Trochę martwi mnie to ,że być może teraz po ociepleniu stosunków z USA takiej Kuby jak Ty teraz, już się nie zobaczy.Prędko się tam nie wybiorę a za kilka lat zacznie się tam zmieniać.Kubańczycy zasługują na lepsze życie,ale nowoczesność i tam w końcu napsuje.
Marylka,najpiekniejsze są te zaułki ,a tak wogóle wszystko jest piękne
—
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Dokładnie Tomku - dlatego szkoda nam było czasu na zwiedzanie muzeów, zostawiamy to dla innych
Trampek, takich pilotów to już chyba teraz ze świczką szkukać
Momi - No ale jak to tak, to oni nie wiedzieli, że to ty jesteś ta słynna Sznupcia? Co za beszczelnosć normalnie!
Asiu - szukaj, szukaj, na pewno coś znajdziesz
Mika - no i nawet kilka moich zdjęć speszjal for ju Następny dzien bedzie na Playas del Estas, to cie tam zasypie moimi fotkami, bo kaurat tam chyba sie Marcelowi nudzilo i pstrykal bez konca
Janjus - jesli jakies zmiany nastapia, to na pewno nie beda to zmiany plus dla turystow, ale za to zmiany na plus dla Kubanczykow, a o to tak naparwde w tym wszystkim chodzi.
Chyba zgłodnieliśmy, pora więc coś zjeść. Miałam małą ściągę z miejscami gdzie ponoć dobre jedzonko serwują, miała to być sprawdzona restauracja dla Kubańczyków, gdzie można płacić w pesos. Wzięliśmy więc rowerową taxi i poprosiliśmy, żeby nas podrzuciła pod wskazany adres. Dojechaliśmy, taksówkarz pokazał nam palcem, że mamy przejść przez ulicę i po drugiej stronie będzie restauracja której szukamy. Na nic zdały się kilkunastominutowe poszukiwania, nikt nie znał tej restauracji. W końcu jakaś pani powiedziała nam, że ją zlikwidowali. No to pytamy, gdzie tutaj można dobrze zjeść i nie koniecznie chodzi nam o restaurację dla turystów. Wzruszyła ramionami. No nic, jakoś sobie poradzimy. Dotarliśmy do malutkiej restauracji na piętrze w kamienicy, ponoć jeszcze kilka miesięcy temu, było tutaj zwykłe mieszkanie. Sympatyczny chłopak, który zarządzał tą restauracyjką usiadł z nami przy stoliku i przez dobrą godzinę opowiadał nam o Kubie. O tym jak w ostatnich latach zmienili się Kubańczycy, jak zmienił się ich stosunek do turystów...
Po obiedzie poplątaliśmy się znowu po uliczkach. Złapaliśmy ostatnie promyki zachodzącego słońca i zmęczeni Hawaną poszliśmy do naszej casy. Właśnie, chyba jeszcze nic o niej nie pisałam. Zarezerwowaliśmy ją jeszcze w domu, przez internet, a konkretnie przez jedno z kubańskich pośrednictw. Patrząc z perspektywy czasu, to była chyba jedna z bardziej klimatycznych cas w jakiej nocowaliśmy na Kubie. A już z całą pewnością serwowali tam najpyszniejsze śniadanko. Sałatka owocowa, omlet, ser żółty, a nawet szynka, do tego codziennie inne ciasto i inny sok ze świeżych owoców. Później ani szynki ani sera nie było nam dane przez cały pobyt skosztować. Pokój dostaliśmy większy niż zamówiliśmy. Właścicielka była przemiła, aczkolwiek nie naprzykrzała się z oferowaniem jakichkolwiek usług. Sama casa, fajnie położona, piękny widok z balkonu. Pokój codziennie sprzątany, co jak się potem okazało na Kubie nie jest wcale normą. Lokalizacja też super, w Starej Hawanie, wszędzie było blisko na nogach. Pierwsze zdjęcie to widok z balkonu naszej casy.
Pięknie Marylko!!!! dla mnie nadal Hawana jest NAJ, z miast które widziałam, które mają klimat i duszę, do których chciałabym wrócić... to Havana wymiata, ale czekam niecierpliwie na te inne miasta, które były dla Ciebie jeszcze ciekawsze... i na te palemki czekamy
Marylko - mimo ze Hawana niezbyt Ci się spodobała, to pięknie ją pokazujesz, zwłaszcza miejsca poza utartymi ścieżkami. Z tej "hawańskiej" serii najbardziej podobają mi się zdjęcia z Twoich dwóch ostatnich postów.
Ja podobnie jak Mika byłam (ciągle jestem) zachwycona Hawaną, może dlatego, że nie miałam jakichś szczególnych oczekiwań, pojechałam trochę w ciemno, bo byłam dość dawno i wtedy nie było tylu relacji, więc i zdjęć przed wyjazdem się nie naoglądałam. Ale podobało mi się też Santiago, podobne w zabudowie do Hawany, ale mniejsze i ludzie też trochę inni, no i Baracoa z okolicami, tam było bardziej dziko i tropikalnie, według mnie ciekawiej niż w dolinie Vinales. Bardzo ciekawa jestem zdjęć i Twoich opowieści ze wschodniej Kuby
Marylko, bardzo mi sie podoba Hawana Twoimi oczami! A zdjęcia - mistrzostwo!!! Piękne!
Szukami biletów symultanicznie - na Kubę i na Dubaj. Może coś z tego wyjdzie
super, znów porcyjka ślicznej Hawany
Trochę martwi mnie to ,że być może teraz po ociepleniu stosunków z USA takiej Kuby jak Ty teraz, już się nie zobaczy.Prędko się tam nie wybiorę a za kilka lat zacznie się tam zmieniać.Kubańczycy zasługują na lepsze życie,ale nowoczesność i tam w końcu napsuje.
Marylka,najpiekniejsze są te zaułki ,a tak wogóle wszystko jest piękne
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
Dokładnie Tomku - dlatego szkoda nam było czasu na zwiedzanie muzeów, zostawiamy to dla innych
Trampek, takich pilotów to już chyba teraz ze świczką szkukać
Momi - No ale jak to tak, to oni nie wiedzieli, że to ty jesteś ta słynna Sznupcia? Co za beszczelnosć normalnie!
Asiu - szukaj, szukaj, na pewno coś znajdziesz
Mika - no i nawet kilka moich zdjęć speszjal for ju Następny dzien bedzie na Playas del Estas, to cie tam zasypie moimi fotkami, bo kaurat tam chyba sie Marcelowi nudzilo i pstrykal bez konca
Janjus - jesli jakies zmiany nastapia, to na pewno nie beda to zmiany plus dla turystow, ale za to zmiany na plus dla Kubanczykow, a o to tak naparwde w tym wszystkim chodzi.
http://www.addicted-to-passion.com
to ja już waruję przy kompie Marylko.... jak teraz palemkowo będzie... wow...
Chyba zgłodnieliśmy, pora więc coś zjeść. Miałam małą ściągę z miejscami gdzie ponoć dobre jedzonko serwują, miała to być sprawdzona restauracja dla Kubańczyków, gdzie można płacić w pesos. Wzięliśmy więc rowerową taxi i poprosiliśmy, żeby nas podrzuciła pod wskazany adres. Dojechaliśmy, taksówkarz pokazał nam palcem, że mamy przejść przez ulicę i po drugiej stronie będzie restauracja której szukamy. Na nic zdały się kilkunastominutowe poszukiwania, nikt nie znał tej restauracji. W końcu jakaś pani powiedziała nam, że ją zlikwidowali. No to pytamy, gdzie tutaj można dobrze zjeść i nie koniecznie chodzi nam o restaurację dla turystów. Wzruszyła ramionami. No nic, jakoś sobie poradzimy. Dotarliśmy do malutkiej restauracji na piętrze w kamienicy, ponoć jeszcze kilka miesięcy temu, było tutaj zwykłe mieszkanie. Sympatyczny chłopak, który zarządzał tą restauracyjką usiadł z nami przy stoliku i przez dobrą godzinę opowiadał nam o Kubie. O tym jak w ostatnich latach zmienili się Kubańczycy, jak zmienił się ich stosunek do turystów...
http://www.addicted-to-passion.com
Po obiedzie poplątaliśmy się znowu po uliczkach. Złapaliśmy ostatnie promyki zachodzącego słońca i zmęczeni Hawaną poszliśmy do naszej casy. Właśnie, chyba jeszcze nic o niej nie pisałam. Zarezerwowaliśmy ją jeszcze w domu, przez internet, a konkretnie przez jedno z kubańskich pośrednictw. Patrząc z perspektywy czasu, to była chyba jedna z bardziej klimatycznych cas w jakiej nocowaliśmy na Kubie. A już z całą pewnością serwowali tam najpyszniejsze śniadanko. Sałatka owocowa, omlet, ser żółty, a nawet szynka, do tego codziennie inne ciasto i inny sok ze świeżych owoców. Później ani szynki ani sera nie było nam dane przez cały pobyt skosztować. Pokój dostaliśmy większy niż zamówiliśmy. Właścicielka była przemiła, aczkolwiek nie naprzykrzała się z oferowaniem jakichkolwiek usług. Sama casa, fajnie położona, piękny widok z balkonu. Pokój codziennie sprzątany, co jak się potem okazało na Kubie nie jest wcale normą. Lokalizacja też super, w Starej Hawanie, wszędzie było blisko na nogach. Pierwsze zdjęcie to widok z balkonu naszej casy.
Informacje praktyczne:
Taxi rowerowe - 5CUC za godzinę
Pizza z okienka plus ichniejsza Cola 2CUC
Nocleg Havana Vieja Casa Vladimir- 25CUC
Śniadania w casie - 5CUC od os
http://www.addicted-to-passion.com
Pięknie Marylko!!!! dla mnie nadal Hawana jest NAJ, z miast które widziałam, które mają klimat i duszę, do których chciałabym wrócić... to Havana wymiata, ale czekam niecierpliwie na te inne miasta, które były dla Ciebie jeszcze ciekawsze... i na te palemki czekamy
no cudo takie uliczki... jak z innej epoki...
Marylko - mimo ze Hawana niezbyt Ci się spodobała, to pięknie ją pokazujesz, zwłaszcza miejsca poza utartymi ścieżkami. Z tej "hawańskiej" serii najbardziej podobają mi się zdjęcia z Twoich dwóch ostatnich postów.
Ja podobnie jak Mika byłam (ciągle jestem) zachwycona Hawaną, może dlatego, że nie miałam jakichś szczególnych oczekiwań, pojechałam trochę w ciemno, bo byłam dość dawno i wtedy nie było tylu relacji, więc i zdjęć przed wyjazdem się nie naoglądałam. Ale podobało mi się też Santiago, podobne w zabudowie do Hawany, ale mniejsze i ludzie też trochę inni, no i Baracoa z okolicami, tam było bardziej dziko i tropikalnie, według mnie ciekawiej niż w dolinie Vinales. Bardzo ciekawa jestem zdjęć i Twoich opowieści ze wschodniej Kuby
Zgadzam sie z Triną.
Hawana świetnie pokazana. Wysoko postawiłas poprzeczkę
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/