Z północy jedziemy już na południe w kierunku portu, ale postanawiamy jeszcze zobaczyć klify Ta’ Ċenċ.
Po drodze oczywiście kościoły.
Klify rozciągają się na południowym brzegu Gozo zaraz za zatoką Mġarr ix-Xini. Początkowo mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca, z którego byłby dogodne dojście. W efekcie zostawiliśmy na jakimś placyku między budynkami, zapleczem hotelu i opłotkami przedostaliśmy się do otwartej przestrzeni, z której już było widać klify.
Choć nie ma tam dobrego dojazdu, amatorów widoków było sporo. Basia oczywiście załapała się na robienie zdjęć. Klify są naprawdę imponujące (około 150 m wysokości). Miejsce warte zobaczenia. Widoczki zupełnie inne niż te nasze "domowe" z Marsaskali i maltańskie Dingli.
Wracamy do samochodu. Po drodze jescze parę pstryków.
no piękna ta Malta ... aż nabrałem na nią ochoty mnie ta piękne kościoły nie przeszkadzają (a wręcz przeciwnie) na Cyprze też nie byłem - więc poniedziałkową odliczankę zrobię w zamian za kolejną relację
Po przerwie spowodowanej urlopem na Cyprze wracam do naszej podróży na Maltę. Zapraszam na końcówkę relacji, będą jeszcze ciekawe miejsca.
Jesteśmy jeszcze na Gozo. Ponieważ jest już po osiemnastej kierujemy się na prom. W drodze powrotnej trzeba uiścić opłatę, na wjeździe do portu są bramki jak na autostradzie. Odczekujemy chwilę w kolejce na wjazd na prom . Podróż powrotna też jest ciekawa.
Przed nami na koniec tego długiego i arcyciekawego dnia jeszcze jedna atrakcja. Popeye Village, czyli Wioska Popeya -jeden z najpopularniejszych parków rozrywki na Malcie. Ale wioska widziana z innej strony. Ja niestety nie kojarzę tego filmu i nie bardzo zależało mi na zwiedzaniu wioski ale Basia wymyśliła, że pojedziemy na zachód słońca z widokiem na Popeye Village.
Dojazd do punktu widokowego z bardzo bocznymi i wąskimi drogami, ale nie byliśmy tam sami. Moim zdaniem widoczki bezcenne.
Jak słońce zaszło za horyzont pojechaliśmy już bez przystanku do domu. Po drodze łapiąc ostatnie widoczki . U nas w Marsaskala byla już ciemna noc.
Następnego dnia piękne słońce i raczej bez fal postanawiamy, że drogą przez znane już wam klify dojdziemy jeszcze dalej, aż do St. Peter's Pool, znajdującej się blisko już Marsaxlokk. Tam znajduje się „plaża”.
Po drodze w naszej zatoce św. Tomasza przed klifami widać jakie w poprzednich dniach były fale. Zwały wodorostów koparka ładuje na wielką ciężarówkę.
Z północy jedziemy już na południe w kierunku portu, ale postanawiamy jeszcze zobaczyć klify Ta’ Ċenċ.
Po drodze oczywiście kościoły.
Klify rozciągają się na południowym brzegu Gozo zaraz za zatoką Mġarr ix-Xini. Początkowo mieliśmy problem ze znalezieniem miejsca, z którego byłby dogodne dojście. W efekcie zostawiliśmy na jakimś placyku między budynkami, zapleczem hotelu i opłotkami przedostaliśmy się do otwartej przestrzeni, z której już było widać klify.
Choć nie ma tam dobrego dojazdu, amatorów widoków było sporo. Basia oczywiście załapała się na robienie zdjęć. Klify są naprawdę imponujące (około 150 m wysokości). Miejsce warte zobaczenia. Widoczki zupełnie inne niż te nasze "domowe" z Marsaskali i maltańskie Dingli.
Wracamy do samochodu. Po drodze jescze parę pstryków.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
tych kościołów to ja miałam tam "po kokardki" chociaz nie zobaczyłam nawet połowy tego co WY!
ale te klify wspaniałości!!!
Ta’ Ċenc widziałam w małym ich fragmencie; Wy dotarliście tam bliżej; sa cudowne, jak to klify!
Piea
no piękna ta Malta ... aż nabrałem na nią ochoty mnie ta piękne kościoły nie przeszkadzają (a wręcz przeciwnie) na Cyprze też nie byłem - więc poniedziałkową odliczankę zrobię w zamian za kolejną relację
papuas
...taaa, klify..."pomalować na czarno",niebo..."na szaro" i...mamy Irlandię ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Po przerwie spowodowanej urlopem na Cyprze wracam do naszej podróży na Maltę. Zapraszam na końcówkę relacji, będą jeszcze ciekawe miejsca.
Jesteśmy jeszcze na Gozo. Ponieważ jest już po osiemnastej kierujemy się na prom. W drodze powrotnej trzeba uiścić opłatę, na wjeździe do portu są bramki jak na autostradzie. Odczekujemy chwilę w kolejce na wjazd na prom . Podróż powrotna też jest ciekawa.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Witaj Asiu, fajnie,że wróciłaś do pisania o pięknej Malcie
No trip no life
Witam Nel i zapraszam na dalszą część.
Przed nami na koniec tego długiego i arcyciekawego dnia jeszcze jedna atrakcja. Popeye Village, czyli Wioska Popeya -jeden z najpopularniejszych parków rozrywki na Malcie. Ale wioska widziana z innej strony. Ja niestety nie kojarzę tego filmu i nie bardzo zależało mi na zwiedzaniu wioski ale Basia wymyśliła, że pojedziemy na zachód słońca z widokiem na Popeye Village.
Dojazd do punktu widokowego z bardzo bocznymi i wąskimi drogami, ale nie byliśmy tam sami. Moim zdaniem widoczki bezcenne.
Jak słońce zaszło za horyzont pojechaliśmy już bez przystanku do domu. Po drodze łapiąc ostatnie widoczki . U nas w Marsaskala byla już ciemna noc.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnego dnia piękne słońce i raczej bez fal postanawiamy, że drogą przez znane już wam klify dojdziemy jeszcze dalej, aż do St. Peter's Pool, znajdującej się blisko już Marsaxlokk. Tam znajduje się „plaża”.
Po drodze w naszej zatoce św. Tomasza przed klifami widać jakie w poprzednich dniach były fale. Zwały wodorostów koparka ładuje na wielką ciężarówkę.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Przepiękne miejsce na zachód, super.
No trip no life
ano sesja z zachodzącym słońcem fantastyczna a część sukcesu należy się oczywiście wyjątkowemu miejscu
papuas