W Ogrodzie Botanicznym znajdziemy typowy las deszczowy,kolekcję ponad 200 rodzajów palm, sadzawki, wodospady, ale przede wszystkim różnorodne kwiaty, krzewy i drzewa.
Swietne połączenie architektury, sztuki i przyrody. Są tu bowiem altanki, pawilony, muszla koncertowa, wiele fontann i pomników, no i wszechobecna zieleń.
Z łatwością docieramy do pomnika Chopina oraz George Sand, pewnie dzięki dokładnemu opisowi Zajączka jak tam trafić. Pozbierałam kilka leżących w pobliżu białych i czerwonych kwiatów plumerii, by zostawić taki mały akcencik z naszymi barwami narodowymi...
Bogactwo roślin, wspaniałe kompozycje, ogromny rozmach i dbałość o szczegóły – tak można by podsumować to co widzimy...
Byłam już w wielu ogrodach botanicznych, ale ten bez wątpienia jest dla mnie najpiękniejszy.
Jest tu nawet drzewo o nazwie cannon ball tree, czyli kuloarmatnie drzewo - coś dla Kienii!!!! Po przekwitnięciu, owoce tego drzewa będą mieć kształt kuli.
W okolicy głównego wejścia, którym my wychodzimy, znajduje się kilka knajpek, sklepów z pamiątkami i toalety z roślinnością wchodzącą do środka.
A tutaj takie poidełka dla spragnionych.... W SIN na każdym kroku można się napić schłodzonej wody, albo napełnić sobie nią butelkę. My nie piliśmy, ale podobno jest to woda bardziej czysta niż nasza kranówa...
Przy wejściu orchidee włażą na drzewa...
Nie zabrakło też aktualnych dekoracji świątecznych, przy czym te ostatnie odbiegały nieco poziomem od całego Ogrodu Botanicznego, niestety...
Z Ogrodu Botanicznego jest już niedaleko do słynnej Orchard Road. To idealne miejsce dla zakupoholików z grubym portfelem.
Na tej przeszło dwukilometrowej ulicy znajdują się ogromne galerie handlowe wszystkich liczących się w świecie projektantów mody takich jak Prada, Gucci, Versace, Chanel, Cartier, Armani czy Burberry.
Dajemy się porwać płynącemu nieprzerwanie tłumowi bogatej klienteli obwieszonej firmowymi torbami pełnymi dóbr doczesnych.
Kupić, to my tu nic nie kupimy, ale choć popatrzymy na najnowsze trendy modowe.
Oprócz luksusowych centrów handlowych znaleźć tu można wytworne hotele i restauracje, jest tu także gdzieś Polska Ambasada.
To coś, co mijamy to nie są zwykłe sklepy, to kilkunastopiętrowe megashopy, w których można dostać wszystko, co się zamarzy, pod warunkiem że się jest wypłacalnym.
Gdy na odcinku 200 metrów widzimy 3 sklepy Louisa Vuitton, to tylko może świadczyć o tym, że Singapurczycy uwielbiają zakupy.
Fakt, większość bardzo ciężko pracuje po kilkanaście godzin na dobę, więc i zarobki są wysokie. I o to chodzi, by się ta komercha sama nakręcała!!!!
Trudno nie zwrócić uwagi na ciekawą nowoczesną architekturę, rzeźby, fontanny, a w dodatku cała ulica obsadzona jest wielkimi rozłożystymi drzewami, a więc tonie w zieleni.
Teraz dodatkowego uroku dodają centrom handlowym wspaniałe dekoracje z okazji zbliżających się świąt. Trzeba przyznać, że są one naprawdę z klasą, dopracowane kolorystycznie i nieprzeładowane....
Warto więc poświęcić trochę czasu pozornie zwykłej - choć w tym wypadku nietuzinkowej - ulicy handlowej.
No, ale już mamy z lekka dość tej zakupowej atmosferki ...
A poza trzeba by się czegoś napić dla ochłody.
I tu jestem wdzięczna losowi, że właśnie szczególną suchość w gardle odczuwamy w tym konkretnym miejscu, czyli na rogu Orchard Road i niepozornie wyglądającej bocznej uliczki Emerald Hill Road.
Siedząc na tarasie knajpki w oczekiwaniu na zimnego Tigerka ( lokalne piwko) zaglądam w małą, cichą uliczkę. To co zobaczyłam, tak mi się spodobało, że już mi się nawet pić odechciało.
I od razu mam ochotę pobłąkać się po tej wspinającej się na łagodne wzniesienie uliczce. Wtedy jeszcze nic o niej nie wiedziałam, jakoś nigdzie nie doczytałam... Dopiero po powrocie zainteresowałam się jej historią.
Wzdłuż spokojnej uliczki, po której jeździć mogą tylko mieszkańcy, stoją głównie jednopiętrowe kamieniczki. Każda jest inna, większość przeszła gruntowną renowację. Zbudowane są w stylu chińskiego baroku, nie słyszałam o takim stylu architektonicznym, ale bardzo mi się podoba, choć nie przepadam za chińskimi budowlami.
Niegdyś na okolicznych wzgórzach znajdowały się plantacje gałki muszkatołowej, upadły one jednak w wyniku zarazy, która zniszczyła uprawy. Wówczas ziemię po plantacjach rozparcelowano na małe działki, na których bogaci kupcy chińscy wybudowali swoje domy. Na parterach były sklepy, a rodziny kupieckie mieszkały na piętrze – tutaj taka zabudowa nazywa się shophousy.
Domy mają charakterystyczne drewniane, bogato rzeźbione, drzwi wahadłowe, oraz okiennice, a na zewnątrz pomalowane są na pastelowe kolory.
Każdy ma przed domem nieduży zadbany ogródek z pięknymi roślinami.
Teraz jest to bardzo modna i droga uliczka, ceny tych stylowych domów zaczynają się od 7 mln SGD. Widać, że mieszkają tu bogaci ludzie, przed domami stoją porszaki i lexusy.
Podobno wnętrza tych domów wyposażone są w najdroższe i najnowocześniejsze gadżety, podczas gdy na zewnątrz nie można kompletnie niczego zmieniać.
Aż żal żegnać się z tą uliczką, gdzie pachną plumerie, jest cicho i sielsko, trudno sobie wręcz wyobrazić, że tuż obok tętni wielkomiejskie życie na Orchard Road.
Emerald Hill Road to dla mnie najwspanialsza singapurska perełka!!!!!
Apisku, bardzo czekałam na twoją relacje !! ciekawa jestem jak ci sie wszystko podobało ale szczegolnie Tasmania, która na mnie wywarła olbrzymie wrażenie. Wineglass bay pieknie u ciebie wygląda na fotce, my mielśimy niestety mglicę
Chetnie obejrze jednak wszystkie miejsca..
Juz po twoich opisach wstepnych widzę, ze w Sin znajdę wiele miejsc w których nie byłam
W Ogrodzie Botanicznym znajdziemy typowy las deszczowy,kolekcję ponad 200 rodzajów palm, sadzawki, wodospady, ale przede wszystkim różnorodne kwiaty, krzewy i drzewa.
Swietne połączenie architektury, sztuki i przyrody. Są tu bowiem altanki, pawilony, muszla koncertowa, wiele fontann i pomników, no i wszechobecna zieleń.
Z łatwością docieramy do pomnika Chopina oraz George Sand, pewnie dzięki dokładnemu opisowi Zajączka jak tam trafić. Pozbierałam kilka leżących w pobliżu białych i czerwonych kwiatów plumerii, by zostawić taki mały akcencik z naszymi barwami narodowymi...
Mariola
Gdzie bujna, ukwiecona zieloność -jestem i ja Apisku- z wielką przyjemnością Wam potowarzyszę w kolejnej wędrówce
Antenko, tu zieleni będzie dużooooo!!!! bo to i moje preferencje....
A więc naciesz oczy.
Czytam też twoją relację i trochę brakuje mi tych roślinek, ale i widoczki piasków - okazuje się - też mogą być fantastyczne!!!!
Mariola
Bogactwo roślin, wspaniałe kompozycje, ogromny rozmach i dbałość o szczegóły – tak można by podsumować to co widzimy...
Byłam już w wielu ogrodach botanicznych, ale ten bez wątpienia jest dla mnie najpiękniejszy.
Jest tu nawet drzewo o nazwie cannon ball tree, czyli kuloarmatnie drzewo - coś dla Kienii!!!! Po przekwitnięciu, owoce tego drzewa będą mieć kształt kuli.
W okolicy głównego wejścia, którym my wychodzimy, znajduje się kilka knajpek, sklepów z pamiątkami i toalety z roślinnością wchodzącą do środka.
A tutaj takie poidełka dla spragnionych.... W SIN na każdym kroku można się napić schłodzonej wody, albo napełnić sobie nią butelkę. My nie piliśmy, ale podobno jest to woda bardziej czysta niż nasza kranówa...
Przy wejściu orchidee włażą na drzewa...
Nie zabrakło też aktualnych dekoracji świątecznych, przy czym te ostatnie odbiegały nieco poziomem od całego Ogrodu Botanicznego, niestety...
Mariola
Apisku- bo ja mam taki spaczony gust i bujna zieloność mnie zachwyca, ale i surowe piękno piasków mnie powala No kocham pustynie wszelakie
A u ciebie zawsze można pięknymi roślinami oko nacieszyć i prawdziwe botaniczne perłki zobaczyć
Antenko, zieleni będzie bardzo dużo, ale i piaski się na koniec znajdą, tyle że australijskie dla odmiany...
Mariola
Z Ogrodu Botanicznego jest już niedaleko do słynnej Orchard Road. To idealne miejsce dla zakupoholików z grubym portfelem.
Na tej przeszło dwukilometrowej ulicy znajdują się ogromne galerie handlowe wszystkich liczących się w świecie projektantów mody takich jak Prada, Gucci, Versace, Chanel, Cartier, Armani czy Burberry.
Dajemy się porwać płynącemu nieprzerwanie tłumowi bogatej klienteli obwieszonej firmowymi torbami pełnymi dóbr doczesnych.
Kupić, to my tu nic nie kupimy, ale choć popatrzymy na najnowsze trendy modowe.
Oprócz luksusowych centrów handlowych znaleźć tu można wytworne hotele i restauracje, jest tu także gdzieś Polska Ambasada.
To coś, co mijamy to nie są zwykłe sklepy, to kilkunastopiętrowe megashopy, w których można dostać wszystko, co się zamarzy, pod warunkiem że się jest wypłacalnym.
Gdy na odcinku 200 metrów widzimy 3 sklepy Louisa Vuitton, to tylko może świadczyć o tym, że Singapurczycy uwielbiają zakupy.
Fakt, większość bardzo ciężko pracuje po kilkanaście godzin na dobę, więc i zarobki są wysokie. I o to chodzi, by się ta komercha sama nakręcała!!!!
Mariola
Trudno nie zwrócić uwagi na ciekawą nowoczesną architekturę, rzeźby, fontanny, a w dodatku cała ulica obsadzona jest wielkimi rozłożystymi drzewami, a więc tonie w zieleni.
Teraz dodatkowego uroku dodają centrom handlowym wspaniałe dekoracje z okazji zbliżających się świąt. Trzeba przyznać, że są one naprawdę z klasą, dopracowane kolorystycznie i nieprzeładowane....
Warto więc poświęcić trochę czasu pozornie zwykłej - choć w tym wypadku nietuzinkowej - ulicy handlowej.
Mariola
No, ale już mamy z lekka dość tej zakupowej atmosferki ...
A poza trzeba by się czegoś napić dla ochłody.
I tu jestem wdzięczna losowi, że właśnie szczególną suchość w gardle odczuwamy w tym konkretnym miejscu, czyli na rogu Orchard Road i niepozornie wyglądającej bocznej uliczki Emerald Hill Road.
Siedząc na tarasie knajpki w oczekiwaniu na zimnego Tigerka ( lokalne piwko) zaglądam w małą, cichą uliczkę. To co zobaczyłam, tak mi się spodobało, że już mi się nawet pić odechciało.
I od razu mam ochotę pobłąkać się po tej wspinającej się na łagodne wzniesienie uliczce. Wtedy jeszcze nic o niej nie wiedziałam, jakoś nigdzie nie doczytałam... Dopiero po powrocie zainteresowałam się jej historią.
Wzdłuż spokojnej uliczki, po której jeździć mogą tylko mieszkańcy, stoją głównie jednopiętrowe kamieniczki. Każda jest inna, większość przeszła gruntowną renowację. Zbudowane są w stylu chińskiego baroku, nie słyszałam o takim stylu architektonicznym, ale bardzo mi się podoba, choć nie przepadam za chińskimi budowlami.
Niegdyś na okolicznych wzgórzach znajdowały się plantacje gałki muszkatołowej, upadły one jednak w wyniku zarazy, która zniszczyła uprawy. Wówczas ziemię po plantacjach rozparcelowano na małe działki, na których bogaci kupcy chińscy wybudowali swoje domy. Na parterach były sklepy, a rodziny kupieckie mieszkały na piętrze – tutaj taka zabudowa nazywa się shophousy.
Domy mają charakterystyczne drewniane, bogato rzeźbione, drzwi wahadłowe, oraz okiennice, a na zewnątrz pomalowane są na pastelowe kolory.
Każdy ma przed domem nieduży zadbany ogródek z pięknymi roślinami.
Teraz jest to bardzo modna i droga uliczka, ceny tych stylowych domów zaczynają się od 7 mln SGD. Widać, że mieszkają tu bogaci ludzie, przed domami stoją porszaki i lexusy.
Podobno wnętrza tych domów wyposażone są w najdroższe i najnowocześniejsze gadżety, podczas gdy na zewnątrz nie można kompletnie niczego zmieniać.
Aż żal żegnać się z tą uliczką, gdzie pachną plumerie, jest cicho i sielsko, trudno sobie wręcz wyobrazić, że tuż obok tętni wielkomiejskie życie na Orchard Road.
Emerald Hill Road to dla mnie najwspanialsza singapurska perełka!!!!!
Mariola
Apisku, bardzo czekałam na twoją relacje !! ciekawa jestem jak ci sie wszystko podobało ale szczegolnie Tasmania, która na mnie wywarła olbrzymie wrażenie. Wineglass bay pieknie u ciebie wygląda na fotce, my mielśimy niestety mglicę
Chetnie obejrze jednak wszystkie miejsca..
Juz po twoich opisach wstepnych widzę, ze w Sin znajdę wiele miejsc w których nie byłam
No trip no life