Akumal w jezyku Majow znaczy "miejsce zolwi" i nie ma nic naciaganego w tej nazwie,czysta prawda!
Zatoke zamieszkuja olbrzymie zolwie morskie-Caretta Caretta i Zielone(ktore wcale nie sa takie zielone)
Wystarczy wyplynac jakies 200-500 metrow i gwarantuje ,ze spotka sie chociaz jednegoSa olbrzymie,dorosly osobnik osiaga do 150 cm dlugosci i 200 kg wagi.Na zdjeciach nie widac tego ogromu,ale zapewniam,ze pod woda tak.
Ja bylam i nadal jestem nimi tak zafascynowana,ze jak wyplywalam "w morze" to wracalam po 2 godzinach czym doprowadzalam Sznupka do szalu.
Na plazy znajduje sie Centrum Ekologiczne ,ktrore zajmuje sie ochrona zolwi,zabezpiecza gniazda na plazy i pomaga malym zolwikom wydostac sie z plazy do wody.Sa bardzo zaangazowani w to co robia i warto ich odwiedzic,albo chociaz poczytac o tym jak sie zachowac pod woda albo na plazy jak sie spotka takiego zolwia,bo najwazniejsze zeby im nie szkodzic.
W czerwcu/lipcu zolwice skladaja jaja na plazy,zgrabnie zasypujac je w piasku,okres wylegowy zaczyna sie okolo wrzesnia/pazdziernika.
Pracownicy co noc patroluja plaze w poszukiwaniu nowych gniazd i oznaczaja miejsca tabliczkami aby byly widoczne dla turystow,co i tam nie powstrzymuje co bardziej ciekawskich w rozgrzebywaniu piasku i zagladaniu jak to te jajeczka wygladaja,albo moze juz cos sie wyklulo i bedzi emozna sobie strzelic fote z malym zolwikiem:X
Czasami wolontariusze chodza po plazy rozdajac ulotki w ktorych mozna przeczytac:
NA PLAZY(zwlaszcza w nocy): Nie deptac po gniazdach nie rozgrzebywac gniazd nie wyciagac jaj z gniazda napotkajac zolwice wychodzaca na plaze zachowac dystans paru metrow nie robic zdjec z flashem,nie swiecic jej po oczach Nie dotykac!
W WODZIE: zolwi sie nie dotyka nie naplywa sie na nie bo potrzebuja przestrzeni,zeby zaczerpnac powietrza Zolwie nie lubia jak sie je ujezdza:X
To ostanie bylo dla mnie troche niezrozumiale,ale mily pan mi wytlumaczyl ,ze cala masa turystow w momencie jak zolw sie odbija od dna lapie sie za ich skorupe i jezdzi sobie na nim jak na koniu,uwazajac to za swietna zabawe8-)
Wlasnie w tym okresie czyli w czerwcu i lipcu zolwice wychodza na brzeg ,zazwyczaj miedzy 23.00 a 4.00 rano.Wiem,ze ludzie chodza po plazy z latarkami i wypatruja zolwic.My tego nie robilismy,bo po co mamy je stresowac,niech sobie "dziewczyny" spokojnie skladaja jajeczka
Podczas naszego pobytu,tylko na naszej plazy 6 zolwic uwilo/usypalo gniazda.....bedzie duzo dzieci na jesien:P Na porannym spacerku widzielismy jeszcze swieze slady na piasku pozostawione przez samice
A wiec jak ktos sie bedzie tam wybieral to polecam choc krotka wizyte w Centro Ecologico Akumal
No dobra,pogadanka byla ......teraz czas na przyjemnosci
Maska ,rurka i pod wode(tu)Widocznosc jest dobra,ale ograniczona,ze wzgledu na piaszczysto- trawiaste dno,czyli to co wokolo i tak na 2-3 metry widac doskonale ,a dalej to taka sciana mgly,czym dalej sie plynie to mgla sie rozstepuje...prawie jak w Londynie w jesienne wieczory
No i tak sobie plyne,aparat w gotowosci sciskam i jest WIDZE....WOW....ZOLW!.....e niee to tylko kamien....i tak chyba przez jakies 10-15 minut.....zolw?...nie!.....kamien8-)Juz sama do siebie zaczelam pod ta woda gadac....tzn raczej bulgotacnie zobacze zadnego zolwia,pewnie sie pochowaly,pewnie wogole ich tu nie ma,nic nie zobacze,tylko piach i trawa....trawa i piach....i tak zajeta uzalaniem sie nad swoim losem naplynelam nad wielka plaszczke........i zamarlam.....yyyychhhh....nie oddychaj,nie oddychaj,bo Cie dziabnie ogonem.....uffff....nie dziabnela.....nie wariuj,skup sie!.....Boze jak ona pieknie faluje po dnie,plyne za nia i jakby nigdy nic z mgly piaskowej wylonily sie ZOLWIE:...tak ZOLWIE.....nie tam zadne kamienie,chodza sobie po dnie i skubia trawe,jak krowy na pastwisku.....OGROMNE!!!!:::Nagle jeden z nich spoglada w gore i odbija sie i frunie w gore.......nie plynie tylko frunie.Cudny widok!Cos mi dynda przy nadgarstku,co to?Aaaa aparat....:::przeciez mialam robic zdjecia,ale spokojnie im sie nigdzie nie spieszy.mi tez nie........czas sie zatrzymal,swiat przestal byc wazny
Powklejam jeszcze troche rybek ,ale nie chcialabym Was zniechecac...heheh....musicie mi uwierzyc na slowo,ze mozna ich zobaczyc wiecej niz na moich fotkach
anim zaczne sie rozplywac nad jedzeniem to moze takie info dla tych co chcieliby sobie zrobic jedno dniowego fakulteta,zeby ponurkowac z zolwiami.
Kompletnie odradzam jakies fakultety biurowe,widzialam co tu sie dzialo miedzy 10.00 a 13.00nie dalo sie kompletnie wejsc do wody,pelno lodzi,pelno snorkujacych w zwartych grupach,niektorzy nawet polaczeni sznurkami ciagnieci przez przewodnika z gwizdkiem...AUTENTYCZNIE:Do tego przez to cale zamieszanie slaba widocznosc,woda cala jak za mgla.Ja mialam pecha,ze zostalam wchlonieta przez taka grupe amerykanska....tak mnie wkurzyli,ze jednemu zatkalam rurkejeszcze moment abym go podtopilaale byl zdziwiony jak mu powietrza zabraklo
Jeden zolw na dole,a ich grupa chyba liczyla z 15 osob i kazdy na wariata chcial sobie z zolwiem zdjecie zrobic chociaz zanurkowac nie potrafili wogole,nie wspomne juz tu o zachowaniu odleglosci od drugiej osoby i zolwia w szczegolnosci i chlopaczek tak sie przy tym nurku pletwami namachal,ze dostalam pletwami po glowie,no to odczekalam chwile i sie zemscilam(:P)
Wiec najlepiej przyjechac tu na wlasna reke tak kolo 8.00 rano,colectivo kosztuje 20 pesos od osoby i z Playa jedzie sie jakies 45 minut.Z autostrady do plazy jest 10-15 minut spacerkiem,tak jak pisalam wczesniej plaza jest bezpieczna,w centrum nurkowym mozna wynajac sobie szafke i sprzet do snorkowania,jak sie zjada tlumy fakultatywne to mozna sobie wynajac melexa i pojezdzic po okolicy,zjesc cos w knajpce na plazy i wrocic po 13.00 na dalsze plazowanie.Moim zdaniem najlepsza i najtansza forma.
Knajpowanie to byla moja druga, zaraz po snorkowaniu, ulubiona rozrywka w Akumal,atmosfera w knajpach jest fantastyczna,jedzonko pyszne,kelnerzy sympatyczni,mielismy szczescie,ze bylo przed sezonem wiec spokojnie w knajpach i byl czas na pogaduszki z obsluga...
Sporo knajpek do wyboru mielismy,ale My upodobalismy sobie dwie(tu)
Jedna z nich to Turtle Bay Cafe & Bakery,ukryta wsrod palmowych chaszczy w alejce przy glownym placu.Kawiarnio-piekarnia,tam tez kupowalismy sobie swiezy chlebek i buleczki-pychotka.
Jednak gwozdziem programu byli kelnerzy Hector i Juan(strasznie popularne imie w Mexico,co drugi to Juan)
Chlopaki mieli niesamowite poczucie humoru,podpasowali nam kompletnie.Wchodzimy na przyklad do kompletnie pustej knajpy,a Hector mowi-Holaaa,stolik dla dwojga???Zaraz sie postaram gdzies panstwa upchnac
Nastepnym razem przychodzimy i Hector pyta ,gdzie chcemy usiasc?Ja mowie,ze przy tym stoliku na prawo,a Hector na to....aaaa przy tym,to nasz najdrozszy stolik,ale nieszkodzi prosze siadac
A to ich wesole mordeczki
Tutaj kazalam sie Amigos ustawic pod logo firmy,po krotce wyjasnilam im gdzie bede umieszczac ich zdjecia,ucieszyli sie strasznie,ze beda gwiazdami polskiego forum.
Wiec zazwyczaj po intensywnym plywaniu spedzalismy tam minimum dwie godzinki,Ja oczywiscie zawsze zaczynalam od soczkow,Sznupek od piwka-D-D-D
Ja oczywiscie jako arbuzowa pasjonatka w ciemno prosilam o soczek z arbuza z duzo iloscia lodu -mucho,mucho hielo por favor i tu musialam zablysnac swoim swietnym hiszpanskim,co zawsze spotykalo sie z niezwykla serdecznoscia ze strony "tambylcow"
No ale wracajac do soczkow to zaintrygowala mnie jedna pozycja w menu-sok z lokalnie rosnacej Chaya'i:
No to pytam sie chlopakow,co to jest ta Chaya???Szpinak! Jak szpinak???I wy pijecie szpinak? No ale taki inny szpinak,co rosnie na drzewach......nie no jak szpinak na drzewach to Ja koniecznie musze sprobowac
Po 5 minutach dostalam zielony soczek o kolorze szpinaku ,a smakowal jak rabarbar lub agrest,to znaczy taki zblizony smak bo ciezko okreslic,jednym slowem rewelka(tu)(tu)(tu)
No ale ten szpinak na drzewach nie dawal mi spokoju i znow zaczepiam Juana. Juan ale jak ten szpinak rosnie na tych drzewach???Do gory czy do dolu??Up czy down?? Chlopaki juz nie moga ze smiechu i mowia ,ze nie moga mi powiedziec bo to tajemnica
Wreszcie zlitowali sie nade mna i mowia....to chodz pokazemy Ci jak to wyglada,zaprowadzili mnie na zaplecze kuchni gdzie miedzy kuchnia a jakas szopa rosl sobie szpetny krzak,ktory okazal sie szpinakowym drzewem zwanym ChayaLiscie trzeba dlugo gotowac bo surowe sa bardzo toksyczne i niejadalne.
Ja sobie zajadalam burito w sosie chilli ,zupe tortillas ,a Sznupek powalil mnie swoim wyszukanym smakiem i zamowil sobie hamburgera bo stwierdzil,ze chce mu sie miesa ,a nie wynalazkow
Hamburgeros okazal sie kawalkiem dobrego steka wolowego:z bulka ,nie tam zaden siekany plaski kotlet tylko porzadny stek.
Moje buritto to niebo w gebie(tu)(tu)(tu)ale zupa tortillas nalezy do grupy tych tradycyjnych potraw i po dwoch lyzkach mnie zemdlilo
Jadalismy tam czesto,za kazdym razem bez pytania dostawalam na wstepie moj szpinakowy soczek><
Najbardziej smakowalo mi tam wlasnie burrito na ostro z kurczakiem i mole enchiladas(:P)(:P)
Przepis???No nie wiem,czy moge zdradzic sekret Valentiny
Ciezko bylo sie dogadac....ale laptop pomogl
Mowie do Valentiny podsuwajac jej laptopa pod nos....przepis na GUACAMOLE...tutaj mi zapisz,si???comprende? Valentina robi wielkie oczy i rozdziabia buzie...hehe....wiec znow pokazuje jej na miseczke z salsa i pisze w notatniku na laptopie GUACAMOLE,znow podsuwam Valentinie pod nos,tu kochaniutka zapisz mi przepis ,a ja sobie przetlumacze na googlach,si??? Valentina mowi "si" i robi jeszcze wieksze oczy.....heheh...no ale udalo sie ,zalapala i mam ten przepis,to znaczy zarys bo proprcje kazdy musi sobie dobrac.
A wiec:
Avocado obieramy,nie wyrzucac pestek! Siekamy cebule,czosnek i zielone i czerwone ostre papryczki, solimy do smaku.
Avocado ucieramy z posiekanymi dodatkami dodajemy soku z limonki i lyzke kwasnej gestej smietany.
Teraz pestki kropimy sokiem z limonki ,ukladamy do miseczki i pokrywamy je guacamole.Do lodowki na pare godzin i gotowe!
Nie za bardzo wiem dlaczego te pestki maja byc w srodku ,ale to chyba chodzi o utrzymanie aromatu i swiezosci:S
Nie dodajemy zadnych pomidorow ,pomidory tylko psuja smak.Ja sie zapytalam Valentiny czy mozna dodac pomidorow to pogrozila mi palcem i z grozna mina powiedziala....no,no,no!
Czasami ruszalismy nasze szanowne litery w celu zapoznania sie z innymi atrakcjami niz plaza i knajpy w AkumaluO****ie bo o****ie ,ale obowiazkiem turysty jest tez czasami pozwiedzac
W Playa del Carmen bylimy 2 razy,raz pojechalismy tam colectivo,a drugi raz podmiejskim autobusem Mayab.Jedna i druga forma bardzo wygodna,tania,bezpieczna i z lokalnym kolorytem
Zeby zlapac transport musielismy dojsc do autostrady czyli jakies 2 km,stanac na przestanku z zolta wiata i grzecznie czekac.Rano jak nie bylo jeszcze slonca to te 2 kilometry to byl spacerek mily i przyjemny,droga powrotna to juz inna bajka8-)
No, ale wrocmy do colectivo.Tutaj musze sie pochwalic,ze cala konwersacja z kierowca odbyla sie w jezyku hiszpanskim,moj hiszpanski znaczaco nabral rozpedu><
Podjezdza colectivo,drzwi sie otwieraja i tu sie zaczyna jakze rozbudowany dialog z kierowca:
Playa del Carmen,Senior? Si,Si Seniorita? Dos personas? Si,No problema Gracia Senior! De nada
Jezeli ktos by nie zrozumial,to pospieszam z tlumaczeniem.Zapytalam kierowce czy jedzie do Playa del Carmen,on na to,ze tak oczywiscie,Ja dalej pytam czy ma miejsce dla dwoch osob,kierowca potwierdzil wiec slicznie podziekowalam ,a kierowca odwdzieczyl sie kurtuazyjnym -alez nie ma zadnego problemuX(X(X(X(X(
No i tak o to siedzimy w colectivo i jedziemy do Playa,to znaczy zapie**lamy i to ostro,nie chce nawet wiedziec z jaka predkoscia,po drodze zatrzymujemy sie chyba z dziesiec razy,ludzie wysiadaja,wsiadaja,gadaja z kierowca.....jednym slowem jest fajnie,po 40 minutach dojezdzamy na miejsce.
Przy wysiadaniu placi sie 20 pesos alb 2 dolary od osoby.
A w Playa taka goraczka, mimo ze jest dopiero 9.00 rano:
Nasz colectivo
Rano,popoludniu czy juz prawie wieczorem na tym krawezniku zawsze siedzialy tlumy mlodych mezczyzn,nie czy to byl jakis punkt zbiorczy czy zwyczajnie bylo im tam wygodnie
Zatoke zamieszkuja olbrzymie zolwie morskie-Caretta Caretta i Zielone(ktore wcale nie sa takie zielone)
Wystarczy wyplynac jakies 200-500 metrow i gwarantuje ,ze spotka sie chociaz jednegoSa olbrzymie,dorosly osobnik osiaga do 150 cm dlugosci i 200 kg wagi.Na zdjeciach nie widac tego ogromu,ale zapewniam,ze pod woda tak.
Ja bylam i nadal jestem nimi tak zafascynowana,ze jak wyplywalam "w morze" to wracalam po 2 godzinach czym doprowadzalam Sznupka do szalu.
Na plazy znajduje sie Centrum Ekologiczne ,ktrore zajmuje sie ochrona zolwi,zabezpiecza gniazda na plazy i pomaga malym zolwikom wydostac sie z plazy do wody.Sa bardzo zaangazowani w to co robia i warto ich odwiedzic,albo chociaz poczytac o tym jak sie zachowac pod woda albo na plazy jak sie spotka takiego zolwia,bo najwazniejsze zeby im nie szkodzic.
W czerwcu/lipcu zolwice skladaja jaja na plazy,zgrabnie zasypujac je w piasku,okres wylegowy zaczyna sie okolo wrzesnia/pazdziernika.
Pracownicy co noc patroluja plaze w poszukiwaniu nowych gniazd i oznaczaja miejsca tabliczkami aby byly widoczne dla turystow,co i tam nie powstrzymuje co bardziej ciekawskich w rozgrzebywaniu piasku i zagladaniu jak to te jajeczka wygladaja,albo moze juz cos sie wyklulo i bedzi emozna sobie strzelic fote z malym zolwikiem:X
Czasami wolontariusze chodza po plazy rozdajac ulotki w ktorych mozna przeczytac:
NA PLAZY(zwlaszcza w nocy):
Nie deptac po gniazdach
nie rozgrzebywac gniazd
nie wyciagac jaj z gniazda
napotkajac zolwice wychodzaca na plaze zachowac dystans paru metrow
nie robic zdjec z flashem,nie swiecic jej po oczach
Nie dotykac!
W WODZIE:
zolwi sie nie dotyka
nie naplywa sie na nie bo potrzebuja przestrzeni,zeby zaczerpnac powietrza
Zolwie nie lubia jak sie je ujezdza:X
To ostanie bylo dla mnie troche niezrozumiale,ale mily pan mi wytlumaczyl ,ze cala masa turystow w momencie jak zolw sie odbija od dna lapie sie za ich skorupe i jezdzi sobie na nim jak na koniu,uwazajac to za swietna zabawe8-)
Wlasnie w tym okresie czyli w czerwcu i lipcu zolwice wychodza na brzeg ,zazwyczaj miedzy 23.00 a 4.00 rano.Wiem,ze ludzie chodza po plazy z latarkami i wypatruja zolwic.My tego nie robilismy,bo po co mamy je stresowac,niech sobie "dziewczyny" spokojnie skladaja jajeczka
Podczas naszego pobytu,tylko na naszej plazy 6 zolwic uwilo/usypalo gniazda.....bedzie duzo dzieci na jesien:P Na porannym spacerku widzielismy jeszcze swieze slady na piasku pozostawione przez samice
A wiec jak ktos sie bedzie tam wybieral to polecam choc krotka wizyte w Centro Ecologico Akumal
A tak wygladaja tabliczki zaznaczajace gniazda
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Maska ,rurka i pod wode(tu)Widocznosc jest dobra,ale ograniczona,ze wzgledu na piaszczysto- trawiaste dno,czyli to co wokolo i tak na 2-3 metry widac doskonale ,a dalej to taka sciana mgly,czym dalej sie plynie to mgla sie rozstepuje...prawie jak w Londynie w jesienne wieczory
No i tak sobie plyne,aparat w gotowosci sciskam i jest WIDZE....WOW....ZOLW!.....e niee to tylko kamien....i tak chyba przez jakies 10-15 minut.....zolw?...nie!.....kamien8-)Juz sama do siebie zaczelam pod ta woda gadac....tzn raczej bulgotacnie zobacze zadnego zolwia,pewnie sie pochowaly,pewnie wogole ich tu nie ma,nic nie zobacze,tylko piach i trawa....trawa i piach....i tak zajeta uzalaniem sie nad swoim losem naplynelam nad wielka plaszczke........i zamarlam.....yyyychhhh....nie oddychaj,nie oddychaj,bo Cie dziabnie ogonem.....uffff....nie dziabnela.....nie wariuj,skup sie!.....Boze jak ona pieknie faluje po dnie,plyne za nia i jakby nigdy nic z mgly piaskowej wylonily sie ZOLWIE:...tak ZOLWIE.....nie tam zadne kamienie,chodza sobie po dnie i skubia trawe,jak krowy na pastwisku.....OGROMNE!!!!:::Nagle jeden z nich spoglada w gore i odbija sie i frunie w gore.......nie plynie tylko frunie.Cudny widok!Cos mi dynda przy nadgarstku,co to?Aaaa aparat....:::przeciez mialam robic zdjecia,ale spokojnie im sie nigdzie nie spieszy.mi tez nie........czas sie zatrzymal,swiat przestal byc wazny
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Ale plaszczki tez zasluguja na uwage..
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Pierwsze z dedykacja dla Gosi(:P)
To byla pierwsza rzecz jaka zobaczylam pod woda u mnie na rafie...tak sobie sterczal samiuski><
No i dalej pare rybek
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Kompletnie odradzam jakies fakultety biurowe,widzialam co tu sie dzialo miedzy 10.00 a 13.00nie dalo sie kompletnie wejsc do wody,pelno lodzi,pelno snorkujacych w zwartych grupach,niektorzy nawet polaczeni sznurkami ciagnieci przez przewodnika z gwizdkiem...AUTENTYCZNIE:Do tego przez to cale zamieszanie slaba widocznosc,woda cala jak za mgla.Ja mialam pecha,ze zostalam wchlonieta przez taka grupe amerykanska....tak mnie wkurzyli,ze jednemu zatkalam rurkejeszcze moment abym go podtopilaale byl zdziwiony jak mu powietrza zabraklo
Jeden zolw na dole,a ich grupa chyba liczyla z 15 osob i kazdy na wariata chcial sobie z zolwiem zdjecie zrobic chociaz zanurkowac nie potrafili wogole,nie wspomne juz tu o zachowaniu odleglosci od drugiej osoby i zolwia w szczegolnosci i chlopaczek tak sie przy tym nurku pletwami namachal,ze dostalam pletwami po glowie,no to odczekalam chwile i sie zemscilam(:P)
Wiec najlepiej przyjechac tu na wlasna reke tak kolo 8.00 rano,colectivo kosztuje 20 pesos od osoby i z Playa jedzie sie jakies 45 minut.Z autostrady do plazy jest 10-15 minut spacerkiem,tak jak pisalam wczesniej plaza jest bezpieczna,w centrum nurkowym mozna wynajac sobie szafke i sprzet do snorkowania,jak sie zjada tlumy fakultatywne to mozna sobie wynajac melexa i pojezdzic po okolicy,zjesc cos w knajpce na plazy i wrocic po 13.00 na dalsze plazowanie.Moim zdaniem najlepsza i najtansza forma.
Jezeli macie jakies pytania to smialo....
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Sporo knajpek do wyboru mielismy,ale My upodobalismy sobie dwie(tu)
Jedna z nich to Turtle Bay Cafe & Bakery,ukryta wsrod palmowych chaszczy w alejce przy glownym placu.Kawiarnio-piekarnia,tam tez kupowalismy sobie swiezy chlebek i buleczki-pychotka.
Jednak gwozdziem programu byli kelnerzy Hector i Juan(strasznie popularne imie w Mexico,co drugi to Juan)
Chlopaki mieli niesamowite poczucie humoru,podpasowali nam kompletnie.Wchodzimy na przyklad do kompletnie pustej knajpy,a Hector mowi-Holaaa,stolik dla dwojga???Zaraz sie postaram gdzies panstwa upchnac
Nastepnym razem przychodzimy i Hector pyta ,gdzie chcemy usiasc?Ja mowie,ze przy tym stoliku na prawo,a Hector na to....aaaa przy tym,to nasz najdrozszy stolik,ale nieszkodzi prosze siadac
A to ich wesole mordeczki
Tutaj kazalam sie Amigos ustawic pod logo firmy,po krotce wyjasnilam im gdzie bede umieszczac ich zdjecia,ucieszyli sie strasznie,ze beda gwiazdami polskiego forum.
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Ja oczywiscie jako arbuzowa pasjonatka w ciemno prosilam o soczek z arbuza z duzo iloscia lodu -mucho,mucho hielo por favor i tu musialam zablysnac swoim swietnym hiszpanskim,co zawsze spotykalo sie z niezwykla serdecznoscia ze strony "tambylcow"
No ale wracajac do soczkow to zaintrygowala mnie jedna pozycja w menu-sok z lokalnie rosnacej Chaya'i:
No to pytam sie chlopakow,co to jest ta Chaya???Szpinak!
Jak szpinak???I wy pijecie szpinak?
No ale taki inny szpinak,co rosnie na drzewach......nie no jak szpinak na drzewach to Ja koniecznie musze sprobowac
Po 5 minutach dostalam zielony soczek o kolorze szpinaku ,a smakowal jak rabarbar lub agrest,to znaczy taki zblizony smak bo ciezko okreslic,jednym slowem rewelka(tu)(tu)(tu)
No ale ten szpinak na drzewach nie dawal mi spokoju i znow zaczepiam Juana.
Juan ale jak ten szpinak rosnie na tych drzewach???Do gory czy do dolu??Up czy down??
Chlopaki juz nie moga ze smiechu i mowia ,ze nie moga mi powiedziec bo to tajemnica
Wreszcie zlitowali sie nade mna i mowia....to chodz pokazemy Ci jak to wyglada,zaprowadzili mnie na zaplecze kuchni gdzie miedzy kuchnia a jakas szopa rosl sobie szpetny krzak,ktory okazal sie szpinakowym drzewem zwanym ChayaLiscie trzeba dlugo gotowac bo surowe sa bardzo toksyczne i niejadalne.
Ja sobie zajadalam burito w sosie chilli ,zupe tortillas ,a Sznupek powalil mnie swoim wyszukanym smakiem i zamowil sobie hamburgera bo stwierdzil,ze chce mu sie miesa ,a nie wynalazkow
Hamburgeros okazal sie kawalkiem dobrego steka wolowego:z bulka ,nie tam zaden siekany plaski kotlet tylko porzadny stek.
Moje buritto to niebo w gebie(tu)(tu)(tu)ale zupa tortillas nalezy do grupy tych tradycyjnych potraw i po dwoch lyzkach mnie zemdlilo
Jadalismy tam czesto,za kazdym razem bez pytania dostawalam na wstepie moj szpinakowy soczek><
Najbardziej smakowalo mi tam wlasnie burrito na ostro z kurczakiem i mole enchiladas(:P)(:P)
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Przepis???No nie wiem,czy moge zdradzic sekret Valentiny
Ciezko bylo sie dogadac....ale laptop pomogl
Mowie do Valentiny podsuwajac jej laptopa pod nos....przepis na GUACAMOLE...tutaj mi zapisz,si???comprende?
Valentina robi wielkie oczy i rozdziabia buzie...hehe....wiec znow pokazuje jej na miseczke z salsa i pisze w notatniku na laptopie GUACAMOLE,znow podsuwam Valentinie pod nos,tu kochaniutka zapisz mi przepis ,a ja sobie przetlumacze na googlach,si???
Valentina mowi "si" i robi jeszcze wieksze oczy.....heheh...no ale udalo sie ,zalapala i mam ten przepis,to znaczy zarys bo proprcje kazdy musi sobie dobrac.
A wiec:
Avocado obieramy,nie wyrzucac pestek!
Siekamy cebule,czosnek i zielone i czerwone ostre papryczki, solimy do smaku.
Avocado ucieramy z posiekanymi dodatkami dodajemy soku z limonki i lyzke kwasnej gestej smietany.
Teraz pestki kropimy sokiem z limonki ,ukladamy do miseczki i pokrywamy je guacamole.Do lodowki na pare godzin i gotowe!
Nie za bardzo wiem dlaczego te pestki maja byc w srodku ,ale to chyba chodzi o utrzymanie aromatu i swiezosci:S
Nie dodajemy zadnych pomidorow ,pomidory tylko psuja smak.Ja sie zapytalam Valentiny czy mozna dodac pomidorow to pogrozila mi palcem i z grozna mina powiedziala....no,no,no!
Czyli nie dodajemy
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
W Playa del Carmen bylimy 2 razy,raz pojechalismy tam colectivo,a drugi raz podmiejskim autobusem Mayab.Jedna i druga forma bardzo wygodna,tania,bezpieczna i z lokalnym kolorytem
Zeby zlapac transport musielismy dojsc do autostrady czyli jakies 2 km,stanac na przestanku z zolta wiata i grzecznie czekac.Rano jak nie bylo jeszcze slonca to te 2 kilometry to byl spacerek mily i przyjemny,droga powrotna to juz inna bajka8-)
No, ale wrocmy do colectivo.Tutaj musze sie pochwalic,ze cala konwersacja z kierowca odbyla sie w jezyku hiszpanskim,moj hiszpanski znaczaco nabral rozpedu><
Podjezdza colectivo,drzwi sie otwieraja i tu sie zaczyna jakze rozbudowany dialog z kierowca:
Playa del Carmen,Senior?
Si,Si Seniorita?
Dos personas?
Si,No problema
Gracia Senior!
De nada
Jezeli ktos by nie zrozumial,to pospieszam z tlumaczeniem.Zapytalam kierowce czy jedzie do Playa del Carmen,on na to,ze tak oczywiscie,Ja dalej pytam czy ma miejsce dla dwoch osob,kierowca potwierdzil wiec slicznie podziekowalam ,a kierowca odwdzieczyl sie kurtuazyjnym -alez nie ma zadnego problemuX(X(X(X(X(
No i tak o to siedzimy w colectivo i jedziemy do Playa,to znaczy zapie**lamy i to ostro,nie chce nawet wiedziec z jaka predkoscia,po drodze zatrzymujemy sie chyba z dziesiec razy,ludzie wysiadaja,wsiadaja,gadaja z kierowca.....jednym slowem jest fajnie,po 40 minutach dojezdzamy na miejsce.
Przy wysiadaniu placi sie 20 pesos alb 2 dolary od osoby.
A w Playa taka goraczka, mimo ze jest dopiero 9.00 rano:
Nasz colectivo
Rano,popoludniu czy juz prawie wieczorem na tym krawezniku zawsze siedzialy tlumy mlodych mezczyzn,nie czy to byl jakis punkt zbiorczy czy zwyczajnie bylo im tam wygodnie
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/