Wycieczkę kupilismy w Agencji turystycznej w naszym hotelu. Niestety po wczorajszych rewolucjach kulinarnych mielismy od rana rewolucje żołądkowe
Czulismy sie naprawde kiepsko. Przesiadaliśmy się chyba 3 razy z busa do busa. Zbieraliśmy turystów z innych hoteli i chyba dopiero po dwóch godzinach tej dziwnej logistyki ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy kilka godzin.
Czuliśmy się coraz gorzej, zwłaszcza Artur. Samopoczucie chyba zaburzyło nam odbiór wodospadów bo kompletnie nas nie zachwyciły. Mamy zaledwie kilkanascie, kiepskiej jakości zdjęć bo nie mieliśmy nawet siły strzelac fotek. Doczłapaliśmy do 5 poziomu i poprostu padlismy na jakichs ławeczkach.
Bladzi jak ściana zebraliśmy resztki sił żeby zejśc na dół. Połozylismy sie na jakichś bambusowych podestach i drzemalismy tam kolejne dwie godziny czekając na powrót do Bangkoku. Kolejne kilka godzin podróży powrotnej nie pomogło w poprawie samopoczucia Po powrocie wpadlismy do apteki kupuąc chyba wszystkie tajskie medykamenty na zatrucia pokarmowe. Poszlismy wczesniej spać bo następnego dnia w planie był targ wodny Amphawa. Całe szczeście mieliśmy jechać dopiero ok 14 więc było troche czasu na regenerację
wzrucam kilka foteka z parku Erewan:
—
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
IBICA, kariss, Wojtek, Andrew fajnie, że wpadliście
Wojtku, Tajlandia absolutnie nie rozczarowała.
W Khao Sok zgubiłam serducho...:) Myśle już o nastęnych wakacjach, jest tyle miejsc na świecie wartych zobaczenia. Zastanawiam się teraz między Filipinami a Jawą połączona z Bali ale tak szczerze, najchetniej wróciłabym do Tajladndii...
—
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Na dzisiaj zaplanowany mamy pływający targ Amphawa słynacy z pysznych owoców morza. Moje problemy żołądkowe zupełnie znikneły za to Artur...masakra. Było gorzej niż dzień wcześniej. Nie było mowy żeby gdziekolwiek pojechał. Dreszcze, wymioty i inne sensacje. Nie wiedziałam co robić. Bałam się zostawić chorego męża samego w hotelu ale ostatecznie ustalilismy że on zostaje w łóżku pijąc smecte i jeśli za kilka godzin mu nie przejdzie dzwoni do ubezpieczyciela i zamawia wizyte lekarską a ja jadę sama.
Decyzja została podjęta dosłownie w ostatniej chwili kiedy bus już czekał na nas pod hotelem. Złapałam tylko aparat i wybiegłam. W busie jechałam tylko z dwiema japonkami. Amphawa to chyba mało popularny kierunek Bedąc juz kawał drogi za Bangkokiem zorientowałam się że nie wziełam telefonu. Super...zostało mi tylko trzymać kciuki za męża bo nie mogłam nawet zadzwonic zeby zapytać jak się czuje.
Jechaliśmy chyba ok 2 h i zatrzymalismy się na jakimś parkingu żeby zobaczyć Budde ukrytego w drzewie. Atrakcja średnia. Zrobiłam jedno zdjęcie
20 minut później dotarliśmy na targ. Było rewelacyjnie. kilkaset metrów pomostu wzdłóz którego porozstawiane były małe krzesełka i "lada" przy której jadło się owoce morza zamawiane w łódkach cumujących przy pomoście. Do tego tłumy Tajów. Białych ludzi spotkałam tam może z 15. Nieoczekiwanie stałam się atrakcją turystyczną. Co chwilkę ktoś robił sobie ze mną zdjecia. Przez chwilę czułam się jak gwiazda Zdjęcia ze mna młodzi tajowie i tajki wrzucali od razu przy mnie na instagrama lub facebooka. Cyrk straszny ale było bardzo sympatycznie
usiadłam na mini krzesełku przy ladzie i zamówiłam pyszne krewety za 200 BTH. Obok mnie siedziało kilku tajów którzy urządzili sobie prawdziwa biesiadę. Zamówili chyba wszystki owoce morza które serwowała "nasza łódka" i ochoczo mnie nimi czestowali. Oczywiście skończyło się na sesji zdjęciowej telefonami i natychmiastowym wrzuceniem tych zdjęć na fejsa Im później się robiło tym klimat na targu robił się lepszy. Kupiłam sobie jeszce rejs po kanałach za całe 50 bth. W sumie nic szczególnego ale miło było sobie chwilke popływać. Jak się pożniej okazało kilka godzin później, już po ciemku pływałam tą sama trasu oglądając świetliki.
Zakończeniem programu był rejs kanałami w poszukiwaniu świetlików. Całkiem fajna atrakcja. Nigdy nie widziałam tylu świetlików jednocześnie. Niektóre krzaki całe migotały.
Po rejsie wsiadłam do busa i wracaliśmy prosto do Bangkoku.
Planowo miałam wrócić ok 21.00 Niestety utkwiliśmy w gigantycznym korku i do hotelu dotarłam dobrze po 23.00. Przed hotelem czekał juz na mnie spanikowany mąż który chciał już informować policję że żona mu się zgubiła.
Co ciekawę mąż był podejrzanie zdrowy. Normalnie jak nowo narodzony. Zastanawiałam się co to za lekarstwo tak go postawiło na nogi. Okazało się że to staropolska metoda Po moim wyjeździe Artur zamiast leżec w łóżku udał się do seven eleven w poszukiwaniu wódki i pieprzu. Poszukiwania zakończyły się sukcesem i tradycyjna metoda okazała się zadziwiająco skuteczna
Szwędalismy się jeszcze po Rambuttri i Khao San do późnej nocy. Następnego dnia śniadanko i jedziemy na lotnisko. Kambodża wzywa
Koniec pierwszej czesci naszej przygody. musze przyznać że Bangkok bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Wiem że wielu z Was nienawidzi tego miasta ale nam się szalenie podobało. Podobało nam sie uliczne jedzenie,china town,świątynie,"nasza ulica", hałas, tuk tuki, lampiony nawet "zapaszki". Hotel Rambuttri też był dla nas bardzo w porządku. Szczerze polecam dla niezbyt wymagających.
Strasznie chciałam zobaczyc szczura w Bangkoku ( po relacji Agi wyobrazałam sobie że biegaja tam stadami) niestety mi sie nie udało. Mąż za to zobaczył jednego i był podobno gabarytów upasionego kota. No trudno może następnym razem Bo następny raz w Bangkoku będzie napewno!!!
—
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Zajączku ja tez uwielbiam Morskich robaczków nigdy dość!
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Kolejny dzień to wodospady Erewan.
Wycieczkę kupilismy w Agencji turystycznej w naszym hotelu. Niestety po wczorajszych rewolucjach kulinarnych mielismy od rana rewolucje żołądkowe
Czulismy sie naprawde kiepsko. Przesiadaliśmy się chyba 3 razy z busa do busa. Zbieraliśmy turystów z innych hoteli i chyba dopiero po dwóch godzinach tej dziwnej logistyki ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy kilka godzin.
Czuliśmy się coraz gorzej, zwłaszcza Artur. Samopoczucie chyba zaburzyło nam odbiór wodospadów bo kompletnie nas nie zachwyciły. Mamy zaledwie kilkanascie, kiepskiej jakości zdjęć bo nie mieliśmy nawet siły strzelac fotek. Doczłapaliśmy do 5 poziomu i poprostu padlismy na jakichs ławeczkach.
Bladzi jak ściana zebraliśmy resztki sił żeby zejśc na dół. Połozylismy sie na jakichś bambusowych podestach i drzemalismy tam kolejne dwie godziny czekając na powrót do Bangkoku. Kolejne kilka godzin podróży powrotnej nie pomogło w poprawie samopoczucia Po powrocie wpadlismy do apteki kupuąc chyba wszystkie tajskie medykamenty na zatrucia pokarmowe. Poszlismy wczesniej spać bo następnego dnia w planie był targ wodny Amphawa. Całe szczeście mieliśmy jechać dopiero ok 14 więc było troche czasu na regenerację
wzrucam kilka foteka z parku Erewan:
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Oj to współczuje tych boleści wtedy nie zadnego fanu ze zwiedzania czegokolwiek
No trip no life
Chyba sie nie spóźniłem bo widze że się rozkręca
Czekam
jestem
Olletka wróciła , mam nadzieję , że Tajlandia nie rozczarowała .... teraz chętnie pooglądam.
Dzień dobry
Też się przyłączam...
IBICA, kariss, Wojtek, Andrew fajnie, że wpadliście
Wojtku, Tajlandia absolutnie nie rozczarowała.
W Khao Sok zgubiłam serducho...:) Myśle już o nastęnych wakacjach, jest tyle miejsc na świecie wartych zobaczenia. Zastanawiam się teraz między Filipinami a Jawą połączona z Bali ale tak szczerze, najchetniej wróciłabym do Tajladndii...
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Dobra przed nami ostatni dzień w Bangkoku:)
Na dzisiaj zaplanowany mamy pływający targ Amphawa słynacy z pysznych owoców morza. Moje problemy żołądkowe zupełnie znikneły za to Artur...masakra. Było gorzej niż dzień wcześniej. Nie było mowy żeby gdziekolwiek pojechał. Dreszcze, wymioty i inne sensacje. Nie wiedziałam co robić. Bałam się zostawić chorego męża samego w hotelu ale ostatecznie ustalilismy że on zostaje w łóżku pijąc smecte i jeśli za kilka godzin mu nie przejdzie dzwoni do ubezpieczyciela i zamawia wizyte lekarską a ja jadę sama.
Decyzja została podjęta dosłownie w ostatniej chwili kiedy bus już czekał na nas pod hotelem. Złapałam tylko aparat i wybiegłam. W busie jechałam tylko z dwiema japonkami. Amphawa to chyba mało popularny kierunek Bedąc juz kawał drogi za Bangkokiem zorientowałam się że nie wziełam telefonu. Super...zostało mi tylko trzymać kciuki za męża bo nie mogłam nawet zadzwonic zeby zapytać jak się czuje.
Jechaliśmy chyba ok 2 h i zatrzymalismy się na jakimś parkingu żeby zobaczyć Budde ukrytego w drzewie. Atrakcja średnia. Zrobiłam jedno zdjęcie
20 minut później dotarliśmy na targ. Było rewelacyjnie. kilkaset metrów pomostu wzdłóz którego porozstawiane były małe krzesełka i "lada" przy której jadło się owoce morza zamawiane w łódkach cumujących przy pomoście. Do tego tłumy Tajów. Białych ludzi spotkałam tam może z 15. Nieoczekiwanie stałam się atrakcją turystyczną. Co chwilkę ktoś robił sobie ze mną zdjecia. Przez chwilę czułam się jak gwiazda Zdjęcia ze mna młodzi tajowie i tajki wrzucali od razu przy mnie na instagrama lub facebooka. Cyrk straszny ale było bardzo sympatycznie
usiadłam na mini krzesełku przy ladzie i zamówiłam pyszne krewety za 200 BTH. Obok mnie siedziało kilku tajów którzy urządzili sobie prawdziwa biesiadę. Zamówili chyba wszystki owoce morza które serwowała "nasza łódka" i ochoczo mnie nimi czestowali. Oczywiście skończyło się na sesji zdjęciowej telefonami i natychmiastowym wrzuceniem tych zdjęć na fejsa Im później się robiło tym klimat na targu robił się lepszy. Kupiłam sobie jeszce rejs po kanałach za całe 50 bth. W sumie nic szczególnego ale miło było sobie chwilke popływać. Jak się pożniej okazało kilka godzin później, już po ciemku pływałam tą sama trasu oglądając świetliki.
Zakończeniem programu był rejs kanałami w poszukiwaniu świetlików. Całkiem fajna atrakcja. Nigdy nie widziałam tylu świetlików jednocześnie. Niektóre krzaki całe migotały.
Po rejsie wsiadłam do busa i wracaliśmy prosto do Bangkoku.
Planowo miałam wrócić ok 21.00 Niestety utkwiliśmy w gigantycznym korku i do hotelu dotarłam dobrze po 23.00. Przed hotelem czekał juz na mnie spanikowany mąż który chciał już informować policję że żona mu się zgubiła.
Co ciekawę mąż był podejrzanie zdrowy. Normalnie jak nowo narodzony. Zastanawiałam się co to za lekarstwo tak go postawiło na nogi. Okazało się że to staropolska metoda Po moim wyjeździe Artur zamiast leżec w łóżku udał się do seven eleven w poszukiwaniu wódki i pieprzu. Poszukiwania zakończyły się sukcesem i tradycyjna metoda okazała się zadziwiająco skuteczna
Szwędalismy się jeszcze po Rambuttri i Khao San do późnej nocy. Następnego dnia śniadanko i jedziemy na lotnisko. Kambodża wzywa
Koniec pierwszej czesci naszej przygody. musze przyznać że Bangkok bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Wiem że wielu z Was nienawidzi tego miasta ale nam się szalenie podobało. Podobało nam sie uliczne jedzenie,china town,świątynie,"nasza ulica", hałas, tuk tuki, lampiony nawet "zapaszki". Hotel Rambuttri też był dla nas bardzo w porządku. Szczerze polecam dla niezbyt wymagających.
Strasznie chciałam zobaczyc szczura w Bangkoku ( po relacji Agi wyobrazałam sobie że biegaja tam stadami) niestety mi sie nie udało. Mąż za to zobaczył jednego i był podobno gabarytów upasionego kota. No trudno może następnym razem Bo następny raz w Bangkoku będzie napewno!!!
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Podczytane
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/