Póznym popołudniem dojeżdżamy do Winhoek. Jedziemy prosto do hotelu, tego samego, w którym byliśmy po przylocie. Szybkie kwaterowanko( walizkę dostałam natychmiast haha ) i kolacja. Siedzimy długo, rozmawiamy, wspominamy, śmiejemy się z przygód i gdzieś tam w kąciku oka błyśnie zabłąkana łza. Że to już? Że to koniec? Gdzieś tam w głowie, jak w kalejdoskopie, przewijają się obrazy...
ludzi
zwierząt
spektakularnych widoków
Echhh, już nie usiądę na drodze...
...ale jeszcze wiele dróg przede mną...
mam nadzieję,że te drogi będą wspólne, z moimi najwspanialszymi Towarzyszami podróży
Ostatni zachód słońca
Nazajutrz, zrobiłam tylko jedne zdjęcie, a łzy mi leciały wtedy jak grochy
Samolot z Doha do Warszawy, mieliśmy póżno w nocy. Czułam się lekko zmęczona, po wcześniejszym ośmiogodzinnym locie z Windhoek do Doha i trzygodzinnym stopie w Doha.
Ja chcę zakopać się pod kocyk, słuchawki na uszy i spać!!! Moszczę się wygodnie na siedzeniu, obok siada sąsiad… No dobra… ileż musieli chłopaki wypić % na wcześniejszym locie, no bo nawet nie musiał oddychać a jechało jak z gorzelni… albo z dwóch… No szkoda,że zatyczki do uszu mi wyszły, to bym je znowu użyła jak na fokach- czyli do nosa i jakoś przetrwała
Samolot startuje. Sąsiad jak nie kichnie na mnie… !!!!!!!!!!!- żesz, normalnie –chuch jakoś zniosę, ale smarkania nie… W końcu wysokość przelotowa- można odpiąć pasy. Jak wydarłam z miejsca, tylko jedną myśl mając w głowie- przesiądę się!- cholera wie, gdzie on był i czym na mnie kicha… Obleciałam cały samolot…. Zapchany, co do jednego miejsca…
@#$*&^%$#@!)(*&^%$###@@!!!!!!!!!!!!!!- tu lecą słowa, powszechnie uznane za obraźliwe…. Zrezygnowana wracam na miejsce, zakrywam się kocem i odwracam się bokiem do sąsiada, modląc się, żeby już więcej na mnie nie kichał…
Zasypiam. - Czy Pani sobie życzy coś do picia?- pyta uśmiechnięty Steward. - Nie dziękuję, śpię –odpowiadam z uśmiechem. Zaznaczam,że do Warszawy mamy 5 godzin lotu, a z Warszawy do domu mam jeszcze parę godzin jazdy Zasypiam.
- Czy Pani sobie życzy jakąś przekąskę?- pyta uśmiechnięty Steward. - Nie dziękuję, śpię- lekko rozdrażniona, ale z uśmiechem odpowiadam Sąsiad niestety kicha na mnie co jakiś czas… i zaczyna smarkać… całe szczęście,że w chusteczkę… Zasypiam.
- Co Pani sobie życzy na śniadanie?- pyta uśmiechnięty Steward. Stoi nade mną z kartką, zbierając zamówienia. Żesz normalnie…. czy on nie widzi,że mam zamknięte oczy i śpię???????? - Pani sobie nic nie życzy, Pani chce spać- odpowiadam najgrzeczniej jak umiem, ale nerw mną szarpną i nerwowo zaczynam machać nóżką… Zasypiam.
- A może jednak zechce Pani jednak coś na śniadanie?- pyta uśmiechnięty Steward, rozwożąc za jakiś czas śniadanie. On chyba jest tak wredny jak te oryksy i mnie prześladuje…. Zaczęłam się histerycznie śmiać, otwierając jedno oko
Ja rozumiem troskę, o pasażera linii lotniczych i nie mam nic przeciwko rozpieszczaniu podczas lotu, ale to mnie rozwaliło dokumentnie
- Pani bardzo dziękuje za troskę, ale o piątej rano nic nie jest w stanie przełknąć- odpowiadam najgrzeczniej jak umiem – Ale poproszę już tę kawę – mówię. Steward, w końcu uszczęśliwiony,że jednak coś zechciałam, z wielkim uśmiechem od ucha do ucha, podał mi kawę. A jak się cieszył
Wyspałam się w końcu, w drodze z lotniska do domu I dostałam takiego kataru,że straciłam węch, smak i lało mi się z nosa, jak z kranu,przez dwa następne tygodnie. Jednak sąsiad na mnie nakichał… A wszyscy mnie podejrzewali o przywiezienie afrykańskiego wirusa… Welcome home. No stress.
Winna Wam jestem jeszcze, odpowiedź na pytanie z tytułu- gdzie zostawiłam swoje serce? Serce zostawiałam po drodze, po kawałku, na zawsze: na piaszczystych bezdrożach, nad zamglonym brzegiem Atlantyku, pod zielonymi akacjami i pod czarnym rozgwieżdżonym niebem. W surowych krajobrazach- wypalonych słońcem i na dzikich przestrzeniach Etoshy,przy wodopojach pełnych zwierząt. W oczach uśmiechniętych dzieci i w oczach umierających małych kotików. Serce zostawiłam w bezkresie czerwonego piasku pustyni… Zakochałam się w Namibii… Bez pamięci. Od pierwszego wejrzenia. KONIEC.
bardzo mi się spodobała twoja wycieczka i Namibia. Co relacje czytam to chcę tam jechać.Teraz na amen zaraziłem się Namibią.
Dziekuje za tyle ciekawych opisów i wrażeń.
A ty oprócz fajnej wycieczki masz nowych przyjaciół. To też przecież bardzo cenne Ciekawe czy uda sie wam ponownie gdzieś razem wyjechać? a może już coś w planach ?
Ale się ubawiłam czytając o prysznicu w ciuchach po spotkaniu z fokami
Myśmy "wonili" tak samo, z tym, że po Cape Cross spaliśmy pod Spittzkoppe bez prądu i wody, ale za to z "zapaszkiem"
Super, że byliście w Twyfelfontein lodge - swietna jest, a kawa z tarasu budynku głównego z widokiem na okolice - to jest to! A góralki Ci tam ślicznie pozowały!
No i welwiczję widziałaś, zazdraszczam bo nam nie dane było, trza będzie wrócić
Miejscowka w Etoshy zajebista!! I w ogóla cała Etosha zajefajna, ale bym się tam teraz chciała znaleźć Poidełka wszystkie rozpoznaję Ale za to antylopy bontebok pierwszy raz na oczy widzę
Póznym popołudniem dojeżdżamy do Winhoek. Jedziemy prosto do hotelu, tego samego, w którym byliśmy po przylocie. Szybkie kwaterowanko( walizkę dostałam natychmiast haha ) i kolacja.
Siedzimy długo, rozmawiamy, wspominamy, śmiejemy się z przygód i gdzieś tam w kąciku oka błyśnie zabłąkana łza. Że to już? Że to koniec?
Gdzieś tam w głowie, jak w kalejdoskopie, przewijają się obrazy...
ludzi
zwierząt
spektakularnych widoków
Echhh, już nie usiądę na drodze...
...ale jeszcze wiele dróg przede mną...
mam nadzieję,że te drogi będą wspólne, z moimi najwspanialszymi Towarzyszami podróży
Ostatni zachód słońca
Nazajutrz, zrobiłam tylko jedne zdjęcie, a łzy mi leciały wtedy jak grochy
Pora wracać.
Super
Też tam sie wybiorę...
Jorguś
Z ŻYCIA WYCIECZKI
Samolot z Doha do Warszawy, mieliśmy póżno w nocy. Czułam się lekko zmęczona, po wcześniejszym ośmiogodzinnym locie z Windhoek do Doha i trzygodzinnym stopie w Doha.
Ja chcę zakopać się pod kocyk, słuchawki na uszy i spać!!!
Moszczę się wygodnie na siedzeniu, obok siada sąsiad…
No dobra… ileż musieli chłopaki wypić % na wcześniejszym locie, no bo nawet nie musiał oddychać a jechało jak z gorzelni… albo z dwóch…
No szkoda,że zatyczki do uszu mi wyszły, to bym je znowu użyła jak na fokach- czyli do nosa i jakoś przetrwała
Samolot startuje.
Sąsiad jak nie kichnie na mnie…
!!!!!!!!!!!- żesz, normalnie –chuch jakoś zniosę, ale smarkania nie…
W końcu wysokość przelotowa- można odpiąć pasy.
Jak wydarłam z miejsca, tylko jedną myśl mając w głowie- przesiądę się!- cholera wie, gdzie on był i czym na mnie kicha…
Obleciałam cały samolot….
Zapchany, co do jednego miejsca…
@#$*&^%$#@!)(*&^%$###@@!!!!!!!!!!!!!!- tu lecą słowa, powszechnie uznane za obraźliwe….
Zrezygnowana wracam na miejsce, zakrywam się kocem i odwracam się bokiem do sąsiada, modląc się, żeby już więcej na mnie nie kichał…
Zasypiam.
- Czy Pani sobie życzy coś do picia?- pyta uśmiechnięty Steward.
- Nie dziękuję, śpię –odpowiadam z uśmiechem.
Zaznaczam,że do Warszawy mamy 5 godzin lotu, a z Warszawy do domu mam jeszcze parę godzin jazdy
Zasypiam.
- Czy Pani sobie życzy jakąś przekąskę?- pyta uśmiechnięty Steward.
- Nie dziękuję, śpię- lekko rozdrażniona, ale z uśmiechem odpowiadam
Sąsiad niestety kicha na mnie co jakiś czas… i zaczyna smarkać… całe szczęście,że w chusteczkę…
Zasypiam.
- Co Pani sobie życzy na śniadanie?- pyta uśmiechnięty Steward. Stoi nade mną z kartką, zbierając zamówienia.
Żesz normalnie…. czy on nie widzi,że mam zamknięte oczy i śpię????????
- Pani sobie nic nie życzy, Pani chce spać- odpowiadam najgrzeczniej jak umiem, ale nerw mną szarpną i nerwowo zaczynam machać nóżką…
Zasypiam.
- A może jednak zechce Pani jednak coś na śniadanie?- pyta uśmiechnięty Steward, rozwożąc za jakiś czas śniadanie.
On chyba jest tak wredny jak te oryksy i mnie prześladuje….
Zaczęłam się histerycznie śmiać, otwierając jedno oko
Ja rozumiem troskę, o pasażera linii lotniczych i nie mam nic przeciwko rozpieszczaniu podczas lotu, ale to mnie rozwaliło dokumentnie
- Pani bardzo dziękuje za troskę, ale o piątej rano nic nie jest w stanie przełknąć- odpowiadam najgrzeczniej jak umiem – Ale poproszę już tę kawę – mówię.
Steward, w końcu uszczęśliwiony,że jednak coś zechciałam, z wielkim uśmiechem od ucha do ucha, podał mi kawę.
A jak się cieszył
Wyspałam się w końcu, w drodze z lotniska do domu
I dostałam takiego kataru,że straciłam węch, smak i lało mi się z nosa, jak z kranu,przez dwa następne tygodnie.
Jednak sąsiad na mnie nakichał…
A wszyscy mnie podejrzewali o przywiezienie afrykańskiego wirusa…
Welcome home.
No stress.
Winna Wam jestem jeszcze, odpowiedź na pytanie z tytułu- gdzie zostawiłam swoje serce?
Serce zostawiałam po drodze, po kawałku, na zawsze:
na piaszczystych bezdrożach, nad zamglonym brzegiem Atlantyku, pod zielonymi akacjami i pod czarnym rozgwieżdżonym niebem. W surowych krajobrazach- wypalonych słońcem i na dzikich przestrzeniach Etoshy,przy wodopojach pełnych zwierząt. W oczach uśmiechniętych dzieci i w oczach umierających małych kotików.
Serce zostawiłam w bezkresie czerwonego piasku pustyni…
Zakochałam się w Namibii…
Bez pamięci.
Od pierwszego wejrzenia.
KONIEC.
A może początek???
...heee, z pewnością początek ; ))
super relacja THX !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Jorguś- trzymam kciuki za Twoją Namibę I dziękuję za towarzyszenie po Namibii
Radek- bardzo dziękuję Bardzo mi miło,że mi tu towarzyszyłeś
Antenka,
bardzo mi się spodobała twoja wycieczka i Namibia. Co relacje czytam to chcę tam jechać.Teraz na amen zaraziłem się Namibią.
Dziekuje za tyle ciekawych opisów i wrażeń.
A ty oprócz fajnej wycieczki masz nowych przyjaciół. To też przecież bardzo cenne Ciekawe czy uda sie wam ponownie gdzieś razem wyjechać? a może już coś w planach ?
Wiktor- dziękuję ślicznie za towarzystwo Mam nadzieję,że udało mi się kogoś zarazić Namibią, bo naprawdę warto tam polecieć
Też się bardzo cieszę,że poznałam tak fantastycznych ludzi A co przyszłość przyniesie? Kto wie? Gdzieś tam, w drodze, na pewno się jeszcze spotkamy
Piekna relacja,chociaz to nie moje klimaty i perwnie nigdy tam nie trafie,ale chetnie tutaj z toba po tej dzikiej Afryce podrozowalem.
I jak rozumiem planujesz juz hodowle Oryksow na Mazurach teraz?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Melduję, że uzupełniłam zaległości relacyjne
Ale się ubawiłam czytając o prysznicu w ciuchach po spotkaniu z fokami
Myśmy "wonili" tak samo, z tym, że po Cape Cross spaliśmy pod Spittzkoppe bez prądu i wody, ale za to z "zapaszkiem"
Super, że byliście w Twyfelfontein lodge - swietna jest, a kawa z tarasu budynku głównego z widokiem na okolice - to jest to! A góralki Ci tam ślicznie pozowały!
No i welwiczję widziałaś, zazdraszczam bo nam nie dane było, trza będzie wrócić
Miejscowka w Etoshy zajebista!! I w ogóla cała Etosha zajefajna, ale bym się tam teraz chciała znaleźć Poidełka wszystkie rozpoznaję Ale za to antylopy bontebok pierwszy raz na oczy widzę
Antenko to dropik jasnoskrzydły
a z tym się zgodzę w 100000000000%
http://corazdalej.pl/