Nelcia, zaraz coś napiszę o fokach i uchatkach w oddzielnym poście...
Janusz, wielkie dzięki.
Ale ja już tak mam, że na pierwszym planie u mnie, kwiatki, roślinki i zwierzaki. I zawsze takich obiektów przede wszystkim poszukuję.
Odnośnie zdjęć to nie przesadzaj!!!
Ja wiem, że jesteś miły, ale ja jestem samokrytyczna i wiem, że fotki to moja słaba strona. Tak już mam!!! Nawet jak bym kupiła lepszy aparat to nie nauczę sie go obsługiwać. W domu mam od lat kilka takich "nieprzyjaznych ustrojstw", których nie tykam... Choć moja 7-letnia wnuczka radzi sobie z nimi doskonale...
Te moje "informacje poboczne"pewnie też mogą kogoś nudzić, ale przy okazji relacji chcę przemycić trochę ciekawostek (przynajmniej mnie by takie rzeczy w cudzych opisach interesowały) charakterystycznych dla tego rejonu.
Tym niemniej bardzo się cieszę, że tobie się taki styl relacji podoba!!!!
Nelcia, może nie mam racji, ale po przeszkoleniu przez Erika - naszego kapitana z katamaranu - wydaje mi się , ze twoja modelka to jest pochodzenia foczego, a nie uchatkowego.
Wnoszę to po tym, że twoja:
- po pierwsze - nie ma małych odstających uszu, jak to mają lwy morskie -
- po drugie - przednie płetwo-łapki ma krótkie, bo foki mają je słabo rozbudowane, natomiast uchatki o wiele dłuższe i mocniejsze, dzięki czemu mogą się o wiele łatwiej przemieszczac na lądzie.
- po trzecie - "dłoń" ma okrągłą, czyli równej długości palce, a uchatki pierwszy palec mają najdłuższy, a kolejne coraz krótsze
W załączeniu fotki z mojej zeszłorocznej podróży do San Diego, gdzie było mnóstwo zarówno fok, jak i lwów morskich.
Tu są foki
A tu lwy morskie (uchatki)
A tak naprawdę, to mała różnica, oba gatunki sympatyczne....
Hm wiesz nie zagłębiałam się w temat za mocno..ale zaintrygowalas mnie he he .. Poguglowalam i znalazłam, to moje cudo ze zdjęcia to może być ...fokowąs brodaty i mozna go spotkać min. i w Kanadzie i na Grenlandii...
No, popatrz, wydaje się, że foka, uchatka, czy jeszcze coś innego podobnego to wszystko jeden gatunek. A tu taka różnorodność, jak się człowiek wgłębi w temat...
Jeszcze jeden zakręt i pojawia się cały szereg wysepek strzegących dostępu do fiordu Aialik, a zarazem głównego celu naszego rejsu – lodowca Aialik Glacier.
Do zatoki Aialik spływają trzy lodowce, ale ten właśnie jest największy i co najważniejsze najaktywniejszy w "cieleniu się". Już wcześniej pisałam, ze cieleniem nazywa się proces odłamywania potężnych brył lodowych od lodowca.
Mam nadzieję, że i my będziemy świadkami takiego cielenia....
W końcu daleko, daleko pojawia się Aialik Glacier...
Ale do czoła lodowca płyniemy jeszcze z pół godziny podziwiając widoki.
W końcu coraz bliżej mamy przed oczami wielką błękitną nierówną bryłę lodowca.
Teraz nawet wynurzają się z przytulnych otchłani barowych pasażerowie, którzy dotychczas siedzieli sobie w zamkniętych, ciepłych pomieszczeniach.
Wszyscy zbierają się na dziobie i burtach katamarana, by z jak najmniejszej odległości śledzić zbliżanie się do niego.
I znów migawki poszły w ruch, tym razem nawet tacy niedoświadczeni fotografowie jak my – mają pole do popisu. Na szczęście lodowiec jest nieruchomy...chociaż moment jego "cielenia" też nie jest tak łatwo uchwycić!!!!
Erik wyłącza silniki i w ciszy zbliżamy się to tej potężnej góry lodowej, jak najbliżej się da...
Za blisko też nie można, bo w momencie cielenia powstaje spora fala. Wszystko zależy jaki cielak się urodzi, jak mały, to tylko lekkie falowanie. Ale raz nam się trafił większy, to nieźle zabujało.
Lodowiec jest błękitny, ma nierówną poszarpaną powierzchnię.
Wieje od niego mroźny wiatr.
Wszędzie wokół katamaranu pływają na wodzie małe góry lodowe.
I wreszcie słyszymy przerażający głuchy trzask, podobny do grzmotu lub wystrzału i kawał potężnej błękitnej ściany spada do zatoki.
Wielki rozbryzg wody i spora fala dociera do naszego stateczku powodując jego silne kołysanie.
Opada pył wodny, a na powierzchni zatoki unoszą się kawałki lodowca.
W trakcie naszego przeszło półgodzinnego postoju ocielił się w sumie pięć razy.
Załoganci wyławiają kawałek unoszącego się na falach lodu, który teraz nie ma już wcale błękitnego koloru. Jest po prostu przeźroczysty.
Rozbijają go na małe kawałki, kto chce może się poczęstować i polizać taki kawałeczek lodu, który podobno liczy sobie minimum 400 lat!!!!
Próbujemy i my...Lód, jak lód, przez te lata jakoś nie nabrał procentów!!!!
Erik podpływa jeszcze troszkę bliżej krańca lodowca. Przed nami wielka chropowata błękitna ściana. Nie wiem ile ma tu metrów wysokosci, pewnie z wrazenia nie usłyszałam...
W międzyczasie dopływaja bliźniaczy katamaran...
I tak mamy szczęście, że byliśmy tu pierwsi!
Dopiero teraz – jak się patrzy na inny stateczek na tle ściany lodowej – widać jaka jest potężna i wysoka, a każdy odpadający kawałek waży po kilkanaście ton.
Już trzeci raz w czasie tej wyprawy przeżywam kompletne zauroczenie cudami przyrody. A rzadko mi się to zdarza...
Pierwszy raz, gdy lecieliśmy małym samolocikiem nad górami pokrytymi śniegiem, ze spływającymi lodowcami, zatokami, nieprzebytą tajgą, jeziorami i szerokimi korytami rzek.
I ta wszechogarniająca przestrzeń pod spodem..
Drugi raz, gdy ukazała się choć na chwilę i niezbyt dobrze widoczna potężna biała bryła o przeszło 6 tysiącach metrów wysokości – góra Denali, znacznie wypiętrzająca się spośród sąsiednich "zaledwie" czterotysięczników.
No i teraz kołysząc się u podnóża tego błękitnego, popękanego lodowca spływającego do zatoki.
Kto wie, ile jeszcze następnych pokoleń będzie miało okazję ogladać takie wspaniałe zjawiska, bo ze względu na globalne ocieplenie w ciągu ostatnich lat naukowcy obserwują gwałtowne topnienie lodowców????
No wlasnie mnie ten mocny wiatr przy lodowcach tez zaskoczyl.To,ze zimny od tych mas lodu to rozumiem,ale ze nagle przy lodowcach jest taki mocny wiatr to mnie troche zaskoczylo.Pewnie roznica temperatur lodowca i powietrza te wiatry wywoluje.
W Norwegii to samo.500-600 m od lodowca spokoj, a jak sie podeszlo tak blizej niz 200 m to nagle bardzo mocny zimny wiatr.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Ten lodowiec Aialik stanowi część wielkiego pola lodowego o nazwie Harding Icefield obejmującego obszar przeszło 700 mil kwadratowych. Więc powietrze tam jest rzeczywiście schłodzone nad tym ogromnym kompleksem lodowcowym. No i tak sobie spływa w dół wraz z jęzorem lodowca prosto do oceanu.
Nelcia, zaraz coś napiszę o fokach i uchatkach w oddzielnym poście...
Janusz, wielkie dzięki.
Ale ja już tak mam, że na pierwszym planie u mnie, kwiatki, roślinki i zwierzaki. I zawsze takich obiektów przede wszystkim poszukuję.
Odnośnie zdjęć to nie przesadzaj!!!
Ja wiem, że jesteś miły, ale ja jestem samokrytyczna i wiem, że fotki to moja słaba strona. Tak już mam!!! Nawet jak bym kupiła lepszy aparat to nie nauczę sie go obsługiwać. W domu mam od lat kilka takich "nieprzyjaznych ustrojstw", których nie tykam... Choć moja 7-letnia wnuczka radzi sobie z nimi doskonale...
Te moje "informacje poboczne"pewnie też mogą kogoś nudzić, ale przy okazji relacji chcę przemycić trochę ciekawostek (przynajmniej mnie by takie rzeczy w cudzych opisach interesowały) charakterystycznych dla tego rejonu.
Tym niemniej bardzo się cieszę, że tobie się taki styl relacji podoba!!!!
Mariola
Nelcia, może nie mam racji, ale po przeszkoleniu przez Erika - naszego kapitana z katamaranu - wydaje mi się , ze twoja modelka to jest pochodzenia foczego, a nie uchatkowego.
Wnoszę to po tym, że twoja:
- po pierwsze - nie ma małych odstających uszu, jak to mają lwy morskie -
- po drugie - przednie płetwo-łapki ma krótkie, bo foki mają je słabo rozbudowane, natomiast uchatki o wiele dłuższe i mocniejsze, dzięki czemu mogą się o wiele łatwiej przemieszczac na lądzie.
- po trzecie - "dłoń" ma okrągłą, czyli równej długości palce, a uchatki pierwszy palec mają najdłuższy, a kolejne coraz krótsze
W załączeniu fotki z mojej zeszłorocznej podróży do San Diego, gdzie było mnóstwo zarówno fok, jak i lwów morskich.
Tu są foki
A tu lwy morskie (uchatki)
A tak naprawdę, to mała różnica, oba gatunki sympatyczne....
Mariola
Hm wiesz nie zagłębiałam się w temat za mocno..ale zaintrygowalas mnie he he .. Poguglowalam i znalazłam, to moje cudo ze zdjęcia to może być ...fokowąs brodaty i mozna go spotkać min. i w Kanadzie i na Grenlandii...
No trip no life
No, popatrz, wydaje się, że foka, uchatka, czy jeszcze coś innego podobnego to wszystko jeden gatunek. A tu taka różnorodność, jak się człowiek wgłębi w temat...
Mariola
Jeszcze jeden zakręt i pojawia się cały szereg wysepek strzegących dostępu do fiordu Aialik, a zarazem głównego celu naszego rejsu – lodowca Aialik Glacier.
Do zatoki Aialik spływają trzy lodowce, ale ten właśnie jest największy i co najważniejsze najaktywniejszy w "cieleniu się". Już wcześniej pisałam, ze cieleniem nazywa się proces odłamywania potężnych brył lodowych od lodowca.
Mam nadzieję, że i my będziemy świadkami takiego cielenia....
W końcu daleko, daleko pojawia się Aialik Glacier...
Ale do czoła lodowca płyniemy jeszcze z pół godziny podziwiając widoki.
Mariola
W końcu coraz bliżej mamy przed oczami wielką błękitną nierówną bryłę lodowca.
Teraz nawet wynurzają się z przytulnych otchłani barowych pasażerowie, którzy dotychczas siedzieli sobie w zamkniętych, ciepłych pomieszczeniach.
Wszyscy zbierają się na dziobie i burtach katamarana, by z jak najmniejszej odległości śledzić zbliżanie się do niego.
I znów migawki poszły w ruch, tym razem nawet tacy niedoświadczeni fotografowie jak my – mają pole do popisu. Na szczęście lodowiec jest nieruchomy...chociaż moment jego "cielenia" też nie jest tak łatwo uchwycić!!!!
Erik wyłącza silniki i w ciszy zbliżamy się to tej potężnej góry lodowej, jak najbliżej się da...
Za blisko też nie można, bo w momencie cielenia powstaje spora fala. Wszystko zależy jaki cielak się urodzi, jak mały, to tylko lekkie falowanie. Ale raz nam się trafił większy, to nieźle zabujało.
Lodowiec jest błękitny, ma nierówną poszarpaną powierzchnię.
Wieje od niego mroźny wiatr.
Wszędzie wokół katamaranu pływają na wodzie małe góry lodowe.
I wreszcie słyszymy przerażający głuchy trzask, podobny do grzmotu lub wystrzału i kawał potężnej błękitnej ściany spada do zatoki.
Wielki rozbryzg wody i spora fala dociera do naszego stateczku powodując jego silne kołysanie.
Opada pył wodny, a na powierzchni zatoki unoszą się kawałki lodowca.
No i ocielił się na naszych oczach....
Mariola
W trakcie naszego przeszło półgodzinnego postoju ocielił się w sumie pięć razy.
Załoganci wyławiają kawałek unoszącego się na falach lodu, który teraz nie ma już wcale błękitnego koloru. Jest po prostu przeźroczysty.
Rozbijają go na małe kawałki, kto chce może się poczęstować i polizać taki kawałeczek lodu, który podobno liczy sobie minimum 400 lat!!!!
Próbujemy i my...Lód, jak lód, przez te lata jakoś nie nabrał procentów!!!!
Erik podpływa jeszcze troszkę bliżej krańca lodowca. Przed nami wielka chropowata błękitna ściana. Nie wiem ile ma tu metrów wysokosci, pewnie z wrazenia nie usłyszałam...
W międzyczasie dopływaja bliźniaczy katamaran...
I tak mamy szczęście, że byliśmy tu pierwsi!
Dopiero teraz – jak się patrzy na inny stateczek na tle ściany lodowej – widać jaka jest potężna i wysoka, a każdy odpadający kawałek waży po kilkanaście ton.
Mariola
Już trzeci raz w czasie tej wyprawy przeżywam kompletne zauroczenie cudami przyrody. A rzadko mi się to zdarza...
Pierwszy raz, gdy lecieliśmy małym samolocikiem nad górami pokrytymi śniegiem, ze spływającymi lodowcami, zatokami, nieprzebytą tajgą, jeziorami i szerokimi korytami rzek.
I ta wszechogarniająca przestrzeń pod spodem..
Drugi raz, gdy ukazała się choć na chwilę i niezbyt dobrze widoczna potężna biała bryła o przeszło 6 tysiącach metrów wysokości – góra Denali, znacznie wypiętrzająca się spośród sąsiednich "zaledwie" czterotysięczników.
No i teraz kołysząc się u podnóża tego błękitnego, popękanego lodowca spływającego do zatoki.
Kto wie, ile jeszcze następnych pokoleń będzie miało okazję ogladać takie wspaniałe zjawiska, bo ze względu na globalne ocieplenie w ciągu ostatnich lat naukowcy obserwują gwałtowne topnienie lodowców????
Mariola
No wlasnie mnie ten mocny wiatr przy lodowcach tez zaskoczyl.To,ze zimny od tych mas lodu to rozumiem,ale ze nagle przy lodowcach jest taki mocny wiatr to mnie troche zaskoczylo.Pewnie roznica temperatur lodowca i powietrza te wiatry wywoluje.
W Norwegii to samo.500-600 m od lodowca spokoj, a jak sie podeszlo tak blizej niz 200 m to nagle bardzo mocny zimny wiatr.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Huragan,
Ten lodowiec Aialik stanowi część wielkiego pola lodowego o nazwie Harding Icefield obejmującego obszar przeszło 700 mil kwadratowych. Więc powietrze tam jest rzeczywiście schłodzone nad tym ogromnym kompleksem lodowcowym. No i tak sobie spływa w dół wraz z jęzorem lodowca prosto do oceanu.
Pewno stąd te mroźne wichury...
Mariola