Zaczynamy nastepny dzień ))) Bacalar tutaj jest pięknie warto zobaczyć to miejsce zanim zostanie zalane przez turystykę.
Bacalar znajduje się w południowej części stanu Quintana Roo na półwyspie Jukatan. Około 30-40 minut od granicy z Belize. My jak juz wiecie przyjechaliśmy do Bacalar z Valladolid samochodem. Podróż trwała okoł trzy godziny.
Bacalar ma od kilku lat renomę wschodzącej gwiazdy meksykańskiej turystyki ale póki co jest to ukryty kawałek raju, który nie został jeszcze zadeptany przez turystów.Bacalar to miasto ale przede wszystkim jest to ogromna laguna, która ma aż 42 kilometry długości z obłędnie niebieskim kolorem wody a w zasadzie z kilkoma odcieniami niebieskiego. Stąd właśnie jej nazwa: Laguna Siedmiu Kolorów, oczywiście chodzi tutaj o odcienie niebieskiego. Spowodowane jest to tym, że woda w lagunie ma różne głębokości, tam gdzie jest bardzo płytko, woda ma cudowny jasno turkusowy kolor, dokładnie taki jak na Malediwach. Im głębiej tym odcień niebieskiego jest coraz ciemniejszy. W niektórych miejscach woda osiąga nawet 90 metrów głębokości i wtedy przybiera ono mocno granatowy kolor. Nie ma tutaj plaż ale jest za to pełno pomostów, z których można wchodzić do cudownej wody i albo spacerować godzinami po płyciznach albo oddalić się od brzegu i pływać.Najpopularniejsze jednak tutaj są wycieczki po lagunie a jest ich spory wybór. Jeśli ktoś chce pobyć w samotności to warto wypożyczyć kajak .Można też kameralnie popływać na małym katamaranie albo w kilka osób na łódkach czy pontonach. Koniecznie trzeba popłynąć na Ptasią Wyspę, do Cenote Negro i El Canal de Los Piratas .My zrobiliśmy wycieczkę pontonem wykupując ją rano w pierwszym kepszym biurze przy jeziorze całkiem przyjemna w kilka osób a koszt to 300 peso od osoby -bardzo przyjemnie spędzone ponad trzy godzinki))Kolor wody tutaj jest niesamowity
W Bacalar warto oczywiście odpocząć w jednym z Balneairo czyli typowych kąpielisk gdzie aby wejść trzeba oczywiście kupić bilet.
My wybraliśmy chyba najbardziej popularne Las Cocalitos ,że względu na piękne widoki i bardzo przyjemny klimat. Woda tutaj jest dosyć długo płytka i umieszczone są w niej huśtawki i hamaki-super miejsce do instagramowych fotek. Są tutaj nawet leżaki-płatne ,jest sporo cienia , jest maleńka plażyczka i restauracja -nie było w niej kawy bo się szybko skończyła a głodni nie byliśmy więc czy jedzenie jest w niej smaczne nie wiemy ale piwo mieli zimne wstęp 50 peso a auto można spokojnie zaparkować przy ulicy))
Z Bacalar ruszamy dalej tym razem kierunek Mahahaual )) Przed nami około 100 km i godzina jazdy wsród niczego Oj...skłamała bym bo co kawałek mijamy stoiska z ananasami więc koniecznie trzeba było się zatrzymać na zakupy Nigdy jeszcze na wyjazdach nie jedliśmy tak przepysznych ananasów i tyle ich gatunków a na dodatek tak tanich -50 peso za trzy sztuki do dziś czuję ich smak i ten cudowny zapach przy przydrożnych straganach
Mahahual)) to tutaj znalazłam to co chyba lubię najbardziej. Żadnych dużych, nowoczesnych hoteli i eleganckich restauracji a typowy karaibski klimat, uśmiechnięci lokalsi, świeże ryby, prowizoryczne budy, trochę bałaganu pod strzechą, trochę raczkującej turystyki, kameralne klimatyczne hotele i hostele, a to wszystko okraszone pięknymi plażami, palmami i turkusowym Morzem Karaibskim .To wszystko przywitało nas w Mahahual.Z Bacalar do Mahahual autem dojechaliśmy w niespełna godzinkę.
Co tutaj można robić? ładować baterie na następne dni a jak już się to znudzi to można snurkować na rafie tak jak nasi znajomi wypływając jedną z wielu łodzi zacumowanych przy brzegu, nurkować albo pływać kajakiem .Poza tym po wiosce najlepiej poruszać się pieszo albo rowerem. Wycieczka rowerowa to nie tylko fajny trening, ale też masa wrażeń i możliwości zobaczenia codziennego życia mieszkańców.
Nigdy w swoich podróżach nie widziałam tekiego ogromu muszli wyłowionej z morza))
Polecam oczywiście długie spacery deptakiem biegnącym wzdłuż morza. Są dni kiedy w pobliskiej Costa Maya cumują wycieczkowce i wtedy ceny we wiosce za różne atrakcje idą w górę ale wystarczy powiedzieć, że się jest z hotelu a nie ze statku i cena spada-przykładem jest wypożyczenie roweru-my płaciliśmy 100 peso za dobę a na początku wołali 300 w dniu kiedy statków nie ma jest tutaj cichutko a nawet wręcz sennie a turystów praktycznie nie widać))
Gdzie spać w Mahahual? śmiało i nieskromni powiem tylko tu czyli w hotelu 40 CANONES! gdzie my się zatrzymaliśmy.
Jeśli wybieracie się do Mahahual i dysponujecie budżetem wyższym niż kieszeń backpackerska i chcecie odbić sobie cały rok pracy w przyjemnym, ładnym i genialnie usytuowanym miejscu, to polecam gorąco. Zjechaliśmy rowerem całe miasteczko i naszym zdaniem ten hotel jest najładniejszy. Trochę w klimatach jakie znajdziecie na Bali albo w Tulum – dużo bieli, ratanowych i drewnianych dodatków w stylu boho, dużo bujnych roślin, podwieszane łóżka, typowo karaibskie detale. Hotel ma również restauracje wychodzącą na plażę w tym samym stylu oraz beach bar z leżakami. Od wyjścia z hotelu do morza dzieli Was…maksymalnie 7 kroków.
Widok na morze i plażę z pokoju to najlepszy początek i koniec dnia. W hotelowym holu jest dystrybutor z wodą dostępny dla gości, dzięki któremu będziecie mogli napełniać butelki wielokrotnego użytku i nie kupować codziennie plastikowych butelek.
NOHOCH KAY -to nasza ulubiona knajpka w miasteczku-oprócz typowych meksykańskich dań podają tutaj również świetne krewetki z chilli i czosnkiem oraz grillowaną ośmiornicę!) a ceny są przyzwoite. Wiele osób poleca knajpkę Big Mama ale niestety tam nie zawitaliśmy bo wieczorem wiatr przynosił ogromy odór od zbieranych w ciągu dnia glonów . Warto jednak spróbować jedzenie z wózków a te znajdziecie przy głównym placyku nieopodal dworca ADO. Poza tym zaglądaliśmy też do cukierni na rogu (nie pamiętam nazwy ale na pewno każdy tutaj trafi spacerując głównym deptakiem) po dobrą kawę i rogaliki.
No i co mnie jeszcze zauroczyło w tym miejscu? przepiękne wschody słonka )))
To właśnie między innymi dzięki Mahahual, Meksyk będzie nam się kojarzył z kolorem Morza Karaibskiego, rumem, pysznym jedzeniem i przesympatycznymi ludźmi. Znaleźliśmy tu karaibski klimat, który bardzo szybko skradł nasze serca mimo tego, że było tutaj sporo glonów na szczęście poza główną plażą. Szczerze mówiąc – myślałam, że to gruba przesada z tymi glonami i że tutaj nie będzie ich wcale ale jednak potrafi być ich na tyle dużo, że uniemożliwiają wejście do wody a zapach jest mocno uciążliwy. Jednak w Mahahual większość knajpek i hoteli zamontowało siatki w pewnej odległości od brzegu i woda jest czysta a plaże bielutkie.
Z ochotą kiedyś jeszcze tutaj wrócimy i pojedziemy dalej do Belize
Asiu hotelik tani i piękny-wart uwagi
Zaczynamy nastepny dzień ))) Bacalar tutaj jest pięknie warto zobaczyć to miejsce zanim zostanie zalane przez turystykę.
Bacalar znajduje się w południowej części stanu Quintana Roo na półwyspie Jukatan. Około 30-40 minut od granicy z Belize. My jak juz wiecie przyjechaliśmy do Bacalar z Valladolid samochodem. Podróż trwała okoł trzy godziny.
Bacalar ma od kilku lat renomę wschodzącej gwiazdy meksykańskiej turystyki ale póki co jest to ukryty kawałek raju, który nie został jeszcze zadeptany przez turystów.Bacalar to miasto ale przede wszystkim jest to ogromna laguna, która ma aż 42 kilometry długości z obłędnie niebieskim kolorem wody a w zasadzie z kilkoma odcieniami niebieskiego. Stąd właśnie jej nazwa: Laguna Siedmiu Kolorów, oczywiście chodzi tutaj o odcienie niebieskiego. Spowodowane jest to tym, że woda w lagunie ma różne głębokości, tam gdzie jest bardzo płytko, woda ma cudowny jasno turkusowy kolor, dokładnie taki jak na Malediwach. Im głębiej tym odcień niebieskiego jest coraz ciemniejszy. W niektórych miejscach woda osiąga nawet 90 metrów głębokości i wtedy przybiera ono mocno granatowy kolor. Nie ma tutaj plaż ale jest za to pełno pomostów, z których można wchodzić do cudownej wody i albo spacerować godzinami po płyciznach albo oddalić się od brzegu i pływać.Najpopularniejsze jednak tutaj są wycieczki po lagunie a jest ich spory wybór. Jeśli ktoś chce pobyć w samotności to warto wypożyczyć kajak .Można też kameralnie popływać na małym katamaranie albo w kilka osób na łódkach czy pontonach. Koniecznie trzeba popłynąć na Ptasią Wyspę, do Cenote Negro i El Canal de Los Piratas .My zrobiliśmy wycieczkę pontonem wykupując ją rano w pierwszym kepszym biurze przy jeziorze całkiem przyjemna w kilka osób a koszt to 300 peso od osoby -bardzo przyjemnie spędzone ponad trzy godzinki))Kolor wody tutaj jest niesamowity
...heh, "te płycicny" do połażenia COOL !!!!!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
W Bacalar warto oczywiście odpocząć w jednym z Balneairo czyli typowych kąpielisk gdzie aby wejść trzeba oczywiście kupić bilet.
My wybraliśmy chyba najbardziej popularne Las Cocalitos ,że względu na piękne widoki i bardzo przyjemny klimat. Woda tutaj jest dosyć długo płytka i umieszczone są w niej huśtawki i hamaki-super miejsce do instagramowych fotek. Są tutaj nawet leżaki-płatne ,jest sporo cienia , jest maleńka plażyczka i restauracja -nie było w niej kawy bo się szybko skończyła a głodni nie byliśmy więc czy jedzenie jest w niej smaczne nie wiemy ale piwo mieli zimne wstęp 50 peso a auto można spokojnie zaparkować przy ulicy))
Z Bacalar ruszamy dalej tym razem kierunek Mahahaual )) Przed nami około 100 km i godzina jazdy wsród niczego Oj...skłamała bym bo co kawałek mijamy stoiska z ananasami więc koniecznie trzeba było się zatrzymać na zakupy Nigdy jeszcze na wyjazdach nie jedliśmy tak przepysznych ananasów i tyle ich gatunków a na dodatek tak tanich -50 peso za trzy sztuki do dziś czuję ich smak i ten cudowny zapach przy przydrożnych straganach
Mahahual)) to tutaj znalazłam to co chyba lubię najbardziej. Żadnych dużych, nowoczesnych hoteli i eleganckich restauracji a typowy karaibski klimat, uśmiechnięci lokalsi, świeże ryby, prowizoryczne budy, trochę bałaganu pod strzechą, trochę raczkującej turystyki, kameralne klimatyczne hotele i hostele, a to wszystko okraszone pięknymi plażami, palmami i turkusowym Morzem Karaibskim .To wszystko przywitało nas w Mahahual.Z Bacalar do Mahahual autem dojechaliśmy w niespełna godzinkę.
Co tutaj można robić? ładować baterie na następne dni a jak już się to znudzi to można snurkować na rafie tak jak nasi znajomi wypływając jedną z wielu łodzi zacumowanych przy brzegu, nurkować albo pływać kajakiem .Poza tym po wiosce najlepiej poruszać się pieszo albo rowerem. Wycieczka rowerowa to nie tylko fajny trening, ale też masa wrażeń i możliwości zobaczenia codziennego życia mieszkańców.
Nigdy w swoich podróżach nie widziałam tekiego ogromu muszli wyłowionej z morza))
Polecam oczywiście długie spacery deptakiem biegnącym wzdłuż morza. Są dni kiedy w pobliskiej Costa Maya cumują wycieczkowce i wtedy ceny we wiosce za różne atrakcje idą w górę ale wystarczy powiedzieć, że się jest z hotelu a nie ze statku i cena spada-przykładem jest wypożyczenie roweru-my płaciliśmy 100 peso za dobę a na początku wołali 300 w dniu kiedy statków nie ma jest tutaj cichutko a nawet wręcz sennie a turystów praktycznie nie widać))
Gdzie spać w Mahahual? śmiało i nieskromni powiem tylko tu czyli w hotelu 40 CANONES! gdzie my się zatrzymaliśmy.
Jeśli wybieracie się do Mahahual i dysponujecie budżetem wyższym niż kieszeń backpackerska i chcecie odbić sobie cały rok pracy w przyjemnym, ładnym i genialnie usytuowanym miejscu, to polecam gorąco. Zjechaliśmy rowerem całe miasteczko i naszym zdaniem ten hotel jest najładniejszy. Trochę w klimatach jakie znajdziecie na Bali albo w Tulum – dużo bieli, ratanowych i drewnianych dodatków w stylu boho, dużo bujnych roślin, podwieszane łóżka, typowo karaibskie detale. Hotel ma również restauracje wychodzącą na plażę w tym samym stylu oraz beach bar z leżakami. Od wyjścia z hotelu do morza dzieli Was…maksymalnie 7 kroków.
Widok na morze i plażę z pokoju to najlepszy początek i koniec dnia. W hotelowym holu jest dystrybutor z wodą dostępny dla gości, dzięki któremu będziecie mogli napełniać butelki wielokrotnego użytku i nie kupować codziennie plastikowych butelek.
NOHOCH KAY -to nasza ulubiona knajpka w miasteczku-oprócz typowych meksykańskich dań podają tutaj również świetne krewetki z chilli i czosnkiem oraz grillowaną ośmiornicę!) a ceny są przyzwoite. Wiele osób poleca knajpkę Big Mama ale niestety tam nie zawitaliśmy bo wieczorem wiatr przynosił ogromy odór od zbieranych w ciągu dnia glonów . Warto jednak spróbować jedzenie z wózków a te znajdziecie przy głównym placyku nieopodal dworca ADO. Poza tym zaglądaliśmy też do cukierni na rogu (nie pamiętam nazwy ale na pewno każdy tutaj trafi spacerując głównym deptakiem) po dobrą kawę i rogaliki.
No i co mnie jeszcze zauroczyło w tym miejscu? przepiękne wschody słonka )))
...oooo,superowskie "kojo" !!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Dla nas tutaj wszystko idealne najwazniejsze to wcześniej wybrać to z czego pozniej będzie się zadowolonym
To właśnie między innymi dzięki Mahahual, Meksyk będzie nam się kojarzył z kolorem Morza Karaibskiego, rumem, pysznym jedzeniem i przesympatycznymi ludźmi. Znaleźliśmy tu karaibski klimat, który bardzo szybko skradł nasze serca mimo tego, że było tutaj sporo glonów na szczęście poza główną plażą. Szczerze mówiąc – myślałam, że to gruba przesada z tymi glonami i że tutaj nie będzie ich wcale ale jednak potrafi być ich na tyle dużo, że uniemożliwiają wejście do wody a zapach jest mocno uciążliwy. Jednak w Mahahual większość knajpek i hoteli zamontowało siatki w pewnej odległości od brzegu i woda jest czysta a plaże bielutkie.
Z ochotą kiedyś jeszcze tutaj wrócimy i pojedziemy dalej do Belize
...taaa, więc jednak "to prawda z tymi glonami" : (
szkoda tych pieknych plaż...
...tam gdzie "brak fal",pomysł z siatkami może sie udać ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav