--------------------

____________________

 

 

 



W poszukiwaniu prawdziwej KUBY

500 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Indy
Obrazek użytkownika Indy
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 19 maj 2015

marylka80 :

A wiecie jaka plyta/piosenkarta jest teraz hitem na Kubie? Celine Dion Girl haha

A to ZONK! Biggrin Jedziesz na Kubę, a tam zamiast salsy - Celinkę Diżońską ci zapodają! Crazy 

No drodzy państwo, proszę nie mieszać nam tu dwóch systemów walutowych, że tak polecę cytatem! Biggrin

W oczekiwaniu więc na dalszą części kubańskiej epopei... salsa cubana raz! Biggrin

Maykel Blanco, urodzony w Havanie, świetny muzyk jazzowo-folkowy. Mam nadzieję, że spodoba się Gospodyni wątku i jej Gościom. Ja go uwielbiam

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Dobre, dobre Biggrin

No wlasnie jedziemy z taksowkarzem, czekamy na jakas salse on nam Celinke zapodaje...mowimy ze chcemy cos innego, to znowu jakas plyte zapodal z muzyka z lat 90 Biggrin 

A jak juz tak w temetyce muzycznej jestesmy to moze macie jakies fajne kawalki do slajdu, bo wlasnie biore sie za montowanie i poki co nie mam pomyslu...

Indy
Obrazek użytkownika Indy
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 19 maj 2015

Posłuchaj tego, może Ci przypasuje - Marc Anthony - piosenka super, pod wiele mówiącym tytułem - Vivir mi vida - żyję swoim życiem!

Indy
Obrazek użytkownika Indy
Offline
Ostatnio: 5 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 19 maj 2015

I wielki przebój tego lata - również chłopaki z Kuby - Gente de Zona z Markiem Anthoniuszem:) 

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Super! dzieki Indy Give rose

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Dzień jedenasty

O 9:00 rano byliśmy umówieni z Camilo pod wieżą czyli w tym samym miejscu, w którym go wczoraj spotkaliśmy. Już czekał na nas. Poszliśmy razem z nim do stajni, gdzie czekały na nas konie. Nie ukrywam, że nagle obleciał mnie strach i to całkiem spory, bo ja nigdy w życiu na koniu nie jeździłam, no poza tym w Vinales, one one były o połowę mniejsze i w zasadzie same jechały. Nawet nie trzeba było nimi kierować. Jak zobaczyłam innych kowbojów, którzy pomykali z prędkością swiatła po tych brukowanych uliczkach, to mi ciarki nagle na całym ciele wyszły. W zasadzie to o mało nie wróciłam do casy, taki cykor mnie obleciał Biggrin Na szczęście Camilo mnie uspokoił, że wsiądziemy na konie niżej, jak już te nierówne drogi się skończą więc nie mam się czym martwić. Mimo to rozmiar konia trochę mnie przerażał, no ale przecież się nie wycofam. Poprosiłam tylko o jakiegoś łagodnego, żeby żadnych piruetów nie robił, bo mogłabym tego nie przeżyć. No dobra głowa do góry i dosiadamy rumaka. Będzie dobrze, musi być...przecież nie może być inaczej. Ten koń mnie przecież nie zrzuci z siodła, co nie?

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Rumak okazał się faktycznie łagodny, nawet czasami za bardzo, bo obstawiałam cały czas tyły, ale cieszyłam się jednocześnie, że nie dostał mi się koń Roya, bo ten cały czas galopował Biggrin Generalnie przejażdżka całkiem mi się podobała. Nawet wydawało mi się, że umiem konia dosiadać, bo kiedy wszyscy po pół godzinie narzekali, że boli ich tyłek i inne części ciała, ja żadnego bólu nie odczuwałam. Docieramy powoli do doliny cukrowej. Chyba jakoś inaczej ją sobie wyobrażałam, bardziej zieloną, ale może to nie ta pora roku czy coś. Po drodze Camilo trochę opowiada nam o sobie i o jego życiu w Trinidadzie. O tym, że generalnie pasuje mu polityka i ustrój kraju, bo nie musi się martwić o nic, bo szkoły, szpitale, media i dach nad głową ma za darmo. Jedyne o co musi się zatroszczyć to jedzenie, na które zarabia właśnie robiąc wycieczki do doliny cukrowej.

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Po jakiejś pół godzinie docieramy do farmy, w której mozna zobaczyć proces przerabiania trzciny cukrowej w pyszny napój. Wstyd się przyznać, ale chyba nigdy wcześniej nie widziałam na żywo trzciny. Tutaj mogliśmy zobaczyć cały proces począwszy od jej ścicnania, poprzez oczyszczanie, ręczne wyciskanie soku, aż do wypicia słodko-kwaśnej mikstury. Nie ukrywam, że pomimo swojej słodkości bardzo mi zasmakowała i pochłonęłam aż dwie szklanki Biggrin Napój jest od razu mieszany z lodem i limonką, dzieki czemu jest pyszny i orzeźwiający. Poniżej na zdjęciach można zobaczyć cały proces. A ten prosiaczek poniżej to będzie się tutaj jeszcze smażył przez kilka godzin, jak będziemy wracać, to spożyjemy go na lunch Biggrin

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Po krótkim odpoczynku wskakujemy znowu na rumaki i jedziemy w kierunku wodospadu. Po drodze mijamy kolejne piekne widoki doliny. Valle de los Ingenios - bo taka jest jej kubańska nazwa jest obecnie pamiątkową niechlubnego okresu w dziejach Ameryki Środkowej, mimo iż monopol na handel cukrem stał się źródłem świetności Trinidadu. Pośrodku zielonej kotliny wznoszą się dziesiątki okazałych posiadłości cukrowych magnatów i ślady ich olbrzymich majątków. Duże wrażenie robi pałac Manaca Iznaga wraz z pobliską dzwonnicą z 1816 roku, z której to nadzorcy obserwowali pracę niewolników na polach uprawnych. Potężny dzwon oznajmiać miał początek i koniec robót, a także przerwy na modlitwę oraz pożar lub ucieczkę rdzennych Indian z miejsca pracy. W chwili budowy wieża była najwyższą budowlą na Kubie – symbolizowała władzę kolonistów nad niewolnikami oraz była dowodem wysokiej pozycji społecznej właściciela plantacji.

marylka80
Obrazek użytkownika marylka80
Offline
Ostatnio: 2 lata 10 miesięcy temu
Rejestracja: 22 sty 2014

Docieramy do wodospadu, który niestety ze względu na porę suchą całkiem „znikł”. Ludzików wokoło całkiem sporo. Woda zimna jak lód. Do tego bardzo, ale to bardzo ślisko a zarazem niebezpiecznie. Generalnie nie przypadło nam to miejsce za bardzo, no ale kąpiel wzięliśmy, bo nam troszkę słonko dało po głowie. Przy wodospadzie jak zwykle typowo turystyczne atrakcje. Można posłuchać muzyki na żywo, zakupić płytę, mojito albo inne pamiątki. Akurat się zgadałam z grupką polaków, którzy ostrzegali przed oszustwem sprzedających. Ponoć wydawali resztę w kubańskich pesos. Generalnie jak ktoś nie rozróznia za bardzo waluty, to łatwo można się nadziać. A wiadomo, że CUP ma 24 krotnie niższą wartość niż CUC. Przed wylotem proponuję się zapoznać z obiema walutami. łatwo je znaleść z internecie. Najlepiej zapamiętać w ten sposób, CUC=pomniki, CUP=ludzie, czyli że pomniki są bardziej wartościowe niż postacie Biggrin Po kąpieli wracamy tą samą drogą do farmy, gdzie czeka na nas lunch i pieczony prosiak! Ommomm!

Strony

Wyszukaj w trip4cheap