Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Mamy teraz takie tropiki , że z miłą chęcią zabiorę Was w nieco chłodniejsze ( i przyjemniejsze) klimaty.... i sama z przyjemnością powspominam....
Żegnamy Warszawę....
gdzieś nad Danią....
chwila -moment i lądowanko w Oslo- Torp
a tam takie klimaty....
Sandefjord; godzina 22.00 - czerwiec to fajna pora na Norwegię - cała doba dzień
pare pstryków przyjemnego chłodziku z trasy na początek , a potem wrocę do tzw. chronologii
pstryk z pokładu promu podczas jednej z kilku przepraw
O Norwegii rozmyślaliśmy już od bardzo dawna, w każdym razie na pewno od wielu już lat…. ; ciągle marzyliśmy, żeby się tam w końcu wybrać..., ale zawsze „wygrywało” coś innego, odkładając ten kraj na kiedyś tam….., no i nie oszukujmy się, ale to głównie ze względu na ceny tej Norwegii - za te pieniądze bowiem, lub dokładając niewiele - można spędzić gdzieś wypasiony egzotyczny urlop albo wyjechać bliżej, ale na znacznie dłużej niż np. tylko tydzień ; no ale taka cenowo jest Norwegia - że drogo - każdy wie, ale taniej pewnie już tam nie będzie
...i w końcu pomysł wyjazdu do Norwegii urzeczywistnił się nam wczesnym latem 2016 roku
(mąż już na Sri Lance 4 miesiące wcześniej - (ociekając potem) zapowiedział mi, że następny wyjazd będzie na pewno gdzieś na biegun , no i choć do samego bieguna nie dotarlismy, to jednak temperatury w granicach 20-26 C - w zależności od miejsca o dnia - wydawały nam się cuuuuudowne po tym azjatyckim piekle
Wycieczka do Norwegii nie jest niestety tanim wydatkiem, dlatego po podjęciu decyzji, że jednak tam jedziemy - trzeba się było jeszcze dobrze zastanowić jaką opcję wybrać, żeby jak najwięcej skorzystać i zobaczyć na miejscu w tym naprawdę przepięknym kraju.
widok na przecudnej urody dolinę Hjelledalen - z okna pensjonatu
Park Narodowy Jostedalsbreen
jeden z piękniejszych fjordów, jaki widzieliśmy w Norwegii - Oldevatnetfjord
mam nadzieję, że troszkę się schłodziliście
c.d.n.
Piea
Piea super świetny pomysl z tym schłodzeniem się Norwegią
twoje pstryki wyglądają jak obrazy malowane a nie zdjęcia
Cześć Wiktor, no to chłodzimy się dalej...

Jakie tam obrazy! zdjęcia jako żywo!
; (mam w aparacie sporo takich różnych ustawień tzw. "artystycznych" , no i czasami się tym bawię...
, ale tylko czasami... )
Piea
Piea zasiadam i ja, chętnie z Tobą powspominam
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Po rozmyślaniu na temat przeróżnych opcji tras zwiedzania wybór padł w końcu na gotowca z biura R.pl „Droga Atlantycka” , choć rozważaliśmy również „Rejs po norweskich fiordach- Słońce Północy” – ale po przestudiowaniu programów, zdecydowanie pod względem ilości zwiedzanych miejsc i atrakcji wygrał program Drogi Atlantyckiej - zapewne mniej wygodny niż wspomniany rejs statkiem, ale za to dający więcej możliwości zwiedzania na miejscu, co w przypadku pierwszego wyjazdu do tego kraju jest nie bez znaczenia– i to zdecydowało o naszym wyborze, a na rejs może kiedyś przyjdzie jeszcze czas….
A więc „Droga Atlantycka” – przygody czas zacząć…
Pierwszy dzień po przylocie to całkowicie odpoczynek ( ale po tak krótkim locie, to nie ma w zasadzie po czym odpoczywać:), więc od razu udaliśmy się na długi spacer po Sandefjord – miasteczko w skali Norwegii jest dość spore, ale w naszej skali – to taka mieścinka typu „dziurka”:), ale bardzo urokliwa; Generalnie Sandefjord jest wielorybniczą stolicą Norwegii, mnóstwo tu wszędzie wielorybniczych pamiątek. W miasteczku, poza portem, przystanią, małym centrum z kościołem - niedaleko naszego hotelu znajdowała się dość zamożna dzielnica wielorybników, gdzie podczas spaceru mogliśmy podziwiać ich piękne domy i zwykłe życie zwykłych ludzi.
żadne jasności za oknem go nie ruszały 
Co do nocy, a raczej ich braku w czasie lata polarnego – hmm…, mnie te jasności przeszkadzały:), nie mogłam spać; przez kilka dni byłam kompletnie zdezorientowana, i miałam problem z oszacowaniem godziny:), gdzieś mi umknęło naturalne poczucie czasu, bo z reguły bez patrzenia na zegarek trafiam z minimalnym błędem w aktualną godzinę:), a tu? – niestety – dotychczasowa umiejętność gdzieś chwilowo czmychnęła:) ; mój małż za to spał jak zabity
widoczki z Sandefjord
Pomnik Wielorybników
uliczki miasta
Żebra wieloryba
gigantyczna Arka Noego
widoczki na miasto
Kolejny dzień to juz zwiedzanie Oslo! – powiem tak: gdybym sama indywidualnie miała pojechać do Norwegii, Oslo pewnie zostałoby pominięte; ot, miasto jak miasto; sporo ciekawych rzeczy tu widzieliśmy; pewnie jeszcze więcej ciekawych nie widzieliśmy:), ale ja już dawno nie jestem typem miejskim i zwiedzanie miast jako takie jest ok pod warunkiem, że mam na to dużo czasu, albo jak sama świadomie dokonuję takiego wyboru; jednak jeśli kosztem jakiegoś miasta ( np. takiego Oslo) – mogłabym dotrzeć do jakiegoś kolejnego przyrodniczego cuda typu wąwóz/fiord/ wodospad/lodowiec/ pasmo górskie/ rezerwat przyrody, itd…, to mimo, że widziałam tych wszystkich przyrodniczych cacek już wiele – ponownie wybrałabym kolejne.
To tyle moje zdanie - ale byliśmy tu na wycieczce, więc jest z góry ustalony program, który wcześniej przeczytałam i zaakceptowałam, więc po prostu w tym uczestniczę, nawet jak bez specjalnych emocji.
nowoczesny, marmurowo-szklany bardzo charakterystyczny budynek Opery nawiązuje architekturą do jęzora lodowca; dzieło norweskiej Snøhetty
tuż obok gmachu Opery na wodzie zbudowano coś, co ma się kojarzyć z górą lodową
za to gmach Teatru w Oslo - piękny
Oslo nie jest miastem oszałamiająco pięknym, nawet nie jest średnio pięknym, ale ma urocze położenie nad fiordem i niską zabudowę, co lubię. W zasadzie poza Ratuszem, na który poświęcono zbyt dużo czasu (bo ileż można podziwiać Ratusz???, w dodatku taki jak w Oslo:)- wszystko inne było ciekawe: piękny Park Frogner z niesamowitymi rzeźbami Gustava Vigelanda- to obowiązkowy punkt programu; - idzie sie chyba z kilometr przez środek parku piękną Aleją, wzdłuż której możemy podziwiac 150 fantastycznych rzeźb przedstawiających człowieka w przeróżnych stadiach jego życia od dzieciństwa do starości; niektóre rzeźby sa niesłychanie wymowne ...
Park Gustava Vigelanda- fantastyczne miejsce z nieprawdopodobnymi rzeźbami przedstawiającymi stadia ludzkiego życia i silne emocje człowieka
wiele osób ogladających te dzieła Vigelanda może uznać go za jakiegoś zboczeńca i zwyrodnialca
przesłanie jest jednak bardziej wymowne....
Koło życia
śmierć usiłuje rozdzielić ludzi, którzy jej się nie dają.... bardzo wymowna rzeźba
Na cokole za fontanną góruje wysoki obelisk zwany po prostu ”monolitem” bedącym wysoką na 18 metrów kolumną z rzeźbami poskręcanych ze sobą ludzkich ciał, których jest tu 121
widoczna z Parku Vigelanda skocznia narciarska w Hollmenkollen
Muzeum Statku Fram, czyli postawiony historyczny statek polarny na nabrzezu i zabudowany takim oto dachem
Muzeum to poświęcone jest "najsilniejszemu statkowi świata - Fram". Ten norweski szkuner zbudowano w 1892 r. i dzielnie służył w najważniejszych ekspedycjach polarnych. Podczas wyprawy Fridtjofa Nasenna na biegun północny w latach 1893-1896, dopłynął wzdłuż wybrzeża Rosji do wysp Nowosybirskich, a w drodze powrotnej zaledwie o kilka stopni minął sam biegun. Kolejną wyprawę na "Framie" podjął Otto Sverdrup w latach 1898-1902. Opłynął on Grenlandię od południa i zachodu i dotarł do wysuniętej daleko na północ kanadyjskiej wyspy Ellesmere. Ze statku skorzystał w latach 1910-1912 również Roald Amundsen. Dopłynął nim do wybrzeży Antarktydy, skąd już na piechotę wyruszył w morderczy wyścig z Anglikiem Robertem Scottem na biegun południowy. Amundsen zdobył go jako pierwszy 14 grudnia 1911 roku. Scott dotarł tam miesiąc później, ale w drodze powrotnej zginął. Z tą fascynującą historią oraz innymi, opisującymi odkrywanie Arktyki i Antarktydy, zapoznaje interesująca wystawa, bogato ilustrowana zdjęciami, mapami oraz pamiątkami po polarnych odkrywcach. Dużą atrakcją jest również sam statek "Fram", usytuowany na środku budynku. Można do niego wejść i zobaczyć, jak wyglądało życie ludzi podróżujących nim całymi miesiącami.
Małż z Polarnikami przed muzeum Fram:
Norsk Folkemuseum - czyli Norweskie Muzeum Ludowe - rodzaj bardzo przyjemnej prezentacji norweskiej wioski i małego, prowincjonalnego miasteczka zrobione w typie skansenu z budownictwem wiejskim i miejskim głównie z okresu od XVII do XIX wieku
Przepiękny Stue fra Hove i Hededal czyli dom rodziny Hove z Heddal z 1738 r
uroczy budynek z regionu Tellemark
część "miejska" :
kościół słupowo-klepkowy – stavkirke - typ budownictwa znany nam wszystkim z Karpacza:)
tutaj: Gol Stavkirke z 1212 roku
Ratusz w Oslo
od początku kojarzył mi się z socrealem ( zwłaszcza w środku)
piękny był tam tylko ten zegar
Pałac Królewski
Centrum Pokojowej Nagrody Nobla
i jeszcze na koniec jedziemy do Hollmenkollen
widoki ze skoczni; noo.... wysoko....
są i śmiałkowie
widok na Oslo i Oslofiord ze skoczni Holmenkollen
niewielkie Muzeum Narciarstwa- na terenie skoczni
niedźwiedzie polarne w tej części Norwegii - to tylko w muzeum ; poza muzeum żyje ich w tym kraju 34 sztuki!, z czego 90% na Spitzbergenie
jedne z najstarszych nart w Norwegii - para z 800 roku n.e
narty mające 1400 lat!!!
miasteczko Hamar nad jez. Mjosa; miejsce naszego noclegu przed kolejnym dniem zwiedzania
no jak Norwegia - to obowiązkowo:
Piea
Czekam na ciąg dalszy. byłam w Oslo i odwiedziłam większość z tych miejsc. To był też pierwszy dzień naszego zwiedzania chociaż nasz urlop był na własną rękę i własnym samochodem
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
cześć Alu, fajnie że tu jesteś i zaglądasz.... przyłaczaj się do chłodzenia
(no niestety, ale w naszym przypadku, żeby zorganizowac taką samochodową wyprawę do tego kraju - potrzebowalibysmy co najmniej dwa, a najlepiej trzy tygodnie urlopu; a w tym czasie możliwy do wykrpjenia mielismy tylko jeden marny tydzień, więc stąd pomysł szybkiej wycieczki..., no jak się nie ma co się lubi, to się leci tylko na tydzień
)
Piea
Słówko na temat przewodnika: bo to punkt nieomalże najważniejszy na wycieczkach zorganizowanych – już wiem, że Norwegia jest tak pięknym krajem, że nawet najgorszy przewodnik na świecie nie jest w stanie popsuć doznań widokowych jakich doświadcza się obcując z tamtejszą przyrodą i jeżdżąc po tym kraju, ale jednak jak taki człowiek lokuje się nieco wyżej w kategorii naszej oceny niż przeciętny – to taka impreza tylko dodatkowo zyskuje na ocenie i ogólnym odbiorze.
Jako uczestnicy wielu już wycieczek zorganizowanych, poznaliśmy w życiu już mnóstwo przeróżnych ludzi pełniących tą ważną funkcję i wiemy jak trudna jest to praca (choć niewątpliwie przyjemna), ale trzeba mieć bardzo specyficzne predyspozycje i kopalnię cierpliwości żeby wykonywać taki zawód i nie ”pozabijać” tych niektórych ludzi
Nam trafiła się w Norwegii rzecz wręcz niewiarygodna! – trafiliśmy na młodego chłopaka (Franka B.), fenomenalnego przewodnika, który w rankingu naszych wszystkich przewodników wysunął się zdecydowanie na czołówkę - nr 1 !, - nie ujmując niczego wielu wcześniejszym wspaniałym poprzednikom – ale jednak pod wieloma względami Franek pobił ich wszystkich na łopatki!
Chapeau bas, Panie Franku !!!
Napiszę jeszcze, że poza olbrzymią wiedzą n.t Norwegii, ogromną kulturą osobistą, poza widoczną kindersztubą - chłopak ma niespotykany sposób bycia : rzadkie w dzisiejszych czasach połączenie manier XIX wiecznego gentelmena z pozytywnie zakręconym, szalenie inteligentnym młodym człowiekiem z XXI wieku z bystrym umysłem, z ogromnym poczuciem humoru, z błyskawicznym żartem sytuacyjnym, ze wspaniałą dykcją - przez co cudownie słuchało się jego narracji, i do tego z pasją, którą zarażał nas podczas monotonnych przejazdów: znawca jazzu i muzyki norweskiej, prowadził nam codziennie króciutkie, kilkunastominutowe „audycje radiowe” prezentując wykonawców i puszczając ich muzykę, ale w taki sposób, że po kilku dniach – wszyscy czekaliśmy już na te audycje z niecierpliwością:)- czuliśmy się jak goście w studiu radiowym; a Franek robił to w sposób genialny jak profesjonalny dziennikarz muzyczny (nie przyznał się, ale moim zdaniem musiał mieć wcześniej w swoim życiu do czynienia z jakąś stacją radiową, bo to się po prostu „słyszy uchem” :), dzięki niemu dowiedzieliśmy się mnóstwa fantastycznych ciekawostek i muzycznych i obyczajowych, kulinarnych, itd…, To typ ludzi, którym jak to się mawia „ gęba się nie zamyka” i uśmiech z niej nie schodzi :), a cała wycieczka dodatkowo zyskała bardzo na atrakcyjności
Jeszcze jedna udana sprawa to grupa: fajni ludzie, ale przede wszystkim grupa 30 osobowa, więc nie taka liczna jak to zwykle bywa w skali wycieczek objazdowych (choć kiedyś trafiło nam się zwiedzać w 14 osobowej grupce - było jeszcze bajeczniej); nasz termin wycieczki to ostatni tydzień przed końcem roku szkolnego:), i chyba dlatego udało sie keszcze w miarę „luźno” , bo na kolejny termin Franek miał już na liście już 46 osób!
jezioro Mjosa
Kolejne dni upływały nam już na podziwianiu wspaniałych widoków, rozkoszowaniu się norweską przyrodą, z wieloma przystankami na kontakt „na żywo” ; niektóre przerwy bywały dłuższe, inne to tylko krótkie foto-stopy, ale wystarczające; dwa dni były dość męczące/ nużące ze względu na długie przejazdy (jeden coś 350, kolejny ponad 400km); ale uatrakcyjniane przerwami w pięknych widokowo miejscach i ubarwiane ciekawymi opowieściami i audycjami Franka
te "trawiaste" dachy strasznie mnie tam zachwycały, piszczałam na widok każdego
furtka zrobion z nart
kolejny dzień - przed nami Lillehammer - znane chyba wszystkim oglądającym skoki narciarskie
skocznia
Piea
ach pięne krajobrazy Norwegi
Sandefjord nie byłam, śliczne miasteczko
No trip no life
to jedziemy dalej....; z Lillehammer- udajemy się do niewielkiej osady gdzie na pofaudowanym terenie nad jeziorkiem lezy sobie kolejny kosciółek stupowo-klepkowy- stavkirke Ringebu- cudo z XIII wieku!
widoczki z Ringebu
XIII wiek i wciąż jak nowy!
okok kościółka znajduje się mały ciekawy cmentarzyk - inny niż te co znamy, nam się bardzo podobały norweskie cmentarze - bez tych naszych gargameli- marmurowych tapczanów
- malutkie, skromne mogiłki, miejsca zaznaczone symbolicznie na zadbanym trawniczku - bez nadęcia i nikomu niepotrzebnego (oprócz firm kamieniarskich) - wydawania dziesiątek tysięcy.... można? - można!
częsty motyw na kamiennych mogiłach - malutkie rzeźby lub odlewy ptaszków....
są metalowe, kamienne , drewniane, gipsowe i niestety plastikowe też bywają
oprócz Trolli są też współcześni Wikingowie
jedziemy ... jedziemy dalej....
pstryki z drogi...
przed nami najbardziej emocjonujący dzień - i najbardziej wyczekany .... – to oczywiście słynna Drabina Trolli i Geirangerfiord – które nie zawiodły a rzeczywistość jest nie do porównania z żadnymi zdjęciami; no i pogoda dopisała: na Trollstigen świeciło piękne słońce; na rejsie przez Geirangerfiord naprzemiennie wychodziło i zachodziło, było cieplutko, choć nieco się chmurzyło – w sumie trafił się nam kolejny piękny i ciepły dzień, co w Norwegii nie jest wcale takie oczywiste
Droga Trolli zwana trafnie Drabiną Trolli należy bez wątpienia do jednych z najpiękniejszych widokowo osobliwości przyrody w Norwegii, kończącej się w malowniczo położonej miejscowości Andalsnes. Okalają ją z trzech stron wysokie góry - z lewej strony Bispen (1450 m), Kongen (1614 m) i Finnan (1786 m), od południa Sttigbothomet (1386 m), a od zachodu najwyższa góra Storgrovfjellet (1592 m). Serpentyny na drodze Trolli składają się z 11 ostrych zakrętów, większość o kącie 90 stopni i kilkudziesięciu krótszych łuków, a maksymalne pochylenie wynosi 12%, różnica wysokości końcowej to ok. 850 m.
W 1936 roku ówczesny król Norwegii Haakon VII otworzył oficjalnie tą drogę dla ruchu i od 80 lat odwiedzający Norwegię mogą cieszyć się tutejszymi, niesamowitymi widokami a wjazd tą drogą na długo pozostanie w pamięci bywalców tego miejsca.
za chwilę będziemy przemierzać tę drogę
podobno to jedyny znak Trolla na świecie
no ale podobno wcale nie, bo bywają i inne (fota sieciowa)
coraz bliżej....
zaczynamy wjazd na norweskie "Agrafki"
przed nami Stigfossen
wiadomo ... tesla - jak to w Norwegii
i jestesmy na miejscu.... idziemy sie napawać widokami
wisząca platforma widokowa
Drogę od zachodu otaczają majestatyczne góry o nazwie Kongen (Król - 1614 m), Droningen (Królowa - 1544 m) i Bispen (Biskup - 1462 m)
Ach ta Droga Trolli - dla tych widoków i tego miejsca szczególnie- tam pojechaliśmy!
wysoko nad nami - platforma widokowa na której przed chwilą byliśmy
Piea
Do podrozy po Norwegii mnie zapraszac nie trzeba,wiec bede podazal z wielka checia razem z toba.Niektore miejsca poznaje,ale w niektorych jak n.p. Lillehammer nie bylem,a ze w Norwegii jest co krok co do zobaczenia i do obfocenia to napewno zobacze tu duzo nowych dla mnie atrakcji mimo,ze bylem w tym kraju juz kilka razy.Odnosnie miast mam takie same zdanie jak ty-staram sie w miare omijac.Prawdziwa atrakcja tego kraju sa dzikie krajobrazy,przestrzenie fiordy i gory,a nie budynki.Wybitnym przykladem jest obfocony przez ciebie ratusz w Oslo,ktory mi nawet 1 fotki warty nie byl-chyba go ekstra tak szpetnie zrobili,zeby petentow wystarszyc
Ta gora lodowa przed opera to jakas nowosc-w 2013 kiedy ja zwiedzalem Oslo jeszcze jej nie bylo-i jakos nie zaluje,ze jej nie widzialem 
Odnosnie Drabiny Trolli to widze,ze mieliscie szczescie,bo czasami bedac na gorze mgla uniemozliwia widok na doline i gory.Dla mnie Trollstigen to bez watpienia jedna z najwiekszych atrakcji tego kraju,a jadac samemu ta droga jako kierowca ma sie niezla dawke adrenalinki
Super ta fotka nota bene -parujace gory
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci