Dochodzimy do kolejnego symbolu miasta . Jakiż on był wspaniały, jak pięknie pachniał i jak nieziemsko smakował . Dodatkowo mamy mega farta ciacho jest jeszcze gorące
Malezja wymyśliła fajny sposób na promowanie miejsc do odwiedzenia. Mają własną Księgę Rekorów, każdego roku bite są rekordy w różnych kategoriach. Zapisanie w księdze gwarantuje reklamowanie przez państwo miejsca, w którym był bity rekord i w prosty sposob pozyskujemy chętnych do odwiedzenia, jeden przyjedzie na ciacho inny zobaczyć mega dywan kwiatowy. Jakie to proste
Kurde,,,jakos nie moge sobie wyobrazic tych szczurów biegajacych tam po chodnikach bo to co pokazujesz to takie wszystko czyste sie wydaje A Momis to mnie zasmuciła ta informacja z tym jedzeniem-bo my z tych co lubia w tłumie tubylców nowe smaki poznawac i pooszczedzac troche -no mam tez nadzieje,ze to wszystko sie zmieniło na plus
Żelku jedliśmy z tubylcami i było pyszne jedzonko. Ja na tłuste straszliwie wyczulona jestem nie ruszę dania jak widzę tłuszcz. Tu masz przykład jedzonka kupownego w ichniej restauracyjce
Nasz spacer po mieście powoli dobiega końca. Jeszcze tylko idziemy zobaczyć meczet. Niestety był zamknięty
I ruszamy w kierunku przystani. Będziemy oglądali Melakkę od strony rzeki.
Mijamy stary młyn wodny - Kincir Air Kesultanan Malayn Melaka. Młyn pracował na pożytek Pałacu Sułtana i jest swiadectwem poziomu rozwoju cywilizacji i technologii islamskiej w tamtych czasach
Za 30 RM kupujemy bilety na godzinny rejs. Nam się bardzo podobało, trochę szkoda, ze nie mogliśmy popłynąć wieczorem, pewnie widoki oświetlonego miasta by nas powaliły. Jedna przestroga, jak ktoś ma "wrażliwe uszy" niech sie trzyma z daleka od rejsów. Przez godzinę muza tak dudni, że uszy same odpadają
Rejs był strzałem w dziesiątkę , to teraz jeszcze zobaczymy miasto z okien autobusu nr 17. Jeszcze ostatni rzut oka na mój pojazd i plac.
Teraz jedziemy zobaczyć Portugalską wioskę , którą do dnia dzisiejszego zamieszkują potomkowie portugalskich kolonialistów. Podobno zachowali oni zwyczaje i tradycje portugalskie, preferują portugalską kuchnię i obchodzą święta narodowe Portugalii. Co pewien czas odnawiają swoje domy i wewnątrz unowocześniają je, ale na zewnątrz zostawiają w pierwotnym stylu. Domek numer 10 pozostawiono bez żadnych zmian, dla celów turystycznych, zatrzymuje się przed dnim autobus. My jednak nie wysiadamy, jedziemy już na dworzec autobusowy i podziwiamy inne części miasta przez straszliwie wypaćkane szyby. Okna się nie otwierały i nie dawało się robić fotek
Po przejechaniu całej Melaki docieramy na dworzec. Kupujemy bilety do KL za całe 13.40 RM i podjeżdza nasz autobus
Ostatni dzień w KL przeznaczamy na zwiedzanie i zakupy, wieczorem już nas tu nie będzie
Zaczynamy od Litle India, która jest oddalona od naszego hotelu jakieś 10 min spacerkiem. Niestety rano dzielnica nie ma takiego uroku, tutaj klimatu dodają kolorowe pozapalane światełka, bez nich to nie to samo miejsce.
Zanim dojdziemy na słynną ulicę "oryginałów" zachodzimy do małej uroczej chińskiej światyni
teraz już tylko przebicie się między samochodami i będziemy na Petaling Street
To miejsce znają wszyscy. To tutaj kupuje się "oryginalne" towary światowych marek, tylko ceny o wiele niższe i otoczenie mniej ekskluzywne Zegarki, odzież , obuwie, elektronika biżuteria, jesteśmy osaczeni . Dla udających się na zakupy małe info, w trakcie dnia stragany zmieniają miejsce postoju, robi się straszne zamieszanie, nie chodźcie tam między 12.00 a 13.00
Pomiędzy sklepami i straganami z Armanim, Chanelkiem i innymi takimi znajdujemy jedzonko, tu kupisz wszystko
Dochodzimy do kolejnego symbolu miasta . Jakiż on był wspaniały, jak pięknie pachniał i jak nieziemsko smakował . Dodatkowo mamy mega farta ciacho jest jeszcze gorące
Malezja wymyśliła fajny sposób na promowanie miejsc do odwiedzenia. Mają własną Księgę Rekorów, każdego roku bite są rekordy w różnych kategoriach. Zapisanie w księdze gwarantuje reklamowanie przez państwo miejsca, w którym był bity rekord i w prosty sposob pozyskujemy chętnych do odwiedzenia, jeden przyjedzie na ciacho inny zobaczyć mega dywan kwiatowy. Jakie to proste
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Mega zadowoleni idziemy dalej
aż dochodzimy do wspomnianej wcześniej Cheng Hoon Teng
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Ale mi sie tu podoba
Kurde,,,jakos nie moge sobie wyobrazic tych szczurów biegajacych tam po chodnikach bo to co pokazujesz to takie wszystko czyste sie wydaje A Momis to mnie zasmuciła ta informacja z tym jedzeniem-bo my z tych co lubia w tłumie tubylców nowe smaki poznawac i pooszczedzac troche -no mam tez nadzieje,ze to wszystko sie zmieniło na plus
Żelku jedliśmy z tubylcami i było pyszne jedzonko. Ja na tłuste straszliwie wyczulona jestem nie ruszę dania jak widzę tłuszcz. Tu masz przykład jedzonka kupownego w ichniej restauracyjce
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Nasz spacer po mieście powoli dobiega końca. Jeszcze tylko idziemy zobaczyć meczet. Niestety był zamknięty
I ruszamy w kierunku przystani. Będziemy oglądali Melakkę od strony rzeki.
Mijamy stary młyn wodny - Kincir Air Kesultanan Malayn Melaka. Młyn pracował na pożytek Pałacu Sułtana i jest swiadectwem poziomu rozwoju cywilizacji i technologii islamskiej w tamtych czasach
Za 30 RM kupujemy bilety na godzinny rejs. Nam się bardzo podobało, trochę szkoda, ze nie mogliśmy popłynąć wieczorem, pewnie widoki oświetlonego miasta by nas powaliły. Jedna przestroga, jak ktoś ma "wrażliwe uszy" niech sie trzyma z daleka od rejsów. Przez godzinę muza tak dudni, że uszy same odpadają
Widoki z łodzi
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Rejs był strzałem w dziesiątkę , to teraz jeszcze zobaczymy miasto z okien autobusu nr 17. Jeszcze ostatni rzut oka na mój pojazd i plac.
Teraz jedziemy zobaczyć Portugalską wioskę , którą do dnia dzisiejszego zamieszkują potomkowie portugalskich kolonialistów. Podobno zachowali oni zwyczaje i tradycje portugalskie, preferują portugalską kuchnię i obchodzą święta narodowe Portugalii. Co pewien czas odnawiają swoje domy i wewnątrz unowocześniają je, ale na zewnątrz zostawiają w pierwotnym stylu. Domek numer 10 pozostawiono bez żadnych zmian, dla celów turystycznych, zatrzymuje się przed dnim autobus. My jednak nie wysiadamy, jedziemy już na dworzec autobusowy i podziwiamy inne części miasta przez straszliwie wypaćkane szyby. Okna się nie otwierały i nie dawało się robić fotek
Po przejechaniu całej Melaki docieramy na dworzec. Kupujemy bilety do KL za całe 13.40 RM i podjeżdza nasz autobus
ruszamy w kierunku KL
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Ostatni dzień w KL przeznaczamy na zwiedzanie i zakupy, wieczorem już nas tu nie będzie
Zaczynamy od Litle India, która jest oddalona od naszego hotelu jakieś 10 min spacerkiem. Niestety rano dzielnica nie ma takiego uroku, tutaj klimatu dodają kolorowe pozapalane światełka, bez nich to nie to samo miejsce.
teraz jedziemy na China Town
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Zanim dojdziemy na słynną ulicę "oryginałów" zachodzimy do małej uroczej chińskiej światyni
teraz już tylko przebicie się między samochodami i będziemy na Petaling Street
To miejsce znają wszyscy. To tutaj kupuje się "oryginalne" towary światowych marek, tylko ceny o wiele niższe i otoczenie mniej ekskluzywne Zegarki, odzież , obuwie, elektronika biżuteria, jesteśmy osaczeni . Dla udających się na zakupy małe info, w trakcie dnia stragany zmieniają miejsce postoju, robi się straszne zamieszanie, nie chodźcie tam między 12.00 a 13.00
Pomiędzy sklepami i straganami z Armanim, Chanelkiem i innymi takimi znajdujemy jedzonko, tu kupisz wszystko
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/