Marylka obserwuje pogodę na Kubie leje, burze ,pioruny, zero słońca pogoda 30 stopni.Jak to wyglądało u Ciebie
No bo teraz tam zaczela sie pora deszczowa. Chyba jakos w maju sie zaczyna i trwa do października. Wiec jest duszno i deszczowo. U nas pogoda była idealna, czasami pojawiały sie jakieś chmury, ale chyba ani raz nie padało, a temperatura była w granicach 28-30 stopni, idealna do zwiedzania, wiał wiaterek, wiec nie odczuwało się jakoś bardzo tej temperatury.
Dobra, to idziemy sobie przed siebie. Gdzieś na pewno dojdziemy. Po drodze fotografujemy życie na ulicach, czyli w sumie jedyna rzecz jaką można w Hawanie fotografować. Docieramy do czegoś w rodzaju parku z jakaś mega długą kolejka. Tak to musi być Coppelia, czyli najsłynniejsze lody w Hawanie. Wreszcie mi się buzia uśmiechnęła. No to skosztujemy pysznych lodów pomyślałam. Od razu na myśl przyszły mi zapominane już smaki lodów z przed 25 lat. Takich domowych, bez konserwantów. Kolejka mega długa, do tego naszych kilkuminutowych obserwacji wygląda jakby się w ogóle nie przesuwała. Nagle podchodzi do nas strażnik i mówi, że jeśli chcemy lody za pesos, to musimy stać w kolejce, jeśli za CUC to możemy wejść od razu. Chwilę się zawahaliśmy, pytamy jaka jest ta cena w CUC, ten mówi, że nie wie…dziwne, ale ryzykujemy i mówimy, że chcemy za CUC. ten nas przeprowadza poza kolejką, potem przekazuje kolejnemu strażnikowi, ten nas prowadzi gdzieś po schodach do takiej małej kanciapki z dwoma pustymi stolikami. Pan w drzwiach przedstawia nam ofertę, która zaczynała się od 5CUC, wysłuchaliśmy, podziękowaliśmy i uciekliśmy. Już mieliśmy wychodzić, kiedy to na dole zobaczyliśmy malutką grupkę Kubańczyków, która czekała do przydziału miejsc przy barze. Dołączyliśmy zatem nieśmiało do niej i dopiero teraz zrozumiałam cały ten system. Przy barze jest 10 krzeseł, i wpuszczają po 10 osób. Jak wszyscy zjedzą, to myją plastikowe miseczki i wpuszczają kolejnych 10 Taki zagmatwany system Pan najpierw od każdego zebrał zamówienie, dylematu nie mieliśmy, bo okazało się, że jest tylko jeden smak, waniliowy Potem pan otworzył wielką chłodnię i zaczął nakładać na plastikowe miseczki lody, każdemu po 5 sztuk! Takich mega wielkich. Do tego jeszcze jakieś ciastka nakładał i miodem polewał Ja zamówiłam tylko 2, bo 5 to bym tam za nic w świecie do siebie nie wcisnęła No, to jemy lody
No to teraz pewno jesteście ciekawi jak smakowały? Hmmm…no, niestety nie doznałam wspomnień z dzieciństwa, może nie były złe, ale dobrymi, też je ciężko było nazwać. No ale zapłaciliśmy całe 5 pesos, tak więc 24 razy mniej niż za te same, na pięterku w kąciku dla turystów Za to doświadczenie bardzo fajne i nawet powiem wam szczerze, że te lody poprawiły mi całkiem humor To gdzie teraz idziemy? Może w końcu zajrzymy na ten słynny Malecon? Miejsce gdzie można chwilkę pospacerować, zatrzymać się, odpocząć, popatrzeć na wielkie fale rozbijające się o skalisty brzeg. To tutaj każdego wieczoru, kiedy słońce zaczyna się chylić spotykają się pary, zakochani, grupki przyjaciół, rodziny z dziećmi. Każdy przychodzi, żeby odpocząć, posiedzieć, poprzytulać się w promieniach zachodzącego słońca. My byliśmy co prawda jeszcze grubo przed zachodem, ale przeszliśmy dobre dwa może nawet trzy kilometry. Wiaterek nam powiewał, słonko świeciło, fajnie jest!
Odpoczęliśmy, pogapiliśmy się na chłopaków łowiących ryby i znowu zanurkowaliśmy w wąskich uliczkach Hawany. Z dala od muzeów, turystycznych ulic i atrakcji. Mieliśmy nadzieję, na jakieś fajne portrety Kubańczyków, ale to okazało się dość skomplikowane. Generalnie trzeba by zabrać ze sobą dużą sakiewkę kuków, żeby móc za każdą fotkę zapłacić. Niestety, ale zrobienie komuś portretu za jeden uśmiech jest niemal nie możliwe. Udało nam się kilka, ale tylko dlatego, że najpierw nawiązywaliśmy rozmowę z osobnikiem, którego chcieliśmy sfotografować i kiedy już troszkę nas polubił to pytaliśmy czy możemy zrobić zdjęcie i wtedy najczęściej się zgadzali. Może gdybyśmy lepiej znali hiszpański to byłoby znacznie łatwiej. Ponieważ złapało nas pragnienie, weszliśmy do baru dla Kubańczyków (turyści przypuszczam, że bali by się tutaj cokolwiek wypić) zresztą sprzedawali tam piwo i tylko piwo. Nawet wody nie było, nie wspominając o jakiejś limonadzie Usiedliśmy na chwilę, żeby wczuć się w tą barową atmosferę. Marcel od razu znalazł przyjaciela do rozmowy. Wyobraźcie sobie, że starszy pan bardzo dobrze mówił po angielsku. Ja oddawałam się przyjemności fotografowania, co panom barowiczom wyjątkowo się spodobało.
Ja uwielbiaaam takie klimaty!!! Wtedy wiem, że jestem w danym kraju...:) a nie gdzieś w skansenie..... Zazwyczaj mile turystę przyjmują w takich miejscach, no dobra, może raz mnie wyrzucili w Marrakeszu, ale co tam....
Ja uwielbiaaam takie klimaty!!! Wtedy wiem, że jestem w danym kraju...:) a nie gdzieś w skansenie..... Zazwyczaj mile turystę przyjmują w takich miejscach, no dobra, może raz mnie wyrzucili w Marrakeszu, ale co tam....
Doczytałam Widzę,że w Hawanie jakiegoś pecha mieliście ale foty obłędne No ie boczne uliczki i targ -super
P.S. Kubę musiałam odwołać,ponieważ Osobisty mi się pochorował i nie było szans,żeby ten wyjazd zrobić
Marylka obserwuje pogodę na Kubie leje, burze ,pioruny, zero słońca pogoda 30 stopni.Jak to wyglądało u Ciebie
basia35
No bo teraz tam zaczela sie pora deszczowa. Chyba jakos w maju sie zaczyna i trwa do października. Wiec jest duszno i deszczowo. U nas pogoda była idealna, czasami pojawiały sie jakieś chmury, ale chyba ani raz nie padało, a temperatura była w granicach 28-30 stopni, idealna do zwiedzania, wiał wiaterek, wiec nie odczuwało się jakoś bardzo tej temperatury.
http://www.addicted-to-passion.com
Dobra, to idziemy sobie przed siebie. Gdzieś na pewno dojdziemy. Po drodze fotografujemy życie na ulicach, czyli w sumie jedyna rzecz jaką można w Hawanie fotografować. Docieramy do czegoś w rodzaju parku z jakaś mega długą kolejka. Tak to musi być Coppelia, czyli najsłynniejsze lody w Hawanie. Wreszcie mi się buzia uśmiechnęła. No to skosztujemy pysznych lodów pomyślałam. Od razu na myśl przyszły mi zapominane już smaki lodów z przed 25 lat. Takich domowych, bez konserwantów. Kolejka mega długa, do tego naszych kilkuminutowych obserwacji wygląda jakby się w ogóle nie przesuwała. Nagle podchodzi do nas strażnik i mówi, że jeśli chcemy lody za pesos, to musimy stać w kolejce, jeśli za CUC to możemy wejść od razu. Chwilę się zawahaliśmy, pytamy jaka jest ta cena w CUC, ten mówi, że nie wie…dziwne, ale ryzykujemy i mówimy, że chcemy za CUC. ten nas przeprowadza poza kolejką, potem przekazuje kolejnemu strażnikowi, ten nas prowadzi gdzieś po schodach do takiej małej kanciapki z dwoma pustymi stolikami. Pan w drzwiach przedstawia nam ofertę, która zaczynała się od 5CUC, wysłuchaliśmy, podziękowaliśmy i uciekliśmy. Już mieliśmy wychodzić, kiedy to na dole zobaczyliśmy malutką grupkę Kubańczyków, która czekała do przydziału miejsc przy barze. Dołączyliśmy zatem nieśmiało do niej i dopiero teraz zrozumiałam cały ten system. Przy barze jest 10 krzeseł, i wpuszczają po 10 osób. Jak wszyscy zjedzą, to myją plastikowe miseczki i wpuszczają kolejnych 10 Taki zagmatwany system Pan najpierw od każdego zebrał zamówienie, dylematu nie mieliśmy, bo okazało się, że jest tylko jeden smak, waniliowy Potem pan otworzył wielką chłodnię i zaczął nakładać na plastikowe miseczki lody, każdemu po 5 sztuk! Takich mega wielkich. Do tego jeszcze jakieś ciastka nakładał i miodem polewał Ja zamówiłam tylko 2, bo 5 to bym tam za nic w świecie do siebie nie wcisnęła No, to jemy lody
http://www.addicted-to-passion.com
No to teraz pewno jesteście ciekawi jak smakowały? Hmmm…no, niestety nie doznałam wspomnień z dzieciństwa, może nie były złe, ale dobrymi, też je ciężko było nazwać. No ale zapłaciliśmy całe 5 pesos, tak więc 24 razy mniej niż za te same, na pięterku w kąciku dla turystów Za to doświadczenie bardzo fajne i nawet powiem wam szczerze, że te lody poprawiły mi całkiem humor To gdzie teraz idziemy? Może w końcu zajrzymy na ten słynny Malecon? Miejsce gdzie można chwilkę pospacerować, zatrzymać się, odpocząć, popatrzeć na wielkie fale rozbijające się o skalisty brzeg. To tutaj każdego wieczoru, kiedy słońce zaczyna się chylić spotykają się pary, zakochani, grupki przyjaciół, rodziny z dziećmi. Każdy przychodzi, żeby odpocząć, posiedzieć, poprzytulać się w promieniach zachodzącego słońca. My byliśmy co prawda jeszcze grubo przed zachodem, ale przeszliśmy dobre dwa może nawet trzy kilometry. Wiaterek nam powiewał, słonko świeciło, fajnie jest!
http://www.addicted-to-passion.com
Odpoczęliśmy, pogapiliśmy się na chłopaków łowiących ryby i znowu zanurkowaliśmy w wąskich uliczkach Hawany. Z dala od muzeów, turystycznych ulic i atrakcji. Mieliśmy nadzieję, na jakieś fajne portrety Kubańczyków, ale to okazało się dość skomplikowane. Generalnie trzeba by zabrać ze sobą dużą sakiewkę kuków, żeby móc za każdą fotkę zapłacić. Niestety, ale zrobienie komuś portretu za jeden uśmiech jest niemal nie możliwe. Udało nam się kilka, ale tylko dlatego, że najpierw nawiązywaliśmy rozmowę z osobnikiem, którego chcieliśmy sfotografować i kiedy już troszkę nas polubił to pytaliśmy czy możemy zrobić zdjęcie i wtedy najczęściej się zgadzali. Może gdybyśmy lepiej znali hiszpański to byłoby znacznie łatwiej. Ponieważ złapało nas pragnienie, weszliśmy do baru dla Kubańczyków (turyści przypuszczam, że bali by się tutaj cokolwiek wypić) zresztą sprzedawali tam piwo i tylko piwo. Nawet wody nie było, nie wspominając o jakiejś limonadzie Usiedliśmy na chwilę, żeby wczuć się w tą barową atmosferę. Marcel od razu znalazł przyjaciela do rozmowy. Wyobraźcie sobie, że starszy pan bardzo dobrze mówił po angielsku. Ja oddawałam się przyjemności fotografowania, co panom barowiczom wyjątkowo się spodobało.
http://www.addicted-to-passion.com
ten bar jest mega !! Sto razy ciekawsze doświadczenie niż muzeum rewolucji.
Dobrze piszesz. 99 % turystów bałoby się tam wejść. I dlatego nie zobaczyli prawdziwej Kuby. A Wy jakoś przeżyliście ::)))
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
Jak ja kocham takie mało turystyczne klimaty
Ja byłam na Kubie wieeeeeki temu, z biurem ale z zajebistą pilotką, która nas ciągnęła do "prawdziwej" Kuby (w tym do nielegalnych lokali ) i to było
Ech, jeszcze kilka relacji i skuszę się na powrót na Kubę
Ja uwielbiaaam takie klimaty!!! Wtedy wiem, że jestem w danym kraju...:) a nie gdzieś w skansenie..... Zazwyczaj mile turystę przyjmują w takich miejscach, no dobra, może raz mnie wyrzucili w Marrakeszu, ale co tam....
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Ja uwielbiaaam takie klimaty!!! Wtedy wiem, że jestem w danym kraju...:) a nie gdzieś w skansenie..... Zazwyczaj mile turystę przyjmują w takich miejscach, no dobra, może raz mnie wyrzucili w Marrakeszu, ale co tam....
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/