Lecimy bez większych przeszkód, pogoda dopisuje. Serbię przelatujemy bez przystanku, dopiero tuż przed granicą węgierską, zatrzymujemy się na jednej ze stacji benzynowych,
aby rzucić coś na żołądek. Następnie kierujemy się na przejście graniczne w Roszke i oczom nie wierzymy jaki jest korek.
Samochodów na dobre 4 godziny stania. Wciskamy się na tyle ile się da, boczne kufry trochę nas ograniczają ale i tak zaoszczędzamy pewnie z 3 godziny stania.
Doczepiamy się do grupki Niemców i Belgów na motocyklach. (fury konkretne)
Po godzinie stania, przekraczamy granicę i jedziemy przez całe Węgry. Po drodze mam trzy zgony tzw. śpiączkę, ale na szczęście kończy się bez upadku ;)*dash1*
Dojeżdżamy do Słowacji, tuż po przekrodzeniu granicy udajemy się na obiado kolację. Jest już ciemno i zimno. Wgórach spadł śnieg, więc temperatura nie powala.
Wytężamy siły i na 23 godz. dojeżdżamy do Zakopanego. W głowie z lekka się kręci, ale w ciągu 15 godzin pokonaliśmy 1200 km, z przystankami i oczekiwaniem
na przejściu granicznym. Żal jednak było wracać. Już myślę o następnej wyprawie.
Oj spora dawka niezłego kawałka przyrody.Piękne krajobrazy,nie miałam pojęcia o tym, że Czarnogóra jest taka porywająca i klimatyczna.Serducho sentymentalniej i mocniej zabiło na widok ukochanego armatora MSC .Eeeeeech ......Megi ,cudownie ....
Lecimy bez większych przeszkód, pogoda dopisuje. Serbię przelatujemy bez przystanku, dopiero tuż przed granicą węgierską, zatrzymujemy się na jednej ze stacji benzynowych,
aby rzucić coś na żołądek. Następnie kierujemy się na przejście graniczne w Roszke i oczom nie wierzymy jaki jest korek.
Samochodów na dobre 4 godziny stania. Wciskamy się na tyle ile się da, boczne kufry trochę nas ograniczają ale i tak zaoszczędzamy pewnie z 3 godziny stania.
Doczepiamy się do grupki Niemców i Belgów na motocyklach. (fury konkretne)
Po godzinie stania, przekraczamy granicę i jedziemy przez całe Węgry. Po drodze mam trzy zgony tzw. śpiączkę, ale na szczęście kończy się bez upadku ;)*dash1*
Dojeżdżamy do Słowacji, tuż po przekrodzeniu granicy udajemy się na obiado kolację. Jest już ciemno i zimno. Wgórach spadł śnieg, więc temperatura nie powala.
Wytężamy siły i na 23 godz. dojeżdżamy do Zakopanego. W głowie z lekka się kręci, ale w ciągu 15 godzin pokonaliśmy 1200 km, z przystankami i oczekiwaniem
na przejściu granicznym. Żal jednak było wracać. Już myślę o następnej wyprawie.
megi zakopane
Megi bardzo się podobało i czekam na kolejne
...nieważne gdzie, ważne z kim...
Megi,
jasne ze sie podobało !! widoczki nam zaserowalaś przepiekne nie wychodż z rytmu i odpalaj kolejną relację
No trip no life
Oj spora dawka niezłego kawałka przyrody.Piękne krajobrazy,nie miałam pojęcia o tym, że Czarnogóra jest taka porywająca i klimatyczna.Serducho sentymentalniej i mocniej zabiło na widok ukochanego armatora MSC .Eeeeeech ......Megi ,cudownie ....
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Jakby ktoś miał ochotę obejrzeć krótki filmik z podróży po Słowenii na motocyklu, to zapraszam.
https://www.youtube.com/watch?v=lVhKke5pVdo&feature=youtu.be
megi zakopane
Miałem ochotę i filmik super
... zastanawiam się tylko po co w wielu miejscach na samych górskich zakrętach pozostawiono kostkę brukową, a na prostych jest piękny asfalt ???
Tadzik, kostka brukowa sprawdza się w warunkach zimowych.
megi zakopane
Megizak,
tej relacji nie widziałem a Czarnogóry nie znam. Idę więc ja postudiować od początku
Megi, widze ze pare zdjec ucieklo i nie ma. Wrzuc je na nowo pls , bo szkoda aby nie było kompletu
No trip no life
bo w końcu znalazłam czas aby je obrobić. W wolnej chwili na pewno to zrobię.
megi zakopane