Pierwsze trzy dni spedzamy na Tahiti a głównie nastawiamy się tutaj na odpoczynek i przestawienie czasowe po długiej podrózy. Na Polinezji jesteśmy w sumie 19 dni z czego ogólnie siedem na Tahiti i po sześć na Moorea i Bora Bora .Mieszkamy zarówno w hotelach jak i prywatnych willach a wszystko po to ,żeby jakoś zrobić ten wyjazd mieszcząc się w wyznaczonym budżecie )))
Z lotniska bierzemy taxi i jedziemy do naszego pierwszego hotelu InterContinental Tahiti Resort & Spa )) Taxi na Polinezji jeżdżą według taxometru i są drogie.Szczęściem jest jak się jedzie nie stojąc w korkach bo taxometr nabija kasę nie za kilometry a za minuty.Nasz hotel był oddalony od lotniska około 2 km a za taxi w godzinnach porannych zapłaciliśmy 19 $.W stronę hotelu nie było korków za to w stronę stolicy auto stało na aucie )))
Wszystkie noclegi rezerwowaliśmy tym razem bespośrednio w hotelach albo agencjach wynajmu bo wychodziło najtaniej.Szczęściem tez było,że mieliśmy wszystkop porezerwowane duzo wcześcniej bo juz około miesiąca przed wyjazdem albo nie było miejsc w fajnych lokacjach albo ceny zwalały z nóg))
Dojazd do hotelu zajął nam z 10 minut i na miejscu byliśmy już przed ósmą))
Wspomnę jeszcze o pogodzie bo bardzo się o nia martwiliśmy ze względu na szalejący cyklon el Nino ,który kształtuje obecnie pogodę a gdzieś z dwa tygodnie przed naszym przylotem na Polinezję całkowicie zepsół ją mimo tego,ze teraz powinna tam być najpiękniejsza pogoda i praktycznie cały czas mocno lało )))
Taką właśnie pochmurna pogodą ale bez deszczu przywitało tas Tahiti
Doba hotelowa na Polinezji w hotelach zaczyna się albo od 15-tej albo od 16-tej i chyba pierwszy raz się z taka godziną spotkalismy właśnie tutaj bo zawsze jak pamietam doba hotelowa zaczynała się o 14-tej.Nie było jednak problemu zameldowac się wcześniej,dostaliśmy pokój do relaksu z w pełni wyposażoną łazienką i czekając na właściwy pokój mogliśmy spokojnie korzystać z udogodnień hotelu.Kiedy Arunio robi meldunek ja oczywiście robię mały rekonesans i pierwsze fotki na otwarte ,przestronne lobby ))
Widać ,że hotel bardziej w stylu kolonialnym i bardzo mi przypominał Kempińskiego z Seszeleli ))
Pan w recepcji informuje nas ,że około 12-tej powinnismy dostać wiadomość na maila czy pokój mamy już gotowy.Nie tracąc czasu idziemy szukać lezaczków gdzie spokojnie możemy do tej godziny dotrwać wiadomo jak to się skończyło...nim zaleglismy gdzies pod palapasem zrobiliśmy pierwszy szybki obchód po hotelu )) stwierdziliśmy ,ze nawet w taki pochmurny dzień jest tu ładnie no i wcale nam na tą chwile brak słonka nie przeszkadzał ))
Hotel w pochmurnej odsłonie )))
Teren hotelu jest bardzo duży.Jest tutaj kilka dwupietrowych budynków z dachami pokrytymi liścmi palmowymi,jest kilka domków na wodzie nizszej kategorii i bardziej luksusowe domki na motu a wszystko jest połozone w tropikalnym ogrodzie.Nie ma tutaj typowej plazy z bezposrednim wejściem do oceanu ale są małe plażyczki z wejściem do basenów i lagoonariów gdzie są koralowce i ogrom ryb.
Po dwunastej faktycznie dostajemy informację,ze nasz pokój jest już gotowy więc idziemy do recepcji odebrać karty i zobaczyć naszego suita Na ten pobyt wybraliśmy zwykły suit z widokiem na ogród bo i tak wydawał nam sie być przyzwoity i taki też był w rzeczywistości .Niczego nam tutaj nie brakowało i jak na pokój w hotelu 4 * wzsystko było ok)) Bardzo wygodne łóżko,serwis poduszek,rewelacyjna gatunkowo pościel,mini barek codziennie uzupełniany w kawy,herbatę i wodę ,kapcie,szlafroki,pieknie pachnące kosmetyki....pojemnik na lód-nie był to jedyny hotel gdzie na terenie hotelu były ogólnodostępne lodziarki w innych hotelach były również dystrybutory z wodą pitną)))
Po małym rozpakowaniu się,szybkiej kawce poszliśmy jeszcze troszkę na basen ,potem jeszcze do pobliskiego carrefoura zrobić jakies zakupy i padlismy po 17-tej nie mysląc nawet o kolacji
Chyba ten basen nas dobił ))
A tam w oddali powino byc widać Mooree )) ALE NIE DZIŚ ))
no niezwykle rajsko tam macie... (tak jak lubicie najbardziej) ; ja bym chyba jednak nie przeżyła tak długiej podróży....(Kasia, p.s, zaintrygował mnie ten "sewis poduszkowy" , co to w ogóle jest? ; pytam, bo ja ciemna i nieobyta w tym temacie:))
no niezwykle rajsko tam macie... (tak jak lubicie najbardziej) ; ja bym chyba jednak nie przeżyła tak długiej podróży....(Kasia, p.s, zaintrygował mnie ten "sewis poduszkowy" , co to w ogóle jest? ; pytam, bo ja ciemna i nieobyta w tym temacie:))
hahaha )) masz do wyboru kilka poduszek z różnym wypełnieniem i róznej wielkości )) najczęściej przed przyjazdem hotel do Ciebie pisze co przygotować .Jest to idealne jak jetes alergikiem albo masz problemy z kregosłupem
nie spotkałam się z tym dotąd; zresztą moja hotelowa poduszka (jakakolwiek by nie była) najczęściej i tak ląduje gdzieś na podłodze:)) ,bo śpę na płasko na mini wałeczku Wellpura który wożę ze sobą, (a jedyny raz jak go zapomniałam, to miałam w jednym hotelu poduszkę jak beton:) pamiętam do dziś! w Portugalii w Fatimie:)) ;
czasami jednak taka poduszka mi się przydaje między uda i kolana.... ) ; takie dziwactwo
Jest relacja to i mnie nie może zabraknąć. Kolory wody super ... ale .... co to za raj??? jak musisz pamiętać o której ci sklep i restaurację zamkną, kiedy nie kupisz alkoholu i jeszcze mogą cię psy pogryźć to ja już wolę spotkanie z wilkiem w polskim lesie broń Boże nie zrażaj się uwagami malkontenta będę zaglądał
Następnego dnia wstaliśmy koło czwartej )) ciemno jeszcze jak w d.... i niecierliwie czekaliśmy jak przywita nas dzień .Kiedy tylko zaczęło się rozjaśniać wiedzieliśmy już ,że pogoda zaczyna się klarować.W hotelu mieliśmy wykupione tylko śniadania -różnica w HB była bardzo duża więc przeliczyliśmy ,że taniej nam bedzie jeść samemu w restauracjach.Sniadania praktycznie wszędzie zaczynały się od 6-6,30 więc odkąd zrobiło się jasno mieliśmy jeszcze troszkę czasu na spacer po hotelu....zaczęliśmy od części ,do której wcześniej nie doszliśmy i od punktu widokowego,o którym nikt chyba z gości nie wiedział bo nigdy nikogo na nim nie widzieliśmy
Jeszcze spacerek po motu i idziemy na sniadanko)))
Jakie było nasze zdziwienie kiedy okazło się ,że na sniadaniu nie jesteśmy pierwszi ))) nie my jedymi wsalismy tak wcześnie ...a co jeszcze ...takie wczesne wstawanie zostało nam do końca wyjazdu szkoda nam było marnować nawet kawałka dnia ))
Były różne opcje wykupienia sniadań,my wykupiliśmy tą najlepszą full bufetową bo stwierdzilismy,ze na śniadanie musimy się porządnie najeść.Nasz wybór był trafiony bo bufet był tutaj wart swojej ceny .Wybór jrdzonka był ogromny a forma zapodania na stołach az cieszyła oczy )))
Po sniadanku zawsze obowiązkowa kawusia na tarasie )))
A dla palaczy są specjalnie wyznaczone miejsca na terenie hotelu )) o takie jak to...
Pierwsze trzy dni spedzamy na Tahiti a głównie nastawiamy się tutaj na odpoczynek i przestawienie czasowe po długiej podrózy. Na Polinezji jesteśmy w sumie 19 dni z czego ogólnie siedem na Tahiti i po sześć na Moorea i Bora Bora .Mieszkamy zarówno w hotelach jak i prywatnych willach a wszystko po to ,żeby jakoś zrobić ten wyjazd mieszcząc się w wyznaczonym budżecie )))
Z lotniska bierzemy taxi i jedziemy do naszego pierwszego hotelu InterContinental Tahiti Resort & Spa )) Taxi na Polinezji jeżdżą według taxometru i są drogie.Szczęściem jest jak się jedzie nie stojąc w korkach bo taxometr nabija kasę nie za kilometry a za minuty.Nasz hotel był oddalony od lotniska około 2 km a za taxi w godzinnach porannych zapłaciliśmy 19 $.W stronę hotelu nie było korków za to w stronę stolicy auto stało na aucie )))
Wszystkie noclegi rezerwowaliśmy tym razem bespośrednio w hotelach albo agencjach wynajmu bo wychodziło najtaniej.Szczęściem tez było,że mieliśmy wszystkop porezerwowane duzo wcześcniej bo juz około miesiąca przed wyjazdem albo nie było miejsc w fajnych lokacjach albo ceny zwalały z nóg))
Dojazd do hotelu zajął nam z 10 minut i na miejscu byliśmy już przed ósmą))
Wspomnę jeszcze o pogodzie bo bardzo się o nia martwiliśmy ze względu na szalejący cyklon el Nino ,który kształtuje obecnie pogodę a gdzieś z dwa tygodnie przed naszym przylotem na Polinezję całkowicie zepsół ją mimo tego,ze teraz powinna tam być najpiękniejsza pogoda i praktycznie cały czas mocno lało )))
Taką właśnie pochmurna pogodą ale bez deszczu przywitało tas Tahiti
Doba hotelowa na Polinezji w hotelach zaczyna się albo od 15-tej albo od 16-tej i chyba pierwszy raz się z taka godziną spotkalismy właśnie tutaj bo zawsze jak pamietam doba hotelowa zaczynała się o 14-tej.Nie było jednak problemu zameldowac się wcześniej,dostaliśmy pokój do relaksu z w pełni wyposażoną łazienką i czekając na właściwy pokój mogliśmy spokojnie korzystać z udogodnień hotelu.Kiedy Arunio robi meldunek ja oczywiście robię mały rekonesans i pierwsze fotki na otwarte ,przestronne lobby ))
Widać ,że hotel bardziej w stylu kolonialnym i bardzo mi przypominał Kempińskiego z Seszeleli ))
Pan w recepcji informuje nas ,że około 12-tej powinnismy dostać wiadomość na maila czy pokój mamy już gotowy.Nie tracąc czasu idziemy szukać lezaczków gdzie spokojnie możemy do tej godziny dotrwać wiadomo jak to się skończyło...nim zaleglismy gdzies pod palapasem zrobiliśmy pierwszy szybki obchód po hotelu )) stwierdziliśmy ,ze nawet w taki pochmurny dzień jest tu ładnie no i wcale nam na tą chwile brak słonka nie przeszkadzał ))
Hotel w pochmurnej odsłonie )))
Teren hotelu jest bardzo duży.Jest tutaj kilka dwupietrowych budynków z dachami pokrytymi liścmi palmowymi,jest kilka domków na wodzie nizszej kategorii i bardziej luksusowe domki na motu a wszystko jest połozone w tropikalnym ogrodzie.Nie ma tutaj typowej plazy z bezposrednim wejściem do oceanu ale są małe plażyczki z wejściem do basenów i lagoonariów gdzie są koralowce i ogrom ryb.
Po dwunastej faktycznie dostajemy informację,ze nasz pokój jest już gotowy więc idziemy do recepcji odebrać karty i zobaczyć naszego suita Na ten pobyt wybraliśmy zwykły suit z widokiem na ogród bo i tak wydawał nam sie być przyzwoity i taki też był w rzeczywistości .Niczego nam tutaj nie brakowało i jak na pokój w hotelu 4 * wzsystko było ok)) Bardzo wygodne łóżko,serwis poduszek,rewelacyjna gatunkowo pościel,mini barek codziennie uzupełniany w kawy,herbatę i wodę ,kapcie,szlafroki,pieknie pachnące kosmetyki....pojemnik na lód-nie był to jedyny hotel gdzie na terenie hotelu były ogólnodostępne lodziarki w innych hotelach były również dystrybutory z wodą pitną)))
Po małym rozpakowaniu się,szybkiej kawce poszliśmy jeszcze troszkę na basen ,potem jeszcze do pobliskiego carrefoura zrobić jakies zakupy i padlismy po 17-tej nie mysląc nawet o kolacji
Chyba ten basen nas dobił ))
A tam w oddali powino byc widać Mooree )) ALE NIE DZIŚ ))
no niezwykle rajsko tam macie... (tak jak lubicie najbardziej) ; ja bym chyba jednak nie przeżyła tak długiej podróży....(Kasia, p.s, zaintrygował mnie ten "sewis poduszkowy" , co to w ogóle jest? ; pytam, bo ja ciemna i nieobyta w tym temacie:))
Piea
hahaha )) masz do wyboru kilka poduszek z różnym wypełnieniem i róznej wielkości )) najczęściej przed przyjazdem hotel do Ciebie pisze co przygotować .Jest to idealne jak jetes alergikiem albo masz problemy z kregosłupem
ach! to w ten deseń....
nie spotkałam się z tym dotąd; zresztą moja hotelowa poduszka (jakakolwiek by nie była) najczęściej i tak ląduje gdzieś na podłodze:)) ,bo śpę na płasko na mini wałeczku Wellpura który wożę ze sobą, (a jedyny raz jak go zapomniałam, to miałam w jednym hotelu poduszkę jak beton:) pamiętam do dziś! w Portugalii w Fatimie:)) ;
czasami jednak taka poduszka mi się przydaje między uda i kolana.... ) ; takie dziwactwo
Piea
Jestem i ja, depcząc po piętach
Hotel wydaje sie pusty, byliscie jedynymi gośćmi?
Jest relacja to i mnie nie może zabraknąć. Kolory wody super ... ale .... co to za raj??? jak musisz pamiętać o której ci sklep i restaurację zamkną, kiedy nie kupisz alkoholu i jeszcze mogą cię psy pogryźć to ja już wolę spotkanie z wilkiem w polskim lesie broń Boże nie zrażaj się uwagami malkontenta będę zaglądał
papuas
Następnego dnia wstaliśmy koło czwartej )) ciemno jeszcze jak w d.... i niecierliwie czekaliśmy jak przywita nas dzień .Kiedy tylko zaczęło się rozjaśniać wiedzieliśmy już ,że pogoda zaczyna się klarować.W hotelu mieliśmy wykupione tylko śniadania -różnica w HB była bardzo duża więc przeliczyliśmy ,że taniej nam bedzie jeść samemu w restauracjach.Sniadania praktycznie wszędzie zaczynały się od 6-6,30 więc odkąd zrobiło się jasno mieliśmy jeszcze troszkę czasu na spacer po hotelu....zaczęliśmy od części ,do której wcześniej nie doszliśmy i od punktu widokowego,o którym nikt chyba z gości nie wiedział bo nigdy nikogo na nim nie widzieliśmy
Jeszcze spacerek po motu i idziemy na sniadanko)))
Jakie było nasze zdziwienie kiedy okazło się ,że na sniadaniu nie jesteśmy pierwszi ))) nie my jedymi wsalismy tak wcześnie ...a co jeszcze ...takie wczesne wstawanie zostało nam do końca wyjazdu szkoda nam było marnować nawet kawałka dnia ))
Były różne opcje wykupienia sniadań,my wykupiliśmy tą najlepszą full bufetową bo stwierdzilismy,ze na śniadanie musimy się porządnie najeść.Nasz wybór był trafiony bo bufet był tutaj wart swojej ceny .Wybór jrdzonka był ogromny a forma zapodania na stołach az cieszyła oczy )))
Po sniadanku zawsze obowiązkowa kawusia na tarasie )))
A dla palaczy są specjalnie wyznaczone miejsca na terenie hotelu )) o takie jak to...
Kawka wypita to teraz można było odpoczywać )))