Trochę jestem zaskoczona że nie ma w tych liniach Malaysian skarpet, pasty i szczotki do zębów-) więc warto mieć ze sobą-) Po ponad 13 godzinach lotu lądujemy wreszcie w Kuala Lumpur w Malezji, jest godzina 6.00 rano tamtego czasu, ehh ale jestem wykończona, nogi wchodzą w kręgosłup od tej pozycji siedzącej...to był mój drugi lot w życiu gdzie siedziałam na dupie,przy wylotach na inne kierunki z helmutowa 90% lotów leżałam na dwójeczce lub czwórce wiec zawsze był luzik i lot nie tak męczący jak ten W Kuala Lumpur mamy ponad 5 godzin czekania na kolejny przelot na Bali, lotnisko duże, ja siedzę sobie i patrzę na te setki osób przemieszczających się po lotnisku, potrafię się tak przyglądać się ludziom godzinami..bo po sklepach latać mi się nie chce, ładne te malezyjki i ładnie ubrane ( ale nie tak ładne jak tajki)gdyby nie te nieszczęsne chusty na głowie...eh tam to chyba wszystkie narody świata się przemieszczają..Księciuno odkrył jakąś mini palmiarnię na lotnisku, więc w tym zmęczeniu tylko chęć zobaczenia palemki mnie pokusiła aby ruszyć dupencję z miejsca, jak weszłam do środka tej palmiarni to myślałam że zemdleję , co za parnota jak w szklarni momentalnie czoło i plecy mokre, poogladałam trochę zieleni ,mini wodospad, posłuchałam ćwierkotu ptaków i wróciłam dalej na swoje miejsce przyglądać się kolejne godziny ludziom *mosking*. Potem przypomniało mi się że przeca trzeba zrobić zakupy %, bo na wcześniejszych lotach nie mogliśmy bo by nam skonfiskowali na odprawach bagażu podręcznego , a teraz czekamy na ostatni locik to trzeba uzupełnić zapasy. Zakupy zrobiliśmy w sklepie Erewan którego linka nam zapodała Madziarra za co pięknie dziękuję wybór alkoholu był dość duży, nie spodziewałam się takiego w Malezji, niestety Absoluta o smaku mango który upatrzyłam w internecie nie było, więc zakupiliśmy 3 litry rumu Bacardi, można było płacić w $ i cena za 1 litr wyszła 21 $. W walizkach też mamy w domu spakowane kilka litrów % rumu, wiśniówki, wódki, i kilka zgrzewek żubra, bo jak dziewczyny powiedziały że balijski alkohol smakuje jak nafta..to wolałam się zaopatrzyć po swojemu co by nie siedzieć na urlopie o suchym pysku..a że driknąć sobie lubimy to też troszku tego % było
Katerina dzięki za miłe słowa, kiecki zakupiłam w lumpeksie pare dni przed urlopem, niebieską za 40 zł a białą - czarną za 34 zł metki jakieś tak z UK
jakoś ostatnio szkoda mi wydawać kasę na markowe fatałachy jak to robiłam kiedyś, wolę teraz te pieniądze uciułać na kolejne wojaże a kupować w szmateksie za grosze
Bepi
Nawet jeśli jestem w drugim rzędzie to i tak się cieszę że to już
zapomnij Daga!!!!!!! ja tu od 11 listopada koczuję!!
KOCHAM WAS za to że trzymacie kolejkę ja w słusznej sprawie znikłam.... na zumbie bylam !! oki już cisz zatapiam się w Bepi
w jakim drugim, Madzia miejsce Ci grzeję
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
heheh,strach się bać....
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Kasik.....cyganisz! 11 listopada jo Cie widzioł w tv na rozróbie w W-wie
uffff dobrze, że nikt nie każe się posuwć... bo ja nie swingujący jestem.. zajmuję miejsce w pierwszym rzędzie..
Trochę jestem zaskoczona że nie ma w tych liniach Malaysian skarpet, pasty i szczotki do zębów-) więc warto mieć ze sobą-) Po ponad 13 godzinach lotu lądujemy wreszcie w Kuala Lumpur w Malezji, jest godzina 6.00 rano tamtego czasu, ehh ale jestem wykończona, nogi wchodzą w kręgosłup od tej pozycji siedzącej...to był mój drugi lot w życiu gdzie siedziałam na dupie,przy wylotach na inne kierunki z helmutowa 90% lotów leżałam na dwójeczce lub czwórce wiec zawsze był luzik i lot nie tak męczący jak ten W Kuala Lumpur mamy ponad 5 godzin czekania na kolejny przelot na Bali, lotnisko duże, ja siedzę sobie i patrzę na te setki osób przemieszczających się po lotnisku, potrafię się tak przyglądać się ludziom godzinami..bo po sklepach latać mi się nie chce, ładne te malezyjki i ładnie ubrane ( ale nie tak ładne jak tajki)gdyby nie te nieszczęsne chusty na głowie...eh tam to chyba wszystkie narody świata się przemieszczają..Księciuno odkrył jakąś mini palmiarnię na lotnisku, więc w tym zmęczeniu tylko chęć zobaczenia palemki mnie pokusiła aby ruszyć dupencję z miejsca, jak weszłam do środka tej palmiarni to myślałam że zemdleję , co za parnota jak w szklarni momentalnie czoło i plecy mokre, poogladałam trochę zieleni ,mini wodospad, posłuchałam ćwierkotu ptaków i wróciłam dalej na swoje miejsce przyglądać się kolejne godziny ludziom *mosking*. Potem przypomniało mi się że przeca trzeba zrobić zakupy %, bo na wcześniejszych lotach nie mogliśmy bo by nam skonfiskowali na odprawach bagażu podręcznego , a teraz czekamy na ostatni locik to trzeba uzupełnić zapasy. Zakupy zrobiliśmy w sklepie Erewan którego linka nam zapodała Madziarra za co pięknie dziękuję wybór alkoholu był dość duży, nie spodziewałam się takiego w Malezji, niestety Absoluta o smaku mango który upatrzyłam w internecie nie było, więc zakupiliśmy 3 litry rumu Bacardi, można było płacić w $ i cena za 1 litr wyszła 21 $. W walizkach też mamy w domu spakowane kilka litrów % rumu, wiśniówki, wódki, i kilka zgrzewek żubra, bo jak dziewczyny powiedziały że balijski alkohol smakuje jak nafta..to wolałam się zaopatrzyć po swojemu co by nie siedzieć na urlopie o suchym pysku..a że driknąć sobie lubimy to też troszku tego % było
Moja kochana Anusia
o jezusiu tu same wariaty są
Katerina dzięki za miłe słowa, kiecki zakupiłam w lumpeksie pare dni przed urlopem, niebieską za 40 zł a białą - czarną za 34 zł metki jakieś tak z UK
jakoś ostatnio szkoda mi wydawać kasę na markowe fatałachy jak to robiłam kiedyś, wolę teraz te pieniądze uciułać na kolejne wojaże a kupować w szmateksie za grosze
Bepi, ładnemu we wszystkim ładnie