Nel, a ja myślalam że tylko ja mam klopot z pamięcią, he he...
mnie sie jakoś nie trzymają różne przedmioty typu dlugopisy, parasolki , na silowni juz pare razy zgubiłam telefon więc wiesz.. muszę przechodzić na słowo pisane, bo myśli ulotne jeszcze bardziej niż przedmioty
Powoli dojeżdżamy do Marrakeszu. Miasto posiada budynki w kolorze czerwonym (budulcem jest czerwona glina). Początek datuje się na XI wiek. Kiedyś był ogromną oazą . Niewielki ksar rozrósł się do dużego warownego miasta. Kotorami została podciągnięta woda na starówkę.
Marrakesz ma ogromną bazę hotelową. Znajduje się tu lotnisko , z połączeniami lotniczymi z całym światem.
Marrakesz posiada też dworzec kolejowy (zbudowany przez Francuzów). Dworzec podobno bardzo czysty a pociągi są punktualne.
Miasto jest obecnie jednym z ważniejszych ośrodków turystycznych Maroka.
W Marrakeszu byliśmy już kilka lat wcześniej podczas wycieczki po „cesarskich miastach”. Z tego punktu programu nie bardzo byłam zadowolona, bo miasto to nie skradło mojego serca. Chętnie zmieniłabym ten punkt programu na zwiedzanie innych miejsc ale cóż, to wycieczka zorganizowana i Marrakesz jest ważnym miejscem na mapie turystycznej. Ale mimo wszystko czas ten nie był zupełnie stracony.
Więc wsiadamy w autobus i drogę , zaczynamy od Muzeum Tiskiwin –prywatnego muzeum, założonego przez Holendra, pasjonata i kolekcjonera kultury saharyjskiej. We wnętrzach można w nim zobaczyć bogate zbiory kultury materialnej ludności berberyjskiej zamieszkującej północne tereny Sahary to tkaniny, instrumentu, figurki, naczynia użytkowe i elementy wyposażenia wnętrza.
Mnie bardziej zaciekawiło wnętrze riadu, niż eksponaty, ale i te były dość ciekawe.
Następnie przeszliśmy do Muzeum Dar Si Said – pałacu o typowej architekturze marokańskiej z XIX wieku. Muzeum mieści się w dawnym zabytkowym pałacu w którym mieszkał syna wezyra Marakeszu Si Said. W muzeum tym gromadzone są zbiory pochodzące z okolic Marrakeszu: zbiory biżuterii, ceramiki, broni, dywanów i innych tkanin.
Następnie wizyta w „aptece” gdzie można nabyć kosmetyki, przyprawy. W tym miejscu jesteśmy drugi raz, widać wszystkie wycieczki prowadzone są w to same miejsce (wtedy byliśmy z Eximem teraz z Rainbow). Obsługuje ten sam pan, mówiący po polsku, mający przygotowane niewybredne żarciki. Promocja jest stała: przy zakupie trzech tych samych produktów – płacimy tylko za dwa. Przed prezentacją wszystkich oferowanych produktów Martyna pokazuje nam tylko te, które sama poleca jako sprawdzone. Poprzednim razem kupiłam mieszanki przypraw, ale jakoś nie przypadły mi do gustu , więc tum razem kupiliśmy tylko herbatę zieloną z miętą (specjalnie przygotowana pod turystów bo miejscowi dodają do herbaty świeżą miętę) kurkumę i olejek do masażu. Płacić można miejscową walutą, euro, dolarami albo kartą.
mnie sie jakoś nie trzymają różne przedmioty typu dlugopisy, parasolki , na silowni juz pare razy zgubiłam telefon więc wiesz.. muszę przechodzić na słowo pisane, bo myśli ulotne jeszcze bardziej niż przedmioty
No trip no life
Powoli dojeżdżamy do Marrakeszu. Miasto posiada budynki w kolorze czerwonym (budulcem jest czerwona glina). Początek datuje się na XI wiek. Kiedyś był ogromną oazą . Niewielki ksar rozrósł się do dużego warownego miasta. Kotorami została podciągnięta woda na starówkę.
Marrakesz ma ogromną bazę hotelową. Znajduje się tu lotnisko , z połączeniami lotniczymi z całym światem.
Marrakesz posiada też dworzec kolejowy (zbudowany przez Francuzów). Dworzec podobno bardzo czysty a pociągi są punktualne.
Miasto jest obecnie jednym z ważniejszych ośrodków turystycznych Maroka.
Mijamy Teatr Krolewski
Taksówki w Marrakeszu. mają kolor musztardowy.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Dojeżdżamy do hotelu przed 15. Dziś mamy obiad, bo po koło 16 wyruszamy na zwiedzanie miasta.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
W Marrakeszu byliśmy już kilka lat wcześniej podczas wycieczki po „cesarskich miastach”. Z tego punktu programu nie bardzo byłam zadowolona, bo miasto to nie skradło mojego serca. Chętnie zmieniłabym ten punkt programu na zwiedzanie innych miejsc ale cóż, to wycieczka zorganizowana i Marrakesz jest ważnym miejscem na mapie turystycznej. Ale mimo wszystko czas ten nie był zupełnie stracony.
Więc wsiadamy w autobus i drogę , zaczynamy od Muzeum Tiskiwin –prywatnego muzeum, założonego przez Holendra, pasjonata i kolekcjonera kultury saharyjskiej. We wnętrzach można w nim zobaczyć bogate zbiory kultury materialnej ludności berberyjskiej zamieszkującej północne tereny Sahary to tkaniny, instrumentu, figurki, naczynia użytkowe i elementy wyposażenia wnętrza.
Mnie bardziej zaciekawiło wnętrze riadu, niż eksponaty, ale i te były dość ciekawe.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnie przeszliśmy do Muzeum Dar Si Said – pałacu o typowej architekturze marokańskiej z XIX wieku. Muzeum mieści się w dawnym zabytkowym pałacu w którym mieszkał syna wezyra Marakeszu Si Said. W muzeum tym gromadzone są zbiory pochodzące z okolic Marrakeszu: zbiory biżuterii, ceramiki, broni, dywanów i innych tkanin.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
buciki ciekawe
No trip no life
Na dziedzińcu znajduje się ogród z pięknymi okazami roślinnymi.
I jeszcze wnętrze pałacu.
Opuszczamy muzeum i kierujemy się ku wąskim uliczkom medyny.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Idziemy gęsiego między sklepikami, ale trzeba się trzymać grupy, nie ma czasu na oglądanie.
Jest i stoisko z cieplymi czapkami (moje klimaty rękodzielnicze) he he
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Następnie wizyta w „aptece” gdzie można nabyć kosmetyki, przyprawy. W tym miejscu jesteśmy drugi raz, widać wszystkie wycieczki prowadzone są w to same miejsce (wtedy byliśmy z Eximem teraz z Rainbow). Obsługuje ten sam pan, mówiący po polsku, mający przygotowane niewybredne żarciki. Promocja jest stała: przy zakupie trzech tych samych produktów – płacimy tylko za dwa. Przed prezentacją wszystkich oferowanych produktów Martyna pokazuje nam tylko te, które sama poleca jako sprawdzone. Poprzednim razem kupiłam mieszanki przypraw, ale jakoś nie przypadły mi do gustu , więc tum razem kupiliśmy tylko herbatę zieloną z miętą (specjalnie przygotowana pod turystów bo miejscowi dodają do herbaty świeżą miętę) kurkumę i olejek do masażu. Płacić można miejscową walutą, euro, dolarami albo kartą.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Fajne te arabskie suki ! mega kolorowe i zapach różnych przypraw,słomy, mielonej kawy, mięty
Nie mialaś czasu aby na czapeczki popatrzec ? to pewnie trochę rozczarowana byłaś?
No trip no life