Antenko kąpiel ze słoniem, cóż za radość ! Bardzo mi się podoba. A powiedz jak było z jedzeniem podczas takiej wycieczki, o świcie śniadanie, a potem mieliście mozliwośc gdzieś , coś.... czy dopiero kolacja? Czy było winko, piwko?
Bea- hehe kąpiel ze słoniem była bardzo emocjonująca No zawsze musi być ten pierwszy raz
Śniadania były zawsze bardzo wcześnie - między 5:30 a 7:00, ponieważ prawie codziennie mieliśmy dużo do przejechania km i dużo do zobaczenia.
Zawsze gdzieś w porze lunchu mieliśmy przystanek z dłuższą przerwą, w takim miejscu, gdzie mogliśmy coś zjeść, albo zrobić zakupy. Z reguły były to stacje benzynowe, przy których to były małe barki, lub knajpki, Tak,że kawę można było wypić, lub coś zjeść- jakąś kanapkę czy zupkę. Często kupowaliśmy coś sobie na drogę, na przekąskę w tym słynne biltongi(suszona dziczyzna, antylopina najczęściej), które były bardzo dobre. Do tego jakiś chlebek, czy bułkę.Zaopatrzenie podobne do europejskiego na stacjach benzynowych, ceny- nie stwierdziłam,żeby było jakoś szczególnie drogo.
Kolacje mieliśmy zwykle ok 20-stej, w zależności o której dojechaliśmy do noclegowni
No i tu już było szaleństwo Zwykle był szwedzki stół, lub można było zamawiać dania( w szczególności mięso z dziczyzny). Jedzenia było zawsze dużo i różnorodne, mięsa, makarony, sałatki, surówki, desery, owoce. I generalnie wszędzie było smacznie
Alko można sobie było kupić w marketach, lub na stacjach benzynowych, powodzeniem wśród naszych- cieszył się miejscowy cydr i piwko. Wszędzie też do kolacji można było sobie zamówić winko, piwko. Ceny nie były powalające raczej normalne Podobno miejscowe winka były bardzo dobre- wierzę na słowo, bo ja nie próbowałam
Antenko, te widoczki z wrakami samochodowymi i całą okoliczną scenerią, to jakbym australijski Outback widziała!!!!
A z tą "cepelią" to już tak jest, szczególnie w Afryce( Kenia, RPA) się z tym spotkałam....Ale przynajmniej możemy na własne oczy zobaczyć tą inscenizację, jak się tam kiedyś żyło.... A przy okazji mieszkańcy sobie trochę na turystach zarobią.
Apisku- no właśnie, podobne krajobrazy Australia w Namibii
Radek- Mamby występują w całej południowej Afryce, więc w Namibii też, choć to są bardzo rzadkie węże. I prawda,że węże lubią przebywać przy termitierach, ale głównie w opuszczonych, albo tak skonstruowanych, gdzie mogą się schować. Ja z lasu więc węże mi nie straszne Lubię gady i pająki ( w podstawówce wylądowałam u dyrektora na dywaniku, za przyniesienie zaskrońca do szkoły i postraszeniu paru koleżanek ) W Afryce, tambylcy polują na przykład na boa i pytony, które lubią zamieszkiwać opuszczone termitiery. No i potem taki wąż, kończy jako przekąska z grilla
A tak serio, to jak się schodzi dróżki,ścieżki- to trza patrzeć pod nogi - czy czego tam nie ma. Więc jak na załączonym obrazku widać- termitiera cała i gładka, dziur nie ma, wkoło czysto, nie ma chaszczy- no to ją pomacałam
W lodgach, chodząc wieczorem po ścieżkach też warto świecić latarką pod nogi,żeby nie było pełzającej niespodzianki
Jak lubię pająki- to parę razy utłukłam klapkiem w pokoju, bo rodzime gatunki znam, ale spokania z obcymi wolałam nie ryzykować
Antenko, fajne widoczki i krajobrazy. Mnie do szczęścia brakowałoby zielonoćci. Ale rozumiem, że to był dopiero początek pory deszczowej, więc wszystko było wysuszone.
Ja bylam w Kenii tuż po zakończeniu pory deszczowej i wszędzie było bardo zielono, o dziwo.
Choć np na safarii to troszkę przeszkadzało, bo pośród bujnej roślinności trudno było dojrzeć zwierzaki. Poza tym w stałych miejscach, gdzie zazwyczaj przychodzą do wodopoju, mało ich było, bo we wszystkich zagłębieniach stała woda...
Dokładnie Apisku- początek pory deszczowej, więc dopiero zaczynało się zielenić. No i jeszcze nie było tak tragicznie ze zwierzętami, choć już ich było mniej niż zwykle przy wodopojach. Ale jeszcze sporo ich zobaczyliśmy- o tym napisze już niedługo
Antenko dopiero dotarłam i doczytałam. Świetna relacja, po raz pierwszy od długiego czasu pomyślałam sobie, ze wyjazd z biurem jest fajny. Fotki przyrody super, ale mnie najbardziej podobają się Twoje fotki na których promieniejesz i tryskasz radością. Opowieści z życia wycieczki są super !!!!!!!
Andrew- dokładnie to powiedziałam Zeberki tam się tak zwyczajnie pętały Zresztą śladów antylopich i zeberkowych było tam dużo
Zajączku- miło mi bardzo,że ci się tu podoba Dziękuję Wyjazd z biurem może być fajny, jak się wie po co jedzie A ja innej możliwości po prostu nie miałam
A jak zaczęliśmy temat wężowy, to trochę uprzedzając fakty, bo to było za dwa dni w następnej lodgy
Z ŻYCIA WYCIECZKI:
Siedzimy sobie bardzo póżnym wieczorkiem na tarasiku przed domkiem, z Margerytką, Johnym i Przemkiem i sobie wymieniamy różne poglądy przy napitkach. Noc za tarasikiem czarna, jak atrament kałamarnicy. Na tarasiku pali się światło, ja mam otwarte drzwi, co by powietrzyć zapach siana( dach kryty miejscową trawą), jak nie chodziła klima, w pokoju czułam się jak w stodole z sianem Oczywiście- drugie drzwi z siatką przeciw owadom latającym są zamknięte
-Eeee… chyba sobie odpełznie…- któryś z Panów rzekł.
Coś małego tam sobie się wije i pełznie w niewielkim oddaleniu.
Wije się coraz bliżej nas.
-???? To coś przypełza bliżej! To chyba nie wąż, to jakiś robak, bo tak się wije- Margerytka stwierdziła.
Zaniepokoiło mnie to. Podeszłam to tego czegoś bliżej, żeby się przyjrzeć, oczywiście na wszelki wypadek z bezpiecznej odległości. No nie chciałam, by to coś przypełzło do mojego pokoju, a tam się kierowało
No to się przyglądam:
-małe, jakby się wyprostowało, to jakieś ze 10- 15 cm,
- czarne,
- porusza się jak wąż a nie robak, ale dziwnie się wije,
- ma łuski,
-głowa wężowa.
- To jednak mały wąż! – mówię- i szkoda, że nie mam fona w łapce, foty nie zrobiłam.
-Yyyyyyy!!! I co teraz????- towarzystwo się niepokoi.
- To wije się coraz bliżej!!!- Margerytka stwierdza i zakłada nogi na krzesełko.
Panowie też… założyli nóżki na krzesełka....
A co robi Antenka???
No przecież nie będę siać paniki, takie małe toto, to mnie raczej nie zeżre Rozglądam się za jakimś dłuższym patykiem. No trza odgonić to Coś w drugą stronę, na wszelki wypadek, bo im mniejszy wąż –tym wredniejszy, nie ma co czekać aż podpełznie za blisko. Znajduję długą gałąż i delikatnie odpycham Cosia, żeby se pełzł i się wił w drugą stronę Noo i takiego speeeeeeda mały Coś dostał,że zdębiałam... wił się w podskokach do lasu Całe szczczęście,że nie dostał tych podskoków wcześniej, bo by było
-Uffff… - odetchnęło towarzystwo.
- Ufff… - odetchnęłam, bo jakby to było jadowite- małe, wredne Coś i wpełzło do pokoju, to już wesoło by nie było…
1. Nie powtarzajcie tego w domu!!! Gdziekolwiek spotkacie Coś – co nawet przypomina węża- trzymać się z daleka i nie robić-pod żadnym pozorem-tego co Antenka!!! I w żadnym przypadku nie dotykać Cosia -ręką ani inną częścią ciała !
Bea- hehe kąpiel ze słoniem była bardzo emocjonująca No zawsze musi być ten pierwszy raz
Śniadania były zawsze bardzo wcześnie - między 5:30 a 7:00, ponieważ prawie codziennie mieliśmy dużo do przejechania km i dużo do zobaczenia.
Zawsze gdzieś w porze lunchu mieliśmy przystanek z dłuższą przerwą, w takim miejscu, gdzie mogliśmy coś zjeść, albo zrobić zakupy. Z reguły były to stacje benzynowe, przy których to były małe barki, lub knajpki, Tak,że kawę można było wypić, lub coś zjeść- jakąś kanapkę czy zupkę. Często kupowaliśmy coś sobie na drogę, na przekąskę w tym słynne biltongi(suszona dziczyzna, antylopina najczęściej), które były bardzo dobre. Do tego jakiś chlebek, czy bułkę.Zaopatrzenie podobne do europejskiego na stacjach benzynowych, ceny- nie stwierdziłam,żeby było jakoś szczególnie drogo.
Kolacje mieliśmy zwykle ok 20-stej, w zależności o której dojechaliśmy do noclegowni
No i tu już było szaleństwo Zwykle był szwedzki stół, lub można było zamawiać dania( w szczególności mięso z dziczyzny). Jedzenia było zawsze dużo i różnorodne, mięsa, makarony, sałatki, surówki, desery, owoce. I generalnie wszędzie było smacznie
Alko można sobie było kupić w marketach, lub na stacjach benzynowych, powodzeniem wśród naszych- cieszył się miejscowy cydr i piwko. Wszędzie też do kolacji można było sobie zamówić winko, piwko. Ceny nie były powalające raczej normalne Podobno miejscowe winka były bardzo dobre- wierzę na słowo, bo ja nie próbowałam
Apisku- no właśnie, podobne krajobrazy Australia w Namibii
Antenka,gdy zobaczyłem "fotkę z termitierą" to mi sie przypomniało opowiadnko kumpla,który w RPA podobnie zareagoawł na widok kopca...
przewodnik ze stoickim spokojem powiedział mu aby nie podchodził tak blisko bo może miec spotkanie...z Mambą
ale w Namibii,chyba, ten wąż nie wystepuje !???
p.s. "kapielowy słoń" cool !!! przez chwilę myslałem ,że woda leci...z "innej strony" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek- Mamby występują w całej południowej Afryce, więc w Namibii też, choć to są bardzo rzadkie węże. I prawda,że węże lubią przebywać przy termitierach, ale głównie w opuszczonych, albo tak skonstruowanych, gdzie mogą się schować. Ja z lasu więc węże mi nie straszne Lubię gady i pająki ( w podstawówce wylądowałam u dyrektora na dywaniku, za przyniesienie zaskrońca do szkoły i postraszeniu paru koleżanek ) W Afryce, tambylcy polują na przykład na boa i pytony, które lubią zamieszkiwać opuszczone termitiery. No i potem taki wąż, kończy jako przekąska z grilla
A tak serio, to jak się schodzi dróżki,ścieżki- to trza patrzeć pod nogi - czy czego tam nie ma. Więc jak na załączonym obrazku widać- termitiera cała i gładka, dziur nie ma, wkoło czysto, nie ma chaszczy- no to ją pomacałam
W lodgach, chodząc wieczorem po ścieżkach też warto świecić latarką pod nogi,żeby nie było pełzającej niespodzianki
Jak lubię pająki- to parę razy utłukłam klapkiem w pokoju, bo rodzime gatunki znam, ale spokania z obcymi wolałam nie ryzykować
Antenko, fajne widoczki i krajobrazy. Mnie do szczęścia brakowałoby zielonoćci. Ale rozumiem, że to był dopiero początek pory deszczowej, więc wszystko było wysuszone.
Ja bylam w Kenii tuż po zakończeniu pory deszczowej i wszędzie było bardo zielono, o dziwo.
Choć np na safarii to troszkę przeszkadzało, bo pośród bujnej roślinności trudno było dojrzeć zwierzaki. Poza tym w stałych miejscach, gdzie zazwyczaj przychodzą do wodopoju, mało ich było, bo we wszystkich zagłębieniach stała woda...
Tak więc wszystko ma swoje plusy i minusy....
Mariola
Dokładnie Apisku- początek pory deszczowej, więc dopiero zaczynało się zielenić. No i jeszcze nie było tak tragicznie ze zwierzętami, choć już ich było mniej niż zwykle przy wodopojach. Ale jeszcze sporo ich zobaczyliśmy- o tym napisze już niedługo
Śliczne są te dzieciaki...
... no i te zebry w krzakach...
Chcesz powiedzieć, że one się tak zwyczajnie pętają?
Antenko dopiero dotarłam i doczytałam. Świetna relacja, po raz pierwszy od długiego czasu pomyślałam sobie, ze wyjazd z biurem jest fajny. Fotki przyrody super, ale mnie najbardziej podobają się Twoje fotki na których promieniejesz i tryskasz radością. Opowieści z życia wycieczki są super !!!!!!!
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Andrew- dokładnie to powiedziałam Zeberki tam się tak zwyczajnie pętały Zresztą śladów antylopich i zeberkowych było tam dużo
Zajączku- miło mi bardzo,że ci się tu podoba Dziękuję Wyjazd z biurem może być fajny, jak się wie po co jedzie A ja innej możliwości po prostu nie miałam
A jak zaczęliśmy temat wężowy, to trochę uprzedzając fakty, bo to było za dwa dni w następnej lodgy
Z ŻYCIA WYCIECZKI:
Siedzimy sobie bardzo póżnym wieczorkiem na tarasiku przed domkiem, z Margerytką, Johnym i Przemkiem i sobie wymieniamy różne poglądy przy napitkach. Noc za tarasikiem czarna, jak atrament kałamarnicy. Na tarasiku pali się światło, ja mam otwarte drzwi, co by powietrzyć zapach siana( dach kryty miejscową trawą), jak nie chodziła klima, w pokoju czułam się jak w stodole z sianem Oczywiście- drugie drzwi z siatką przeciw owadom latającym są zamknięte
- Oooo… coś pełznie!-zauważa Margerytka, wskazując palcem coś na kamieniach tarasiku.
-Eeee… chyba sobie odpełznie…- któryś z Panów rzekł.
Coś małego tam sobie się wije i pełznie w niewielkim oddaleniu.
Wije się coraz bliżej nas.
-???? To coś przypełza bliżej! To chyba nie wąż, to jakiś robak, bo tak się wije- Margerytka stwierdziła.
Zaniepokoiło mnie to. Podeszłam to tego czegoś bliżej, żeby się przyjrzeć, oczywiście na wszelki wypadek z bezpiecznej odległości. No nie chciałam, by to coś przypełzło do mojego pokoju, a tam się kierowało
No to się przyglądam:
-małe, jakby się wyprostowało, to jakieś ze 10- 15 cm,
- czarne,
- porusza się jak wąż a nie robak, ale dziwnie się wije,
- ma łuski,
-głowa wężowa.
- To jednak mały wąż! – mówię- i szkoda, że nie mam fona w łapce, foty nie zrobiłam.
-Yyyyyyy!!! I co teraz????- towarzystwo się niepokoi.
- To wije się coraz bliżej!!!- Margerytka stwierdza i zakłada nogi na krzesełko.
Panowie też… założyli nóżki na krzesełka....
A co robi Antenka???
No przecież nie będę siać paniki, takie małe toto, to mnie raczej nie zeżre Rozglądam się za jakimś dłuższym patykiem. No trza odgonić to Coś w drugą stronę, na wszelki wypadek, bo im mniejszy wąż –tym wredniejszy, nie ma co czekać aż podpełznie za blisko. Znajduję długą gałąż i delikatnie odpycham Cosia, żeby se pełzł i się wił w drugą stronę Noo i takiego speeeeeeda mały Coś dostał,że zdębiałam... wił się w podskokach do lasu Całe szczczęście,że nie dostał tych podskoków wcześniej, bo by było
-Uffff… - odetchnęło towarzystwo.
- Ufff… - odetchnęłam, bo jakby to było jadowite- małe, wredne Coś i wpełzło do pokoju, to już wesoło by nie było…
1. Nie powtarzajcie tego w domu!!! Gdziekolwiek spotkacie Coś – co nawet przypomina węża- trzymać się z daleka i nie robić-pod żadnym pozorem-tego co Antenka!!! I w żadnym przypadku nie dotykać Cosia -ręką ani inną częścią ciała !
2. Prawdziwych facetów już nie ma…