Po obfoceniu smoczych drzew pojechaliśmy do pobliskiej wioski. W domostwie, na jej obrzeżach, czekał na nas smaczny posiłek przygotowany przez naszego kucharza. Tutaj też mieliśmy spać w pokojach gościnnych. [zdjęcie posiłku od koleżanki]
Najedzeni i zrelaksowani wyruszyliśmy na spacer by dalej poznawć płaskowyż Diksam. Pobliska wioska wydawała się pusta. Jedynie gromadka dzieci, najwyraźniej oswojona z widokiem turystów, postanowiła towarzyszyć nam w dalszej wędrówce z nadzieją, że kupimy smoczą krew. Widoki były fantastyczne – majestatyczne góry Hadżhir (Hajhir), przestrzeń płaskowyżu i... oczywiście smokowce.
Nad jednym z budynków powiewała flaga ZEA - kraju, który próbuje zawłaszczyć Sokotrę
Spotkaliśmy także licznie występujące na wyspie padlinożerne sępy egipskie zwane też ścierwnikami albo białosępami.
Wkrótce doszlismy do chętnie fotografowanego smoczego drzewa, na którym jest prowizoryczna huśtawka – jedna z niewielu atrakcji jakie dzieci mają w wiosce.
Idąc dalej zbliżyliśmy się do brzegów ogromnego kanionu Wadi Dirhur, biegnącego z północy na południe i oddzielającego płaskowyż od lasu Firmihin. Jego pionowe ściany mają prawie 700 m wysokości
Na brzegu kanionu udało mi się wypatrzyć pięknie kwitnący kadzidłowiec oraz inne ciekawe rośliny np. również kwitnące aloesy, piękne smokowce a także okazy flory, których nazw nie znam.
Po drugiej stronie kanionu widać było słynny las smoczych drzew Firmihin (te jasno zielone kropki to właśnie liczne smokowce) - jutrzejszy cel naszej wycieczki
Na zakończenie spaceru zatrzymaliśmy się przy jeszcze jednym, samotnym smokowcu rosnącym na skraju kanionu, który też bardzo często pokazywany jest na zdjeciach z Sokotry. Trzeba przyznać, że to potężne drzewo pięknie prezentuje się w promieniach popołudniowego słońca
Szczerze mówiąc ucieszyłam się, że to już ostatni punkt naszego, zaledwie godzinnego, spaceru bo ledwo powłóczyłam nogami i kiepsko się czułam – zupełnie jakby to był solidny trekking. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że w następnych dniach z moją kondycją będzie jeszcze gorzej...
Po powrocie do „bazy” czekała na nas kolacja i... zła wiadomość: obiecane pokoje gościnne nie są przygotowane więc mamy spać w namiotach na podwórku No trudno. Nasza załoga szybko uporała się z rozstawieniem namiotów. Były to nieduże namioty jedno- i dwuosobowe, w zależności od tego, co się jeszcze przed wyjazdem zamówiło. Każdy dostał materac (trochę za cienki), małą poduszkę i coś do przykrycia się, co wyglądało jak narzuta na tapczan. Niektórzy z nas mieli swoje prześcieradła i poszewki lub lekkie śpiworki bo przygotowując się do wyprawy dostaliśmy od organizatora listę rzeczy przydatnych na wyjeździe
Kiedy zapadł zmrok wyciągnęliśmy latarki – na szczęście również były na przedwyjazdowej liście Trochę kiepsko szło mi zoorganizowanie się w małej przestrzeni dwuosobowego namiotu bo ostatni raz na biwaku byłam... w szkole średniej... ale ostatecznie dałam radę Prawdziwy problem pojawił się dopiero wtedy gdy okazało się, że w łazience i wc zabrakło wody. „Umycie się” załatwiły nawilżane chusteczki i trochę wody butelkowanej natomiast korzystanie z toalety było niezłym wyzwaniem...
O matko... ale "wyzwania" Chyba bym się wściekła, ani lózka ani kibelka Czy wycieczkowicze nie protestowali ?
Co innego jak takie "atrakcje" są w programie .
Ależ olbrzymie te drzewa, szok. Wspaniałe są
Nel, wiedziałam przed wyjazdem, że na wyspie warunki będą spartańskie czyli namioty w plenerze i brak sanitariatów ale według umowy pierwsza i ostatnia noc miały być "pod dachem"... Poza tym brak wc w plenerze a u kogoś na podwórku to duża różnica... Uczestnicy wycieczki jednak nie protestowali bo wydaje mi się, że to były osoby często jeżdżące na biwaki - byli dużo lepiej przygotowani do takiego sposobu podróżowania/nocowania niż ja i nic ich nie było w stanie zaskoczyć.
doczytałem i ja (po powrocie) pełny szacunek - z covidem na wyprawę!! tak, WYPRAWĘ bo Twoja wycieczka to wyprawa na którą z pewnością nie każdego stać; mnie to może nocleg w namiocie nie przerazi, bo w młodości różnie się sypiało, ale ... moja ślubna to zapewne by umarła ze zgrozy drzewka i krajobrazy płaskowyżu super będę czekał z niecierpliwością na cd no i potem czytał
Jorguś super, już bardzo się cieszę na kostarykę
No trip no life
Tak, drzewa smoczej krwi to symbol Sokotry. Te z Wysp Kanaryjskich rzeczywiście są podobne do tych z Sokotry ale znawcy twierdzą, że to różne drzewa.
W autach było bardzo wygodnie.
Jorguś, nic nie wiedziałam o Twoich postanowieniach Na drugi raz mnie o nich uprzedzaj...
A Twoją Kostarykę bardzo chętnie obejrzę bo ja widziałam jej zdecydowanie za mało i myślę o powrocie do tego kraju.
Po obfoceniu smoczych drzew pojechaliśmy do pobliskiej wioski. W domostwie, na jej obrzeżach, czekał na nas smaczny posiłek przygotowany przez naszego kucharza. Tutaj też mieliśmy spać w pokojach gościnnych. [zdjęcie posiłku od koleżanki]
Najedzeni i zrelaksowani wyruszyliśmy na spacer by dalej poznawć płaskowyż Diksam. Pobliska wioska wydawała się pusta. Jedynie gromadka dzieci, najwyraźniej oswojona z widokiem turystów, postanowiła towarzyszyć nam w dalszej wędrówce z nadzieją, że kupimy smoczą krew. Widoki były fantastyczne – majestatyczne góry Hadżhir (Hajhir), przestrzeń płaskowyżu i... oczywiście smokowce.
Nad jednym z budynków powiewała flaga ZEA - kraju, który próbuje zawłaszczyć Sokotrę
Spotkaliśmy także licznie występujące na wyspie padlinożerne sępy egipskie zwane też ścierwnikami albo białosępami.
Wkrótce doszlismy do chętnie fotografowanego smoczego drzewa, na którym jest prowizoryczna huśtawka – jedna z niewielu atrakcji jakie dzieci mają w wiosce.
Idąc dalej zbliżyliśmy się do brzegów ogromnego kanionu Wadi Dirhur, biegnącego z północy na południe i oddzielającego płaskowyż od lasu Firmihin. Jego pionowe ściany mają prawie 700 m wysokości
Na brzegu kanionu udało mi się wypatrzyć pięknie kwitnący kadzidłowiec oraz inne ciekawe rośliny np. również kwitnące aloesy, piękne smokowce a także okazy flory, których nazw nie znam.
Po drugiej stronie kanionu widać było słynny las smoczych drzew Firmihin (te jasno zielone kropki to właśnie liczne smokowce) - jutrzejszy cel naszej wycieczki
Na zakończenie spaceru zatrzymaliśmy się przy jeszcze jednym, samotnym smokowcu rosnącym na skraju kanionu, który też bardzo często pokazywany jest na zdjeciach z Sokotry. Trzeba przyznać, że to potężne drzewo pięknie prezentuje się w promieniach popołudniowego słońca
Szczerze mówiąc ucieszyłam się, że to już ostatni punkt naszego, zaledwie godzinnego, spaceru bo ledwo powłóczyłam nogami i kiepsko się czułam – zupełnie jakby to był solidny trekking. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że w następnych dniach z moją kondycją będzie jeszcze gorzej...
Po powrocie do „bazy” czekała na nas kolacja i... zła wiadomość: obiecane pokoje gościnne nie są przygotowane więc mamy spać w namiotach na podwórku No trudno. Nasza załoga szybko uporała się z rozstawieniem namiotów. Były to nieduże namioty jedno- i dwuosobowe, w zależności od tego, co się jeszcze przed wyjazdem zamówiło. Każdy dostał materac (trochę za cienki), małą poduszkę i coś do przykrycia się, co wyglądało jak narzuta na tapczan. Niektórzy z nas mieli swoje prześcieradła i poszewki lub lekkie śpiworki bo przygotowując się do wyprawy dostaliśmy od organizatora listę rzeczy przydatnych na wyjeździe
Kiedy zapadł zmrok wyciągnęliśmy latarki – na szczęście również były na przedwyjazdowej liście Trochę kiepsko szło mi zoorganizowanie się w małej przestrzeni dwuosobowego namiotu bo ostatni raz na biwaku byłam... w szkole średniej... ale ostatecznie dałam radę Prawdziwy problem pojawił się dopiero wtedy gdy okazało się, że w łazience i wc zabrakło wody. „Umycie się” załatwiły nawilżane chusteczki i trochę wody butelkowanej natomiast korzystanie z toalety było niezłym wyzwaniem...
O matko... ale "wyzwania" Chyba bym się wściekła, ani lózka ani kibelka Czy wycieczkowicze nie protestowali ?
Co innego jak takie "atrakcje" są w programie .
Ależ olbrzymie te drzewa, szok. Wspaniałe są
No trip no life
...fantastyczne tak widoczki jak i drzewa !!!
"spania"...nie zadroszczę ; )))
...ale przynajmniej jest co wspopminać !!!
p.s. flaga na jedej z fotek to...flaga ZEA, nie Jemenu...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, dzięki za czujność w sprawie flagi - zaraz poprawię! Najwyraźniej pisanie relacji nad ranem nie jest dobrym pomysłem
Nel, wiedziałam przed wyjazdem, że na wyspie warunki będą spartańskie czyli namioty w plenerze i brak sanitariatów ale według umowy pierwsza i ostatnia noc miały być "pod dachem"... Poza tym brak wc w plenerze a u kogoś na podwórku to duża różnica... Uczestnicy wycieczki jednak nie protestowali bo wydaje mi się, że to były osoby często jeżdżące na biwaki - byli dużo lepiej przygotowani do takiego sposobu podróżowania/nocowania niż ja i nic ich nie było w stanie zaskoczyć.
Niesamowite te drzewka...
Mabro , a powiedz czy te cudne drzewka są powszechnie spotykane na wyspie ? czy tylko w jakis specyficznych lokalizacjach ?
No trip no life
doczytałem i ja (po powrocie) pełny szacunek - z covidem na wyprawę!! tak, WYPRAWĘ bo Twoja wycieczka to wyprawa na którą z pewnością nie każdego stać; mnie to może nocleg w namiocie nie przerazi, bo w młodości różnie się sypiało, ale ... moja ślubna to zapewne by umarła ze zgrozy drzewka i krajobrazy płaskowyżu super będę czekał z niecierpliwością na cd no i potem czytał
papuas