no tez jestem w małym szoku na ten tłumek! ale teraz to juz mnie nie dziwi; kiedys nie było problemu z wejsciem tam tak "z ulicy", wprawdzie tłum równiez dopisał również, ale w zupełnie innej skali! też byłam dawno temu jak Papuas, ale na pociechę dodam, że nie masz Jorgus czego załować.... wnętrza tej Katedry (w przeciwieństwie do wspaniałych dekoracji zewnetrznych!) wręcz rozczarowują, ; po innych fantastycznych włoskich Katedrach - wnetrza akurat tej wydają się "nijakie"
PS. (he he, no pesel nie pomaga we wdrapywaniu się na kościelne wieże choc widoki z góry zasze są fantastyczną nagrodą! )
I na koniec zwiedzania idziemy na Piazzale Michelangelo, duży plac w dzielnicy „za rzeką”, z którego rozpościera się najpiękniejszy widok na miasto. W linii prostej to tylko kilometr od katedry. Ale nic nie jest proste. Nie było nawet daleko, tylko ciągle pod górę. Większość wlazła, ale niektórzy mieli problemy (znów ten pesel). Przed wejściem na sam plac bardzo ładny zielony teren z fontannami. No a na placu ten słynny widok. Byłem tam trzeci raz, ale po raz pierwszy na zakończenie. Raczej zaczynaliśmy zwiedzanie, no i zawoził na miejsce autokar, a tutaj odbierał.
I na koniec zwiedzania Florencji muszę wspomnieć o dziwnych znakach drogowych w centrum. Są one dziełem 52-letniego Francuza mieszkającego w tym mieście od 14 lat. Początki Clet’a Abrahama – bo o nim mowa – we Florencji były trudne. Zaczął on doklejać do istniejących znaków drogowych dziwne formy i postacie, dzięki którym powstają czasem śmieszne kompozycje. Władze miasta początkowo usuwały naklejki ze znaków, lecz po jakimś czasie odpuściły i zostawiły artyście wolną rękę. Teraz Clet ma fanów na całym świece, a jego dzieła rozchwytywane są za dziesiątki tysięcy dolarów. Artystę we Florencji możecie znaleźć w jego pracowni na Via dell’Olmo 8 (5 minut spaceru od Ponte alle Grazie). Niestety, podobno aktualny burmistrz go nie znosi i uważa za wandala. Znaki są systematycznie czyszczone i wypatrzyłem tylko dwa. A kilka lat temu wszystkie w centrum były przerobione!!!
i mnie sie "podobają"; ja we Florencji byłam ostatnio już tak dawno temu, ze pewnie ów artysta jeszcze wtedy nie tworzył bo zupełnie nie widziałam ani jednego takiego!
Kolejny dzień zaczynamy od Arezzo. To tutaj po Piazza Grande Roberto Benigni jeździł na rowerze i krzyczał do swej wybranki „Buongiorno principessa!” w początkowej części filmu "Życie jest piękne".
Można przejść obok domu, w którym urodził się Francesco Petrarca
Idziemy do katedry znanej także jako Duomo dei Santi Donato e Pietro.
Podczas powrotu z Lyonu do Rzymu papież Grzegorz X dostał wysokiej gorączki i zmarł 10 stycznia 1276 w Arezzo. Został pochowany w Katedrze i jest uznawany za błogosławionego.
I żeby pozostać przy kościołach to jeszcze Bazylika św. Franciszka.
no tez jestem w małym szoku na ten tłumek! ale teraz to juz mnie nie dziwi; kiedys nie było problemu z wejsciem tam tak "z ulicy", wprawdzie tłum równiez dopisał również, ale w zupełnie innej skali! też byłam dawno temu jak Papuas, ale na pociechę dodam, że nie masz Jorgus czego załować.... wnętrza tej Katedry (w przeciwieństwie do wspaniałych dekoracji zewnetrznych!) wręcz rozczarowują, ; po innych fantastycznych włoskich Katedrach - wnetrza akurat tej wydają się "nijakie"
PS. (he he, no pesel nie pomaga we wdrapywaniu się na kościelne wieże choc widoki z góry zasze są fantastyczną nagrodą! )
Piea
I na koniec zwiedzania idziemy na Piazzale Michelangelo, duży plac w dzielnicy „za rzeką”, z którego rozpościera się najpiękniejszy widok na miasto. W linii prostej to tylko kilometr od katedry. Ale nic nie jest proste. Nie było nawet daleko, tylko ciągle pod górę. Większość wlazła, ale niektórzy mieli problemy (znów ten pesel). Przed wejściem na sam plac bardzo ładny zielony teren z fontannami. No a na placu ten słynny widok. Byłem tam trzeci raz, ale po raz pierwszy na zakończenie. Raczej zaczynaliśmy zwiedzanie, no i zawoził na miejsce autokar, a tutaj odbierał.
Jorguś
Widoczki wynagradzają trudy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
I na koniec zwiedzania Florencji muszę wspomnieć o dziwnych znakach drogowych w centrum. Są one dziełem 52-letniego Francuza mieszkającego w tym mieście od 14 lat. Początki Clet’a Abrahama – bo o nim mowa – we Florencji były trudne. Zaczął on doklejać do istniejących znaków drogowych dziwne formy i postacie, dzięki którym powstają czasem śmieszne kompozycje. Władze miasta początkowo usuwały naklejki ze znaków, lecz po jakimś czasie odpuściły i zostawiły artyście wolną rękę. Teraz Clet ma fanów na całym świece, a jego dzieła rozchwytywane są za dziesiątki tysięcy dolarów. Artystę we Florencji możecie znaleźć w jego pracowni na Via dell’Olmo 8 (5 minut spaceru od Ponte alle Grazie). Niestety, podobno aktualny burmistrz go nie znosi i uważa za wandala. Znaki są systematycznie czyszczone i wypatrzyłem tylko dwa. A kilka lat temu wszystkie w centrum były przerobione!!!
Jorguś
ha ha, ciekawe te znaki, Takie inne, na wesoło . Ale rozumiem, że nie każdemu muszą sie podobać
No trip no life
i mnie sie "podobają"; ja we Florencji byłam ostatnio już tak dawno temu, ze pewnie ów artysta jeszcze wtedy nie tworzył bo zupełnie nie widziałam ani jednego takiego!
dzięki Jorgiś za tą fajną ciekawostkę!
Piea
No to jak się podobało, to dorzucę jeszcze kilka z roku 2013
Jorguś
heee, jak dla mnie, "znaki COOL" !!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Kolejny dzień zaczynamy od Arezzo. To tutaj po Piazza Grande Roberto Benigni jeździł na rowerze i krzyczał do swej wybranki „Buongiorno principessa!” w początkowej części filmu "Życie jest piękne".
Można przejść obok domu, w którym urodził się Francesco Petrarca
Jorguś
Idziemy do katedry znanej także jako Duomo dei Santi Donato e Pietro.
Podczas powrotu z Lyonu do Rzymu papież Grzegorz X dostał wysokiej gorączki i zmarł 10 stycznia 1276 w Arezzo. Został pochowany w Katedrze i jest uznawany za błogosławionego.
I żeby pozostać przy kościołach to jeszcze Bazylika św. Franciszka.
Niektórzy twierdzą, że przypomina... stodołę.
Jorguś