Mika, cudny ten Wasz hotel na Redang, widok z tarasu na soczystą zieleń i góry cudny ! plaża hotelowa boska, świetne ujęcia basenu, bardzo mi się podobają ujęcia kiedy palmy i ich cień się odbijają w wodzie basenie, a ta pusta plaża za hotelem to dopiero istny RAJ na ziemi, ciekawe jak długo bedzie tam tak pięknie, oby tam czegoś nie wybudowali ! Zdjęcia rewelacja !!!
Prawie cały dzień nam zszedł na transferze Redang - Singapur.
O świcie najpierw busem z hotelu do portu, potem promem, następnie taxi na lotnisko w Kuala Terengganu, później samolot do Kuala Lumpur, przesiadka i samolot do Singapuru (dobrze, że oba Air Asia i to samo lotnisko w KUL...), potem tylko metro w Sin. i... ufff.... na miejscu... Męczące, ale sama tak zaplanowałam i jakoś poszło... Tak więc wczesnym wieczorem dotarlismy do hotelu Marina Bay Sands i marzylismy tylko o basenie....
Mieliśmy zrobioną rezerwację na jeden pokój na stronę zatoki ("twin" dla Twinsów) i jeden na miasto (double dla nas), ale jak dzieci usłyszały, że mają mieć widok na zatokę, to strzelili focha Najpierw udawali obrażonych, my oczywiście wkurzeni, że ich rozpaskudzilismy, że nie doceniają tego co mają... i że z takiego powodu mozna być niezadowolonym...... potem udawali że to były żarty..., odkręcali to... a nas to wszystko wcale nie bawiło... a potem zrozumieli, że nie tędy droga... i nas prosili czy nie mozna zamienić ich pokoju, żeby tez byl na miasto, że marzą o widoku na rozświetlone miasto... Powiedziałam, że dopłacać nie będziemy, ale zapytamy, może się uda.
W recepcji zapytałam wesoło miłego chłopaka przy check in'ie czy nie dało by rady mieć 2 pokoje na miasto, bo "małe" dzieci nam "płaczą", że mają gorszy widok... a on na to z wielkim usmiechem, że nie ma problemu, że za tą samą cenę nam zrobi upgrade i widok na miasto... ale będziemy mieli na róznych piętrach i tak to dostaliśmy piętro 42 i 47.
W te pędy do wind i pokoi. Oni wysiedli na 42p. My pojechaliśmy na 47p mówiąc im jedynie jak wysiadali, że po nich przyjdziemy, bo szybko chcemy wyjść na basen....
... dopiero jak weszlismy do siebie do pokoju to zorientowalismy się, że nie wiemy gdzie nasze dzieci mieszkają... tylko piętro znamy... numery pokoi były zapisane na kopretkach na klucze-karty... Próbowałam sobie przywołać coś z pamięci i dzwoniłam po różnych pokojach na 42p ale bez skutku... Komórek oczywiście nie odbierali, bo jeszcze po locie mieli wyłączone...
Paweł miał pomysł, że pojedzie na 42p i będzie chodził po korytarzu i nasłuchiwał pod pokojami krzyków, smiechów i okrzyków naszych dzieci... no pomysł nie głupi, więc on poszedł, a ja w tym czasie zadzwoniłam na recepcję i pochwaliłam się jakimi jesteśmy "troskliwymi" rodzicami, że nie wiemy gdzie nasi synowie mieszkają, tylko wiemy na którym piętrze... Kobieta szybko podała mi numer ich pokoju, więc ja w te pędy do nich pojechałam... ale Pawła juz na pietrze ani u nich w pokoju nie było... no to się pogubiliśmy... Pasowało tylko, żebyśmy nie wzięli oboje kart od naszego pokoju i jeszcze zapomnieli pod którym numerem mieszkamy...
Filip i Michał byli w takich zachwytach nad pokojem i widokami. że szok! Aż mi się miło zrobiło, że tacy zadowoleni, że tak doceniają i wnętrze i panoramę... dosłownie piali z zachwytu... byli jak nakręceni, mega happy!!!!! Pykali tylko foty telefonami z okien i kręcili filmiki panoramy Singapuru... Umówilam się z nimi, że za parę minut jedziemy w szlafroczkach na górę na basen i wróciam do naszego pokoju. Paweł już był, więc chwilkę spędzilismy w pokoju, porobilismy parę fotek, przebralismy się w nasze szlafroczki i pojechaliśmy na górę na słynny basen infiniti z widokiem za milion $ i ... umarłam ze szczęścia...
widok z naszego okna 47p.
w windzie - wielu takich na biało się spotyka... jak w szpitalu
woda... hmmm... spodziewalismy się, że będzie lodowata, bo tak wiele osób pisało... ale to zapewne zalezy od pory roku i w sierpniu nie było az tak źle... Owszem była chłodna, ale nie lodowata, bo skoro ja - mega zmarzluch - weszłam, w dodatku z wrazliwym pęcherzem... to woda musiała być w miarę ok. No nie popływałabym, ale posiedzieć sie dało
i widok w drugą stronę, na ogrody Mariny
na dole, w recepcji
Hotel, pokój, basen, widoki... zrobiły na nas takie wrażenie, że nie chcieliśmy w ogóle się nigdzie ruszać... W planach był pokaz laserów (które z góry, z pokoju częściowo widzieliśmy), mieliśmy zrobić spacer po mieście itp... Ostatecznie tyle zabawiliśmy w pokojach i na basenie, że na kolację zebraliśmy się dopiero około 23.00... Całe centrum handlowe Mariny juz było pozamykane... jedynie food court jeszcze "dogorywał" i coś złapaliśmy na ząb... A jak o północy wyszliśmy przed hotel to już nawet częściowo oswietlenie wejścia - tunelu do Mariny było wyłączone... no ale przecież dziś to nasz hotel był największą atrakcją i wcale nie żałujemy ani minuty tam spędzonej
Mika, cudny ten Wasz hotel na Redang, widok z tarasu na soczystą zieleń i góry cudny ! plaża hotelowa boska, świetne ujęcia basenu, bardzo mi się podobają ujęcia kiedy palmy i ich cień się odbijają w wodzie basenie, a ta pusta plaża za hotelem to dopiero istny RAJ na ziemi, ciekawe jak długo bedzie tam tak pięknie, oby tam czegoś nie wybudowali ! Zdjęcia rewelacja !!!
Bepi, dosłownie to samo na miejscu powiedzieliśmy... "oby na tej rajskiej, odludnej plaży czegoś nie wybudowali" a ona tez należy do tego hotelu Taaras... więc ja mysle, że to kwestia czasu, jak tam coś powstanie... niestety
Marina to CUD mód malina ! co za widoki z basenu, WOWW !!! wcale sie nie dziwię że Wam się nie chiało nigdzie łazikować, mając taki piękny hotel i widok to by mnie wołami nie wyciągli z basenu hahah.. aby łązikować po mieście, jak kiedyś bedzie mi dane zawitać w jakimś azjatyckim mieście to będzie to tylko Sin i Marina bay, widok zdecydowanie wart tych $$$
W lipcu 2015 wybieram sie do Malezji i Singapuru, ale po tym co wyżej zobaczyłem (nie po raz pierwszy) muszę to skonkretyzować - w lipcu 2015 wybieram sie do Malezji i Singapuru!!!
EHHHH Cuda cuda na kiju, sie rozmarzyłam, fajny ten widok za milon, oj fajny zreszta jakbym sie skusiła, to tez bym z hotelu nie wyszła, tylko lokała to z okna, to z basenu, az do bulu gałek ocznych hiiii Mika czad a chłopaki to maja zycie jak w Madrycie, teraz młodzi to wogole maja hiiiii u nas to Berlin to była zagranica niemal jak SIN
EHHHH Cuda cuda na kiju, sie rozmarzyłam, fajny ten widok za milon, oj fajny zreszta jakbym sie skusiła, to tez bym z hotelu nie wyszła, tylko lokała to z okna, to z basenu, az do bulu gałek ocznych hiiii Mika czad a chłopaki to maja zycie jak w Madrycie, teraz młodzi to wogole maja hiiiii u nas to Berlin to była zagranica niemal jak SIN
Mara... święta racja... dla nas Berlin był jak dla naszych teraz Singapur!!!
Mika, no i teraz widze co stracilam w Sin. Przyskąpiłam he he ,Piekne te zdjecia a hotelu i widoczki z góry a te z basynu rewelka !! a dlaczego ta woda tam taka zimna ?
o jezu... ale tekstu mi znowu wcięło... tyle się napisałam zakończenia, a potem mi się strona zamknęła...
no to w skrócie szybkie zakonczenie dnia OSTATNIEGO.
O poranku przywitał nas taki widok z okien, więc zanim zdążyłam założyć soczewki kontaktowe, to już po omacku zdjęcia robiłam ufając, że aparat sobie poradzi bez moich "oczu"... jeszcze niebo tu było sliczne, niebieskie..
z każdą chwilą jednak niebo pokrywało się coraz ciemniejszymi chmurami... Udawalismy, że pogoda nie robi na nas wielkiego wrazenia, ubrałam białą kieckę, jak w upalny dzień na plaży i zaopatrzeni w mega pozytywną energię i humory ruszyliśmy na widoki na taras widokowy przy basenie.
i niebo wkrótce było szaro-czarne...
Wykorzystalismy dobę hotelową prawie do oporu, bo jest do 11.00 a my prawie tak opuszczalismy pokój. Bagaże zostawilismy w przechowalni hotelowej (oczywiście za free), poszlismy na sniadanie do centrum handlowego, bo tam z 10 razy taniej mozna zjeść niż w restauracji Mariny (gdzie śniadanko kosztuje "jedyne" 47 sin$, czyli ponad 120 zł/os.)... a potem tour po miescie miał byc... ale niestety z pogodą było gorzej i gorzej, na przemian kropiło, padało i lało... więc snulismy się po podziemnym Singapurze, a tam wiadomo - drugie takie miasto pod ziemią, jak na ziemi... potem pojechalismy tez do centrum handlowego z elektroniką, bo chłopaki chcieli kupić kamerkę GoPro... ale ceny nie były jakieś mega, prawie jak u nas na Allegro, więc nie ryzykowalismy, bo to w sumie towar bez gwarancji, więc odpusciliśmy.
sklepy jubilerskie nas rozwalały... takie okazy ze złota podziwialismy... ciekawe kto to kupuje... i kto TO nosi ??????
Po południu, jak juz bylismy umęczeni chodzeniem - zaczęło się przejaśniać, więc jeszcze nam to pozwoliło zajrzec do ogrodów Mariny, ale ze względu na burzową pogodę główna atrakcja - czyli górny chodnik widokowy był zamknięty ze względów bezpieczeństwa... My i tak już na nic nie mieliśmy siły, ledwo powłóczylismy nogami... więc po chwili polukania z zewnątrz na kosmiczne drzewka, zwinęlismy się i pojechalismy na lotnisko.
nie wiem dlaczego woda w basenie jest chłodna a czasem lodowata, jak niektórzy pisali. To pewnie zalezy też od miesiąca, ale spodziewałam się zimniejszej, więc byłam nawet pozytywnie zaskoczona ze nie jest az tak źle:-)
Mika, cudny ten Wasz hotel na Redang, widok z tarasu na soczystą zieleń i góry cudny ! plaża hotelowa boska, świetne ujęcia basenu, bardzo mi się podobają ujęcia kiedy palmy i ich cień się odbijają w wodzie basenie, a ta pusta plaża za hotelem to dopiero istny RAJ na ziemi, ciekawe jak długo bedzie tam tak pięknie, oby tam czegoś nie wybudowali ! Zdjęcia rewelacja !!!
Dzień przedostatni
Prawie cały dzień nam zszedł na transferze Redang - Singapur.
O świcie najpierw busem z hotelu do portu, potem promem, następnie taxi na lotnisko w Kuala Terengganu, później samolot do Kuala Lumpur, przesiadka i samolot do Singapuru (dobrze, że oba Air Asia i to samo lotnisko w KUL...), potem tylko metro w Sin. i... ufff.... na miejscu... Męczące, ale sama tak zaplanowałam i jakoś poszło... Tak więc wczesnym wieczorem dotarlismy do hotelu Marina Bay Sands i marzylismy tylko o basenie....
Mieliśmy zrobioną rezerwację na jeden pokój na stronę zatoki ("twin" dla Twinsów) i jeden na miasto (double dla nas), ale jak dzieci usłyszały, że mają mieć widok na zatokę, to strzelili focha Najpierw udawali obrażonych, my oczywiście wkurzeni, że ich rozpaskudzilismy, że nie doceniają tego co mają... i że z takiego powodu mozna być niezadowolonym...... potem udawali że to były żarty..., odkręcali to... a nas to wszystko wcale nie bawiło... a potem zrozumieli, że nie tędy droga... i nas prosili czy nie mozna zamienić ich pokoju, żeby tez byl na miasto, że marzą o widoku na rozświetlone miasto... Powiedziałam, że dopłacać nie będziemy, ale zapytamy, może się uda.
W recepcji zapytałam wesoło miłego chłopaka przy check in'ie czy nie dało by rady mieć 2 pokoje na miasto, bo "małe" dzieci nam "płaczą", że mają gorszy widok... a on na to z wielkim usmiechem, że nie ma problemu, że za tą samą cenę nam zrobi upgrade i widok na miasto... ale będziemy mieli na róznych piętrach i tak to dostaliśmy piętro 42 i 47.
W te pędy do wind i pokoi. Oni wysiedli na 42p. My pojechaliśmy na 47p mówiąc im jedynie jak wysiadali, że po nich przyjdziemy, bo szybko chcemy wyjść na basen....
... dopiero jak weszlismy do siebie do pokoju to zorientowalismy się, że nie wiemy gdzie nasze dzieci mieszkają... tylko piętro znamy... numery pokoi były zapisane na kopretkach na klucze-karty... Próbowałam sobie przywołać coś z pamięci i dzwoniłam po różnych pokojach na 42p ale bez skutku... Komórek oczywiście nie odbierali, bo jeszcze po locie mieli wyłączone...
Paweł miał pomysł, że pojedzie na 42p i będzie chodził po korytarzu i nasłuchiwał pod pokojami krzyków, smiechów i okrzyków naszych dzieci... no pomysł nie głupi, więc on poszedł, a ja w tym czasie zadzwoniłam na recepcję i pochwaliłam się jakimi jesteśmy "troskliwymi" rodzicami, że nie wiemy gdzie nasi synowie mieszkają, tylko wiemy na którym piętrze... Kobieta szybko podała mi numer ich pokoju, więc ja w te pędy do nich pojechałam... ale Pawła juz na pietrze ani u nich w pokoju nie było... no to się pogubiliśmy... Pasowało tylko, żebyśmy nie wzięli oboje kart od naszego pokoju i jeszcze zapomnieli pod którym numerem mieszkamy...
Filip i Michał byli w takich zachwytach nad pokojem i widokami. że szok! Aż mi się miło zrobiło, że tacy zadowoleni, że tak doceniają i wnętrze i panoramę... dosłownie piali z zachwytu... byli jak nakręceni, mega happy!!!!! Pykali tylko foty telefonami z okien i kręcili filmiki panoramy Singapuru... Umówilam się z nimi, że za parę minut jedziemy w szlafroczkach na górę na basen i wróciam do naszego pokoju. Paweł już był, więc chwilkę spędzilismy w pokoju, porobilismy parę fotek, przebralismy się w nasze szlafroczki i pojechaliśmy na górę na słynny basen infiniti z widokiem za milion $ i ... umarłam ze szczęścia...
widok z naszego okna 47p.
w windzie - wielu takich na biało się spotyka... jak w szpitalu
woda... hmmm... spodziewalismy się, że będzie lodowata, bo tak wiele osób pisało... ale to zapewne zalezy od pory roku i w sierpniu nie było az tak źle... Owszem była chłodna, ale nie lodowata, bo skoro ja - mega zmarzluch - weszłam, w dodatku z wrazliwym pęcherzem... to woda musiała być w miarę ok. No nie popływałabym, ale posiedzieć sie dało
i widok w drugą stronę, na ogrody Mariny
na dole, w recepcji
Hotel, pokój, basen, widoki... zrobiły na nas takie wrażenie, że nie chcieliśmy w ogóle się nigdzie ruszać... W planach był pokaz laserów (które z góry, z pokoju częściowo widzieliśmy), mieliśmy zrobić spacer po mieście itp... Ostatecznie tyle zabawiliśmy w pokojach i na basenie, że na kolację zebraliśmy się dopiero około 23.00... Całe centrum handlowe Mariny juz było pozamykane... jedynie food court jeszcze "dogorywał" i coś złapaliśmy na ząb... A jak o północy wyszliśmy przed hotel to już nawet częściowo oswietlenie wejścia - tunelu do Mariny było wyłączone... no ale przecież dziś to nasz hotel był największą atrakcją i wcale nie żałujemy ani minuty tam spędzonej
Bepi, dosłownie to samo na miejscu powiedzieliśmy... "oby na tej rajskiej, odludnej plaży czegoś nie wybudowali" a ona tez należy do tego hotelu Taaras... więc ja mysle, że to kwestia czasu, jak tam coś powstanie... niestety
Marina to CUD mód malina ! co za widoki z basenu, WOWW !!! wcale sie nie dziwię że Wam się nie chiało nigdzie łazikować, mając taki piękny hotel i widok to by mnie wołami nie wyciągli z basenu hahah.. aby łązikować po mieście, jak kiedyś bedzie mi dane zawitać w jakimś azjatyckim mieście to będzie to tylko Sin i Marina bay, widok zdecydowanie wart tych $$$
Mika, nie wytrzymałem
W lipcu 2015 wybieram sie do Malezji i Singapuru, ale po tym co wyżej zobaczyłem (nie po raz pierwszy) muszę to skonkretyzować - w lipcu 2015 wybieram sie do Malezji i Singapuru!!!
Jorguś
EHHHH Cuda cuda na kiju, sie rozmarzyłam, fajny ten widok za milon, oj fajny zreszta jakbym sie skusiła, to tez bym z hotelu nie wyszła, tylko lokała to z okna, to z basenu, az do bulu gałek ocznych hiiii Mika czad a chłopaki to maja zycie jak w Madrycie, teraz młodzi to wogole maja hiiiii u nas to Berlin to była zagranica niemal jak SIN
www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu
Mara... święta racja... dla nas Berlin był jak dla naszych teraz Singapur!!!
Mika, no i teraz widze co stracilam w Sin. Przyskąpiłam he he ,Piekne te zdjecia a hotelu i widoczki z góry a te z basynu rewelka !! a dlaczego ta woda tam taka zimna ?
No trip no life
o jezu... ale tekstu mi znowu wcięło... tyle się napisałam zakończenia, a potem mi się strona zamknęła...
no to w skrócie szybkie zakonczenie dnia OSTATNIEGO.
O poranku przywitał nas taki widok z okien, więc zanim zdążyłam założyć soczewki kontaktowe, to już po omacku zdjęcia robiłam ufając, że aparat sobie poradzi bez moich "oczu"... jeszcze niebo tu było sliczne, niebieskie..
z każdą chwilą jednak niebo pokrywało się coraz ciemniejszymi chmurami... Udawalismy, że pogoda nie robi na nas wielkiego wrazenia, ubrałam białą kieckę, jak w upalny dzień na plaży i zaopatrzeni w mega pozytywną energię i humory ruszyliśmy na widoki na taras widokowy przy basenie.
i niebo wkrótce było szaro-czarne...
Wykorzystalismy dobę hotelową prawie do oporu, bo jest do 11.00 a my prawie tak opuszczalismy pokój. Bagaże zostawilismy w przechowalni hotelowej (oczywiście za free), poszlismy na sniadanie do centrum handlowego, bo tam z 10 razy taniej mozna zjeść niż w restauracji Mariny (gdzie śniadanko kosztuje "jedyne" 47 sin$, czyli ponad 120 zł/os.)... a potem tour po miescie miał byc... ale niestety z pogodą było gorzej i gorzej, na przemian kropiło, padało i lało... więc snulismy się po podziemnym Singapurze, a tam wiadomo - drugie takie miasto pod ziemią, jak na ziemi... potem pojechalismy tez do centrum handlowego z elektroniką, bo chłopaki chcieli kupić kamerkę GoPro... ale ceny nie były jakieś mega, prawie jak u nas na Allegro, więc nie ryzykowalismy, bo to w sumie towar bez gwarancji, więc odpusciliśmy.
sklepy jubilerskie nas rozwalały... takie okazy ze złota podziwialismy... ciekawe kto to kupuje... i kto TO nosi ??????
Po południu, jak juz bylismy umęczeni chodzeniem - zaczęło się przejaśniać, więc jeszcze nam to pozwoliło zajrzec do ogrodów Mariny, ale ze względu na burzową pogodę główna atrakcja - czyli górny chodnik widokowy był zamknięty ze względów bezpieczeństwa... My i tak już na nic nie mieliśmy siły, ledwo powłóczylismy nogami... więc po chwili polukania z zewnątrz na kosmiczne drzewka, zwinęlismy się i pojechalismy na lotnisko.
Nelciu,
nie wiem dlaczego woda w basenie jest chłodna a czasem lodowata, jak niektórzy pisali. To pewnie zalezy też od miesiąca, ale spodziewałam się zimniejszej, więc byłam nawet pozytywnie zaskoczona ze nie jest az tak źle:-)