Czy ja pisałam, ze tu jestem, no to jestem - lubie wojtek Twoje relacje i wielki uklon bo wie, ze faceci leca po łepkch, a tu widze zapowiada sie na miłe chwilę na tzw. doczepke wirtualną w Taj, a to lubie choc u mnie F na tapecie, to wirtualnie w deszczowy dzien zawsze i chetnie polece do taj Pamitam ze byłeś na Krabi teraz druga strona wiec tym bardziej bede sledzić co i jak sie działo, bardzo ciekawi mnie pogoda, jezeli idzie o lato - syniowie też szkolni, wiec zywo mnie to wszystko interesuje !
Postaram się sprostać wyzwaniu i napisać w miarę dokładną relację
Co do Krabi to jeszcze tam nie byłem. Ta relacja jest z mojego pierwszego i jak na razie jedynego wyjazdu do Tajlandii
W związku z tym, że mamy zamiar zobaczyć jeszcze Leżącego Buddę i Wat Arun (a nie wiemy ile czasu nam to zajmie) to zdajemy wypożyczone ciuchy i ruszamy dalej. Okazuje się, że Wat Pho znajduje się rzut beretem od Wat Phra. Koszt wejściówki to 100 THB za osobę.
Następnie skierowaliśmy się w stronę rzeki celem dostania się tramwajem wodnym do Wat Arun. Nie do końca wiedzieliśmy gdzie dokładnie iść i najpierw trafiliśmy na przystań skąd wypływały łodzie motorowe. Ale ktoś uprzejmy wytłumaczył nam gdzie mamy się udać i już po kilku minutach kupowaliśmy bilety na tramwaj po jakże przyjemnej cenie w wysokości 30 THB na osobę. Co prawda były to bilety "one way" ale nie narzekaliśmy
Na mnie tylko z dołu. Na żonie i synu także z góry. Ze względu na sporadyczne problemy z kolanem odpuściłem sobie wspinaczkę i czekałem na nich na schodach.
Po wyjściu ze świątyni wpadł mi w oko bar, w którym między innymi były serwowane kokosy. A że zaschło nam w ustach to postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę. Szczególnie, że w tym akurat momencie zaczęło padać. Był to pierwszy w czasie naszego pobytu deszcz w Tajlandii (z bardzo niewielu).
Kokos wspaniale ugasił pragnienie
Rozglądając się po okolicy zauważyłem coś bardzo ciekawego. Mianowicie kilka metrów nad wodą unosiło się dwóch śmiałków. Z daleka wyglądało to tak jakby mieli plecaki, z których pod dużym ciśnieniem wydostawała się woda dostarczana z łodzi za pomocą rurek. Na żywo wyglądało to naprawdę niesamowicie.
Postaram się sprostać wyzwaniu i napisać w miarę dokładną relację
Co do Krabi to jeszcze tam nie byłem. Ta relacja jest z mojego pierwszego i jak na razie jedynego wyjazdu do Tajlandii
W związku z tym, że mamy zamiar zobaczyć jeszcze Leżącego Buddę i Wat Arun (a nie wiemy ile czasu nam to zajmie) to zdajemy wypożyczone ciuchy i ruszamy dalej. Okazuje się, że Wat Pho znajduje się rzut beretem od Wat Phra. Koszt wejściówki to 100 THB za osobę.
Ta ostatnia fotka przedstawia chyba tajski masaż. Doświadczyłem tego na Koh Tao i tak jakoś to wyglądało....
Dobrze, że napisałeś co przedstawia to ostatnie zdjęcie bo mi od razu kamasutra przyszła do głowy
Pewny nie jestem czy to na pewno masaż a nie kamasutra. Swoją drogą wiele się nie różnią
Następnie skierowaliśmy się w stronę rzeki celem dostania się tramwajem wodnym do Wat Arun. Nie do końca wiedzieliśmy gdzie dokładnie iść i najpierw trafiliśmy na przystań skąd wypływały łodzie motorowe. Ale ktoś uprzejmy wytłumaczył nam gdzie mamy się udać i już po kilku minutach kupowaliśmy bilety na tramwaj po jakże przyjemnej cenie w wysokości 30 THB na osobę. Co prawda były to bilety "one way" ale nie narzekaliśmy
Po przeprawieniu się nabyliśmy bilety wstępu (50 THB za osobę). Wat Arun zrobiła na nas największe wrażenie.
Na mnie tylko z dołu. Na żonie i synu także z góry. Ze względu na sporadyczne problemy z kolanem odpuściłem sobie wspinaczkę i czekałem na nich na schodach.
Ale dałem im aparat więc fotki z góry mam
Po wyjściu ze świątyni wpadł mi w oko bar, w którym między innymi były serwowane kokosy. A że zaschło nam w ustach to postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę. Szczególnie, że w tym akurat momencie zaczęło padać. Był to pierwszy w czasie naszego pobytu deszcz w Tajlandii (z bardzo niewielu).
Kokos wspaniale ugasił pragnienie
Rozglądając się po okolicy zauważyłem coś bardzo ciekawego. Mianowicie kilka metrów nad wodą unosiło się dwóch śmiałków. Z daleka wyglądało to tak jakby mieli plecaki, z których pod dużym ciśnieniem wydostawała się woda dostarczana z łodzi za pomocą rurek. Na żywo wyglądało to naprawdę niesamowicie.
Ruszamy tramwajem wodnym w drogę powrotną.
Po drugiej stronie przyszedł czas na pierwszy posiłek z wózka.
Po posiłku kierujemy się w stronę hotelu.