O wypraszam nosacze to moja działk, hiii Mika a masz takiego co sie łądnie zaprezenował, to i owo hiii bo wiesz ja cal dwa dni goniłam, za tym i owym i nic zaden mi sie godnie nie zaprezentował, tak jak powinien
O wypraszam nosacze to moja działk, hiii Mika a masz takiego co sie łądnie zaprezenował, to i owo hiii bo wiesz ja cal dwa dni goniłam, za tym i owym i nic zaden mi sie godnie nie zaprezentował, tak jak powinien
Mara, mało Ci ?? dobra widziałem u Miki jednego przystojniaka ze szminką
to jeszcze parę Nosatych zapodam na dobranoc, może się komuś przyśnią te małpie przystojniaki
Na drugim karmieniu, na „platformie B” dużo więcej, przychodzi kilka stad po kilkanaście szt. Jest bardzo dużo malutkich. Są wszędzie, dookoła i tak bliziutko, wchodzą nawet na nasze pomosty i mamy je na wyciągnięcie ręki!!!! Ja jestem otumaniona szczęściem i Paweł mówi, że mam swój raj. Mówi, że mam tak zachwycony wyraz twarzy, że od razu widać, że mi się podobają. Faktycznie, nosacze pokochałam od pierwszego wejrzenia i teraz jeszcze bardziej to uczucie rozkwitło. Nie umiem opisać emocji, jakie przeżywam obserwując je tak blisko.
!!To jest kompletnie inne uczucie niż oglądanie ich w TV. To tak samo jak oglądanie jazdy na rollercoasterze na monitorze albo prawdziwa jazda super kolejką górską… uczucie nie do opisania. Ja tu mam wśród tych „brzydaków” wrażenia jak z takiego rollercoastera… jest moc!
Jesteśmy świadkami walki samców. Ganiają się po gałęziach, po dachu budynku, po platformach. Straszą, fukają na siebie i przeganiają. Ale akcja! Obyło się na szczęście bez krwi i ofiar. Postraszyły się jedynie.
za chwilę, na barierkę przyszedł i usiadł młody nosacz
odwrócił sie znowu do zachwyconej publiczności i uśmiechnął po swojemu a ja padłam mu do stóp i od dołu podziwiałam...
chwilę po tym, zawitał do nas młody
ten był najstarszym samcem, który dziś przyszedł
wiadomo że najstarszy bo miał największy ... nos
i nura do wody, bo jedzonko pływało i by się zmarnowało...
kolejna mokra akcja
młodzież harcuje
senior rodu z powagą je i obserwuje najbliższych
Samiec ze swoimi żonami
nagle... scenka rodzinna... krzyk na młodego co wariuje cały czas
a młody na to...
i hyc na drzewo i patrzy na matkę z góry z zadowoleniem...
i znowu pokazuje co o tym mysli...
i nagle dostrzegamy lecącego dzioborożca
Po zakończonym „nosaczowym spektaklu” ruszamy dalej w drogę. Mamy stąd około 1,5 godz. jazdy. Wokół znów same plantacje palm.
W pewnym momencie na drodze widzimy wywrócony wojskowy pojazd na gąsienicach... prawie czołg...
Jezuuuu, co tu robi takie coś czołgowate i w dodatku gąsiennicami do góry... i wokół całe zamieszanie, jakieś ciężkie sprzęty próbują go odwrócić...
Kierowca nam tłumaczy że wojsco za szyko jechało i na zakręcie nie wyrobili...
O, do licha, czy tu aby jest bezpiecznie??? Gdzie mysmy przyjechali
o jest i drugi... chyba czołg...
Dalej w drodze podziwiamy meczety z wpływami architektury hinduistycznej (daszki schodkowe i brak minaretów)
młode laseczki wychodzące ze szkoły
i piękne drewniane chatki, budowane zazwyczaj na palach, ponieważ w porze deszczowej (listopad – luty) wszystko tu „pływa”, więc domki stoją wręcz na wodzie, najgorzej pada podobno w styczniu, tak twierdzi nasz driver.
Dojeżdżamy do Buit Garam, Medan Selera cofee shop, gdzie mamy meeting point z organizatorem naszego tripu na rzekę.
Jemy lunch, bardzo tanio (27 rm za 4 os), ryż, wybór różnych mięs i warzyw.
Towarzyszy nam kotek, który zaszczycił Michała, wskoczył na krzesło i za chwilę zasnął
Punktualnie o 14.00 przyjeżdża po nas autobus i jedziemy nad rzekę Kinabatangan, skąd przeprawiamy się łodzią do hotelu.
Rezerwowaliśmy 2 dniową wycieczkę w „insabah.com”. Byli najtańsi. Ta przyjemność nie należy do tanich, więc cena 415 rm/os jest bardzo atrakcyjna, jak się okazuje. W tym mieliśmy nocleg w fajnym domku, w uroczym ośrodku „Nature Lodge Kinabatangan”, pośród dżungli, nad rzeką, 2 posiłki i 2 rejsy.
Rzeka Kinabatangan jest drugą najdłuższą na Borneo, ma 561 km. A ta „naj” jest jedynie o 1 km dłuższa.
Najpierw jesteśmy zakwaterowani do naszych domków, mamy chwilę wolną. Zaczyna padać, potem nawet leje, grzmi…. A my zaraz ruszamy na popołudniowy rejs.
No to czuję w Tobie pokrewną duszę, choć w Tobie... tak przez te gadziny
Mika - ale się uśmiałam z tego groźnego, a za chwilę uśmiechającego się nosacza Świetny! Ale zaskoczył mnie zębami, nie wiedziałam, że mają takie kły
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
jak patrzę na Twoje zdjęcia i czytam relację to czuję mega niedosyt...
zdecydowanie marzą mi się noclegi w Sepilok, Sukau, Tabin Wildlife, Lahad Datu, Danum Valley, Abai i Sempornie...
.
No ładnie, to jest Was już dwoje
...nieważne gdzie, ważne z kim...
O wypraszam nosacze to moja działk, hiii Mika a masz takiego co sie łądnie zaprezenował, to i owo hiii bo wiesz ja cal dwa dni goniłam, za tym i owym i nic zaden mi sie godnie nie zaprezentował, tak jak powinien
www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu
Mara, mało Ci ?? dobra widziałem u Miki jednego przystojniaka ze szminką
.
to jeszcze parę Nosatych zapodam na dobranoc, może się komuś przyśnią te małpie przystojniaki
Na drugim karmieniu, na „platformie B” dużo więcej, przychodzi kilka stad po kilkanaście szt. Jest bardzo dużo malutkich. Są wszędzie, dookoła i tak bliziutko, wchodzą nawet na nasze pomosty i mamy je na wyciągnięcie ręki!!!! Ja jestem otumaniona szczęściem i Paweł mówi, że mam swój raj. Mówi, że mam tak zachwycony wyraz twarzy, że od razu widać, że mi się podobają. Faktycznie, nosacze pokochałam od pierwszego wejrzenia i teraz jeszcze bardziej to uczucie rozkwitło. Nie umiem opisać emocji, jakie przeżywam obserwując je tak blisko.
!!To jest kompletnie inne uczucie niż oglądanie ich w TV. To tak samo jak oglądanie jazdy na rollercoasterze na monitorze albo prawdziwa jazda super kolejką górską… uczucie nie do opisania. Ja tu mam wśród tych „brzydaków” wrażenia jak z takiego rollercoastera… jest moc!
Jesteśmy świadkami walki samców. Ganiają się po gałęziach, po dachu budynku, po platformach. Straszą, fukają na siebie i przeganiają. Ale akcja! Obyło się na szczęście bez krwi i ofiar. Postraszyły się jedynie.
za chwilę, na barierkę przyszedł i usiadł młody nosacz
odwrócił sie znowu do zachwyconej publiczności i uśmiechnął po swojemu a ja padłam mu do stóp i od dołu podziwiałam...
chwilę po tym, zawitał do nas młody
ten był najstarszym samcem, który dziś przyszedł
wiadomo że najstarszy bo miał największy ... nos
i nura do wody, bo jedzonko pływało i by się zmarnowało...
kolejna mokra akcja
młodzież harcuje
senior rodu z powagą je i obserwuje najbliższych
Samiec ze swoimi żonami
nagle... scenka rodzinna... krzyk na młodego co wariuje cały czas
a młody na to...
i hyc na drzewo i patrzy na matkę z góry z zadowoleniem...
i znowu pokazuje co o tym mysli...
i nagle dostrzegamy lecącego dzioborożca
Po zakończonym „nosaczowym spektaklu” ruszamy dalej w drogę. Mamy stąd około 1,5 godz. jazdy. Wokół znów same plantacje palm.
W pewnym momencie na drodze widzimy wywrócony wojskowy pojazd na gąsienicach... prawie czołg...
Jezuuuu, co tu robi takie coś czołgowate i w dodatku gąsiennicami do góry... i wokół całe zamieszanie, jakieś ciężkie sprzęty próbują go odwrócić...
Kierowca nam tłumaczy że wojsco za szyko jechało i na zakręcie nie wyrobili...
O, do licha, czy tu aby jest bezpiecznie??? Gdzie mysmy przyjechali
o jest i drugi... chyba czołg...
Dalej w drodze podziwiamy meczety z wpływami architektury hinduistycznej (daszki schodkowe i brak minaretów)
młode laseczki wychodzące ze szkoły
i piękne drewniane chatki, budowane zazwyczaj na palach, ponieważ w porze deszczowej (listopad – luty) wszystko tu „pływa”, więc domki stoją wręcz na wodzie, najgorzej pada podobno w styczniu, tak twierdzi nasz driver.
Dojeżdżamy do Buit Garam, Medan Selera cofee shop, gdzie mamy meeting point z organizatorem naszego tripu na rzekę.
Jemy lunch, bardzo tanio (27 rm za 4 os), ryż, wybór różnych mięs i warzyw.
Towarzyszy nam kotek, który zaszczycił Michała, wskoczył na krzesło i za chwilę zasnął
Punktualnie o 14.00 przyjeżdża po nas autobus i jedziemy nad rzekę Kinabatangan, skąd przeprawiamy się łodzią do hotelu.
Rezerwowaliśmy 2 dniową wycieczkę w „insabah.com”. Byli najtańsi. Ta przyjemność nie należy do tanich, więc cena 415 rm/os jest bardzo atrakcyjna, jak się okazuje. W tym mieliśmy nocleg w fajnym domku, w uroczym ośrodku „Nature Lodge Kinabatangan”, pośród dżungli, nad rzeką, 2 posiłki i 2 rejsy.
Rzeka Kinabatangan jest drugą najdłuższą na Borneo, ma 561 km. A ta „naj” jest jedynie o 1 km dłuższa.
Najpierw jesteśmy zakwaterowani do naszych domków, mamy chwilę wolną. Zaczyna padać, potem nawet leje, grzmi…. A my zaraz ruszamy na popołudniowy rejs.
cdn
Lordziu, ty Świntuszku... myslisz, że nosacz-owe się "malują" ???
Pięknie Mika tak blisko natury, że bliżej się chyba nie da
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Nosacze - arcycudne !!!!!!!
Mika, tez czuje sie zaskoczony informacja o ich niewielkich rozmiarach, wydawalo mi sie, ze to duze malpy.
Moje Pstrykanie i nie tylko