Alcobaca to jednak nie tylko historia tej nieszczęśliwej miłości Piotra i Agnieszki (Pedro & Ines) - ale przede wszystkim ten wspaniały, cysterski Klasztor (Mosteiro de Santa Maria de Alcobaca) - wpisany oczywiście na listę zabytków Unesco
wejście do klasztoru jest usytuowane od strony bardzo dłuuuugiej fasady frontowej, ale to twór dobudowany dopiero w XVIII wieku; podobnie jak fronton kościoła - to raczej zlepek architektoniczny będący wynikiem wielu lat przebudów i realizacji różnych pomysłów, mamy tu zatem obecnie taki mix od gotyku do baroku z rokokiem włącznie ; oryginalny z zamierzchłych początków jest tylko gotycki portal i rozeta nad nim
bocznym wejściemwchodzimy do Krużganków króla Dionizego (nie są tak misternie rzeźbione jak te u Hieronimitów w Lizbonie, czy te w niedalekim klasztorze Batalha) ale trzeba pamiętać, że Alcobaca jest znacznie starsza, więc te wszystkie "zakrętaski" w architekturze to jeszcze nie ta moda.... nie w tych czasach... , zresztą Cystersów obowiązywał umiar, skromność i rezygnacja ze zbytków ( o czym szerzej napisze za chwilę) ; ale całość i bez tych ozdóbek robi tam naprawdę spore łał!
nie wiem skąd taki obiór ?, ale odniosłam tam wrażenie, że przeniosłam się w czasy średniowiecza.... , może to ta cisza.... a może te pustki potęgowały takie wrażenie...? gdyby tak jeszcze zwiedzać to miejsce w mroku, wieczorem.... - to dopiero byłyby emocje!
Krużganki te zwane są Krużgankami Ciszy (Claustro de Silencio) , bowiem w tym miejscu mnichom nie wolno było rozmawiać.... ( do tych celów mieli przeznaczone, zupełnie inne wyznaczone miejsce)
tutaj mogli się tylko przechadzać w ciszy...., oddając się li tylko wszelkim kontemplacjom i medytacjom
Przepiękny ośmioboczny lawetarz
misterna robota w kamieniu zawsze mnie zachwyca...
Cystersi generalnie byli zwolennikami ascetycznego stylu życia, w milczeniu oddawali się nie tylko zadumie i modlitwie, ale przede wszystkim pracy, stosując znaną regułę św. Bernarda, nakazującą odrzucenie wszelkiego bogactwa, zbytków i przywilejów ;
Generalnie przyświecała im cysterska zasada ewangelicznej prostoty i praktyki ubóstwa, czyli wszystko to, co miało prowadzić ich do naśladowania życia Chrystusa; mnisi zobowiązani byli więc wyrzec się wszelkiego luksusu, dóbr materialnych a duży nacisk kładziono na surowość obyczajów, bo:
Cysters z samego założenia miał być pokutnikiem, który odsuwa się od świata doczesnego i ma żyć w samotności i ciszy , dlatego Ci mnisi osiedlali się zazwyczaj gdzieś na jakichś pustkowiach, w miejscach wręcz odludnych, przez co musieli być samowystarczalni prowadząc własne gospodarstwa, uprawiając ziemię i zajmować się drobnym rzemiosłem;
- zresztą, w końcu od zawsze kościołowi i zakonnikom winna przyświecać zasada przestrzegania praktyki ubóstwa zakonnego ( ) , gdyż w pierwszych wiekach tejże instytucji uważano za rzecz oczywistą, że mnich ma być ubogi i kropka! , a św. Bernard przekazał jasno te zasady; ale jak to bywa „w polytyce” co innego: praktyka osobistego ubóstwa duchownego (dziś to tylko można się na to głośno zaśmiać: ha ha! ) a co innego zagadnienie ubóstwa wspólnoty, czyli klasztoru jako całości, bo ten był wówczas wbrew wszelkim „bernardowym zasadom” opływający w dobra wszelakie ; a jurysdykcja sprawowana przez cysterskich mnichów nad 12 portugalskimi miastami i trzema portami morskimi przynosiła im w tym czasie gigantyczne zyski, również olbrzymi majątek ziemski, jaki zakon uzyskał od króla – dawał im de facto potężną władzę, więc te dysputy o ubóstwie cystersów - można sobie włożyć miedzy bajki
*
kuchnia klasztorna - no to dopiero jest kuchnia! pomieszczenie gigantyczne! (no ale w czasach największej świetności klasztoru - ponoć mieszkało tu 999 mnichów! , więc nakarmić całe to towarzystwo chlebem i wodą ( ) trza było mieć gdzie!
zlewozmywaki mieli większe od współczesnych wanien
ale najbardziej zwraca tu uwagę ogromniasty komin , podparty wielkimi żelaznymi słupami, a na rusztach rozstawionych pod spodem można było ponoć upiec 7 wołów naraz!
no... ho ho! powierzchnia tego "paleniska" większa jak niejeden współczesny salon!
ciekawe jest też koryto ze strumieniem doprowadzonym tu z rzeki - wpływającym prosto do samej kuchni ; mnisi mieli więc dostęp do świeżej wody i jednocześnie ryby, które nie rzadko same wpadały im wprost do kuchni
wracając jeszcze do Cystersów i ich obyczajów - bo trzeba to podkreslić, że znane jest również ich umiłowanie do .... obżarstwa , bo wcale nie rzadko do stołu Opata, oprócz opasłych braciszków zasiadało zacne grono licznych gości pochłaniające doprawdy nie tylko chleb i wodę , ( w końcu po coś była potrzebna ta kuchnia mieszcząca siedem wołów! ) – nawet zdaje się, że to właśnie zza cysterskiego stołu pochodzi portugalskie przysłowie „Comer como um frade, levar a vida como um abade”, czyli „ jeść jak zakonnik i używać życia, jak opat” hi hi hi…
***
ładne widoczki na dziedziniec otoczony krużgankami
oczywiście w tym wszystkim - należy podkreslić, że w ostatecznym rozrachunku Cystersi wnieśli też mnóstwo korzyści dla całej Portugalii : byli doskonałymi gospodarzami , uprawiali ziemię po mistrzowsku, hodowali zwierzęta gospodarskie, a klasztorni sadownicy potrafili udoskonalać gatunki owoców , co w tamtych czasach te modyfikacje nie były tak oczywiste jak dziś; i przez takie praktyki znacznie przyczynili się do podniesienia kultury rolnej ; a ilość ziemi na której uprawiali winorośl pozwoliła im na duuuże zapasy co wspaniale rozwinęło w nich arkana sztuki winiarskiej (przy okazji zaopatrując hojnie w ów trunek piwnice opata *yes3*) ;
otwierali również szkoły krzewiąc edukację, tworzyli miejsca pracy zatrudniając lokalną ludność do prostych prac; nie stronili od dzieł sztuki, założyli pierwszą bibliotekę, a więc w ogólnym rozrachunku nie byli w ciemię bici , więc to ich „pozorne ubóstwo” nie kole aż tak bardzo, zresztą „ukrywanie dostatku” do dziś jest dość powszechne w „tej branży”
***
dalej zwiedzamy klasztorne zabudowania; oczywiście nie cały klasztor jest udostępniony do zwiedzania, tylko jego w sumie niewielka część, bo cały kompleks jest ogromny; w jakimś jego bocznym skrzydle mieści się obecnie dom opieki czy coś takiego? - o ile dobrze usłyszałam
Z krużganków przechodzi się do kapitularza, a następnie do do skrzydła północnego, dormitorium i refektarza
wielki refektarz
z boku refektarza - ambona, z której jeden z mnichów zawsze czytał fragmenty Biblii w czasie, gdy pozostali spożywali posiłki
widok na niestety mocno zapuszczony wirydarz.... , juz pomijając fakt, że nikt dziś tam nic nie uprawia (a jako klasztor pocysterski - powinni choć kwiatki nasadzić), to mogliby przynajmniej usunąć chociaż to badylaste zielsko - tak z szacunku dla odwiedzających, z których łupią po kilka euro za wejściówkę
i dalej idziemy po pięknych korytarzach krużganków, mijając po drodze takie misternie rzeźbione cuda
przed nami najpiękniejszy zakątek Klasztoru - to Sala dos Reis (Sala Królów) , ozdobiona ze wszystkich stron posągami królów Portugalii
dolne partie ścian ozdobione są dookoła pięknymi panelami azulejos przedstawiającymi dzieje tego opactwa w Alcobaca;
natomiast te posągi nie są oryginalne ; bo zostały wykonane już w czasach nowożytnych, ale ładne , choć podobno znawców tematu "kuje to w oczy" bo widać tu brak konsekwencji epoki (??? ), ponoć ci królowie odziani są w szaty noszone wieki później niż czasy w których żyli ja się nie znam, więc mnie tam nic w oko nie zakuło ...
w bocznej zakrystii znajdziemy też inne grobowce ukryte w pomieszczeniu klasztornej nekropolii; pochowani są tu m.in. Alfons II i jego żona, królowa Urraka oraz Alfons III i królowa Beatriz de Castela
i cudne manuelińskie drzwi ozdobione motywami marynistycznymi
U nas była też piękna Batalha, a nie Alcobaca; ale za to oglądam z większą ciekawością. No to słów kilka - kościół monumentalny i strasznie wyyysoookii; ten Piotr I to taki całkiem szalony chyba nie był, bo historia wspomina go nie tylko jako okrutnika ale także reformatora. Klasztor cystersów zaiste wspaniały - po krużgankach to nawet w milczeniu, ale z rozdziawioną gębą można pochodzić; no śliczności. Masz talenty do ujęć architektury Relację będę śledził, bo na TM coś mizernie
Papuas, no sam wiesz jak jest.... no nie ma czasu, żeby pisać jednocześnie i tu i tu ; my tu też wciąż czekamy na Twoje Alpy (nie zapomnieliśmy, że byłeś i wisisz nam Relację ) , ale coś Ci kiepsko idzie ... no takie życie, jak człek pracuje to z czasem jest kiepsko, ale kiedyś jak już będę na emeryturze- to będę pisać bez ociągania !
Alcobaca to nie tylko Opactwo Cysterskie, bo jest tu miasteczko w którym normalnie żyją ludzie; niewielkie bo niewielkie, ale takie z serii bardzo klimatycznych niestety nie miałam wiele czasu żeby pobuszować tu do woli, to znaczy czas wolny był , ale najpierw musiałam już coś pilnie wrzucić na ruszcik , bo wiecie jak jest po południu bez śniadania?
nauczona jednak doświadczeniem z Lizbony, że na cokolwiek co zamówimy z karty menu- trzeba tu czekać z 40 minut co najmniej! ; poszłam więc na łatwiznę i zamówiłam tzw. prato do dia - czyli danie dnia, ponieważ tylko to dostaniemy naprawdę szybko, i nie musimy czekać w nieskończoność....
zaserwowano mi coś, co się zwało "omelete com bacalhau picado" , czyli po prostu zapiekany omlet jajeczny z takimi małymi kawałeczkami poszarpanego dorsza w środku i jakies rozdrobnione warzywka wybełtane w tym jajku - pierwszy raz jadłam rybę w omlecie , bo jakoś mi wcześniej nie przyszło do głowy, że można sobie tak rybkę przyrządzić , ale nawet smaczne to było! naprawdę takie fajne cóś na szybko, niby nic specjalnego, ale jak człowiek głodny jak wilk- to wszystko mu smakuje jak delicja
czekałam na to z 7 minut, wtrąbiłam w 5 i poszłam połazić po miasteczku!
moj omelete com bacalhau picado, ale ryby na zdjęciu nie widać, bo ta była zatopiona w omlecie , więc musicie mi uwierzyć na słowo
dodam jeszcze, że przepyszne mają te "zielonoskórne" pomidory (skórka) ale czerwone w środku! taka bardzo smaczna odmiana
urocze domeczki, kamieniczki...
w tej bramie jakiś Pańcio śpiewał pięknym tenorem fantastyczne kawałki ( fragmenty znanych oper) ; no tenor jak nic! pięknie śpiewał, naprawdę....
mały urokliwy placyk
pełno tu wszędzie takich reklam słodkości- to tzw "doces conventuais" - portugalskie słodycze klasztorne... z których niejako słynie Alcobaca ; bo kiedyś to właśnie cystersi ( w ogóle mnisi w różnych klasztorach) zajmowali się ich wypiekaniem, wytwarzaniem i kreowaniem
a nawet co roku w tutejszym Klasztorze odbywa się Festiwal poświęcony wlaśnie tym wyrobom
i takie tam pamiątki....
ale mnie najbardziej zachwycały te kafelkowe elewacje.... ; tych klasztornych słodkości w ogóle nie spróbowałam , jakoś po tym rybnym omlecie niekoniecznie by mi to dobrze "zagrało w żołądku"
uliczki Alcobacy
a tutaj mamy mosteczek nad rzeczką Alcoa
a ciut dalej na rzeczką Baca - w miejscu zbiegu tych dwóch rzek: Alcoa i Baca; stąd nazwa miasta: ALCOBACA
choć podobno w etymologii tej nazwy można też doszukać się starej, dawnej, arabskiej nazwy: Al-cobaxa, co oznaczało wypas baranów na tym pagórkowatym terenie
jakaś fajna "istalacja" tam nad rzeczką sobie stała - taka suknia z porcelanowych talerzy.... ale co to ? kto to? po co? - nie wim...
dziś zabiorę Was do Coimbry - dawnej stolicy Portugalii i miasta gdzie znajduje się najstarszy Uniwersytet w tym kraju, więc to nieco taki ichni "Kraków"
My nasze zwiedzanie rozpoczynamy wchodząc do miasta od strony placu Largo de Portagem w historycznej średniowiecznej dzielnicy w dolnej Coimbrze
wokół placu stoją piękne, barokowe kamienice... Bank Portugalski , hotel Astoria i urokliwe uliczki odchodzące w bok...
przypomnę znane, stare portugalskie przysłowie:
że: "Lizbona się bawi..., Coimbra studiuje..., Braga sie modli..., a Porto pracuje..." - mniej więcej tak właśnie określają się nawzajem Portugalczycy
Lizbończyków postrzega się w tym kraju jako bardziej luzackich i rozrywkowych ludzi ale i nieco zarozumiałych i zadufanych; a mieszkańcy północy kraju są zdecydowanie bardziej pracowici, prostolinijni i przede wszystkim bardziej religijni ; natomiast Coimbra kojarzy się głównie z Uniwersytetem i oczywiście studentami i studenckim życiem
rua Ferreira Borges -piękna, brukowana i chyba najbardziej kolorowa ulica miasta pełna ludzi, sklepów, kawiarni i miejskiego gwaru...
wokół piękna zabudowa.....
pełno tu sklepów ze słodkościami różnymi.... oczywiście jak wszędzie królują pasteis de nata, ale równiez i inne łakocie....
nawet cisteczka z jadalnymi z płyteczkami azulejos
ale najbardziej typowe dla tego miasta są takie słodkie cuda: "nadęte pączuchy"
i dalej przechadzamy się po dolnym mieście, Baixa de Coimbra
a ponieważ Coimbra usytuowana jest na wzgórzu, więc sa tu dwie części miasta, Coimbra Dolna i Górna, stąd wspinaczka tutaj to niejako "powtórka lizbońskiej z Alfamy" , no ciężki los turysty.... ciągle wszędzie to łażenie pod górę....
i dochodzimy do Arco Almedina - starej Bramy Miejskiej prowadzącej do Górnego Miasta
jeszcze te schodeczki....
i jesteśmy przy pomniczku tzw. Tricany z Coimbry - przy ulicy Quebra-Costas ; to figurka dziewczyny trzymająca pod pachą gliniany dzban do wody, po którą Tricany chodziły kiedyś nad rzekę ;
Tricana - to symboliczna postać z Coimbry i w ogóle symbol miasta z końca XIX wieku;
takie Tricany to były kiedyś po prostu służące, praczki, dostarczycielki - pełniące rolę dzisiejszych "kurierów" ; dziewczęta z biednych domów, które juz jako dzieci musiały pracować; zajmujące się dostarczaniem do zamożnych domów wyprasowanego prania, warzyw, pieczywa, jaj i wszystkiego tego, co bogaty pan zamówił sobie do domu ; taki smutny los...
do takich Trican w chustach z frędzlami na plecach śpiewali kiedyś tęsknie studenci z Coimbry i stąd też rozwinęło się Fado w tym mieście - różniące się jednak od tego lizbońskiego, bo bardziej nostalgiczne i przede wszystkim śpiewane tu wyłacznie przez mężczyzn, najczęściej studentów (tzw fadistów; czyt: fadisztów)
i jesteśmy przy coimbryjskiej starej Katedrze Se (bo jest tu tez Nowa Katedra) ;
świątynia wzniesiona została w 1162 roku, a więc 9 lat później niż ten Cysterski Kosciół klasztorny w Alcobaca i jest jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków architektury romańskiej w Portugalii
wspomniałam o tym dlatego, żeby pokazać Wam - jak bardzo różnią się fasady tych romańskich kościołów, mimo, że powstały w tym samym czasie; ale tak jak pisałam wcześniej - w Alcobasa- kościół przechodził liczne metamorfozy i przebudowy, więc fronton nie jest oryginalny, natomiast ta coimbryjska Katedra zachowała się w prawie nienaruszonym stanie, zatem patrzymy na prawdziwie romański zabytek
idziemy do środka
wspaniały portal
i dalej uliczkami Coimbry.....
mamy czas wolny , ale tylko taką krótką chwilę.... postanawiam znaleźć miejscówke na kawkę...
ląduję na urokliwym placyku .... okazuje się że to Praça do Comércio, podobnie jak w Lizbonie, i zaczynają mi się już mieszać te nazwy...
zasiadam na kawkę vis a vis kościoła São Tiago; okazuje się że to też nie lada zabytek! , zbudowany na przełomie XII i XIII wieku, więc również romański ,niestety z zamkniętymi drzwiami
ale kawka w takim anturazu smakuje wybornie....
mam jeszcze czas więc idę na pobliski plac.....
Plac 8 Maja , przy którym znajduję przepiękną świątynię to kościół Św. Krzyża, w którym znajdują się grobowce dwóch pierwszych królów Portugalii
kościół ma przeciekawą fasadę, bo to co widzicie na tym "złudnym zdjęciu" - (ozdobne wejscie) wcale nie jest elementem ściany frontowej, tylko stoi kilka metrów oddalone do przodu , no bardzo to zaskakujące ....
a tak to wygląda z boku, czyli widok rzeczywisty
niezłe zaskoczenie, co?
widok od strony drzwi kościoła na ten "odstający" portal
wspaniałe wnętrza , ozdobione przepieknymi panelami z płytek azulejos....
azulejki w kościelnych wnętrzach w Portugalii to wcale nie rzadkość są dość często spotykane (pokazywałam wcześniej takie kafelkowe sciany w kościołach w Obidos i Cascais, i teraz ten w Coimbrze), ale jak piszesz, te ozdabiane na zewnątrz są chyba jednak bardziej znane
****
no to dalej Coimbra....
Miasto to, mimo swego dość sędziwego już wieku - zachowuje młodzieńczą świeżość a to oczywiście za sprawą ogromnej liczby studentów (zarówno tych krajowych, jak i zagranicznych, głównie z Hiszpanii i Włoch, bo to jesty najliczniejsza grupa uczących się tu żaków ale i z wielu innych krajów- choćby w ramach popularnego Erasmusa) i najsłynniejszego Uniwersytetu w tym mieście i ten właśnie Uniwersytet jest głownym celem przybywających tu turystów
Historia tego Uniwersytetu sięga XIII wieku; to potężny gmach, będący kiedyś Pałacem Królewskim (Paço Real) który przez wiele lat pełnił funkcję rezydencji królewskiej zanim przeniesiono tu uczelnię z Lizbony , bo trzeba wspomnieć, że początkowo uczelnia ta została założona w Lizbonie, ale z powodu ponoć konfliktów pomiędzy mieszkańcami a środowiskiem akademickim , uczelnia została przeniesiona w 1308 roku z Lizbony właśnie tu do Coimbry
to idziemy.... Uwaga!, nadchodzi Rainbow!
na fotce powyżej bogato zdobiona brama wejściowa, zwana Żelazną (Porta Ferrea) z 1634 roku, prowadząca na wielki dziedziniec, otoczony przez głównie XVI- wieczne budynki, bo Uniwersytet de Coimbra rozrastał się przez nieomalże siedem wieków! i z każdym stuleciem zyskiwał kolejne wspaniałe budynki
kompleks ten jest wpisany na listę Unesco i nosi również status pomnika narodowego;
piękny kolumnowy krużganek - Via Latina
i uniwersytecki landmark - oficjalnie to Torre da Universidade de Coimbra - wieża będąca symbolem uczelni zwana nieoficjalnie: Kozią Wieżą (Torre de Cabra), zawdzięczająca swą nazwę Kozie – czyli dzwonowi o charakterystycznym dźwięku, podobnym do meczenia kozy , dzwon, który zwoływał studentów na wykłady; a wspomniana dzwonnica jest jednocześnie widocznym z nieomal kazdego punktu miasta - drogowskazem i punktem odniesienia
i jesteśmy na dziedzińcu tej szacownej, nobliwej Alma Mater
znaurzamy się do - Świątyni Nauki ...
piękna Sala Grande dos Actos zwana częściej: Sala dos Capelos- będąca niegdyś miejscem zgromadzeń królewskich, nazywana także salą tronową; a obecnie zarezerwowana jest na specjalne uroczystości i ceremonie, związane z życiem akademickim; tu są przyznawane stopnie naukowe, tutaj absolwenci się doktoryzują i organizowane są wszelkie ważne uroczystości akademickie; salę tą zwiedza się tylko patrząc "z góry" z poziomu takich balkoników umieszczonych wyżej pomiędzy obrazamoi (co widac na fotkach)
tuż obok równie piękna kolejna: Sala do Exame Privado, która w wieku XIX służyła za miejsce odbywania się poprzedzających doktorat prywatnych egzaminów; ściany są tutaj również ozdobione wielkimi portretami portugalskich władców
a na dole ściany oczywiście ozdobione panelami azulejos- jak prawie wszędzie i wszystko w tym kraju!
można wyjść na duży taras na piętrze i popatrzeć na widoki....
albo na rzekę i most
i na miasto Coimbra położone malowniczo nad rzeką Modegą
z widokiem na starą Katedrę (Se)
i schodzimy na dół - chyba zabytkową? a na pewno wiekową klatką schodową wyłożoną.... no wiadomo czym
po lewej mieści się piękna Kaplica św. Michała należąca do Uniwersytetu ; XVI wieczny zabytek ze wspaniałymi dekoracjami , organami i ceramiką na ścianach, a jakże!
już od samego wejścia - widok rzuca na kolana.... to idziemy tam.... wejście ostatnie z lewej
ale te organy to prawdziwe CUDO!!! dzieło mistrzów wielu fachów....
ach te piszczałki, piszczałeczki....
aż mnie kark zabolał od pozycji głowy wygiętej nienaturalnie ku górze....
i ciekawy ołtarz, tzw "schody do nieba" - motyw powtarzalny w wielu kościołach w Portugalii
Alcobaca to jednak nie tylko historia tej nieszczęśliwej miłości Piotra i Agnieszki (Pedro & Ines) - ale przede wszystkim ten wspaniały, cysterski Klasztor (Mosteiro de Santa Maria de Alcobaca) - wpisany oczywiście na listę zabytków Unesco
wejście do klasztoru jest usytuowane od strony bardzo dłuuuugiej fasady frontowej, ale to twór dobudowany dopiero w XVIII wieku; podobnie jak fronton kościoła - to raczej zlepek architektoniczny będący wynikiem wielu lat przebudów i realizacji różnych pomysłów, mamy tu zatem obecnie taki mix od gotyku do baroku z rokokiem włącznie ; oryginalny z zamierzchłych początków jest tylko gotycki portal i rozeta nad nim
bocznym wejściemwchodzimy do Krużganków króla Dionizego (nie są tak misternie rzeźbione jak te u Hieronimitów w Lizbonie, czy te w niedalekim klasztorze Batalha) ale trzeba pamiętać, że Alcobaca jest znacznie starsza, więc te wszystkie "zakrętaski" w architekturze to jeszcze nie ta moda.... nie w tych czasach... , zresztą Cystersów obowiązywał umiar, skromność i rezygnacja ze zbytków ( o czym szerzej napisze za chwilę) ; ale całość i bez tych ozdóbek robi tam naprawdę spore łał!
nie wiem skąd taki obiór ?, ale odniosłam tam wrażenie, że przeniosłam się w czasy średniowiecza.... , może to ta cisza.... a może te pustki potęgowały takie wrażenie...? gdyby tak jeszcze zwiedzać to miejsce w mroku, wieczorem.... - to dopiero byłyby emocje!
Krużganki te zwane są Krużgankami Ciszy (Claustro de Silencio) , bowiem w tym miejscu mnichom nie wolno było rozmawiać.... ( do tych celów mieli przeznaczone, zupełnie inne wyznaczone miejsce)
tutaj mogli się tylko przechadzać w ciszy...., oddając się li tylko wszelkim kontemplacjom i medytacjom
Przepiękny ośmioboczny lawetarz
misterna robota w kamieniu zawsze mnie zachwyca...
Cystersi generalnie byli zwolennikami ascetycznego stylu życia, w milczeniu oddawali się nie tylko zadumie i modlitwie, ale przede wszystkim pracy, stosując znaną regułę św. Bernarda, nakazującą odrzucenie wszelkiego bogactwa, zbytków i przywilejów ;
Generalnie przyświecała im cysterska zasada ewangelicznej prostoty i praktyki ubóstwa, czyli wszystko to, co miało prowadzić ich do naśladowania życia Chrystusa; mnisi zobowiązani byli więc wyrzec się wszelkiego luksusu, dóbr materialnych a duży nacisk kładziono na surowość obyczajów, bo:
Cysters z samego założenia miał być pokutnikiem, który odsuwa się od świata doczesnego i ma żyć w samotności i ciszy , dlatego Ci mnisi osiedlali się zazwyczaj gdzieś na jakichś pustkowiach, w miejscach wręcz odludnych, przez co musieli być samowystarczalni prowadząc własne gospodarstwa, uprawiając ziemię i zajmować się drobnym rzemiosłem;
- zresztą, w końcu od zawsze kościołowi i zakonnikom winna przyświecać zasada przestrzegania praktyki ubóstwa zakonnego ( ) , gdyż w pierwszych wiekach tejże instytucji uważano za rzecz oczywistą, że mnich ma być ubogi i kropka! , a św. Bernard przekazał jasno te zasady; ale jak to bywa „w polytyce” co innego: praktyka osobistego ubóstwa duchownego (dziś to tylko można się na to głośno zaśmiać: ha ha! ) a co innego zagadnienie ubóstwa wspólnoty, czyli klasztoru jako całości, bo ten był wówczas wbrew wszelkim „bernardowym zasadom” opływający w dobra wszelakie ; a jurysdykcja sprawowana przez cysterskich mnichów nad 12 portugalskimi miastami i trzema portami morskimi przynosiła im w tym czasie gigantyczne zyski, również olbrzymi majątek ziemski, jaki zakon uzyskał od króla – dawał im de facto potężną władzę, więc te dysputy o ubóstwie cystersów - można sobie włożyć miedzy bajki
*
kuchnia klasztorna - no to dopiero jest kuchnia! pomieszczenie gigantyczne! (no ale w czasach największej świetności klasztoru - ponoć mieszkało tu 999 mnichów! , więc nakarmić całe to towarzystwo chlebem i wodą ( ) trza było mieć gdzie!
zlewozmywaki mieli większe od współczesnych wanien
ale najbardziej zwraca tu uwagę ogromniasty komin , podparty wielkimi żelaznymi słupami, a na rusztach rozstawionych pod spodem można było ponoć upiec 7 wołów naraz!
no... ho ho! powierzchnia tego "paleniska" większa jak niejeden współczesny salon!
ciekawe jest też koryto ze strumieniem doprowadzonym tu z rzeki - wpływającym prosto do samej kuchni ; mnisi mieli więc dostęp do świeżej wody i jednocześnie ryby, które nie rzadko same wpadały im wprost do kuchni
wracając jeszcze do Cystersów i ich obyczajów - bo trzeba to podkreslić, że znane jest również ich umiłowanie do .... obżarstwa , bo wcale nie rzadko do stołu Opata, oprócz opasłych braciszków zasiadało zacne grono licznych gości pochłaniające doprawdy nie tylko chleb i wodę , ( w końcu po coś była potrzebna ta kuchnia mieszcząca siedem wołów! ) – nawet zdaje się, że to właśnie zza cysterskiego stołu pochodzi portugalskie przysłowie „Comer como um frade, levar a vida como um abade”, czyli „ jeść jak zakonnik i używać życia, jak opat” hi hi hi…
***
ładne widoczki na dziedziniec otoczony krużgankami
oczywiście w tym wszystkim - należy podkreslić, że w ostatecznym rozrachunku Cystersi wnieśli też mnóstwo korzyści dla całej Portugalii : byli doskonałymi gospodarzami , uprawiali ziemię po mistrzowsku, hodowali zwierzęta gospodarskie, a klasztorni sadownicy potrafili udoskonalać gatunki owoców , co w tamtych czasach te modyfikacje nie były tak oczywiste jak dziś; i przez takie praktyki znacznie przyczynili się do podniesienia kultury rolnej ; a ilość ziemi na której uprawiali winorośl pozwoliła im na duuuże zapasy co wspaniale rozwinęło w nich arkana sztuki winiarskiej (przy okazji zaopatrując hojnie w ów trunek piwnice opata *yes3*) ;
otwierali również szkoły krzewiąc edukację, tworzyli miejsca pracy zatrudniając lokalną ludność do prostych prac; nie stronili od dzieł sztuki, założyli pierwszą bibliotekę, a więc w ogólnym rozrachunku nie byli w ciemię bici , więc to ich „pozorne ubóstwo” nie kole aż tak bardzo, zresztą „ukrywanie dostatku” do dziś jest dość powszechne w „tej branży”
***
dalej zwiedzamy klasztorne zabudowania; oczywiście nie cały klasztor jest udostępniony do zwiedzania, tylko jego w sumie niewielka część, bo cały kompleks jest ogromny; w jakimś jego bocznym skrzydle mieści się obecnie dom opieki czy coś takiego? - o ile dobrze usłyszałam
Z krużganków przechodzi się do kapitularza, a następnie do do skrzydła północnego, dormitorium i refektarza
wielki refektarz
z boku refektarza - ambona, z której jeden z mnichów zawsze czytał fragmenty Biblii w czasie, gdy pozostali spożywali posiłki
widok na niestety mocno zapuszczony wirydarz.... , juz pomijając fakt, że nikt dziś tam nic nie uprawia (a jako klasztor pocysterski - powinni choć kwiatki nasadzić), to mogliby przynajmniej usunąć chociaż to badylaste zielsko - tak z szacunku dla odwiedzających, z których łupią po kilka euro za wejściówkę
i dalej idziemy po pięknych korytarzach krużganków, mijając po drodze takie misternie rzeźbione cuda
przed nami najpiękniejszy zakątek Klasztoru - to Sala dos Reis (Sala Królów) , ozdobiona ze wszystkich stron posągami królów Portugalii
dolne partie ścian ozdobione są dookoła pięknymi panelami azulejos przedstawiającymi dzieje tego opactwa w Alcobaca;
natomiast te posągi nie są oryginalne ; bo zostały wykonane już w czasach nowożytnych, ale ładne , choć podobno znawców tematu "kuje to w oczy" bo widać tu brak konsekwencji epoki (??? ), ponoć ci królowie odziani są w szaty noszone wieki później niż czasy w których żyli ja się nie znam, więc mnie tam nic w oko nie zakuło ...
w bocznej zakrystii znajdziemy też inne grobowce ukryte w pomieszczeniu klasztornej nekropolii; pochowani są tu m.in. Alfons II i jego żona, królowa Urraka oraz Alfons III i królowa Beatriz de Castela
i cudne manuelińskie drzwi ozdobione motywami marynistycznymi
i nawet aspresoruim- prawdziwie marynistyczne!
i wychodzimy z Klasztoru
Piea
wow, ta "mała" kuchnia faktycznie robi wrażenie ileż tam musiało ludzi uwijać się przy tych "skromnych" posiłkach
No trip no life
U nas była też piękna Batalha, a nie Alcobaca; ale za to oglądam z większą ciekawością. No to słów kilka - kościół monumentalny i strasznie wyyysoookii; ten Piotr I to taki całkiem szalony chyba nie był, bo historia wspomina go nie tylko jako okrutnika ale także reformatora. Klasztor cystersów zaiste wspaniały - po krużgankach to nawet w milczeniu, ale z rozdziawioną gębą można pochodzić; no śliczności. Masz talenty do ujęć architektury Relację będę śledził, bo na TM coś mizernie
papuas
Papuas, no sam wiesz jak jest.... no nie ma czasu, żeby pisać jednocześnie i tu i tu ; my tu też wciąż czekamy na Twoje Alpy (nie zapomnieliśmy, że byłeś i wisisz nam Relację ) , ale coś Ci kiepsko idzie ... no takie życie, jak człek pracuje to z czasem jest kiepsko, ale kiedyś jak już będę na emeryturze- to będę pisać bez ociągania !
Piea
Alcobaca to nie tylko Opactwo Cysterskie, bo jest tu miasteczko w którym normalnie żyją ludzie; niewielkie bo niewielkie, ale takie z serii bardzo klimatycznych niestety nie miałam wiele czasu żeby pobuszować tu do woli, to znaczy czas wolny był , ale najpierw musiałam już coś pilnie wrzucić na ruszcik , bo wiecie jak jest po południu bez śniadania?
nauczona jednak doświadczeniem z Lizbony, że na cokolwiek co zamówimy z karty menu- trzeba tu czekać z 40 minut co najmniej! ; poszłam więc na łatwiznę i zamówiłam tzw. prato do dia - czyli danie dnia, ponieważ tylko to dostaniemy naprawdę szybko, i nie musimy czekać w nieskończoność....
zaserwowano mi coś, co się zwało "omelete com bacalhau picado" , czyli po prostu zapiekany omlet jajeczny z takimi małymi kawałeczkami poszarpanego dorsza w środku i jakies rozdrobnione warzywka wybełtane w tym jajku - pierwszy raz jadłam rybę w omlecie , bo jakoś mi wcześniej nie przyszło do głowy, że można sobie tak rybkę przyrządzić , ale nawet smaczne to było! naprawdę takie fajne cóś na szybko, niby nic specjalnego, ale jak człowiek głodny jak wilk- to wszystko mu smakuje jak delicja
czekałam na to z 7 minut, wtrąbiłam w 5 i poszłam połazić po miasteczku!
moj omelete com bacalhau picado, ale ryby na zdjęciu nie widać, bo ta była zatopiona w omlecie , więc musicie mi uwierzyć na słowo
dodam jeszcze, że przepyszne mają te "zielonoskórne" pomidory (skórka) ale czerwone w środku! taka bardzo smaczna odmiana
urocze domeczki, kamieniczki...
w tej bramie jakiś Pańcio śpiewał pięknym tenorem fantastyczne kawałki ( fragmenty znanych oper) ; no tenor jak nic! pięknie śpiewał, naprawdę....
mały urokliwy placyk
pełno tu wszędzie takich reklam słodkości- to tzw "doces conventuais" - portugalskie słodycze klasztorne... z których niejako słynie Alcobaca ; bo kiedyś to właśnie cystersi ( w ogóle mnisi w różnych klasztorach) zajmowali się ich wypiekaniem, wytwarzaniem i kreowaniem
a nawet co roku w tutejszym Klasztorze odbywa się Festiwal poświęcony wlaśnie tym wyrobom
i takie tam pamiątki....
ale mnie najbardziej zachwycały te kafelkowe elewacje.... ; tych klasztornych słodkości w ogóle nie spróbowałam , jakoś po tym rybnym omlecie niekoniecznie by mi to dobrze "zagrało w żołądku"
uliczki Alcobacy
a tutaj mamy mosteczek nad rzeczką Alcoa
a ciut dalej na rzeczką Baca - w miejscu zbiegu tych dwóch rzek: Alcoa i Baca; stąd nazwa miasta: ALCOBACA
choć podobno w etymologii tej nazwy można też doszukać się starej, dawnej, arabskiej nazwy: Al-cobaxa, co oznaczało wypas baranów na tym pagórkowatym terenie
jakaś fajna "istalacja" tam nad rzeczką sobie stała - taka suknia z porcelanowych talerzy.... ale co to ? kto to? po co? - nie wim...
i żegnamy się z Alcobacą
cdn tomorrow....
Piea
...taaa,superowskimi fotkami "podpierasz relację" !!! : )
p.s. a przysłowie o zakonnikach...wciąż aktualne...tak myślę ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
dziś zabiorę Was do Coimbry - dawnej stolicy Portugalii i miasta gdzie znajduje się najstarszy Uniwersytet w tym kraju, więc to nieco taki ichni "Kraków"
My nasze zwiedzanie rozpoczynamy wchodząc do miasta od strony placu Largo de Portagem w historycznej średniowiecznej dzielnicy w dolnej Coimbrze
wokół placu stoją piękne, barokowe kamienice... Bank Portugalski , hotel Astoria i urokliwe uliczki odchodzące w bok...
przypomnę znane, stare portugalskie przysłowie:
że: "Lizbona się bawi..., Coimbra studiuje..., Braga sie modli..., a Porto pracuje..." - mniej więcej tak właśnie określają się nawzajem Portugalczycy
Lizbończyków postrzega się w tym kraju jako bardziej luzackich i rozrywkowych ludzi ale i nieco zarozumiałych i zadufanych; a mieszkańcy północy kraju są zdecydowanie bardziej pracowici, prostolinijni i przede wszystkim bardziej religijni ; natomiast Coimbra kojarzy się głównie z Uniwersytetem i oczywiście studentami i studenckim życiem
rua Ferreira Borges -piękna, brukowana i chyba najbardziej kolorowa ulica miasta pełna ludzi, sklepów, kawiarni i miejskiego gwaru...
wokół piękna zabudowa.....
pełno tu sklepów ze słodkościami różnymi.... oczywiście jak wszędzie królują pasteis de nata, ale równiez i inne łakocie....
nawet cisteczka z jadalnymi z płyteczkami azulejos
ale najbardziej typowe dla tego miasta są takie słodkie cuda: "nadęte pączuchy"
Piea
i dalej przechadzamy się po dolnym mieście, Baixa de Coimbra
a ponieważ Coimbra usytuowana jest na wzgórzu, więc sa tu dwie części miasta, Coimbra Dolna i Górna, stąd wspinaczka tutaj to niejako "powtórka lizbońskiej z Alfamy" , no ciężki los turysty.... ciągle wszędzie to łażenie pod górę....
i dochodzimy do Arco Almedina - starej Bramy Miejskiej prowadzącej do Górnego Miasta
jeszcze te schodeczki....
i jesteśmy przy pomniczku tzw. Tricany z Coimbry - przy ulicy Quebra-Costas ; to figurka dziewczyny trzymająca pod pachą gliniany dzban do wody, po którą Tricany chodziły kiedyś nad rzekę ;
Tricana - to symboliczna postać z Coimbry i w ogóle symbol miasta z końca XIX wieku;
takie Tricany to były kiedyś po prostu służące, praczki, dostarczycielki - pełniące rolę dzisiejszych "kurierów" ; dziewczęta z biednych domów, które juz jako dzieci musiały pracować; zajmujące się dostarczaniem do zamożnych domów wyprasowanego prania, warzyw, pieczywa, jaj i wszystkiego tego, co bogaty pan zamówił sobie do domu ; taki smutny los...
do takich Trican w chustach z frędzlami na plecach śpiewali kiedyś tęsknie studenci z Coimbry i stąd też rozwinęło się Fado w tym mieście - różniące się jednak od tego lizbońskiego, bo bardziej nostalgiczne i przede wszystkim śpiewane tu wyłacznie przez mężczyzn, najczęściej studentów (tzw fadistów; czyt: fadisztów)
i jesteśmy przy coimbryjskiej starej Katedrze Se (bo jest tu tez Nowa Katedra) ;
świątynia wzniesiona została w 1162 roku, a więc 9 lat później niż ten Cysterski Kosciół klasztorny w Alcobaca i jest jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków architektury romańskiej w Portugalii
wspomniałam o tym dlatego, żeby pokazać Wam - jak bardzo różnią się fasady tych romańskich kościołów, mimo, że powstały w tym samym czasie; ale tak jak pisałam wcześniej - w Alcobasa- kościół przechodził liczne metamorfozy i przebudowy, więc fronton nie jest oryginalny, natomiast ta coimbryjska Katedra zachowała się w prawie nienaruszonym stanie, zatem patrzymy na prawdziwie romański zabytek
idziemy do środka
wspaniały portal
i dalej uliczkami Coimbry.....
mamy czas wolny , ale tylko taką krótką chwilę.... postanawiam znaleźć miejscówke na kawkę...
ląduję na urokliwym placyku .... okazuje się że to Praça do Comércio, podobnie jak w Lizbonie, i zaczynają mi się już mieszać te nazwy...
zasiadam na kawkę vis a vis kościoła São Tiago; okazuje się że to też nie lada zabytek! , zbudowany na przełomie XII i XIII wieku, więc również romański ,niestety z zamkniętymi drzwiami
ale kawka w takim anturazu smakuje wybornie....
mam jeszcze czas więc idę na pobliski plac.....
Plac 8 Maja , przy którym znajduję przepiękną świątynię to kościół Św. Krzyża, w którym znajdują się grobowce dwóch pierwszych królów Portugalii
kościół ma przeciekawą fasadę, bo to co widzicie na tym "złudnym zdjęciu" - (ozdobne wejscie) wcale nie jest elementem ściany frontowej, tylko stoi kilka metrów oddalone do przodu , no bardzo to zaskakujące ....
a tak to wygląda z boku, czyli widok rzeczywisty
niezłe zaskoczenie, co?
widok od strony drzwi kościoła na ten "odstający" portal
wspaniałe wnętrza , ozdobione przepieknymi panelami z płytek azulejos....
Piea
Wiesz ja też tak lubię w czasie zwiedzania , przysiąść gdzies sobie w małej kawiarni na i papatrzec na okolicę troche w zwolnionym tempie..
A te azulejos w środku kościoła to chyba rzadkość ? bo na zewnątzr budynków często się w Portugalii widzi..
No trip no life
Hej Nel,
azulejki w kościelnych wnętrzach w Portugalii to wcale nie rzadkość są dość często spotykane (pokazywałam wcześniej takie kafelkowe sciany w kościołach w Obidos i Cascais, i teraz ten w Coimbrze), ale jak piszesz, te ozdabiane na zewnątrz są chyba jednak bardziej znane
****
no to dalej Coimbra....
Miasto to, mimo swego dość sędziwego już wieku - zachowuje młodzieńczą świeżość a to oczywiście za sprawą ogromnej liczby studentów (zarówno tych krajowych, jak i zagranicznych, głównie z Hiszpanii i Włoch, bo to jesty najliczniejsza grupa uczących się tu żaków ale i z wielu innych krajów- choćby w ramach popularnego Erasmusa) i najsłynniejszego Uniwersytetu w tym mieście i ten właśnie Uniwersytet jest głownym celem przybywających tu turystów
Historia tego Uniwersytetu sięga XIII wieku; to potężny gmach, będący kiedyś Pałacem Królewskim (Paço Real) który przez wiele lat pełnił funkcję rezydencji królewskiej zanim przeniesiono tu uczelnię z Lizbony , bo trzeba wspomnieć, że początkowo uczelnia ta została założona w Lizbonie, ale z powodu ponoć konfliktów pomiędzy mieszkańcami a środowiskiem akademickim , uczelnia została przeniesiona w 1308 roku z Lizbony właśnie tu do Coimbry
to idziemy.... Uwaga!, nadchodzi Rainbow!
na fotce powyżej bogato zdobiona brama wejściowa, zwana Żelazną (Porta Ferrea) z 1634 roku, prowadząca na wielki dziedziniec, otoczony przez głównie XVI- wieczne budynki, bo Uniwersytet de Coimbra rozrastał się przez nieomalże siedem wieków! i z każdym stuleciem zyskiwał kolejne wspaniałe budynki
kompleks ten jest wpisany na listę Unesco i nosi również status pomnika narodowego;
piękny kolumnowy krużganek - Via Latina
i uniwersytecki landmark - oficjalnie to Torre da Universidade de Coimbra - wieża będąca symbolem uczelni zwana nieoficjalnie: Kozią Wieżą (Torre de Cabra), zawdzięczająca swą nazwę Kozie – czyli dzwonowi o charakterystycznym dźwięku, podobnym do meczenia kozy , dzwon, który zwoływał studentów na wykłady; a wspomniana dzwonnica jest jednocześnie widocznym z nieomal kazdego punktu miasta - drogowskazem i punktem odniesienia
i jesteśmy na dziedzińcu tej szacownej, nobliwej Alma Mater
znaurzamy się do - Świątyni Nauki ...
piękna Sala Grande dos Actos zwana częściej: Sala dos Capelos- będąca niegdyś miejscem zgromadzeń królewskich, nazywana także salą tronową; a obecnie zarezerwowana jest na specjalne uroczystości i ceremonie, związane z życiem akademickim; tu są przyznawane stopnie naukowe, tutaj absolwenci się doktoryzują i organizowane są wszelkie ważne uroczystości akademickie; salę tą zwiedza się tylko patrząc "z góry" z poziomu takich balkoników umieszczonych wyżej pomiędzy obrazamoi (co widac na fotkach)
tuż obok równie piękna kolejna: Sala do Exame Privado, która w wieku XIX służyła za miejsce odbywania się poprzedzających doktorat prywatnych egzaminów; ściany są tutaj również ozdobione wielkimi portretami portugalskich władców
a na dole ściany oczywiście ozdobione panelami azulejos- jak prawie wszędzie i wszystko w tym kraju!
można wyjść na duży taras na piętrze i popatrzeć na widoki....
albo na rzekę i most
i na miasto Coimbra położone malowniczo nad rzeką Modegą
z widokiem na starą Katedrę (Se)
i schodzimy na dół - chyba zabytkową? a na pewno wiekową klatką schodową wyłożoną.... no wiadomo czym
po lewej mieści się piękna Kaplica św. Michała należąca do Uniwersytetu ; XVI wieczny zabytek ze wspaniałymi dekoracjami , organami i ceramiką na ścianach, a jakże!
już od samego wejścia - widok rzuca na kolana.... to idziemy tam.... wejście ostatnie z lewej
ale te organy to prawdziwe CUDO!!! dzieło mistrzów wielu fachów....
ach te piszczałki, piszczałeczki....
aż mnie kark zabolał od pozycji głowy wygiętej nienaturalnie ku górze....
i ciekawy ołtarz, tzw "schody do nieba" - motyw powtarzalny w wielu kościołach w Portugalii
Piea