Fajne się spaceruje, piękne widoczki, wypasione wille z prywatnymi przystaniam, ech człowiek się rozarzył, a tu samochód trzeba wynająć. Szybki prysznic, wizyta w barze i idziemy na spacer do miasta z nadzieją, że wrócimy samochodem. Po 10 minutach spaceru zaczynam mieć wrażenie, że ktoś mi podmienił buty. Moje byly wygodne, dopasowane, a te gniotą, stopy jakieś dziwnie duże mam, a hm skora jak u Indianina. Co jest, 50+ się smarowalam wodoodporną dla dzieci, pirma sort, nie mogłam się spiec nie 1 dnian nie ja........
Ale twarda jestem idę, wypożyczali nie widać, jakieś stoiska na ulicy z ulotkami, na zapytanie o cenę gdzieś dzwonią bleblają po swojemu i kosmiczne kwoty podają. Oczywiście małych samochodow nie ma, automatów jak na lekarstwo. Strach się bać, a pamiętając, co pisali na stronach, nie ma mowy o wynajęciu w takim miejscu. Idziemy dalej (małż idzie ja człapię i się zastanawiam, kto mi buty zamienił i za jaką karę?)Jest pierwsza wypożyczalnia, taka normalna, nawt klimę mieli, wpadamy z nadzieją na...... i jak nam pojechali z cenką, to przepadł w kaloszach. Idziemy dalej, ja czuję, że nogi też ktoś mi przykręcil inne, mówię, że do apteki muszę...... i sru na drugą stronę ulicy. Środek australijski pieronsko drogi zakupiłam, podmienione buty zdjęłam i na bosaka myk myk do autobusu. Ludziki dziwnie spoglądali, ale co mi tam, nie ich boli, a może podziwiali moją opaleniznę, ten kolorek, no nie zeby burak nie, gorąca czerwień, to jest najlepsze określenie. Tego dnia na kolację szlam jak w pozycji stracha na wróble. Następnego niestety nie bylo lepiej.
Noc upłynęła pod znakiem raka. Rano, po śniadanku, w agencji turystycznej w naszym hotelu zapytaliśmy, gdzie są te wszystkie wypożyczalnie, miąły być na każdym rogu... No są na lotnisku, reszta pozamykana, no jeszcze w 1 centum handlowym są. Postanawiamy pojechać do Centrum Plaza la Isla i poszukać wypożyczalni. Autobus zatrzymuje się przy wejściu do centrum, biegamy szukamy, są! Wszystkie skupione w jednym pomieszczeniu. Pytamy o cenki, hm stromo. W necie bylo dużo taniej. Jeszcze chwilę dyskutujemy i gościu w cenie dorzuca ubezpieczenie i możliwość bezplatnego zwrotu samochodu w innym miejscu. Tanio nie jest, ale nie mamy wyjścia, bierzemy, od jutra mamy zaplanowane zwiedzanie Jukatanu. Oglądamy dokladnie samochód (tak jak pisali w necie), zaznzczamy wszystkie zarysowania, wgniecenia, uszkodzenia w środku. Uf napracowaliśmy się, podpisaliśmy papiery, ruszamy. Przed szlabanem wyjazdowym, Duży mówi co jest kurna jakaś lampka się zapala. Wołamy gościa, a on e spoko, olej się skończył, musicie dolać na stacji. O nie! Chcemy inny samochód w pełni sprawny albo sami uzupełnijcie olej. Sami my, nie to będzie trwało, no a ja tu nie mam 2 takiego samochodu. Ma być sprawny i już, tego nie bierzemy!!! Pańcio się pokręcił pokręcił, wysłał gdzieś umyślnego i mowi za chwilę będzie inny samochód. Ta chwila to ponad godzinę trwała *shok*, a potem oglądanie samochodu, zaznaczanie wszystkich uszkodzeń, no prawie pół dnia stracone.
Jednak najprościej i najtaniej jest zarezerwować samochód przez neta i odebrać na lotnisku. Na amerykanskich stronach jest wiele przekłamań, niepotrzebnie straszą ludzi i wprowadzają w błąd. Przy zwrocie samochodu wcale nie wyglądalo to tak strasznie jak opisywano i nikt nam po tygodniu czy dwóch od powrotu nie ściągnął z karty pieniędzy za uszkodzenia, których nie było, itd.
mi sie też uda jak Anusia po pumpy wskoczy
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Powiem to po raz kolejny - CHCĘ DO MEXICO !!!!
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
piękne lazurki
aj ten kolorek wody
Fajne się spaceruje, piękne widoczki, wypasione wille z prywatnymi przystaniam, ech człowiek się rozarzył, a tu samochód trzeba wynająć. Szybki prysznic, wizyta w barze i idziemy na spacer do miasta z nadzieją, że wrócimy samochodem. Po 10 minutach spaceru zaczynam mieć wrażenie, że ktoś mi podmienił buty. Moje byly wygodne, dopasowane, a te gniotą, stopy jakieś dziwnie duże mam, a hm skora jak u Indianina. Co jest, 50+ się smarowalam wodoodporną dla dzieci, pirma sort, nie mogłam się spiec nie 1 dnian nie ja........
Ale twarda jestem idę, wypożyczali nie widać, jakieś stoiska na ulicy z ulotkami, na zapytanie o cenę gdzieś dzwonią bleblają po swojemu i kosmiczne kwoty podają. Oczywiście małych samochodow nie ma, automatów jak na lekarstwo. Strach się bać, a pamiętając, co pisali na stronach, nie ma mowy o wynajęciu w takim miejscu. Idziemy dalej (małż idzie ja człapię i się zastanawiam, kto mi buty zamienił i za jaką karę?)Jest pierwsza wypożyczalnia, taka normalna, nawt klimę mieli, wpadamy z nadzieją na...... i jak nam pojechali z cenką, to przepadł w kaloszach. Idziemy dalej, ja czuję, że nogi też ktoś mi przykręcil inne, mówię, że do apteki muszę...... i sru na drugą stronę ulicy. Środek australijski pieronsko drogi zakupiłam, podmienione buty zdjęłam i na bosaka myk myk do autobusu. Ludziki dziwnie spoglądali, ale co mi tam, nie ich boli, a może podziwiali moją opaleniznę, ten kolorek, no nie zeby burak nie, gorąca czerwień, to jest najlepsze określenie. Tego dnia na kolację szlam jak w pozycji stracha na wróble. Następnego niestety nie bylo lepiej.
Kilka fotek z Cancun
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
Noc upłynęła pod znakiem raka. Rano, po śniadanku, w agencji turystycznej w naszym hotelu zapytaliśmy, gdzie są te wszystkie wypożyczalnie, miąły być na każdym rogu... No są na lotnisku, reszta pozamykana, no jeszcze w 1 centum handlowym są. Postanawiamy pojechać do Centrum Plaza la Isla i poszukać wypożyczalni. Autobus zatrzymuje się przy wejściu do centrum, biegamy szukamy, są! Wszystkie skupione w jednym pomieszczeniu. Pytamy o cenki, hm stromo. W necie bylo dużo taniej. Jeszcze chwilę dyskutujemy i gościu w cenie dorzuca ubezpieczenie i możliwość bezplatnego zwrotu samochodu w innym miejscu. Tanio nie jest, ale nie mamy wyjścia, bierzemy, od jutra mamy zaplanowane zwiedzanie Jukatanu. Oglądamy dokladnie samochód (tak jak pisali w necie), zaznzczamy wszystkie zarysowania, wgniecenia, uszkodzenia w środku. Uf napracowaliśmy się, podpisaliśmy papiery, ruszamy. Przed szlabanem wyjazdowym, Duży mówi co jest kurna jakaś lampka się zapala. Wołamy gościa, a on e spoko, olej się skończył, musicie dolać na stacji. O nie! Chcemy inny samochód w pełni sprawny albo sami uzupełnijcie olej. Sami my, nie to będzie trwało, no a ja tu nie mam 2 takiego samochodu. Ma być sprawny i już, tego nie bierzemy!!! Pańcio się pokręcił pokręcił, wysłał gdzieś umyślnego i mowi za chwilę będzie inny samochód. Ta chwila to ponad godzinę trwała *shok*, a potem oglądanie samochodu, zaznaczanie wszystkich uszkodzeń, no prawie pół dnia stracone.
Jednak najprościej i najtaniej jest zarezerwować samochód przez neta i odebrać na lotnisku. Na amerykanskich stronach jest wiele przekłamań, niepotrzebnie straszą ludzi i wprowadzają w błąd. Przy zwrocie samochodu wcale nie wyglądalo to tak strasznie jak opisywano i nikt nam po tygodniu czy dwóch od powrotu nie ściągnął z karty pieniędzy za uszkodzenia, których nie było, itd.
Jeszcze parę zdjęć z Cancun
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/
http://zajacepoznajaswiat.blogspot.com/