--------------------

____________________

 

 

 



Cesarskie Chiny z Ecco Holidays - czerwiec 2009

43 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014
Cesarskie Chiny z Ecco Holidays - czerwiec 2009

Zachęcony dość pozytywnym przy6jęciem relacji z Indii postanowiłem sięgnąć pamięcią wstecz i powspominać nieco różne wyprawy w miejsca dalekie i bliższe, z biurami podróży i bez.

Na pierwszy ogień padło na Chiny, gdzie spędziliśmy pół czerwca 2009. Mieliśmy szczęście, bo pogoda była piękna i tylko jeden dzień padało (w Luajang). W Pekinie powietrze było tak czyste, że z centrum widać było otaczające miasto góry, co jest zjawiskiem dość rzadkim.

Ładują się jeszcze fotki, a znowu jest ich dużo... Wspomnę więc, że był to nasz pierwszy, ale nie ostatni wyjazd do Chin. Okazało się w jego trakcie, że czujemy niedosyt, że gdyby powtórzyć jeszcze raz, a może nawet kilka razy wizyty w tych samych miastach i tak byłoby co podziwiać... A przecież wybór jest wielki...

Zaczynam więc po malutku od ceny. Była promocja i wyszło nieco ponad 5000 zł od osoby... Myśleliśmy wtedy, że to miodzio... Przy kolejnym wyjeździe okazało się, że to całkiem wysoka cena, jak na miejscowe możliwości... 

Biuro spisało się dobrze. Hotele były przyzwoite i bardzo przyzwoite. Pilot, Pan Paweł miał ogromną wiedzę, chociaż był chyba trochę zbytnio zafascynowany Chinami i do niektórych zdarzeń brakowało nieco dystansu. Na a pod względem zakupów okazał się ofermą, która nie potrafi zbytnio doradzić.... Ale w końcu trzeba sobie radzić samemu.

Przekonaliśmy się, że poziom znajomości języków obcych jest w Chinach jeszcze niższy niż u nas. Nawet w Hotelach **** recepcja miała problemy, żeby cokolwiek zrozumieć czy wytłumaczyć. Najlepiej językowo wypadały bazary a z miast Szanghaj.

Jeśli chodzi o przejazdy na miejscu, to grupa była mała, niecałe 20 osób, więc jeździliśmy małymi autobusikami calkiem wygodnie. Koleje chińskie stają na wysokości zadania i już wtedy pociągi były na czas, czyste, z czystymi toaletami a w wagonach kuszetkowych nawet z przedziałem - umywalnią. Pościel była czysta a pasażerowie mieli zapewnione jednorazowe klapki.

Wyżywienie obejmowało śniadania bufetowe i z tym nie było problemów. Problemy zaczynały się przy kolacji podawanej przy 10-osobowych stołach, gdzie nie wszyscy potrafili się zachować przy nabieraniu jedzenia wybierając co smaczniejsze kąski z półmiska pozostawiając warzywa i sos. Było na tym tle kilka scysji, ale przecież wszystko można pokonać, żeby poznać Chiny...

Duży Zając

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

O Chiny - co prawda nie skończyłam jeszcze swojej relacji ale chętnie poczytam Twoją

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 7 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

Ja też się chętnie przyłączę Smile

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

W tym czasie nasz kochany krajowy przewoźnik nie latał jeszcze do Pekinu, więc podróż odbywała się przez Paryż linią Air France...

Nudny lot, bez historii... z fajnymi widoczkami po drodze...

Obniżamy lot zbliżając się do Pekinu i oglądamy okoliczne góry czasami widząc kawałki Wielkiego Muru...

Pekińskie lotnisko jest ogromne, przecież było przygotowane na Olimpiadę... ale nie powala...

Zbieramy grupę, która przyleciała kilkoma samolotami przez różne europejskie miasta i jedziemy do hotelu położonego obok terenów Wystawy Rolniczej zaraz za trzecią obwodnicą Pekinu... Najpierw kawałek autostrady dojazdowej z bramkami w chińskim stylu

Później trochę widoków nowoczesnego miasta...

Hotel ładny, czysty, spokojny - tylko trochę daleko od centrum... Ale jest wygodne połączenie metrem.

Kilka chwil odpoczynku i jedziemy na pierwsze zwiedzanie - do Świątyni Nieba...

W oczy uderzają kolory i odmienny niż w Europie sposób krycia dachów całkiem inną dachówką ceramiczną...

Pierwsze zaciekawienie wzbudza kilkupiętrowy  marmurowy okręg...

I tu dowiadujemy się, dlaczego Chiny to Państwo Środka... To w tym miejscu według chińskiej tradycji znajduje się Środek Świata...

Spojrzenie przed siebie daje perspektywę dalszej części Świątyni

Nie pada, za bardzo nie przypieka słońce, a spora część Chinek chodzi z parasolkami... Ki grom???

Ano trzeba zasłaniać się przed słońcem... Opalenizna zarezerwowana jest dla biedaków pracujących na przykład w polu. Pani z dobrego domu musi mieć jak najjaśniejszą skóre... Z czasem przeszło to też i na niższe warstwy społeczne...

Czerwone wrota wybijane złoconymi guzami... Cesarskie... Tylko Cesarz miał wrota, gdzie na każdej połaci drzwi było po 9 guzów w rzędzie...

Czy to już ta Świątynia Nieba...

Zachwyca nie wyposażenie, ale kunszt belkowej konstrukcji i jej zdobienie... Po kilku obiektach człowiek przyzwyczaja się, że tak ma po prostu być...

W przyświątynnym parku rosną ponad 1000-letnie drzewa...

Kolejny pawilon...

Nie... to chyba jednak ten budynek jest właściwą Świątynią... ? Odpowiedź: każdy jest właściwą świątynią, tylko każdy służył innemu celowi...

I znowy prastare drzewa w świątynnym parku...

Przez park wychodzimy ze Świątyni i udajemy się na wypoczynek do hotelu rozglądając się po drodze...

To siedziba jednej ze stacji telewizyjnych...

A podczas wieczornego spaceru w okolicach hotelu okazuje się że w sąsiedztwie mamy...

Duży Zając

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Do tej świątyni  nie dotarliśmy, więc cieszę się, że widzę ją u Ciebie

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Drugiego dnia rozpoczynamy od zwiedzania obiektów olimpijskich...

Przejazd autokarem przez Pekin zajmuje nieco czasu, ale widoki nowoczesnego miasta nie są złe...

Stadion olimpijski w pełnej krasie... Znany widok pięknego obiektu sportowego...

Centrum olimpijskie w kształcie smoka...

Olimpijska pływalnia jako tło dla ciekawych ulicznych latarni..

Po obiektach olimpijskich jedziemy do Centrum Pereł...

Już stojący w wejściu mebel wykładany masą perłową robi wrażenie...

Zając wyławia z basenu perłopława... Po otwarciu znajduje dość pereł dla wszystkich uczestników grupy... Dla Zająca wystarczyło na kolczyki...

Po perłach jedziemy dalej przez nowe dzielnice...

do Cesarskich Grobowców... Tu dłuższy postój na zwiedzanie... Najpierw Brama i Aleja Duchów...

Pod bramą żółw niesie na skorupie ogromną stellę...

Jak na żółwia to ma dość zabawny pyszczek - wygląda bardziej jak jakiś cesarski urzędnik lub eunuch...

Te duchy w alei też nie takie straszne... W koło pięknie, czyściutko, miło zwiedzać...

Zastanawiam się tylko kto kiedy widział słonia wyginającego nogi w ten sposób...

Cesarscy urzędnicy towarzyszą swemu Panu w drodze w zaświaty...

Dochodzimy do budynku wejściowego mieszczącego małe muzeum znalezisk z grobowca i pomnik Cesarza...

Przed budynkiem kwietniki ułożone z doniczek z kwiatami...

Kolekcja wyrobów ze złota, korony i inne artefakty robią wrażenie...

Jeśli tu znajduje się tyle skarbów, to co dopiero musi znajdować się w Zakazanym Mieście...

Dalsze obiekty grobowca z wierzą grobową...

Z góry widok na otaczający Pekin łańcuch górski...

A jak już obejrzeliśmy te góry z daleka, to trzeba pojechać zobaczyć z bliska Wielki Mur...

Duży Zając

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Który odcinek W. Muru zwiedzaliście ?

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Badaling to jedno z miejsc, gdzie turyści mogą doświadczyć małego kawałka odrestaurowanego Muru. Przejść można się w dwie strony... Po każdej jest ciekawie...

Powiem, że zaskorzyła mnie stromość niektórych podejść...Oczywiście można też na jeden z wysokich punktów wjechać kolejką, ale co to za przyjemność... Trzeba się przejść...

Po konsultacji z Zającem otrzymałem polecenie uzupełnienia Muru, co niniejszym czynię

Mur robi wrażenie... Ale trzeba wracać do centrum na kolację...

Po kolacji jedziemy do Czerwonego Teatru na przedstawienie o Shaolin.

Historia dzieciaka oddanego przez rodziców do klasztoru, który wyrasta na mistrza sztuk Shaolin.

Polecam, bo warto zobaczyć wiele ciekawych elementów kultury chińskiej... Niestety w trakcie przedstawienia nie wolno fotografować. Przypadkowy błysk flesza mógłby zakończyć się tragedią...

Oto właśnie główny bohater spektaklu przed jego rozpoczęciem pozuje w hallu...

Trudno wprost uwierzyć, co ten dzieciak potrafi w dziedzinie sztuk walki...

A po przedstawieniu można było sobie za opłatą strzelić fotkę z artystami...

Część grupy wraca do hotelu a my zostajemy w centrum pooglądać okolice placu Tienanmen w nocnym oświetleniu...

Pięknie się zaczyna, ale zaraz zdziwko... Nocą na plac nie ma wstępu... Ogrodzenie, policjanci i ... wynocha... Można sobie obejść w koło, ale na plac wejścia nie ma...

No to idziemy... Najpierw dawny dworzec kolejowy, obecnie muzeum...

Dalej Wieża Łuczników - wspaniale wygląda w kolorowych światłach

I trafiamy na Złotą Ulicę - ulicę odrestaurowaną dla potrzeb turystyki.

Na rogu najsłynniejsza restauracja serwująca Kaczkę po Pekińsku...

Jest pięknie, spokojnie ale ruchliwie, czysto, ale nie przesadnie... Po prostu miły wieczór...

Niestety trzeba wracać do hotelu. Podróż metrem... Jedna przesiadka...

Dojeżdżamy do stacji przesiadkowej i tu okazuje się, że ostatni pociąg w naszą stronę już pojechał... Jak to? Przecież miał być za 10 minut... Ale pociąg pojechał i następnego nie będzie... Chińczycy spokojnie rozchodzą się, wychodzą z metra na ulicę, nikt nie protestuje, nie stawia się, nie bluźni... Ale co mamy zrobić my? Którym wyjściem wyjść - jest ich pięć... Pytamy pracowników stacji - nikt nic nie rozumie. Pokazujemy adres hotelu o wyjścia... Zrozumieli o co nam chodzi, ale nikt nie umie odpowiedzieć... W końcu znalazła się kumata dziewczyna, wytłumaczyła chłopakom o co nam chodzi, a jeden z nich złożył dłonie na kształt litery A, żeby wskazać, którym wyjściem mamy wyjść...

Dalej to już pryszcz. Ulica, postój taksówek,... wizytówka hotelu. Pierwszy taksówkarz nie wie gdzie to jest... drugi zaprasza... Jedziemy, do hotele dojeżdżamy po jaikchś 20 minutach - płacimy w przeliczeniu z 10 zł.. Wspaniała nauka na przyszłoćś... I, co najważniejsze, tania...

Duży Zając

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 7 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Wielki Mur w zieleni super.

Widzę, że przedstawienie to samo oglądaliście Smile

Pekin nocą bardzo mi się podoba.

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Witaj Makono,

To Twoje Chiny w 6 dni natchnęły mnie, żeby przedstawić swoje wspomnienia... Było tego do tej pory raz 2 tygodnie z biurem oraz później 2 tygodnie samodzielnie...

Teraz tylko wyjazd z Biurem - jako natchnienie.

Duży Zając

Duży Zając
Obrazek użytkownika Duży Zając
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 21 sty 2014

Kolejny dzień w Pekinie rozpoczynamy od Świątyni Lamy, jednej z najciekawszych w mieście. W pobliżu jest jeszcze wiele innych zabytków, ale my w programie mamy tylką tę jedną świątynię... a szkoda...

Świątynia Lamy to centrum Buddyzmu Tybetańskiego w Pekinie... Niestety jest częściowo w remoncie, więc nie zawsze tło pasuje do tematu głównego...

Po Świątyni Lamy jedziemy na plac Tienanmen i do Zakazanego Miasta...

Najpierw Plac w dzień...

Połowa pomnika przed Mauzoleum Mao...

I samo Mauzoleum pod strażą... 

Pomnik Bohaterów

Warta Honorowa przy maszcie flagowym...

I wejście na teren Zakazanego miasta od strony placu z Mao w całej okazałości - POwyżej jego portretu znajduje się trybuna dla dygnitarzy na czas uroczystości państwowych...

To pierwszy dziedziniec wewnętrzny, Tu po prawej stronie znajdują się kasy biletowe. Wejście jest na wprost.

 

Kolejne dziedzińce, kolejne sale, kolejne wspaniałości... Zakazane Miasto nieco przytłacza swoim ogromem. Jednak kto widział jakikolwiek film o cesarskich Chinach i ma choć odrobinę wyobraźni, żeby zobaczyć, jak mogło to wyglądać... Wojsko... Urzędnicy... Eunuchowie... Goście... Podobno nawet stado psów cesarskich Chow Chow... Po prostu wspaniałość...

Cesarski zegar słoneczny...

Symboliczny żółw...

Kiedyś pokryte złotem wazy na wodę na wypadek pożaru...

Wspaniale zdobione drzwi do kolejnych sal...

Sale tronowe o różnym przeznaczeniu...

Tak przy okazji - pokrycie filarów to jeden z najszlachetniejszych materiałów - kurdyban - skóra tłoczona i malowana...

I kolejne schody w trzech ciągach - boki dla dostojników i gości; środkowy ciąg schodów zdobiony płaskorzeźbami smoka i feniksa zarezerwowany dla Cesarza i Cesarzowej..

Z głównego ciągu osi północ południe skręcamy do zachodniej części pałacu gdzie znajdują się pomieszczenia zajmowane w okresie międzywojennym przez ostatniego Cesarza i jego rodzinę...

Przepraszam za nienajlepszą jakość tych zdjęć ale są robione przez szyby... brudne szyby... szyby wypaprane rękoma tysięcy Chińczyków, szyby, których nikt nie myje...

Przechodzimy do pałacowego ogrodu... Małego ogrodu, ale z pięknymi altanami...

Temu biedakowi też ktoś połamał przednie nogi... Co za brak wiedzy anatomicznej...

Wychodzimy z pałacu brfamą od strony Wzgórza Węglowego...

Ale zaraz... Coś mi tu nie gra... Trochę mało w tym mieście cesarskich mebli, strojów. Gdzie podziała się cesarska biżuteria? Gdzie jest biblioteka? Co stało się z porcelaną, dekoracjami stołu, zbiorami dzieł sztuki??? Odpowiedzi na te pytania szukać można długo i raczej bezskutecznie...

No ale idziemy na Wzgórze Węglowe obejrzeć panoramę Zakazanego Miasta z góry...

 

Na szczycie ładna, kolorowa świątynia funkcjonująca obecnie bardziej jako ozdoba tarasu widokowego...

I panorama Zakazanego Miasta. Jest trochę mglisto, ale i tak widać jego ogrom... Czegoś porównywalnego nie ma nigdzie na świecie...

W drugą stronę widok w kierunku Wieży Bębnów...

 No a teraz na kolację, a później Opera Pekińska w najstarszym w mieście teatrze. W grupie zainteresowanie ogromne... jedzie nas aż 5 osób...

Wejście do teatru skromne.

Na początek kilka haftowanych strojów z różnych przedstawień w muzeum teatru...

Sala teatru to właściwie sala restauracyjna ze sceną, kurtyną i bogato zdobionymi ścianami...

Wśród ozdób chińskie maski...

I zaczyna się przedstawienie... Piękne stroje, wspaniałe ruchy. Wprost uczta dla oczu. Natomiast uszy... uszy cierpią i to bardzo.

Dla nas przyzwyczajonych do naszej muzyki muzyka chińska to gorzej niż przysłowiowe darcie kota za ogon... Słuchać się tego z pewnością nie da. Ale popatrzeć warto...

Po zakończeniu przedstawienia weszliśmy jeszcze w jedną z biednych ulic starego hutongu, gdzie miejscowi szykowali sobie kolację...

I mimo, że było dość brudno i bardzo biednie, że ludzie byli podle ubrani (a w większości panowie rozebrani do pasa), że w koło ludzie jedli i spoglądali na nas jak na zjawisko (byliśmy tam jedynymi nie lokalsami) czuliśmy się tam bezpiecznie a spojrzenia ludzi w naszą stronę wyrażały raczej zaciekawienie niż jakąkolwiek niechęć czy agresję...

I po tym krótkim spacerze wróciliśmy taksówką do hotelu za całe... około 30 zł.

Duży Zając

Strony

Wyszukaj w trip4cheap