...muszę sie pospieszyc z wyprowadzaniem "irlandzkiego watku" abybył "na bieżąco". Zostały nam dwa tygodnie do wakacji a codzienne pisanie w gre nie wchodzi ; )
Tak więc teraz południe wyspy a wieczorkiem postaram się "wklepać" relacje z zachodu...
Na cel wzięliśmy półwysep Hook Head a konkretnie okolice latarni morskiej. Majac świadomość ,że w tamtejszym "Tea Room" może być ciżba na "kawociastko" zatrzymaliśmy się w pobliżu ruin Opactwa Dunbrody. Do "świetego przybytku" nie wchodzilismy ; )
ruiny opactwa sa po jednej stronie drogi a po przeciwnej ,pozostałości po zamku. Własnie na "zamkowym podwórcu" spozylismy "słodkie" i kawę. Wszystko w wydaniu "pandemicznym"...
dalej ,już "bez stopów" dojechaliśmy na kraniec półwyspu...
Nie będe ponownie przytaczał legend związanych z tutejszą latarnią morską. Dość ,że irlandczycy uważaja że jest...najstarsza na świecie. Zgódźmy sie że...w Europie ; )
przez ostatanie kilka dni pogoda była "w irlandzkim stylu",tak że przybrzeżne wody zatraciły swójn błekit za sprawą fal oraz "zmętniałej" River Barrow której ujście znajduje sie niedaleko od półwyspu.
czas,gdy zaczyna sie przypływ zawsze jest atrakcyjny. Morze coraz śmielej zaczyna "pukać do drzwi"...
warto znaleźć szczelinę w którą fale przypływu wciskają się "z przytupem". Atrakcje typu "obraz i dźwięk" gwarantowane ; )
Generalnie,cały półwysep jest fajnym miejscem na dłuższy spacer. A że "linia brzegowa" bogata to i czasu zejdzie całkiem sporo...
gdy skusi nas aby zejść na jedną z małych plaż,pamietajmy o sprawdzeniu czy uda sie szybko ją (plażę) opuścic na wypadek wiekszych fal czy też przypływu. Jesli nie sprawdzimy mozliwości ewakuacji to..."d..a mokra" ; )
tablice przypominaja o "koncentracji i uwadze". Nie należy tego lekceważyć. NIGDY nie wykonujemy żadnych czynności przez dłuzszy czas stojąc tyłem do morza. Nawet gdy "solanka" zdaje sie być "spokojna i uśpiona" !!!
klif w "majowym wystroju"...
a w drodze powrotnej dostalismy "pogodowego bonusika". Zatrzymalismy się w punkcie widokowym na Opactwo St. Mullins...
i tyle "z południa". Został zachód...zdecydowanie najbardziej atrakcyjny ; )))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...i ostatni z majowych wyjazdów. Tym razem na zachodnie wybrzeże wyspy. Pozwolę sie powtórzyć ale,co prawda-to prawda. Irlandia posiada najatrakcyjniejsze,morskie wybrzeże w Europie !!! Znajdziemy tu bielusieńkie plaże na wzór maledivskich, długie "piaskownice" bardzo do nadbałtyckich podobne oraz to co jest,wg. mnie,"no1". Mianowicie klifowe sciany o które z hukiem biją atlantyckie fale. Gdyby jeszcze woda była o..."dziesięć stopni" cieplejsza, żyłbym w raju ; )))
Przyjeżdżajacym "na wyspę" zawsze proponuje sie wizyte na "Klifach Moheru". I...bardzo dobrze,ponieważ warto je zobaczyć. Ale,miejscówki tego typu pełne sa turystów a na dodatek obowiązuja tam pewne ograniczenia i zakazy. Jeśli,będąc "na moherach", po obejrzeniu wszystkiego będziecie odczuwac niedosyt,warto wsiąśc w samochód,"zrobić kilka kilometrów" i wyladować w miejscu równie atrakcyjnym. Na dodatek,jedynym ograniczeniem będzie Wasz..."lęk wysokości" ; )
No to...zapraszam na spacer po "Kilkee Cliff". Basia już czeka ,więc ruszajmy...
klify zapożyczyły nazwe od miasteczka które położone jest centralnie przy zatoce "Kilkee Bay". To mała mieścina ale ma swój fajny klimacik. Jesli kiedyś wygram "pare jojo" to kupimy tam mieszkanie. Takie z widokiem na zatokę...
Nawet w czasie odpływu,a taka pora panowała przy naszej wizycie, Atlantyk pokazuje "co potrafi". Fale rozbijajace sie o "zęby skał" sprawiają że całość spowija lekka mgiełka...
gdy Ocean sie cofa jest gdzie wyjść z psem na spacer ; )
na odkrytej teraz skalnej rafie,znajdziemy wypełnione wodą zagłebienia zwane tutaj "Pollack Hole". Woda w nich czysta i nierzadko głęboka na tyle żę znajdują sie"smiałkowie" gotowi na kąpiel w tych naturalnych basenach...
auto zostawic najlepiej na parkingu przy "Diamond Rocks Cafe".Można sie tam napić kawki delektujac widoczkami...
Zaraz przed wejściem na ścieżke "info" co tez można żywego zobaczyć. My nie widzieliśmy ani jednego "stworka z tablicy"...
Najwazniesze że już na starcie jest atrakcyjnie. Jesli "teraz" nie ma ładnej pogody,nie zniechęcajcie się. Na wyspie potrafi sie zmienić w ciagu dnia...klkukrotnie ; ))
nigdy nie byłem, ale Irlandia tak jak Islandia kojarzyła mi się (pewnikiem źle) z mnóstwem ptaków na skałach klifów, a tu skromnie - jakieś pojedyncze sztuki
te fioletowo-różowe kwiatki z trawiastymi listkami jako żywo przypominają te z mojego ogródka - zawciąg nadmorski i w naturze super
...witam ponownie,wczoraj stała sie rzecz której nie cierpię. Miałem gotowe dokończenie relacji z Kilkee i dosłownie przed wciśnięciem "zapisz" system mnie wyrzucił z TRIP,ka. Juz tak miałem pare razy i działa to na mnie na tyle "destrukcyjnie' że nie mam ochoty (ani siły) ponownie sklcac wpis tego samego dnia. Muszę odczekać ; ))
No,ale wierze że "dzis jest ten dzień" gdy uda się "zwieńczyc dzieło" ...
Co do "irlandzkich lataków nadmorskich". Rzeczywiście,jesli w pobliżu nie ma "ptasiej kolonii" to zobaczymy "pojedyńcze egzemplarze". Najwieksza atrakcją są okresowo przylatujace do Irlandii maskonury. Są "fani" tych śmiesznych ptaków którzy ,rok w rok, wybieraja sie na wyspy Skellig aby "pooobcować" z Puffin,ami ; )
Pare fotek "ptasiego pospulstwa" z klifów Kilkee...
i raz jeszcze "klifowe kwiatki"...
ale najbardziej atrakcyjne w takich miejscach są...fale !!! Można przesledzić ich bieg. Od "narodzin" po kres...
a na tej fotce widać "w głębi" miasteczko z domkami patrzącymi na zatokę. Zdecydowanie ,kiedyś, zamieszkam w tym miejscu ; )))
i jeszcze jedna fala,od poczatku do końca...
wtakich miejscach czas zdaje się płynąć wolniej. Skutkuje to tym ,że można "sie zasiedzieć" !!! A przeciez mamy jeszcze jedno miejsce typu "must see" !!! ; )
Na szczęście droga wiedzie tuz przy brzegu. Można "cieszyc oczy" jadąc ; )
Niestety, w czasie jazdy "bedziemy kuszeni" co zaowocuje nieplanowanym stopem...
tak tez sie stało,zafascynowani tym co widzimy jadąc ,decydujemy się na krótki postój. "Krótki" okazał sie pólgodzinnym łażeniem. Panie przodem,jak zwykle ; )))
tak sie 'zaogladaliśmy" że dopiero po dłuższej chwili dotarła do nas "poprawiona pogoda" !!!
...Nie chcem ale muszem", zapisze te częśc relacji aby uniknąc tego co spotkało mnie wczoraj...bo bym zszedł...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Podjeżdżamy pod lokację którą upatrzylismy sobie jeszcze w domu,planując wyjazd. To kamienne "Mosty Ross". Zostawiamy samochód i roglądamy się "po terenie"...
nazwa "mosty" jestr zwodnicza poniewaz sugeruje "liczbe mnogą" owych naturalnych tworów. Tymczasem,pozostał juz tylko jeden "most" a z pozostałymi dwoma Atlantyk "uporał się" przy pomocy jesiennych sztormów.Nazwę jednak pozostawiono...
zastanawiam sie gdzie mogły znajdować się "zawalone budowle". Może...TU !???
lub tutaj ???
wreszcie,dochodzimy do jedynego,ocalałego mostu...
fotka aby oddać "skalę wielkości"...
za mostem,skalne płyty sparawiajace wrażenie "załamnych pod ciężarem"....
na krańcu platform zaczyna sie "przypływowy spektakl"...
nie moglismy sobie odmówić "podejścia bliżej" ; )
za kilkadziesiąt minut cały odcinek ladu na którym teraz stoimy zniknie pod falami...
to jest miejsce z tych ,gdzie można stać i patrzdeć "bez końca"...
na szczęście,w porę przychodzi opamietanie i wracamy do auta w suchych butach ; )
To i tyle. Do kilkee z pewnościa jeszcze wrócimy. A najchętniej...w czasie sezonu sztormów ; )))
Udało sie Maj zakonczyć,to ja sie cieszę...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...muszę sie pospieszyc z wyprowadzaniem "irlandzkiego watku" abybył "na bieżąco". Zostały nam dwa tygodnie do wakacji a codzienne pisanie w gre nie wchodzi ; )
Tak więc teraz południe wyspy a wieczorkiem postaram się "wklepać" relacje z zachodu...
Na cel wzięliśmy półwysep Hook Head a konkretnie okolice latarni morskiej. Majac świadomość ,że w tamtejszym "Tea Room" może być ciżba na "kawociastko" zatrzymaliśmy się w pobliżu ruin Opactwa Dunbrody. Do "świetego przybytku" nie wchodzilismy ; )
ruiny opactwa sa po jednej stronie drogi a po przeciwnej ,pozostałości po zamku. Własnie na "zamkowym podwórcu" spozylismy "słodkie" i kawę. Wszystko w wydaniu "pandemicznym"...
dalej ,już "bez stopów" dojechaliśmy na kraniec półwyspu...
Nie będe ponownie przytaczał legend związanych z tutejszą latarnią morską. Dość ,że irlandczycy uważaja że jest...najstarsza na świecie. Zgódźmy sie że...w Europie ; )
przez ostatanie kilka dni pogoda była "w irlandzkim stylu",tak że przybrzeżne wody zatraciły swójn błekit za sprawą fal oraz "zmętniałej" River Barrow której ujście znajduje sie niedaleko od półwyspu.
czas,gdy zaczyna sie przypływ zawsze jest atrakcyjny. Morze coraz śmielej zaczyna "pukać do drzwi"...
warto znaleźć szczelinę w którą fale przypływu wciskają się "z przytupem". Atrakcje typu "obraz i dźwięk" gwarantowane ; )
Generalnie,cały półwysep jest fajnym miejscem na dłuższy spacer. A że "linia brzegowa" bogata to i czasu zejdzie całkiem sporo...
gdy skusi nas aby zejść na jedną z małych plaż,pamietajmy o sprawdzeniu czy uda sie szybko ją (plażę) opuścic na wypadek wiekszych fal czy też przypływu. Jesli nie sprawdzimy mozliwości ewakuacji to..."d..a mokra" ; )
tablice przypominaja o "koncentracji i uwadze". Nie należy tego lekceważyć. NIGDY nie wykonujemy żadnych czynności przez dłuzszy czas stojąc tyłem do morza. Nawet gdy "solanka" zdaje sie być "spokojna i uśpiona" !!!
klif w "majowym wystroju"...
a w drodze powrotnej dostalismy "pogodowego bonusika". Zatrzymalismy się w punkcie widokowym na Opactwo St. Mullins...
i tyle "z południa". Został zachód...zdecydowanie najbardziej atrakcyjny ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...i ostatni z majowych wyjazdów. Tym razem na zachodnie wybrzeże wyspy. Pozwolę sie powtórzyć ale,co prawda-to prawda. Irlandia posiada najatrakcyjniejsze,morskie wybrzeże w Europie !!! Znajdziemy tu bielusieńkie plaże na wzór maledivskich, długie "piaskownice" bardzo do nadbałtyckich podobne oraz to co jest,wg. mnie,"no1". Mianowicie klifowe sciany o które z hukiem biją atlantyckie fale. Gdyby jeszcze woda była o..."dziesięć stopni" cieplejsza, żyłbym w raju ; )))
Przyjeżdżajacym "na wyspę" zawsze proponuje sie wizyte na "Klifach Moheru". I...bardzo dobrze,ponieważ warto je zobaczyć. Ale,miejscówki tego typu pełne sa turystów a na dodatek obowiązuja tam pewne ograniczenia i zakazy. Jeśli,będąc "na moherach", po obejrzeniu wszystkiego będziecie odczuwac niedosyt,warto wsiąśc w samochód,"zrobić kilka kilometrów" i wyladować w miejscu równie atrakcyjnym. Na dodatek,jedynym ograniczeniem będzie Wasz..."lęk wysokości" ; )
No to...zapraszam na spacer po "Kilkee Cliff". Basia już czeka ,więc ruszajmy...
klify zapożyczyły nazwe od miasteczka które położone jest centralnie przy zatoce "Kilkee Bay". To mała mieścina ale ma swój fajny klimacik. Jesli kiedyś wygram "pare jojo" to kupimy tam mieszkanie. Takie z widokiem na zatokę...
Nawet w czasie odpływu,a taka pora panowała przy naszej wizycie, Atlantyk pokazuje "co potrafi". Fale rozbijajace sie o "zęby skał" sprawiają że całość spowija lekka mgiełka...
gdy Ocean sie cofa jest gdzie wyjść z psem na spacer ; )
na odkrytej teraz skalnej rafie,znajdziemy wypełnione wodą zagłebienia zwane tutaj "Pollack Hole". Woda w nich czysta i nierzadko głęboka na tyle żę znajdują sie"smiałkowie" gotowi na kąpiel w tych naturalnych basenach...
auto zostawic najlepiej na parkingu przy "Diamond Rocks Cafe".Można sie tam napić kawki delektujac widoczkami...
Zaraz przed wejściem na ścieżke "info" co tez można żywego zobaczyć. My nie widzieliśmy ani jednego "stworka z tablicy"...
Najwazniesze że już na starcie jest atrakcyjnie. Jesli "teraz" nie ma ładnej pogody,nie zniechęcajcie się. Na wyspie potrafi sie zmienić w ciagu dnia...klkukrotnie ; ))
Jak pisałem, nie ma ograniczeń,zakazów,nakazów...
hmmm, "z przyczyn niezależnych" muszę przerwać pisaninę...ale obiecuję wrócić...soon ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Klify przepiękne,ale wydają się grożne . No może nie klify ale bardziej ocean ... nie, jednak jedno i drugie
super fota
Jak się będę wybierać na zieloną wyspę ,to dam znać oczywiście..
No trip no life
Ja też nie mogę się zdeydować, które miejsce najpiekniejsze. Może kiedyś?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
foto z klifami cudo
nigdy nie byłem, ale Irlandia tak jak Islandia kojarzyła mi się (pewnikiem źle) z mnóstwem ptaków na skałach klifów, a tu skromnie - jakieś pojedyncze sztuki
te fioletowo-różowe kwiatki z trawiastymi listkami jako żywo przypominają te z mojego ogródka - zawciąg nadmorski i w naturze super
papuas
...witam ponownie,wczoraj stała sie rzecz której nie cierpię. Miałem gotowe dokończenie relacji z Kilkee i dosłownie przed wciśnięciem "zapisz" system mnie wyrzucił z TRIP,ka. Juz tak miałem pare razy i działa to na mnie na tyle "destrukcyjnie' że nie mam ochoty (ani siły) ponownie sklcac wpis tego samego dnia. Muszę odczekać ; ))
No,ale wierze że "dzis jest ten dzień" gdy uda się "zwieńczyc dzieło" ...
Co do "irlandzkich lataków nadmorskich". Rzeczywiście,jesli w pobliżu nie ma "ptasiej kolonii" to zobaczymy "pojedyńcze egzemplarze". Najwieksza atrakcją są okresowo przylatujace do Irlandii maskonury. Są "fani" tych śmiesznych ptaków którzy ,rok w rok, wybieraja sie na wyspy Skellig aby "pooobcować" z Puffin,ami ; )
Pare fotek "ptasiego pospulstwa" z klifów Kilkee...
i raz jeszcze "klifowe kwiatki"...
ale najbardziej atrakcyjne w takich miejscach są...fale !!! Można przesledzić ich bieg. Od "narodzin" po kres...
a na tej fotce widać "w głębi" miasteczko z domkami patrzącymi na zatokę. Zdecydowanie ,kiedyś, zamieszkam w tym miejscu ; )))
i jeszcze jedna fala,od poczatku do końca...
wtakich miejscach czas zdaje się płynąć wolniej. Skutkuje to tym ,że można "sie zasiedzieć" !!! A przeciez mamy jeszcze jedno miejsce typu "must see" !!! ; )
Na szczęście droga wiedzie tuz przy brzegu. Można "cieszyc oczy" jadąc ; )
Niestety, w czasie jazdy "bedziemy kuszeni" co zaowocuje nieplanowanym stopem...
tak tez sie stało,zafascynowani tym co widzimy jadąc ,decydujemy się na krótki postój. "Krótki" okazał sie pólgodzinnym łażeniem. Panie przodem,jak zwykle ; )))
tak sie 'zaogladaliśmy" że dopiero po dłuższej chwili dotarła do nas "poprawiona pogoda" !!!
...Nie chcem ale muszem", zapisze te częśc relacji aby uniknąc tego co spotkało mnie wczoraj...bo bym zszedł...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...i ciąg dalszy fotek z miejsca nieplanowanego postoju.
miejscami ,"czarne płyty" zdaja sie byc gładkie na podobieństwo..."zjeżdżalni" ; )
ale sa i miejsca gdzie brzeg pofalowny jest niczym ...tkanina...
na jednej ze skalnych półek,grupa wedkujących. Tak sprzęt jak i technika świadczą że to "amatorzy makreli" ; )
w wielu miejscach ,tablice ostrzegawcze
a w kilku,niestety, informacje o tych którzy do ostrzeżeń podeszli zbyt nonszalancko...
miałem zamiar "pociągnąć" dzis relacje do końca. Ale,tak mi to składnie poszło że...zostawie dokończenie "na jutro" .Lepiej nie kusic losu ; )))
No to ja Was teraz zostawiam i...do jutra ; )
no to relacje majowe mamy...prawie..."z głowy" ...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
....dziś "zamknięcie maja",mam nadzieje ; )
Podjeżdżamy pod lokację którą upatrzylismy sobie jeszcze w domu,planując wyjazd. To kamienne "Mosty Ross". Zostawiamy samochód i roglądamy się "po terenie"...
nazwa "mosty" jestr zwodnicza poniewaz sugeruje "liczbe mnogą" owych naturalnych tworów. Tymczasem,pozostał juz tylko jeden "most" a z pozostałymi dwoma Atlantyk "uporał się" przy pomocy jesiennych sztormów.Nazwę jednak pozostawiono...
zastanawiam sie gdzie mogły znajdować się "zawalone budowle". Może...TU !???
lub tutaj ???
wreszcie,dochodzimy do jedynego,ocalałego mostu...
fotka aby oddać "skalę wielkości"...
za mostem,skalne płyty sparawiajace wrażenie "załamnych pod ciężarem"....
na krańcu platform zaczyna sie "przypływowy spektakl"...
nie moglismy sobie odmówić "podejścia bliżej" ; )
za kilkadziesiąt minut cały odcinek ladu na którym teraz stoimy zniknie pod falami...
to jest miejsce z tych ,gdzie można stać i patrzdeć "bez końca"...
na szczęście,w porę przychodzi opamietanie i wracamy do auta w suchych butach ; )
To i tyle. Do kilkee z pewnościa jeszcze wrócimy. A najchętniej...w czasie sezonu sztormów ; )))
Udało sie Maj zakonczyć,to ja sie cieszę...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Basia jak nas pieknie tu pozdrawia
Nooo, fale niezłe *biggrin*co za siła w tym oceanie
No trip no life
klify, kamole, most i fale super; foto również
tak na fale można się zapatrzeć i zapomnieć o całym świecie
cudowne te fale, ale i groźne
papuas