Papuas, powiem ci ,że kilka takich "miasteczek" widziałam,ale Bodie zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie.
To tak wygląda jakby tam wciąż toczyło się zycie i że to człowiek przenosi się do tamtych czasów z gorączki złota..W pobliżu domów znajdują sie różne sprzety, pojazdy , jakby tylko na chwilę zostawione i zaraz ktoś po nie wróci
To zapraszam na dalszy spacer
Kościół Medotystów
Można nawet wejść do środka,ale ja nie miałam niestety czasu
W oddali widać jakby 2 latarnie , to pozostałości po starej stacji benzynoej.
Za nią znajduje się największy kiedyś Geral Store czyli taki gdzie można było kupić 'wszystko
Dom Jamesa Stuarta Cain, jest nie tylko jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków ale …zamieszkuje go również prawdziwy duch zwany The Woman in the window (kobieta w oknie). Z okna pierwszym piętrze przezroczysta postać lubi wpatrywać się w spacerujących uliczkami miasta turystów….
Asiu, nie ma tu już żadnej ingerencji . Na stałe mieszka 2 strażników , którzy jednocześnie chronią miasto.
Na terenie Bodie po licznych pożarach zachowało się 110 budynków i to co widzimy jest zaledwie 5 % miasta w czasach jego świetności. Można więc sobie wyobrazic jak Bodie musiało byc duże.. Miało więcej barów ( saloon) niż jakiekolwiek inne miasto swoich czasów
Część budynków jest w całkiem dobrym stanie – wnętrza pozostają bez zmian, wciąż zaopatrzone w towary i meble. Tam gdzie drzwi są otwarte możliwe jest wejście do środka. Można więc obejrzeć sallon, szkolę, kościoł, domy mieszkalne, sala gimnastyczna, zakład pogrzebowy i wiele innych .
Ja niestety z braku czasu oglądam tylko jeden budynek mieszkalny, ale i tak robi na mnie wrażenie. Są tu nie tylko meble,ale nawet pozostawione piece, naczynia, butelki , miski ,garnki lampy naftowe etc
Wchodzimy do środka tego domu. Nieżle zachowane są poszczególne pomieszczenia. W kuchni na połkach , na stole wciąż stoją naczynia. Tak to trochę wygląda, jakby gospodyni miała niedługo wrócić, zapalic wiszącą lampę naftową , posprzątać ten bałagan i zabrać się za szykowanie posiłku dla rodziny
Jest tu nawet stara maszyna do szycia
Wejść nie da rady,ale można zajrzec do środka
Ten budynek był sklepem wielobranżowym zbudowanym w 1879 roku i należącym do Harveya Boone'a. Można było tu kupić większość potrzebnych rzeczy, takich jak artykuły gospodarstwa domowego, jedzenie ale i np i gaz. Przez okno wciąż widac różne przedmioty na półkach z tamtej epoki.
Stary hotel
Nie do uwierzenia,ale to był dwupiętrowy hotel, miał również kiedyś kasyno.
DeChambeau Hotel.
Później hotel stał się Bodie Café i był jedną z ostatnich firm działających w Bodie.
Ten dom był własnością niejakiego Caina, który przybył do Bodie w wieku 29 lat w 1879 roku i który był ambitny i pracowity.
Zaczynał w branży drzewnej, następnie był bankierem i dorobił się dużego procentu nieruchomości w Bodie. Kain stał się najbogatszym człowiekiem w mieście
Niestety strażnicy już nawołują do kończenia spacerów , bo park jest zamykany. Co za szkoda Bardzo , bardzo żałuję , że nie ma czasu na wiecej, zobaczyłam tak niewiele.
Niestety czeka nas jeszcze jedna tym razem niemiła niespodzianka. Za szybą znajdujemy mandat. Okazuje się,że nie zapłaciłysmy wstępu do parku . Podchodzimy do strażnika i tlumaczymy mu ,że przyjechałyśmy tuż przed zamknieciem i w tym pośpiechu nawet nie zauważyłyśmy,że za wejście trzeba uiścić opłatę 8 $. Chętnie zapłacimy tą kwote teraz..Strażnik jest niestety nieubłagany i wręcz nieprzyjemny , mandat 96 $ trzeba w ciagu 3 miesięcy zapłacić. To chyba była jedyna nieuprzejma osoba , jaką udało mi sie spotkać w Stanach
Hm.. ale dlaczego tak myślisz ? bo był nieprzyjemny to nauczył go tego Polak ?
Jak wspommniałam , to był jedyny raz kiedy spotkało mnie takie niefajne podejście. Rozmawialam jednak o tym z koleżanka i ona mówiła, że spotykała sie ( czy słyszała ) o takich sytuacjach , właśnie kiedy miała czy ktoś ze znajomych miał do czynienia ze stróżami prawa, administracji czy rządu etc. Bardzo poważnie podchodzą do swoich obowiązków i są w tym bardzo może nawet do przesady rygorystyczni .My jestesmy przyzwyczjeni do róznych dyskusji , tam raczej nie podważa sie decyzji strózów prawa, nawet jesli się nie podobają . Mówię oczywiscie o bardzo ogólnym podejściu ..
W parku Theodore Roosevelt National Park strażnik (z pistoletem z kaburze) bardzo oficjalnie zwrócił nam uwagę, abyśmy nie przywiązywali (!) lin do drzew, bo je w taki sposób niszczymy. Rozumiem, że nie powinno się wbijać gwoździ, ale przywiązywać liny do drzew??? Normalnie wszyscy to robią, chociażby po to, aby rozwiesić nad biwakiem przeciwdeszczowe plandeki lub po prostu linę do powieszenia mokrych ubrań. Ciekawe, jak by sobie poradziły osoby, które biwakują nie w namiocie, ale w hamakach—do czego by je przytwierdzili?
Ale ogólnie wszyscy pracownicy parku, a szczególnie woluntariusze (np. „campground hosts”) byli niezmiernie mili i bardzo często „went the extra mile” w celu udzielenia nam pomocy. Niemniej jednak i w USA, i w Kanadzie, lokalni ludzie ostrzegali nas przed parkowaniem samochodu w pewnych miejscach, bo otrzymywały one mandaty, których anulowanie raczej nie jest możliwe na miejscu.
chyba trochę przesadzasz Radek jako szefa zawsze miałem Polaka i prawie wszystkim opowiedziałem historyjkę jak ludzki organizm wybierał szefa ... pewnie wszyscy znają, ale przytoczę Organy zaczęły podawać powody dla których powinny zostać szefem organizmu głowa bo kieruje, serce bo dostarcza do każdej komórki krew, płuca bo dostarczają tlenu .... a na końcu odezwała się dupa - szefem mogę zostać tylko ja, a cóż ty takiego robisz?? wydalam, organy zaczęły się śmiać i dalej kłócić o przywództwo a dupa?? zastrajkowała i przestała wydalać a więc bóle brzucha i głowy, kołatanie serca .... po tygodniu została jednogłośnie wybrana szefem. I jaka z tego nauczka - przyjrzyjcie się swoim szefom Nel, z jednej strony przykrość, ale z drugiej, policjant który zaczyna dyskutować przestaje wykonywać obowiązki policja winna wywoływać respekt i w Stanach, w moim odczuciu, tak jest - kierowca ruszył samochodem w stronę policjantów, nieważne czy celowo czy przez pomyłkę - z ciała wydobyto 7 kul; a nie najpierw strzał w powietrze potem 3 w opony i zatrzymywany samochód uciekł ... a policjant czy też strażnik pewnie musiał by wyjaśnić szefowi anulowanie mandatu
A tak na marginesie... Od ponad 30 lat jestem szefem i generalnie pracownicy (też Polacy) problemu ze mną nie mają... Jednak faktem jest, że różnie bywa.
Papuas, powiem ci ,że kilka takich "miasteczek" widziałam,ale Bodie zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie.
To tak wygląda jakby tam wciąż toczyło się zycie i że to człowiek przenosi się do tamtych czasów z gorączki złota..W pobliżu domów znajdują sie różne sprzety, pojazdy , jakby tylko na chwilę zostawione i zaraz ktoś po nie wróci
To zapraszam na dalszy spacer
Kościół Medotystów
Można nawet wejść do środka,ale ja nie miałam niestety czasu
W oddali widać jakby 2 latarnie , to pozostałości po starej stacji benzynoej.
Za nią znajduje się największy kiedyś Geral Store czyli taki gdzie można było kupić 'wszystko
Dom Jamesa Stuarta Cain, jest nie tylko jest jednym z najlepiej zachowanych zabytków ale …zamieszkuje go również prawdziwy duch zwany The Woman in the window (kobieta w oknie). Z okna pierwszym piętrze przezroczysta postać lubi wpatrywać się w spacerujących uliczkami miasta turystów….
No trip no life
Miejsce z olbrzymim potencjałem bo architektura ciekawa. Ale każda ingerencja chyba zepsuje to miejsce. Na przykład ten domek z wieżyczką - super.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, nie ma tu już żadnej ingerencji . Na stałe mieszka 2 strażników , którzy jednocześnie chronią miasto.
Na terenie Bodie po licznych pożarach zachowało się 110 budynków i to co widzimy jest zaledwie 5 % miasta w czasach jego świetności. Można więc sobie wyobrazic jak Bodie musiało byc duże.. Miało więcej barów ( saloon) niż jakiekolwiek inne miasto swoich czasów
Część budynków jest w całkiem dobrym stanie – wnętrza pozostają bez zmian, wciąż zaopatrzone w towary i meble. Tam gdzie drzwi są otwarte możliwe jest wejście do środka. Można więc obejrzeć sallon, szkolę, kościoł, domy mieszkalne, sala gimnastyczna, zakład pogrzebowy i wiele innych .
Ja niestety z braku czasu oglądam tylko jeden budynek mieszkalny, ale i tak robi na mnie wrażenie. Są tu nie tylko meble,ale nawet pozostawione piece, naczynia, butelki , miski ,garnki lampy naftowe etc
Wchodzimy do środka tego domu. Nieżle zachowane są poszczególne pomieszczenia. W kuchni na połkach , na stole wciąż stoją naczynia. Tak to trochę wygląda, jakby gospodyni miała niedługo wrócić, zapalic wiszącą lampę naftową , posprzątać ten bałagan i zabrać się za szykowanie posiłku dla rodziny
Jest tu nawet stara maszyna do szycia
Wejść nie da rady,ale można zajrzec do środka
Ten budynek był sklepem wielobranżowym zbudowanym w 1879 roku i należącym do Harveya Boone'a. Można było tu kupić większość potrzebnych rzeczy, takich jak artykuły gospodarstwa domowego, jedzenie ale i np i gaz. Przez okno wciąż widac różne przedmioty na półkach z tamtej epoki.
Stary hotel
Nie do uwierzenia,ale to był dwupiętrowy hotel, miał również kiedyś kasyno.
DeChambeau Hotel.
Później hotel stał się Bodie Café i był jedną z ostatnich firm działających w Bodie.
Ten dom był własnością niejakiego Caina, który przybył do Bodie w wieku 29 lat w 1879 roku i który był ambitny i pracowity.
Zaczynał w branży drzewnej, następnie był bankierem i dorobił się dużego procentu nieruchomości w Bodie. Kain stał się najbogatszym człowiekiem w mieście
Niestety strażnicy już nawołują do kończenia spacerów , bo park jest zamykany. Co za szkoda Bardzo , bardzo żałuję , że nie ma czasu na wiecej, zobaczyłam tak niewiele.
Niestety czeka nas jeszcze jedna tym razem niemiła niespodzianka. Za szybą znajdujemy mandat. Okazuje się,że nie zapłaciłysmy wstępu do parku . Podchodzimy do strażnika i tlumaczymy mu ,że przyjechałyśmy tuż przed zamknieciem i w tym pośpiechu nawet nie zauważyłyśmy,że za wejście trzeba uiścić opłatę 8 $. Chętnie zapłacimy tą kwote teraz..Strażnik jest niestety nieubłagany i wręcz nieprzyjemny , mandat 96 $ trzeba w ciagu 3 miesięcy zapłacić. To chyba była jedyna nieuprzejma osoba , jaką udało mi sie spotkać w Stanach
No trip no life
...heee, pewnie miał..."szefa polaka" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Hm.. ale dlaczego tak myślisz ? bo był nieprzyjemny to nauczył go tego Polak ?
Jak wspommniałam , to był jedyny raz kiedy spotkało mnie takie niefajne podejście. Rozmawialam jednak o tym z koleżanka i ona mówiła, że spotykała sie ( czy słyszała ) o takich sytuacjach , właśnie kiedy miała czy ktoś ze znajomych miał do czynienia ze stróżami prawa, administracji czy rządu etc. Bardzo poważnie podchodzą do swoich obowiązków i są w tym bardzo może nawet do przesady rygorystyczni .My jestesmy przyzwyczjeni do róznych dyskusji , tam raczej nie podważa sie decyzji strózów prawa, nawet jesli się nie podobają . Mówię oczywiscie o bardzo ogólnym podejściu ..
No trip no life
..."myślę" że ,"gdyby miał szefa polaka" to przy nadażającej się okazji chciał..."odreagować" : )))
trzeba bowiem wiedzieć,"że nie ma gorszej rzeczy", niż polski przełożony ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
W parku Theodore Roosevelt National Park strażnik (z pistoletem z kaburze) bardzo oficjalnie zwrócił nam uwagę, abyśmy nie przywiązywali (!) lin do drzew, bo je w taki sposób niszczymy. Rozumiem, że nie powinno się wbijać gwoździ, ale przywiązywać liny do drzew??? Normalnie wszyscy to robią, chociażby po to, aby rozwiesić nad biwakiem przeciwdeszczowe plandeki lub po prostu linę do powieszenia mokrych ubrań. Ciekawe, jak by sobie poradziły osoby, które biwakują nie w namiocie, ale w hamakach—do czego by je przytwierdzili?
Ale ogólnie wszyscy pracownicy parku, a szczególnie woluntariusze (np. „campground hosts”) byli niezmiernie mili i bardzo często „went the extra mile” w celu udzielenia nam pomocy. Niemniej jednak i w USA, i w Kanadzie, lokalni ludzie ostrzegali nas przed parkowaniem samochodu w pewnych miejscach, bo otrzymywały one mandaty, których anulowanie raczej nie jest możliwe na miejscu.
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
chyba trochę przesadzasz Radek jako szefa zawsze miałem Polaka i prawie wszystkim opowiedziałem historyjkę jak ludzki organizm wybierał szefa ... pewnie wszyscy znają, ale przytoczę Organy zaczęły podawać powody dla których powinny zostać szefem organizmu głowa bo kieruje, serce bo dostarcza do każdej komórki krew, płuca bo dostarczają tlenu .... a na końcu odezwała się dupa - szefem mogę zostać tylko ja, a cóż ty takiego robisz?? wydalam, organy zaczęły się śmiać i dalej kłócić o przywództwo a dupa?? zastrajkowała i przestała wydalać a więc bóle brzucha i głowy, kołatanie serca .... po tygodniu została jednogłośnie wybrana szefem. I jaka z tego nauczka - przyjrzyjcie się swoim szefom Nel, z jednej strony przykrość, ale z drugiej, policjant który zaczyna dyskutować przestaje wykonywać obowiązki policja winna wywoływać respekt i w Stanach, w moim odczuciu, tak jest - kierowca ruszył samochodem w stronę policjantów, nieważne czy celowo czy przez pomyłkę - z ciała wydobyto 7 kul; a nie najpierw strzał w powietrze potem 3 w opony i zatrzymywany samochód uciekł ... a policjant czy też strażnik pewnie musiał by wyjaśnić szefowi anulowanie mandatu
papuas
A tak na marginesie... Od ponad 30 lat jestem szefem i generalnie pracownicy (też Polacy) problemu ze mną nie mają... Jednak faktem jest, że różnie bywa.
Blog po polsku: www.ontario-nature-polish.blogspot.com
Blog po angielsku: www.ontario-nature.blogspot.com
...powiem Wam że mój wpis to rodzaj..."manipulacji" ; )))
byłem pewien,że "nożyce się odezwą" ; ))))
...jak to fajnie się...nie mylić.
p.s. swoja drogą to,wieżcie lub nie,ale gro emigrantów niemal zawsze "utyskuje" na polskich przełożonych...
...dlaczego,ano dlatego że..."zbrodnia to niesłychana z chłopa zrobić pana"....
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav