli kolorowych ziaren anyżu, które mają za zadanie zniwelować nieprzyjemną woń niektórych dodatków do potraw, np: czosnku
He, he Edzia myślę, że klub "ogarniętych inaczej" jest mega wielki i mega zakamuflowany .
Wiesz ja stwierdziłam, że bez telefonu to jak bez...... życia to poleciałam odzyskać życie bo inaczej bym tylko a na wakacjach musi być
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Jeżeli będziecie mieli ochotę odwiedzić świątynię to czynna jest od 6.00 do 23.00. Wstęp dla zwiedzających bezpłatny. Pamiętajcie tylko o odpowiednim stroju *biggrin*i cierpliwości. My tam jesteśmy tylko zwiedzającymi, wierni mają pierszeństwo !
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Ganesh dodał nam energii, jedziemy zobaczyć jaskinie Pataleshwa r.
Musimy przedostać się na drugą stronę rzeki. Sanjay troszkę błądzi, dzięki temu z okien samochodu oglądamy mieszkalne dzielnice Puna. Jesteśmy zaskoczeni, że w porównaniu z Radżastanem tutaj jest pięknie, czysto i bogato (oczywiście są to pojęcia względne bo syfek, brud i bieda były widoczne, ale w po stokrotnie mniejszej skali) .
Ciekawostką jest, że jaskinie znajdują się w sercu Pune. Zostały wykute w skale w VIII wieku i poświęcone są Bogu podziemi Pataleshwar i Sziwie.
Wchodzimy na teren parku, rozglądamy się i widzimy znaki prowadzące do świątyni. Nagle z poziomu chodnika widzimy wgłębienie i okrągłą budowlę. O kurczę zapowiada się ciekawie
Schodzimy w dół i słyszymy dzwonki . Nie potrafię tego opisać, ale dźwięk niesamowicie odbijał się pomiędzy konstrukcjami. Wrażenie mega, fajnie, że akurat ktoś się modlił .
Schodzimy do świątyń. Pojawia się gościu, który chce kaskę za wstęp . Zaraz, czytaliśmy, że wchodzi się za free. Odmawiamy zapłaty, magik odchodzi obrażony, bełkocze coś pod nosem, a my idziemy zobaczyć Nandu.
Wchodzimy do kaplic i pomieszczeń dla mnichów, ja przez cały czas mam skojarzenia z mitologią grecką. Kurczę teraz już wiem jak wyglądał Hades
Koniec skojarzeń z kulturą europejską (choć przyznam, że jeszcze niejednokrotnie będziemy zaskoczeni podobieństwem). Zapraszam na spacer po świątyni.
ile oparów z kadzidełek tu było . Musiałam szybko uciec, bo oczy wrażliwe mam i płaczę
To niesamowite miejsce dostępne jest do zwiedzania od 8.00 do 17.30. Wstęp darmowy. Oczywiście jak pisałam znajdziecie naciągaczy, ale nie dajcie się podejść.
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Aniu ale się usmiałam- świetny opis ruchu ulicznego- rewelacyjnie to przedstawiłaś- odrazu sobie zwizualizowałam jak ty kruszynko tam sie musiałaś pilnować, hehehe. Fajny ten wasz przewodnik pewnie bez niego byłoby zdecydowanie gorzej, a zresztą nawet sobie nie wyobrażam aby tam samemu się przemieszczac...Kiczowaty słonik mi sie batdzo podoba- tez uwielbiam patrzec na takie świecidełka
życie to nieustająca podróż
Od wyjścia z domu minęło tyle godzin, a my ciągle mamy powera . No to idziemy za ciosem i jedziemy do świątyni Parvati.
Dojechanie na miejsce nie jest problem, świątynię widać praktycznie z każdego miejsca w Pune. Wzniesiona została na wzgórzu o wysokości 2100 m. Niestety zaparkować samochód można tylko na dole (Sanjay próbował pojechać wyżej, wbić się pomiędzy domy mieszkających wokół wzgórza, niestety nie dało się. Przejechać mógł, zaparkować nie). Wysiadamy na parkingu i dyrdamy pod górę. Po drodze spotykamy wiernych idących się pomodlić i sportowców wykorzystujących schody jako ścieżkę zdrowia. Twardo tyramy na górę, co chwilę nas pozdrawiają lokalsi jest miło i już trochę ciężko, ale 103 schody pokonaliśmy i możemy zobaczyć świątynię
Po zachodzie słońca postanawiamy opuścić świątynię
Czas jechać na kolację. Sanjay proponuje nam restaurację. My się godzimy. Po zjedzeniu mega pysznej kolacji dowiadujemy się, że jest to jedna z najstarszych restauracji w mieście i to z tradycjami afgańskimi.
Blue Nile polecam, niestety fotki z kolacji już po zjedzeniu większej ilości tandori chicken, talerze w międzyczasie też nam wymienili Tak nam smakowało, że po dokładce się opamiętaliśmy i fotki zrobiliśmy ( a może tak głodni byliśmy i zmęczeni)
Po kolacji dostaliśmy kolorowe ziarenka. My zdzwieni, pytamy co to , ja oczywiście zaraz wącham i mówię, że pachnie anyżem. Sanjay się dziwi, że podczas pierwszego pobytu w Indiach nigdy się z tym nie spotkaliśmy.
Okazuje się, że w tym stanie normą jest podanie po posiłku sauf- czyli kolorowych ziaren anyżu, które mają za zadanie zniwelować nieprzyjemną woń niektórych dodatków do potraw, np: czosnku
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Aguś, no jakoś dałam radę . Ba nawet nauczyłam się zatrzymywać ruch*girl_devil*………………….
Sanjay był super , dodatkowo w Mumbaju już prywatnie go wynajęliśmy.
Wiem, że jak kiedyś trafię jeszcze tam to na pewno go wynajmę. W przeciwieństwie do Pientaszka, o którym będzie później
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Przed nami kolejny długi dzień. Zjadamy śniadanko w naszym hotelu Studio Boutique
Pakujemy walizki i ruszamy w drogę do Aurangabadu. Mamy do pokonania 240 km, to około pięciu godzin jazdy.
Po drodze robimy sobie przystanek przy jednym z sadów.
Po niecałych pięciu godzinach docieramy do Aurngabadu i jedziemy prosto do hotelu Vist. Szybkie zameldownie i już jesteśmy w pokoju
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zając fantastyczna podróż! Też tak chcę! Wyglądasz obłędnie , też bym chciała z Tobą zdjęcie
Bea
witaj Zajączku..dołączam do grupy, chętnie wrócę wspomnieniami do Indii...
Iwona
Zając1,
Fortyfikacja robi świetne wrażenie,ale te kolce na słonie brrr...