Achernar, dla miłosników winka- znajdzie sie tam sporo pysznosci
Asia, zasiadaj
..............
Pierwszym odwiedzonym punktem programu , zgodnie z trasa wycieczki było urocze miasteczko na wysokim wzgórzu - o pięknie brzmiącej nazwie: Castelsardo;
już dojeżdżamy, ale ten widoczek jest jeszcze zza szyby:
a ten już z punktu widokowego:
i zachwycona okolicznościami widokowo-doznaniowymi wycieczkowiczka
sama nazwa Castelsardo brzmi z włoska niezwykle romantycznie, a co oznacza po prostu Zamek Sardyński, choć w ciągu minionych wieków nazwa ta kilkakrotnie się zmieniała w zależności od tego, kto akurat władał wyspą; bo we wczesnym średniowieczu w latach 1102-1448 funkcjonowała nazwa Castel Genovese a na kilka wieków później do 1767 roku zmieniła się na Castel Aragonese aż do czasów gdy na mocy ówczesnego dekretu nadano jej obecną nazwę; samo miasteczko jest przede wszystkim przepięknie położone a widoki z góry zachwycą najwybredniejszych
Początki miasta związane są z wpływową rodziną Doria pochodzącej z Genui, która w celu ochrony handlu tej miejskiej republiki, w roku 1102 na wysokim wzgórzu rozpoczęła budowę tego zamku. Na stokach wzgórza wytworzyło się podzamcze, które z biegiem czasu przeistoczyło się w obecne miasto. W ciągu wieków, północna Sardynia wraz z miastem, kilkakrotnie zmieniała przynależność państwową. W związku z tym miasto nosiło kilka różnych nazw ; W 1718 roku miasto przeszło w ręce włoskiej Dynastii Sabaudzkiej panującej w Sabaudii i Piemoncie. Na mocy królewskiego dekretu z dnia 8 maja 1767 roku miastu nadano obecną nazwę - co oznacza po prostu : Sardyński Zamek, ale po włosku - Castelsardo - brzmi jakoś inaczej, niezwykle romantycznie...
oczywiście koniecznie należy tu zobaczyć pozostałości górującego nad miastem zamku rodu Doria, który jest głównym celem wizyty; nie, nie sam zamek, tylko widoki nań;
a daleka miasteczko wygląda obłędnie
Twierdzę Castelsardo na Sardynii założył w 1102 r. ród Doria (tak, ten sam, który założył Alghero, do którego pojedziemy później). Na szczycie miasta wznosi się do dziś Castello del Doria, czyli zamek powstały z inicjatywy właśnie rodu Doria. Poniżej zamku uformowało się do dziś funkcjonujące miasto.
żeby dostać się pod same mury, trzeba się trochę powspinać; my podjeżdżamy tyle ile możemy (do jedynego parkingu dla autokarów a dalej już per pedes po licznych schodach i uliczkach pnących się pod górę, uff
niektóre schodki- baaardzo kolorowe i malownicze
i jesteśmy , voila
w mury zamku nie wchodzimy (nawet nie wiem, czy coś tam jest?), cały trud jest dla widoków i jednego zabytku na górze
po wspinaczce pod zamek i obejrzeniu widoczków z góry idziemy zobaczyć największy zabytek w Castelsardo- to Katedra p.w. św. Antoniego Pustelnika (Cattedrale di Sant'Antonio Abate) – dawna katedra średniowieczna, która po reformie administracji kościelnej na Sardynii w 1986 uzyskała tytuł Konkatedry
Kościół jest położony na wysokiej skarpie kilkadziesiąt metrów nad poziomem morza; dominującym elementem w zewnętrznym wyglądzie jest wolnostojąca dzwonnica ( campanile) zwieńczona małą kopułą, która jest pokryta kolorową, ceramiczną dachówką;
światynia ta wybudowana została w XV w. w miejscu wczesniejszej świątyni romańskiej; pierwotnie służyła jako kościół parafialny; od roku 1503 wyniesiono ją do rangi Katedry
widoczki zza Katedry- niecodzienne ...
ale dla mnie jeszcze ciekawszy był mniejszy i starszy kosciółeczek (Santa Maria della Grazie) ; o taki:
z taką ciekwostką:
otóż po co te drabiny przy krzyżu?
- zawiszają tu (w czasie świąt Wielkanocnych ) figurę ukrzyżowanego Chrystusa, która ma ręce na zawiasach; a potem wchodzą, zdejmują figurę, układają w szklanej trumnie pod ołtarzem, a potem znowu wchodzą na krzyżowe drabiny i mocują figurę na krzyżu
po sakraliach idziemy jeszcze w zaułki miasteczka
i schodzimy w dół
a tutaj gdzieś wprost przy uliczce rośnie sobie mirt; roślina z której owoców (granatowe jagody podobne do owoców jałowca) wyrabia się na całej Sardynii wino mirtowe; w zasadzie bardziej to likier jak wino, ale jest to bardzo popularny napitek na całej wyspie
i nareszcie czas wolny hurra, i to całkiem sporo:)), bo prawie 2 godzinki:)) ; a w Castelsardo warto w czasie wolnym pobłądzić sobie w labiryncie uliczek i poszukać Pań- wyplataczek, które często można tutaj spotkać (he he, coś podobnie jak Panie makaroniarki na ulicach Bari) ale Panie tutaj nie robią kluseczków, tylko wyplatają swoje ciekawe puzderka z tzw palma-nany;
Sztuka plecenia tych koszyków w Castelsardo z liści plamy czasmi z trzciny i innych naturalnych materiałów to rzemiosło które ma tutaj wielowiekową tradycję ( to tzw: intreccio) ; używa się do tego celu głównie rosnącej tu palmy karłowatej (palma nana); na uliczkach tego miasteczka wciąż można zobaczyć wikliniarki przy pracy, znajduje się tu sporo sklepików z tym zaplatanym rękodziełem; (w innych częściach Sardynii- juz tego niegdzie nie spotkałam)
oczywiście musiałyśmy gdzieś przysiąść na kawusię:))
o kawie już Wam pisałam na poczatku, ale musicie wiedzieć ,że kawa na Sardynii to nieomalże religia
Włosi słyną ze wspaniałej kawy wszędzie..., ale tutaj osiągnęli chyba szczyt mistrzostwa baristycznego:)) mała cafe-crema z gałką lodów (zwą tutaj: cafe affogato) rozkosznie studzi podniebienie w gorący dzień :)); takie cafe-crema-affogato to moje nowe sardyńskie odkrycie kawowe:))
jest jeszcze względnie wcześnie, więc nie będziemy jeszcze nic jeść, idziemy pobuszować więc w lokalnym sklepiku z produktami sardyńskimi:)
Dolci Misti - przywiozłam do domu, są pyszniutkie i tylko tutejsze:) warto spróbować
znane sardyńskie maski Mamutones i słynne noże (baaaardzo drogie!!! ) (o nich będę Wam opowiadać w dalszej części relacji)
kończymy wizytę w uroczym Castelsardo przy Placu Nowego Stulecia - Piazza del Novecentenario i jedziemy dalej....
zatrzymujemy sie na chwilę przy chyba najbardziej znanej skale na Sardynii - to Roccia dell'Elefante, czyli Skała Słonia , która kształtem, faktycznie do złudzenia przypomina słonia:) ;
skała ta to dość duży głaz trachitu i andezytu, zniszczony przez czynniki atmosferyczne, które nadały mu kształt słonia; ma około 4 metry wysokości.
Skała ta ma ogromne znaczenie archeologiczne, ponieważ wewnątrz wykuto dwa domus de janas - starożytne grobowce pochodzące z okresu przednuragicznego
z boku nieco widać tą domus de janas , ale coś tam "grzebią" w ziemi naukowcy, bo wokół jest pogrodzone i wstęp zabroniony ; choć to ogrodzenie - to jak to u południowców takie tylko "na słowo honoru" ani to nikogo nie ochroni jakby miał tam wpaść, ani urody nie dodaje
dalej jeszcze króciutka wizyta w okolicach Alghero (w Anghelu Ruju), żeby zobaczyc z bliska taką pieczarę domus de janas (domek czarownic/wróżek) ; trzeba oczywiście nie lada wyobraźni, bo patrząc na to ma się wrazenie że to po prostu jakies małe jamy wydrążone przez czas i erozję; ale do tego przyłożył jednak rękę człowiek i pomógł naturze... choć to człowiek z przed kilku tysięcy lat...
Sardynia, będąc nieco odizolowaną wyspą, "gościła" kilka rdzennych kultur, które stworzyły te jamy i późniejsze kamienne budowle, ; te pra-plemiona miały swoją sztukę, religię i architekturę i nadal są tajemniczym przedmiotem badań zarówno lokalnych, jak i międzynarodowych naukowców ;
Domus de Janas to najprawdopodobniej prehistoryczne grobowce, wydrążone wewnątrz naturalnych skał , zwykle granitowych ale i z wapienia; te "domki czarownic" mogą być pojedyncze lub zgrupowane grobowce ; zostały zbudowane między 3400 a 2700 pne (w czasach tzw kultury Ozieri) , co oznacza, że pochodzą z kultury, która rządziła Sardynią przed Nuragijczykami/ Nuragikami (obie nazwy są w użyciu)
i docieramy do Alghero w języku sardu: -S'Alighera, miasto na które mawiają tutaj dość powszechnie : Piccola Barcellona - ponieważ zachowało się tu całe mnóstwo śladów katalońskiej dominacji od czasów anno domini 1350-70, gdy to wojska Królestwa Aragonii wysiedliły stąd rdzenną ludność sardyńską w głąb lądu, sprowadzając w jej miejsce osadników z Katalonii, co było karą za wykrycie spisku przeciwko królowi, uknutego przez rządzący wówczas tym miastem ród Doria, (ta sama rodzinka co w Castelsardo :), wtedy to właśnie Alghero zostało zdobyte przez Aragończyków w roku pańskim 1353.
Miasto jest do dziś otoczone murami i prawie nieomalże nietknięte współczesnością; samo historyczne centrum to spacer w stylu powrót do średniowiecza ; piękne zabytki sakralne w stylu katalońskiego gotyku (przy czym pamiętajmy, że nie ma tu niczego co przypominało by dzisiejszą słynną w stylu "Barcelonę Gaudiego", bo to znacznie wcześniejsze czasy o kilka wieków wstecz:);
znajdziemy tu potężne bramy miejskie, brukowane uliczki, kameralne placyki otoczone starymi kamienicami a wśród tego wszystkiego niezliczone ilości kawiarnianych stolików i turystów popijających przed południem pyszną sardyńską kawkę albo tutejszy przysmak w postaci likieru mirtowego
słoń - super grobowce jeszcze bardziej ale ten zamek chyba już nie na mnie - strasznie wysoko chociaż widokami kusi no właśnie mirt kojarzy mi się z charakterystycznym zapachem i z wiankiem więc jak ze smakiem - opowiadaj fakt, niektórzy konsumowali i wodę brzozową mnie ta na zapachu z gęby nie zależy, ale jak smakuje??
skoro Kasia wywołała temat win, to napiszę co nieco o sardyńskich trunkach
Likier mirtowy Mirto to na Sardynii dość niezwykły trunek robiony włąsnie z tej roslinki, która pokazywałam - z mirtu, znanej na Sardynii i sasiedniej Korsyce; Istnieją dwie odmiany: Mirto Bianco – robione z samych liści i białych kwiatków mirtu oraz Mirto Rosso z dodatkiem owoców mirtu, czyli odmiany jagód, na które mówia tutaj borówki. ; zawartość alkoholu to najczęściej przedział : 30-32%, ; odmiana Mirto Bianco występuje znacznie rzadziej i jest nico cierpkie, nieomal zupełnie pozbawione słodyczy ,natomiast Mirto Rosso jest wprawdzie również dość cierpkie, ale jednocześnie słodkie dzięki dodatkowi miodu i mimo, że to mirto w smaku nieco przypomina gorzką aronię, to doprawdy jest przepyszne, a nawet doskonałe:) ja generalnie nie lubię likierów ani żadnych innych słodkich alkoholi, ale mirto mi smakowało, zarówno to wypite na wyspie jak i przywiezione do domu w różnych postaciach:))
i pod postacią magnesików:
kupiłam nawet mirto w małej korkowej buteleczce, która stanęła na półce kominkowej wśród mojej kolekcji " plażowych piasków ze świata" - jako zastępstwo za piasek:) ; z Sardynii nie przywiozłam piasku nie chciałam ryzykować kilkutysięcznej grzywny i to w Euro:))
kolejnym winnym przysmakiem jest słynne na całej Sardynii z jedynego w swoim rodzaju smaku - to wino Cannonau
a skąd ten wyrafinowany smak? - wszak to wino jak wino ....
jak dla mnie- to wino zupełnie niecodzienne i nieoczywiste , bo intryguje smakiem od samego początku , wręcz totalnie uwodzi:)).; pełne różnych aromatów i korzenno-owocowych nut ; wino, którego z pewnością nie da się szybko zapomnieć, bo jego smak pozostaje z nami długo po wypiciu; a naczym polega ten fenomen?
a no tajemnicą jest ponoć zawartość soli morskiej:))
a skąd ta sól w winie? - nieee... no nie sama sól, ale to ona wlaśnie stworzyła ten niecodzienny posmak; bo to wiejące na Sardynii sirocco i maestrale - niosa kropelki wody morskiej która osiada na winogronach....
jedźcie na Sardynię i sami spróbujcie....
butla Cannonau zwieziona do domu i dawno juz wypita
Achernar, dla miłosników winka- znajdzie sie tam sporo pysznosci
Asia, zasiadaj
..............
Pierwszym odwiedzonym punktem programu , zgodnie z trasa wycieczki było urocze miasteczko na wysokim wzgórzu - o pięknie brzmiącej nazwie: Castelsardo;
już dojeżdżamy, ale ten widoczek jest jeszcze zza szyby:
a ten już z punktu widokowego:
i zachwycona okolicznościami widokowo-doznaniowymi wycieczkowiczka
sama nazwa Castelsardo brzmi z włoska niezwykle romantycznie, a co oznacza po prostu Zamek Sardyński, choć w ciągu minionych wieków nazwa ta kilkakrotnie się zmieniała w zależności od tego, kto akurat władał wyspą; bo we wczesnym średniowieczu w latach 1102-1448 funkcjonowała nazwa Castel Genovese a na kilka wieków później do 1767 roku zmieniła się na Castel Aragonese aż do czasów gdy na mocy ówczesnego dekretu nadano jej obecną nazwę; samo miasteczko jest przede wszystkim przepięknie położone a widoki z góry zachwycą najwybredniejszych
Początki miasta związane są z wpływową rodziną Doria pochodzącej z Genui, która w celu ochrony handlu tej miejskiej republiki, w roku 1102 na wysokim wzgórzu rozpoczęła budowę tego zamku. Na stokach wzgórza wytworzyło się podzamcze, które z biegiem czasu przeistoczyło się w obecne miasto. W ciągu wieków, północna Sardynia wraz z miastem, kilkakrotnie zmieniała przynależność państwową. W związku z tym miasto nosiło kilka różnych nazw ; W 1718 roku miasto przeszło w ręce włoskiej Dynastii Sabaudzkiej panującej w Sabaudii i Piemoncie. Na mocy królewskiego dekretu z dnia 8 maja 1767 roku miastu nadano obecną nazwę - co oznacza po prostu : Sardyński Zamek, ale po włosku - Castelsardo - brzmi jakoś inaczej, niezwykle romantycznie...
oczywiście koniecznie należy tu zobaczyć pozostałości górującego nad miastem zamku rodu Doria, który jest głównym celem wizyty; nie, nie sam zamek, tylko widoki nań;
a daleka miasteczko wygląda obłędnie
Twierdzę Castelsardo na Sardynii założył w 1102 r. ród Doria (tak, ten sam, który założył Alghero, do którego pojedziemy później). Na szczycie miasta wznosi się do dziś Castello del Doria, czyli zamek powstały z inicjatywy właśnie rodu Doria. Poniżej zamku uformowało się do dziś funkcjonujące miasto.
żeby dostać się pod same mury, trzeba się trochę powspinać; my podjeżdżamy tyle ile możemy (do jedynego parkingu dla autokarów a dalej już per pedes po licznych schodach i uliczkach pnących się pod górę, uff
niektóre schodki- baaardzo kolorowe i malownicze
i jesteśmy , voila
w mury zamku nie wchodzimy (nawet nie wiem, czy coś tam jest?), cały trud jest dla widoków i jednego zabytku na górze
nurkujemy w Stare Miasto
Piea
po wspinaczce pod zamek i obejrzeniu widoczków z góry idziemy zobaczyć największy zabytek w Castelsardo- to Katedra p.w. św. Antoniego Pustelnika (Cattedrale di Sant'Antonio Abate) – dawna katedra średniowieczna, która po reformie administracji kościelnej na Sardynii w 1986 uzyskała tytuł Konkatedry
Kościół jest położony na wysokiej skarpie kilkadziesiąt metrów nad poziomem morza; dominującym elementem w zewnętrznym wyglądzie jest wolnostojąca dzwonnica ( campanile) zwieńczona małą kopułą, która jest pokryta kolorową, ceramiczną dachówką;
światynia ta wybudowana została w XV w. w miejscu wczesniejszej świątyni romańskiej; pierwotnie służyła jako kościół parafialny; od roku 1503 wyniesiono ją do rangi Katedry
widoczki zza Katedry- niecodzienne ...
ale dla mnie jeszcze ciekawszy był mniejszy i starszy kosciółeczek (Santa Maria della Grazie) ; o taki:
z taką ciekwostką:
otóż po co te drabiny przy krzyżu?
- zawiszają tu (w czasie świąt Wielkanocnych ) figurę ukrzyżowanego Chrystusa, która ma ręce na zawiasach; a potem wchodzą, zdejmują figurę, układają w szklanej trumnie pod ołtarzem, a potem znowu wchodzą na krzyżowe drabiny i mocują figurę na krzyżu
po sakraliach idziemy jeszcze w zaułki miasteczka
i schodzimy w dół
a tutaj gdzieś wprost przy uliczce rośnie sobie mirt; roślina z której owoców (granatowe jagody podobne do owoców jałowca) wyrabia się na całej Sardynii wino mirtowe; w zasadzie bardziej to likier jak wino, ale jest to bardzo popularny napitek na całej wyspie
i nareszcie czas wolny
hurra, i to całkiem sporo:)), bo prawie 2 godzinki:)) ; a w Castelsardo warto w czasie wolnym pobłądzić sobie w labiryncie uliczek i poszukać Pań- wyplataczek, które często można tutaj spotkać (he he, coś podobnie jak Panie makaroniarki na ulicach Bari) ale Panie tutaj nie robią kluseczków, tylko wyplatają swoje ciekawe puzderka z tzw palma-nany;
Sztuka plecenia tych koszyków w Castelsardo z liści plamy czasmi z trzciny i innych naturalnych materiałów to rzemiosło które ma tutaj wielowiekową tradycję ( to tzw: intreccio) ;
używa się do tego celu głównie rosnącej tu palmy karłowatej (palma nana); na uliczkach tego miasteczka wciąż można zobaczyć wikliniarki przy pracy, znajduje się tu sporo sklepików z tym zaplatanym rękodziełem; (w innych częściach Sardynii- juz tego niegdzie nie spotkałam)
oczywiście musiałyśmy gdzieś przysiąść na kawusię:))
o kawie już Wam pisałam na poczatku, ale musicie wiedzieć ,że kawa na Sardynii to nieomalże religia
Włosi słyną ze wspaniałej kawy wszędzie..., ale tutaj osiągnęli chyba szczyt mistrzostwa baristycznego:)) mała cafe-crema z gałką lodów (zwą tutaj: cafe affogato) rozkosznie studzi podniebienie w gorący dzień :)); takie cafe-crema-affogato to moje nowe sardyńskie odkrycie kawowe:))
jest jeszcze względnie wcześnie, więc nie będziemy jeszcze nic jeść, idziemy pobuszować więc w lokalnym sklepiku z produktami sardyńskimi:)
Dolci Misti - przywiozłam do domu, są pyszniutkie i tylko tutejsze:) warto spróbować
znane sardyńskie maski Mamutones i słynne noże (baaaardzo drogie!!! ) (o nich będę Wam opowiadać w dalszej części relacji)
Piea
Widoki przepięlne a stare miasto....oj bym się tam poszwędała
Te drabiny przy krzyżu to ciekawostka. Nigdzie w Italii się z tym nie spotkałem. A kawa i winko - na sam widok ślinka cieknie...
tak zamek jak katedra warte zobaczenia !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
kończymy wizytę w uroczym Castelsardo przy Placu Nowego Stulecia - Piazza del Novecentenario i jedziemy dalej....
zatrzymujemy sie na chwilę przy chyba najbardziej znanej skale na Sardynii
- to Roccia dell'Elefante, czyli Skała Słonia , która kształtem, faktycznie do złudzenia przypomina słonia:) ;
skała ta to dość duży głaz trachitu i andezytu, zniszczony przez czynniki atmosferyczne, które nadały mu kształt słonia; ma około 4 metry wysokości.
Skała ta ma ogromne znaczenie archeologiczne, ponieważ wewnątrz wykuto dwa domus de janas - starożytne grobowce pochodzące z okresu przednuragicznego
z boku nieco widać tą domus de janas , ale coś tam "grzebią" w ziemi naukowcy, bo wokół jest pogrodzone i wstęp zabroniony ; choć to ogrodzenie - to jak to u południowców takie tylko "na słowo honoru"
ani to nikogo nie ochroni jakby miał tam wpaść, ani urody nie dodaje
dalej jeszcze króciutka wizyta w okolicach Alghero (w Anghelu Ruju), żeby zobaczyc z bliska taką pieczarę domus de janas (domek czarownic/wróżek) ; trzeba oczywiście nie lada wyobraźni, bo patrząc na to ma się wrazenie że to po prostu jakies małe jamy wydrążone przez czas i erozję; ale do tego przyłożył jednak rękę człowiek i pomógł naturze... choć to człowiek z przed kilku tysięcy lat...
Sardynia, będąc nieco odizolowaną wyspą, "gościła" kilka rdzennych kultur, które stworzyły te jamy i późniejsze kamienne budowle, ; te pra-plemiona miały swoją sztukę, religię i architekturę i nadal są tajemniczym przedmiotem badań zarówno lokalnych, jak i międzynarodowych naukowców ;
Domus de Janas to najprawdopodobniej prehistoryczne grobowce, wydrążone wewnątrz naturalnych skał , zwykle granitowych ale i z wapienia; te "domki czarownic" mogą być pojedyncze lub zgrupowane grobowce ; zostały zbudowane między 3400 a 2700 pne (w czasach tzw kultury Ozieri) , co oznacza, że pochodzą z kultury, która rządziła Sardynią przed Nuragijczykami/ Nuragikami (obie nazwy są w użyciu)
i docieramy do Alghero w języku sardu: -S'Alighera, miasto na które mawiają tutaj dość powszechnie : Piccola Barcellona - ponieważ zachowało się tu całe mnóstwo śladów katalońskiej dominacji od czasów anno domini 1350-70, gdy to wojska Królestwa Aragonii wysiedliły stąd rdzenną ludność sardyńską w głąb lądu, sprowadzając w jej miejsce osadników z Katalonii, co było karą za wykrycie spisku przeciwko królowi, uknutego przez rządzący wówczas tym miastem ród Doria, (ta sama rodzinka co w Castelsardo :), wtedy to właśnie Alghero zostało zdobyte przez Aragończyków w roku pańskim 1353.
Miasto jest do dziś otoczone murami i prawie nieomalże nietknięte współczesnością; samo historyczne centrum to spacer w stylu powrót do średniowiecza ; piękne zabytki sakralne w stylu katalońskiego gotyku (przy czym pamiętajmy, że nie ma tu niczego co przypominało by dzisiejszą słynną w stylu "Barcelonę Gaudiego", bo to znacznie wcześniejsze czasy o kilka wieków wstecz:);
znajdziemy tu potężne bramy miejskie, brukowane uliczki, kameralne placyki otoczone starymi kamienicami a wśród tego wszystkiego niezliczone ilości kawiarnianych stolików i turystów popijających przed południem pyszną sardyńską kawkę albo tutejszy przysmak w postaci likieru mirtowego
Piea
Likier mirtowy )) próbowałaś ? jak to smakuje bo jakoś nie moge sobie wyobrazić
słoń - super grobowce jeszcze bardziej ale ten zamek chyba już nie na mnie - strasznie wysoko chociaż widokami kusi no właśnie mirt kojarzy mi się z charakterystycznym zapachem i z wiankiem
więc jak ze smakiem - opowiadaj fakt, niektórzy konsumowali i wodę brzozową mnie ta na zapachu z gęby nie zależy, ale jak smakuje??
papuas
jasne ze próbowałam:)) a smakuje.... ciekawie
skoro Kasia wywołała temat win, to napiszę co nieco o sardyńskich trunkach
Likier mirtowy Mirto to na Sardynii dość niezwykły trunek robiony włąsnie z tej roslinki, która pokazywałam - z mirtu, znanej na Sardynii i sasiedniej Korsyce; Istnieją dwie odmiany: Mirto Bianco – robione z samych liści i białych kwiatków mirtu oraz Mirto Rosso z dodatkiem owoców mirtu, czyli odmiany jagód, na które mówia tutaj borówki. ; zawartość alkoholu to najczęściej przedział : 30-32%, ; odmiana Mirto Bianco występuje znacznie rzadziej i jest nico cierpkie, nieomal zupełnie pozbawione słodyczy ,natomiast Mirto Rosso jest wprawdzie również dość cierpkie, ale jednocześnie słodkie dzięki dodatkowi miodu i mimo, że to mirto w smaku nieco przypomina gorzką aronię, to doprawdy jest przepyszne, a nawet doskonałe:) ja generalnie nie lubię likierów ani żadnych innych słodkich alkoholi, ale mirto mi smakowało, zarówno to wypite na wyspie jak i przywiezione do domu w różnych postaciach:))
i pod postacią magnesików:
kupiłam nawet mirto w małej korkowej buteleczce, która stanęła na półce kominkowej wśród mojej kolekcji " plażowych piasków ze świata" - jako zastępstwo za piasek:) ; z Sardynii nie przywiozłam piasku
nie chciałam ryzykować kilkutysięcznej grzywny
i to w Euro:))
kolejnym winnym przysmakiem jest słynne na całej Sardynii z jedynego w swoim rodzaju smaku - to wino Cannonau
a skąd ten wyrafinowany smak? - wszak to wino jak wino ....
jak dla mnie- to wino zupełnie niecodzienne i nieoczywiste , bo intryguje smakiem od samego początku , wręcz totalnie uwodzi:)).; pełne różnych aromatów i korzenno-owocowych nut ; wino, którego z pewnością nie da się szybko zapomnieć, bo jego smak pozostaje z nami długo po wypiciu; a naczym polega ten fenomen?
a no tajemnicą jest ponoć zawartość soli morskiej:))
a skąd ta sól w winie? - nieee... no nie sama sól, ale to ona wlaśnie stworzyła ten niecodzienny posmak; bo to wiejące na Sardynii sirocco i maestrale - niosa kropelki wody morskiej która osiada na winogronach....
jedźcie na Sardynię i sami spróbujcie....
butla Cannonau zwieziona do domu i dawno juz wypita
Piea
No jeszcze bardziej teraz jestem pewna ,ze muszę na Sardynię)))