Koń fiordzki, fiording, fiord – rasa konia pochodząca z Norwegii. Wysokość od 130 do 148 cm. Waży od 400 do 550 kg. Występują różne odmiany maści bułanej, pręga grzbietowa od ogona po grzywę, kończyny ciemne, zazwyczaj pręgowane. Typową cechą dla tej rasy jest ciemny pas włosów w wewnętrznej części grzywy.
czas na pierwszą niespodziankę Franka ; (za nieudaną Dalsnibbę) - i przy okazji za mgły i brak widoków na lodowcu - bo okazało się że z naszej grupy - jęzor Briksdalsbreen zobaczyło tylko 5 osób! ( w tym my!!! ) - więc Franek, bardzo chciał, zeby ludzie nie wyjechali z Norwegii nie ujrzywszy lodowca! - a więc jedziemy do kolejnego jęzora (nie mielismy tej wizyty w programie) tego samego lodowca - Jostedalsbreen - właśnie więc tam zmierzamy; a zawiedzona większościowa część grupy , która nie ujrzała tamtego - ma teraz nadzieję, na widok błękitnego jęzora kolejnego lodowca...
– tym razem Bøyabreen, który wynagrodził nam poranne mgły i pięknie powitał wszystkich swym błękitnym wizerunkiem. Dojazd do Bøyabreen jest bezpośredni, nie ma tu już żadnego podjeżdżania specjalnymi pojazdami pod lodowiec ani niestety żadnego pieszego szlaku – jęzor dostępny jest w zasadzie prawie przy samym parkingu; podziwiamy tu wspaniałe niebieskości tego niewielkiego jęzora w urokliwej dolinie pełnej małych wodospadów wokół i napawamy duszę przepięknymi widokami na pobliskie jezioro, a właściwie fiord - malowniczy Kjosnesfjorden.
Boyabreen w całej niebieskiej okazałości
oczywiście lód ma tak naprawdę kolor lodu, czyli jest zwykły wodnisto-biał-szary , ale załamujące się promienie słoneczne tworzą takie niesamowite złudzenie optyczne i błękity lodowca dają oglądającym po oczach - w zależności od kąta padania tych promieni i ich intensywności, pory dnia, itd... są mniej lub bardziej błekitne i szare
drupa jest w siódmym niebie ; wszyscy mocno wniebowzięci ;
podziwiamy jeszcze malowniczy fjord Kjosnesfjorden
i dalej w drogę...
Oldevatnetfjord - jeden z cudniejszych
juz Wam go pokazywałam w Zajawce na początku Relacji, ale niech tam.... troche więcej raz jeszcze
KOZY...KOZY...KOZY.... i przepiekne odbicie nieba w wodzie
miasteczko Førde - kolejny przystanek na trasie i nocleg jak zawsze w sieciowym norweskim hotelu
rankiem znów pakujemy sie na prom i kolejna przeprawa
tym razem kierunek Bergen!
A Bergen- jak to Bergen - powitało nas w deszczu – a w zasadzie w niewielkiej mżawce; nasz Franek żartuje, że jak przyjedziemy do Bergen i nie pada – to znaczy, że nie jesteśmy w Bergen ;
no żarty- żartami, ale niektórzy turyści przybywający do Norwegii mają jednak farta i trafiają na Bergen w pełnym słońcu , ale generalnie tak jak wszystkim Londyn kojarzy się z Tower Bridge, Paryż z wieżą Eiffla, a Wenecja z kanałami, tak Bergen kojarzy się właśnie z deszczem :)), a dopiero potem z przeciekawym drewnianym Bryggen i rybami na Fisketorget:).
Tutejszy morski klimat, ukształtowanie powierzchni, położenie miasta i bliskość golfstromu -powodują, że pada tu przez większość dni w roku, a statystyki podają że nawet średnio około 300 dni w roku .
na szczęście mzaweczka trwała chwilę i przestała.... ale o słonku nie ma mowy
Przez wieki Bergen było największym i najbardziej ruchliwym miastem w całej Norwegii. To właśnie tutaj życie koncentrowało się wokół nabrzeża, portu i najstarszej dzielnicy Tyskebryggen, która niegdyś tętniła mieszczańskim gwarem; ale dzisiaj ruch wśród portowych uliczek wcale nie jest mniejszy, a odwiedzając targ rybny Fisketorget przy nabrzeżu zatoki Vågen - można popróbować do woli tutejszych smakołyków i wszelakich darów morza wprost z kutra, bo degustacje odbywają się tu przy dosłownie każdym stoisku; ceny jednak nie zachęcają do zakupów, ale jakiś mały rybny suwenir warto mimo to - przywieźć do kraju.
cenka za sztokfisha wymiata!
kraby królewskie - cenka jeszcze lapsza
degustacje...
mięso rekina - fuj, zupełnie mi nie smakował
może starczy tych ryb i innych morskich żyjątek, idziemy na lody - zaznaczam, że to chyba nasze najdroższe lody świata! 30 zł za zwykły, włoski z automatu i w dodatku średni ! Ludzie - Wody! no niestety... my nie mamy norweskich pensji ale i dla nich jest tam drożyzna! a dla nas to już
Przeciętny turysta odwiedzający Bergen – zawsze w końcu trafi do najciekawszego miejsca tego miasta – do pięknej zabytkowej dzielnicy Bryggen, w której możemy podziwiać 61 ciasno zbudowanych wąskich drewnianych domów ustawionych malowniczo frontem do nabrzeża. Domy te są zbudowane zgodnie z wytycznymi Hanzy - jedne przy drugich w wąskich uliczkach wyłożonych drewnem - są dwupiętrowe i nie szersze niż 6 metrów. Kiedyś, w czasach Hanzy mieściły się tu przybytki i faktorie kupieckie związane z handlem rybami, a więc zapaszek też był tutaj specyficzny; dzisiaj w tych zabytkowych domach z listy Unesco mieszczą się tu głównie eleganckie sklepiki z rękodziełem butiki, małe galerie i muzea, puby i kawiarenki pachnące czymś znacznie bardziej przyjemnym niż ryby:).
Oczywiście większość tych domów nie pamięta już czasów średniowiecza, bo Bergen przez kilka ostatnich stuleci płonęło aż 19 razy!!! , ale te wiekowe drewniane domy, które możemy tu dzisiaj podziwiać liczą sobie 3 stulecia a w najstarszym z nich – z 1706 roku mieści się dziś Hanseatic Museum.
O Jezu, i weź to człowieku przeczytaj? - podobny problem z przeczytaniem jak nazwa tego pamietnego wulkanu na Islandii.... - w kazdym razie Tak sie nazywa ta uliczka! *yahoo
Spacerując po wyłożonych drewnem, wąskich pasażach poczuć można specyficzny zapach starego drewna często podziurawionego przez korniki, ale panujący tu nastrój, te wąskie, ciasne przejścia zatopione w półmroku, te liczne małe, klimatyczne sklepiki i mnóstwo odwiedzających, a między tym wszystkim pełno tu jakichś powystawianych na zewnątrz wiszących zwierzęcych skór, rogów, jakichś wędek, dosłownie prawie kogucików na druciku:) – ale wszystko to razem przenosi nas w inne czasy…. czasy dawnej Hanzy. Warto a nawet trzeba koniecznie zajrzeć do środka jakiegoś przybytku na Bryggen – bo tam w mgnieniu oka przenosimy się do czasów średniowiecznych. Klimacik miejsca jest fantastyczny - wszystko wokół jest z drewna, pasaż z desek pod nami, ściany domów, schody, balkony, szyldy, wiszące głowy łosi, jeleni, i czego tylko dusza zapragnie
wystarczy ucho przyłożyc, i słychać chrobot korników !
co to jest? morda łosia, ale rogi zupełnie nie te....
nie trzeba być zbyt spostrzegawczym, żeby zobaczyć tę krzywiznę - jak "przekoszony" jest parter w stosunku do piętra - jeszcze parę lat i może byc wielkie buuuum!
a w środku takie mało proste schodki - cężko utrzymac równowagę
to nie żaden cud - to Ty po prostu szczęściara jesteś w czepku urodzona! ; widocznie trafiłaś do Bergen w te pozostałe 65 dni w roku - kiedy nie pada ; no Szczęściara!
...heee,schładzać się nie powinienem ale...widoczki faktycznie COOL !!!
gdy ogladam Norwegię to zawsze sie usmiecham,w duchu rzecz jasna,byliśmy zapraszani do jej (Norwegii) odwiedzin już tyle razy (Basi brat mieszka tam równie długo jak my "na wyspie")...
...jak dotąd,bezskutecznie bo...za blisko ; )))
pooglądam więc Twoje norweskie spostrzeżenia z zaciekawieniem...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
jakaś łódka biednego ruska ; (a tak bez zartów, to Franek mówił nam, że to łajba Abramowicza (pewnie jedna z wielu ) , który przebywał akurat w Bergen
i takie łodki jeszcze tam były
Oczywiście Bergen to nie tylko Tyskebryggen i Fisketorget, bo mnóstwo tu wszędzie innych zabytków maści wszelakiej i ciekawych miejsc - licznych kościołów (również tych renesansowych), bram, pałaców, wież, zamków, pięknych parków i okaząłych rezydencji, ciekawych pomników, itd… na dzielnicy Klosteret kończąc - w końcu miasto jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO więc nie może być inaczej! ale nie będę Was już dłużej zanudzać opisywaniem miliona atrakcji, bo to wszystko możecie znaleźć sobie sami w sieci.
XIII wieczny zamek Bergenhus
Mariakirken, czyli kosciół NMP - najstarszy kosciół w Bergen z XII wieku
szwędamy się po miescie...
mury Twierdzy Frederiksberg
jaka śmieszna przyczepka.....
przepiękne reniferowe futerka-skóry; strasznie się na nie napaliłam, choć miałam pewne obawy (no wiecie... prawa zwierząt, ochrona ich życia, te rzeczy....) , ale Franek wytłumaczył wszystkim zainteresowanym skąd się biorą w Norwegii takie skóry w sprzedaży ( takie nieszczęścia zdarzają się tu niestety wcale nie rzadko..., choć skala tego była wyjatkowo duża):
odwiedzamy tez pocztówkową uliczke w Bergen- uroczą , malutką Knøsesmauet
najmniejszy domeczek (ten niebieski) na Knøsesmauet
wyjątkowo nieudany, wręcz upiorny wizerunek Henrika Ibsena (rzeźbiarz tego dzieła chyba wyjątkowo nie lubił tego pisarza - Ibsen wygląda jakby mu ktoś przyfasolił w męskie klejnoty
to chyba najładniejszy budynek McDonalda na świecie:))
idziemy do kolejki, będziemy wjeżdżać na bergeńską "Gubałówkę" - na wzgórze Fløyen (400 m n.p.m)
wjazd kolejką Fløibanen na blisko 400 metrowy szczyt Fløyen to atrakcja, której w żadnym wypadku nie można sobie odmówić, a przynajmniej nie warto z tego zrezygnować - z góry - jak to z góry - roztaczają się przepiękne widoki na miasto w dole. Mawia się, i słusznie zresztą, że Bergen ma w sobie coś z Rzymu:) - oczywiście nie w kwestii zabytków czy samej historii, ale w położeniu.... Bergen otoczone jest bowiem również siedmioma wzgórzami - wiec tak jak Rzym - to też jest miasto na siedmiu wzgórzach:).
Dopiero z góry widać świetnie jak ciekawie usytuowane jest to miasto – wciśnięte pomiędzy malowniczy fiord Byfjorden, góry i lasy; widok ogólny naprawdę jest bardzo ładny, a Ci którzy dysponują większą ilością czasu i nie zjeżdżają kolejką na dół do miasta, tylko schodzą pieszo - powinni zapuścić się w tutejsze lasy, pełne poukrywanych trolli i elfów (oczywiście tych drewnianych, ale może i nie tylko….., kto wie? ….
słynna modra na wzgórzu
my nocy w Norwegii nie widzieliśmy ...., więc chociaż fotka pocztówki
i znów na dole
i z żalem opuszczamy cudne Bergen - bardzo nam się to miasto podobało, za fantastyczny klimacik....
jeszcze tylko jedna wizyta nieopodal Bergen:
gdyby ktoś nie wiedział kto to - to tylko nadmienię, że Edvard Grieg to dla norwegów jak dla nas Chopin
dom Edwarda i Niny Griegów
nieco tam zagracone, ale wierzę, że to tylko ekspozycja; Griegowie pewnie nidgy by nie poustawiali w jednym pokoju mebli przeznaczonych do pięciu
na koniec jeszcze mamy półgodzinny, naprawdę niesamowity koncert; bardzo głębokie przeżycie... jak ktoś oczywiście lubi... ja się wzruszyłam tą muzyką... piękna... ; (a przy fortepianie trafił nam się fart, bo zasiadł znany norweski pianista - bardzo ceniony w tym kraju sam Håvard Gimse)
i opuszczamy tą leśną arkadię Państwa Griegów, pięknie położoną nad malowniczym jeziorkiem
Kochani, i narazie to tyle z Norwegii ... na resztę ( oj no... będzie jeszcze trochę cudnych, norweskich widoczków, bedzie... to jeszcze nie koniec ! ) ale musicie uzbroić się w cierpliwość i troszku poczekać ; czas na prasowanko, pakowanko, bo szwędacz mi się właczył i czas wyruszać w drogę.... kroją mi się dwa wyjazdy na raz jeden malutki i bliziutki i drugi ciut większy, ale ja nie lubię zapeszać, bo wtedy nic mi nie wychodzi , więc będę nieco tajemnicza
Piea, ja na górę wchodziłam na piechotę, bo na kolejkę nie było szans sie załapać.. więc widzisz jak to jest z tym szczęściem he he , raz na wozie raz pod wozem
No jak to... jedziesz gdzies i nic nam nie mówisz ??? mów szybciutko choćby szyfrem he he . No i na odliczance cię nie ma
Nelciu, zabij mnie, ale zasad nie zmienię: Zawsze, ale to Zawsze jak tylko puszczam "parę z geby" - że gdzies jadę, to coś nam się zawsze przytrafia, coś nie wychodzi, jakies komplikacje i inne "atrakcje" itd.. takie fatum, więc za nic w świecie nie popsuję sobie tego co ma sie zdarzyc.... ; pssssyt, Silence!!! ; no taki krejzol ze mnie, trudno.... odezwę się po powrocie na bank!
Koń fiordzki, fiording, fiord – rasa konia pochodząca z Norwegii. Wysokość od 130 do 148 cm. Waży od 400 do 550 kg. Występują różne odmiany maści bułanej, pręga grzbietowa od ogona po grzywę, kończyny ciemne, zazwyczaj pręgowane. Typową cechą dla tej rasy jest ciemny pas włosów w wewnętrznej części grzywy.
Fiordy jednak jedzą z ręki...
Jorguś
Jorguś, Ty dowcipnisiu jeden
; my tam koni chyba nie widzieliśmym a juz na pewno nie fjordy
,za to kozy dopisały a i owszem 
czasami gdzieś grzecznie się pasły.....
czasami ucinały sobie drzemkę.....
najczęściej jednak właziły miedzy autokar a pobocze, którego nie ma
czasami tez robiły korek i dosłownie tłukły się między sobą na środku ulicy
a czasami poprostu robiły za kosiarki dachowe
na tych trawiastych dachach... 
Piea
czas na pierwszą niespodziankę Franka
; (za nieudaną Dalsnibbę) - i przy okazji za mgły i brak widoków na lodowcu - bo okazało się że z naszej grupy - jęzor Briksdalsbreen zobaczyło tylko 5 osób! ( w tym my!!!
) - więc Franek, bardzo chciał, zeby ludzie nie wyjechali z Norwegii nie ujrzywszy lodowca! - a więc jedziemy do kolejnego jęzora (nie mielismy tej wizyty w programie) tego samego lodowca - Jostedalsbreen - właśnie więc tam zmierzamy; a zawiedzona większościowa część grupy
, która nie ujrzała tamtego - ma teraz nadzieję, na widok błękitnego jęzora kolejnego lodowca...
– tym razem Bøyabreen, który wynagrodził nam poranne mgły i pięknie powitał wszystkich swym błękitnym wizerunkiem. Dojazd do Bøyabreen jest bezpośredni, nie ma tu już żadnego podjeżdżania specjalnymi pojazdami pod lodowiec ani niestety żadnego pieszego szlaku – jęzor dostępny jest w zasadzie prawie przy samym parkingu; podziwiamy tu wspaniałe niebieskości tego niewielkiego jęzora w urokliwej dolinie pełnej małych wodospadów wokół i napawamy duszę przepięknymi widokami na pobliskie jezioro, a właściwie fiord - malowniczy Kjosnesfjorden.
Boyabreen w całej niebieskiej okazałości
oczywiście lód ma tak naprawdę kolor lodu, czyli jest zwykły wodnisto-biał-szary , ale załamujące się promienie słoneczne tworzą takie niesamowite złudzenie optyczne i błękity lodowca dają oglądającym po oczach
- w zależności od kąta padania tych promieni i ich intensywności, pory dnia, itd... są mniej lub bardziej błekitne i szare
drupa jest w siódmym niebie ; wszyscy mocno wniebowzięci
;
podziwiamy jeszcze malowniczy fjord Kjosnesfjorden
i dalej w drogę...
Oldevatnetfjord - jeden z cudniejszych
juz Wam go pokazywałam w Zajawce na początku Relacji, ale niech tam.... troche więcej raz jeszcze
KOZY...KOZY...KOZY.... i przepiekne odbicie nieba w wodzie
miasteczko Førde - kolejny przystanek na trasie i nocleg jak zawsze w sieciowym norweskim hotelu
rankiem znów pakujemy sie na prom i kolejna przeprawa
tym razem kierunek Bergen!
A Bergen- jak to Bergen - powitało nas w deszczu
– a w zasadzie w niewielkiej mżawce; nasz Franek żartuje, że jak przyjedziemy do Bergen i nie pada – to znaczy, że nie jesteśmy w Bergen
;
no żarty- żartami, ale niektórzy turyści przybywający do Norwegii mają jednak farta i trafiają na Bergen w pełnym słońcu
, ale generalnie tak jak wszystkim Londyn kojarzy się z Tower Bridge, Paryż z wieżą Eiffla, a Wenecja z kanałami, tak Bergen kojarzy się właśnie z deszczem :)), a dopiero potem z przeciekawym drewnianym Bryggen i rybami na Fisketorget:).
Tutejszy morski klimat, ukształtowanie powierzchni, położenie miasta i bliskość golfstromu -powodują, że pada tu przez większość dni w roku, a statystyki podają że nawet średnio około 300 dni w roku
.
na szczęście mzaweczka trwała chwilę i przestała.... ale o słonku nie ma mowy
Przez wieki Bergen było największym i najbardziej ruchliwym miastem w całej Norwegii. To właśnie tutaj życie koncentrowało się wokół nabrzeża, portu i najstarszej dzielnicy Tyskebryggen, która niegdyś tętniła mieszczańskim gwarem; ale dzisiaj ruch wśród portowych uliczek wcale nie jest mniejszy, a odwiedzając targ rybny Fisketorget przy nabrzeżu zatoki Vågen - można popróbować do woli tutejszych smakołyków i wszelakich darów morza wprost z kutra, bo degustacje odbywają się tu przy dosłownie każdym stoisku; ceny jednak nie zachęcają do zakupów, ale jakiś mały rybny suwenir warto mimo to - przywieźć do kraju.
cenka za sztokfisha wymiata!
kraby królewskie - cenka jeszcze lapsza
degustacje...
mięso rekina - fuj, zupełnie mi nie smakował
może starczy tych ryb i innych morskich żyjątek, idziemy na lody - zaznaczam, że to chyba nasze najdroższe lody świata! 30 zł za zwykły, włoski z automatu i w dodatku średni ! Ludzie - Wody! no niestety... my nie mamy norweskich pensji ale i dla nich jest tam drożyzna! a dla nas to już
Przeciętny turysta odwiedzający Bergen – zawsze w końcu trafi do najciekawszego miejsca tego miasta – do pięknej zabytkowej dzielnicy Bryggen, w której możemy podziwiać 61 ciasno zbudowanych wąskich drewnianych domów ustawionych malowniczo frontem do nabrzeża. Domy te są zbudowane zgodnie z wytycznymi Hanzy - jedne przy drugich w wąskich uliczkach wyłożonych drewnem - są dwupiętrowe i nie szersze niż 6 metrów. Kiedyś, w czasach Hanzy mieściły się tu przybytki i faktorie kupieckie związane z handlem rybami, a więc zapaszek też był tutaj specyficzny; dzisiaj w tych zabytkowych domach z listy Unesco mieszczą się tu głównie eleganckie sklepiki z rękodziełem butiki, małe galerie i muzea, puby i kawiarenki pachnące czymś znacznie bardziej przyjemnym niż ryby:).
Oczywiście większość tych domów nie pamięta już czasów średniowiecza, bo Bergen przez kilka ostatnich stuleci płonęło aż 19 razy!!! , ale te wiekowe drewniane domy, które możemy tu dzisiaj podziwiać liczą sobie 3 stulecia a w najstarszym z nich – z 1706 roku mieści się dziś Hanseatic Museum.
O Jezu, i weź to człowieku przeczytaj?
- podobny problem z przeczytaniem jak nazwa tego pamietnego wulkanu na Islandii....
- w kazdym razie Tak sie nazywa ta uliczka! *yahoo
Spacerując po wyłożonych drewnem, wąskich pasażach poczuć można specyficzny zapach starego drewna często podziurawionego przez korniki, ale panujący tu nastrój, te wąskie, ciasne przejścia zatopione w półmroku, te liczne małe, klimatyczne sklepiki i mnóstwo odwiedzających, a między tym wszystkim pełno tu jakichś powystawianych na zewnątrz wiszących zwierzęcych skór, rogów, jakichś wędek, dosłownie prawie kogucików na druciku:) – ale wszystko to razem przenosi nas w inne czasy…. czasy dawnej Hanzy.
Warto a nawet trzeba koniecznie zajrzeć do środka jakiegoś przybytku na Bryggen – bo tam w mgnieniu oka przenosimy się do czasów średniowiecznych. Klimacik miejsca jest fantastyczny - wszystko wokół jest z drewna, pasaż z desek pod nami, ściany domów, schody, balkony, szyldy, wiszące głowy łosi, jeleni, i czego tylko dusza zapragnie
wystarczy ucho przyłożyc, i słychać chrobot korników !
co to jest? morda łosia, ale rogi zupełnie nie te....
nie trzeba być zbyt spostrzegawczym, żeby zobaczyć tę krzywiznę - jak "przekoszony" jest parter w stosunku do piętra - jeszcze parę lat i może byc wielkie buuuum!
a w środku takie mało proste schodki
- cężko utrzymac równowagę 
C.D.N....
Piea
Piea, byłam w Bergen 2 razy i za każdym razem piękną,słoneczną pogodę he he, to chyba jakiś cud
Przepiekne fiordy !! i z pełnym uznaniem Piea za niesamowite zdjęcia
No trip no life
to nie żaden cud - to Ty po prostu szczęściara jesteś w czepku urodzona!
; widocznie trafiłaś do Bergen w te pozostałe 65 dni w roku - kiedy nie pada
; no Szczęściara! 
Piea
...heee,schładzać się nie powinienem ale...widoczki faktycznie COOL !!!
gdy ogladam Norwegię to zawsze sie usmiecham,w duchu rzecz jasna,byliśmy zapraszani do jej (Norwegii) odwiedzin już tyle razy (Basi brat mieszka tam równie długo jak my "na wyspie")...
...jak dotąd,bezskutecznie bo...za blisko ; )))
pooglądam więc Twoje norweskie spostrzeżenia z zaciekawieniem...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
kręcimy się po Bergen
jakaś łódka biednego ruska
; (a tak bez zartów, to Franek mówił nam, że to łajba Abramowicza (pewnie jedna z wielu ) , który przebywał akurat w Bergen 
i takie łodki jeszcze tam były
Oczywiście Bergen to nie tylko Tyskebryggen i Fisketorget, bo mnóstwo tu wszędzie innych zabytków maści wszelakiej i ciekawych miejsc - licznych kościołów (również tych renesansowych), bram, pałaców, wież, zamków, pięknych parków i okaząłych rezydencji, ciekawych pomników, itd… na dzielnicy Klosteret kończąc - w końcu miasto jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO więc nie może być inaczej! ale nie będę Was już dłużej zanudzać opisywaniem miliona atrakcji, bo to wszystko możecie znaleźć sobie sami w sieci.
XIII wieczny zamek Bergenhus
Mariakirken, czyli kosciół NMP - najstarszy kosciół w Bergen z XII wieku
szwędamy się po miescie...
mury Twierdzy Frederiksberg
jaka śmieszna przyczepka.....
przepiękne reniferowe futerka-skóry; strasznie się na nie napaliłam, choć miałam pewne obawy (no wiecie... prawa zwierząt, ochrona ich życia, te rzeczy....) , ale Franek wytłumaczył wszystkim zainteresowanym skąd się biorą w Norwegii takie skóry w sprzedaży ( takie nieszczęścia zdarzają się tu niestety wcale nie rzadko..., choć skala tego była wyjatkowo duża):
https://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/w-norwegii-piorun-zabil-az-323-renifery
gdzieś w dzielnicy Klosteret
odwiedzamy tez pocztówkową uliczke w Bergen- uroczą , malutką Knøsesmauet
najmniejszy domeczek (ten niebieski) na Knøsesmauet
wyjątkowo nieudany, wręcz upiorny wizerunek Henrika Ibsena (rzeźbiarz tego dzieła chyba wyjątkowo nie lubił tego pisarza
- Ibsen wygląda jakby mu ktoś przyfasolił w męskie klejnoty 
to chyba najładniejszy budynek McDonalda na świecie:))
idziemy do kolejki, będziemy wjeżdżać na bergeńską "Gubałówkę" - na wzgórze Fløyen (400 m n.p.m)
wjazd kolejką Fløibanen na blisko 400 metrowy szczyt Fløyen to atrakcja, której w żadnym wypadku nie można sobie odmówić, a przynajmniej nie warto z tego zrezygnować - z góry - jak to z góry - roztaczają się przepiękne widoki na miasto w dole. Mawia się, i słusznie zresztą, że Bergen ma w sobie coś z Rzymu:) - oczywiście nie w kwestii zabytków czy samej historii, ale w położeniu.... Bergen otoczone jest bowiem również siedmioma wzgórzami - wiec tak jak Rzym - to też jest miasto na siedmiu wzgórzach:).
Dopiero z góry widać świetnie jak ciekawie usytuowane jest to miasto – wciśnięte pomiędzy malowniczy fiord Byfjorden, góry i lasy; widok ogólny naprawdę jest bardzo ładny, a Ci którzy dysponują większą ilością czasu i nie zjeżdżają kolejką na dół do miasta, tylko schodzą pieszo - powinni zapuścić się w tutejsze lasy, pełne poukrywanych trolli i elfów
(oczywiście tych drewnianych, ale może i nie tylko….., kto wie? …. 
słynna modra na wzgórzu
my nocy w Norwegii nie widzieliśmy ...., więc chociaż fotka pocztówki
i znów na dole
i z żalem opuszczamy cudne Bergen - bardzo nam się to miasto podobało, za fantastyczny klimacik....
jeszcze tylko jedna wizyta nieopodal Bergen:
gdyby ktoś nie wiedział kto to - to tylko nadmienię, że Edvard Grieg to dla norwegów jak dla nas Chopin
dom Edwarda i Niny Griegów
nieco tam zagracone, ale wierzę, że to tylko ekspozycja; Griegowie pewnie nidgy by nie poustawiali w jednym pokoju mebli przeznaczonych do pięciu
na koniec jeszcze mamy półgodzinny, naprawdę niesamowity koncert; bardzo głębokie przeżycie... jak ktoś oczywiście lubi... ja się wzruszyłam tą muzyką... piękna... ; (a przy fortepianie trafił nam się fart, bo zasiadł znany norweski pianista - bardzo ceniony w tym kraju sam Håvard Gimse)
i opuszczamy tą leśną arkadię Państwa Griegów, pięknie położoną nad malowniczym jeziorkiem
Kochani, i narazie to tyle z Norwegii ... na resztę ( oj no... będzie jeszcze trochę cudnych, norweskich widoczków, bedzie... to jeszcze nie koniec ! ) ale musicie uzbroić się w cierpliwość i troszku poczekać ; czas na prasowanko, pakowanko, bo szwędacz mi się właczył i czas wyruszać w drogę.... kroją mi się dwa wyjazdy na raz
jeden malutki i bliziutki i drugi ciut większy, ale ja nie lubię zapeszać, bo wtedy nic mi nie wychodzi
, więc będę nieco tajemnicza
To odmeldowanko Wszystkim!

Piea
Piea, ja na górę wchodziłam na piechotę, bo na kolejkę nie było szans sie załapać.. więc widzisz jak to jest z tym szczęściem he he , raz na wozie raz pod wozem
No jak to... jedziesz gdzies i nic nam nie mówisz ??? mów szybciutko choćby szyfrem he he . No i na odliczance cię nie ma
No trip no life
Nelciu, zabij mnie, ale zasad nie zmienię: Zawsze, ale to Zawsze jak tylko puszczam "parę z geby" - że gdzies jadę, to coś nam się zawsze przytrafia, coś nie wychodzi, jakies komplikacje i inne "atrakcje" itd.. takie fatum, więc za nic w świecie nie popsuję sobie tego co ma sie zdarzyc.... ; pssssyt, Silence!!!
; no taki krejzol ze mnie, trudno.... odezwę się po powrocie na bank! 
Piea
No dobra,poddaje się
POwiedz tylko kiedy wracasz ? no i chyba nic nie stoii na przeszkodzie ,abys odezwala sie do nas już z wyjazdu prawda ?
Udanego wyjazdu , odpoczywaj
No trip no life