Czas w Mahahual zleciał szybko i przed nami następne miejsce i około 2 godziny jazdy.Długo się zastanawialiśmy gdzie się zatrzymać w na wybrzeżu i padło na Tulum .
Czy Tulum jest wyjątkowym miejscem tak jak mówią ? nie wiem ale z pewnością każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jednego przyciągnie blichtr, drugiego chęć poznania czegoś namacalnego. Ja podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami i tym co w Tulum i w okolicy podobało mi się najbardziej czyli to co stanowi połączenie tych dwóch przeciwnych sobie światów.
Tulum dla mnie to nie zona hotelera ,chociaż tutaj też zawitaliśmy ale wszystko to co dzieje się w ścisłym centrum i gdzie toczy się prawdziwe życie a nie tylko butikowy design )))Tulum to przede wszystkim feeria kolorów i barw ,muzyka ,rum i dobre jedzenie )))
ps)) chyba pierwszy raz nie ciągnęło mnie tutaj na plażę i zawitaliśmy na jedną i to dosłownie na chwilkę
Nie będę ukrywać ,że jedną z atrakcji dla jakiej koniecznie chciałam przyjechać do Tulum była Ven a la luz – czyli słynna drewniana rzeźba Daniela Poppera, która przez długi czas stanowiła wejście do smoothie baru Raw Love i hotelu Ahau Tulum. Instalacja obecnie znajduje się na tyłach hotelu razem z innymi rzeźbami wartymi zobaczenia. Wcześniej można ją było podziwiać za darmo, natomiast teraz chcąc ja zobaczyć , należy zapłacić 3 USD za wejście na teren Ahau Tulum.
Najlepiej tutaj być wcześnie rano bo potem kolejki potrafią być spore.Nam nie chciało się wstawać z rana i przybyliśmy tutaj koło południa ,trafiliśmy akurat na jakąś wycieczkę więc musieliśmy w ukropie odstać swoje do zrobienia obowiązkowych ujęć.Na szczęście każdy ma teraz ograniczoną jedną minutę na fotografowanie więc kolejka idzie sprawnie. Do dłuższych sesji trzeba się umawiać )))
ps...nie warto tutaj przyjeżdżać autem bo na Zona Hotelera parkingów jest jak na lekarstwo a na tych co są kroją niemiłosiernie udało nam się na szczęście zaparkować gdzieś w pod drzewami-nie ważne ,że z dwa kilometry od celu ale przynajmniej za darmo )) Kroją w Meksyku dosłownie na wszystkim)))
Następne miejsce ,które koniecznie chciałam zobaczyć w Meksyku i dla którego wylądowaliśmy w Tulum
Sferik))
Pod tą nazwą kryje się prawdziwe dzieło architektury: to nietypowe muzeum . W tym urzekającym miejscu na co dzień odbywają się wystawy. Podziwiać można jednak nie tylko dzieła sztuki współczesnej, ale i samą przestrzeń, w której się znajdują.Nie jest to jedynie miejsce gromadzenia przedmiotów i obiektów związanych ze sztuką czy designem.Nowoczesny budynek z asymetryczną kopułą, w której nie odnajdujemy wyraźnych nawiązań do innych stylów architektonicznych, jest wykonany tylko z trzech lokalnie występujących materiałów: drewna, winorośli, która jest pnączem i cementu, przyjmującego zakrzywioną i nieco obłą formę. Można powiedzieć, że to zanurzone w środku tropikalnego obszaru Tulum w Meksyku muzeum stanowi kompendium wiedzy na temat sztuki współczesnej, ale i żywej przyrody.Jako ciekawostkę dodajmy, że zwiedzać muzeum można tylko boso: po to, aby otaczającą naturę chłonąć całym sobą.Wyjątkowości tego miejsca doświadcza się już od samego początku. Na końcu długiej ścieżki prowadzącej do wejścia, znajdują się ogromne szklane drzwi-wejścia długo szukaliśmy bo te drzwi wcale na drzwi nie wyglądały . Do środka zaprasza osoba czekającą po drugiej stronie, która oprócz instrukcji, jak poruszać się w środku, poprosi o zdjęcie butów. Od tego momentu można się zatracić w atmosferze jaka tam panuje.Płynna, plastyczna forma wnętrza, elementy w postaci kilkumetrowych drzew tworzą niekonwencjonalną przestrzeń odczuwania sztuki. Tutaj, architektura łączy się z naturą, przyjmując skomplikowane formy i traci swoje pierwotne znaczenie. Otaczająca przestrzeń pozwala zapomnieć, że jesteś w miejscu, w którym gromadzi się dzieła sztuki.Wszystkie zdjęcia zostały wykonane telefonem. Do muzeum nie można wchodzić z aparatem fotograficznym.
...taaa, "za naszych czasów" plaże przy ruinach były czyściusieńkie !!!
szkoda ,że teraz jest...jak jest ; )
...sorka za wtręt ....
A wiesz .że to wszystko zależy od terminu ??? jak byśmy tam mogli polecieć ze dwa miesiące wcześniej to też byśmy mieli takie klimaty ))) i pewnie byśmy sie rozleniwili i tylko w tych okolicach zalegli
Z Tulum warto wybrać się do Coba więc tak zrobilismy.Nie ważne ,że byliśmy w Chichen Itza ale Cobe też musieliśmy zobaczyć - jak się potem okazało był to strzał w dziesiątkę.Coba – miasto Majów z okresu prekolumbijskiego na Półwyspie Jukatan. Do niedawna było to jedno z niewielu miejsc w Meksyku, gdzie możecie wspiąć się na piramidę Nohoch Mul (czyli duże wzgórze). Jest to najwyższa piramida w Coba, ma aż 42 metry wysokości, i strome schody prowadzące na szczyt. Niestety odkąd jedna z turystek spadła z piramidy i mocno się poturbowała piramida została zamknięta dla masy "akrobatów"* biggrin* Coba znajduje się 45 km, od Tulum i przyjechaliśmy tutaj autem. Parkig przy parku jest płatny około 100 peso, drugie tyle płaci się za wejście .Nie ma tutaj w przeciwieństwie do Chichen Itza tysięcy straganów i naganiaczy a jedynie jakieś malutkie sklepiki, buda z napojami i przekąskami i toaleta-czysta i bezpłatna. Coba znajduje się na dużej powierzchni, co oznacza tylko dobrą informację, bo mniej turystów, niemniej jednak także dużo spacerowania. Warto na Cobę przeznaczyć więcej czasu. Dojście do największej piramidy Nohoch Mul po pierwsze wymaga 2 kilometrowego spaceru, w jedną stronę, a to nie wszystko bo po drugie, aby zobaczyć więcej, czeka jeszcze kolejne kilka kilometrów (około 1,5 w jedną stronę).Warto więc wypożyczyć sobie przy wejściu rower-płatne dodatkowo 100 peso i zwiedzi się wtedy dużo więcej i szybciej .Dla leniwych stoją również riksze ale jadąc rikszą zobaczy się już niewiele. Miejsce jest naprawdę malownicze, spaceruje się w dżungli a co za tym idzie w cieniu, słyszy odgłosy ptaków a nie wyjących jaguarów jak Chichen Itza- jest naprawdę magicznie. Warto tutaj spryskać się deetem na komary i koniecznie zabrać ze sobą wodę.
Czas w Mahahual zleciał szybko i przed nami następne miejsce i około 2 godziny jazdy.Długo się zastanawialiśmy gdzie się zatrzymać w na wybrzeżu i padło na Tulum .
Czy Tulum jest wyjątkowym miejscem tak jak mówią ? nie wiem ale z pewnością każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jednego przyciągnie blichtr, drugiego chęć poznania czegoś namacalnego. Ja podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami i tym co w Tulum i w okolicy podobało mi się najbardziej czyli to co stanowi połączenie tych dwóch przeciwnych sobie światów.
Tulum dla mnie to nie zona hotelera ,chociaż tutaj też zawitaliśmy ale wszystko to co dzieje się w ścisłym centrum i gdzie toczy się prawdziwe życie a nie tylko butikowy design )))Tulum to przede wszystkim feeria kolorów i barw ,muzyka ,rum i dobre jedzenie )))
ps)) chyba pierwszy raz nie ciągnęło mnie tutaj na plażę i zawitaliśmy na jedną i to dosłownie na chwilkę
Nie będę ukrywać ,że jedną z atrakcji dla jakiej koniecznie chciałam przyjechać do Tulum była Ven a la luz – czyli słynna drewniana rzeźba Daniela Poppera, która przez długi czas stanowiła wejście do smoothie baru Raw Love i hotelu Ahau Tulum. Instalacja obecnie znajduje się na tyłach hotelu razem z innymi rzeźbami wartymi zobaczenia. Wcześniej można ją było podziwiać za darmo, natomiast teraz chcąc ja zobaczyć , należy zapłacić 3 USD za wejście na teren Ahau Tulum.
Najlepiej tutaj być wcześnie rano bo potem kolejki potrafią być spore.Nam nie chciało się wstawać z rana i przybyliśmy tutaj koło południa ,trafiliśmy akurat na jakąś wycieczkę więc musieliśmy w ukropie odstać swoje do zrobienia obowiązkowych ujęć.Na szczęście każdy ma teraz ograniczoną jedną minutę na fotografowanie więc kolejka idzie sprawnie. Do dłuższych sesji trzeba się umawiać )))
ps...nie warto tutaj przyjeżdżać autem bo na Zona Hotelera parkingów jest jak na lekarstwo a na tych co są kroją niemiłosiernie udało nam się na szczęście zaparkować gdzieś w pod drzewami-nie ważne ,że z dwa kilometry od celu ale przynajmniej za darmo )) Kroją w Meksyku dosłownie na wszystkim)))
Oryginalna ta rzeźba, ale żeby ustawiać się zaraz w kolejkę ?? mnie kolejki mierżą
papuas
...ooo, w Tulum widzielismy sporo ale TEJ rzeźby nie !!!
generalnie najbardziej zapamietałem "kult śmierci" i ruiny ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
ej tam)) teraz to ja sie boje kolejki do Luwru
My ruiny odpuściliśmy ze względu na glony na plazy przy ruinach
...taaa, "za naszych czasów" plaże przy ruinach były czyściusieńkie !!!
szkoda ,że teraz jest...jak jest ; )
...sorka za wtręt ....
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Następne miejsce ,które koniecznie chciałam zobaczyć w Meksyku i dla którego wylądowaliśmy w Tulum
Sferik))
Pod tą nazwą kryje się prawdziwe dzieło architektury: to nietypowe muzeum . W tym urzekającym miejscu na co dzień odbywają się wystawy. Podziwiać można jednak nie tylko dzieła sztuki współczesnej, ale i samą przestrzeń, w której się znajdują.Nie jest to jedynie miejsce gromadzenia przedmiotów i obiektów związanych ze sztuką czy designem.Nowoczesny budynek z asymetryczną kopułą, w której nie odnajdujemy wyraźnych nawiązań do innych stylów architektonicznych, jest wykonany tylko z trzech lokalnie występujących materiałów: drewna, winorośli, która jest pnączem i cementu, przyjmującego zakrzywioną i nieco obłą formę. Można powiedzieć, że to zanurzone w środku tropikalnego obszaru Tulum w Meksyku muzeum stanowi kompendium wiedzy na temat sztuki współczesnej, ale i żywej przyrody.Jako ciekawostkę dodajmy, że zwiedzać muzeum można tylko boso: po to, aby otaczającą naturę chłonąć całym sobą.Wyjątkowości tego miejsca doświadcza się już od samego początku. Na końcu długiej ścieżki prowadzącej do wejścia, znajdują się ogromne szklane drzwi-wejścia długo szukaliśmy bo te drzwi wcale na drzwi nie wyglądały . Do środka zaprasza osoba czekającą po drugiej stronie, która oprócz instrukcji, jak poruszać się w środku, poprosi o zdjęcie butów. Od tego momentu można się zatracić w atmosferze jaka tam panuje.Płynna, plastyczna forma wnętrza, elementy w postaci kilkumetrowych drzew tworzą niekonwencjonalną przestrzeń odczuwania sztuki. Tutaj, architektura łączy się z naturą, przyjmując skomplikowane formy i traci swoje pierwotne znaczenie. Otaczająca przestrzeń pozwala zapomnieć, że jesteś w miejscu, w którym gromadzi się dzieła sztuki.Wszystkie zdjęcia zostały wykonane telefonem. Do muzeum nie można wchodzić z aparatem fotograficznym.
A wiesz .że to wszystko zależy od terminu ??? jak byśmy tam mogli polecieć ze dwa miesiące wcześniej to też byśmy mieli takie klimaty ))) i pewnie byśmy sie rozleniwili i tylko w tych okolicach zalegli
Ale my tym czasem dalej zwiedzamy
Z Tulum warto wybrać się do Coba więc tak zrobilismy.Nie ważne ,że byliśmy w Chichen Itza ale Cobe też musieliśmy zobaczyć - jak się potem okazało był to strzał w dziesiątkę.Coba – miasto Majów z okresu prekolumbijskiego na Półwyspie Jukatan. Do niedawna było to jedno z niewielu miejsc w Meksyku, gdzie możecie wspiąć się na piramidę Nohoch Mul (czyli duże wzgórze). Jest to najwyższa piramida w Coba, ma aż 42 metry wysokości, i strome schody prowadzące na szczyt. Niestety odkąd jedna z turystek spadła z piramidy i mocno się poturbowała piramida została zamknięta dla masy "akrobatów"* biggrin* Coba znajduje się 45 km, od Tulum i przyjechaliśmy tutaj autem. Parkig przy parku jest płatny około 100 peso, drugie tyle płaci się za wejście .Nie ma tutaj w przeciwieństwie do Chichen Itza tysięcy straganów i naganiaczy a jedynie jakieś malutkie sklepiki, buda z napojami i przekąskami i toaleta-czysta i bezpłatna. Coba znajduje się na dużej powierzchni, co oznacza tylko dobrą informację, bo mniej turystów, niemniej jednak także dużo spacerowania. Warto na Cobę przeznaczyć więcej czasu. Dojście do największej piramidy Nohoch Mul po pierwsze wymaga 2 kilometrowego spaceru, w jedną stronę, a to nie wszystko bo po drugie, aby zobaczyć więcej, czeka jeszcze kolejne kilka kilometrów (około 1,5 w jedną stronę).Warto więc wypożyczyć sobie przy wejściu rower-płatne dodatkowo 100 peso i zwiedzi się wtedy dużo więcej i szybciej .Dla leniwych stoją również riksze ale jadąc rikszą zobaczy się już niewiele. Miejsce jest naprawdę malownicze, spaceruje się w dżungli a co za tym idzie w cieniu, słyszy odgłosy ptaków a nie wyjących jaguarów jak Chichen Itza- jest naprawdę magicznie. Warto tutaj spryskać się deetem na komary i koniecznie zabrać ze sobą wodę.