Nel, jeszcze nie wisi ; jakoś nie mogę utrafić odpowiedniej ramki....
C-bolek, no pomidorową z ryżem? w Portugalii? no żeś sobie oryginalnie zapodał ! , a przynajmniej jakaś inna była od "naszej" ?
Papuas, sardynkowe "bebechy" naprawdę niczym "nie jechały" , a zresztą to nie trucizna w końcu samo białko!
***********************
no to czas zakończyć tą Lizbonę, bo mi się coś rozwleka za mocno.... (jak nie praca, to papryka i ciągle coś )
to dziś zaproszę Was na:
Lizboński wieczór, a raczej noc….., zatem…. czas na fado
Każdy, kto był, czytał, słyszał, czy widział - ten wie, że Lizbona bez fado jest jak Rzym bez Watykanu….
Fado…, słynna portugalska, nostalgiczna i smutna muzyka pełna bólu, tęsknoty i cierpienia za czymś utraconym silnie wpisała się już w świadomość, jako „dźwiękowy” symbol Portugali ; Ta smutna, powstała w XIX wieku muzyka wywodząca się z biednych, portowych dzielnic Lizbony, posiada znacznie starszą genezę wywodzącą się z czasów bardzo dawnych – jako rodzaj melancholijnej nostalgii związanej z kontemplacją przemijania, czego istota zawarta jest w tzw. saudade – jako stanu ducha będącego wyróżnikiem portugalskiej tożsamości narodowej.
ale o Fado nie będę się za dużo rozpisywać, bo ani ze mnie znawca, ani bywalczyni knajp fado , zresztą całą historię i genezę tego gatunku- obszernie opisał nam w swojej lizbońskiej Relacji- nasz Archernar , ale... miałam w ogóle dylemat czy się wybrać?
w końcu zdecydowałam, że no ok, skoro Lizbona, to trzeba (wiadomo, że sama się nie wybiorę gdzieś tam...., bo to taki troche obciach- samotna starsza Pani w knajpie fado... , a wyjście dla chętnych z pilotką, o zgrozo! 40 ojro!!! ; ale dobra tam!, machnęłam ręką! wiadomo, że jest to cena kilkakrotnie przeszacowana (jak to na takich wycieczkach), ale o ile na codzień należę do raczej oszczędnych i nie lubię wydawać kasy po próżnicy, to dla odmiany na wyjazdach jakoś mi leci "lekką ręką" w myśl zasady, że jak nie wydam i to i tak się przez to nie wzbogacę , więc chrzanić to! i idę na fado (sorry za mariachi, ale nie ma innej ikonki z gitarą )
zatem przemierzamy lizbońskie ulice juz w ciemnościach nocy....
i jestesmy pod naszą "knajpą fado"
knajpka "Santissimo" bardzo przyjemna, taka w "piwnicznych klimatach"
z mnóstwem róznych fado-pamiątek, zwłaszcza związanych ze słynną Amalią Rodriguez
Fado to muzyka „grająca na emocjach” słuchacza, gdzie tęskny i niezwykle ekspresyjny śpiew, najczęściej wokalistki (tzw. fadistki) wzbudza w słuchającym poczucie smutku, żalu, nostalgii,, tęsknoty…. ale dziś fado cały czas ewoluuje i zmienia się tak samo jak świat…; wielu mówi, że obecnie fado jest niejako rzewnym „produktem dla turystów” , że się za bardzo „sprofesjonalizowało” i dziś to jest już tylko instytucja! i to bardzo silnie komercyjna; no cóż… myślę, że żeby zrozumieć istotę fado i poczuć głęboko ten stan ducha…. chyba trzeba być Portugalczykiem
W Lizbonie znajdziemy setki knajp z muzyką fado, do których chętnie zaglądają mieszkańcy i nieomalże obowiązkowo turyści , ale szczerze Wam powiem, że czy potraktujemy fado jako swoisty „spektakl” czy też jako dodatek do pasteis de bacalhau (kotleta z dorsza), to nam Polakom, pochodzącym z zupełnie innej kultury – trudno jest tak z marszu wczuć się w tą portugalską istotę saudade i umieć tak naprawdę przeżywać tą muzykę tak silnie jak oni – przynajmniej ja miałam takie odczucia i nie będę ściemniać, że jakoś specjalnie wzruszyło mnie to fado (?) może to nie był ten nastrój, może nie ten moment, choć podobać mi się naprawdę podobało , lecz szczerze przyznam, że wysłuchałam... ale bez poczucia „wewnętrznego „rozdarcia”, bez tych emocji i nie wyszłam stamtąd ze łzami w oczach….
w Polsce najbardziej znaną fadis(z)tką jest niejaka Mariza, (ale kurcze, chyba właśnie wyjechała na urlop? ) , bo nam śpiewała niejaka Ana Margerida
fado śpiewa się przy akompaniamencie dwóch gitar: klasycznej i portugalskiej (12-strunowej)
w cenie fado było winko (białe i czerwone) oraz kieliszeczek porto i "pasztety z denata" i jakies dodatki typu orzeszki, oliwki itd...
Faktycznie, cena 40 € za wieczór z fado mocno wygórowana. My za kolację dla dwóch osób z winem i koncertem fado w knajpce "Pastel do Fado" (tej ze zdjęcia) zapłaciliśmy ok. 25 €... Pozdrawiam.
Jorguś, Witaj powrócony , czyli na wycieczkach apetyt mocno Ci służy?
Achernar, wygórowana cena to delikatnie powiedziane , to było totalne przegięcie , w dodatku bez kolacji ; pani pilotka sporo na tym "zarobiła" a i ci w knajpie też pewnie dostali odpowiednią działkę , a tam! pies ich trącał!
****************
kolejny ranek i opuszczamy juz nasz lizboński hotel
hotel jak hotel - jak na miejski (nie poza Lizboną, ani gdzieś hen na peryferiach, tylko w samym mieście) to całkiem przyzwoity, choć ja "nie podniecam się" sie za bardzo hotelami, traktując je jako konieczna "chwilowa przerwa w podróży" , ale jesli ktoś miałby ochotę wybrac sie na ta wycieczke - to pocykałam dla was po kilka fotek z kazdego hotelu tak pogladowo, choc wiadomo, na wycieczkach te często się zmieniają
standard był ok, czysciutko, wygodnie, łazienka ok z gorącą wodą non stop, suszarka, jakieś hotelowe kosmetyki, których ja akurat i tak nie używam , no i łóżko bardzo wygodne + fantastyczna pościel (egipska bawełna ) co potęgowało wspaniałe wyspanie , a to jest dla mnie b. ważne! ; jedzenie też ok, ale bez fajerwerków, jakiś tam kawałek "chabaniny" na kolację i tyle ( w tym hotelu był szwedzki bufet, więc coś tam można sobie było skomponować) , ja skomponowałam podobno kaczkę?
aha, no i oprócz bialego i czerwonego, było też zielone winko (vinho verde, ktore w Portugali pija się często) , a które bardzo przypadło mi do gustu
dopiero teraz zauważyłam, że nieźle wam tu "namieszałam" z tą Lizboną , bo kompletnie uciekła mi gdzies chronologia ; pewnie dlatego, że zdjęcia zgrałam z trzech nośników ( 2 karty +telefon) i tak mi się te zdjęcia przemieszały w Albumie Google, że sama już nie ogarniam, gdzie co jest? ;
tak jak Wam pisałam wcześniej, w Lizbonie bylismy 1,5 dnia , a w tym hotelu nocowalismy 2 noce; to co mi sie "namieszało" pokaże teraz w skrócie i jedziemy dalej ...
historyczny akwedukt doprowadzający wodę pitną do miasta
to Aqueduto das Aguas Livres ; ma 941 m długości, 29 m szerokości i jest jedną z największych tego typu budowli na świecie . Akwedukt ten wybudowano w 1731 roku niejako z konieczności, co rozwiązało chroniczne problemy z zaopatrzeniem Lizbony w wodę, która po raz pierwszy popłynęła nim dopiero w 1748 roku, a więc "zeszło im się z tą budową"
a mnie niezmiennie zachwycały te kafelkowe elewacje
zabytkowa winda Santa Justa, jest zapewne najbardziej znaną windą Lizbony, choć wcale nie jedyną...
Elevador de Santa Justa: to niejako "symbol Lizbony" , na pewno takie must see ; winda jest wąsko wciśnięta między kamienice, więc jest tu dość ciasno; ale jest z pewnoscią dużą atrakcją miasta i oczywiście jest mocno oblegana przez turystów ; można i pewnie trzeba się nią przejechać ( minutka jazdy to koszt 4E ) , ale kiedyś była to jazda w niesamowitym tłoku i ścisku , dziś w pandemii wpuszczają tylko po kilka osób, ale długość kolejki oczekujacych na dole nie jest dla mnie wabikiem, żeby się nią przejechać )
widoczne pandemiczne pustki i garstka "wpuszczonych" , którzy swoje odstali na dole...., no jak z tramwajami ...
co za czasy...?
"Justa" znajduje się w dzielnicy BAIXA (Baixa Cidade – Dolne Miasto) , która powstała od podstaw po trzęsieniu ziemi w 1755 roku; architekci i projektanci tej części miasta po tym katakliźmie postanowili stworzyć dzielnicę, która oprze się w przyszłości tego rodzaju katastrofom i zaprojektowali miasto w mieście – dziesięć równoległych alei poprzecinanych ośmioma prostopadłymi do nich przecznicami; ta najbardziej znana, główna środkowa aleja (Rua Augusta) prowadzi prosto niczym strzała na Plac Praca do Comercio nad brzegiem Tagu, aleja ta nazywana jest "lizbońską Champs Elysee" , choc tak naprawdę ma z oryginałem niewiele wspólnego '; ale bardzo ładne to miejsce , mnóstwo tu restauracji i sklepików wszelakich ; ot takie "turystyczne serce Lizbony"
na Rua Augusta widoczny kamienny "Łuk Triumfalny" czyli Arco da Rua Augusta- kaktóry został zbudowany dla upamiętnienia odbudowy miasta po tym trzęsieniu ziemi z 1755 r;
spacerkiem po Lizbonie.....
Pomnik Dom Jose I – Jana I - na Praça do Commercio , portugalskiego króla sprawującego władzę podczas katastrofy, która zatrzęsła Lizboną
ciekawe wnętrze tzw: Spalonego kościoła Dominikanów- dzielnicy Baix; jego historia sięga XIII wieku.; był wielokrotnie przebudowywany i remontowany przez co zatracił nieco swój pierwotny charakter; mimo sporych zniszczeń po pożarze w 1959 roku, nadal można dopatrzec się tu stylu barokowego, w którym go odbudowano go słynnym po trzęsieniu ziemi
Teatro Nacional D. Maria II - został zbudowany po północnej stronie placu Rossio w miejscu starego Palácio dos Estaus, wybudowanego około 1450 jako miejsce zakwaterowania dla zagranicznych dygnitarzy i szlachty odwiedzającej Lizbonę. W XVI wieku pałac ten stał się siedzibą Inkwizycji i co dziwne, jako jeden z nielicznych budynków przetrwał to tragiczne trzęsienie ziemi, ale zemsta na "duchach Inkwizytorów" dokonała się później, bo budynek został zniszczony przez pożar w 1836 roku
wielki Plac Praça de D. Pedro IV (popularnie zwany Placem Rossio) – Plac ten był juz od czasów średniowiecza jest jednym z głównych placów miasta; to tutaj organizowano wszelkie uroczystości, demonstracjie, walki byków a nawet egzekucje, tak, tu na tym placu płonęły też stosy, na których w męczarniach ginęły ofiary Inkwizycji
jedna z dwu monumentalnych barokowych fontann na tym placu
centrum dzielnicy Chiado - na prowadzącej na Baixę ulicę Rua do Carmo
Chiado jest taką bardziej elegancką, modniejszą częścią centrum Lizbony, która zawsze przyciągała tzw. "śmietankę" czyli ludzi z wyższych sfer, i wszelkich poetów i artystów; dziś znajdują tu się eleganckie restauracje , równie szykowne sklepy i kawiarnie np. słynna wiekowa "A Brasileira, czy miejsca kulturalne stolicy takie jak: teatry oraz Opera Narodowa São Carlos
piękna fasada w stylu art déco dość renomowanego sklepu złotniczego "Joalhaira do Carmo" w dzielnicy Chiado; można tu kupić typową dla Portugalii filigranową biżuterię ze złota i srebra oraz masę innych wyrobów jubilerskich
a tutaj najsłynniejszy sklep z sardynkami w Lizbonie (znanej sieci Comur)
o sardynkowych sklepach napiszę nieco więcej w dalszej części Relacji , bo tych znanych sklepów nie brakuje w całej Portugalii , ale ten, lizboński sklep mimo, że "słynny i znany" wcale nie jest najładniejszy ; taki nieco w cyrkowo-odpustowych klimatach...., te znacznie ładniejsze pokażę Wam później
miliony puszek z sardynkami, które rzadko kto kupuje , maleńka puszeczka - 8-9 Ojro
sardynki w Portugalii są "obecne" w wielu miejscach pod różnymi postaciami
piękna elewacja frontowa dworca Rossio - przy placy Restauradores , który został zbudowany pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku jako główna stacja i węzeł kolejowy w Lizbonie
ciekawy i niecodzienny podwójny portal w kształcie podkowy, prowadzący do głównego holu dworca
pod dworcem fajne rzeźby postaci
to tzw. Monumento ao Calceteiro, czyli pomnik zadedykowany, pracownikom układającym słynny lizboński bruk, czyli
Odpowiadając na pytanie o zupę pomidorową w Lizbonie, to ona chyba była zmiksowana, jak to tam lubią podawać i mnie taka forma odpowiada.
A co do hotelu w Lizbonie, to nie wiem czy robiłaś jakieś spacery po jego okolicy? Ja dotarłem m.in. do pobliskiego imponującego fragmentu akweduktu i nowoczesnej dzielnicy, gdzie zrobilłem zakupy w dużym centrum handlowym.
c-bolku, czy chodzi Ci o ten akwedukt, który pokazywałam na początku poprzedniego posta? - jeśli ten, to tylko go widziałam "w przelocie", ale nie chodziłam tam żeby przyjrzec mu się dokładniej ; co do nowoczesnej dzielnicy - to nie wiem o którą Ci dokładnie chodzi? i nawet nie wiem ile i czy takich dzielnic jest w Lizbonie ?, ale jedną widziałam, o czym już donoszę
************
nie było w programie naszego zwiedzania nowoczesnej dzielnicy, ale było znane Oceanarium, które tam się znajduje, a chodzi o dzielnicę tzw. - Park Narodów w Lizbonie, czyli tereny po dawnej wystawie Expo’98, czasami nazywane również dzielnicą Oriente, która jest jedną z architektonicznych współczesnych wizytówek Lizbony.
szczerze mówiąc, to nie bardzo miałam ochotę na zwiedzanie tego Oceanarium po pierwsze: nie jestem jakoś specjalnie żywo zainteresowana rybkami i innymi stworzeniami morskimi oglądanymi p/ szybę (co innego np. delfinki, czy wieloryby w naturze, na wolności - to to tak! ) , a po drugie: byłam juz wcześniej w kilku różnych tego typu miejscach i widziałam takie Akwaria-Oceanaria, więc nie miałam ochoty na kolejne , zresztą po tych, które widziałm w Dubaju, chyba żadne nie zrobi już większego wrażenia? zatem już dzień wcześniej zgłosiłam pilotce, że nie jestem zaiteresowana tymże ; jakież było moje zdziwienie jak pilotka oddała mi 19 Euro za bilet! ( no aż tyle? ) , w każdym razie w tym czasie połaziłam sobie po tych terenach samopas
całość tych terenów faktycznie robi wrażenie, zwłaszcza jak się wie, że kiedyś były to bardzo nieciekawe rejony, taka poprzemysłowa rupieciarnia i podmiejska "brzydota" , a przez ponad 2 dekady dokonano tu nieomalże cudu! Wystawa Expo w 1998 roku była "zalążkiem" całej tej potężnej inwestycji ; i dziś z tych podmiejskich paskudnych "slumsów" wyrosła piękna, nowoczesna architektonicznie dzielnica! , bo Lizbona to nie tylko stara, piękna Alfama, Baixo, czy Chiado, ale też ciągle rozwijajace się nowoczesne miasto w duchu XXI wieku!
zatem żegnam się z moją grupą pod Oceanarium na chyba 1,5 godziny z "górką" - czy nawet 2 i idę sobie.....
połazić "po okolicy" - najpierw po pobliskich mini-parkach
w opartym o palmę wielkim lustrze przeglądała sie tam taka żyrafa
a od tyłu - można sobie było cyknąć fotkę "spod żyrafy"
drugi taki mini-ogród jest bliżej Oceanarium - tam króluje woda i bambus
bardzo fajne kojące miejsce w upale dnia....
można sobie tam "poskakać" i poćwiczyć koordynację ruchową , a przy okazji sprawdzić równowagę i czy mamy wszystko ok z błędnikiem
idę sobie też do pobliskiej kawiarni na kawusię.... wreszcie "bez gwizdka" i patrzenia na zegarek
po kawusi czas połazić po okolicy
nad brzegiem Tagu....
mam jeszcze sporo czasu , więc zafundowałam sobie przejażdżkę kolejką wagonikową teleferico
zasiadam sobie wygodnie i jedziemy.....
(bilet one way 6 Ojro, w obie 8 )
no i stąd to mam dopiero szerokie widoki na Oriente...
przede mną charakterystyczny budynek - kiedyś służący jako biurowiec w części wystawowej Expo- dziś przerobiony na hotel "My Riad" sieci Sana
ale na niebie czają się jakieś groźne chmurzyska jakby zwiastowały jakąś nadchodzącą burzę , .... ale to tylko tu nad Tagiem kłębiły się takie "potwory" ; i jakoś się potem rozeszły i burzy na szczęście nie było
no nijak nie da się uniknąć skojarzenia z dubajskim Żaglem , jakieś tam mikropodobieństwo jest!
po mojej lewej mijam Pawilon Atlantycki (Pavilhão Atlântico) Expo'98 w kształcie dysku ; to największa w Portugalii wielofunkcyjna hala kryta gdzie odbywają się największe imprezy pod dachem : koncerty i wiele różnych imprez sportowych jak i artystycznych
tutaj dwa "bliźniacze budynki" na które mawiają "Żagielki" ale jakoś mało z żaglami mi się kojarzą , raczej to takie "dziubko-lejki"
tutaj, pomiędzy "bliźniakami" widać charakterystyczną konstrukcje wiaty ichniego Dworca Wschodniego , czyli Oriente
widok z góry na promenadę spacerową nad Tagiem
przede mną baaardzo szeroka panorama na rzekę Tag - w oddali w tle widoczny most Vasco da Gama, który oddano do użytku w marcu 1998 roku podczas targów Expo, a jego otwarcie wiązało się z pięćsetną rocznicą odkrycia drogi morskiej z Europy do Indii przez portugalskiego żeglarza Vasco da Gamę
most ma ciut ponad 17 km długości i swego czasu był najdłuższy w Europie! dopóki nie zbudowali tego na Krymie , który jest o 2 km dłuższy! i teraz tym naj
jako wyraz twórczej pracy artysty zwanego Bordalo, który zbiera tony tego rodzaju śmieci i tworzy zaskakujące rzeźby zwierząt, jako przestroga dla świata i opamiętanie się ludzi przed kupowaniem ton plastiku!!! i potwornym zanieczyszczaniu Ziemii i Oceanów !; ciekawe przesłanie....
jest tam też taki giga-kot ze śmieci
jeszcze fotki p/ szybę nowoczesnego Dworca Oriente z wiatami przystankowymi zwanymi "Skrzydła Ważki"
przy Placu Restauradores - ciekawy , modernistyczny budynek z 1950 roku mieszczący dawniej kino Condes Cinema działające do końca lat 90-tych XX wieku; , dziś, mieści się w tu znana również u nas sieciowa knajpa Hard Rock Cafe
no i czas powiedzieć ŻEGNAJ LIZBONO!
na koniec jeszcze słowa bedące tutejszym sloganem:
Ach!, „Kto nie widział Lizbony, nie widział rzeczy cudnej” – takk mawiają Portugalczycy i trudno nie przyznać im racji! ta najbardziej wysunięta na zachód europejska stolica naprawdę zachwyca swoją różnorodnością i niepowtarzalną, melancholijną atmosferą
Ja już wiem, że do Lizbony na pewno kiedyś wrócę na znacznie dłużej niż 1,5 dnia! ; wrzuciłam 1 eurocenta do fontanny, więc wierzę, że moment ten nastąpi kiedyś w nieokreślonej przyszłości, bo muszę wrócić tu po ten kawalątej mojego serca, który został w tym mieście....
i to tyle z mojej Lizbony Proszę Państwa!
kolejny odcinek jutro, a jutro pojedziemy do.... pojedziemy dalej....
Oceanarium trochę szkoda, bo naprawdę jest fajne. Chyba najatrakcyjniejsze z tych, które widziałem, ale nie byłem w Dubaju... My spędziliśmy tam ponad trzy godziny, a bilet wtedy kosztował 17 € (w 2016 roku). Pozdrawiam.
Ja byłem w oceanarium zarówno w Dubaju, jak i Lizbonie i też uważam to w Lizbonie za warte odwiedzenia. Tym bardziej, że to największy tego typu obiekt w Europie i w plebiscytach plasuje się w czołówce najlepszych na świecie.
A propos terenów EXPO dodam jeszcze, że wyczytałem, że Torre Vasco da Gama czyli ta wieża przy stacji kolejki linowej nad Tagiem ma 145 m wysokości i jest ponoć najwyższą budowlą w Portugalii.
Wracając jeszcze do akweduktu, to ten, który prezentowałaś na zdjęciach prawdopodobnie widziałaś (tak jak i ja) z okien autokaru. Ten w pobliżu hotelu to był znacznie krótszy fragment (nie wiem czy to był jakiś osobny akwedukt czy jakiś oderwany fragment tego dłuższego, który pokazałaś na zdjęciach), ale też wyglądał imponująco. Stał on przy ogrodach Amoreiras, a wbudowana w niego była kaplica de Nossa Senhora de Monserrate, Kończył się zaś imponującą bramą.
Nel, jeszcze nie wisi ; jakoś nie mogę utrafić odpowiedniej ramki....
C-bolek, no pomidorową z ryżem? w Portugalii? no żeś sobie oryginalnie zapodał ! , a przynajmniej jakaś inna była od "naszej" ?
Papuas, sardynkowe "bebechy" naprawdę niczym "nie jechały" , a zresztą to nie trucizna w końcu samo białko!
***********************
no to czas zakończyć tą Lizbonę, bo mi się coś rozwleka za mocno.... (jak nie praca, to papryka i ciągle coś )
to dziś zaproszę Was na:
Lizboński wieczór, a raczej noc….., zatem…. czas na fado
Każdy, kto był, czytał, słyszał, czy widział - ten wie, że Lizbona bez fado jest jak Rzym bez Watykanu….
Fado…, słynna portugalska, nostalgiczna i smutna muzyka pełna bólu, tęsknoty i cierpienia za czymś utraconym silnie wpisała się już w świadomość, jako „dźwiękowy” symbol Portugali ; Ta smutna, powstała w XIX wieku muzyka wywodząca się z biednych, portowych dzielnic Lizbony, posiada znacznie starszą genezę wywodzącą się z czasów bardzo dawnych – jako rodzaj melancholijnej nostalgii związanej z kontemplacją przemijania, czego istota zawarta jest w tzw. saudade – jako stanu ducha będącego wyróżnikiem portugalskiej tożsamości narodowej.
ale o Fado nie będę się za dużo rozpisywać, bo ani ze mnie znawca, ani bywalczyni knajp fado , zresztą całą historię i genezę tego gatunku- obszernie opisał nam w swojej lizbońskiej Relacji- nasz Archernar , ale... miałam w ogóle dylemat czy się wybrać?
w końcu zdecydowałam, że no ok, skoro Lizbona, to trzeba (wiadomo, że sama się nie wybiorę gdzieś tam...., bo to taki troche obciach- samotna starsza Pani w knajpie fado... , a wyjście dla chętnych z pilotką, o zgrozo! 40 ojro!!! ; ale dobra tam!, machnęłam ręką! wiadomo, że jest to cena kilkakrotnie przeszacowana (jak to na takich wycieczkach), ale o ile na codzień należę do raczej oszczędnych i nie lubię wydawać kasy po próżnicy, to dla odmiany na wyjazdach jakoś mi leci "lekką ręką" w myśl zasady, że jak nie wydam i to i tak się przez to nie wzbogacę , więc chrzanić to! i idę na fado (sorry za mariachi, ale nie ma innej ikonki z gitarą )
zatem przemierzamy lizbońskie ulice juz w ciemnościach nocy....
i jestesmy pod naszą "knajpą fado"
knajpka "Santissimo" bardzo przyjemna, taka w "piwnicznych klimatach"
z mnóstwem róznych fado-pamiątek, zwłaszcza związanych ze słynną Amalią Rodriguez
Fado to muzyka „grająca na emocjach” słuchacza, gdzie tęskny i niezwykle ekspresyjny śpiew, najczęściej wokalistki (tzw. fadistki) wzbudza w słuchającym poczucie smutku, żalu, nostalgii,, tęsknoty…. ale dziś fado cały czas ewoluuje i zmienia się tak samo jak świat…; wielu mówi, że obecnie fado jest niejako rzewnym „produktem dla turystów” , że się za bardzo „sprofesjonalizowało” i dziś to jest już tylko instytucja! i to bardzo silnie komercyjna; no cóż… myślę, że żeby zrozumieć istotę fado i poczuć głęboko ten stan ducha…. chyba trzeba być Portugalczykiem
W Lizbonie znajdziemy setki knajp z muzyką fado, do których chętnie zaglądają mieszkańcy i nieomalże obowiązkowo turyści , ale szczerze Wam powiem, że czy potraktujemy fado jako swoisty „spektakl” czy też jako dodatek do pasteis de bacalhau (kotleta z dorsza), to nam Polakom, pochodzącym z zupełnie innej kultury – trudno jest tak z marszu wczuć się w tą portugalską istotę saudade i umieć tak naprawdę przeżywać tą muzykę tak silnie jak oni – przynajmniej ja miałam takie odczucia i nie będę ściemniać, że jakoś specjalnie wzruszyło mnie to fado (?) może to nie był ten nastrój, może nie ten moment, choć podobać mi się naprawdę podobało , lecz szczerze przyznam, że wysłuchałam... ale bez poczucia „wewnętrznego „rozdarcia”, bez tych emocji i nie wyszłam stamtąd ze łzami w oczach….
w Polsce najbardziej znaną fadis(z)tką jest niejaka Mariza, (ale kurcze, chyba właśnie wyjechała na urlop? ) , bo nam śpiewała niejaka Ana Margerida
fado śpiewa się przy akompaniamencie dwóch gitar: klasycznej i portugalskiej (12-strunowej)
w cenie fado było winko (białe i czerwone) oraz kieliszeczek porto i "pasztety z denata" i jakies dodatki typu orzeszki, oliwki itd...
do hotelu wrociliśmy po pólnocy
taki miałam widok z hotelowego balkonika nocą...
i nieco w prawo
i Dobranoc na dzisiaj
Piea
Piea, piękna relacja.
Trochę tam widziałem, trochę nie (bo za krótko) - czas wrócić.
Sardynki jadłem, śniadania też jem o 11-ej (poza 7-daysem), ale przyznam, że na wycieczkach pożeram 4 razy wiecej niz w domu i nie wiem dlaczego...
Jorguś
Faktycznie, cena 40 € za wieczór z fado mocno wygórowana. My za kolację dla dwóch osób z winem i koncertem fado w knajpce "Pastel do Fado" (tej ze zdjęcia) zapłaciliśmy ok. 25 €... Pozdrawiam.
Jorguś, Witaj powrócony , czyli na wycieczkach apetyt mocno Ci służy?
Achernar, wygórowana cena to delikatnie powiedziane , to było totalne przegięcie , w dodatku bez kolacji ; pani pilotka sporo na tym "zarobiła" a i ci w knajpie też pewnie dostali odpowiednią działkę , a tam! pies ich trącał!
****************
kolejny ranek i opuszczamy juz nasz lizboński hotel
hotel jak hotel - jak na miejski (nie poza Lizboną, ani gdzieś hen na peryferiach, tylko w samym mieście) to całkiem przyzwoity, choć ja "nie podniecam się" sie za bardzo hotelami, traktując je jako konieczna "chwilowa przerwa w podróży" , ale jesli ktoś miałby ochotę wybrac sie na ta wycieczke - to pocykałam dla was po kilka fotek z kazdego hotelu tak pogladowo, choc wiadomo, na wycieczkach te często się zmieniają
standard był ok, czysciutko, wygodnie, łazienka ok z gorącą wodą non stop, suszarka, jakieś hotelowe kosmetyki, których ja akurat i tak nie używam , no i łóżko bardzo wygodne + fantastyczna pościel (egipska bawełna ) co potęgowało wspaniałe wyspanie , a to jest dla mnie b. ważne! ; jedzenie też ok, ale bez fajerwerków, jakiś tam kawałek "chabaniny" na kolację i tyle ( w tym hotelu był szwedzki bufet, więc coś tam można sobie było skomponować) , ja skomponowałam podobno kaczkę?
aha, no i oprócz bialego i czerwonego, było też zielone winko (vinho verde, ktore w Portugali pija się często) , a które bardzo przypadło mi do gustu
dopiero teraz zauważyłam, że nieźle wam tu "namieszałam" z tą Lizboną , bo kompletnie uciekła mi gdzies chronologia ; pewnie dlatego, że zdjęcia zgrałam z trzech nośników ( 2 karty +telefon) i tak mi się te zdjęcia przemieszały w Albumie Google, że sama już nie ogarniam, gdzie co jest? ;
tak jak Wam pisałam wcześniej, w Lizbonie bylismy 1,5 dnia , a w tym hotelu nocowalismy 2 noce; to co mi sie "namieszało" pokaże teraz w skrócie i jedziemy dalej ...
historyczny akwedukt doprowadzający wodę pitną do miasta
to Aqueduto das Aguas Livres ; ma 941 m długości, 29 m szerokości i jest jedną z największych tego typu budowli na świecie . Akwedukt ten wybudowano w 1731 roku niejako z konieczności, co rozwiązało chroniczne problemy z zaopatrzeniem Lizbony w wodę, która po raz pierwszy popłynęła nim dopiero w 1748 roku, a więc "zeszło im się z tą budową"
a mnie niezmiennie zachwycały te kafelkowe elewacje
zabytkowa winda Santa Justa, jest zapewne najbardziej znaną windą Lizbony, choć wcale nie jedyną...
Elevador de Santa Justa: to niejako "symbol Lizbony" , na pewno takie must see ; winda jest wąsko wciśnięta między kamienice, więc jest tu dość ciasno; ale jest z pewnoscią dużą atrakcją miasta i oczywiście jest mocno oblegana przez turystów
; można i pewnie trzeba się nią przejechać ( minutka jazdy to koszt 4E ) , ale kiedyś była to jazda w niesamowitym tłoku i ścisku , dziś w pandemii wpuszczają tylko po kilka osób, ale długość kolejki oczekujacych na dole nie jest dla mnie wabikiem, żeby się nią przejechać )
widoczne pandemiczne pustki i garstka "wpuszczonych" , którzy swoje odstali na dole...., no jak z tramwajami ...
co za czasy...?
"Justa" znajduje się w dzielnicy BAIXA (Baixa Cidade – Dolne Miasto) , która powstała od podstaw po trzęsieniu ziemi w 1755 roku; architekci i projektanci tej części miasta po tym katakliźmie postanowili stworzyć dzielnicę, która oprze się w przyszłości tego rodzaju katastrofom i zaprojektowali miasto w mieście – dziesięć równoległych alei poprzecinanych ośmioma prostopadłymi do nich przecznicami; ta najbardziej znana, główna środkowa aleja (Rua Augusta) prowadzi prosto niczym strzała na Plac Praca do Comercio nad brzegiem Tagu, aleja ta nazywana jest "lizbońską Champs Elysee" , choc tak naprawdę ma z oryginałem niewiele wspólnego '; ale bardzo ładne to miejsce , mnóstwo tu restauracji i sklepików wszelakich ; ot takie "turystyczne serce Lizbony"
na Rua Augusta widoczny kamienny "Łuk Triumfalny" czyli Arco da Rua Augusta- kaktóry został zbudowany dla upamiętnienia odbudowy miasta po tym trzęsieniu ziemi z 1755 r;
spacerkiem po Lizbonie.....
Pomnik Dom Jose I – Jana I - na Praça do Commercio , portugalskiego króla sprawującego władzę podczas katastrofy, która zatrzęsła Lizboną
ciekawe wnętrze tzw: Spalonego kościoła Dominikanów- dzielnicy Baix; jego historia sięga XIII wieku.; był wielokrotnie przebudowywany i remontowany przez co zatracił nieco swój pierwotny charakter; mimo sporych zniszczeń po pożarze w 1959 roku, nadal można dopatrzec się tu stylu barokowego, w którym go odbudowano go słynnym po trzęsieniu ziemi
Teatro Nacional D. Maria II - został zbudowany po północnej stronie placu Rossio w miejscu starego Palácio dos Estaus, wybudowanego około 1450 jako miejsce zakwaterowania dla zagranicznych dygnitarzy i szlachty odwiedzającej Lizbonę. W XVI wieku pałac ten stał się siedzibą Inkwizycji i co dziwne, jako jeden z nielicznych budynków przetrwał to tragiczne trzęsienie ziemi, ale zemsta na "duchach Inkwizytorów" dokonała się później, bo budynek został zniszczony przez pożar w 1836 roku
wielki Plac Praça de D. Pedro IV (popularnie zwany Placem Rossio) – Plac ten był juz od czasów średniowiecza jest jednym z głównych placów miasta; to tutaj organizowano wszelkie uroczystości, demonstracjie, walki byków a nawet egzekucje, tak, tu na tym placu płonęły też stosy, na których w męczarniach ginęły ofiary Inkwizycji
jedna z dwu monumentalnych barokowych fontann na tym placu
centrum dzielnicy Chiado - na prowadzącej na Baixę ulicę Rua do Carmo
Chiado jest taką bardziej elegancką, modniejszą częścią centrum Lizbony, która zawsze przyciągała tzw. "śmietankę" czyli ludzi z wyższych sfer, i wszelkich poetów i artystów; dziś znajdują tu się eleganckie restauracje , równie szykowne sklepy i kawiarnie np. słynna wiekowa "A Brasileira, czy miejsca kulturalne stolicy takie jak: teatry oraz Opera Narodowa São Carlos
piękna fasada w stylu art déco dość renomowanego sklepu złotniczego "Joalhaira do Carmo" w dzielnicy Chiado; można tu kupić typową dla Portugalii filigranową biżuterię ze złota i srebra oraz masę innych wyrobów jubilerskich
a tutaj najsłynniejszy sklep z sardynkami w Lizbonie (znanej sieci Comur)
o sardynkowych sklepach napiszę nieco więcej w dalszej części Relacji , bo tych znanych sklepów nie brakuje w całej Portugalii , ale ten, lizboński sklep mimo, że "słynny i znany" wcale nie jest najładniejszy ; taki nieco w cyrkowo-odpustowych klimatach...., te znacznie ładniejsze pokażę Wam później
miliony puszek z sardynkami, które rzadko kto kupuje , maleńka puszeczka - 8-9 Ojro
sardynki w Portugalii są "obecne" w wielu miejscach pod różnymi postaciami
piękna elewacja frontowa dworca Rossio - przy placy Restauradores , który został zbudowany pod koniec lat osiemdziesiątych XIX wieku jako główna stacja i węzeł kolejowy w Lizbonie
ciekawy i niecodzienny podwójny portal w kształcie podkowy, prowadzący do głównego holu dworca
pod dworcem fajne rzeźby postaci
to tzw. Monumento ao Calceteiro, czyli pomnik zadedykowany, pracownikom układającym słynny lizboński bruk, czyli
Calçada portuguesa
Piea
Odpowiadając na pytanie o zupę pomidorową w Lizbonie, to ona chyba była zmiksowana, jak to tam lubią podawać i mnie taka forma odpowiada.
A co do hotelu w Lizbonie, to nie wiem czy robiłaś jakieś spacery po jego okolicy? Ja dotarłem m.in. do pobliskiego imponującego fragmentu akweduktu i nowoczesnej dzielnicy, gdzie zrobilłem zakupy w dużym centrum handlowym.
ło matko, ile tu puszek , szok........
Chyba bym dostała sardynkowego oczopląsu
No trip no life
c-bolku, czy chodzi Ci o ten akwedukt, który pokazywałam na początku poprzedniego posta? - jeśli ten, to tylko go widziałam "w przelocie", ale nie chodziłam tam żeby przyjrzec mu się dokładniej ; co do nowoczesnej dzielnicy - to nie wiem o którą Ci dokładnie chodzi? i nawet nie wiem ile i czy takich dzielnic jest w Lizbonie ?, ale jedną widziałam, o czym już donoszę
************
nie było w programie naszego zwiedzania nowoczesnej dzielnicy, ale było znane Oceanarium, które tam się znajduje, a chodzi o dzielnicę tzw. - Park Narodów w Lizbonie, czyli tereny po dawnej wystawie Expo’98, czasami nazywane również dzielnicą Oriente, która jest jedną z architektonicznych współczesnych wizytówek Lizbony.
szczerze mówiąc, to nie bardzo miałam ochotę na zwiedzanie tego Oceanarium po pierwsze: nie jestem jakoś specjalnie żywo zainteresowana rybkami i innymi stworzeniami morskimi oglądanymi p/ szybę (co innego np. delfinki, czy wieloryby w naturze, na wolności - to to tak! ) , a po drugie: byłam juz wcześniej w kilku różnych tego typu miejscach i widziałam takie Akwaria-Oceanaria, więc nie miałam ochoty na kolejne , zresztą po tych, które widziałm w Dubaju, chyba żadne nie zrobi już większego wrażenia? zatem już dzień wcześniej zgłosiłam pilotce, że nie jestem zaiteresowana tymże ; jakież było moje zdziwienie jak pilotka oddała mi 19 Euro za bilet! ( no aż tyle? ) , w każdym razie w tym czasie połaziłam sobie po tych terenach samopas
całość tych terenów faktycznie robi wrażenie, zwłaszcza jak się wie, że kiedyś były to bardzo nieciekawe rejony, taka poprzemysłowa rupieciarnia i podmiejska "brzydota" , a przez ponad 2 dekady dokonano tu nieomalże cudu! Wystawa Expo w 1998 roku była "zalążkiem" całej tej potężnej inwestycji ; i dziś z tych podmiejskich paskudnych "slumsów" wyrosła piękna, nowoczesna architektonicznie dzielnica! , bo Lizbona to nie tylko stara, piękna Alfama, Baixo, czy Chiado, ale też ciągle rozwijajace się nowoczesne miasto w duchu XXI wieku!
zatem żegnam się z moją grupą pod Oceanarium na chyba 1,5 godziny z "górką" - czy nawet 2 i idę sobie.....
połazić "po okolicy" - najpierw po pobliskich mini-parkach
w opartym o palmę wielkim lustrze przeglądała sie tam taka żyrafa
a od tyłu - można sobie było cyknąć fotkę "spod żyrafy"
drugi taki mini-ogród jest bliżej Oceanarium - tam króluje woda i bambus
bardzo fajne kojące miejsce w upale dnia....
można sobie tam "poskakać" i poćwiczyć koordynację ruchową , a przy okazji sprawdzić równowagę i czy mamy wszystko ok z błędnikiem
idę sobie też do pobliskiej kawiarni na kawusię.... wreszcie "bez gwizdka" i patrzenia na zegarek
po kawusi czas połazić po okolicy
nad brzegiem Tagu....
mam jeszcze sporo czasu , więc zafundowałam sobie przejażdżkę kolejką wagonikową teleferico
zasiadam sobie wygodnie i jedziemy.....
(bilet one way 6 Ojro, w obie 8 )
no i stąd to mam dopiero szerokie widoki na Oriente...
przede mną charakterystyczny budynek - kiedyś służący jako biurowiec w części wystawowej Expo- dziś przerobiony na hotel "My Riad" sieci Sana
ale na niebie czają się jakieś groźne chmurzyska jakby zwiastowały jakąś nadchodzącą burzę , .... ale to tylko tu nad Tagiem kłębiły się takie "potwory" ; i jakoś się potem rozeszły i burzy na szczęście nie było
no nijak nie da się uniknąć skojarzenia z dubajskim Żaglem , jakieś tam mikropodobieństwo jest!
po mojej lewej mijam Pawilon Atlantycki (Pavilhão Atlântico) Expo'98 w kształcie dysku ; to największa w Portugalii wielofunkcyjna hala kryta gdzie odbywają się największe imprezy pod dachem : koncerty i wiele różnych imprez sportowych jak i artystycznych
tutaj dwa "bliźniacze budynki" na które mawiają "Żagielki" ale jakoś mało z żaglami mi się kojarzą , raczej to takie "dziubko-lejki"
tutaj, pomiędzy "bliźniakami" widać charakterystyczną konstrukcje wiaty ichniego Dworca Wschodniego , czyli Oriente
widok z góry na promenadę spacerową nad Tagiem
przede mną baaardzo szeroka panorama na rzekę Tag - w oddali w tle widoczny most Vasco da Gama, który oddano do użytku w marcu 1998 roku podczas targów Expo, a jego otwarcie wiązało się z pięćsetną rocznicą odkrycia drogi morskiej z Europy do Indii przez portugalskiego żeglarza Vasco da Gamę
most ma ciut ponad 17 km długości i swego czasu był najdłuższy w Europie! dopóki nie zbudowali tego na Krymie , który jest o 2 km dłuższy! i teraz tym naj
i powrót
potwór morski - ciekawa instalacja zrobiona z...... plastikowych butelek!
jako wyraz twórczej pracy artysty zwanego Bordalo, który zbiera tony tego rodzaju śmieci i tworzy zaskakujące rzeźby zwierząt, jako przestroga dla świata i opamiętanie się ludzi przed kupowaniem ton plastiku!!! i potwornym zanieczyszczaniu Ziemii i Oceanów !; ciekawe przesłanie....
jest tam też taki giga-kot ze śmieci
jeszcze fotki p/ szybę nowoczesnego Dworca Oriente z wiatami przystankowymi zwanymi "Skrzydła Ważki"
przy Placu Restauradores - ciekawy , modernistyczny budynek z 1950 roku mieszczący dawniej kino Condes Cinema działające do końca lat 90-tych XX wieku; , dziś, mieści się w tu znana również u nas sieciowa knajpa Hard Rock Cafe
no i czas powiedzieć ŻEGNAJ LIZBONO!
na koniec jeszcze słowa bedące tutejszym sloganem:
Ach!, „Kto nie widział Lizbony, nie widział rzeczy cudnej” – takk mawiają Portugalczycy i trudno nie przyznać im racji!
ta najbardziej wysunięta na zachód europejska stolica naprawdę zachwyca swoją różnorodnością i niepowtarzalną, melancholijną atmosferą
Ja już wiem, że do Lizbony na pewno kiedyś wrócę na znacznie dłużej niż 1,5 dnia! ; wrzuciłam 1 eurocenta do fontanny, więc wierzę, że moment ten nastąpi kiedyś w nieokreślonej przyszłości, bo muszę wrócić tu po ten kawalątej mojego serca, który został w tym mieście....
i to tyle z mojej Lizbony Proszę Państwa!
kolejny odcinek jutro, a jutro pojedziemy do.... pojedziemy dalej....
Piea
Oceanarium trochę szkoda, bo naprawdę jest fajne. Chyba najatrakcyjniejsze z tych, które widziałem, ale nie byłem w Dubaju... My spędziliśmy tam ponad trzy godziny, a bilet wtedy kosztował 17 € (w 2016 roku). Pozdrawiam.
Ja byłem w oceanarium zarówno w Dubaju, jak i Lizbonie i też uważam to w Lizbonie za warte odwiedzenia. Tym bardziej, że to największy tego typu obiekt w Europie i w plebiscytach plasuje się w czołówce najlepszych na świecie.
A propos terenów EXPO dodam jeszcze, że wyczytałem, że Torre Vasco da Gama czyli ta wieża przy stacji kolejki linowej nad Tagiem ma 145 m wysokości i jest ponoć najwyższą budowlą w Portugalii.
Wracając jeszcze do akweduktu, to ten, który prezentowałaś na zdjęciach prawdopodobnie widziałaś (tak jak i ja) z okien autokaru. Ten w pobliżu hotelu to był znacznie krótszy fragment (nie wiem czy to był jakiś osobny akwedukt czy jakiś oderwany fragment tego dłuższego, który pokazałaś na zdjęciach), ale też wyglądał imponująco. Stał on przy ogrodach Amoreiras, a wbudowana w niego była kaplica de Nossa Senhora de Monserrate, Kończył się zaś imponującą bramą.
Akwedukt przy hotelu: