Nastaje poranek, wstajemy dość wcześnie, aby nie tracić dnia.
Przed nami dość długa droga do Żabljaka w Durmitorze. Śniadanko robimy sobie sami i zjadamy na tarasie.
Spakowani na nowo do swoich kuferków, żegnamy się z właścicielką i ruszamy w drogę. Pogoda ładna, aczkolwiek w kierunku którym się wybieramy jest pochmurnie.
Jedziemy wąską drogą i pniemy się do góry, zostawiamy za sobą wybrzeże Czarnogóry i jedziemy w stronę największego jeziora na Półwyspie Bałkańskim,
położonego na granicy Albanii i Czarnogóry.
Pokonujemy zaledwie 25 km drogi od Adriatyku i wjeżdżamy na najwyższy szczyt o wys. 1595 m n.p. który jest w masywie Rumija.
Zjeżdżamy na drugą stronę masywu i jedziemy równolegle do jeziora.
Zatrzymujemy się aby się ubrać w nieprzemakalne ubrania bo właśnie dopada nas deszcz.
Część Jeziora Szkoderskiego wraz z wybrzeżem, należąca do Czarnogóry, znajduje się pod ochroną.
Na tym terenie utworzono Park Narodowy Jeziora Szkoderskiego. Jezioro mnie urzekło, urozmaicona linia brzegowa z licznymi zatoczkami, półwyspami i wysepkami oraz samotne skały wystające z tafli jeziora naprawdę robią wrażenie.
Na wysepkach stoją tajemnicze klasztory i cerkwie. Dodatkowego uroku dodaje sąsiedztwo pasma górskiego, które tworzy wręcz bajkową otoczkę.
Na brzegu jeziora co jakiś czas można spotkać budowle sakralne i ruiny zamków.
Tak dla informacji jest tu największy rezerwat ptaków w Europie i ostatnie siedlisko pelikanów na naszym kontynencie.
W rezerwacie naliczono 264 gatunki ptaków, w tym dzikie kaczki, gęsi, perkozy, czaple, nurki, a nawet orły.
Dojeżdżamy do mostu na Jeziorze Szkoderskim na trasie E65 Podgorica-Bar który przecina wysepkę Lesendro.
Po lewej stronie mijamy ruiny powstałej w początkach XIX wieku twierdzy. W 1843 roku twierdzę zdobyli Turcy i utrzymali się w niej do 1878 roku.
Po prawej stronie znajduje się parking z przystanią łodzi oraz z restauracją Jezero. I tu się zatrzymujemy na kawie.
Rozbieramy się z przemoczonych ubrań, które rozwieszamy na barierkach bo akurat pięknie przyświeca nam słońce.
Ubrania wysychają natychmiast. Siedzimy tu około godziny i nabieramy sił na kolejną drogę
Jedziemy do Parku Narodowego Durmitor wzdłuż rzeki Tary, która płynie swoim biegiem i od wieków tworzy kanion pośród wysokich gór.
Jest to najgłębszy kanion w Europie i prawdopodobnie drugi po Colorado – sięga do 1300 m głębokości.
W niektórych miejscach ściany kanionu porośnięte są przez lasy iglaste.
Spotkać tu można także cisy, które przez miejscową ludność uważane są za drzewa święte. W latach pięćdziesiątych XX wieku Góry Durmitoru wraz z kanionem Tary zostały objęte Parkiem Narodowym Durmitor, który w 1980 roku został wpisany
na Listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego UNESCO.
Rzeka jest bardzo dzika i rwąca. Jedziemy mijając tunele wydrążone w skałach, dopada nas ulewa ciężko nawet zrobić zdjęcie bo zero widoków.
Coraz bardziej robi się zimno, mam wrażenie, że woda przedostaje mi się do spodni i leje po nogach spływając do butów.
Jednak nie zatrzymujemy się bo nie ma gdzie się schronić. Chcemy jak najszybciej dotrzeć do Żabljaka.
Dojeżdżamy do mostu Tary, na którym był kręcony film "Komandosi z Navarony".*clapping*
Most Đurđevića Tara gdy został wybudowany przed II Wojną Światową, był największym tego typu mostem na świecie.
W czasie wojny jeden z budowniczych Mijat Trojanovic, będący jednocześnie partyzantem wysadził jedno z przęseł.
Został później pojmany przez Włochów i rozstrzelany na nim. Tak, więc most ten jest świadkiem wielu historycznych wydarzeń.
Betonowy Most Đurđevića do dziś zachwyca wielkimi łukami przecinającymi w poprzek Kanion Tary.
Zatrzymujemy się tutaj i udajemy do restauracji. W pierwszej kolejności uderzam do łazienki, co się okazuje, że jestem wszędzie sucha.
To zimne powietrze sprawiało uczucie, że jestem przemoczona do suchej nitki. Zamawiamy ciepłą herbatę, aby się ogrzać.
Restauracja zapełniona jest na maxa, wszyscy schronili się przed deszczem.
Kiedy zza chmur wychodzi słoneczko i pojawia się piękna tęcza pstrykamy kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę.
Stąd już zostało kilka kilometrów do Żabljaka. Miasteczko nie jest szczególnie ciekawym miejscem, ale pełni w Czarnogórze rolę polskiego Zakopanego,
czyli mojego miasta z którego pochodzę.
Żabljak to najwyżej położone miasteczko (1450 m n.p.m.) od razu szukamy zakwaterowania, planujemy zatrzymać się tu na dwie noce.
Z miasteczka roztacza się piękny widok na góry z monumentalnym masywem Medjed na pierwszym planie.
To właśnie Żabljak jest punktem, z którego można dokonywać wielu wspaniałych eskapad po okolicznych górach.
Jadąc wzdłuż głównej drogi rzuca się nam w oczy motor na polskich nr rejestracyjnych, który stoi przed jednym z budynków.
Natychmiast zawracamy i zatrzymujemy się tuż obok. Wychodzi do nas gospodarz z zapytaniem czy szukamy noclegu.
Oglądamy pokój i pomimo, że jest bardzo mały postanawiamy zostać, bo jest w nim bardzo ciepło. Kaloryfer grzeje pełną parą, jest szansa wysuszyć przemoczone ubrania.
Z góry płacimy za dwie noce w sumie 20 EUR więc bardzo tanio. Następnie udajemy się na obiadokolację i do sklepu na zakupy.
Wracamy do swojego wynajmowanego pokoju, i co się okazuje, że przed budynkiem stoi już pięć kolejnych motocykli na rejestracjach niemieckich.
Jednak motocykle mają siłę przyciągania.
Oprócz Niemców była jeszcze parka Polaków i chłopak na motocyklu z którymi zasiadamy do wspólnego stołu i obalamy nie jedną flaszkę wina.... :)*drinks*
Niestety nie możemy sobie jednak pozwolić na dłuższe posiady, gdyż rano wybieramy się na najwyższy szczyt Czarnogóry Bobotow Kuk.
13.09.2013
Nastaje poranek, wstajemy dość wcześnie, aby nie tracić dnia.
Przed nami dość długa droga do Żabljaka w Durmitorze. Śniadanko robimy sobie sami i zjadamy na tarasie.
Spakowani na nowo do swoich kuferków, żegnamy się z właścicielką i ruszamy w drogę. Pogoda ładna, aczkolwiek w kierunku którym się wybieramy jest pochmurnie.
Jedziemy wąską drogą i pniemy się do góry, zostawiamy za sobą wybrzeże Czarnogóry i jedziemy w stronę największego jeziora na Półwyspie Bałkańskim,
położonego na granicy Albanii i Czarnogóry.
Pokonujemy zaledwie 25 km drogi od Adriatyku i wjeżdżamy na najwyższy szczyt o wys. 1595 m n.p. który jest w masywie Rumija.
Zjeżdżamy na drugą stronę masywu i jedziemy równolegle do jeziora.
Zatrzymujemy się aby się ubrać w nieprzemakalne ubrania bo właśnie dopada nas deszcz.
Część Jeziora Szkoderskiego wraz z wybrzeżem, należąca do Czarnogóry, znajduje się pod ochroną.
Na tym terenie utworzono Park Narodowy Jeziora Szkoderskiego.
Jezioro mnie urzekło, urozmaicona linia brzegowa z licznymi zatoczkami, półwyspami i wysepkami oraz samotne skały wystające z tafli jeziora naprawdę robią wrażenie.
Na wysepkach stoją tajemnicze klasztory i cerkwie. Dodatkowego uroku dodaje sąsiedztwo pasma górskiego, które tworzy wręcz bajkową otoczkę.
Na brzegu jeziora co jakiś czas można spotkać budowle sakralne i ruiny zamków.
Tak dla informacji jest tu największy rezerwat ptaków w Europie i ostatnie siedlisko pelikanów na naszym kontynencie.
W rezerwacie naliczono 264 gatunki ptaków, w tym dzikie kaczki, gęsi, perkozy, czaple, nurki, a nawet orły.
Dojeżdżamy do mostu na Jeziorze Szkoderskim na trasie E65 Podgorica-Bar który przecina wysepkę Lesendro.
Po lewej stronie mijamy ruiny powstałej w początkach XIX wieku twierdzy. W 1843 roku twierdzę zdobyli Turcy i utrzymali się w niej do 1878 roku.
Po prawej stronie znajduje się parking z przystanią łodzi oraz z restauracją Jezero. I tu się zatrzymujemy na kawie.
Rozbieramy się z przemoczonych ubrań, które rozwieszamy na barierkach bo akurat pięknie przyświeca nam słońce.
Ubrania wysychają natychmiast. Siedzimy tu około godziny i nabieramy sił na kolejną drogę
megi zakopane
Dużo się poruszamy a w górach niestety pogoda jest inna niż na wybrzeżu
megi zakopane
Foty cudo. Bałkany jak zawsze śliczne i gościnne.
megi zakopane
Jedziemy do Parku Narodowego Durmitor wzdłuż rzeki Tary, która płynie swoim biegiem i od wieków tworzy kanion pośród wysokich gór.
Jest to najgłębszy kanion w Europie i prawdopodobnie drugi po Colorado – sięga do 1300 m głębokości.
W niektórych miejscach ściany kanionu porośnięte są przez lasy iglaste.
Spotkać tu można także cisy, które przez miejscową ludność uważane są za drzewa święte.
W latach pięćdziesiątych XX wieku Góry Durmitoru wraz z kanionem Tary zostały objęte Parkiem Narodowym Durmitor, który w 1980 roku został wpisany
na Listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego UNESCO.
Rzeka jest bardzo dzika i rwąca. Jedziemy mijając tunele wydrążone w skałach, dopada nas ulewa ciężko nawet zrobić zdjęcie bo zero widoków.
Coraz bardziej robi się zimno, mam wrażenie, że woda przedostaje mi się do spodni i leje po nogach spływając do butów.
Jednak nie zatrzymujemy się bo nie ma gdzie się schronić. Chcemy jak najszybciej dotrzeć do Żabljaka.
Dojeżdżamy do mostu Tary, na którym był kręcony film "Komandosi z Navarony".*clapping*
Most Đurđevića Tara gdy został wybudowany przed II Wojną Światową, był największym tego typu mostem na świecie.
W czasie wojny jeden z budowniczych Mijat Trojanovic, będący jednocześnie partyzantem wysadził jedno z przęseł.
Został później pojmany przez Włochów i rozstrzelany na nim. Tak, więc most ten jest świadkiem wielu historycznych wydarzeń.
Betonowy Most Đurđevića do dziś zachwyca wielkimi łukami przecinającymi w poprzek Kanion Tary.
Zatrzymujemy się tutaj i udajemy do restauracji. W pierwszej kolejności uderzam do łazienki, co się okazuje, że jestem wszędzie sucha.
To zimne powietrze sprawiało uczucie, że jestem przemoczona do suchej nitki. Zamawiamy ciepłą herbatę, aby się ogrzać.
Restauracja zapełniona jest na maxa, wszyscy schronili się przed deszczem.
Kiedy zza chmur wychodzi słoneczko i pojawia się piękna tęcza pstrykamy kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę.
Stąd już zostało kilka kilometrów do Żabljaka. Miasteczko nie jest szczególnie ciekawym miejscem, ale pełni w Czarnogórze rolę polskiego Zakopanego,
czyli mojego miasta z którego pochodzę.
Żabljak to najwyżej położone miasteczko (1450 m n.p.m.) od razu szukamy zakwaterowania, planujemy zatrzymać się tu na dwie noce.
Z miasteczka roztacza się piękny widok na góry z monumentalnym masywem Medjed na pierwszym planie.
To właśnie Żabljak jest punktem, z którego można dokonywać wielu wspaniałych eskapad po okolicznych górach.
Jadąc wzdłuż głównej drogi rzuca się nam w oczy motor na polskich nr rejestracyjnych, który stoi przed jednym z budynków.
Natychmiast zawracamy i zatrzymujemy się tuż obok. Wychodzi do nas gospodarz z zapytaniem czy szukamy noclegu.
Oglądamy pokój i pomimo, że jest bardzo mały postanawiamy zostać, bo jest w nim bardzo ciepło. Kaloryfer grzeje pełną parą, jest szansa wysuszyć przemoczone ubrania.
Z góry płacimy za dwie noce w sumie 20 EUR więc bardzo tanio. Następnie udajemy się na obiadokolację i do sklepu na zakupy.
Wracamy do swojego wynajmowanego pokoju, i co się okazuje, że przed budynkiem stoi już pięć kolejnych motocykli na rejestracjach niemieckich.
Jednak motocykle mają siłę przyciągania.
Oprócz Niemców była jeszcze parka Polaków i chłopak na motocyklu z którymi zasiadamy do wspólnego stołu i obalamy nie jedną flaszkę wina.... :)*drinks*
Niestety nie możemy sobie jednak pozwolić na dłuższe posiady, gdyż rano wybieramy się na najwyższy szczyt Czarnogóry Bobotow Kuk.
megi zakopane
Piekne widoczki Megi a most rewelka . Nie wiedziałam,że Czarnogóra taka piekna trochę przypomina mi Norwegie, ale tempaeratury troche nie te he he
No trip no life
megi zakopane
Faktycznie piękna ta Czarnogóra a Megi to już w ogóle śliczna
http://www.followdreams.today/
https://www.facebook.com/followdreams.today/
Bałkany są przepiękne.
Megi też.
Cudnie tam, cudnie Niesamowite widoki Fotki super