--------------------

____________________

 

 

 



ALASKA - dlaczego warto tam jechać?

285 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W Talkeetnie knajpek jest mnóstwo, aż trudno się na jakąś zdecydować. Ale prawdę powiedziawszy wszędzie prawie taki sam asortyment i ceny zbliżone...

Wybieramy pierwszą lepszą, cała w drewnie, przytulna. A poza tym przylega do browaru, a więc zdegustujemy zarazem tutejsze pifffko.

Smażony halibut podany na gazecie – super smakuje.

Z tym podawaniem dań na gazecie to na Alasce jakaś chyba lokalna moda. Coś jak napoje serwowane w staromodnych słoikach. Tak naprawdę, to nie jest zwykła gazeta, tylko grubszy pergamin z nadrukiem różnych przepisów na przyrządzenie dzikiego łososia i pacyficznego halibuta.

W paru miejscach dostawaliśmy jedzonko podawane w podobny sposób: koszyczek wyłożony tą pseudo gazetą. Wszędzie jednakową, a więc – masowa produkcja. Kogoś może szokować na pierwszy rzut oka, ale nam się to podoba. Jak się jest na końcu świata to musi być prymityw!!! Przecież tak tu jadali traperzy i poszukiwacze złota sto czy więcej lat temu....Trzeba wczuć się w atmosferę!!!

Wśród gości przeważają turyści, ale w sąsiednim pomieszczeniu przy barze panuje bardziej luzacki klimacik. Po robobie na piwko przyszli także miejscowi ł- dugie włosy, kilkudniowy zarost, spracowane dłonie – ostry klimat i ciężka praca( drwale, myśliwi, rybacy????) robią swoje...

Sympatyczna kelnerka przynosząca zamówienie mówi nam, że właśnie parę dni temu zakończyła się impreza pod śmieszną nazwą Święto Łosiego Łajna.

Uczestnicy wkładają czapki z łosim porożem, naszyjniki i kolczyki w postaci brązowych plastikowych kulek imitujących gówienko łosia, wszyscy tańczą, piją, bawią się przez całe białe noce.

Gdy późnym wieczorem wracamy do naszego zajazdu zastajemy atmosferę żywcem przeniesioną z dawnego serialu "Przystanek Alaska".

Czuć tu wyraźnie taki luzacko – sportowy klimacik, zupełnie inny niż w zbyt skomercjalizowanym i ucywilizowanym rejonie wejścia do Parku Narodowego Denali.

Jako, że wieczór jest chłodny pali się w kominku, w tle muzyczka z westernów, Trisha proponuje zupę grzybową.

Jest świetna!!!! To jednak ktoś tu zbiera grzyby....

Dla mnie to jedno z najbardziej magicznych miejsc w jakich byłam!!!!!

Tutaj można faktycznie poczuć urok alaskańskiej gościnności i tradycji, a także czar prostych, ale bardzo autentycznych wnętrz oraz jedzonka.

Taka kwintesencja prawdziwej Alaski!!!!

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Rano budzi nas zapach swieżo parzonej kawy dochodzący z jadalni. Nie jestem fanką kawy, ale nawet ja potrafię odróżnić aromatyczną kawkę od tych lurowatych amerykańskich rozpuszczalnych, które są tu najczęściej serwowane. Na ogół przy śniadaniu pani kelnerka trzymając w garści dzbanek podchodzi non stop do stolika i dolewa tego obrzydlistwa, czy ktoś chce, czy nie....

W ogóle dla mnie amerykańskie jedzenie jest nie-do-jedzenia i to jest chyba tylko jeden minusik naszej wyprawy.

Ale Roadhouse w Talkeetnie jest chlubnym wyjątkiem!!!

Spało się dobrze i po wyjątkowo smacznym śniadanku ruszamy w dalszą drogę. A śniadanie składające się z domowej roboty chleba i kiełbasy z caribu oraz większego niż talerz - na którym jest podany – naleśnika z leśnymi jagodami i malinami, było niewatpliwie najlepsze, jakie jedliśmy na Alasce.

Z rana w jadalni jest spory ruch i zamieszanie. Oprócz gości zajazdu przychodzi tu wiele osób z zewnątrz, bo to bardzo popularna knajpka. No i jest nieco głośno i tłoczno, a obsługa ledwo daje sobie radę z tym tłumem chętnych....

Wracamy do głównej autostrady, która zaprowadzi nas daleko stąd na południe do miejscowości Seward na terenie Parku Narodowego Kenai Fjords, gdzie spędzimy kolejne pięć dni.

Nie lubimy dwa razy jechać tą samą trasą, ale cóż zrobić, droga jest tu tylko jedna, więc ponownie musimy przejechać przez Anchorage, by złapać tam autostradę na Seward.

Po drodze robimy krótki postój przy jeziorze, na którym znajduje się lądowisko hydroplanów.

Z niewielkiego przylądka, gdzie stoi drewniana chatka obsługi samolocików rozciąga się fajny widok na jezioro i zalesioną okolicę.

Można tu także wynająć bardzo fajny domek, a widoczki z niego są wręcz nieprawdopodobne.

Co ciekawsze miejsca na trasie do Anchorage mamy już oblukane, więc około 200 kilometrowy odcinek szybko nam mija.

Podobnie znamy już kilkudziesięciokilometrowy kawałek drogi za Anchorage, gdyż przejeżdżaliśmy nią jadąc do Parku Stanowego Chugach Mountains

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Teraz napiszę coś o podróżowaniu przez Alaskę.

Tu KONIECZNIE trzeba wynająć auto. Właściwie nie ma alternatywy...

Można oczywiście do najciekawszych miejsc dojechać pociągiem Alaska Railway, którego tory praktycznie cały czas wiodą nieomalże wzdłuż autostrady. Tak więc piękne widoki mamy zapewnione siedząc w wygodnych fotelach.

Ale jest jedno malutkie ale....cena biletów.

Bilet na trasie Denali National Park – Seward, czyli około 650 km w jedną stronę dla jednej osoby kosztuje w wysokim sezonie 252$. A wiec czteroosobowa rodzinka wyda na sam przejazd w jedną stronę ponad 1000 dolców!!!!

Na TripAdvisorze toczą się dyskusje dlaczego tak drogo, bo i na amerykańskie stosunki cena jest dość wygórowana.

Na to Alaska Railway odpowiada, że owszem, bilet drogo kosztuje, ale to nie jest zwyczajny przejazd pociągiem, tylko przygoda życia!!!! Jedzie się bowiem jedną z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie, mijając cudowne widoki, siedzi się w wygodnych fotelach, można sobie wypić drinka lub coś zjeść w wagonie restauracyjnym ( za dodatkową kaskę).

I podejrzewam, że w sezonie nie narzekają na brak chętnych. Poza sezonem jednak znacznie spuszczają z tonu – sądząc po ogromnej różnicy w cenie biletów....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

No to jak już było o komunikacji kolejowej, przechodzimy do autobusowej.

Na Alasce – o ile ja wiem, bo może się mylę???? - nie ma rozwiniętej sieci przejazdów miedzymiastowych typu Greyhound - tak popularnej linii w zasadniczej części USA.

Owszem są organizowane wycieczki autokarami lub busikami, ale i ich ceny są porażające. Jest wprawdzie firma The Park Motorcoach Connection, która ponoć ma jeden lub dwa przejazdy dziennie z Anchorage do Parku Denali, ale drogie bilety trzeba rezerwować ze znacznym wyprzedzeniem.

Więc i ta forma raczej odpada.

Najszybciej można by przemieszczać się samolocikami, jest to tu bardzo popularny środek komunikacji, ale równie drogi na typowo turystycznych trasach.

Przykładowo firma Talkeetna Aero Services organizuje taki pakiet turystyczny w skład którego wchodzi przelot samolotem na trasie Anchorage – Talkeetna, transfery na miejscu z lotniska do parku oraz wycieczkę po parku za jedne 595$ od łebka.

Najtaniej zatem kalkuluje się wynajęcie samochodu.

Gdy się to zrobi wcześniej można nawet w pełni sezonu załapać się na w miarę korzystną cenkę. Ja rezerwację robiłam w Hertzu w lutym i płaciłam około 800 $ przy wynajmie na dwa tygodnie.

Mamy pełne ubezpieczenie, bez limitu km, drugiego kierowcę i GPS – autko to nowiutka Toyota Corolla z przebiem 26 tysięcy mil.

Gdy po zorientowaniu się , że w samym Anchorage nie bardzo jest co robić, chcieliśmy wziąć o jeden dzień wcześniej auto, wówczas zaśpiewali nam cenę 160$ za jeden dzień. I w ogóle nie było mowy o jakiś negocjacjach i powołaniu się na wcześniejszą umowę!!!!

No, zupełnie chore ceny, oczywiście zrezygnowaliśmy.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Na drogach – poza Anchorage – panuje minimalny ruch. Kultura jazdy jest nieprawdopodobna!!!!

W czasie naszego pobytu przejechaliśmy ponad 1400 mil, czyli około 2200km i nie zdarzyła się ani jedna sutuacja stresowa na drodze. A następnego dnia po powrocie do domu, gdy jechałam na zakupy, co mi łącznie zajęło mniej niż pół godziny, trzykrotnie było jakieś tam zagrożenie....

Na autostradzie dopuszczalna szybkość jest 65 mil, czyli troszkę ponad 100 km. I wszyscy tak jadą, no może maksymalnie 70 mil. To zupełnie inna sytuacja niż w Kalifornii, gdzie autostradami wszyscy pędzą na złamanie karku. Ale tam chyba nie ma limitów, bo drogi są super – już nie pamiętam, czy były jakieś ograniczenia????

Tutaj – pomimo, że dzicz wokoło – kierowcy bardzo przestrzegają przepisów. Przy odbiorze auta informowano nas, że w wielu miejscach są radary( bez wcześniejszego ostrzeżenia jak u nas), ponadto droga jest monitorowana.

No i potem spływają do wypożyczalni mandaty, którymi obciążają kartę płatniczą wynajmującego.

Nasza toyotka ma naturalnie automatyczną skrzynię biegów, więc trzeba zapomnieć, że się ma lewą nóżkę. Przez pierwszą godzinę chciało się przełączać biegi, ale człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego!!!!

Szczególnie fajnie rusza się pod górę, gdy nie ma potrzeby używania hamulca ręcznego. A że tu drogi wiecznie albo pod górę, albo z góry – to automat zdaje egzamin.

Trzeba przyznać, że na drodze można liczyć na pomoc innych kierowców. Nie mieliśmy na szczęście żadnych niemiłych przygód z samochodem, ale świadczyć może o tej życzliwosci taka jedna sytuacja...

Zatrzymaliśmy się na małym parkingu, nieco z dala od drogi, osłoniętym drzewami. Mąż chciał coś tam przepakować w bagażniku ( bo mu melon śmierdział!!!!), a ja wyszłam na szosę, bo akurat z drugiej strony było fajne jeziorko i chciałam pstryknąć fotkę. Jako, że drogi są mało uczęszczane nic dość długo nie jechało. W pewnym momencie stanął koło mnie zdezelowany pick up ze starszawą parą. Ludzie byli zaskoczeni widząc mnie samą na tym pustkowiu i chcieli zaoferować pomoc.

Potem powiedziano nam, że w takiej dziczy, gdzie jest mało ludzi, mieszkańcy są przyzwyczajeni by sobie nawzajem pomagać, nawet kompletnie nieznajomym...

Tak że zawsze można liczyć na innych, oczywiście pod warunkiem, że ktoś przejeżdża...

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Z tankowaniem benzyny było dziwnie.

Po pierwsze na żadnej stacji nie mogliśmy płacić naszymi kartami (zarówno kredytowymi, jak i debetowymi), po prostu nie działały, podczas gdy we wszystkich sklepach i restauracjach nie zdarzyła się odmowa. Tak że wszędzie na stacjach benzynowych musimy mieć gotówkę.

Po drugie – bardzo duże różnice w cenie benzyny.

W Anchorage cena za galon (ok.3,8 litra) wynosi 3,30-3,40$, ale już w Denali o przeszło dolara więcej, bo tam wszystko trzeba dowieźć. W Seward też było paliwo droższe, ale już nie tak bardzo.

Z tego morał, że najlepiej kupować gdzieś w okolicach Anchorage.

A w ogóle to jedynie cena benzyny jest na Alasce niższa niż w Polsce. Wszystko inne jest znacznie droższe, tak z grubsza ceny w PLN zbliżone są do cen w USD, tylko przelicznik nieco inny....

Przykładowo coś co u nas kosztuje 5 złotych ,to tam 5 $.

Drogi są w bardzo dobrym stanie, asfaltowe - jedyna autostrada i drogi miejskie - bez jednej dziury, a szutrowe tak równe i dobrze utwardzone, że czasem orientujemy się, że jedziemy nie po asfalcie dopiero po jakimś czasie, zazwyczaj gdy znikają pomalowane pasy na jezdni.

Przy drogach nie ma żadnych reklam.

Pewnym utrudnieniem są dość częste roboty drogowe. Tutaj nie łata się poszczególnych dziur na jezdni, tylko zalewa całą - raz jedną połówkę, raz drugą - jezdnię asfaltem. To pewnie dlatego, że wiecznie te drogi naprawiają, są w takim fantastycznym stanie pomimo długiej, mroźnej i śnieżnej zimy...

A więc podsumowując: auto tu trzeba bezwzględnie wynająć. Wówczas się jest moblilnym, można się w każdej chwili - jak się coś spodoba - zatrzymać, można dojechać w takie miejsca, gdzie żadnym transportem publicznym się nie dostanie, nie trzeba wlec walizek, można zwiedzać takim tempem, na jakie się ma ochotę, można się schronić przed niespodziewanym deszczem, albo ochłodzić w klimatyzowanym wnętrzu. No i pewnie wiele innych zalet, których tu nie wymieniłam...

To tyle informacji praktycznych związanych z podróżowaniem po Alasce.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Jedziemy w kierunku Seward.

Bezboleśnie przejeżdżamy teraz przez Anchorage, bo poprzednio trochę żeśmy kluczyli... I już wskakujemy na Seward Highway, która jest uznana za jedną z najpiękniejszych tras widokowych w USA.

Rzeczywiście roztaczają się z niej prawie przez cały czas fajne widoczki.

Słońce tu mocniej przygrzewa niż w górach, temperatura wzrosła o 10 stopni, jest parno i gorąco, pewnie będzie burza...

Po wyjechaniu z Anchorage pierwsze kilkadziesiąt kilometrów jedziemy wąską półką skalną prowadzącą wzdłuż malowniczej zatoki Turnagain Arm. Z jednej strony jest woda, a z drugiej wznoszą się wyższe lub niższe góry Chugach Mountains parku stanowego o tej samej nazwie.

Już jechaliśmy kawałek tą drogą parę dni temu.

Co jakiś czas zatrzymujemy się na parkingach, by obejrzeć widoczki.

Mamy również nadzieję na zobaczenie wieloryba - bieługi, gdyż stale są informacje, że się tu często zapuszczają polując na idące na tarło łososie.

Ale nic z tego, bieług niet!!!

Za to fajna panorama rozciąga się na okoliczne skałki, wody zatoki oraz częściowo ośnieżone góry pokryte lasami leżące po drugiej stronie.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dojeżdżamy do miejscowości Girdwood, która mnie nieco rozczarowywuje. Tyle się naczytałam o tej pięknej górskiej miejscowości, gdzie na nartach jeździć można przez 8 miesięcy w roku. A tu kilka domów na krzyż, pagórki owszem są, ale widoczki jakieś mizerne....

Trochę zdegustowani wracamy na parking – mam na szczęście wariant alternatywny!!!!

Niedaleko stąd – w górach , dalej od morza - jest o wiele bardziej znany kurort Alyeska. Skręcamy z głównej autostrady i wspinamy się krętą górską drogą biegnącą przez las.

Po drodze pomiędzy dorodnymi świerkami prześwitują rozrzucone z rzadka domki.

Po kilkunastu kilometrach dojeżdżamy do centrum kurortu Alyeska.

Tutaj jest rzeczywiście pięknie.

Alyeska leży w głębokiej kotlinie otoczonej ze wszystkich stron ośnieżonymi górami.

 Jest tu nawet lodowiec

Teraz wierzę, że tu można tak długo jeździć na nartach, skoro nawet teraz w drugiej połowie lipca jest tyle śniegu!!!!

Na okolicznych górach widać liczne wyciągi narciarskie, obecnie nieczynne, choć w wielu miejscach nadal możnaby pojeździć na nartach na śnieżnych polankach.

Wszędzie wzdłuż drogi ciagną się prywatne posesje z zakazem postoju. Szukamy jakiegoś parkingu.

Docieramy do końca miejscowości, gdzie w ogóle kończy się droga. Dalej są już tylko góry dostępne na piechotkę.

Ale na szczęście jest spory parking, gdzie znajdujemy miejsce. W ogóle na Alasce z reguły nie ma problemu z parkingami, są one ogromne i zawsze są na nich wolne miejsca, są też na ogół bezpłatne.

Od razu po wyjściu z auta czuje się orzeźwiające górskie powietrze. Jest znacznie chłodniej niż nad morzem.

W świerkowym lesie rozrzucone są drewniane wille, ale takie bezpretensjonalne...a nie żadne ekskluzywne rezydencje na pokaz.

Od głównej drogi prowadzą w bok szutrowe dróżki, a przy nich rozlokowały się kolejne domki.

Jest dosłownie kilka większych hoteli, ale też drewnianych, utrzymanych w stylu, a więc idealnie wpisujących się w krajobraz.

Cała reszta to kameralne pensjonaty, domki i chatki do wynającia.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

W kolejnej dolince stoi najbardziej luksusowy hotel Alyeska Resort.

 Wjazd na tereny hotelowe

Jego wielka bryła jakoś mi nie pasuje do tego miejsca. Również pod względem architektoniczno-kolorystycznym - to nie moja bajka. Ale niewątpliwie robi wrażenie...

Kwiaty wokół są przepiękne...

 Przy wejściu niektórzy się grzeją....

A tak wygląda hotel od strony parku:

Natomiast otaczające go ogrody oraz park bardzo mi się podobają.

Jest mnóstwo zadbanych kwiatów, stawków, strumyczków spływających z gór, tarasy, ławeczki, a także rzeźba wielkiego łosia.

Wszystko to pięknie wkomponowane w otaczające góry. Z parku można wejść prosto do lasu porastającego zbocze góry.

Wchodzimy na chwilę do środka, bo koniecznie musimy "odpocząć" w restroomie.

Wnętrza dostojne, eleganckie, robią dobre wrażenie.

Pewnie wygodniej by się tu mieszkało niż w naszych chatkach!!!!!

No, ale jakim kosztem????

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 6 miesięcy 1 dzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Tuż za hotelem jest stacja kolejki linowej na wysoką górę.

Gdy dochodzimy akurat zjeżdża wagonik.

W pewnością widok z góry byłby zachwycający, ale żal nam wydać na tę przejażdżkę 80 dolców. Wolimy coś innego zobaczyć.

Z sąsiedniej góry skaczą paralotniarze.

Idziemy do hotelowego parku, który jest ogólnie dostępny. Siadamy chwilę na ławeczce, by odpocząć.

Już sobie wyobrażam te widoczki z hotelowych okien na góry, spływające z nich lodowce, strumyki, lasy i ukwiecone łąki.

Można stąd wyruszyć na wiele tras spacerowo-wspinaczkowych, w zależności kto co lubi.

Zimą może to być prawdziwy raj dla narciarzy z tyloma wyciągami wokół.

 Tablica przedstawia wszystkie trasy piesze i wyciągi narciarskie będące do dyspozycji w najbliższej okolicy.

Aż się nie chce stąd wyjeżdżać. Ale czas się ruszyć...

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap