Miejsce znane jest także ze względu na “cud”, który się tutaj wydarzył podczas II wojny światowej. Malta była wielokrotnie bombardowana. Bomby spadły również na Mostę.
W 1942 roku Luftwaffe zrzuciło na Rotundę w Moście 3 bomby. 2 z nich odbiły się, nie eksplodując, trzecia z nich – potężna 500 kilogramowa bomba przebiła kopułę kościoła i wpadła do środka, gdzie właśnie ok. 300 osób czekało na wieczorne nabożeństwo. Cud polegał na tym, że bomba ta, choć przebiła kopułę i runęła na posadzkę kościoła…nie wybuchła. Wydarzenie zostało uznane za cud, zaś ocalenie mieszkańcy przypisali opiece patronki kościoła. Replikę bomby można zobaczyć w zakrystii kościoła. Oryginał został podobno zatopiony w morzu. Na kopule widać miejsce, które przebiła bomba.
Jak widać w zakrystii można obejrzeć inne ciekawe eksponaty.
Obok Rotundy (wejście tuż przy bocznych schodach prowadzących do Świątyni) znajdują się world war II shelter - podziemne schrony. Zwiedzić je możemy na ten sam zakupiony wcześniej bilet Zaczyna padać więc zwiedzanie „pod dachem” a w zasadzie pod ziemią w tych okolicznościach jak najbardziej ok.
Schron został wykopany ręcznie w 1940 roku przez 15 wysoko wykwalifikowanych robotników. Był używany przez rodziny podczas nalotów bombowych drugiej.
Znajdują się tu wystawy związane z Maltą w latach wojennych, oraz wystawy narzędzi reprezentujących wiele lokalnych zawodów.
Gdy wychodzimy na zewnątrz trochę kropi, ale jak widać na zdjęciach, jest sucho. To jeszcze kręcimy się po okolicy. Wokół Rotundy zabudowa wyjątkowo mieszana – od starych uroczych kamieniczek, do starych „ruder” oraz nowoczesna zabudowa, która tu zupełnie nie pasuje. Ale w pobliżu można też znaleźć coś ciekawego.
Tu już widać, że pada. I to coraz mocniej. Szybkim krokiem zmierzamy do samochodu. Miejsce, w którym z jest zaparkowane auto jest trochę oddalone więc jak doszliśmy byliśmy już przemoczeni. Jedynym słusznym planem był powrót do domu. Jak już wcześniej pisałam zabraliśmy z Polski ani parasoli ani kurtek. Dotychczas nie były potrzebne, padało raczej w nocy.
Zdjęcia z drogi nie do końca oddają to jak mocno padało. Prawie ściana deszczu. Malta pokazała swoje kapryśne oblicze. Pochyłe drogi niezaopatrzone w kanalizację burzową stanowiły rwące potoki. W niektórych miejscach, na wąskich drogach, wyglądało że jest dość głęboko i musieliśmy się wycofać na główną drogę aby nie ryzykować podtopienia samochodu. Z idącej górą estakady leciały na nas, jadących poniżej ogromne pióropusze wody.
Jak dojechaliśmy musieliśmy zaparkować kawałek od mieszkania , więc w drodze od samochodu do mieszkania tak nas zmoczyło, że nie zostało nawet jedno suche miejsce w najbardziej ukrytej części garderoby. Ten dzień zapamiętamy długo
Jak dojechaliśmy musieliśmy zaparkować kawałek od mieszkania , więc w drodze od samochodu do mieszkania tak nas zmoczyło, że nie zostało nawet jedno suche miejsce w najbardziej ukrytej części garderoby. Ten dzień zapamiętamy długo
Schodzimy na dół aby teraz zobaczyć z bliska.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Miejsce znane jest także ze względu na “cud”, który się tutaj wydarzył podczas II wojny światowej. Malta była wielokrotnie bombardowana. Bomby spadły również na Mostę.
W 1942 roku Luftwaffe zrzuciło na Rotundę w Moście 3 bomby. 2 z nich odbiły się, nie eksplodując, trzecia z nich – potężna 500 kilogramowa bomba przebiła kopułę kościoła i wpadła do środka, gdzie właśnie ok. 300 osób czekało na wieczorne nabożeństwo. Cud polegał na tym, że bomba ta, choć przebiła kopułę i runęła na posadzkę kościoła…nie wybuchła. Wydarzenie zostało uznane za cud, zaś ocalenie mieszkańcy przypisali opiece patronki kościoła. Replikę bomby można zobaczyć w zakrystii kościoła. Oryginał został podobno zatopiony w morzu. Na kopule widać miejsce, które przebiła bomba.
Jak widać w zakrystii można obejrzeć inne ciekawe eksponaty.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ciekawe z tą bombką a kościół piękny
papuas
To jak się kościół podoba to jeszcze pokażę ostatnie fotki zrobione przed wyjściem.
Jakaś „machina” świadczy o trwających tu pracach pewnie renowacyjnych. To była niedziela więc prace nie były prowadzone.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Obok Rotundy (wejście tuż przy bocznych schodach prowadzących do Świątyni) znajdują się world war II shelter - podziemne schrony. Zwiedzić je możemy na ten sam zakupiony wcześniej bilet Zaczyna padać więc zwiedzanie „pod dachem” a w zasadzie pod ziemią w tych okolicznościach jak najbardziej ok.
Schron został wykopany ręcznie w 1940 roku przez 15 wysoko wykwalifikowanych robotników. Był używany przez rodziny podczas nalotów bombowych drugiej.
Znajdują się tu wystawy związane z Maltą w latach wojennych, oraz wystawy narzędzi reprezentujących wiele lokalnych zawodów.
Jest i rękodzieło
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ale ciekawe miejsce znalazłaś..
No trip no life
Gdy wychodzimy na zewnątrz trochę kropi, ale jak widać na zdjęciach, jest sucho. To jeszcze kręcimy się po okolicy. Wokół Rotundy zabudowa wyjątkowo mieszana – od starych uroczych kamieniczek, do starych „ruder” oraz nowoczesna zabudowa, która tu zupełnie nie pasuje. Ale w pobliżu można też znaleźć coś ciekawego.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Tu już widać, że pada. I to coraz mocniej. Szybkim krokiem zmierzamy do samochodu. Miejsce, w którym z jest zaparkowane auto jest trochę oddalone więc jak doszliśmy byliśmy już przemoczeni. Jedynym słusznym planem był powrót do domu. Jak już wcześniej pisałam zabraliśmy z Polski ani parasoli ani kurtek. Dotychczas nie były potrzebne, padało raczej w nocy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Zdjęcia z drogi nie do końca oddają to jak mocno padało. Prawie ściana deszczu. Malta pokazała swoje kapryśne oblicze. Pochyłe drogi niezaopatrzone w kanalizację burzową stanowiły rwące potoki. W niektórych miejscach, na wąskich drogach, wyglądało że jest dość głęboko i musieliśmy się wycofać na główną drogę aby nie ryzykować podtopienia samochodu. Z idącej górą estakady leciały na nas, jadących poniżej ogromne pióropusze wody.
Jak dojechaliśmy musieliśmy zaparkować kawałek od mieszkania , więc w drodze od samochodu do mieszkania tak nas zmoczyło, że nie zostało nawet jedno suche miejsce w najbardziej ukrytej części garderoby. Ten dzień zapamiętamy długo
Jak dojechaliśmy musieliśmy zaparkować kawałek od mieszkania , więc w drodze od samochodu do mieszkania tak nas zmoczyło, że nie zostało nawet jedno suche miejsce w najbardziej ukrytej części garderoby. Ten dzień zapamiętamy długo
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
o Boziu można gdybać - czy to droga czy to rzeka?? ale .... (dla mnie niepojęte) jak można jechać na wycieczkę bez parasola??
papuas